Młoda dziennikarka, Joanna, zostaje porzucona przez narzeczonego. Piotr przebywał w Afryce jako pilot samolotów medycznych i tam nawiązał romans z młodą lekarką. Sytuacja jest tym bardziej przykra, że ową lekarką jest jej przyjaciółka Magda. Joanna chce się rozmówić z Piotrem, ten jednak jej unika.Tymczasem do kraju przylatuje Magda i krótko potem zostaje zamordowana. Sekcja wykazuje, że była ciąży. Czy to zemsta byłej narzeczonej? W toku śledztwa okazuje się, że Piotr równolegle był zaręczony z jeszcze jedną kobietą, niezwykle majętną. Być może sam chciał się pozbyć Magdy. Wśród podejrzanych jest też siostrzeniec bogaczki, któremu ślub ciotki odbiera szanse na pokaźny spadek. Milicja musi się spieszyć, bo wkrótce pojawia się kolejna ofiara
Chirurg Andrzej Mierzwiński podczas pobytu w Zakopanem nawiązuje romans z zamężną kobietą. Po powrocie do Warszawy Izabela nie chce kontynuować znajomości, ale w końcu umawia się na kolejne spotkanie. Gdy Mierzwiński jest gotów do wyjścia z domu, w drzwiach jego mieszkania staje mężczyzna, który przedstawia się jako mąż Izabeli. Zaskoczony chirurg zostawia go na chwilę u siebie pod pretekstem wyjścia po papierosy i po wyjściu na zewnątrz natychmiast kontaktuje się z Izabelą. Gdy wraca, znajduje jej męża martwego – zadano mu cios chirurgicznym lancetem…
Para zakochanych znajduje w Puszczy Kampinoskiej martwego mężczyznę. W toku śledztwa okazuje się, że był to zamożny człowiek – w chwili śmierci był ubrany w drogie rzeczy, a jego mieszkanie jest luksusowo wyposażone. Tymczasem zamordowany pracował w spółdzielni krawieckiej. Dodatkowo sekcja wykazuje, że zabito go właśnie krawieckimi nożycami. Tymczasem na wybrzeżu zostaje znalezione ciało początkującej piosenkarki, której ktoś „pomógł” utonąć podczas nocnej kąpieli w morzu. Co łączy te dwie, pozornie odległe, sprawy?
Staram się opisać to, co jest istotne, obce jest mi słowo dla samego słowa, obca jest mi wyniosłość poetycka, awangarda bezwartościowa poezja ma służyć, po to trzymam pióro w ręku, nie chcę mieć nic wspólnego z manipulacją i bzdurą; mam zobowiązania wobec własnego sumienia, jestem sam przed kartką papieru i nic poza tym nie ma; nic nie ma to znaczy, jakbym dzisiaj zaczął pisać, przecież do rozmowy nie potrzebny jest wernisaż, potrzebne otwarte serce i umysł, bez robactwa jadu, niby to tak oczywiste, dla wielu jednak wciąż tabu. Piszę dla siebie zresztą też, tak jakby łatwiej jest pisać...Cezary Maciej DąbrowskiW pełni zgadzam się z tak zdefiniowaną postawą poety. Potrzebny jest nam powrót do wiersza, który potrafi nawiązać kontakt z odbiorcą, z jego wrażliwością intelektualną i emocjonalną, a także funkcjonować w społeczeństwie, nie zapominając, czym ono żyje, bo inaczej będzie to poezja zbyt zamknięta, adresowana do wąskiej grupki, prowadząca do sytuacji, w której więcej jest piszących niż czytających, a do niej właśnie zbliżamy się od kilku dziesiątków lat. Oczywiście, nie jest to wszystko. Wiersz musi mieć jeszcze wewnętrzną siłę, dramaturgię, dynamikę, musi być świeży, frapujący swoją barwnością, językiem, staranną formą. Słowem: musi być autentyczną poezją, co nie wszystkim i nie zawsze się udaje. Cezary Maciej Dąbrowski w swoich penetracjach poetyckich stara się trzymać tych zasad, co cenię u niego. Cenię również to, że jako wykształcony muzyk, cieszący się sukcesami i uznaniem, dąży do tego, żeby być artystą kompletnym. Z niekłamaną pasją sięga do poezji, która jest domeną słowa, i tu próbuje dać coś z siebie prawdziwego. A że wiersz potrafi łączyć z muzyką, umie tworzyć atrakcyjne programy sceniczne i radiowe, czego ilustracją może być audycja w programie Poczytnik, oparta na poezji z tej właśnie książki.Grzegorz Łatuszyński
Jest to pierwsza i najsłynniejsza powieść Sergiusza Piaseckiego wydana po raz pierwszy w 1937 roku, oparta na własnych przeżyciach. Zdobyła ona olbrzymią popularność, o czym świadczą aż cztery wydania do wybuchu II wojny światowej. Wysoko oceniło tę powieść wielu pisarzy, w tym Stanisław Mackiewicz, Melchior Wańkowicz, Juliusz Kaden-Bandrowski i Marian Hemar. Powieść napisana w formie autobiografii stanowi opis życia przemytników na pograniczu polsko-sowieckim w latach dwudziestych. Władek dołącza do grupy przemytników. Szybko przekonuje się, że ich praca jest ciężka i wymaga wielkiej odwagi, ale jednocześnie pozwala zawiązać naprawdę szczere i silne przyjaźnie – Saszka, Żywica, Aligant, Słowik, Mamut i wielu innych – mocno zapiszą się w sercu Władka. Życie na pograniczu wciąga go, Wielka Niedźwiedzica uwodzi, noc czaruje tajemniczością i ukrytym niebezpieczeństwem. Wkrótce jednak da się poznać Władkowi także z tej gorzkiej strony.
Doktor Kostrzewa staje przed kolejnym zadaniem. Musi rozwiązać zagadkę morderstwa profesora Karskiego – naukowca, który pracował nad niezwykle ważnym wynalazkiem. Czyżby to obcy wywiad próbował przejąć i wykorzystać efekt badań profesora dla własnych celów? A może mężczyzna zginął z rąk kochanka własnej żony – człowieka porywczego i szaleńczo zakochanego w pięknej profesorowej? Podejrzany jest także młody Karski. Zenon pilnie potrzebował dużej kwoty pieniędzy, a ojciec stanowczo odmówił pożyczki. Kostrzewa zdaje się błądzić wśród zagadek i domowych tajemnic, a czas nie działa na jego korzyść…
Janusz Węgiełek (rocznik 1947) z rzadka obdarowuje nas swoim książkami. W latach 70. XX wieku wydał „Opowiadania awanturnicze” oraz tom esejów „Mam ciało”, które przyniosły mu w 1980 roku prestiżową Nagrodę Kościelskich. Po kilkunastu latach milczenia opublikował eseistyczną „Pochwałę szpiega”, by po kolejnej długiej przerwie, w roku 2010, ogłosić powieść „Wiślany szlak”, która wzbudziła zachwyt krytyki i została wyróżniona w konkursie o Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza.
Po siedmiu latach od publikacji tamtej książki pojawia się nowa powieść Węgiełka, pt. „Spław”, bez wątpienia wybitna, oryginalna, i jeszcze ciekawsza od poprzedniej, choć łączy ją z nią wiślana tematyka. […] Węgiełek z wirtuozerią buduje świat przedstawiony swej książki z rozmaitej materii historycznej, robiąc to z ogromnym poczuciem humoru, ale też starając się odsłonić to, co stanowi o istocie narodowych dziejów.
Maciej Urbanowski
Wielka powieść, taka jak klasyczne polskie powieści minionych epok. Utwór, który będzie czytany przez następne pokolenia, na jaki czekaliśmy długo. Próba artystycznej syntezy polskości obejmującej wiele czasów i miejsc.
To […] dzieło kontynuujące wspaniały nurt epopeiczny, „Nad Niemnem” Orzeszkowej, „Nocy i dni” Dąbrowskiej, „Nadberezyńców” Czarnyszewicza i powieści Józefa Mackiewicza, ale przewyższające wspomniane utwory bogactwem przekrojów i elementów czasowych oraz wszechstronnością języka artystycznego.
Krzysztof Dybciak
Na prezentowany tom składają się wiersze powstałe w latach 1946–1961, drukowane w „Wiadomościach” (Londyn), „Kulturze” (Paryż), „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” (Londyn) oraz tomiku „Liryki, satyry i fraszki” (Londyn 1988).
W niniejszym wydaniu uszeregowano je chronologicznie z zachowaniem oryginalnej ortografii i interpunkcji. Zbiór ten jest uzupełnieniem serii dzieł Mariana Hemara, którego teksty z przyjemnością przywraca na polski rynek Wydawnictwo LTW.
„Jej lektura [...], owszem, wywołuje uśmiech, ale częściej: nostalgię i poruszenie dramatem tych, którzy tak wiele dali Polsce i którym Polska tak niewiele mogła dać. Jest wciąż w Wiciku ów rzadki w najnowszej literaturze żar miłości do ojczyzny, o którym pisze w przedmowie Wańkowicz. Jest też zachwyt nad pięknem nadberezyńskiej ojczyzny, tak pięknie wyrażony w «modlitwie» Wicika do jego rodzinnej Zielonki. Jest wreszcie polityczne przesłanie powieści – z jej wizją Rzeczypospolitej wolnej i demokratycznej, z profecją Kościka, że «Polska tu wróci w chwale. Wróci nie po majątki tutejszych obszarników, jak agenci sowieccy krzyczą, ale po lud swój, po synów swoich, po naród polski i białoruski»” – z posłowia Macieja Urbanowskiego.
„Czytając Czarnyszewicza w zamęcie pojęć, zawsze względnych, gdzie tak wygodnie się rozrasta za nic nie odpowiedzialny nihilizm, książka Czarnyszewicza daje ten czysty diament przeżyć pełnych, zazębionych o sprawy wieczne, gdzie za każde tak i za każde nie człowiek się nie waha oddać życia, bo w nie wierzy i taki właśnie stosunek do świata wśród nawet najgorszych klęsk stwarza istnienie, które można uczcić i pokochać” – Józef Czapski
„Trzy ziarnka żwiru” to opracowany na podstawie autorskiego maszynopisu i wydany po raz pierwszy kryminał, którego akcja toczy się głównie w Warszawie. Z Wisły wyłowiono ciało młodej kobiety. W zaciśniętej dłoni denatki znaleziono tytułowe trzy ziarenka czerwonego żwiru. Zapewne kiedy wpadała do wody, żyła jeszcze i zdołała w ostatniej chwili chwycić garstkę podłoża, dość nietypowego – trzeba przyznać. Od tego właśnie śladu rozpoczyna swe śledztwo porucznik Kownar ze stołecznej MO. Kim była ta dziewczyna? Dlaczego zginęła? Może było to samobójstwo albo nieszczęśliwy wypadek? No i kluczowa kwestia: skąd pochodzi czerwony żwir? Okaże się jednak, że nie tylko tajemnicę tej tragicznej śmierci skrywają nadwiślańskie opary i mgły…
Karol Czerski vel Karl Bauman po ostatnich przeżyciach na pograniczu polsko-sowieckim (opisanych w książce ?Sprzedawczyk?) tymczasowo osiadł z żoną Anną w Pradze. Nie dane mu było jednak długo odpoczywać, bowiem kontakt z nim nawiązuje oficer francuskiego wywiadu Alain Godard. Chce wynająć Czerskiego do pracy szpiegowskiej. Ma on udać się do Istambułu, gdzie odbędzie się tajna konferencja w sprawie handlu bronią między przedstawicielami Niemiec i Rosji Sowieckiej. Francuzi dowiedzieli się bowiem, że Rzesza weszła w posiadanie nowoczesnego brytyjskiego czołgu, który otrzymali najpewniej od Sowietów, a na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego nie wolno im się zbroić. Z drugiej strony możliwa jest współpraca Niemców z Brytyjczykami, a wtedy Francuzi chcą zachować anonimowość. Deuxieme Bureau chce poznać szczegóły tych działań, dowiedzieć się kto jest istotnym graczem i eliminując go zapobiec remilitaryzacji Niemiec. Potrzebują więc doświadczonego i pewnego człowieka, który nie ma powiązań z francuskim wywiadem i który odważy się na tak karkołomne i niebezpieczne zadanie.Czerski wyraża zgodę, chce bowiem zapewnić sobie i żonie zabezpieczenie finansowe na przyszłość. Jego misja niesie ze sobą dodatkowe niebezpieczeństwo: Sowieci wydali na niego wyrok śmierci i nadali mu najwyższy priorytet wykonania. Karol zostawia więc niezadowoloną i zaniepokojoną Annę w Pradze i rusza do Turcji. Nie wie jednak, że i jej grozi niebezpieczeństwo ze strony OGPU, której agenci posuną się do wszystkiego, by dowiedzieć się, gdzie jest Czerski.
Kołomyjka była grana, śpiewana i tańczona na huculskich weseliskach i rodzinnych biesiadach nie tylko przez kapele ludowe i klezmerskie, ale i profesjonalnych muzyków. Są w niej elementy żydowskich tańców ze starożytnej Palestyny, hiszpańskiego flamenco, węgierskich czardaszy, a przywieziona na cygańskich wozach w dorzecze Prutu i Czeremoszu, wzięła nazwę od stolicy Pokucia i Huculszczyzny. Dziwna to muzyka, a najważniejsza jest „dusza” tej porywającej melodii. Można nią wyrazić najbardziej intymne uczucia: radości, smutki, nostalgię, tragedię, a przede wszystkim miłość. Tańczy się kołomyjkę „do upadłego”, coraz szybciej i szybciej – bywało, że tancerka mdlała przy ostatnich taktach. Muzyka ta sprawia wrażenie nieładu i improwizacji. Chcąc określić ludzkie losy zawirowane wokół dziejowych wydarzeń, można powiedzieć: „to jak w kołomyjce”, dlatego ta huculska melodia trafiła na okładkę jako tytuł książki.
To opowieść o dwojgu młodych ludziach – on z Wrocławia, ona z Kołomyi – którzy swoją niecodzienną miłość muszą zmierzyć ze wszystkim, co przez wieki nawarstwiło się „między nami sąsiadami” na dobre i na złe. Ich życie to prawdziwa „kołomyjka”. Tragiczne sytuacje są pozornie nie do pokonania, udaje się to jednak bohaterom tej powieści.
Książka stanowi zapis filozofii i pogląd na strukturę rzeczywistości najwybitniejszego polskiego jasnowidza. Stefan Ossowiecki potrafił odczytywać przyszłość, odnajdywać zaginione osoby, czytać listy znajdujące się w zamkniętych kopertach, a także lewitować i przesuwać przedmioty siłą woli. Był przyjacielem Marszałka Piłsudskiego. W książce znaleźć można również protokoły doświadczeń przeprowadzanych z udziałem S. Ossowieckiego przez ówczesnych naukowców (m.in. prof. Charlesa Richeta - laureata Nagrody Nobla).
być może wpierw trzeba by zedrzeć skórę ze słów, oczyścić je tak, by świeciły jak droga. A może słowa służą tylko uwyraźnieniu kierunku, nie tego jak jest?może warto zedrzeć i kolor z miazgi?--słowa moje, nawet tylko zaczepione, ruszone z miejsca lub twardo wartujące na okazję, więc już nie tylko moje, ale i obcym wspólne-tak jak są użyte, i nie po mojemu albo po cudzemu: gdy tylko są-znają się na tym co mówią, dopóki ruchome, bieżne, póki mają swobodę wymiany, ruchu- prawda, Chmuro?
Bohaterowie tej opowieści są bohaterami prawdziwymi, tak jak prawdziwą była rodzina Herzogów [czytaj: hercogów], w której przyszli na świat: Franek, nazywany w domu Kika, i młodszy od niego o trzy lata Staszek, o przezwisku Siupajdana. Młodszy od Staszka o dwa lata Stefek, którego nazywano Maćkiem, i najmłodszy – Józek, zwany Organistą. Czterej bracia, ale też czterej „chorzy na Polskę” młodzi legioniści, którzy stali się symbolem rodzinnego zaangażowania w walkę o niepodległość Ojczyzny.
„Miałam wspaniałych braci” – wspomina Helenka, ich siostra, której barwna opowieść pozwala poznać bliżej tych, którzy wierzyli, że „chcieć to móc” i nie wahali się oddać własnego życia, byleby tylko móc przywrócić je tej, którą tak bardzo kochali.
Krzysztof Kamiński - dziennikarz, absolwent Politechniki Rzeszowskiej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, popularyzator medycyny naturalnej, redaktor i wydawca kwartalnika Porady na zdrowie. Zafascynowany postacią ojca Klimuszki, od ponad 30 lat zajmuje się dokumentacją życia i działalności franciszkanina. Niniejsza pozycja jest piątą książką biograficzną o. A.C. Klimuszki napisaną przez tego autora.Śp. ojciec Andrzej był dobrze nam znany. Nie tylko w Elblągu, nie tylko w diecezji, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Była to postać piękna, znana, prawdziwie chrześcijańska. Gdyby się tak zastanowić, jaka była najważniejsza cecha jego życia, to byśmy powiedzieli, że chciał służyć z miłości. Święty Franciszek, zakonodawca zakonu, do jakiego należał ojciec Andrzej, był najpiękniejszym człowiekiem jakiego wydał Kościół, przez jego miłość do Boga, ludzi i wszystkich stworzeń. Ojciec Andrzej naśladował swojego mistrza. Franciszek chciał być dla wszystkich dobry, chciał wszystkim służyć, i Andrzej służył uśmiechem, czynem, radą, modlitwą. Całe jego życie było służbą miłości (...) fragment mowy pożegnalnej ks. Klemensa Śliwińskiego z pogrzebu A.C. Klimuszki
Tajemnicza kobieta przynosi do naprawy buty z oderwanymi podeszwami. Rzecz niby zwyczajna, ale buty są całkowicie nowe i do tego oba z lewej nogi! Zaintrygowany szewc opowiada o sprawie swojemu synowi, który pracuje w milicji śledczej. Gdy klientka odbiera zreperowane obuwie, szewc wysyła pomocnika, aby ją śledził. Chłopak nie wraca na noc, a wkrótce policja wyławia jego ciało z Wisły. Okazuje się, że zginął od strzału w plecy.Zamożna wdowa, Wanda Wołczewska, opowiada córce, że widuje ducha zmarłego męża. Pewnego wieczora dzwoni z informacją, że duch Michała znów się pojawił. Córka proponuje, że przyjedzie, ale Wanda odmawia. Jednak Elżbieta nie może zasnąć i dzwoni do matki, ale ta nie odbiera telefonu. Zaniepokojona jedzie z mężem do jej mieszkania, gdzie zastaje zamknięte drzwi, a na pukanie nikt nie odpowiada. Wzywają pogotowie, a po wyłamaniu drzwi znajdują Wandę martwą, siedzącą w fotelu z wyrazem przerażenia na twarzy.
Pełna refleksyjności, metaforyczna podróż z utworami pióra Cezarego Macieja Dąbrowskiego, poety, prozaika, pianisty, perkusisty i kompozytora. Książka zawiera jego liryki, satyry i opowiadania powstałe w latach 2015-2016, którą sam Autor podsumowuje następującymi słowami:() chciałbym, aby poezja powróciła do ludzi, do każdego człowieka,żeby służyła pomocą, żeby się w niej odnalazł, żeby poezję czytali wszyscy,bo jest dla wszystkich, tak jak pisałem w wierszu: nie jest dla wybranych!
Cisza i milczenie panowały przy samotnym ognisku na martwej płaszczyźnie Al-Hamady. Od czasu do czasu wzdychały niewidoczne w mroku wielbłądy, zgrzytał piasek pod ich szerokimi kopytami, coś szeleściło nad ziemią spowitą zwojami ciemności.Przy ognisku, wśród Arabów, siedział biały człowiek, niskiego wzrostu, szczupły, o chudej, gładko ogolonej, ascetycznej twarzy i dużych, bladych i zimnych oczach. Był to Thomas Edward Lawrence, archeolog, zakochany w Arabii i jej mieszkańcach, uwielbiany przez nich do tego stopnia, że obdarzyli go przydomkiem Lawrence'a z Arabii.Wybucha I wojna światowa. Lawrence wstępuje w szeregi brytyjskiej armii, by walczyć za swój kraj i jednocześnie pomóc Arabom w zjednoczeniu zwaśnionych plemion i uzyskaniu niepodległości.Dokonuje przełomowego odkrycia archeologicznego, które otwiera mu drzwi do samej Mekki, gdzie do tej pory nie postała stopa żadnego kafira niewiernego! Zostaje nazwany białym kaidem, szarifem zuchwałego czynu, a jego misja zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.Ale wtedy do jego życia jak hamsin do zacisznego, cienistego wąwozu, wdziera się kobieta, pełna czaru i uroku, a jednocześnie zmienna, władna i niepokojąco nieuchwytna jak wicher z pustyni.
Cisza i milczenie panowały przy samotnym ognisku na martwej płaszczyźnie Al-Hamady. Od czasu do czasu wzdychały niewidoczne w mroku wielbłądy, zgrzytał piasek pod ich szerokimi kopytami, coś szeleściło nad ziemią spowitą zwojami ciemności.Przy ognisku, wśród Arabów, siedział biały człowiek, niskiego wzrostu, szczupły, o chudej, gładko ogolonej, ascetycznej twarzy i dużych, bladych i zimnych oczach. Był to Thomas Edward Lawrence, archeolog, zakochany w Arabii i jej mieszkańcach, uwielbiany przez nich do tego stopnia, że obdarzyli go przydomkiem Lawrence'a z Arabii.Wybucha I wojna światowa. Lawrence wstępuje w szeregi brytyjskiej armii, by walczyć za swój kraj i jednocześnie pomóc Arabom w zjednoczeniu zwaśnionych plemion i uzyskaniu niepodległości.Dokonuje przełomowego odkrycia archeologicznego, które otwiera mu drzwi do samej Mekki, gdzie do tej pory nie postała stopa żadnego kafira niewiernego! Zostaje nazwany białym kaidem, szarifem zuchwałego czynu, a jego misja zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.Ale wtedy do jego życia jak hamsin do zacisznego, cienistego wąwozu, wdziera się kobieta, pełna czaru i uroku, a jednocześnie zmienna, władna i niepokojąco nieuchwytna jak wicher z pustyni.
„Praca pani Agnieszki Marczak daje wszechstronny obraz Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Pokazuje genezę i rozwój przedsięwzięcia, śledzi perypetie związane z organizacją kolejnych edycji imprezy, wskazuje na wątpliwości towarzyszące organizatorom, obserwatorom i uczestnikom. Zwraca uwagę na gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej, które zaczynały swoją karierę na festiwalu, i na te, które zaszczycały koncerty swoją obecnością. Porusza kwestie amatorstwa/zawodowstwa uczestników oraz rzetelności jury.
Praca oparta jest na bogatej i różnorodnej bazie źródłowej, obejmującej zbiory archiwalne z Zielonej Góry, Wrocławia i Warszawy, prasę centralną i lokalną, a także wywiady. Mimo znacznego rozproszenia i niekompletności wielu materiałów oraz skąpej literatury przedmiotu Autorce udało się stworzyć spójną narrację, a książka wprowadza zielonogórski festiwal do nurtu rozważań naukowych nad PRL-owską rozrywką”.
Z recenzji dr hab. Joanny Wojdon, prof. UWr
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?