„Notatki komiwojażera to świetna bezspornie książka. (…) W tych czasami beztroskich na pozór, »obiektywnie« kreślonych obrazkach zamilkłej przeszłości Żydów, zawsze pod powłoką prostych i trafiających do przekonania słów, znajdujemy smutek tragicznego narodu. Mieszkaliśmy z tym narodem przez wiele wieków pod jednym dachem, znaliśmy go tak mało i widywaliśmy go w bardzo wypaczonych zwierciadłach.
Notatki komiwojażera tę przede wszystkim mają wartość, że przy całym swoim prostym i bezpretensjonalnym artyzmie są zawsze prawdziwe”.
(ze wstępu Jarosława Iwaszkiewicza)
„W ostatnim okresie twórczości Rotha, oddanego również osobiście „mitomańskiej” autodestrukcji (jak pisze David Bronsen), wschodnio-żydowski Ulisses zdaje się zauważać pustkę swojego punktu archimedesowego usytuowanego poza rzeczywistością i zdaje się zmieniać kierunek, dążąc w stronę umyślnego zatonięcia. (…)
Podobny jest los Nissena Pieczenika, który osiąga swój prawdziwy Heimat na dnie morza, obok Lewiatana (…). Jak na początku, tak również na końcu Roth powraca, by zidentyfikować Ostjudentum i Austriazität, metaforę habsburską i metaforę żydowską: bohaterem pieczętującym taki koniec może być zarówno Nissen Pieczenik czy ostatni Trotta, który decyduje się milczeć i strzelać, i rezygnuje z literatury, jako, że „przyjmuje na siebie los zaginionego”, ale nie los historyka zapomnianych wydarzeń. Na końcu swojej drogi Roth całkowicie rozmył wszelkie rzeczywiste punkty odniesienia i zniszczył teren, na którym można było budować jakąkolwiek konstrukcję narracyjną. Pozostaje mu już teraz tylko przestrzeń imaginacji: opowieść może być jedynie przypowieścią, stylizacja nicości, ironiczną ucieczką w książkę.”
Claudio Magris
Daleko, ale od czego? Joseph Roth i tradycja Żydów wschodnich
Wydawany w Warszawie tygodnik „Izraelita” był najważniejszą trybuną żydowskich środowisk integracyjnych na ziemiach polskich w XIX wieku, a drukowane tam przez pół wieku teksty są skarbnicą wiedzy nie tylko o tym środowisku, ale też o całej społeczności żydowskiej Królestwa Polskiego. Aby przybliżyć szerszemu gronu czytelników to niewystarczająco wykorzystywane źródło, zespół badaczy z Wrocławia i Warszawy przygotował obszerny wybór reprezentatywnych tekstów „Izraelity”, uporządkowanych w 17 rozdziałach, poprzedzonych wstępami i opracowanych w starannej edycji krytycznej.
Autor – dysponując niezwykłą, wielodyscyplinową i wielojęzyczną erudycją – dokonał wielu odkryć i przeprowadził samodzielnie (a konkurencja łatwa nie była, wszak Jabesa komentowali myśliciele i badacze wybitni) całościową lekturę zarówno dzieła Edmonda Jabesa, jak i, za jego pośrednictwem, na jego przykładzie, tak określonej przez siebie „żydowskiej filozofii nowoczesności”. Nie mówiąc już o ogromnej robocie tłumaczeniowej, bez której ta pierwsza po polsku i od razu tak ambitnie pomyślana monografia jednej z ważniejszych postaci nowoczesności byłaby nie do pomyślenia.
prof. dr hab. Krzysztof Kłosiński
(Uniwersytet Śląski)
"W banalnym łańcuchu konsekwencji negatywnych i przypadkowych rozbłyśnie chaos egzystencjalny i społeczny. Roth jest mistrzem w snuciu cienkich i ledwie widocznych nici maleńkich pomyłek, wydarzeń mało znaczących, przypadków banalnych i pozornie pozbawionych następstw, drobnych ustępstw i nieświadomych zaniedbań, które niepostrzeżenie oplatają jednostkę w sieć, z której nie sposób się uwolnić, w pułapkę bez wyjścia. W Historii tysiąca i drugiej nocy Roth osiągnie szczyt swoich poetyckich możliwości w tym kierunku, rysując z ukrytym, lecz porywającym potencjałem narracji błahy, ale fatalny łańcuch pomyłek i niewielkich upadków, które doprowadzą Taittingera do ruiny, a frywolny układ społeczny zastąpi tutaj, z nie mniejszą mocą, antyczne przeznaczenie". Claudio Magris
Pomyli się ten, kto po „Historię tysiąca drugiej nocy ” sięgnie, spodziewając się melancholijno-ironicznego obrazu c.k. Monarchii – choć będzie miał szansę powałęsać się po wiedeńskich knajpach, hotelach i burdelach, choć poczuje smak apfelstrudla i piwa okocimskiego, choć pozna logistyczne kulisy spontanicznych spacerów Franciszka Józefa po mieście i urzędniczo-armijne obyczaje tamtych czasów. Pomyli się również ten, kto da się uwieść tytułowi i pierwszym stronom książki, sugerującym, że oto mamy do czynienia z nieco uwspółcześnioną baśnią wschodnią, której akcja nie wiedzieć czemu przeniesiona została do najbardziej chyba mieszczańskiej stolicy Europy.
Owszem, na kartach powieści – jak w dawnej, niewinnej jeszcze literaturze erotycznej – pojawia się egzotyczny gość otoczony wezyrami, eunuchami i kochankami wybranymi spośród 365 kobiet, które tworzą harem cesarza „wszystkich krajów Persji”. Owszem, akcja nabiera tempa, gdy – jakby w niemym kinie – na morzu zaczyna szaleć niespodziewana burza. Owszem, jedna noc, którą szach spędza z wiedenką (nieświadomy oszustwa: nie z tą, którą wybrał), uruchamia ciąg zdarzeń. Niczym w klasycznym melodramacie, tanim romansie albo reportażu z bulwarówki (nota bene ten ostatni gatunek, wykorzystany niemal „postmodernistycznie”, spełnia w historii Rotha dość istotną, ponurą rolę).
Nie oczekujmy od austriacko-żydowskiego pisarza lektury łatwej i przyjemnej. Dostaniemy od niego obuchem wprost między oczy. Skonfrontowani zostaniemy z bezwzględną, ale i współczującą analizą ludzkiego losu – owej plątaniny przypadków i (najczęściej złych) decyzji, planów i zbiegów okoliczności, strachów i pożądań, oczekiwań i możliwości, złudzeń i rozczarowań. Będziemy musieli poradzić sobie z moralitetem, w którym nie znajdziemy prostego podziału na dobre i złe, który w niczym nam nie pomoże, nie ułatwi życia. Wprost przeciwnie.
Agnieszka Sabor
Wydany w 1932 roku Marsz Radetzky'ego to kronika schyłku i upadku Monarchii Austro-Węgierskiej opowiedziana przez pryzmat historii trzech generacji rodziny von Trottów. Jej początkiem jest bohaterski czyn Józefa Trotty, który ratując życie cesarza w bitwie pod Solferio, przeszedł do legendy, z którą będą musieli się zmierzyć jeszcze jego syn i wnuk.
Boi Kala! Przybywaj Oblubienico!Refren hymnu Lecha dodi Pójdź, mój ukochany, naprzeciw Oblubienicy powitajmy Szabat!, jest odniesieniem do talmudycznej opowieści jak mędrcy wiali Święty Dzień. Rabi Chinina wychodził na pole i mówił: Pójdźmy, wyjdźmy naprzeciwko Szabatu Królowej!, a rabi Janaj ubierał strój szabatowy i mówił: Boi Kala! Boi Kala! Przybywaj Oblubienico! (Bawa Kama 32b).Lecha dodi to hym liturgiczny śpiewany w synagodze, w piątek po zmierzchu, na przywitanie Szabatu. Pierwsze litery zwrotek hymnu tworzą imię jego autora rabiego Szlomo Halewi Alkabeca, szesnastowiecznego kabalisty z Safed.Mój ukochany może być odczytane jako odniesienie do Boga lub też do przyjaciela, z którym wychodzi się przywitać Oblubienicę, czyli Szabat.Arizal włączył ten hymn do swojego modlitewnika i z biegiem czasu pieśń te stała się integralną częścią piątkowego nabożeństwa. Jest ona śpiewna na różne melodie Żydzi sefardyjscy śpiewają ją na melodię starszą nawet niż sam tekst, a wśród Żydów aszkenazyjskich można usłyszeć melodie, w których pobrzmiewają wpływy ludowych pieśni niemieckich i polskich.Na początku Stworzenia każdy dzień tygodnia, za wyjątkiem Szabatu, miał swoją parę. Dzień pierwszy i czwarty łączy stworzenie światła i ciał niebieskich, drugi i trzeci stworzenie wody i zgromadzenie jej w postaci mórz, piąty i szósty stworzenie żywych istot w morzu i na ziemi. Tylko siódmy dzień, szabat, nie miał partnera. Wówczas Bóg obiecał Szabatowi, że partnerem dla niego będzie naród żydowski. Dlatego Żydzi wychodzą, by powitać Szabat tak, jak pan młody wychodzi na powitanie swojej Oblubienicy.Według Szaar hakawanot, wypowiadając ostatnią zwrotkę hymnu, należy obrócić się ku zachodniej stronie i przy słowach wejdź Oblubienico najpierw skłonić się na prawo, a następnie na lewo i ku przodowi. Zgodnie z nauczaniem mędrców Szachina Boska Obecność znajduje się na zachodzie. Gdy człowiek wypowiada słowa: Wejdź Oblubienico, wejdź Oblubienico! powinien uświadamiać sobie, że w tym momencie otrzymuje dodatkową duszę szabatową.Ponadto przejście powszedniego świata w święty Szabat odzwierciedla wyzwolenie Szechiny i narodu żydowskiego z wygnania. Hymn Lecha dodi kieruje się zatem ku czasom, gdy nawet podczas tygodnia będziemy doświadczać tej samej świętości, jakiej doznajemy w Szabat.Oby dzięki temu śpiewnikowi w każdym żydowskim domu rozbrzmiewał w Szabat głos radości i wesela, gdy będziemy się cieszyć obecnością Szabatu Oblubienicy żydowskiego narodu.
Roth umarł proroczo w 1939 roku. Jeszcze wszyscy żyli za chwilę to się miało zmienić. W ostatnim roku życia pisze obfitującą w pogodne rozwiązania Legendę o świętym pijaku. Tak umie rozklepać swą pozornie realistyczną prozę, że te pełne słodyczy epizody nikomu nie przeszkadzają. Przeciwnie. Roth, jak często bywa u ludzi o sentymentalnym usposobieniu, lubi dobre zakończenia. Księga Hioba kończy się dobrze, I żył jeszcze Ijob potem sto czterdzieści lat i oglądał dzieci swoje, i dzieci dzieci swych, aż do czwartego pokolenia. I umarł Ijob stary i syt dni. Roth, ma się rozumieć, przebija to zakończenie. Jego Hiob (udręczony końcowymi cudami) żyje nadal. I nie dziwota. Nieskazitelne opowieści mają zapewniony żywot wieczny.Jerzy Pilch
Collection of chasidic stories, collected and translated into German by Alexander Eliasberg, a russian Jew, who based his stories on Jewish prayerbooks and a very popular book „Kehal chasidim”. "Legends of Polish Jews", originaly published in 1916 w Munich, were certainly read by Buber and Scholem.
"Wedle mojego rozumienia judaizmu z żydowskiej perspektywy wiara nie jest najważniejsza. Ważniejsze są ludzkie zachowania. Wiara bywa chwiejna, bunt przeciw Bogu jest częścią relacji z Bogiem. Deklarowany ateizm nie określa – i tym bardziej nie skreśla – człowieka. Najważniejsze, by pozostał człowiekiem porządnym. Kryterium jest to, jak się zachowuje. Owszem, wedle tradycji, ma sprostać i wymaganiom moralnym, i rytualnym: Żydów obowiązuje nie 10, ale 613 przykazań. (Wiele z nich nie jest jednak aktualnych, bo mówi np. o królu lub Świątyni). Ale życie jest bardziej skomplikowane".
"Majselech" (Bajeczki), które powstawały właściwie równolegle z "Meszolim", mają pewien cel dydaktyczny. Przestarzały system nauczania w chederach zniechęcał dzieci i młodzież spragnionych nowości. A w ostatecznym rozrachunku prowadziło to do odchodzenia nie tylko od religii i tradycji. Paradoksalnie, świeckie nauczanie sprzyjało temu samemu – utracie związku z tradycyjną kulturą żydowską. Sztejnbarg pragnął, aby poprzez jego Majselech dzieci poznawały żydowską symbolikę, święta i obyczaje. Chciał też rozbudzać uczuciowość dzieci. Powiada we wstępie: „Kto lubi śmiech, ten będzie miał się z czego śmiać, kto lubi łezkę uronić, będzie miał taką sposobność, kto lubi śpiewać, znajdzie tu piosenki”. Nie używa dziecięcego języka, nie przyjmuje postawy kogoś, kto się zniża, by być równego wzrostu z dzieckiem.
Księga liter, opublikowana po raz pierwszy w 1975 roku, formą nawiązuje do Talmudu i innych ksiąg religijnych, treścią – do wielowiekowej spuścizny żydowskiej mistyki. Przeznaczona pierwotnie dla Żydów, którzy niewiele wiedzieli o tradycji przodków, szybko stała się bestsellerem. Jedni czytają ją jako podręcznik hebrajskiej kaligrafii, inni widzą w niej traktat kabalistyczny albo opowieść o chasydzkim folklorze. Zachwycali się nią Elie Wiesel i Isaac Bashevis Singer, który zauważył: „To księga miłości do żydowskich liter. Pozwala nam odczuć to, o czym kabaliści wiedzieli zawsze: że litery alfabetu nie są zwyczajnymi znakami, lecz symbolami naszej historii, naszej filozofii, żydowskiego życia. To niezwykła książka”.
Oto książka, której nie zabrałbym na bezludną wyspę jedynie dlatego, że znam ją na pamięć!
Pierwsze zetknięcie z tekstem Babla było ważnym przeżyciem nawet dla zawołanych znawców. Krytyk i rusycysta Rene Śliwowski pisał: "Doznałem prawdziwego olśnienia: czegoś takiego nigdy dotąd nie czytałem". I dodaje tu słowa, które może zechce potwierdzić również czytelnik tego tomu: "Izaak Babel po latach wciąż zdumiewa. Nie mniej niżli przy pierwszej lekturze..."
Tom drugi "Gefilte film" jest nieuniknioną kontynuacją i konsekwencją pierwszego, w którym Joanna Preizner i zaproszeni przez Nią Autorzy przedstawili głównie filmy pokazujące życie Żydów przed Zagładą. W tomie drugim w przewadze pojawiają się analizy obrazów poświęconych Zagładzie, co było, jak myślę, nieuniknione, gdyż - jak mówi Autorka tego wyboru - "W świadomości zbiorowej Żydzi istnieją najpierw przez swoją śmierć, a dopiero potem przez życie...".
Czytając oba tomy nie sposób nie zdumieć się, jak głęboko kino światowe interesuje się losami Żydów i jak wiernie ukazuje je na ekranie.
Jestem dumny, że i ja kilkoma moimi filmami uczestniczę w tym zjawisku.
Andrzej Wajda
W wierszach Pavesego istnieje potrzeba formy, która przekracza formę, potrzeba pieśni, która wykracza poza pieśń. Kult, jakim otaczane jest jego dzieło, odpowiada tej konieczności komunikacyjnej, pragnieniu kontaktu z innymi. Pavese wzywa, a jego wezwanie działa na czytelnika bezpośrednio, emocjonalnie. Czyż nie z takiego właśnie bodźca, zakotwiczenia na obszarze przeżyć, literatura bierze swój początek? Odczytanie tych wierszy na nowo znaczy więc tyle, co doświadczenie siły słowa, która być może odsyła poza poezję, lecz bez której poezja nie może istnieć.Valerio MagrelliPoezja jest nie tylko formą ekspresji, lecz, przez swą naturę, również myśli i kultury, która ją zrodziła, wyrażoną i skonstruowaną w językowym kodzie. I tak, świat poetycki jest konkretnym wyrazem określonego uniwersum kulturowego.Z takim przeświadczeniem inaugurujemy pierwszym tomikiem wierszy Cesarego Pavese serię ?Zeszyty z ulicy Grodzkiej?, wydawaną przez Włoski Instytut Kultury w Krakowie, który pragnie zaprezentować polskim czytelnikom poezję włoską XX wieku w wydaniu dwujęzycznym. Tomiki te umożliwią czytelnikom i wydawcom, właśnie za pośrednictwem ?Zeszytów?, prywatną i bezpośrednią lekturę, konfrontację i dialog dwóch systemów językowych, spotkanie dwóch światów i zestawienie dwóch obszarów kulturowych różnych, lecz nieodległych, które zechcą, być może, zbliżyć się do siebie poprzez poezję.
W 1952 roku napisałam Nasze dni wczorajsze, powieść, w której moje postaci straciły zdolność rozmowy. Albo raczej mówią do siebie, ale już nie w formie bezpośredniego dialogu. Znienawidziłam dialogi. W tej książce zostały one wplecione ściśle w tkaninę historii, w tkaninę o bardzo ścisłej osnowie, jak w robótce na drutach zbyt gęstej, przez co nie przepuszcza powietrza, pisała Natalia Ginzburg w 1964 roku.`Książka Nasze dni wczorajsze stanowi powieściowe pendant do najsłynniejszego utworu Natalii Ginzburg, autobiografii Lessico famigliare (Leksykon rodzinny). Także tutaj obserwatorką i sprawozdawczynią opisywanych wydarzeń jest młoda dziewczyna, która, jak się z początku zdaje, trzyma się z boku i nie do końca jest świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Później jednak okazuje się, że w rzeczywistości jest duszą, czułą i dzielną, splotów uczuć, które wikłają się wokół niej.W tej powieści głos prowadzący narrację, monotonnie i stałym rytmem, trwa w niedojrzałości, przyglądając się światu ze zdziwieniem, pozornie na niego niewrażliwy. Natalia Ginzburg znajdowała szczególną przyjemność w konstruowaniu rodzinnych historii, którym nieodłącznie towarzyszą: dynamika uczuć i metamorfozy powiązań międzyludzkich, bogactwo charakterów, sympatie i antypatie obecne w życiu każdej prawdziwej rodziny. Są w nich wątki oczywiste i niespodziewane, rodzinna powszedniość oraz motyw niepowtarzalności i nieprzewidywalności dorastania, pokolenia za pokoleniem`.Italo Calvino
Hanoch Levin to jeden z najważniejszych dramaturgów i ludzi teatru w Izraelu. Pisarz, poeta, dramaturg i reżyser. Autor dramatów, opowiadań, piosenek, wierszy i książek dla dzieci. Twórca oryginalnego języka i świata teatralnego, przez jednych uwielbiany, przez innych krytykowany za bluźniercze, brutalne, zbyt wulgarne środki ekspresji. W 2009 roku ukazała się antologia sztuk Levina pt. ,,Ja i ty i następna wojna. Teatr życia i śmierci"", zawierająca 11 znakomitych dramatów, takich jak: ,,Krum"", ,,Sprzedawcy gumek"" czy ,,Dziwka z Ohio"", ,,Pakujemy manatki"", ,,Jakobi i Leidental"" czy ,,Udręka życia"", którą w 2011 roku wystawił Teatr Narodowy w Warszawie. Niniejszy zbiór, ,,Królestwo Wszechwanny"", prezentuje nieznane dotychczas w Polsce teksty izraelskiego autora. Takiego Hanocha Levina widzowie teatralni i czytelnicy jeszcze nie znają: jest śmieszny, przerażający, pociągający i odpychający, zaskakujący i wzruszający. To materiał na nowoczesny kabaret, nie tylko żydowski, a także propozycja szczerego i radykalnie egzystencjalnego dialogu. Takiego języka potrzebujemy, żeby sprostać nowemu paradygmatowi pojmowania siebie i rzeczywistości.
Polsko-włoski wybór wierszy Giuseppe Ungarettiego w tłumaczeniu Jarosława Mikołajewskiego.Ungaretti bcelebrowany za życia (aż do uzyskania katedry uniwersyteckiej w Rzymie za wybitne zasługi) i wszedł do historii post mortem jako jeden z największych reprezentantów poezji okresu międzywojennego we Włoszech. Jego los był podobny do losu wszystkich wielkich poetów w historii: szufladkowanie, klasyfikujące definicje zamykające go w duszących i ciasnych słowach hermetyzmu, poezji postfuturystycznej czy nowej eksperymentalnej formuły wierszyków o piorunującej bezpośredniości. Czytając uważnie wersy poety zwłaszcza zamieszczone w tym tomiku, w znakomitym przekładzie Jarosława Mikołajewskiego odnosimy wrażenie spotkania z mistrzem poezji, klasykiem literatury w całej jej wielkości i złożoności, które to określenie niesie: od tematyki poprzez język, metrykę, rytm po rym.Angelo Piero Cappello
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?