Oglądamy Warszawę okresu międzywojnia. Piękny Andrzej Sawicki, uwikłany w gorący romans z rozwódką, musi wypełnić ostatnią wolę matki i ożenić się. Wybór jego ojca pada na Kazię Szpanowską, cichą, spokojną, pracowitą pannę z prowincji, która godzi się na to małżeństwo z rozsądku, by uszczęśliwić rodzinę a jednocześnie dochować wiary zaginionemu narzeczonemu. Czy taki związek może przetrwać na wielkomiejskim targowisku próżności? Czy wrzos może zakwitnąć na bruku?
Jakim człowiekiem może stać się kobieta, silnie poturbowana przez wojnę, która wyrzekła się wszystkiego dla miłości? Kalina prawie nie zna własnej matki - Marianna nigdy nie pozwoliła, by ktokolwiek, włącznie z córką, poznał jej przeszłość i zrozumiał życiowe motywacje. Dlatego Kalina, choć jest już dorosłą kobietą, nadal w głębi serca pozostaje małym, skrzywdzonym dzieckiem. Zagubionym, samotnym i niepewnym swojego miejsca w świecie. Już nie ma sielskiego dworu wśród rozkołysanych, mazowieckich pól, a niezwykłą atmosferę ostatniego, przedwojennego lata zatarła w pamięci późniejsza zawierucha. Marianna jest zagubiona w nowej, siermiężnej rzeczywistości i nie potrafi uporać się z noszoną w sercu tajemnicą. Ale los nie pozwoli jej być biernym obserwatorem życia. Kalina staje się żoną, matką... ale dopiero gdy na jej drodze staje Maciej, musi się rozliczyć sama ze sobą. `Upalne lato Kaliny` pewnymi watkami nawiązuje do `Upalnego lata Marianny` (choć książka jest odrębną całością). Tym razem autorka przenosi czytelnika w sugestywnie naszkicowany świat końca lat sześćdziesiątych.
Wiosną cała przyroda budzi się ze snu. My również powinniśmy szczególnie wtedy zadbać o własny organizm. Zacząć zdrowo jeść, przypomnieć sobie, że nasz organizm stworzony jest do ruchu, pozwolić sobie na konieczny odpoczynek. Ta książka pomoże Wam odnaleźć równowagę i poczuć się lepiej. W zgodzie z naturą, w zgodzie z wiosennym kalendarzem.
Ostatnie lato Marianny to znakomicie i stylowo opisana historia pierwszej miłości osiemnastolatki żyjącej w spokojnym dworze na wsi mazowieckiej. Jest lato 1939 roku i choć wokół mówi się już tyle o wojnie, dla dziewczyny liczą się tylko jej uczucia, których obiektem i celem jest poznany w Warszawie, a potem zjawiający się w sąsiedztwie, młody wykładowca prawa. Opowieść utkana została ze wspomnień dziadków Autorki. Osadzona w barwnych czasach ich młodości i zbudowana z retrospektyw dawno przebrzmiałych emocji, a jednak - jak sądzę - niezwykle współczesna. Bo Marianna, jak każdy dorastający człowiek ma nieokiełznany apetyt na życie. I jak wszyscy pragnienie dotknąć tabu - bez względu na cenę. Taka chęć zrozumienia własnej cielesności i odnalezienia miejsca w świecie często kończy się rozczarowaniem, niemniej jest nieodłącznym elementem dorastania. Nieodłącznym i ponadczasowym.
Lucy Snow - młoda Angielka, która w wyniku nieszczęśliwych wydarzeń straciła wszystko: rodzinę, dach nad głową, serdecznych opiekunów i jakiekolwiek zasoby materialne, pod wpływem impulsu decyduje się na desperacki krok i wsiada na statek, który zabiera ją do Francji. Szukając pracy trafia do miasta Villette, gdzie rzeczywiście los się do niej uśmiecha, jakby to sama opatrzność zaprowadziła ją w to miejsce. Lucy otrzymuje pracę na pensji dla dziewcząt prowadzonej przez Madame Beck.Lucy stara się nie oczekiwać od losu niczego poza spokojną egzystencją, to w obecnej chwili wydaje jej się spełnieniem marzeń. Ale życie wokół niej nie jest bynajmniej spokojne. Lucy mimowolnie zostaje wplątana w wiele tajemniczych zdarzeń, a jej serce powoli zaczyna się otwierać
Wydanie na 100-lecie pierwszego wydania tego arcydzieła XX wieku
W stronę Swanna to pierwszy tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. Pewnego dnia smak magdalenki zanurzonej w herbacie budzi w bohaterze, młodym człowieku rozpieszczonym przez matkę i babkę, wspomnienia. Wraca myślą do miasteczka Combray, gdzie spędzał cudowne wakacje jako dziecko. Powracają też wspomnienia spacerów szlakiem posiadłości pana Swanna, gdzie mieszka niedostępna księżna będąca obiektem westchnień bohatera…
Kariera pisarska Prousta szła drogą dość niezwykłą. Zaczęła się stosunkowo późno, przerwała ją wojna, potem przecięła ją rychła śmierć. Ale mimo że w chwili zgonu nieznane było jeszcze w całości jego dzieło, już niepodobna było wątpić, że odszedł artysta i myśliciel na miarę największych; Proust zaważył jak mało kto na swojej epoce. Tuż po śmierci Prousta zaczęto gromadzić – z niezawodną pewnością ich znaczenia – dokumenty tyczące pisarza i człowieka, listy, wspomnienia, tradycje ustne.
Równocześnie zaczęła narastać legenda. Nie ma dziś czytelnika – a może i nie czytelnika – Prousta, który by nie wiedział o jego chorobie, o jego światowych sukcesach, o jego późniejszym odosobnieniu, o jego dostatku, hojności, neurastenii, dziwactwach, o heroizmie wreszcie, z jakim do ostatniego tchnienia pracował, uzupełniał swoje dzieło, spożytkowując jako materiał twórczy własne cierpienie, niemal własną śmierć.
Tadeusz Żeleński (Boy)
klepy cynamonowe to zbiór opowiadań, których akcja usytuowana jest w niewielkim galicyjskim miasteczku, przypominającym do złudzenia rodzinny Drohobycz Bruno Schulza. Najważniejszą postacią Sklepów… jest Ojciec, nie tylko jako głowa rodu, kupiec prowadzący poważny interes w rynku, ale też szalony eksperymentator, wręcz demiurg. Ale równie ważny jest narrator, młody chłopiec, bo to on stwarza świat, który oglądamy. Więc to ostatecznie on jest Twórcą.
Zarówno oryginalność, jak i siłę Schulz czerpał ze swego rodzinnego miasteczka. Dzięki zdolności spowijania najprostszych rzeczy pajęczyną metafory, czyni ze sprzedawców w sklepie swego ojca, ze służącej Adeli i samego ojca postaci mitologiczne, bohaterów przypowieści o egzystencji. Nie w literaturze faktu, lecz w niesamowitych fantasmagoriach Schulza żydowskie miasteczko znalazło swoje odbicie, choć było ono wykrzywione, wyłaniające się z wklęsłych i wypukłych zwierciadeł jego umysłu. (…) Wszystkie jego opowieści są powiązane osobą narratora, który jest nieco fantasmagorycznym ja autora – pisał Czesław Miłosz.
Po wydaniu w 1934 roku przez Wydawnictwo „Rój” Sklepów cynamonowych Bruno Schulz, skromny nauczyciel rysunku, niemal z dnia na dzień stał się znanym i cenionym pisarzem.
Gdyby sztuka miała tylko potwierdzać, co skądinąd zostało już ustalone – byłaby niepotrzebna. Jej rolą jest być sondą zapuszczoną w bezimienne. Artysta jest aparatem rejestrującym procesy w głębi, gdzie tworzy się wartość – pisał sam Schulz o swojej twórczości w liście do Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Soc, pop, post. Portrety gwiazd to kobiecość, historia, popkultura, to portrety dziewięciu gwiazd polskiej muzyki rozrywkowej. Intymność i tryb zwierzeń splata się z wymiarem społecznym i przemianami zbiorowej wyobraźni. Kobiecość to inne, prywatne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, alternatywne podejście do dominujących wydarzeń politycznych. Historia to zapisane momenty przesileń w polskich dziesięcioleciach: lat 50, 60, 80 i 90. Popkultura to gwiazdorstwo, moda, mocny przekaz emocjonalny i proste odpowiedzi na zbiorowe tęsknoty i marzenia. Soc, pop, post. Portrety gwiazd to reporterskie ,,portrety momentalne"", datowane ślady dni, lat, miejsc, emocji i nastrojów. To gromadzone i zapisywane przez ostanie 25 lat archiwum spotkań, rozmów, faktów i wyobrażeń. Archiwum osobliwe, bo prezentujące pamięć rozproszoną, gromadzącą rzeczy pozornie błahe, ulotne równie pieczołowicie jak i te poważne, przemieniające historię. Subiektywna kolekcja spotkań z artystkami o znaczącej sile oddziaływania na styl popularnej muzyki i sceniczne formy jej przedstawiania.
Piwnica pod Liliowym Kapeluszem to miejsce niezwykłe. Podobnie jak i jej właścicielka - Weronika, która odpowiada na pytanie, zanim rozmówca zdąży je zadać, przeczuwa, co się wydarzy, widzi więcej niż inni... I wie, że ludzie przychodzą do kawiarni nie tylko po to, żeby się napić dobrej kawy.
Jaką tajemnicę skrywa trzynastowieczna studnia w rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu? Co łączy powtórny pochówek Mikołaja Kopernika z zadziwiającym odkryciem Marceliny? Czy wszyscy jesteśmy skazani na nieuchronność i w jaki sposób zmienia ona nasze życie? Co stanie się, gdy bułhakowska Annuszka rozleje olej... tym razem w naszym życiu?v Autorka, przędąc tę magiczną opowieść, zaprowadzi nas do istniejących miejsc, zapozna z ludźmi, których pierwowzory istnieją naprawdę. Pozwoli nam spacerować z jej bohaterami uliczkami Torunia, a podczas tego spaceru napotkamy wiele prawdziwych i fikcyjnych historii.Martinus Teschner, toruński kupiec, wręczał swoim kochankom drogocenne pierścienie. Jeden z nich, legendarny i wyjątkowy, bo ozdobionym rubinem wydobytym z Gór Izerskich, stał się pretekstem do tej opowieści. Studnia bez dnia nie tylko wzruszy, ale i będzie trzymać Czytelnika w napięciu.
Sklep potrzeb kulturalnych to pokłon oddany kulturze podhalańskiej, wyznanie miłosne maskowane ironią i żartem. Próba oddania atmosfery Podhala lat 50., 60. i 70., całkowicie subiektywna, bez naukowego zadęcia. Antoni Kroh o sobie: Pochodzę z Warszawy, ale kilka lat dzieciństwa przemieszkałem w Bukowinie Tatrzańskiej. W 1955 roku ukończyłem tam szkołę podstawową. W latach 1967-70, zaraz po studiach, pracowałem w dziale etnograficznym Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. Poznałem wówczas wielu wybitnych zakopiańczyków, miejscowych oryginałów, chłonąłem środowiskowe opowieści, bajdy i plotki. Zdobyłem ?blachę? przewodnika tatrzańskiego. W kwartalniku Instytutu Sztuki PAN ?Polska Sztuka Ludowa? opublikowałem kilka młodzieńczych, buntowniczych artykułów o kulturze ludowej Podhala, zaś po latach dwie książki o tym regionie: Sklep Potrzeb Kulturalnych oraz Tatry i Podhale w serii ?A to Polska właśnie?. Po latach od pierwszego wydania Sklep potrzeb kulturalnych przeszedł gruntowny remont i dziś oddajemy go w ręce Czytelników w odnowionej postaci. Antoni Kroh jest etnografem, ale sporo lat wcześniej ? co nie tylko etnografom się przydarza ? był małym chłopcem. Chłopiec urodził się wprawdzie w Warszawie, jednak przez pierwsze lata nauki mieszkał w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie chodził do miejscowej szkoły. Były to czasy Bieruta, w szkole panowała programowa nuda i szarzyzna. Ale dobrego pisarza poznaje się m.in. po tym, że nawet o szarzyźnie pisze kolorowo. Toteż książka roi się od uciesznych opowiastek i postaci podpatrzonych bystrym okiem dziecka. W miarę czytania anegdotki trochę rzedną i do głosu dochodzi etnograf, który podhalańskie tereny zna od dawna i dobrze. Wraz z ich historią prawdziwą i zmyśloną (?) Wisława Szymborska
Ta książka jest poświęcona polskiej telewizji czy raczej Telewizji Polskiej, przede wszystkim jej ludziom: ich śmiałym pomysłom, uporowi, wytrwałości, konsekwencji, ambicji, talentowi. Opowiada też o niepowodzeniach, pomyłkach, wpadkach, nawet klapach, bez których sukces smakuje gorzej, a przynajmniej inaczej. Dariusz Michalski
Tyrmand warszawski to zbiór felietonów Leopolda Tyrmanda o Warszawie. Teksty te nigdy dotąd nie były wydane w formie książkowej. Autor drukował je głównie w ,,Stolicy"", ale także w ,,Tygodniku Powszechnym"". Leopold Tyrmand powrócił po wojnie do Polski - głównie z miłości do Warszawy. I właśnie ta miłość, z którą się bynajmniej nie krył, jest osnową wszystkich jego tekstów na temat naszej stolicy, takiej jaką była w latach 1946-1953. Okazuje się jednak, że wiele z jego obserwacji aktualnych jest do dziś. Przywołując słowa Autora: ...wszystko, dziejące się poza Warszawą, było niedobre, nudne, niewłaściwe i pozbawione wdzięku. Tak samo wszystko, dziejące się w Warszawie, jest dobre, interesujące, właściwe i pełne czaru i uroku. Przykład - proszę bardzo: gdy w Łodzi pada deszcz w Wielkanocne święta, jest to tylko i wyłącznie winą Łodzi, bo tylko w takim mieście może w Wielkanoc padać deszcz. Gdy natomiast Warszawa ma nad sobą złą pogodę w każde święta, można, a nawet należy to wybaczyć. Bowiem winna jest pogoda, a nie miasto. Na pewno. A zresztą w Warszawie, na Wielkanoc musi być ładnie...
Siedem dalekich rejsów to powieść skrojona po mistrzowsku. Wartka, choć kameralna akcja, błyskotliwe dialogi, barwne niejednoznaczne postacie. A wszystko rozgrywa się na tle malowniczego portowego miasteczka, Darłowa, zanurzonego w powojennej atmosferze niepewności i strachu w obliczu nowej władzy, likwidującej krok po kroku prywatną własność. W centrum zaś dwoje bohaterów przypadkowo zainteresowanych tym samym zaginionym dziełem sztuki: tryptykiem Eryka Pomorskiego.Ona - historyk sztuki z Warszawy, on - człowiek bez imienia, zwany Nowakiem, właściwie znikąd, dziennikarz, myślący o ucieczce z komunistycznego kraju i potajemnym wywiezieniu obrazu. Miłość komplikuje wszystko, tym bardziej, że chwilami można odnieść wrażenie, iż cicha zawzięta rywalizacja między zakochanymi zniweczy ledwo rodzące się uczucie.Tyrmand stworzył bohaterów, których przeżycia budzą u czytelników rosnące z kartki na kartkę pragnienie - aby im się powiodło, aby potrafili przełamać wszelkie bariery, a kapryśny los nie pokrzyżował ich planów... To, że tak emocjonalnie czytamy ""Siedem dalekich rejsów"", najlepiej świadczy o kunszcie autora.
Piękno świata, którego już nie ma... Maria Rodziewiczówna uwielbiała przyrodę. Wiele z jej powieści i opowiadań rozgrywa się na ukochanych Kresach, których uroda nieustannie ją oszałamiała. I podczas gdy o ludziach potrafiła pisać niekiedy bardzo szorstko i gorzko, przyrodę zawsze opisywała z zachwytem. Kochała las. I nie był to zachwyt pensjonarki, lecz miłość znawczyni. Obrazy przepastnych kniei znajdziemy w wielu jej utworach. Ale umiała również zachwycić się pojedynczym kwiatem, którego wdzięk może odmienić szarość rzeczywistości. Bardzo kochała także zwierzęta i często to właśnie one są pozytywnymi bohaterami wymyślanych przez nią historii.
Ten mały tomik został stworzony z nadzieją, że naładuje każdego z jego czytelników dobrą energią.
Nie ma chyba człowieka, który nie potrzebowałby - choć od czasu do czasu - wsparcia duchowego. A wśród myśli wielkich ludzi znaleźć można wiele takich, które przynoszą radość, pogodę, uspokojenie.
Prowincja może być miejscem magicznym, pełnym wydarzeń i emocji, gdzie po prostu chce się żyć. Miejscem, w którym zdarza się tysiące spraw, zgodnie z przemianami tego świata, pokornie poddanym porom roku, biegnącym czasem może trochę wolniej, spokojniej, bez korków na ulicach i laptopów na kawiarnianych stolikach... Nad którym świecą te same gwiazdy, to samo słońce, brodzą w błękicie te same chmury.
"Prowincja pełna gwiazd" to refleksyjna opowieść o prowincjonalnej codzienności, której wielkie i małe historie rozgrywają się wśród mazurskich krajobrazów. Zaskakująca historia kobiety, która odbywa swoistą podróż w czasie, podróż do nieznanych korzeni. Odkrywa przeszłość, której nie znała i tajemnice, które niekoniecznie chciała poznać. Czytelnicy spotkali się z bohaterami powieści w książce - "Prowincja pełna marzeń".
Tytułowa bohaterka, Ruth Hilton, to młoda dziewczyna, sierota, która zarabia na swe utrzymanie jako szwaczka. Kiedy traci posadę i dach nad głową, oczarowany jej urodą i skromnością dżentelmen, proponuje dziewczynie schronienie i pociechę. Szczęście nie trwa długo, zdruzgotana i zhańbiona Ruth otrzymuje jednak szansę na nowe życie pośród ludzi, którzy ofiarują jej miłość i szacunek. Kiedy Bellingham ponownie wkroczy w życie Ruth, dziewczyna zmuszona będzie dokonać niemożliwego wyboru pomiędzy akceptacją ze strony ogółu a osobistą dumą.Elizabeth Gaskell (autorka tak znanych powieści jak Północ i południe czy Żony i córki) kreśli pełen współczucia portret ""kobiety upadłej"", śmiałoprzeciwstawiając go ówczesnym poglądom na temat tego, co grzeszne i nieprawe.Pierwsze polskie wydanie!
Najważniejsze to mieć w swoim życiu miejsce, w którym będzie robiło się rzeczy naprawdę potrzebne. Miejsce, które najpierw będzie marzeniem, utkanym z ulotnych myśli i nadziei, a potem, dzięki niewytłumaczalnym, a jakże potrzebnym splotom okoliczności, przemieni się w dotykalną rzeczywistość. Już niedługo usiądę we własnym domu, słuchając pękania drewnianych ścian. Będzie wiosna. Otworzę szeroko drzwi i wpuszczę trochę świata. Powietrze zagra szpakami, w górze odezwie się klangor żurawi. A potem przejdzie lato i złote nawłocie w ukłonie do ziemi obwieszczą jego koniec. I ja w tym wszystkim pogodzona z naturą, światem, przemijaniem. Pochłonięta codzienną magią tego świata. Marzenia naprawdę się spełniają. Pełna wdzięku i świeżości współczesna powieść, będąca hołdem dla uroków polskiej prowincji, w której splata się wątek Mazur dzisiejszych i przedwojennych, czyli byłych Prus Wschodnich. Główną bohaterką jest dziennikarka lokalnego czasopisma, której los stawia na drodze paskudnego szefa, a zaraz potem Niemca poszukującego rodzinnych korzeni. Przedwojenna historia, która zresztą wydarzyła się naprawdę, uruchamia lawinę wydarzeń współczesnych. Wśród przepięknego krajobrazu mazurskiego rozgrywają się wielkie i małe historie. Pachnie ta opowieść ziołami, łąkami, potrawami. Jest trochę historii podanej jakby od niechcenia, jest wartka akcja i miłość jest czyli to, czego powieść potrzebuje. - Małgorzata Kalicińska
Ponętna wdowa po zamordowanym Alojzym Korzeńcu i jednocześnie autorka sentymentalnych powieści w odcinkach usiłuje zaprowadzić nieśmiałego redaktora miejscowej gazety przed ołtarz. Tymczasem przebywający wciąż na wolności morderca jej męża ma na oku kolejną ofiarę - być może nawet dwie. Miejscowa sufrażystka, której wydawało się, że wyjechała do Rosji z dobrotliwym nauczycielem literatury, orientuje się poniewczasie, że ma do czynienia z wysoko postawionym bolszewikiem, a fińska bona pracująca dla sosnowieckiego Króla Wełny jest targana wątpliwościami, czy powinna związać się z niemieckim oficerem. Kiedy pewnego zimowego dnia na sosnowieckim peronie stawia stopę znana aktorka kinematograficzna, Pola Negri, wydarzenia nabierają nowej dynamiki, szczególnie dla komendanta policji, hrabiego Eugeniusza Dąmbskiego. Puder i pył to powieść historyczno-obyczajowa, powieść o miłości, powieść o Polsce, która jest kruchym domem i o mieście położonym na gorącej granicy polsko-niemieckiej. Dla cierpliwych jest to też, po trosze, powieść kryminalna.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?