W tym dziale znajdziecie fascynująca literaturę, która przekona was jak fascynująca i ciekawa jest historia i jak wiele możemy się nauczyć. Może zainteresujecie się wojną na Pacyfiku, o której ciekawie pisze Morison Samuel Eliot, albo może zaciekawią was powieści Adama Borowieckiego, które przedstawiają przygody w galaktykach kosmosu Junga i Ing. Zapraszamy równiez po powieści biograficzne, polityczne.
Autorka podjęła próbę rekonstrukcji modus operandi agentów krakowskiego Gestapo podczas okupacji niemieckiej oraz ich dalszych losów po zakończeniu wojny. Książka opisuje ich udział w zbrodniach popełnianych na mieszkańcach Krakowa, tworzenie grup Wehrwolfu w 1945 roku oraz rolę byłych agentów w budowie komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w charakterze funkcjonariuszy, tajnych współpracowników czy działaczy partyjnych. W monografii odtworzono biogramy prominentnych agentów i prowadzących ich gestapowców oraz działalność siatek agenturalnych. Ofiarami ich aktywności byli np: żołnierze ZWZ/AK, ukrywający się Żydzi, a także osoby tworzące Komitet Obywatelski do spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami w Budapeszcie trudniący się pomocą Polakom i Żydom uciekającym z okupowanego kraju, w tym prawdopodobnie sam Henryk Sławik i artysta Stefan Filipkiewicz. Nie przesadzę twierdząc, że mamy do czynienia z opracowaniem w wielu aspektach wręcz pionierskim - nie tylko w odniesieniu do historii okupowanego Krakowa, ale historii szeroko rozumianego funkcjonowania niemieckich struktur policyjnych w Generalnym Gubernatorstwie. Drobiazgowe odtworzenie siatek konfidenckich, zwrócenie uwagi na pochodzenie narodowościowe i środowiskowe zwerbowanych osób, wykazanie, że agenci otrzymywali za swą pracę nie tylko pieniądze czy upominki, ale także mieszkania, czy dzierżawę lokali gastronomicznych, to całkowite novum. Z recenzji dra hab. Sebastiana Piątkowskiego Autorka odsłoniła świat, który był światem brutalnym i w wielu przypadkach nie kończył się wraz z zakończeniem wojny/okupacji. To świat zróżnicowany () - inaczej funkcjonował świat funkcjonariuszy, a inaczej świat agentów. Jednak to zdecydowanie dość spora jednorodność poczynań, a przede wszystkim ich skutek. Dlatego te dwa światy to solidne dopełnienie społecznej części dziejów okupowanego Krakowa 1939-1945. Z recenzji prof. dra hab. Jacka Chrobaczyńskiego Dr Alicja Jarkowska - historyczka, judaistka; pracuje w Instytucie Historii UJ. Współredaktorka dwóch tomów Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjnego archiwum getta Warszawy, autorka monografii Wymuszona współpraca czy zdrada? Wokół przypadków kolaboracji Żydów w okupowanym Krakowie (2018) oraz wielu artykułów naukowych. Laureatka pierwszej nagrody w konkursie im. prof. Tomasza Strzembosza za najlepszą książkę dotyczącą najnowszej historii Polski (2019), finalistka Nagrody Naukowej "Polityki" 2019. Stypendystka Claims Conference, Fondation pour la Mmoire de la Shoah i Narodowego Centrum Nauki. Odbyła staż naukowy w Yad Vashem. Kieruje kilkoma projektami badawczymi dotyczącymi historii krakowskich Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, w tym donosicielstwa i agentury Gestapo, czy działalności przestępczej Żydów w latach 1918-1945; najnowszy projekt dotyczy krakowskiego getta. Członkini Komisji Historii i Kultury Żydów PAU, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Polskiego Towarzystwa Studiów Żydowskich oraz European Association for Jewish Studies. Opinie o książce 0 opinie Dodaj własną opinię
Książka o getcie w Terezinie (niem. Thersienstadt Ghetto), w pobliżu Litomierzyc w północnych Czechach, powstała w ramach projektu "Europa według Auschwitz".
Jest to swoista kronika-reportaż oparta niemal wyłącznie na relacjach więźniów i zeznaniach SS-manów. W twierdzy Terezin w 1940 r. Niemcy utworzyli więzienie Gestapo, a następnie getto, które pełniło rolę obozu przejściowego i tranzytowego dla Żydów z ówczesnego Protektoratu Czech i Moraw, a później dla ludności z Niemiec, Austrii, Holandii, Danii, Słowacji i Węgier. Do maja 1945 r. przez Terezin przeszło ok. 155 000 mężczyzn, kobiet i dzieci. Około 35 000 zginęło w samym Terezinie, a kolejne 83 000 deportowano i zamordowano w niemieckich obozach zagłady na wschodzie (gł. W KL Auschwitz-Birkenau), część zginęła w obozach pracy w III Rzeszy i podczas marszów śmierci pod koniec wojny.
W Polsce tragiczna historia Theresienstadt Ghetto jest prawie nieznana.
Książka Patricka Starczewskiego nie jest jedynie przyczynkiem do dziejów Wrocławia. Przedstawia bowiem — zapoczątkowane niedługo przed 1850 rokiem — zmiany w krajobrazie całego miasta. Nietypowo, bo przez pryzmat rozwijającego się lokalnego przemysłu. Osią rozważań jest utworzona w 1839 r., bodaj najdłużej nieprzerwanie funkcjonująca na terenie stolicy Dolnego Śląska — firma Gottfrieda Linkego (Wagenbauanstalt Gottfried Linke). Lektura dostarcza szczegółowych informacji o jej rozwoju na przestrzeni stu lat, kiedy działała w różnych okolicznościach organizacyjnych, zawsze jednak z nazwiskiem założyciela w nazwie.
Z czasem przedsiębiorstwo stało się ikoną wrocławskiego nowoczesnego przemysłu, funkcjonując do maja 1945 roku w niemieckiej rzeczywistości gospodarczej. Taką też rolę — już w polskich realiach – przejęła utworzona na bazie zachowanych urządzeń Linke-Hofmann Werke — Państwowa Fabryka Wagonów (popularny Pafawag). Autor prowadzi nas przez wrocławskie (i nie tylko) dzieje zakładów Linkego, ale także przez skomplikowane uwarunkowania kształtującego się od połowy XIX wieku nowoczesnego przemysłu. I — co należy podkreślić — poświęca wiele miejsca kwestiom socjalnym, jakich definiowanie zapoczątkowano w ostatnich dekadach tegoż stulecia.
Autorskie rozważania zostały oparte w największej mierze na źródłach pochodzących z niemieckich i polskich archiwów. Warto jednak zaznaczyć: źródeł nie tylko o charakterze historycznym, ale licznie reprezentowanych — gospodarczym. Analiza tych ostatnich, na co pozwala ekonomiczne przygotowanie autora, niewątpliwie ułatwia zrozumienie niekiedy trudnych decyzji zarządzających wrocławskimi zakładami, którym początek dał Gottfried Linke.
Z recenzji dr. Marka Buraka, Politechnika Wrocławska:
Koncern Linke-Hofmann Werke AG (LHW), na bazie którego powstał po wojnie polski Pafawag, to legenda na historycznej mapie przemysłowego Wrocławia. Podwaliny pod jego rozwój położyło połączenie sił dwóch konkurujących do tej pory firm: Fabryki Budowy Wagonów Gottfried Linke i Fabryki Wagonów Braci Hofmann.
Fabryka Linkego wystartowała w 1834 r. i produkowała m.in. powozy konne, żeby wkrótce wytwarzać platformy kolejowe i lokomotywy dla powstających właśnie Kolei Górnośląskich. Spółka Hofmannów zaczęła od pomp strażackich, które dość szybko zamieniła na wagony kolejowe i tramwajowe. Po fuzji powstał jeden z największych wówczas w Europie zakładów przemysłowych (200 hektarów powierzchni, z czego blisko 80 pod dachem), zatrudniający cztery tysiące ludzi.
Spółka akcyjna Linke-Hofmann-Werke w czasie obu wojen światowych przestawiała swoją produkcję na potrzeby wojska. W fabryce powstawały wówczas samoloty, pociągi pancerne, ciągniki półgąsienicowe i elementy do tajnej broni Hitlera — rakiet V2, między innymi z wykorzystaniem robotników przymusowych z Polski.
Po 1945 roku Państwowa Fabryka Wagonów we Wrocławiu (Pafawag) zaczęła produkować pojazdy szynowe. Historię koncernu do 1939 roku opisuje Patrick Starczewski, historyk i przedsiębiorca. Dzięki temu książka oprócz walorów czysto historycznych pozwala także na wgląd w biznesowy aspekt drogi, którą przeszła mała wrocławska spółka, by stać się europejskim gigantem.
Książka zawiera ponad 200 ilustracji i zdjęć, w tym wiele niepublikowanych, oraz prezentuje plany założenia architektonicznego oraz urbanistycznego fabryki.
Pierwsze polskie wydanie jednej z najważniejszych książek o historii idei. Od opublikowania w 1975 r. inspiruje ona dyskusje o tradycji republikańskiej oraz źródłach i ewolucji nowożytnej i współczesnej myśli politycznej. John Greville Agard Pocock (1924-2023) – nowozelandzki historyk, czołowy przedstawiciel nurtu intelektualnego i naukowego znanego jako szkoła Cambridge – ukazuje w niej przełom, który przyniosła w refleksji o polityce twórczość Machiavellego i innych wpływowych autorów włoskiego Renesansu. Analizuje ich dorobek jako odpowiedź na wyzwania czasów, w których tworzyli – związane zwłaszcza z kryzysem i niestabilnością ówczesnych republik. Pokazuje, jak idee czerpane z tej tradycji zostały później twórczo rozwinięte, zwłaszcza w Anglii doby wojny domowej i Ameryce okresu walk o niepodległość. Tym samym wskazuje na ciągłość refleksji o polityce, ale i na czynniki zmiany, za sprawą których stare idee zyskują w innych realiach nowe oblicze i zaktualizowane praktyczne formy – a zatem na konieczność uwzględniania w ich analizie kontekstu czasów, w jakich powstawały bądź były adoptowane.
Esej, w którym autor z wielką erudycją ukazuje Marzec jako zdarzenie powiązane z Zagładą. Choć te dwa wydarzenia w polskiej historii mają swoją specyfikę, kontekst i w wielu aspektach nie da się ich porównywać (liczby, realia społeczne i etyczne dylematy), obydwa stały się fundamentalne dla naszej tożsamości; dotykają nie tylko tych, którzy byli ich uczestnikami lub świadkami, ale i kolejnych pokoleń. Sławomir Buryła wyznacza cztery płaszczyzny, w których podobieństwa między Marcem a Zagładą stają się szczególnie widoczne: pierwsza to retoryka tekstów publicystycznych i politycznych wystąpień, druga – przestrzeń dzieł sztuki, trzecia – pamięć ofiar i czwarta – pamięć zbiorowa. Książka jest zatem w dużej mierze szkicem o pamięci narodu, tej problematycznej i bolesnej.
Forma wybrana przez autora w pełni oddaje jego intencję i postawę badawczą: zagadnień tak obszernych jak Marzec (o których powiedziano już wiele, ale których wciąż nie można uznać za tematy omówione i zamknięte) nie da się przedstawić inaczej niż przez mapowanie, zestawianie, skojarzenia. Praca ta to jednocześnie rodzaj niewielkiej encyklopedii Marca – zestawia wiele perspektyw i faktów, które autor stara się oddzielić od późniejszych interpretacji i narosłych mitów. Każdy rozdział to niemal osobny esej z mnóstwem świadectw, skontrastowanych stanowisk, zebranych z różnych źródeł: dokumentów, ale i egodokumentów, a także utworów literackich, które – mimo że przez historyków traktowane bywają jak źródła niższej rangi – potrafią w jednym zdaniu czy metaforze uchwycić sedno problemu. Jak choćby przywoływane przez autora pytanie z Włoskich szpilek Magdaleny Tulli: „Czy można wierzyć narratorowi, który zajął mieszkanie pożydowskie?”.
– na podstawie recenzji prof. Andrzeja Zieniewicza
Maria Sierotwińska-Rewicka (1937-2011) – działaczka opozycji niepodległościowej, dziennikarka i nauczycielka języka polskiego. W 1980 r. znalazła się w gronie założycieli NSZZ „Solidarność” w Małopolsce. Pracowała w Sekcji Informacji, pisała do „Gońca Małopolskiego”, tygodnika małopolskiej „Solidarności”. Internowana 13 grudnia 1981 r., mimo bardzo złego stanu zdrowia była przetrzymywana w więzieniach przez 7,5 miesiąca. Po zwolnieniu, z powodu poważnej choroby córki i niemożności jej skutecznego leczenia w Polsce, wraz z dzieckiem oraz mężem wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Przez cały czas pobytu w USA pracowała na rzecz polskiej opozycji solidarnościowej (działała w Ruchu Społeczno-Politycznym „Pomost”, pisała artykuły do nowojorskiego „Nowego Dziennika”, była stałą korespondentką Radia Wolna Europa oraz lektorem wiadomości w Polskiej Stacji Radiowej w Los Angeles). Wróciła do kraju 13 grudnia 1991 roku i rozpoczęła działalność w strukturach Unii Demokratycznej, a następnie Unii Wolności. W 2004 r. została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, a w 2008 r. – Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2015 r. pośmiertnie otrzymała Krzyż Wolności i Solidarności.
Berenika Rewicka – absolwentka kulturoznawstwa na Wydziale Filozoficznym UJ oraz filologii angielskiej na UP w Krakowie. Przez lata mieszkała w Kalifornii w USA, gdzie skończyła liceum oraz studia wyższe. Kilka lat spędziła też w Norwegii. Pracuje jako starszy wykładowca w Jagiellońskim Centrum Językowym UJ.
NAGRODA HISTORYCZNA POLITYKI 2019 - NAJLEPSZY DEBIUT
NAGRODA HISTORYCZNA m.st. WARSZAWY im. Kazimierza Moczarskiego 2019 - WYRÓŻNIENIE
Monografia Olgi Linkiewicz została oparta na długoletnich, niezwykle rzetelnych i wnikliwych badaniach. Prezentuje spójną, logiczną, dobrze uzasadnioną argumentację. Ma także bardzo dobrze przemyślaną konstrukcję i jest świetnie napisana. W moim przekonaniu książka stanie się pozycją obowiązkową dla badaczy procesów narodotwórczych i kultur pogranicza. Będzie również ważnym punktem odniesienia dla badaczy szukających odpowiedzi na pytanie, jak uprawiać i pisać historię antropologiczną/antropologię historyczną.
dr hab. Anna Engelking
Praca swą oddolną perspektywą każe skorygować, a niekiedy nawet odrzucić sądy tych wszystkich historyków, którzy kwestie narodowościowe II Rzeczypospolitej badali przez pryzmat akt urzędów centralnych czy partii politycznych. Przedstawia możliwości płynące z powiązania warsztatu historyka i etnologa: elementy tego ostatniego widać zarówno w antropologicznym odczytaniu źródeł archiwalnych i drukowanych, jak i w szerokim użyciu wywiadów jako źródeł wywołanych. Książka powinna się przyczynić do zmiany optyki historyków w spojrzeniu na problematykę konfliktu etnicznego na szczeblu lokalnym.
prof. dr hab. Maciej Janowski
Niniejsza publikacja stanowi znacznie rozszerzoną wersję książki, która ukazała się w roku 2021 i cieszyła się dużym powodzeniem. Przedstawia ona sytuację, w jakiej znalazły się polska kinematografia i scena teatralna w okresie II wojny światowej, zarówno na ziemiach okupowanych, jak i na uchodźstwie. Ukazuje strategie polityki okupacyjnej Rzeszy Niemieckiej i Związku Sowieckiego wobec polskich artystów filmowych i scenicznych. Wskutek terroru, będącego immanentnym składnikiem obu systemów totalitarnych, zostało zamordowanych, zaginęło lub zmarło w niewyjaśnionych okolicznościach co najmniej siedmiuset przedstawicieli tego środowiska zawodowego. Autor charakteryzuje niejednoznaczne postawy i skomplikowane wybory, przed którymi stanęli artyści filmowi i sceniczni, oraz kreśli tragiczne losy, jakie stały się udziałem znacznej części z nich. Na podstawie gruntownych badań wylicza zniszczenia infrastruktury kinematograficznej i teatralnej. Cenny dodatek stanowi imienna lista ofiar. To pierwszy tak dokładny w naszej historiografii wykaz strat osobowych i materialnych, jakie poniósł świat kina i teatru w latach 1939-1945. W 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej skłania nas to do ponownej refleksji nad uszczerbkiem, jakiego doznała w czasie II wojny światowej cała polska kultura.
Dwukrotna zwycięska obrona Wilna przez polską załogę jest dzisiaj nieznana w polskiej literaturze historycznej i kulturze popularnej. Starcia te były ledwie wzmiankowane w Krzyżakach Sienkiewicza, a obecne prace naukowe i popularnonaukowe także nie zgłębiają tego tematu.Jest to dziwne z dwóch powodów. Po pierwsze, przebieg obu oblężeń, a zwłaszcza rola polskich łuczników, są dobrze opisane w źródłach. Przynajmniej dwa z nich, czyli Kronika Wiganda z Marburga i Roczniki Jana Długosza, są dostępne w języku polskim. Po drugie, wynik walk, ich doniosłe znaczenie oraz fakt, że polscy łucznicy pokonali angielskich, nakazują przyjrzeć się starciu bliżej.W pierwszym oblężeniu brał udział Henryk Lancaster, późniejszy król Anglii. Wówczas polscy łucznicy zwyciężyli Anglików, zabijając lub biorąc do niewoli niektórych znacznych rycerzy, w tym chorążego.Mimo ogromnej przewagi wroga i zdrady ze strony części Litwinów oraz Rusinów, Polacy obronili miasto.W 1394 roku wraz z Krzyżakami na Wilno ruszyły inne angielskie oddziały oraz łucznicy burgundzcy, walczący tak samo jak angielscy. Na samym początku oblężenia Polacy powalili strzałami francuską jazdę na opancerzonych koniach. Podczas dalszych walk odpierali ataki angielskich łuczników, a także pokonali ich w walce nocnej...
"Jedna z najlepszych książek non-fiction, jaką przeczytałem w życiu". Mariusz SzczygiełRok 1933. Serce hitlerowskiego Berlina.Wielki, epicki spektakl życia i śmierci widziany oczyma amerykańskiej rodziny dyplomatów.Amerykański ambasador William E. Dodd przyjeżdża do Niemiec z żoną, synem oraz pełną temperamentu córką Marthą. Początkowo Martha jest urzeczona licznymi przyjęciami i towarzyszącą im pompą, oczarowana przez przystojnych młodych mężczyzn, obywateli III Rzeszy, z ich zaraźliwym entuzjazmem dla uczynienia z Niemiec światowej potęgi.W miarę jak prześladowania Żydów przybierają na sile, a główni bohaterowie książki stają się ich naocznymi świadkami, ambasador Dodd zaczyna alarmować amerykański Departament Stanu. Ten jednak pozostaje obojętnyW czasach gęstniejącego mroku, Doddowie przeżyją dni pełne ekscytacji, intryg i romansów - aby ostatecznie z przerażeniem ujrzeć kulminację przemocy i morderstw, demaskujących prawdziwy charakter Hitlera i jego bezwzględnych dążeń."Opierając się na listach i pamiętnikach z tamtego okresu, Larson - mistrz prawdziwych historii, które czyta się niczym najlepszą fikcję - stworzył naoczną relację ojca i córki, którzy otwierają oczy dopiero w chwili, gdy terror na dobre zaciska wokół nich swe szpony".People
Książka jest poprawioną i rozszerzoną wersją pracy poświęconej udziałowi kobiet w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Jej pierwsze wydanie ukazało się w 2001 r. Przedstawia różne formy zaangażowania Polek w działalność zorganizowanego i kierowanego przez Józefa Piłsudskiego ruchu paramilitarnego i wojskowego, m.in. funkcjonującej w okresie rewolucji 1905 r. Organizacji Bojowej PPS, żeńskich jednostek strzeleckich tworzonych w Krakowie i Lwowie przed wybuchem I wojny światowej, a po jej rozpoczęciu – służby sanitarnej, intendenckiej i kuriersko-wywiadowczej Legionów oraz Oddziałów Żeńskich Polskiej Organizacji Wojskowej. Omawia także losy legionistek służących na froncie pod męskimi pseudonimami, ich relacje z kolegami z oddziału i oficerami, dyskusje na temat kobiecej służby wojskowej, w tym niejednoznaczne w tej kwestii stanowisko Piłsudskiego. Jego negatywne wypowiedzi dotyczące obecności kobiet „na linii” kontrastowały z praktyką, ponieważ to on właśnie był autorem koncepcji prowadzenia przez kobiety wywiadu wojskowego, a spotkanym w okopach żołnierkom dawał pozwolenie na kontynuowanie służby frontowej. Książka podejmuje ponadto próbę rekonstrukcji dziejów Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego oraz Ligi Kobiet Galicji i Śląska, dwóch największych polskich stowarzyszeń kobiecych związanych z obozem piłsudczykowskim, ich działalności propagandowej i udziału w mobilizowaniu niepodległościowej opinii publicznej na ziemiach polskich, a także aspiracji politycznych liderek, które próbowały wywierać wpływ na ówczesne wydarzenia polityczne, w tym na ujawniony w sierpniu 1915 r. konflikt Piłsudskiego z szefem Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego Władysławem Sikorskim.
Zaczęła się ciężka codzienność okupacji… Nie było ani strachu, ani nienawiści, tylko po prostu pustka. Krewni, wliczając w to i ojca, przez cały czas aktywnych działań wojennych ukrywali się w zimnej piwnicy, a ja zostałem, żeby grzać i pilnować domu, nocując z dzieckiem na korytarzu, tam, gdzie nie ma okien. Jak tylko ostatni wrogi KraZ przejechał obok mojego podwórka, pobiegłem ogrodami, by ostrzec krewnych…
fragment Dziennika okupacyjnego
Dziennik, który udało się wydobyć z ziemi 24 września 2022 roku, ma tylko trzydzieści sześć stron. Papier jest zawilgocony i w żaden sposób nie umiem go wyprostować. Nierówny charakter pisma, wiele skreśleń, czarny i czerwony atrament. Pierwsze odczytuję słowa na ostatniej stronie: „Wierzę w zwycięstwo”. Usłyszał je Wakułenko w klangorze żurawi nad okupowaną ziemią 21 marca 2022 roku. Właśnie wtedy powstał ostatni zapis.
Wiktoria Amelina, ze wstępu Historia pewnego zwycięstwa
Rok 1529. W tropikalnej osadzie Panama Francisco Pizarro przygotowuje wyprawę do mitycznej krainy za morzem. Pewnego dnia do osady przybywa, przebiwszy się przez dżunglę, nowy człowiek. To Jarosław Burzyński, polski szlachcic i awanturnik. Był najemnym rycerzem w Italii i w Hiszpanii, potem uciekł za ocean i pod wodzą kapitana Ordasa poszukiwał złotych miast w dżunglach Tierra Firme. Munay to inkaska księżniczka. Miała kilkanaście lat gdy odkryto, że osiada zdolność porozumiewania się z innymi światami. Pod okiem kapłanów poznawała wiedzę zarezerwowaną dla nielicznych, a potem stała się doradczynią samego władcy. Tymczasem nadchodzi godzina próby dla narodu słońca. W imperium Inków wybucha wojna domowa która rozdziera krainę na części, a do wybrzeży zbliżają się właśnie okręty konkwistadorów... Piąty, finałowy tom serii Krew wojowników zabiera czytelnika do przełomowej epoki. Wielka miłość, sceny bitewne, odkrywanie tajemnic Nowego Świata, a wszystko to na tle autentycznych wydarzeń historycznych.
Dzieło francuskiego historyka już w momencie publikacji wzbudziło duże emocje. Autor opisał epopeję lewantyńskich wypraw krzyżowych, traktując je jako przedsięwzięcie "francuskie" oraz przedstawiając państwa krzyżowe w Palestynie i Syrii jako zamorskie, kolonialne enklawy średniowiecznej Francji. Dla Grousseta Królestwo Jerozolimy było dwunastowieczną Francją w miniaturze, Hrabstwo Trypolisu - Prowansją w Libanie, a Księstwo Antiochii to syryjskie państwo francuskich Normanów. Nie ulega wątpliwości, że Grousset postrzegał dzieje krucjat przez pryzmat cywilizacyjnej roli Francji, co wzbudzało i ciągle wzbudza dość surowe sądy historyków zajmujących się zagadnieniem średniowiecznych wypraw krzyżowych. Co interesujące, są to opinie wypowiadane głównie przez historyków anglosaskich () bądź niemieckich (). Jaka jest więc praca Ren Grousseta? Przede wszystkim jest to dzieło oparte na znakomitej znajomości źródeł z epoki. Autor swobodnie posługuje się kronikami zachodnimi, łacińskimi i starofrancuskimi, ale także dziełami kronikarzy arabskich, które obszernie cytuje i analizuje. Należy też dodać, że Grousset był wybitnym orientalistą, świetnym znawcą muzułmańskiego Wschodu, co dawało mu niezbędną wiedzę o historii i geografii Orientu. Większość dokonanych przez niego ustaleń obowiązuje do dzisiaj, a przyjęta przez niego trzytomowa formuła Historii wypraw krzyżowych została powtórzona np. przez Stevena Runcimana, obficie zresztą czerpiącego z dzieła swojego francuskiego kolegi. Jeżeli przychylamy się do opinii, że Ren Grousset pisze swoje dzieło z pozycji francuskiego "kolonialisty", to trzeba zauważyć, że potrafi też być surowy w ocenie postępowania "francuskich" krzyżowców. Karol Polejowski Z przedmowy do wydania polskiego
Niedługo po bardzo silnym ostrzale Flaku nad celem i zrzucie bomb, po raz pierwszy zauważyłem samotnego żółtonosego sukinsyna, który będąc na "godzinie 12" dał nam fantastyczny pokaz kunsztu pilotażu i lotniczej akrobacji, z korzyścią dla wszystkich lotników 40. CW. Ten arcymistrz pokazał nam wszystko - ósemki, zwroty przez skrzydło o 180, korkociąg - wszystkie te cudowne rzeczy, które naprawdę lubią piloci. Mógł to być Kommodore "Pips" Priller, "Wutz" Galland, Karl Borris lub którykolwiek z ich asów. Albo pozostałe myśliwce się spóźniały, albo niemieccy kontrolerzy na ziemi nie mogli zgadnąć jak głęboko zmierzamy, gdy ich idealnym planem było uderzenie na nas nad IP i tuż za nim, żeby utrudnić nam bombardowanie. Ale nie było wątpliwości co do tego, że będzie to dla nas trudny "taniec". Mój współlokator-bombardier, Jim Miller, który właśnie wykonywał swój pierwszy lot, skończył podstawowe szkolenie pilotażowe i był zachwycony pokazem Niemca, ale ja przyglądałem się tym powietrznym towarzyszom harcownika, którzy podciągnęli w lewo, zajmując pozycje do drugiego aktu. Po takiej solówce wszyscy wiedzieli, co będzie dalej. W końcu sukinsyn wyrównał lot na "godzinie 12" ze swoim skrzydłowym lecącym bardzo blisko z tyłu, po czym po wykonaniu beczki otworzył ogień do prowadzącego grupę, a jego samolot błyskał jak choinka. Pociski smugowe wyglądały niewiarygodnie. Każda półcalówka z naszego skrzydła, która mogła trafić w te dwa cele, wystrzeliwała pociski jak w ogromnym czerwonym stożku, ale wydawało się to w żaden sposób nie odstrasza ich ani na jotę. Chociaż wszyscy wiedzieli, co się dzieje, ktoś zapiszczał przez interkom: "Myśliwce na 12-tej na naszym poziomie!" Jim Miller trzymał dłonie na swoich podwójnych półcalówkach od dłuższego czasu i obserwował uważnie co się dzieje. Szybko odpowiedział "Roger!". Nie miałem pod ręką żadnego kaemu, więc bezmyślnie postanowiłem oglądać cały ten spektakl zza pleksiglasowego nosa. W tym czasie całe niebo było rozświetlone przelatującymi obok pociskami. Teraz nawet nasz pilot Joe Chely się zdenerwował i krzyczał: "Zdejmij tego sukinsyna, Miller!". Serce podchodziło mi do gardła, gdy rzuciłem się na podłogę, krzycząc: "Rozwal go! Rozwal go Jim!". Te dwa Fw 190 praktycznie przeleciały przez nasze dywizjony mijając nas o metry i jak ostrza noży ze świstem pomknęły w dół. Nie potrafię powiedzieć dokładnie, o ile metrów nas minęły, bo w tym czasie miałem zamknięte oczy i leżałem płasko na pokładzie samolotu. To było dla mnie zbyt brutalne, aby na to patrzeć. Wierzcie lub nie, ale nasz bombardier Walter Miller nie oddał ani jednego strzału! Opis pochodzi od Wydawcy
16. W ostatnim roku rządów tego przeora, cesarz Ludwik, zwany Almus albo Święty syn Karola, w czwartym roku panowania, zwołał zebranie w swoim pałacu w Akwizgranie. Przybyło bardzo dużo przeorów i zakonników, zebranie przegłosowało siedemdziesiąt dwa glówne rozdziały, przypominające regułę świętego Benedykta, przestrzeganą niemal we wszystkich klasztorach. Ludwik, naśladując swoich ojców, Pepina i Karola, uczcił świętego Piotra i jego wikariusza paktem konstytucji i zatwierdzenia, własnoręcznie go opieczętowal, dodał do tego trzech synów i dat do podpisu dziesięciu biskupom, ośmiu przeorom, piętnastu hrabiom, bibliotekarzowi, mansjonarzowi i ostiariuszowi za pośrednictwem legata Świętego Kościoła rzymskiego, Teodora, nomenklatora, wysłał papieżowi Paschalisowi.
W tym czasie zbudowano zgodnie z regułami sztuki, kościół Świętego Wincentego, zwany większym, we wspomnianym miejscu, blisko Volturno. Uczynił to przeor Jozue.
(fragment)
Niezwykłe świadectwo odwagi i patriotyzmu. Doskonały portret kobiety silnej i imponującej swą bezkompromisową postawą wobec zła. Karolina Lanckorońska (1898–2002) o swoich dramatycznych i heroicznych losach z okresu II wojny światowej opowiedziała we Wspomnieniach wojennych. Zaczynają się one z chwilą zajęcia Lwowa przez wojska radzieckie w 1939 roku, a kończą zwolnieniem z obozu koncentracyjnego w Ravensbrück w kwietniu 1945. Pokazują niezwykłą osobowość autorki, jej temperament, zaradność, lwią odwagę i umiejętność działania w ekstremalnych sytuacjach. Autorka była ostatnią przedstawicielką znakomitego rodu Lanckorońskich z Brzezia. Jako jedyna dziedziczka gromadzonej w XIX i XX wieku kolekcji w 1994 roku przekazała rodakom niezwykły dar – dzieła sztuki, których wartość artystyczna i historyczna nie ma sobie równej w Polsce.
Katarzyna Horowitz zadrżała i nakazała sobie ostrożność. Wszystkie plany związane z matką, ojcem, dziadkiem i siostrami wyparowały, skurczyły się tylko do walki o własne życie. Była tego świadoma i wstydziła się, ale wrzask sierżanta Emericha Vogeltanza jeszcze odbijał się echem w jej uszach. Bez przerwy wyrzucała sobie swoją tchórzliwość i jednocześnie ją usprawiedliwiała. Bała się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chciała dostać wysoki kredyt, ale sama miała niewielką wartość, a możliwe, że nawet pan Herman Cohen i dziewiętnastu tamtych znaczyło zbyt mało. Nawet nie pożegnała się z ojcem, zanim tłum wchłonął go i popchnął gdzieś do przodu, bo ktoś mówił, że „tam” jest gaz. A może do tyłu? Nikt nie wiedział, gdzie jest przód, a gdzie tył i co się będzie działo. Wiedzieli tylko tyle, że obóz jest olbrzymi i nie sposób z jednego końca zobaczyć drugi. Zauważyła drżenie powiek pana Hermana Cohena. Wyglądało to tak, jakby bez przerwy mrugał. Katarzyna przecież zawsze bała się śmierci bardziej niż inni członkowie jej rodziny, cóż, może nie była tak pobożna jak oni, ale to Bóg sprawił, że zwątpiła w jego dobroć, skoro pozwolił, żeby Niemcy tak bardzo ich dręczyli, żeby gnali ich jak parszywe stado. A może bała się śmierci z powodu swojej fantazji? Potrafiła bardziej plastycznie sobie wszystko wyobrazić, a słyszała przecież na każdym kroku, czego Niemcy się dopuszczali i co oznaczał obóz. Przypomniała sobie o Lei, swojej ulubienicy, która zawsze patrzyła w nią jak w obrazek. Siostrzyczka znów opanowała jej myśli. Wydawało jej się teraz, że ich dzieciństwo było jak robaczywe jabłko przesycone zapachem drewna. Czasami dziadek wymawiał jej matce, swojej córce, że urodziła ją zbyt dziką i piękną, ale matka tylko z dumą podnosiła głowę. Córki przychodziły na świat jedna za drugą, jakby za karę, że ojciec tak bardzo pragnął mieć syna.
Książka została wydana przy wsparciu finansowym Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej.
Spis treści:WstępI. Z Richmondu nad ChickamaugęII. Generał Braxton Bragg i Armia TennesseeIII. Generał William S. Rosecrans i Armia CumberlanduIV. Przygotowania do bitwy nad ChickamaugąV. 18 września 1863 r., pierwszy dzień bitwy nad ChickamaugąVI. 19 września 1863 r., drugi dzień bitwy nad ChickamaugąVII. 20 września 1863 r., trzeci dzień bitwy nad ChickamaugąZakończenieAneksySpis mapBibliografia O książce:Stoczona w dniach od 18 do 20 września 1863 roku bitwa stała się ostatnią wielką batalią wygraną w otwartym polu przez wojska secesjonistów. Jej uczestnik, konfederacki generał porucznik Daniel H. Hill, z perspektywy czasu zanotował: Wydaje mi się, że po tym starciu nie widzieliśmy już nigdy prawdziwego męstwa żołnierza Południa, jego junacka śmiałość przeminęła na zawsze. Oczywiście walczył on dzielnie aż do samego końca zmagań, ale po Chickamaudze już z uczuciem rozpaczy, pozbawiony choćby iskry nadziei. Sam tylko zachodni obszar operacyjny konfliktu secesyjnego, obejmujący całość stanów Tennessee, Missisipi i Alabamy oraz fragmenty Luizjany i Georgii, liczył 175 000 mil kwadratowych, czyli ekwiwalent terytoriów Niemiec, Belgii i Szwajcarii razem zsumowanych. Rozległość teatru wojennego oraz nader ograniczone skutki wygranych przez Konfederację wielkich bitew wymusiły zmianę południowej strategii. Jak dotąd nie udało się bowiem rozbić całkowicie którejkolwiek z dużych armii unijnych, a nawet zwycięskie kontrofensywy wojsk konfederackich z drugiej połowy roku 1862, gdy Południowcy jednocześnie wkroczyli do kontrolowanych przez Jankesów stanów Kentucky i Maryland, nie spowodowały wyczekiwanego przez Richmond uznania Stanów Skonfederowanych przez brytyjską i francuską stolicę O autorze:Marcin Suchacki (1979), historyk i pisarz, wychowanek II LO im. Jana Śniadeckiego w Kielcach, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Od 2013 r. publikuje w naszym Wydawnictwie, koncentrując się na wielkich wojnach II połowy XIX w. Niniejsza książka stanowi trzynastą w jego dorobku.
Spis treści:Od AutoraI. Widmo wojny czyli powietrzni przeciwnicyII. Działania lotnicze w okresie Bitwy GranicznejIII. Na drogach odwrotu polowej Armii KarpatyIV. Drugi agresor, czyli słowackie lotnictwo nad PolskąV. W różnych sojuszach. Czechosłowackie i słowackie lotnictwo podczas II wojny światowejZakończeniePosłowie (Grzegorz Tyluś)Wykaz wykorzystanych źródeł i opracowań O książce:Tematyka działań lotniczych nad Karpatami, nad pograniczem polsko-czechosłowackim i polsko-słowackim w latach 1938-1945 w polskiej literaturze przedmiotu poruszana jest raczej sporadycznie, choć w 2007 roku został przybliżona szerzej pierwszym opracowaniem monograficznym. Tematyka słowacko-węgierskiej tzw. Małej Wojny z marca 1939 r. jak i działań powietrznych podczas niej toczonych przez armie słowacką i węgierską jak i wojenny sojusz z niemiecką III Rzeszą podczas II wojny światowej, przez lata była w realiach po zakończeniu II wojny światowej problematyką niewygodną. W okresie po 1945 r. kiedy Czechosłowacka Republika Socjalistyczna (CSRS) jak i Węgierska Republika Ludowa (WRL) znajdowały się w tym samym obozie Krajów Demokracji Ludowej (KDL) opisywanie tej tematyki było wręcz passe. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero wraz z kryzysem w bloku komunistycznym po 1980 r. jak i wraz z jego rozpadem po w Europie po 1991 r. Końcówka XX i początek XXI wieku przyniosły pionierskie opracowania z zakazanej tematyki autorstwa słowackich autorów J. Rajninca i J. Petrika, duetu słowacko-polskiego jakie stworzył drugi z tych autorów oraz piszący te słowa, węgierskiego historyka dr Csaba B. Stenge i nie tylko. Od tej pory problematyka ta przestała być traktowana jako tematyczne tabu. Dzisiaj jest powszechnie wiadomym, że podczas Kampanii Wrześniowej (Wojny Obronnej Polski) 1939 r. Lotnictwo Polskie (LP) stawiło czoła trzem przeciwnikom od 1 IX 1939 r. lotnictwu niemieckiemu Luftwaffe, od 1 IX 1939 r. lotnictwu Słowacji, czyli Slovenskemu Vzdunemu Zbrańu (SVZ), które do akcji bojowej weszło jako niemiecki sojusznik również od świtu 1 IX 1939 r., oraz od 17 IX 1939 r. lotnictwu Związku Socjalistycznych Republik Radziekich (ZSRR), czyli Wojenno-Wozdusznym Siłom Raboczo-Krestianskiej Krasnoj Armii (WWSRKKA)... O autorze:Andrzej Artur Olejko (ur. w 1963 r. w Brzozowie) historyk, doktor habilitowany prof. URz, specjalizujący się w historii wojskowości i problematyce lotniczej, wykładowca Państwowej Akademii Nauk Stosowanych im. ks. Bronisława Markiewicza w Jarosławiu.Wraz z red. Jerzym Pasierbem na falach Polskiego Radia Rzeszów prowadzi cykliczny program Bitwy, Kampanie, Militaria. Jest również twórcą cyklu programowego Zakamarki Przeszłości ukazującego się od 2007 r. w TVP Rzeszów oraz członkiem Stowarzyszenia Kolekcjonerów Ziemia Pucka i Stowarzyszenia Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Przewodniczący Rady Naukowej Muzeum 303 w Napoleonie. Autor, współautor, redaktor i współredaktor wielu artykułów i pozycji książkowych.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?