Muttavali, czyli "sznur pereł", to wybór najbardziej reprezentatywnych fragmentów kanonu Therawady - najstarszej znanej nam tradycji buddyjskiej z nurtu Hinajany. Kanon ten, spisywany w języku palijskim (pokrewnym sanskrytowi) od III w p.n.e., został tu przedstawiony w formie dwujęzycznej (w transkrypcji łacińskiej), a przekład opatrzono obszernym komentarzem. Tym samym tom sięga do źródeł buddyzmu poprzedzających nowszą tradycję Mahajany, która obejmuje na przykład zen czy buddyzm tybetański. Publikacje dotyczące tego kanonu są zarówno w Polsce, jak i na świecie znacznie rzadsze niż prace o bardziej popularnym na Zachodzie nurcie Mahajany. Całość składa się z krótkich, za to licznych tekstów ułożonych w porządku tematycznym nauczyciel-nauka-wspólnota.
Teksty wybrał, przełożył i skomentował z ogromną erudycją i starannością Ireneusz Kania, znakomity i zasłużony tłumacz, znawca wielu literatur i języków, od kilkudziesięciu lat popularyzujący kulturę krajów buddyjskich.
Francuski historyk Georges Minois (ur. 1946) bada historię mentalności w czasach średniowiecza i późniejszych. Jest autorem tak znanych prac, jak Historia ateizmu, Historia śmiechu i drwiny, Historia samotności i samotników, Ksiądz i lekarz. W niniejszym tomie śledzi ewoluowanie z biegiem stuleci stosunku społeczeństwa do starości i osób starych. Naczelne hasło brzmi: „Każde społeczeństwo ma takich starców, na jakich zasługuje”. Klasyczna Grecja, zorientowana na piękno i siłę, spychała starców na podrzędne miejsce. W średniowieczu człowiek stary liczy się dopóty, dopóki jest sprawny fizycznie. W renesansie ceni się podeszły wiek, jeśli chodzi o funkcje polityczne i kościelne. W każdej epoce krytyka ludzi starych przeplata się z ich afirmacją, a stary człowiek zawsze był na poły poza nawiasem ludzkości. Autor podjął się rozwikłania i uporządkowania tych wątków do czasów renesansu (dalszy ciąg tych badań, „od Montaigne’a do pierwszych emerytur”, prowadzi w swojej „historii starości” Jean-Pierre Bois). Nie biegną one liniowo, lecz mają charakter „arabeski” zmieniającej się od kultury do kultury: okresy stabilne mniej sprzyjają starości niż okresy „przejściowe”. Mimo to można ustalić pewne prawidło: idealną starość postrzegano z perspektywy jej modelu niemożliwego do urzeczywistnienia. Odwrócenie tego porządku, dostosowanie modelu do potrzeb realnych osób, będzie dopiero sprawą późniejszego, bardziej świadomego społeczeństwa.
Philippe Aries (1914–1984), jeden z najwybitniejszych w XX wieku francuskich mediewistów, był „odkrywcą dziecka” jako tematu badań historycznych. Niniejsza książka, opublikowana w 1960 roku, stanowi właśnie pionierskie dzieło w tej dziedzinie, kanon, do którego nadal odwołują się zarówno historycy, jak i socjologowie. Dzieciństwo bowiem, jak wynika z badań autora, nie jest „naturalną” formą biologiczną, lecz konstrukcją społeczną dość niedawnego pochodzenia. Średniowiecze nie znało jeszcze dzieciństwa ani wieku młodzieńczego, bo życie rodzinne we współczesnym sensie – oparte na intymności i uczuciach – pojawiło się dopiero w późniejszych stuleciach. Tę tyleż słynną, co radykalną i kontrowersyjną tezę autor uzasadnia na fascynującym materiale historycznym i ikonograficznym. „Odkrycie” dziecka miało istotne konsekwencje cywilizacyjne: lawinowy rozwój edukacji. Lektura książki jest przy tym pouczająca i pocieszająca, gdyż okazuje się, że to, co dziś uważamy za przejawy dawnego prymitywizmu – brak więzi uczuciowej z dzieckiem i swoisty „kolektywizm” życia rodzinnego – nie musi wynikać z ułomności ludzkiej natury, lecz ma swoją historię, my zaś żyjemy w szczęśliwych czasach odzyskanego – lub pozyskanego – dzieciństwa.
Główny niemiecki filozof-diagnosta czasów współczesnych Peter Sloterdijk (ur. 1947) rozważa w tym tomie najnowszych tekstów zróżnicowaną tematykę skupioną wokół pytania o koniec historii. Pytanie nie brzmi jednak, jak u Fukuyamy, czy jest nadzieja na koniec historii pojętej jako walka o optymalny kształt życia, lecz czy jest nadzieja, że końca historii nie będzie – czy „statek kosmiczny Ziemia”, którego istnienie odkrył XX wiek, przetrwa wbrew instynktom samozagłady rozpowszechnionym wśród załogi. Tą próbą „krytyki ekstremistycznego rozumu”, jak głosi tytuł głównego eseju tego tomu, Sloterdijk nawiązuje do swojego słynnego traktatu z wczesnej fazy twórczości Krytyka cynicznego rozumu (1983). Znany z takich m.in. publikacji, jak Gorliwość Boga, W cieniu góry Synaj czy Stres a wolność, podejmuje z wysokiej, filozoficznej perspektywy podstawowe kwestie dzisiejszego monogeizmu. Choć trudno wskazać konkretne procesy definiujące XX wiek, jego niewątpliwym odkryciem jest ów monogeizm – świadomość, że Gea, Ziemia, jest jedna i jako taka wymaga poszanowania i ochrony. Filozoficzne problemy globalizacji (od „globusa”, nie od „globalności”) w epoce człowieka – antropocenie – autor rozważa w różnych kontekstach historycznych, od Odyseusza przez Boccaccia, Kolumba po Heideggera i Derridę, od literatury przez ekonomię, geografię, ekologię po prawo konstytucyjne. Sloterdijk, nazywany „alchemikiem ducha”, zapewnia w tym tomie czytelnikowi duchowy destylat najwyższej mocy.
Henryk Paprocki (ur. 1946), duchowny prawosławny, wykładowca wielu uczelni, autor książek, artykułów i przekładów z dziedziny teologii prawosławnej i filozofii, w niniejszej pracy kontynuuje poszukiwania rozpoczęte w książce Czas. Eseje o wieczności (2018), tym razem w odniesieniu do przestrzeni, pytając, „czym jest przestrzeń?”. Autor przedstawia rozległy obraz problematyki przestrzeni w mitologiach, filozofii, teologii i literaturze. Te fascynujące zagadnienia rozpatruje w kluczu pustki, nicości i niebytu, by ostatecznie dojść do pojęcia bezkresu bezprzestrzennego. Jak sam pisze we wstępie „Rozważania nad przestrzenią zrodziły się podczas lektury zbioru opowiadań Brunona Schulza Sanatorium pod klepsydrą, a konkretnie zdania: «Cały ten ciemny krajobraz, pełen powagi, zdawał się ledwie dostrzegalnie płynąć sam w sobie, przesuwać się mimo siebie jak chmurne i spiętrzone niebo pełne utajonego ruchu». Istotną rolę odegrało też stwierdzenie ks. Pawła Fłorienskiego, że zagadnienie nieskończoności świata w przestrzeni trzeba oddzielić od problemu jego nieskończoności w czasie, co dopiero pozwoli zrozumieć zarówno jeden, jak i drugi problem. Omawiając problematykę przestrzeni, należało poza tym dokonać selekcji różnorodnych poglądów – podobnie jak w pracy o czasie – by nie zamienić jej w rodzaj leksykonu i by przedstawić jedynie te teorie, które odegrały znaczącą rolę w rozwoju myśli”. Autor zaznacza, że „nie jest to koniec wędrówki w poszukiwaniu czasu i przestrzeni. Dotychczasowe badania są potrzebne do opracowania nowej teorii przestrzeni, w tym wypadku teorii pustki”.
Żadne dzieło w historii twórczości człowieka nie było przedmiotem takiej kontrowersji w kwestii autentyczności jak dialogi starożytnego greckiego filozofa Platona (ok. 427 - ok. 347 p.n.e.). Poświadczał ją Arystoteles i inni współcześni autora, a jej strażnikiem była Akademia Platońska istniejąca do VI wieku, ale nawet ona nie zdołała upilnować czystości dzieła. Znana do dziś systematyka Trazyllosa pochodzi dopiero z I wieku n.e. Dziś spośród ponad 40 domniemanych dialogów Platona za autentyczne uznaje się 24, a pozostałe za wątpliwe lub na pewno nieautentyczne. Leopold Regner, jeden z najznakomitszych polskich tłumaczy Platona, zebrał w tym tomie niektóre teksty spoza owych 24, dialogi: Alkibiades I i Alkibiades II, Teages i Rywale oraz pismo Definicje podające określenia podstawowych pojęć stosowanych w Akademii. Pseudo-Platon żył długo: szacuje się, że Alkibiadesa I mógł napisać w IV wieku p.n.e., a Definicje może nawet w III wieku n.e. Dla czytelnika choć trochę obznajomionego ze stylem i treścią autentycznych dialogów Platona lektura tekstów prawdopodobnie lub na pewno nie-Platońskich może się stać frapującą intelektualną i śledczą przygodą wyszukiwania podobieństw i różnic wątków, klimatu i wykonania literackiego w stosunku do dzieła mistrza. Lekturę zaś wzbogacą przedmowy tłumacza do poszczególnych pism i sporządzone przez niego szczegółowe przypisy.
Pod koniec życia, w 1977 roku, Roland Barthes (19151980), klasyk współczesnej francuskiej humanistyki (m.in. ""Mitologie"", ""Fragmenty dyskursu miłosnego"", ""Imperium znaków"", ""Stopień zero pisania""), zaczął po śmierci matki pisać książkę o fotografii. Osobistym motywem była próba odnalezienia istoty zmarłej Henriette Barthes w fotografiach, które po niej pozostały. Paradoksalnie autor odnajduje to, czego szuka, w zdjęciu matki z jej dzieciństwa, z okresu, w którym jej nie znał, przewrotnie zaś zdjęcia tego czytelnikowi nie pokazuje, uważając, że byłoby dla niego banalne. Dowodzi to, jak subtelne rozważania i doświadczenia podjął w tej bardzo prywatnej książce o nowym zjawisku w sztuce, którego naturę stara się wyjaśnić (tytułowy chambre claire, dosł. jasny pokój, nawiązuje w formie gry słów do chambre noire, ciemnia, a zarazem chodzi odpowiednio o camera lucida i camera obscura). Inaczej niż malarstwo, fotografia ma u podłoża pewien niewymyślony fakt, mgnienie owego to było, zdjęcie obrazu z rzeczywistości. Jako odmiana pamięci wprowadza w czas i cały dramat egzystencji. Barthes rozważa zdjęcie od strony studium, dociekliwości, analizy, i punctum, owego ukłucia, o jakie fotografia przyprawia widza. Czytelnik znajdzie w książce wiele takich puncta w zamieszczonych przez autora reprodukcjach klasycznych dzieł, które dodatkowo czynią z tych rozważań mały album, przyczynek do subiektywnej historii fotografii.
To prawdopodobnie najlepsza książka Hannah Arendt (19061975), wybitnej niemiecko-żydowsko-amerykańskiej intelektualistki. Opublikowana w 1963 roku, stanowi trzecie z serii istotnych dzieł jej filozofii politycznej, po Korzeniach totalitaryzmu (1951) i Kondycji ludzkiej (1958). Arendt opuściła Niemcy w 1933, a Francję w 1940 roku i resztę życia spędziła w USA z dala od totalitaryzmów i rewolucji. Mimo to jej rozważania wokół rewolucyjnych przewrotów stanowią oryginalną, imponująco wnikliwą syntezę, której towarzyszy pewna romantyczna (utopijna?) wizja nowego ładu. Wywód opiera się na przeciwstawieniu rewolucji francuskiej i innych rewolucji jej podobnym wydarzeniom rewolucji amerykańskiej w tym sensie, że pierwsze były destruktywne, a druga konstruktywna. Stało się tak, ponieważ rewolucja francuska zamieniła kwestię wolności na kwestię socjalną, czym doprowadziła do terroru, gdy tymczasem rewolucja amerykańska pozostała w sferze politycznej, budując nowoczesną, wolną demokrację. Idea wolności, tak żywa w połowie XX wieku w obliczu traumatycznej rzeczywistości, u Arendt ma korzenie w starożytnej demokracji greckiej, i o tyle jest bardzo tradycjonalistyczna. Zarazem autorka szkicuje wybiegającą w przyszłość koncepcję demokracji spontanicznych rad, które w rewolucjach takich jak francuska rozbłyskiwały ledwie na krótko, tłumione przez partie orędowniczki przemocy. Ta zarysowana tu wizja otwiera pewien horyzont nowego myślenia o wolności politycznej.
Stéphane Mallarmé (1842–1898), klasyk francuskiego i światowego symbolizmu w poezji, mentor Paula Valéry’ego (zob. Paul Valéry, "Pan Teste inne pisma", Fundacja Aletheia, Warszawa 2019). Podobnie jak wybór pism tego ostatniego niniejszy tom obejmuje pisma „poetologiczne” Mallarmégo. Znacznie bardziej hermetyczne niż w przypadku jego „ucznia”, stanowią, podług określenia samego autora, raczej rodzaj „krytycznej poezji” niż eseistykę krytycznoliteracką. Główne teksty w tym wyborze pochodzą z tomu Dywagacje (1897). Mallarmé to twórca powściągliwy, autor niewielu utworów o charakterze poetyckim. Ich oddziaływaniu sprzyjała otaczająca go aura Mistrza wypowiadającego swoje myśli podczas elitarnych spotkań, na które pielgrzymowali do Paryża poeci z całej Europy, także polscy. Był bardzo żywo obecny w polskiej literaturze modernistycznej przełomu XIX i XX wieku. Zarazem poza jednym tomikiem wyboru jego poezji, wydanym w 1980 roku, i jednym poematem pozostaje zupełnie nieznany polskiemu czytelnikowi korzystającemu z przekładów. Tymczasem okazał się niezmiernie wpływowy w późniejszej historii literatury, od awangardy poczynając. Echa jego twórczości można znaleźć w dadaizmie, surrealizmie, w teoriach czystej formy, w poetyce Juliana Przybosia, w poezji lingwistycznej. Przekładany dla „Chimery” przez Zenona Przesmyckiego, był ważną postacią dla poetów Młodej Polski. Teksty dyskursywne natomiast, zapisane prozą, były dotąd w polskich przekładach prawie nieobecne.
Paul Valéry (1871–1945), francuski intelektualista i poeta, przeszedł do historii XX wieku jako prawdziwy literacki celebryta, a zarazem autorytet intelektualny i moralny. Szczyt jego kariery przypada na lata międzywojenne: w 1925 roku został członkiem Akademii Francuskiej, w latach 1924–1934 był prezesem francuskiego PEN Clubu, a od 1937 roku w College de France utworzono specjalnie dla niego katedrę poetyki. Zebrane w tym tomie teksty składają się na zbiór głównych jego wypowiedzi, przeważnie w formie eseju-wykładu, z tej właśnie dziedziny „poetyki” w specyficznym sensie badania źródeł i natury ludzkiej twórczości.
Pisma te poprzedza słynny "Pan Teste", publikowany tutaj po raz pierwszy po polsku w całości. Jest to utwór filozoficzno-literacki, który Valéry komponował niemal przez całe życie, od 1896 roku. Pan Teste (Pan Głowa?) stanowi na poły groteskowe, na poły hermetyczne wariacje wokół problemu człowieka racjonalnego.
Trzecim składnikiem niniejszego wyboru są teksty wspomnieniowe autora, w których z perspektywy odnoszącego sukcesy intelektualisty „rozlicza się” ze swoją, dość nietypową historią: po wczesnej przygodzie z poezją powraca do niej dopiero w wieku pięćdziesięciu lat wybitnymi utworami, z Cmentarzem morskim na czele. Tom zamyka oryginalny esej o „filozofii tańca” – koda całości, bo przecież, jak uważał autor, poezja jest tańcem, nieustanną grą z językiem i świętem języka.
Ta książka klasyka XX-wiecznej filozofii polityki ma dość długą historię, ale nieustającą aktualność. Michael Oakeshott (1901–1990) napisał ją prawdopodobnie w 1952 roku, ale ukazała się dopiero jako wydanie pośmiertne. Zawiera, jak cały dorobek tego autora, bardzo oryginalne i świeże spojrzenie na historię nowożytnych i współczesnych systemów politycznych. Oakeshott nie różnicuje ich tradycyjnie podług nastawienia na cele materialne lub duchowe ani podług legitymacji władzy, lecz pod względem ich stosunku do planowania życia społeczeństwu. Systemy autorytarne („polityka wiary”) jak komunizm czy faszyzm opierają swój koncept rządzenia na przekonaniu, że władza ma narzucać obywatelom określoną „wiarę”: pewien cel oraz środki jego osiągania. Ta „wiara” – wiara w utopię – jest oczywiście przeciwieństwem wszelkiej wiary religijnej. Władza „sceptyczna” (chrześcijańska demokracja, liberalizm) nie stawia sobie autorytarnych czy total(itar)nych celów, lecz „zarządza” sprawami społeczeństwa. Zdaniem autora nowożytne państwo porusza się między tymi biegunami, zbliżając się to do jednego, to do drugiego. Bieguny te tworzą dialektyczną jedność i żadnego nie sposób usunąć. Wyposażony w taką perspektywę dzisiejszy czytelnik łatwo rozpozna w historii i w dzisiejszym świecie przykłady pośrednich i modelowo skrajnych systemów władzy. Sam Oakeshott opowiada się po jednej ze stron: chce, aby „sceptyczny styl polityki odzyskał wigor”.
Żona jest nowym faktem społecznym. Oczywiście żona w dzisiejszym sensie, podobnie jak inne elementy prywatnego życia: rodzina, gospodarstwo domowe, dziecko, dzieciństwo. Jeszcze kilkaset lat temu ognisko domowe wyglądało zupełnie inaczej. Rodzina nuklearna, małżeństwo z miłości, a nie jako interes załatwiany przez rodziców ponad głowami przyszłych małżonków, intymność życia domowego z dzieckiem jako jego hołubionym centrum to dość nowe wynalazki. Francuscy badacze historii życia codziennego (Aris, Vigarello, Flandrin i inni) położyli ogromne zasługi w odtworzeniu, nowożytnych zwłaszcza, przemian instytucji rodziny. Autorce niniejszego tomu Marilyn Yalom (ur. 1932), amerykańskiej badaczce tych zagadnień z Uniwersytetu Stanforda, z natury rzeczy bliższa jest kultura anglosaska. Historię żony zaczyna jednak od czasów biblijnych, by poprzez średniowieczną i nowożytną Europę dotrzeć ze swoją opowieścią na kontynent amerykański. Opowieść Yalom jest szczególnie frapująca, ponieważ nieakademicka, za to obficie udokumentowana materiałem źródłowym, by wspomnieć choćby relacje kobiet z XIX wieku o szczegółach ich pożycia małżeńskiego. Co cenne, autorka skupia się nie tyle na instytucji małżeństwa, ile na jej najwrażliwszym elemencie, żonie, i to jej oddaje głos. Pokazuje drogę emancypacji kobiet-żon, trudną nawet dziś w społeczeństwie demokratycznym, a pełną dramatyzmu i opresji wcześniej, i czyni to z wielkim talentem literackim wspartym równie wielką erudycją.
Wzory kultury, opublikowane w 1934 roku dzieło amerykańskiej antropolożki Ruth Benedict (1887–1948), należą do światowego kanonu literatury naukowo-humanistycznej. Będąc jedną z podstawowych lektur studenta nauk społecznych, niosą jednocześnie przesłanie dla szerokich kręgów czytelniczych o zrozumieniu inności i tolerancji dla niej. Benedict pokazuje, jak zróżnicowane, osobliwe, czasem wprost niepojęte dla nas mogą być zjawiska kulturowe poszczególnych społeczeństw, jednak ujęte w kontekście danej kultury, są czymś normalnym. Jednostka aktywizuje niektóre spośród swoich możliwości zgodnie z wymaganiem „wzorca” kultury, w której żyje. Podług tego wzoru urabia na swój użytek dostarczany jej duchowy surowiec. Ukazanie mechanizmu tego kulturowego warunkowania było wielką nauką dla ludzkości i pozostaje nią do dzisiaj. Benedict ilustruje swoją koncepcję fascynującymi przykładami kontrastowo dobranych kultur cywilizacyjnie mniej zaawansowanych od naszej. Opisuje trzy przypadki: harmonijnych Indian Zuni, dionizyjskich i szalonych Indian Kwakiutlów (Ameryka Północna), złowieszczych Dobu (Nowa Gwinea). Każda z tych kultur ma określoną logikę zbudowaną wokół pewnej naczelnej idei, wyznaczając wzorzec postępowania dla swojej populacji. Dziś, po niemal stu latach od jej napisania, książka Benedict frapuje nie mniej niż w minionym czasie.
Henryk Paprocki (ur. 1946), duchowny prawosławny, wykładowca polskich uczelni, autor wielu książek i przekładów z dziedziny teologii prawosławnej, w niniejszej pracy podjął odwieczne zagadnienie „czym jest czas?” u samych jego podstaw, pytając przede wszystkim, czy czas w ogóle istnieje. W niniejszym tomie, choć podtytuł sugeruje zbiór tekstów skupionych wokół jakiegoś tematu, autor przedstawił rozległy, a zarazem spójny obraz tej problematyki. Są to równocześnie „eseje o wieczności”, co od razu sugeruje też pewną orientację problematyki: chrześcijańską, nastawioną na relację między czasem a nie-czasem, wiecznym trwaniem. Czy jednak wieczność, poza-czas, jest żywa, czy może jest bezruchem? Czy sam czas jest ruchem, czy może właśnie bezruchem, czyli w rzeczywistości ludzkim złudzeniem? Te fascynujące kwestie autor rozważa na niezwykle obszernym materiale historycznym wzbogaconym o mniej u nas znaną teologiczną myśl prawosławną. Sięga do starożytności, lecz także do współczesnej nauki. Jego „eseje o wieczności” nie są historią pojmowania czasu, nie są też systematyzacją różnych jego koncepcji. O jego zamyśle rozjaśnienia relacji między czasem, ruchem, wiecznością mówią te słowa z niniejszego tomu: „[Interesuje mnie] ostatnia, czyli najdalsza gwiazda, która jako pierwsza wdziera się w przestrzeń bez materii i bez czasu, w przestrzeń odwróconą, przestrzeń bezprzestrzenną, przestrzeń poza przestrzenią kosmosu. Przed nią jednak chyba wpada do tej przestrzeni światło, więc dopiero gdzieś poza wszelkim światłem jest nieskończona przestrzeń bez materii i bez czasu, wieczność, której nigdy nie wchłonie rozszerzający się kosmos, gdyż jak można wchłonąć nieskończoność? Nigdy też do niej nie trafimy, chyba że po końcu świata…”
Autor (18991992), austriacko-brytyjski ekonomista i prawoznawca, był herosem XX-wiecznej batalii ekonomistów z dwóch szkół różniących się poglądem na interwencjonizm państwowy. W ubiegłym stuleciu, w okresie kariery etatyzmu we wszelkiej postaci aż po totalitaryzm i ludobójcze dyktatury spór ekonomistów o wolny rynek i rolę finansów państwa mógł się wydawać marginalny, lecz w rzeczywistości rozstrzygnięcia miały najdalej idące skutki dla zwykłego obywatela. Ten spór z keynesizmem, który optował za gospodarką interwencjonistyczną, Friedrich von Hayek opierał na afirmacji wolnego rynku i porządku spontanicznego. W opozycji do całej tej polemiki stała jeszcze inna siła wczesnego XX wieku: gospodarka planowa, praktycznie synonim ustroju socjalistycznego. Tymi kwestiami: wolnego rynku, roli państwa i planowania żyli makroekonomiści, a także politycy lat trzydziestych oraz czterdziestych i tego też dotyczą zebrane w tym tomie prace Hayeka napisane właśnie w tamtym okresie. Mają wartość nie tylko historyczną, choć i pod tym względem są cenne, pokazują bowiem, jak doniosła była dyskusja decydująca o tym, czy świat wybierze lepsze rozwiązanie gospodarcze, czy raczej ulegnie ideologicznym dogmatom. Po drugiej wojnie światowej z tej dyskusji państwa czerpały na dobre i na złe argumenty za przyjęciem określonej polityki gospodarczej, Friedrich A. Hayek zaś został za swoje dokonania uhonorowany ekonomicznym Noblem.
"Po wieży Babel" należy do kanonu współczesnej humanistyki. Dzieło to napisał w latach 70. XX wieku, a potem aktualizował w kolejnych wydaniach George Steiner (ur. 1929), jeden z najwybitniejszych intelektualistów amerykańskich. Znakomity erudyta i poliglota o europejskich korzeniach, w tym obszernym traktacie podjął kwestię przekładu, ujmując go maksymalnie szeroko: jako centrum wszelkiej ludzkiej komunikacji, a nawet wszelkiego rozumienia. Odpowiednio do tego tłumaczenie – zwłaszcza literatury z jego najbardziej sporną i najżywiej dyskutowaną dziedziną: tłumaczeniem poezji – staje się szczególnym przypadkiem całokształtu relacji międzykulturowych, nie zaś tylko sprawą techniczną. Budowana przez autora „poetyka przekładu” wychodzi od zdumienia faktem tak ogromnego zróżnicowania językowego na świecie. Po co tyle języków? Czy to funkcjonalne? Czy nie marnuje energii ludzkiej populacji? Odpowiedź na te pytania musi sięgnąć do wielu dziedzin i to właśnie Steiner czyni, zanim skupi się na konkretnej praktyce translatorskiej i jej swoistości. Dlatego Po wieży Babel powinno być podstawową lekturą dla językoznawców i filologów, a zarazem dla filozofów języka i historyków idei, nie mówiąc o samych tłumaczach. Mnóstwo tam inspirujących wątków i koncepcji jak ta na przykład odpowiedź na powyższe pytanie o wielość języków: język rodzi się z potrzeby wspólnoty określonej grupy. Oznacza to, że każdy kontakt między grupami będzie zawsze przekładem: przejściem od własnej intymności do cudzej.
Najbardziej chyba oryginalny, twórczy, a zarazem kontrowersyjny niemiecki filozof naszych czasów Peter Sloterdijk (ur. 1947) w tym krótkim eseju podejmuje sprawy fundamentalne: rozważania o „nieprawdopodobieństwie” ludzkiego społeczeństwa w świetle dzisiejszego rozumienia wolności. Sloterdijk od dawna należał do licznego grona krytyków projektu oświeceniowego. W ponowoczesnym duchu demaskował humanizm jako inną formę „hodowli” człowieka. W niniejszej książce definiuje wolność indywidualną i identyfikuje jej historyczne losy. Jeśli dawna wolność opierała się na przymierzu gniewu, a więc miała źródło w stresie (bunty, rewolucje, walka o wyzwolenie społeczne), to w chwili, gdy „samotny wędrowiec” Rousseau, medytując w łódce na jeziorze, odkrył czystą radość z własnego istnienia wolnego od stresu, społeczeństwu wyrosło we własnych szeregach największe zagrożenie – anarchiczna jednostka. Cała późniejsza filozofia i teoria społeczna jest próbą zneutralizowania tego napięcia. Szczególną rolę odegrała myśl idealistyczna, usiłując zawłaszczyć w tym celu odkrycie subiektywizmu przez Rousseau. Niemożliwość, niemal cud istnienia społeczeństwa rodzi między innymi pytanie o naturę przyszłej myśli wolnościowej, o kształt liberalizmu. W fascynujących jak zwykle wywodach Sloterdijk rysuje pewną odpowiedź dla naszych czasów, która ma pogodzić indywidualistycznie wolny podmiot z kolektywem stresu.
Pawieł Fłorienski (1882-1937) należy do najwybitniejszych postaci rosyjskiego prawosławia XX wieku. Jest jednocześnie przykładem tragicznego losu intelektualisty w Rosji Sowieckiej. Syn ormiańskiej szlachcianki i rosyjskiego inżyniera, urodził się na Zakaukaziu, gdzie jego ojciec pracował przy budowie kolei. Ukończywszy w Moskwie studia na wydziale nauk ścisłych, poświęcił się jednocześnie teologii i w 1911 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Odtąd jego życie umysłowe biegło dwoistym torem: badań naukowych i duszpasterstwa. Nawet w latach dwudziestych i trzydziestych występował na konferencjach naukowych w sutannie i z krzyżem na piersi. Zderzenie z systemem komunistycznym musiało w końcu nadejść i okazało się dla niego tragiczne. Najpierw został aresztowany i zesłany na krótko w 1928 roku, lecz wtedy wybroniła go pierwsza żona Gorkiego. W 1933 roku nastąpiło drugie aresztowanie i zesłanie, tym razem z wyrokiem dziesięcioletnim. Przeniesiony w 1937 roku do Leningradu, został prawdopodobnie rozstrzelany gdzieś w okolicy tego miasta. We wspomnieniowych zapiskach Dla moich dzieci, które prowadził w latach 1916-1925, chciał przekazać potomkom atmosferę własnego dzieciństwa, swoje wczesne fascynacje przyrodą, religią i tajemnicą istnienia. Książka, wydana pośmiertnie w latach sześćdziesiątych XX wieku, stanowi niezwkły dokument: bardzo osobisty, a zarazem bogaty w szczegóły historyczne.
Isaiah Berlin (19091997) należy do klasyków XX-wiecznej filozofii politycznej i społecznej. Najlepiej znany jest z pełnych pasji, oryginalnych i wpływowych pism o wolności i swobodach obywatelskich. Na ten niepowtarzalny charakter jego twórczości niewątpliwie wpłynął fakt, że Berlin był świadkiem i dzieckiem burzliwej epoki. Urodzony w Rydze w rodzinie rosyjskich Żydów, od 1915 roku mieszkał z rodzicami koło Sankt Petersburga i na własne oczy już we wczesnych latach obserwował traumę rewolucji 1917 roku. II wojnę światową, postępy i upadek komunizmu oglądał już z Anglii, gdzie w 1921 roku znalazł się jako imigrant i gdzie już pozostał. Wykładał w Oksfordzie, położył wielkie zasługi dla rozwoju uniwersytetu, otrzymał tytuł szlachecki. Niniejszy tom zawiera teksty pisane i wygłaszane przez Berlina od wczesnych lat 50. XX wieku, a dotyczące głównie idei wolności politycznej. Trzon tych pism to Pięć esejów o wolności, które zostały poszerzone o drobniejsze niepublikowane prace związane z tym tematem i o teksty autobiograficzne. Dzięki temu szersze oświetlenie uzyskały podstawowe kwestie wolności: wolność negatywna/pozytywna, liberalizm polityczny, prawa człowieka, determinizm a wolna wola i odpowiedzialność. Obszerny przewodnik po najnowszej literaturze berlinologicznej dopełnia całości i czyni tom bodaj najbardziej reprezentatywnym ze wszystkich dostępnych publikacji Berlina.
Emil Cioran (1911–1995), jeden z najsłynniejszych filozofów XX wieku, urodził się i spędził młodość w Rumunii, po czym w 1937 roku wyjechał do Francji, gdzie już pozostał na resztę życia. Wyjeżdżając, pozostawił Rumunom tę kontrowersyjną książkę o religii i wierze. Opublikowana wlasnym nakładem i praktycznie wówczas (1937) nierozpowszechniana, z biegiem lat stała się istotnym wkładem w europejską refleksję nad wiarą. Uznana w Rumunii za bluźnierstwo, zdaniem autora stanowiła „jedyną książkę o inspiracji mistycznej” na Bałkanach. Dzieło powstało w okresie nader trudnym dla Ciorana, który cierpiąc na bezsenność, przeżywał zarazem kryzys duchowy spowodowany między innymi „pokusą wiary”. Religia pociągała go, ale, jak sam twierdził, nie był zdolny wierzyć. Niemożność wiary nęka go niczym niemożność zaśnięcia. Dlatego w tym aforystycznym eseju – jednym z najważniejszych w jego twórczości – zmaga się z jej kwestią, obierając za temat świętość. Przeciwstawia świętych ateologicznym mistykom. Święty jest po trosze politykiem, szaleńcem „pragnącym wszystkiego”, a swoją wolę mocy i „manię wielkości” urzeczywistnia przez cierpienie. Mistyk tymczasem zawierza swej intuicji i chce jedynie być bezpośrednio przy Bogu. Wierzyć w świętych „już nie można; podziwiamy tylko ich iluzje”, konkluduje Cioran w tych na poły poetyckich rozważaniach, w których przeplatają się motywy świętości, łez, muzyki i mistyki.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?