Opowieść o Violi, dziewczynce, która gra w piłkę nożną, jeździ na hulajnodze i uwielbia ubierać się na Niebiesko. Viola zapisuje nazwy kolorów wielką literą, bo kolory są dla niej jak ludzie każdy jest jedyny w swoim rodzaju. Nie wszyscy jednak się z nią zgadzają, zwłaszcza dorośli. Wielu twierdzi, że istnieją rzeczy tylko dla chłopców i tylko dla dziewczynek. Viola nie rozumie tego podziału. Pewnego dnia prosi o pomoc tatę, który jest malarzem i na kolorach zna się jak mało kto. W inspirowanej rozmowami z córkami opowieści włoski pisarz Matteo Bussola omawia stereotypy dotyczące płci, patrząc oczami Violi, która doskonale wie, kim jest i kim chce być w przyszłości. Książka, ukazująca siłę wypływającą z odmienności i wagę poszanowania różnych perspektyw, jest przeznaczona dla wszystkich, którzy chcą nadać swojemu życiu samodzielnie wybrane barwy.
Książka przedstawia zmagania kobiety, która w trakcie rozprawy alimentacyjnej szuka pomocy żywnościowej i napotyka absurdalne biurokratyczne przeszkody. Akcja rozgrywa się w placówkach opieki społecznej, szpitalach, jadłodajniach dla ubogich i innych ponurych miejscach. Bohaterka postrzega rzeczywistość przez pryzmat głodu, kreśląc krzywy, chwilami surrealistyczny obraz. Wędruje po mieście Krakowie nieturystycznym, Krakowie wykluczonych i zagarnia do swojej opowieści wiele głodnych istnień, nie tylko ludzkich. W wywiadzie, który w 2021 roku ukazał się w biBLiotece, Iwona Bassa tak naświetlała pomysł na swoją książkę: Chciałam ukazać w tekście taką sytuację, kiedy wszystkie źródła wsparcia zawodzą i człowiek wypada poza bezpieczną fasadę rzeczywistości, do przestrzeni, gdzie czeka tylko głód, dopadają choroby, piętrzą się niezapłacone rachunki, a dookoła krążą wysłannicy z energetyki, gotowi w każdej chwili odciąć dopływ prądu. Opisuję moment redukcji, w którym zaspokojenie potrzeb wyższego rzędu wydaje się fanaberią. Chciałam tym tekstem uciec od martyrologicznego tonu, jakim zwykle pisze się o kwestiach społecznych. Wybrałam drogę absurdu, czarnego humoru, słownego animuszu oraz (jak mniemam) pewnej poetyzacji języka dodaje autorka. Zdaniem Jakuba Kornhausera: Iwona Bassa potrafi wygrać literackie smaki. Proponuje drobne epizody z życia tych, którzy nie mają korzeni i którzy wiecznie pozostają w drodze. Są środkowoeuropejskimi Tuaregami, z tym że pustynia, po której wędrują, jest betonowa. W almanachu Poetyckie i prozatorskie debiuty redaktor książki napisał także: Bassa to torpeda. Ale nie taka, co pruje, nie zważając na nic dookoła, tylko meandrująca tu i tam. I zauważa, że autorka pokazuje Kraków drugiej jakości, który udaje stołeczne królewskie centrum wszechświata, by ściągnąć tułaczy niczym ćmy, a potem zamyka ich w ciemnych piwnicach z wodą, bez chleba. Autorka w Głodnych zamiast lamentu wybrała dla sportretowania swoich bohaterów formę absurdalną i liryczną zarazem. I napisała świetną książkę!
Książka ukazująca dziewczyńskość rozbitych kolan i strzelania z procy prosto w ustalone kanony zachowań oraz sztywne społeczne hierarchie. Wiersze serbskiej poetki skoncentrowane są wokół trzech kręgów tematycznych: dorastania na wsi, losów kobiet w patriarchalnym społeczeństwie oraz różnych obliczy miłości. Petrović interesują relacje między ludźmi, szczególnie te naznaczone nierównością i przemocą jej teksty głośno oskarżają nie tylko ojców, ale także matki i babki, które przez wieki godziły się na upokarzające traktowanie ze strony mężczyzn. To poezja zaangażowana, ale pełna subtelnej liryczności i dopracowanej metaforyki, choć jej głównym celem jest dekonstrukcja własnej i cudzych pozycji: płciowych, klasowych, narodowych oraz seksualnych. Ostatecznie tylko miłość okazuje się bitwą, którą warto przegrać.
Czeski poeta Jan krob diagnozuje napięcia między różnymi wymiarami rzeczywistości: codziennością, mitem, psychodeliczną wizją, teraźniejszością czy grą komputerową. Real można czytać jako próbę wspólnotowej wypowiedzi generacji, która mierzy się z katastrofą klimatyczną i nieuchronnością zbliżającego się końca antropocenu. Jednocześnie tom kroba warto interpretowa jako osobisty (duchowy, filozoficzny, polityczny) manifest. Poezja staje się tu buntem przeciwko katastrofie, której nieuchronność jest oczywista, ale nie usprawiedliwia bezczynności. Słowo poetyckie pozwala zachować wolność i osobistą autonomię w rzeczywistości, która powoli staje się dystopią.
Nakarmić kamień to nowe wydanie nagrodzonego Nagrodą Literacką Nike 2016 tomu Bronki Nowickiej. Obok znanych już tekstów czytelnik znajdzie niezwykłe fotografie, pozwalające zderzyć zawarte w mikrohistoriach obrazy z ich pierwowzorami (widelec, poduszka do igieł, stare zdjęcie) lub będące odpowiedzią na domagające się utrwalenia imaginacje wywołane przez słowa. Przedstawiony przez Nowicką świat nie obrósł jeszcze we wtórne znaczenia, w sposób szczególny działa więc na wyobraźnię, wytwarzając własne ciągi przyczynowo-skutkowe, własną logikę. Autorka penetruje relacje łączące ludzi i rzeczy, kwestionuje i podważa zastałe hierarchie, balansuje na granicy ciała i świata zewnętrznego. Związek człowiekrzecz to dla poetki również podstawa do uobecniania zmarłych, zapamiętanych, zatrzymanych w przedmiotach.
Bohaterowie psychothrillera węgierskiego prozaika Benedeka Tottha to grupa nastolatków trenujących wyczynowo pływanie. Łączą ich szkoła i sport, dzieli status materialny. Ich życie jest puste, pozbawione treści i radości. Pełna seksu i przemocy opowieść, mimo zabawnych dialogów, nie rozśmiesza. Wszystko jest tu kompulsywnym działaniem, którego celem staje się zapomnienie albo irracjonalna rywalizacja. Chłopcy są przyrównywani do rekinów, które nie mogą przestać płynąć, bo wtedy duszą się i martwe idą na dno. Jednak w przypadku bohaterów Tottha ten niepowstrzymany życiowy pęd - za narkotycznym odurzeniem, pornograficznymi doznaniami i coraz okrutniejszymi żartami wobec słabszych - zamienia się w ,,trupi bieg"", a oni sami albo przegrywają i rzeczywiście idą na dno, albo stają się żywymi zombi.
Nowa książka laureata Nagrody Literackiej Nike 2022. Osobisty wybór sześćdziesięciu pięciu wierszy pochodzących z dwunastu dotychczasowych książek poetyckich autora - od tych ,,z ubiegłego wieku"" po osiem kolejnych tomów wydanych przez Jerzego Jarniewicza w Biurze Literackim, w tym wyróżnione ,,Mondo cane"". Znaczna część utworów prezentowana jest w nowych, poprawionych przez autora wersjach. Całość uzupełniają niepublikowany dotąd w żadnym tomie wiersz ,,Stairway to Heaven"" oraz przekrojowe posłowia autorstwa Joanny Orskiej i Kacpra Bartczaka. Bezpośrednim pretekstem do wydania książki jest nie tylko nowe spojrzenie na twórczość laureata Nike, ale także zbliżająca się 65. rocznica urodzin autora.
Wybór wierszy jednej z najważniejszych postaci anglojęzycznej literatury w znakomitych przekładach Andrzeja Sosnowskiego. Poezja formalnie wyrafinowana, choć powściągliwa, osobna, wręcz awangardowa, a zarazem niesłychanie prosta, uważna, komunikująca się świetnie z każdym z nas. Zbiór udowadnia, że bez Elizabeth Bishop trudno wyobrazić sobie najnowszą poezję światową, a przekłady Sosnowskiego zaskakująco świeżo po Barańczakowskich osadzają idiom poetki we współczesnej polszczyźnie. Wydanie książki dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Wiersze rejestrowane na granicach, do których większość z nas się nawet nie zbliży. Gdy ciało zawodzi, autorka nie wybiera jednak poetyki lamentacyjnego zawodzenia, tylko plecie węzełki z nuconych zaśpiewów, zasłyszanych fraz, odczyniających inkantacji, a wszystko po to, żeby w tym akcie transfuzji słów odzyskać mowę poręczną dla własnego gniewu i cierpienia. W zbiorze Kapusty nie ma miejsca na użalanie się i fetyszyzację bólu, widać tu raczej precyzyjne ruchy skalpela na minimalistycznej formie. Są to też "wiersze wyjścia": z zaduchu szpitalnej sali, z mrocznych snów na tabsach, z ran i blizn - w lasy, na plaże i ulice, żeby "tańczyć bić się całować".
W poniedziałek Emily ma iść na komendę policji. Już od środy, kiedy późno po pracy otworzyła skrzynkę pocztową i znalazła wezwanie w białej kopercie, zastanawia się, co powie, jak przebiegnie to spotkanie, o co ją będą pytać, jak będą wyglądać wnętrza komendy, pokoje, twarze i mundury. Na kartce schowanej teraz w torebce Em jest napisane, że ją wzywają i że o godzinie 13, i jeszcze jest tam adres. Pablo nie dzwoni teraz prawie wcale (to znaczy: dzwoni, gdy ma ochotę), ale kilka dni temu zadzwonił i powiedział, że jest zimno i że był długo na dworze, ale nie wyjaśnił, jak długo ani gdzie właściwie jest. To jego decyzja, czy jej powie, ona nie może tego od niego żądać, poza tym Pablo dodał, że ludzie w ogóle za dużo żądają, ludzie są trudni i nie chcą mu zapłacić pieniędzy, które mu się należą od jakiegoś złodziejaszka. Zanocował u kolegi, dostał własny pokój, własne łóżko, a kolega pokazał mu, jak się robi naprawdę dobre naleśniki z jajek, mąki, mleka i bananów, banany trzeba rozgnieść widelcem i to ważne, żeby były dojrzałe i miękkie. Naleśniki są trochę grubsze niż zwykle i mają takie jakby grudki, powiedział Pablo, a dzięki bananom robią się słodsze i jeszcze lepsze, jak się je posmaruje kremem czekoladowym. Położył się spać, a następnego dnia okazało się, że zniknęła zarówno komórka Pabla, jak i ten kolega, więc teraz on dzwoni do Emily z innego telefonu. Wczoraj ogrzało go trochę słońce, nie bardzo, ale trochę, był na dworze może maksymalnie ze dwie godziny i chodził po takich bardziej pustych ulicach, na wypadek, gdyby miała przejechać policja. Emily nie może dość do słowa, bo on wciąż gada jak najęty, więc ona przerywa mu w końcu i mówi: Ale ja jestem w ciąży, nie możesz tak po prostu się z tego wypisać, na co on oświadcza, że już musi kończyć. Brzuch jest wielki i ciężki, Em musi poruszać się powoli, podtrzymywać ten brzuch, wszyscy inni pasażerowie wysiadający z metra przeciskają się koło niej w pośpiechu, nie mają czasu, a ona chce zamachać ręką i powiedzieć: Zaczekajcie na mnie. Em nadal jest na peronie, gdy wszyscy pozostali zdążyli już dotrzeć do ruchomych schodów. Całą drogę na komendę musi przebyć pieszo, a droga jest dość długa, trzeba trochę podejść pod górkę, pokonać kilka skrzyżowań, a potem wejść przez drzwi, stanąć przy kontuarze i powiedzieć, kim się jest i z kim się ma umówione spotkanie. Em zaplanowała, co powie, wyobraża sobie stojącego za kontuarem umundurowanego policjanta, który ją woła, a ona wtedy wstaje i mówi, jak się nazywa, po czym wyjaśnia, że została wezwana na przesłuchanie, policjant prowadzi ją do innego pokoju, przez korytarz, idą, a on podaje jej ramię, by mogła się na nim wesprzeć. Ale nic z tych rzeczy, kobieta za kontuarem posyła ją dalej na trzecie piętro i każe skręcić w długi korytarz po lewej stronie. Em znajduje tam toaletę, sika i długo siedzi na sedesie, by mieć choć chwilę spokoju, trochę odpocząć, bo boli ją brzuch, tak długo wstrzymywała mocz. Wkłada trochę papieru w majtki, spuszcza wodę, myje ręce i przegląda się w lustrze. Dostaje kawę w małym tekturowym kubeczku. Wlewa do niej trzy pakowane pojedynczo śmietanki i miesza małym palcem. Nie bardzo wie, od czego ma zacząć, policjantka proponuje, żeby opowiedziała o pierwszym spotkaniu z Pablem. Czy dałoby się je opisać? Jesteśmy zainteresowani wszystkim, co pozwoli nam zyskać szerszy ogląd sprawy wyjaśnia policjantka. Em opowiada wszystko, co przyjdzie jej do głowy, snuje historię swojego życia. Słuchająca tej historii policjantka ziewa trzy i pół raza (jedno ziewnięcie udaje jej się zdusić).
Zbiór czternastu tętniących życiem i skrajnymi emocjami opowiadań, z których każde ukazuje skomplikowane relacje bohaterów pochodzących z kompletnie różnych światów i generacji. Młoda, ale już nagradzana islandzka autorka kreśli swoje postaci z ich niepokojami, aspiracjami, dążeniami, dając obraz zabieganego, znerwicowanego, pogrążonego w świerzbiącym rozdygotaniu społeczeństwa. Nie boi się rysować mocną, odważną kreską, co sprawia, że w każdym z bohaterów możemy dostrzec znajome z naszego otoczenia rysy charakteru, może nawet własne. Widać tu uwrażliwienie na szczegół, niemałe poczucie humoru i wyjątkową umiejętność opowiadania historii.
Pierwszy książkowy wybór tekstów Piotra Magika Łuszcza, który od ponad dwóch dekad jest ikoną nie tylko polskiego hip-hopu, ale też całej współczesnej kultury. Marcin Jurzysta poprzez wybór i sugestywny układ tekstów, ale też obszerne posłowie pokazuje Magika jako świetnego poetę, mistrzowsko operującego rytmem, rymem, wyrafinowanymi środkami stylistycznymi, niestroniącego od buntu, ironii i krytycznego komentarza do świata, a zarazem niebojącego się liryzmu. Współtwórca Paktofoniki i Kalibra 44 okazuje się autorem zarówno utworów wizyjnych czy psychodelicznych, jak i współczesnych quasi-moralitetów. Magik w duchu postmodernizmu dokonuje licznych nawiązań, nie tylko do kultury popularnej, ale również do sztuki, literatury, mitologii. Książka wzbogacona o rękopisy wybranych utworów i zdjęcia autorstwa Marka Jurzysty i Mateusza Piechuty ukazuje się w serii Biura Literackiego 33. Piosenki na papierze, w której wcześniej publikowane były teksty Fisza, Grabaża, Lecha Janerki, Kory, a ostatnio także Nicka Cavea.
Wieloduszne pieśni ze szpitalnych cel, półprzytomne zapiski, słowa chwytane jak oddechy przeciw letargowi. W drugiej książce poetyckiej Paulina Pidzik dzieli z czytelnikami doświadczenia graniczne, usytuowane między własną nagością a cudzym odsłonięciem, między oiomem a ziemią, cuceniem a ocalaniem. W tej eliptycznej gramatyce bólu dokonane i niedokonane zrastają się w tkliwą tkankę, zabliźniają się rozkwit i rozkład. Dopóki jednak trwa odpamiętywanie czasów, miejsc, samej siebie zanik zostaje poza granicami, a jeszcze nie zamienia się w już.
Wiersze Marleny Niemiec są dotkliwe, oblepiające, haptyczne, ranliwe i omszałe, a jednocześnie dynamiczne aż do bezdechu. Bezustannie gdzieś biegną, przed czymś uciekają lub za czymś gonią, bezwstydnie wystawiają się na pastwę, a po chwili wyrywają się panicznym zrywem ze szlufek i sprzączek. Z neomaterialistyczną werwą grają na wszystkich zmysłach: zapadają się w mokre podłoże i w stratygraficzne szczeliny, brodzą w podejrzanej materii, ale nigdy nie bredzą, bo niesamowity jest u tej autorki balans między organicznością a precyzją słowa. Stawką poetki staje się też człowiek mierzący się ze zwichniętą czasoprzestrzenią i płynnymi perspektywami podmiotowymi, zamieniający się w zombie, rozpadający się w duchu Deleuzea i Braidotti w sforę, w tkankę, w pyłek, w nic.
biór sześćdziesięciu wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego na sześćdziesiąte urodziny poety. Autor wyboru Jakub Skurtys wyszedł od pytania: Jaki jest mój Dycki?, a w odpowiedzi ułożył tom ukazujący poetę jako darczyńcę wiedzionego zasadą do ut des, ale też jako drapichrusta i szmuglera, który niekiedy przychodzi do nas bez niczego, niczym gołodupiec na wesele, z dziurą w sercu zamiast podarunku. W tomie ułożonym przez krytyka nie w kontrze do poprzednich wyborów, lecz w przyjacielskiej relacji z nimi znalazły się wiersze o różnych formach fraternizowania się, o uwodzeniu i wywodzeniu w pole, o wodzeniu na pokuszenie i pokucie, o dawcach i biorcach, a przede wszystkim o utracie i umiejętności godzenia się na brak. Dobre słowo urasta więc w poezji Dyckiego do miana etycznego zobowiązania staje się ekwiwalentem symbolicznej wymiany, domaga się od czytelników zaufania i wrażliwości.
Książka o miejscu i czasie widzianych w, z i zza, z perspektywy wtenczas i zajutrz, z punktu, w którym przeszłość nie będzie nasza/ przyszłość nie była nasza, a o teraźniejszości trzeba mówić w najbardziej palącym tonie. Wiersze pisane wbrew grodzącym granicom i gardłującej pogardzie, oskarżające, ale bez moralizatorstwa. Kartki ocalające kształty imion, strzępy drobiazgów pod gruzami i ślady stóp w przygranicznych lasach przed wymazaniem z map świata, wyplenieniem z narodowych rubryk, znieczulicą naszych bezpiecznych krajów i domów. Druga książka Jakuba Pszoniaka wsłuchuje się w puls świata jeszcze uważniej niż debiutancki tom Chyba na pewno.
ROMAN HONET
Urodził się w 1974 roku. Poeta. Wydał tomy poetyckie: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), serce (2002), baw się (2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017) oraz wybory wierszy: moja (2008) i rozmowa trwa dalej (2016). Redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990-2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015. Tłumaczony między innymi na czeski, hiszpański, litewski, niemiecki, norweski, słoweński, angielski. W ostatnich latach ukazały się: wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Cвim належав менi (przeł. Jurij Zawadski, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio moj (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021)
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?