Wydawałoby się, że można albo napisać podręcznik programowania, albo rozprawę o perspektywach sztuki i humanistyki w zmieniającym się świecie technologii komputerowych – żadne połączenie tych dwu pól nie jest możliwe. Ale tak jak w przypadku innych książek Nicka Montforta – tych, które napisał sam, oraz tych, których był współautorem – wyjściowy koncept jest ryzykowny aż do brawury: połączyć to, co sprzeczne, nieprzystające, dla siebie wzajemnie obce. Programowanie i refleksja kulturowa mają nawzajem się uzupełniać. Programiści in spe mają zobaczyć w tym część nauki o sztuce, a artyści i badacze humanistyki – nauczyć się myśleć o swoich dyscyplinach za pośrednictwem narzędzi programistycznych. Tym sposobem humaniści zyskują podręcznik programowania od podstaw i inspirację do odważnej eksploracji swoich dziedzin. Czyżby trafiła się nam idealna książka na czasy kryzysu humanistyki?
Książka Nicka Montforta to podręcznik o programowaniu skierowany do humanistów, artystów i przedstawicieli zawodów kreatywnych. To książka do lektury, ale przede wszystkim do samodzielnej pracy na własnych urządzeniach. Czytelnik i czytelniczka znajdzie w niej rozdziały poświęcone grafice, animacji, dźwiękowi, tekstowi, statystyce, wizualizacji danych. Lektura obowiązkowa dla osób, które chcą się nauczyć programować, a nigdy wcześniej tego nie robiły. Montfort kładzie też nacisk na filozofię programowania. Dowodzi, że programowanie zmienia w humanistyce i sztuce perspektywę i pozwala artystom i humanistom podejść do interesujących ich zagadnień w nowy sposób.
Dwóch chłopaków z małej wsi koło Lubaczowa stawia pierwsze kroki w zawodzie przemytnika. W bagażniku granatowego passata wożą przez ukraińską granicę papierosy Prima, wódkę Chlibnyj Dar, cukierki, chałwę i ketchup. Sensej, lokalny rekin biznesu, próbuje wciągnąć swoich podopiecznych na wyższy poziom. W grę wchodzi tajemnicza przesyłka do Eda z Przemyśla... Przemytnicy to nie tylko thriller o prowincjonalnej mafii, ale i obraz podkarpackiej prowincji – anarchicznej i niechętnej obcym.
Przemytnicy Janczury to książka o Podkarpaciu, jakiej wcześniej nie było. Bo kto wie, czy wcześniej w ogóle było takie Podkarpacie. Odwieczne pogranicze zamieniło się w granicę, za którą mieszkają demony. Którymi łatwo straszyć i na które łatwo zrzucić to, co się samemu ma za uszami. Janczura pisze przejrzyście, prosto i mocno. I przekonująco. Czyta się to szybko, mieli – dłużej.
Ziemowit Szczerek
Po pięciu stronach chce mi się jednocześnie rzygać i wyć, że nienawidzę Polski i nie chcę tu żyć. Jeśli taki miał być efekt, to się udało.
Kaja Puto
Między Placem Bohaterów a Rechnitz. Austriackie rozliczenia to książka o odkłamywaniu historii. Znalazły się w niej rozmowy z Elfriede Jelinek, Gerhardem Rothem, Peterem Turrinim i Ulrichem Seidlem, a także rozmowy o Thomasie Bernhardzie i Wernerze Schwabie. To twórcy austriaccy, którzy wkładali palec w ranę, mówiąc o tym, co wyparte i zapomniane. Również za ich sprawą austriackie społeczeństwo po kilkudziesięciu latach uśpienia zbiorowego sumienia mitem pierwszej ofiary Hitlera, dokonywało rewizji pamięci i przejmowało odpowiedzialność. Kulminacją narodowej histerii rozliczeniowej stała się pamiętna prapremiera ostatniej sztuki Thomasa Bernharda Plac Bohaterów (Heldenplatz). Dwadzieścia lat później Elfriede Jelinek w Rechnitz (Anioł Zagłady) opowie przejmująco o sile i bezsile przypominania.Książka o austriackich rozliczeniach z przeszłością stwarza pretekst do dyskusji o funkcjonowaniu historii w pamięci zbiorowej również w kontekście polskich debat historycznych z ostatnich lat. Droga od amnezji do amnestii jest trudna, bo prowadzi przez bolesne przypomnienia, ale bez nich nie ma wybaczenia i ostatecznie: zapomnienia.
Wszystko zaczęło się, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. Wielką Brytanię zalał strumień polskich imigrantów. Konserwatywne media brytyjskie biły na alarm, że oto nadjeżdżają barbarzyńcy, a sami barbarzyńcy marzyli o brytyjskiej utopii, dokładnie tak jak bohater tej powieści. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana dla obu stron. Powieść Dariusza Orszulewskiego wiąże ze sobą tysiące historii Polaków na Wyspach, którzy na przestrzeni lat stali się drugą największą mniejszością zamieszkującą Zjednoczone Królestwo. Historii wybitnych, odrażających, ale i tych zupełnie przeciętnych. Historii, których dalszy ciąg stoi pod znakiem zapytania. Brexit to cios dla wielokulturowej Europy. Zjednoczone Siły Królestwa Utopii to być może ostatnia polska powieść emigracyjna.
"Jakie jest kino Godarda? To po części poezja, po części dziennikarstwo, a po części filozofia. Najwięcej, jak sądzę, jest w nim poezji, to jest sztuki o ambicji zawarcia wszystkiego w jednej kropli - tak, aby dać świadectwo różnych aspektów ludzkiego doświadczenia, wychwytując jednak i przedstawiając w sposób eliptyczny to, co w nim istotne. Oznacza to, że widz musi włożyć znaczny wysiłek, by zrekonstruować czy skonstruować ich znaczenie. Ów wysiłek jednak bardzo się opłaca - bez znajomości filmów Godarda nie możemy bowiem mówić, że znamy europejską czy światową kinematografię. Dają nam one klucz do historii kina i, jak wierzę, pozwalają również odgadnąć jego przyszłość".
Ewa Mazierska
Przydomek Chromry znaczy więcej niż kulawiec, podobnie jak grówno ze sztuki Alfreda Jarry'ego nie oznacza wyłącznie ekskrementów. Choć Renata wyrasta z ducha publicystycznej satyry na społeczeństwo żyjące w Polsce, czyli nigdzie, to z pewnością jej lektura nie wyklucza innego rodzaju objawień. Opowieść graficzna Chromrego przypomina współczesną grotę Lascaux, na której ścianach rozświetlonych platońskim blaskiem telewizora majaczy hieroglificzna tkanka korporacyjnych logotypów, tagów, ezoterycznych symboli i kodów rodem z więziennej grypsery. Renata to także anatomiczny atlas melancholii, w którym blade ciało bohaterki poddawane jest drobiazgowej wiwisekcji, a każda blizna i zmarszczka doczekuje się pogłębionej egzegezy. To halucynacyjny sennik, a zarazem tomik wizualnej poezji, wypełniony chocholimi korowodami ludzi bez właściwości, żyjących powolutku, po cichu, jak zawsze, bez braw. Jakub Woynarowski. Renata to miejska baśń, zaludniona plejadą zmutowanych karykatur, które doświadczają życia lub są przez życie doświadczane. Możemy w Renacie zobaczyć melancholię niespełnienia. Możemy złamać kod obrazkowych rebusów i otworzyć szerszy kontekst. Przyjemność czytania Renaty tkwi w detalach. Są jak linki do innej, równoległej rzeczywistości. Docieram do końca historii. Już? Jak to? Teraz, kiedy nauczyłem się pływać w metaforach, chciałbym podróżować z Renatą do kresu nocy. Sławomir Shuty
Jan Troell - urodzony w 1931 roku szwedzki reżyser filmowy, scenarzysta i operator. Przez jednych doceniany za warsztatową wszechstronność i umiejętność zapanowania nad niemal każdym elementem filmu, przez innych - za poetyckie wizje o publicystycznym zacięciu. Nigdy nie ukończył szkoły filmowej, a do świata filmu fabularnego wkraczał przez fotografię oraz film amatorski, którego specyfika (`zrób to sam`) uczyniła z niego twórcę totalnego. Debiutował w 1966 roku filmem `Oto twoje życie`, za który otrzymał szwedzką nagrodę Złotego Barana. Miarą jego twórczego temperamentu - poety wizjonera i epika realisty w jednej osobie - była dwuczęściowa saga filmowa `Emigranci` (1971) i `Osadnicy` (1972), oparta na trylogii Vilhelma Moberga. Uznany za kontynuatora najlepszych tradycji epickich kina szwedzkiego, w latach siedemdziesiątych próbował swoich sił w USA, gdzie nakręcił `Narzeczoną Zandy`ego` (1975) i `Huragan` (1978). W `Baśniowej krainie` (1986) - swoim ukochanym filmie - krytycznie przyglądał się kondycji społeczeństwa szwedzkiego, a w kontrowersyjnym `Il Capitano` (1991) szukał źródeł przemocy, biorąc za punkt wyjścia rzeczywistą zbrodnię, która wstrząsnęła Szwecją pod koniec lat osiemdziesiątych. Do stałych motywów w twórczości Troella należą pragnienie wolności (które - jak w `Białym jak śnieg` z 2001 roku - wyraża się w marzeniu o lataniu) i pasja fotografii (jak w `Uwiecznionych chwilach Marii Larsson` z 2007 roku).
Pierwsza w Polsce publikacja poświęcona praktyce performatywnej Forced Entertainment – brytyjskiej grupy, działającej nieprzerwanie od 1984 roku. Forced Entertainment korzysta z estetyki i narracji codzienności, mieszając jej prostotę wizualną, brak spektakularności z absurdem i ironią. Założycielem i liderem kolektywu jest Tim Etchells – pisarz, reżyser, artysta wizualny. Dokonał on także wyboru materiałów do książki, która zawiera teksty reżysera z lat 1994–2013: eseje, teksty sceniczne, notatki, transkrypcje procesu pracy teatralnej. Uzupełnieniem odśrodkowej perspektywy twórcy, przez lata piszącego i opisującego swoją praktykę artystyczną, są krytyczne analizy badaczy teatru (Hansa-Thiesa Lehmanna i Floriana Malzachera), rozmowy z reżyserem przeprowadzone przez Adriana Heathfielda i Katarzynę Tórz oraz materiał ikonograficzny – zdjęcia ze spektakli i prac wizualnych Etchellsa.
Martwy sezon to powieść graficzna oparta na motywach utworów literackich Brunona Schulza zarówno opowiadań ze zbiorów Sklepy cynamonowe oraz Sanatorium pod klepsydrą, jak i rozproszonych esejów, a także fragmentów prozy.Miejscem akcji jest opuszczone przez mieszkańców miasto, opanowane przez rojowiska owadów, które występują tu w zastępstwie ludzkich bohaterów. Inspiracją dla tego pomysłu jest opowiadanie Karakony, w którym ojciec narratora niczym postać w kafkowskiej Przemianie ulega powolnej metamorfozie, przeistaczając się w karalucha. Punkt widzenia owada stanowi ponadto fabularne uzasadnienie specyficznego rodzaju percepcji rzeczywistości, obecnego w prozie Schulza, który jak pisała Zofia Nałkowska naświetla i przegląda rzeczywistość jakby na wylot, ukazuje ją zdeformowaną i prawdziwą, jak tkankę pod mikroskopem prawdziwością spotęgowaną i groźną.W toku narracji jakikolwiek ludzki lub człekokształtny bohater pozostaje nieobecny, zaś sama opowieść stanowi powiązaną na zasadzie analogii i wspólnych motywów gęstą tkankę epizodów osnutych wokół bohaterów trzeciego planu (przedmiotów, roślin oraz insektów) oraz innych elementów pochodzących z naszej rzeczywistości (takich jak przemiany krajobrazu lub zjawiska atmosferyczne), choć oglądanych przez wyolbrzymiającą soczewkę. W tym ujęciu Schulz jest nie tyle surrealistą, co raczej hiperrealistą, penetrującym według słów Witkacego niezgłębioną dziwność codzienności. Pole dla narracyjnych eksperymentów stwarza zderzenie szybkiego czasu akcji i spowolnionego czasu procesów: z jednej strony, udziałem czytelnika staje się błyskawiczna, kilkudniowa wymiana pokoleniowa w świecie owadów, z drugiej obserwujemy powolny rozkład architektonicznych pozostałości ludzkiej cywilizacji. Zamiast jednej wielkiej narracji historia rozwarstwia się na wiele pulsujących mikrofabuł, oscylujących wokół kwestii upływu czasu i związanych z nim procesów destrukcji oraz dekonstrukcji wytworów przyrody i ludzkich artefaktów, poddanych działaniu naturalnych żywiołów.Z warstwą narracyjną koresponduje forma opowieści literackie, barokowe w swej formie cytaty skonfrontowane zostają z tu serią wyrazistych obrazów, nieraz balansujących na granicy abstrakcji, a dodatkowych znaczeń nadaje całości ograniczona kolorystyka rysunków, zawężona do czerni, bieli i oranżu. Wszechobecny na początku jesienny kolor pomarańczowy ustępuje czerni, którą ostatecznie przykrywa biel śniegu.
Andrzej Krajewski urodził się w 1933 roku w Poznaniu, ukończył ASP w Warszawie (malarstwo u Wojciecha Fangora i plakat w pracowni Henryka Tomaszewskiego). Po studiach zajmował się głównie projektowaniem plakatów, stworzył ich ponad sto. Część z nich można zobaczyć na stronie artysty: http://andrekrayewski.comW międzyczasie Krajewski rysował też komiksy, ilustracje i projektował okładki książek to właśnie na tej części jego twórczości skupia się album.Tytus Klepacz, który jest kolekcjonerem i pomysłodawcą albumu, ostatnie miesiące spędził w antykwariatach, bibliotekach i na Allegro, szukając okładek Krajewskiego. Było to zadanie o tyle mozolne i czasochłonne, że nie istnieje żaden spis autorów okładek książek wydanych w PRL-u. Pozostając w nieustannym kontakcie z artystą, mieszkającym od 1985 roku pod Nowym Jorkiem, udało mu się skompletować niezwykłą kolekcję okładek książek i czasopism uwzględniającą także nigdy nie wydane projekty i szkice.Fundusze na wydanie albumu udało się zebrać w tydzień na polakpotrafi.pl/krajewski, co tylko potwierdza, jak aktualny jest dziś design Krajewskiego i jak bardzo potrzebna jest dokumentacja jego pracy.Album prezentuje ponad 100 okładek książek i czasopism autorstwa Andrzeja Krajewskiego począwszy od 1962 roku do dziś. Ostatnią okładką zaprojektowaną przez Krajewskiego jest właśnie okładka albumu Moje okładki.
Janek Simon i Szymon Wichary – artysta oraz psycholog – wyjaśniają zawiłości ludzkiej psychiki dającej wiarę niezliczonej ilości metod pozwalających odnieść sukces w grach liczbowych. Szukanie sensu w bezsensie, wiary, nadziei jest tu zarówno światełkiem w tunelu, jedyną szansą dla osób, którym nie pozostała już żadna inna opcja poprawienia swojego statusu, jak również próbą znalezienia drogi na skróty, pozwalającą zdobyć nieskończoną przewagę nad innymi.
Spis treści:
Graficzne opracowanie systemów totolotka, Janek Simon
Statystyczne badania nad skutecznością modlitwy, Francis Galton
Gry losowe, G. Graham Burnett
Zmagania umysłu ze światem. Opowieść o kilku prostych mechanizamach. Szymon Wichary
Poemat poezji wizualnej opisujący podróż przez wyobrażeniową krainę Afazji. To swoisty przewodnik po kraju, którego zostałam obywatelem - nagle i bez ostrzenia ,,,, ,,,, Jednak nie o wiwisekcje tu chodzi, tylko o zrozumienie choroby, która dotyka bardzo wielu ---- bo udar jest chorobą cywilizacyjną , a udar lewostronny zabiera wszystkie kody komunikacji, które znamy ---- dlatego od szlaczków poprzez krzywe litery spróbowałam opisać swój nowy świat - świat Afazji, poczuć jej klimat i poznać jej architekturę . A nie poznałabym go gdyby nie tętniak moim mózgu i 2 dwa udary ,,,, Dziś mam 5 lata i nową perspektywę myślenia ,,,,
Album 1994, autorstwa Mikołaja Długosza, to refleksja nad podstawami współczesnej polskiej kultury konsumpcyjnej. Prezentuje, pochodzące z epoki definiowanej przez turbokapitalistyczne przyspieszenie Planu Balcerowicza, marzenia o towarach i konsumpcji, rzeczy dostępnych po okazyjnej cenie i w dużej ilości w sieciach hipermarketów. Prezentowane przez Długosza fotografie "pakszotowe" powstały w 1994 r. na potrzeby druków promocyjnych.
"W 1994 Mikołaj Długosz łączy pasję antropologa codzienności, kolekcjonera nudnych fotografii i wrażliwego na urodę świata estety. 1994 to katalog rzeczy bez ceny, wyjętych niejako z komercyjnego kontekstu, choć przecież nie z historii, o czym świadczy tytuł projektu. Abstrakcyjne tło i konkret towaru, to zostaje, podobnie jak wspomnienia z rzeczami związane, z fetyszami, wokół których kręciło się niegdyś życie konsumenckich mas. 1994 to nie jest ani piekło, ani niebo rzeczy, prędzej coś pomiędzy. Nie jest to też rzecz kultowa, raczej powszednia, banalna. To taki poziom zero reklamowej fotografii i komercyjnej fantazji".
Adam Mazur
Mikołaj Długosz (ur.1975). W latach 1999-2002 studiował w PWSFiT w Łodzi, zaś od 2002 roku utrzymuje się z fotografowania ludzi dla ilustrowanych magazynów (m.in. "L'Uomo Vogue" i angielskiego "Tank Magazine"). Wystawiał swoje prace na wystawach zbiorowych w Polsce i za granicą. Laureat nagrody Chimera 2005 za okładkę Magazynu Lajfstyle. Autor albumu i wystawy Pogoda Ładna, oraz albumu Real Foto będącego zbiorem zdjęć znalezionych w Internecie.
Antologia Nie widzę piękna w świecie bez człowieka. O teatrze Jana Lauwersa i Needcompany to jedyne jak dotychczas tak obszerne, wyczerpujące wydawnictwo, analizujące 25-letni dorobek twórczy wybitnego artysty teatru i reformatora sztuk performatywnych Jana Lauwersa. Zebrane w przemyślany oraz inspirujący sposób eseje autorstwa uznanych specjalistów z różnych dyscyplin (Hans-Thies Lehmann, Marvin Carlson, Martin Harries, Juergen Pieters, Rudi Laermans, Georges Banu) stanowią panoramiczne, a zarazem niezwykle przenikliwe spojrzenie na unikatowe zjawisko artystyczne, jakim jest twórczość zespołu Needcompany - opus magnum Jana Lauwersa, współczesnego człowieka renesansu: reżysera, pisarza, artysty wizualnego, działacza społecznego, a także kreatora unikatowej na skalę światową instytucji kultury.
Marian Pankowski był poetą prozy. Nic więc dziwnego, że kunszt jego pisarstwa widoczny jest w małych formach prozatorskich. Pankowski pisał opowiadania całe życie i ujmował je w tomy ,,Kozak i inne opowieści"", ,,Bukenocie"" oraz ,,Złoto żałobne"". W tomie niniejszym zbieramy ostatnie małe formy, rozsiane po pismach literackich, dotychczas nie ujęte w książkę, w których Autor mistrzowsko rozwija wszystkie tematy znane z jego powieści i dramatów. ,,Nastka, śmiej się!"" jest ostatnią książką prozatorską ,,najmłodszego polskiego pisarza"". Tom, który czytelnik trzyma w dłoni, nie został zaplanowany do druku przez Autora. Zarówno tytuł, jak i kompozycja tomu jest pomysłem wydawcy i redaktora.,,Najlepiej wypowiadał się w prozie i dramatach - tam, gdzie największą rolę odgrywa ludzkie gadanie, żywiołowe, niepowstrzymane, spuszczone z uwięzi. Gadanie było dla niego aktywnością najsilniejszą i najważniejszą w ludzkim życiu, bo erotyczną. Dlatego jego pisanie to uwodzenie. Może dzięki temu pozostał najmłodszym spośród najstarszych pisarzy"".- prof. Przemysław Czapliński na łamach ,,Gazety Wyborczej
Czytelniczki i czytelnicy odnajdą w książce krytyczną analizę dorobku teoretycznego Axela Honnetha oraz innych teoretyków i teoretyczek uznania, takich jak Chantal Mouffe, Michael Walzer, Nancy Fraser czy Jürgen Habermas. Korzystając z bogatych analiz wspomnianych badaczy i badaczek, autor diagnozuje stan współczesnego fachu socjologicznego oraz przekłada kategorie, z których korzysta na język dyrektyw zakotwiczonych w krytycznej teorii społeczeństwa.
Uznanie – centralna kategoria rozprawy – jest pojęciem odsyłającym do dwóch porządków. Skupia w sobie treści „realistyczne”, pozwalające na socjologiczny opis empirycznych zjawisk wykluczania i inkluzji; zawiera też w sobie komponent normatywny, wyrastający z teorii sprawiedliwości, pozwalający na szkicowanie wizji dobrze urządzonego ładu społecznego. Wyraźne zaakcentowanie wymiaru normatywnego pojęcia uznania przekształca się w wyzwanie, skierowane do socjologów i filozofów, o zaangażowaną praktykę naukową – przez autora określoną mianem radykalnie refleksyjnej krytyki społecznej. Ten rodzaj krytyki oparty jest na maksymalnej uczciwości w badaniu życia społecznego oraz niezafałszowanym, wyrażanym wprost interesie politycznym, w który badania społeczne są najczęściej uwikłane. Rezultatem ma być krytyka świadoma własnych ograniczeń, nie tracąca przy tym wiary w swój sens.
Ostatnia rzecz, której mi nie chcą nawet drukować, bo obraża, to się nazywa Włosy błazna. To jest taka bardzo właściwie smutna rzecz. Rzeczywiście smutna. Tu uważam, że osiągnąłem granice nihilizmu swojego. Opis takiego negatywnego cyrku, negatywu cyrku.
Rzecz się dzieje między... Zamierzyłem ją jako powieść łazikowską o takim człowieku, łaziku, który między Moskwą a Londynem przez Warszawę, Wrocław się przemieszcza. [...] Chciałem napisać romans o miłości chłopaka, młodszego chłopaka do starego pisarza, który w tej miłości jest mądrzejszy od tego pisarza. Ale tego też nie napisałem do końca, bo to umieściłem w takiej bardzo dwuznacznej sytuacji dwóch błaznów, Augusta Mocnego i Augusta Słabego [...] Jakieś takie powolne schodzenie, schodzenie w bunkier, w dzieciństwo, w ogóle zasada schodzenia, po schodach w dół. Unoszenia się, jakiś takich przemian, metamorfoz, labiryntui.
Zgodnie z podtytułem autora - to komedia geriatryczna, w której czytelnik zagląda kolejno w umysły ośmiorga pensjonariuszy domu pomocy. Z wielkim wyczuciem, psychologiczną przenikliwością i humorem maluje Johnson obraz stopniowo zanikających, niejednokrotnie zmagających się z demencją i dezintegracją świadomości w trakcie pewnego wieczora. Zapis strumienia myśli poszczególnych postaci za każdym razem zajmuje dwadzieścia jeden stron, precyzyjnie odpowiadając każdej minucie akcji. Te same sytuacje przedstawiane z ośmiu perspektyw stopniowo odsłaniają nowe, coraz bardziej przerażające aspekty życia staruszków, a tytułowa przełożona na koniec okazuje się najmniej normalna ze wszystkich.
„Sarah Kane była elokwentną i namiętną obrończynią zarówno swojej twórczości, jak i znaczenia samego teatru, który uważała zarazem za formę artystyczną i sposób na normalne życie. Zbierając wywiady, listy i teksty Kane o teatrze próbowałem w miarę możliwości pozwolić, by to jej własne słowa posłużyły za komentarz do jej twórczości. Zgodnie z wprowadzającym charakterem tej książki starałem się unikać drobiazgowych odczytań i teoretycznego rozważania na temat sztuk, stawiając w centrum uwagi – i objaśniając – szczególne aspekty stylu dramatycznego Kane, jak również porównując jej sztuki z obfitymi źródłami dramatycznymi i literackimi, które leżą u ich podłoża.”
Graham Saunders
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?