Bogata covidowa twórczość minionego roku od trzeźwych fachowych analiz i statystyk, po idiotyczne przepowiednie i kretyńskie rady, od wzruszających pamiętników ozdrowieńców i ostańców po mniej lub bardziej śmieszne memy wszystko to są chyba próby oswajania tego strachu na użytek własny i na pożytek innych. Tylko tragedie, które już się dokonały, lub które się rozgrywają na naszych oczach w naszej osłupiałej świadomości, te zostają poza konkursem. O nich się nie pisze z grafomańską egzaltacją, ani się ich nie wyśmiewa w demotywatorach.
Tradycyjnie, często niemal automatycznie, językoznawstwo bywa oddzielane grubą kreską od nauki o literaturze; czasem nie rysuje się kreski, lecz kopie głęboki kanion. Na dnie takiej przepaści kłębią się i nawarstwiają sprzeczności oraz kontrowersje, zaś ponad otchłanią unoszą się okrzyki oburzenia: językoznawstwo i nauka o literaturze (a o poezji w szczególności) to dwie odrębne dziedziny ludzkich działań, z których każda ma swój własny przedmiot badań i każda rządzi się własnymi prawami. Przyziemną domeną językoznawcy są odmiany przez osoby i przypadki, zaś bliższą gwiazd domeną badacza prozy i poezji odmiany stylów, osobowości obdarzonych talentem twórców i sposoby użycia języka w celach wyższych niż zwykła codzienna komunikacja. Językoznawca opisuje, literaturoznawca interpretuje; pierwszy ocenia poprawność tekstu lub dyskursu (czyli zgodność z przyjętą normą), drugi oryginalność utworu (czyli odstępstwa od normy). Trzecia dramatis persona, czyli twórca, pisze teksty paraliterackie, literackie, poetyckie; z punktu widzenia badaczy języka i sposobów jego używania, a także teoretyków literatury, którzy okopują się na stanowiskach zakładanych na jednym lub drugim skraju przepaści, rola autora ogranicza się do roli dostawcy towaru, on sam zaś na ogół trzyma się z daleka od zawiłości teoretycznych meandrów.W analizach tekstów, a tekstów literackich w szczególności, pierwsze miejsce zajmuje tradycyjnie semantyka leksykalna, a więc znaczenia poszczególnych słów i większych partii dyskursu. Krytycy literaccy, teoretycy literatury i badacze przekładu zastanawiają się nad możliwościami schwytania i ujarzmienia tego, co im się wymyka: problemu wielości znaczeń, sieci pozajęzykowych odwołań, skomplikowanych mechanizmów i granic interpretacji. Gramatyka schodzi wtedy najczęściej na drugi plan jako domena pozbawionych polotu i wyobraźni językoznawców. A przecież cytując sztandarowy slogan twórcy gramatyki kognitywnej, amerykańskiego językoznawcy Ronalda Langackera gramatyka symbolizuje treść. I wymaga wyobraźni.W poniższych rozważaniach postaram się na tyle na ile jest to możliwe abstrahować od semantyki leksykalnej, czyli znaczeń słów, fraz i zdań, skupiając się w zamian na Langackerowskiej gramatyce będącej symbolem treści; jednym słowem, szukać odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób sensy gramatyki łączą się z sensami słów, tworząc spójną całość wiersza. Bo, parafrazując Andrzeja Stasiuka, to nie musi być tak jak z odbiorem literatury przez niezbyt przygotowanych. Czytają czasowniki i rzeczowniki, podmioty i orzeczenia.Bo weźmy, na przykład, poezję. Badacz języka z pewnością może powiedzieć coś interesującego na temat wiersza, przyglądając mu się niejako z pozycji materiałoznawcy, a badacz literatury może wzbogacić językoznawczą analizę, wtajemniczając językoznawcę w tajniki własnego warsztatu. Jeśli połączą siły, być może się okaże, że autor wiersza, nieświadom pełni własnej sprawczej mocy, używa języka dokładnie tak, jak chciałby mu to doradzić językoznawca. I może da się sprawić, że gramatyka poezji ukaże się nam jako poezja gramatyki.
Wyspy to dzieło rewolucyjne, raz po raz kojarzące wydarzenia na Wyspach z podobnymi wydarzeniami na kontynencie.Supremacja celtycka w ostatnich wiekach przed naszą erą jest ukazana na tle dziejów celtyckiego imperium, które rozciągało się od Półwyspu Iberyjskiego aż po Azję Mniejszą. Rzymska prowincja Brytania została porównana do innych prowincji imperium rzymskiego, takich jak np. Germania. Panowanie wikingów przedstawiano nie tylko z punktu widzenia ofiar najazdów, lecz także samych najeźdźców - plemion nordyckich, duńskich i Normanów. Anglię pod panowaniem Plantagenetów uznano za rozszerzenie średniowiecznej Francji. W miejsce tradycyjnego nacjonalistycznego obrazu "wiecznej Anglii" - kraju założonego dawno temu przez królów anglosaskich, który tylko nieznacznie został dotknięty przez wydarzenia rozgrywające się na kontynencie - wyłania się nowy obraz Wysp. Każdy z czterech krajów - Anglia, Irlandia, Szkocja i Walia - jest nieustannie nękany kontynentalnymi burzami i wciąż zmienia się pod ich wpływem. W rezultacie tych procesów tworzy się wielowarstwowa, niezwykle bogata spuścizna historyczna, w której przeplatają się tradycje Celtów, Rzymian, Germanów, Normanów i Andegawenów jeszcze długo po zakończeniu ich panowania.Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?