"Spis treści: WstępI. W drodze do MoskwyII. Szturm i spalenie carskiej stolicyIII. Po zwycięstwieZakończenieBibliografiaSpis map O książce: W 1571 roku chan krymski Dewlet I Girej spalił Moskwę. Jest to dobrze znany fakt, jak to jednak często bywało w historii Chanatu Krymskiego, nawet dobrze znane fakty pociągają za sobą wiele kontrowersyjnych pytań. Jak to się stało, że jazda krymska i nogajska dotarła do carskiej stolicy? Czy armia rosyjska utraciła Moskwę bez bitwy?A jeśli doszło do bitwy, to w jaki sposób doprowadziła ona do zagłady rosyjskiej stolicy?Wyprawa armii krymskiej w 1571 roku zapisała się w pamięci współczesnych i potomnych tylko jednym wydarzeniem pożarem Moskwy. W cieniu tego pożaru pozostaje bitwa na ulicach moskiewskich mało znany i zakrojony na szeroką skalę bój między wojskami krymskimi i rosyjskimi. Z bitwy tej zwycięsko wyszli askerzy chana. Ich wojskowe zwycięstwo zostało ukoronowane podpaleniem carskiej stolicy. W ciągu kilku godzin ogromne miasto zniszczył ogień.Nieefektywność rosyjskiego dowództwa sprawiła, że po bitwie pojawiła się wersja, że wojsk rosyjskich w Moskwie w ogóle nie było. Sądzono, że Krymcy i Nogajowie cudem przedostali się niezauważeni do carskiej stolicy i potajemnie ją zniszczyli, podczas gdy car Iwan IV Groźny i jego armia znajdowali się gdzie indziej. Tragedia Moskwy wydarzyła się więc przypadkowo i wynikała sama z siebie...
I. Śląsk jako teren walkII. Okres piastowskiIII. LegnicaIV. Zabór czeskiV. Walki o tronVI. PrzemarszeVII. Wielkie wojnyVIII. Wiek XXZakończenieWskazówki bibliograficzne O książce:Śląsk, jedna z najstarszych dzielnic państwa polskiego, przez swe położenie geograficzne stanowi pod względem strategicznym bardzo ważny obiekt. Ziemie śląskie, rozciągające się wzdłuż Odry, stanowią teren dogodny do działań zaczepnych lub dywersyjnych względem trzech państw, dla których tworzą pogranicze. W dziejach Polski, Niemiec i Czech Odra i jej dorzecze poważną odegrały rolę jeśli idzie o działania wojenne, toteż historia wojenna Śląska wielce jest urozmaicona zarówno pod względem ludów, walczących o posiadanie tej dzielnicy, jak i pod względem celów, do osiągnięcia których przez opanowanie ziem tych zmierzano.Bezsprzecznie Śląsk był złączony węzłami przynależności plemiennej z Polską i w toku dziejów ludność jego niejednokrotnie czynem ten fakt stwierdziła. Od bohaterskiej obrony mieszczan Niemczy i Głogowa w zaraniu dziejów aż do ofiarnej walki górników śląskich w trzykrotnym powstaniu za naszych czasów, ludność miejscowa dawała dowody swej łączności z Rzeczpospolitą i swej wierności dla macierzy... Jedną z ciekawszych prac Janusza Wiktora Staszewskiego była Przeszłość wojenna Śląska. Ta niebyt obszerna lektura pokazała jednak pewien kalejdoskop wydarzeń o charakterze militarnym, jakie rozgrywały się na tym terenie od zarania państwowości polskiej po czasy współczesne Autorowi. Już we Wstępie podkreślił on polskie korzenie tej dzielnicy, opierając się na związkach plemion śląskich z pozostałymi polskimi. Nie był to w żadnej mierze pogląd odosobniony, jako że pamiętano o trzech zrywach powstańczych sprzed kilkunastu lat i co zrozumiałe akcentowano ten fakt w wyraźny sposób. Skoro po tylu wiekach ludność Śląska w drodze walki zbrojnej opowiedziała się za przynależnością do Polski to znaczyło, że te więzi plemienne gdzieś pozostały (dr hab. Marian Małecki).
Od opublikowania przez wydawnictwo Bellona mojej pracy pt. Amida 359 minęło ponad dziesięć lat. W tym czasie ukazało się wiele pozycji zarówno naukowych, jak i popularnonaukowych, które nie tylko znacząco poszerzyły naszą wiedzę na temat badanych zagadnień, ale także zmusiły mnie do rewizji niektórych spostrzeżeń. Niniejsza publikacja jest więc zmienionym, poprawionym i rozbudowanym opracowaniem opartym na zawsze miałem nadzieję, że solidnych fundamentach utworu z 2012 r., ale to nie jest ta sama praca. Zmianie uległ także tytuł, seria Historyczne Bitwy, w zdecydowanej większości przypadków, niesie ze sobą zrozumiały wymóg nazwania książki od miejsca i daty decydującego starcia. Tymczasem niniejsza publikacja porusza temat całej wojny lat 359-360, przygotowań do niej, a także konsekwencji, niezwykle poważnych nie tylko dla Imperium Rzymskiego, ale i Persji. Nie zamyka się jedynie na kwestiach militarnych, chciałem nakreślić jak najszerszą panoramę społeczno-polityczną Cesarstwa, w tym burzliwe w IV w. wydarzenia religijne, a także przybliżyć Czytelnikom dzieje Persji Sasanidów. Mam nadzieję, że takie założenie udało się, choćby w części, zrealizować...
Republika rzymska przystępując do wojny z Kartaginą w 218 r. p.n.e. jawiła się hegemonem zachodnich akwenów Morza Śródziemnego. Za siłą morską Rzymu przemawiało 220 galer pięciorzędowych stacjonujących w Ostii, eskadra w sycylijskim Lilybauem oraz bazy na Sardynii i Korsyce. Także sojusze z Hieronem II syrakuzańskim i Massalią, stanowiły dostateczną gwarancję natychmiastowego przejęcia inicjatywy operacyjnej na wypadek konfliktu z jedynym potencjalnym pretendem do zakwestionowania thalassokracji rzymskiej, Kartaginą. Z chwilą, gdy napięcia w stosunkach punicko-rzymskich przybrały postać otwartego konfliktu, flota rzymska przystąpiła do realizacji zadań taktyczno-operacyjnych na kierunkach afrykańskim i iberyjskim. Nad Tybrem nie przewidziano jedynie marszu Hannibala na Italię.Classis Romana, operująca nieprzerwanie przez cały okres tego konfliktu zbrojnego (218-201 r. p.n.e.), jak również odpryskowej, I wojny macedońskiej (215-205 r. p.n.e.) nie doczekała się samodzielnej monografii sensu stricto. Niemal zawsze jej dokonania przedstawiane są w kontekście pierwszego konfliktu z Kartaginą, w którym operacje morskie, według relacji Polibiusza z Megalopolis, stanowiły równorzędny teatr walk dla działań lądowych. Również dzięki niemu II wojna punicka, toczona zarówno w Italii, Hiszpanii, jak i w Afryce nazwana została wojną hannibalską
Oblężenie Yorktown, które miało miejsce od 28 września do 19 października 1781 r. na terenie Wirginii, słusznie uważane jest za jedno najbardziej przełomowych starć w historii. W jego wyniku potężna niegdyś brytyjska armia króla Jerzego III doznała upokarzającej klęski z rąk dwóch niecodziennych sojuszniczek. Jedną z nich była młoda amerykańska republika, do niedawna jeszcze uznająca zwierzchnictwo Londynu, drugą zaś odwieczny wróg Anglików rządzona przez władców absolutnych Francja.Jak do tego doszło? W jaki sposób powołana niegdyś z żołnierzy-amatorów armia amerykańska była w stanie zadać tak potężny cios swojej metropolii po sześciu latach niszczącej wojny? Wielka Brytania była przecież w 1781 r. mocarstwem globalnym, którego potężna Royal Navy i żołnierze w czerwonych kurtkach byli w stanie interweniować skutecznie na wszystkich kontynentach i oceanach. W jaki sposób wielokrotnie pokonywana przez Anglików Francja zdołała się zemścić za lata upokorzeń, doprowadzając wraz ze sprzymierzoną Hiszpanią do upadku tzw. Pierwsze Imperium Brytyjskie?Książę de Lauzun (który pomimo niewątpliwych zasług dla swojej ojczyzny miał zostać zgilotynowany podczas Rewolucji Francuskiej) podsumował klęskę Brytyjczyków w 1781 r. następującymi słowami:W ciągu całej tej wojny Anglicy sprawiali wrażenie ślepców, czyniąc zawsze to, czego nie należało robić, i odrzucając oczywiste i pewne możliwości sięgnięcia po sukcesy...
Omówione w opracowaniu wieloletnie relacje Omanu z Wielką Brytanią oferują nam jeden z najbardziej pouczających przykładów nieoczywistej penetracji i przebudowy tradycyjnego stanu kontroli kolonialnej w archaicznym państwie poprzez dostarczenie mu tożsamości – nie tylko geograficznej, ale i instytucji administracyjnych i zdolności wojskowych. Oczywiście z punktu widzenia Wielkiej Brytanii działo się to nie po to, by unowocześnić zapóźnione pod względem rozwoju społecznego i politycznego społeczeństwo, ale by w zasadzie objąć go pełną kontrolą. Ten sposób przebudowy arabskiego sułtanatu jest tym bardziej uderzający, ponieważ wystąpił całkowicie poza formalne imperialnymi formami kontroli – Oman nigdy nie był częścią Imperium Brytyjskiego! A wszystko to miało miejsce w imię nie tylko trwającej od połowy XIX wieku postępującej kolonizacji regionu Zatoki Perskiej, ale przede wszystkim po to, by utrzymać resztki imperium w tradycyjnie postrzeganej strefie wpływów i odpowiedzialności Imperium borykającego się nie tylko z kłopotami wewnętrznymi, upadkiem swej roli mocarstwowej i formacji politycznej. Poprzez tego rodzaju „oficjalną nieobecność” Londyn przeciwstawiał się stopniowo, acz systematycznie, rugowaniu jego wpływów na Bliskim Wschodzie, sięgając czasem po dyskretne narzędzie, jakim były – niezbyt chciane zresztą w drugiej połowie lat 40. XX wieku – siły specjalne.
(opis wydawcy)
Spis treści:WstępI. Iran w obliczu amerykańskiego ataku na IrakII. Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran) jako element sił zbrojnych IranuIII. Siły Qods (Niru-ye Qods) jako instrument wpływu Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej na Bliskim i Środkowym WschodzieIV. Brygady Hezbollahu w latach 20072011 portret organizacjiV. Brygady Hezbollahu w latach 20112020 ewolucja organizacjiEpilog. Eskalacja konfliktu. Zamach na generała Kassema SolejmaniegoBibliografia O książce:Musicie wiedzieć, iż jesteśmy bardzo blisko was w miejscach, o których wam się nawet nie śniło słowa te wypowiedziane przez dowódcę irańskich Sił Qods generała Kassema Solejmaniego pod adresem prezydenta USA Donalda Trumpa nie były czczą przechwałką. Stworzony przez Iran, regionalny polityczno-wojskowy sojusz złożony głównie z różnoetnicznych szyickich milicji zwany Osią Oporu posiada bowiem realny wymiar w postaci przeszło 200 tysięcy bojowników na ogromnym obszarze rozciągającym się od Azerbejdżanu po Jemen oraz od Libanu i Palestyny po Afganistan. To niewidzialne władztwo jest w istocie kolejną wersją perskiego imperium. Nowe szyicko-perskie imperium nie zna granic państwowych. Sięga ono bowiem wszędzie tam, gdzie docierają irańscy Strażnicy Rewolucji często w charakterze doradców, budowniczych, dyplomatów czy też pielgrzymów. Od wielu lat Oś Oporu spędza sen z powiek szefów tajnych służb Izraela. Elementy tego nieformalnego sojuszu otaczają bowiem niemal ze wszystkich stron położone w Palestynie państwo żydowskie. Można powiedzieć, że generałowi Solejmaniemu udało się zamknąć Izrael w pierścieniu ognia nowoczesnych dronów bojowych oraz rakiet balistycznych.Przedmiotem niniejszej książki jest historia irackich Brygad Hezbollahu, jednego ze zbrojnych ugrupowań wchodzących w skład Osi Oporu. Organizacja ta jest ściśle związana z irańskim Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, zarówno ideologicznie, jak i organizacyjnie. W pracy niniejszej podjąłem próbę naszkicowania obrazu Brygad Hezbollahu w kontekście rywalizacji Stanów Zjednoczonych oraz Iranu o wpływy na terytorium postsaddamowskiego Iraku.
Bitwa, która odbyła się 1 IX 1015 roku wziemi plemienia Dziadoszan na zachodnich krańcach państwa Piastów, jest jednym znajwiększych polskich zwycięstw. Wtym starciu wojsko polskie, złożone wyłącznie złuczników ilekkiej jazdy, zdruzgotało armię niemiecką, złożoną znajlepszych jednostek.Henryk II, cesarz Niemiec, uciekł przed bitwą, przeczuwając klęskę, irozkazał swojej armii walczyć. Opuszczone przez własnego wodza wojsko najeźdźców nie sprostało polskiej taktyce iległo pod deszczem strzał. Nie była to zasadzka, Niemcy nie zostali też otoczeni ani nie walczono wgęstym lesie.Bitwa ta jest więc warta, by oniej pamiętać. Niemiecki kronikarz Thietmar, choć wrogo nastawiony wobec Polski, przekazał wswojej Kronice jej przebieg. Dziejopis ten także wrelacjach zinnych kampanii opisuje skuteczność polskich łuczników ilekkiej jazdy. Jego przekaz jest więc bardzo cennym źródłem dla polskiej wojskowości we wczesnym średniowieczu.Mimo tak dobrego źródła, atakże dużej ilości źródeł ikonograficznych iarcheologicznych na temat wojskowości obu stron, bitwa wziemi Dziadoszan nie była nigdy tematem odrębnej książki naukowej lub popularnonaukowej. Jest to dziwne, gdyż starcie wykazuje wielką skuteczność piastowskich wojsk wwalce
Tematem publikacji jest operacja Cedar Falls przeprowadzona na terenie Żelaznego Trójkąta pod Sajgonem od 8 do 26 stycznia 1967 roku w czasie wojny w Wietnamie. W Polsce operacja ta jest mało znana, wobec czego praca ta stara się przybliżyć polskiemu czytelnikowi jeden z ciekawszych i symptomatycznych fragmentów słynnej wojny w Wietnamie wojny, którą Ameryka przegrała.Cedar Falls była pierwszą z szeregu wielkich ofensyw 1967 roku, angażując po raz pierwszy w tym konflikcie siły wielkości korpusu. Jej ostrze skierowano przeciwko Viet Congowi, komunistycznej partyzantce działającej na terenie Republiki Wietnamu, w największej i najambitniejszej próbie zniszczenia ich obszaru bazowego, określanego jako Żelazny Trójkąt. Leżał on w bezpośredniej bliskości Sajgonu, stolicy Wietnamu Południowego, przez lata pozostając poza wpływami rządu sajgońskiego. Przez Żelazny Trójkąt wiodły szlaki przerzutu zaopatrzenia i sił komunistów, stanowiąc dla nich bezpieczne schronienie i punkt wypadowy do ataków na stolicę, stanowiąc sztylet wymierzony w Sajgon. Tym groźniejszy, że baza komunistów ulokowana była w dużej części pod ziemią w kompleksie tuneli.Poza zdobyciem Żelaznego Trójkąta, by ostatecznie wykluczyć go z użytkowania, postanowiono zamienić jego obszar w strefę wolnego ostrzału, która mogła być dowolnie ostrzeliwana lub bombardowana bez rozkazu i wcześniejszych ostrzeżeń, a wszyscy przebywający na jego terenie stawali się wrogami...
Średniowieczna Sardynia była miejscem krzyżowania się wpływów licznych potęg świata śródziemnomorskiego – w VI wieku wyspa została przyłączona do Bizancjum, w XI wieku w pełni ukształtowały się na niej cztery niezależne królestwa (giudicati), zaś w kolejnych stuleciach była ona obszarem rywalizacji Genui, Pizy i Królestwa Aragonii. Jednym ze świadectw burzliwych średniowiecznych dziejów Sardynii są zamki, stanowiące ważny element kulturowego krajobrazu wyspy. Książka jest monografią poświęconą warowniom wznoszonym na Sardynii od czasów bizantyjskich po aragońskie, zostaje w niej zaprezentowany także ich szeroki kontekst historyczny.
(opis wydawcy)
Wojny polsko-jaćwieskie w XIII wieku od zawsze były tematem interesującym polskich pasjonatów historii. Do dzisiaj nie doczekały się jednak wielu opracowań. Żadne nie dotyczy samego okresu o największym natężeniu walk, czyli lat 1247-1282.
Temat jest o tyle ważny, że blisko żyjący Jaćwingowie stanowili wielkie zagrożenie dla Polski w czasie, gdy lista jej prześladowców zdawała się nie mieć końca. Ogromnym nieszczęściem były najazdy Litwinów. Prusowie, mimo trwającego podboju krzyżackiego, w trzynastym stuleciu nadal łupili polskie ziemie. Ruś, choć pokonana przez Mongołów, najeżdżała państwo Piastów, korzystając też ze wsparcia Jaćwingów i swoich azjatyckich ciemiężców.
Postępowała ekspansja niemiecka: Krzyżaków i Brandenburgii. Czechy co raz występowały z wrogimi działaniami. Wciąż trwały też bratobójcze walki wewnętrzne, do których polscy książęta werbowali właśnie Bałtów i Rusów. Jedynym stałym sojusznikiem pozostawały Węgry, Polskę wspierali też Połowcy, a od końca XIII wieku hanza.
W takiej sytuacji kolejny wróg, nawet najsłabszy, stanowił śmiertelne zagrożenie. Jaćwingowie słabi nie byli i wyrządzali wielkie szkody. Obrona przed nimi wymagała sprawności dowódczej od polskich książąt i bojowej od ich rycerzy. Z kolei odwetowe ataki na Jaćwież były możliwe tylko przy zgodzie między Polakami z różnych dzielnic. Te warunki udało się spełnić…
(opis wydawcy)
Kiedy korpus wirtemberski z Kronprinzem na czele dotarł do wzgórza La Giberie, zauważono przed nim mały oddział piechoty francuskiej przygotowany do obrony (najwyżej pojedynczy batalion). Książę Fryderyk zarządził natychmiastowy atak siłami dwóch batalionów piechoty i 4. pułku strzelców konnych Prinz Adam. Rozgorzała gęsta strzelanina. Francuzi, nie mając żadnej kawalerii, obawiając się oskrzydlenia przez Wirtemberczyków, rozpoczęli odwrót zatrzymując się na głównej pozycji w wiosce La Giberie... Najmniej znaną na rynku książki historycznej w Polsce kampanią wojenną Napoleona jest kampania francuska 1814 roku. Właściwie żaden z krajowych autorów nie pokusił się do tej pory o napisanie całościowej publikacji poświęconej temu zagadnieniu. Brienne (29 I 1814) La Rothiere (1 II 1814) to pierwsza polska publikacja opisująca dwie pierwsze bitwy Napoleona stoczone na francuskiej ziemi zimą 1814 roku.
1 września 1939 roku 18. Pułk Ułanów Pomorskich prowadzący działania taktyczne przede wszystkim w szyku pieszym, posiadając stałe wzmocnienie w sile baterii artylerii konnej oraz przejściowo wsparty szwadronem czołgów rozpoznawczych i szwadronem kolarzy Pomorskiej Brygady Kawalerii, przez cały dzień skutecznie opóźniał działania trzech kolejno wprowadzonych do walki batalionów niemieckiej piechoty, wspieranych ogniem kilku baterii artylerii.O godzinie 16.30 pułkownik Kazimierz Mastalerz otrzymał z dowództwa Grupy Operacyjnej Czersk pisemny rozkaz zorganizowania przeciwuderzenia. Parę godzin później dywizjon manewrowy w szyku konnym zaatakował przeciwnika pod wsią Krojanty. Szarża została krwawo odparta przez Niemców, ale wywołała częściową dezorganizację na zapleczu frontu, o czym świadczy fakt, że generał Paul Bader, dowódca 2. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej chciał się wycofać na pozycje wyjściowe. Niemcy dwa szarżujące szwadrony wzięli bowiem za forpocztę nadciągających większych sił złowrogiej Pomorskiej Brygady Kawalerii. Dopiero osobista interwencja dowódcy XIX Korpusu Armijnego, generała Heinza Guderiana spowodowała przezwyciężenie kryzysu.
W epoce nowożytnej oba sąsiadujące przez Bałtyk państwa zbliżyły się do siebie dzięki związkom dynastycznym, zapoczątkowanym przez małżeństwo Jana, księcia Finlandii (później króla Szwecji Jana III), z Katarzyną Jagiellonką. Trwające przeszło osiemdziesiąt lat panowanie Wazów na tronie polskim okazało się tak niezwykle interesujące, że wydarzenia, które nastąpiły od momentu lekcji Zygmunta III, syna Jana III i Katarzyny Jagiellonki, do dzisiaj budzą kontrowersje i są rozmaicie oceniane przez historyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że czas wojen Rzeczypospolitej ze Szwecją, prowadzonych od XVI do XVIII w., począwszy od walk w Inflantach, poprzez wojnę w Prusach (o ujście Wisły), potop szwedzki i zmagania państw podczas wielkiej wojny północnej, był niezwykle ważki w skutkach dla obu państw. Od wyniku toczonych wtedy batalii w bardzo znaczącym stopniu zależał nie tylko sam przebieg wojen, ale także ich ostateczny wynik. Wiele zdarzeń, które miały miejsce podczas działań wojennych, wpłynęło bowiem na proces żmudnych przetargów dyplomatycznych. Czasy te stanowiły też źródło inspiracji artystycznej dla przyszłych pokoleń i do dziś są żywe w świadomości Polaków, zwłaszcza dzięki literaturze...
(opis wydawcy)
Pierwsza wojna rzymsko-pontyjska, zwana także I wojną mitrydatejską (ok. 89-85 p.n.e.) to jeden z ostatnich etapów podboju hellenistycznego świata przez Rzym. Zwykle jest on postrzegany jedynie jako mało istotny epizod z dziejów Republiki, jednak w rzeczywistości, stawką tego konfliktu były losy śródziemnomorskiego świata. Zwycięstwo Rzymu wcale nie było oczywiste i gdyby nie niewątpliwy geniusz militarny Sulli, losy starożytnego świata mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. W pracy omówiono okoliczności tego konfliktu, a także przybliżono dzieje i wojskowość Pontu, porzucając przy tym, tradycyjnie przyjęty, jednostronnie rzymski punkt widzenia.
(opis wydawcy)
26 (16) lipca 1662 roku wojska państwa moskiewskiego odniosły największe zwycięstwo w wojnie rosyjsko-polskiej toczącej się w latach 1654–1667, zarówno pod względem liczby walczących po obu stronach, jak i strat strony, która poniosła porażkę. W bitwie pod Kaniowem przeciwnik stracił 8 tysięcy zabitych, wziętych do niewoli i tych, którzy utonęli w Dnieprze. Jako trofea zwycięzcy otrzymali 117 chorągwi, 22 działa i cały obóz pokonanych. Paradoks polega na tym, że ta bitwa jest prawie nieznana historykom. Co więcej, starano się zapomnieć o zwycięstwie wojsk rosyjskich i lojalnych wobec cara Kozaków z lewego brzegu Dniepru, wkrótce po zakończeniu wojny z Rzeczpospolitą. Przyczyna takiej sytuacji dotyczącej wiktorii pod Kaniowem jest dość prosta – głównym przeciwnikiem armii rosyjskiej w tej bitwie byli Kozacy Prawobrzeżnej Ukrainy pod dowództwem hetmana Jurija Chmielnickiego, którzy walczyli po stronie polskiego króla…
(fragment od wydawcy)
Wojna między Irakiem a Iranem była jednym z najdłuższych konfliktów zbrojnych, który miał miejsce po 1945 roku. Wbrew planom Bagdadu zamiast szybkiego „blitzkriegu” Irak uwikłał się w krwawy, długotrwały konflikt, w którym, jak oceniano, jego adwersarz miał znacznie większe szanse na zwycięstwo. Dla większego i ludniejszego Iranu wojna na wyczerpanie była zdecydowanie mniejszym złem, ponadto zaś zagrożenie spowodowane iracką agresją umożliwiło mułłom skonsolidowanie zdobyczy rewolucji islamskiej. Po zatrzymaniu ofensywy wojsk „reżimu z Bagdadu” armia rewolucyjna przeszła do zdecydowanych działań zaczepnych i wkroczyła na terytorium przeciwnika. Chomeini odrzucił wszelkie propozycje pokojowe i nie ukrywał już, że chodzi mu o islamizację Iraku. Saddam Husajn stanął przed wyborem „być albo nie być”, a Irakijczycy musieli zdecydować, czy chcą być państwem świeckim, czy też islamskim. W walkach toczonych w latach 1982–84 oddziały Husajna zdołały powstrzymać pierwszy impet bojowników Chomeiniego. Przez kolejne trzy lata obie strony toczyły zażartą wojnę na wyczerpanie, przy czym o wiele większe straty stały się udziałem nieustannie atakujących Irańczyków, których przywódcy zdawali się wyznawać XIX-wieczną francuską doktrynę „ataku za wszelką cenę” (...).
Drugi tom Wojny iracko-irańskiej obejmuje okres od jesieni 1984 do lata 1988 roku. W drugiej części Czytelnik znajdzie rozdziały opisujące rozbudowę sił zbrojnych przeciwników, przebieg działań na lądzie, morzu i w powietrzu, wpływ wojny na gospodarkę państw i wywołane przez nią implikacje polityczne. Pracę kończy krótkie podsumowanie konfliktu, zawierające także wnioski dotyczące przebiegu działań wojennych.
(opis wydawcy)
Wojna iracko-irańska była jednym z najdłuższych konfliktów zbrojnych, jakie miały miejsce w XX wieku. Rozpoczęła się jesienią 1980, a zakończyła latem 1988 roku, trwała więc bez mała osiem lat. Pomimo tego jej przebieg jest w zasadzie nieznany czytelnikom w naszym kraju. Oczywiście także w Polsce ukazały się książki na jej temat, przy czym za najbardziej wartościową uznałbym publikację Jerzego Biziewskiego Irak–Iran 1980–1988, dotyczyły one jednak – wyjąwszy cytowaną wyżej pracę – głównie pierwszego okresu konfliktu. Ich autorzy skupiali się na historii obu zwaśnionych krajów, reperkusjach politycznych i gospodarczych wojny, mniej miejsca poświęcając działaniom stricte militarnym. Pisząc niniejsze opracowanie, starałem się nie pominąć żadnego z aspektów tej wojny lecz, podobnie jak w mojej wcześniejszej książce Wojna iracko-irańska 1980–1988, która ukazała się w 2014 roku, szczególną uwagę skupiłem na działaniach na froncie. Nie ukrywam przy tym, że, podobnie jak we wcześniejszej pracy, musiałem przezwyciężać trudności związane nie tylko z brakiem materiałów źródłowych, ale często z brakiem jakichkolwiek materiałów. Zrozumiałem wówczas, dlaczego inni autorzy książek o tej wojnie ograniczyli się głównie do przedstawienia jej aspektów politycznych i gospodarczych. Nawet autorzy z Zachodu, często opisujący poszczególne operacje wojskowe, unikali szczegółów, zadowalając się ogólnikami...
(opis wydawcy)
W chwili najgorętszego wiru bojowego z tej strony nie próżnował Tarnowski, lecz cały huf walny i część posiłkowych chorągwi do nowego wypuścił natarcia bramą wschodnią. Z nie mniejszą gwałtownością przyszło i tu do spotkania. Zawrzała zatem walka po obu stronach obozu z chwiejnym na razie szczęściem. Równocześnie Staszkowski nie tracąc czasu wysunął kilka wozów w południowym rzędzie, umieścił w otworze działa i celnymi strzałami nie przestawał razić środka wołoskich hufców. Wsparło go kilkaset piechoty, która wypadłszy tędy, z rusznic gęsty na nie wypuściła ogień.
W ten sposób zawiązał się bój na wszystkich trzech bokach obozu coraz oporczywszy, coraz krwawszy. Hetman śledząc bacznie walczących, słał im jedną rotę za drugą na pomoc. Przez półtora godziny szala zwycięstwa na żadną nie przechylała się stronę, męstwo równoważyło przemoc. Tumany kurzu zakryły walczących, zbitych w olbrzymią, kotłującą się masę i tylko krzyk, trzask kopii, jęki rannych, szczęk mieczów i szabel, przerywane wystrzałami, świadczyły o gorących zapasach. Były chwile, w których zdawało się, że już, już ulegną słabsze polskie hufce, lecz znowu brały górę. (...)
Cała jazda polska poszła w pogoń, jadąc prawie na karkach nieprzyjacielskich. Cięto i kłuto uciekających bez miłosierdzia, jakby w mur żywy, mówi relacja. Pod razami kopii, szabel, berdyszów, cały ów grzbiet obertyńskich wzgórzy, zasłał się trupem obok trupa, wśród mnóstwa porzuconej broni...
(fragment od wydawcy)
Wojny Rusi z Połowcami nie były nigdy omawiane w polskiej literaturze historycznej. Nie zwracały uwagi tak, jak na przykład późniejszy podbój Rusi przez Mongołów. Wynika to stąd, że wojny rusko-połowieckie nie miały wpływu na Polskę. Jednak jest to temat warty omówienia choćby z punktu widzenia historii wojskowości.
Konflikty te toczyły się na rozległych obszarach Rusi i połowieckich stepów, przy zaangażowaniu wielkich sił po obu stronach. W walkach użyto rozmaitych typów broni i sprzętu, w tym machin miotających ogień. Wojskowość ruska, mimo ograniczonej roli konnicy, wykazała się skutecznością w walce z koczowniczym wrogiem w otwartych bitwach, zasadzkach i oblężeniach.
Przebieg wojen Rusów z Kunami przekazują ruskie źródła, pozwalając odtworzyć tło wydarzeń. Miały one miejsce w okresie rozbicia Rusi na wiele księstw, które zwalczały się wzajemnie bez przebierania w środkach. Skonfliktowani kniaziowie wzywali też Połowców do walki z innymi ruskimi władcami. Po jakimś czasie zaczęli też wchodzić w związki dynastyczne z połowieckimi chanami...
O autorze:
Jakub Juszyński (1988), jest z wykształcenia historykiem. Zajmuje się odtwarzaniem starożytnych metod walki konnej w galopie bez siodła i strzemion, a także Połowca węgierskiego. Publikuje w „De Re Militari”, „Nowych Studiach Grunwaldzkich”, „Mówią Wieki” i „Pruthenii”.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?