Jeśli literatura jest, jak mi się wydaje, w sposób zasadniczy zarazem sensem zadanym i sensem nadanym, Racine jest bez wątpienia największym francuskim pisarzem; jego geniusz tkwi nie tyle w cnotach, które kolejno przyczyniały się do jego sukcesu (bowiem etyczna definicja Racine'a stale się zmieniała), ile raczej w niezrównanie mistrzowskiej dyspozycyjności, która pozwalała mu utrzymywać się bez końca w obszarze zainteresowania dowolnego języka krytycznego. Owa dyspozycyjność nie jest cnotą podrzędną, wręcz przeciwnie - jest istotą literatury, wyniesioną do paroksyzmu. Pisanie to akt zachwiania sensem świata, stawianie pośredniego pytania, na które pisarz, sięgając po ostatni suspens, powstrzymuje się odpowiedzieć. Odpowiedzi każdy z nas udziela sam, wnosząc w nią swoją historię, swój język, swoją wolność; ze względu na to, że historia, język i wolność nieustannie się zmieniają, odpowiedź, jakiej świat udziela pisarzowi, jest nieskończona: nieustannie odpowiadamy na to, co zostało napisane bez względu na odpowiedzi, zaś sensy - kolejno potwierdzane, konfrontowane i zastępowane - znikają, choć samo pytanie pozostaje. [] Aluzja i asercja, milczenie dzieła, które mówi, i słowo człowieka, który słucha, oto nieskończone tchnienie literatury w nozdrza świata i historii. Racine doskonale obszedł się z regułą aluzyjności dzieła literackiego i dlatego angażuje nas w pełne odgrywanie asertywnej roli. Oznajmiajmy więc śmiało, każdy na rachunek swojej własnej wolności, prawdę historyczną, psychologiczną, psychoanalityczną lub poetycką Racine'a; wypróbujmy na Racinie, w imię jego milczenia, wszystkie języki, które podpowiada nam nasze stulecie; nasza odpowiedź nigdy nie będzie więcej niż ulotna, dlatego też może być pełna; dogmatyczni i odpowiedzialni zarazem, nie musimy jej chować za "prawdą" Racine'a, którą zdolne byłyby odkryć tylko (dlaczegoż to?) nasze czasy; wystarczy, że odpowiedź jakiej udzielamy Racine'owi angażuje, daleko poza nami samymi, każdy język, którym nasz świat rozmawia z sobą samym, i który jest zasadniczą częścią historii, którą sobie opowiada. *** Śmierć jest w tragedii tylko nazwą, składnikiem jakiejś gramatyki, określnikiem przeczenia. Bardzo często służy tylko zaznaczeniu najwyższego stopnia uczucia, jest jakby superlatywem, który oznajmić ma nadmiar słowem fanfaronady. Swoboda, z jaką postacie tragedii żonglują pojęciem śmierci (zapowiadając ją o wiele częściej, niż ginąc naprawdę), świadczy o tym, że znajdują się jeszcze na dziecinnym szczeblu rozwoju ludzkości, w świecie, w którym człowiek nie spełnia się jeszcze całkowicie. Całej tej żałobnej retoryce przeciwstawić trzeba słowa Kierkegaarda: "Im wyżej stawiany jest człowiek, tym straszniejsza jest śmierć". *** Wydaje się, że współczesna publiczność odbiera Racine'a w sposób czysto antologiczny: w Fedrze widzimy nie tyle Fedrę, ile postać Fedry, a nawet samą aktorkę, zadając sobie pytanie: jak z tego wybrnie? Wiadomo, że krytycy teatralni zwykle datują swoje stulecie na podstawie Fedr, które widzieli. Tekst sam w sobie jest odbierany jako zestaw elementów, w których decydujące znaczenie ma przyjemność, radosne wersy, słynne tyrady unoszą się na tle mroku i znudzenia: to dla tej aktorki, tych wersów, tych tyrad przychodzi się do teatru; resztę znosimy w imię kultury, w imię przeszłości, w imię cierpliwie wyczekiwanej poetyckiej rozkoszy, jej miejsce bowiem zostało ugruntowane wiekami mitu racine'owskiego.
Fragmenty…, odniosły po ukazaniu się w 1977 roku niezwykły sukces rynkowy. Niezwykły i zaskakujący, bo to zakorzenione i w semiologii, i w literaturze dzieło profesora College de France Rolanda Barthes’a (1915–1980) stanowi niejakie wyzwanie wobec intelektu czytelnika. Zarazem jednak urzeknie go świeżością mówienia o sprawach miłości istotnych dla każdego. Książka ma strukturę słownika „pojęć miłosnych” (afirmacja, asceza, czułość, katastrofa…), z których każde stanowi pretekst do minieseju. Patronem jest Goethe między innymi z tego powodu, że autor Cierpień młodego Wertera, wokół których krąży myśl Fragmentów…, napisał swoją powieść, aby zaradzić osobistemu kryzysowi. Również u podłoża książki Barthes’a leży głęboko skrywany dramat osobisty. Być może to przydaje jej autentyczności, a dla „podmiotów miłosnych” jest źródłem inspiracji i cytatów. Fragmenty… wystawiano też na scenie zarówno we Francji, jak i w Polsce. Przede wszystkim jednak książka stanowi pomnik zmagania się naszej mowy z doświadczeniem miłości i odwrotnie. „Dyskurs miłosny” komponuje się mozolnie z fragmentów oświetlających doznania, by się rychło rozłożyć, rozpaść przy pierwszym nieopatrznym ruchu języka. Nie pozwala na budowę spójnej opowieści ani rozprawy, co unaocznia nam zarazem kruchą naturę wszelkiego ludzkiego dyskursu.
Roland Barthes (1915–1980), wszechstronny francuski interpretator kultury, w Mitologiach, jednej z pierwszych swoich książek (1957) zebrał komentarze do bieżącej rzeczywistości, pisane w latach 1954–1956. Tropi tam „mity codzienności”, jakie nieustannie produkuje „mieszczańska” społeczność. Obserwuje zjawiska ze sceny politycznej, artystycznej, literackiej, komentuje zdarzenia z dziedziny sportu, religii, kulinariów, gospodarstwa domowego. Ich trudno uchwytną rzeczywistość „pogłębia” ironiczno-sarkastyczną perspektywą wysokiej teorii. Mitolog, „łowca mitów”, wychwytuje ich mistyfikacje, pasożytnicze przesłanianie jednych znaczeń innymi, ich ideologemy, ucieczkę w fałszywą naturę. Mitolog Barthes, trzeba przy tym pamiętać, zwyczajem ówczesnych francuskich intelektualistów czyni to też z krytycznej, klasowej perspektywy. Obserwacje i interpretacje powszedniego życia zawarte w części pierwszej (Mitologie) systematyzuje semiologiczna część druga (Mit dzisiaj): nasza rzeczywistość nieustannie „obraca się w mit” w specyficznym sensie tego pojęcia. Dla autora mit nie jest jakąś fundamentalną opowieścią, lecz nową jednostką sensu nadbudowaną nad zwykłymi znaczeniami – może być rzeczą, fotografią, tekstem. Jest „mową” w jej najszerszym sensie „przekazu”. Od tego wczesnego rozpoznania mityczności naszego życia był już tylko krok do postrukturalistyczych symulaków, imitacji i irrealności. W tym sensie Mitologie są kanonem historii humanistyki II połowy XX wieku, a zarazem błyskotliwie, czasem anegdotycznie ukazaną panoramą współczesnej codzienności.
Barthes investigation into the meaning of photographs is a seminal work of twentieth-century critical theory. This is a special Vintage Design Edition, with fold-out cover and stunning photography throughout. Examining themes of presence and absence, these reflections on photography begin as an investigation into the nature of photographs - their content, their pull on the viewer, their intimacy. Then, as Barthes contemplates a photograph of his mother as a child, the book becomes an exposition of his own mind. He was grieving for his mother at the time of writing. Strikingly personal, yet one of the most important early academic works on photography, Camera Lucida remains essential reading for anyone interested in the power of images. 'Effortlessly, as if in passing, his reflections on photography raise questions and doubts which will permanently affect the vision of the reader' Guardian
Pod koniec życia, w 1977 roku, Roland Barthes (19151980), klasyk współczesnej francuskiej humanistyki (m.in. ""Mitologie"", ""Fragmenty dyskursu miłosnego"", ""Imperium znaków"", ""Stopień zero pisania""), zaczął po śmierci matki pisać książkę o fotografii. Osobistym motywem była próba odnalezienia istoty zmarłej Henriette Barthes w fotografiach, które po niej pozostały. Paradoksalnie autor odnajduje to, czego szuka, w zdjęciu matki z jej dzieciństwa, z okresu, w którym jej nie znał, przewrotnie zaś zdjęcia tego czytelnikowi nie pokazuje, uważając, że byłoby dla niego banalne. Dowodzi to, jak subtelne rozważania i doświadczenia podjął w tej bardzo prywatnej książce o nowym zjawisku w sztuce, którego naturę stara się wyjaśnić (tytułowy chambre claire, dosł. jasny pokój, nawiązuje w formie gry słów do chambre noire, ciemnia, a zarazem chodzi odpowiednio o camera lucida i camera obscura). Inaczej niż malarstwo, fotografia ma u podłoża pewien niewymyślony fakt, mgnienie owego to było, zdjęcie obrazu z rzeczywistości. Jako odmiana pamięci wprowadza w czas i cały dramat egzystencji. Barthes rozważa zdjęcie od strony studium, dociekliwości, analizy, i punctum, owego ukłucia, o jakie fotografia przyprawia widza. Czytelnik znajdzie w książce wiele takich puncta w zamieszczonych przez autora reprodukcjach klasycznych dzieł, które dodatkowo czynią z tych rozważań mały album, przyczynek do subiektywnej historii fotografii.
Nazajutrz po śmierci swej matki, 25 października 1977 roku, Roland Barthes rozpoczyna swój "Dziennik żałobny". Używa atramentu, czasami ołówka, robiąc zapiski na fiszkach, które sam przygotowuje z kartek zwykłego papieru, pociętych na cztery części, a ich zapas zawsze trzyma w miejscu pracy.
W trakcie redakcji Dziennika przygotowuje jednocześnie swój kurs w College de France na temat "Neutralności" (luty?czerwiec 1978), pisze tekst na konferencję zatytułowaną "Przez długi czas kładłem się spać wcześnie" (grudzień 1978), publikuje liczne artykuły w wielu dziennikach oraz czasopismach, między kwietniem a czerwcem 1979 roku redaguje "Światło obrazu" ("La Chambre Claire"), latem tego samego roku pisze kilka felietonów do swojego projektu Vita Nova, w końcu opracowuje dwuczęściowy kurs w College de France na temat "Przygotowania do powieści" (grudzień 1978 ? luty 1980). U podstaw wszystkich tych dzieł, napisanych wyraźnie pod znakiem śmierci matki, znajdują się fiszki z "Dziennika żałobnego".
Notatki robione są głównie w Paryżu i Urt, w pobliżu Bayonne, gdzie Roland Barthes przebywał czasami w towarzystwie swego brata Michela i jego żony Rachel. Kilka odbytych podróży do Maroka, gdzie był regularnie zapraszany na wykłady, ale i gdzie lubił po prostu jeździć, także nadaje rytm owemu okresowi.
Przechowywany w IMEC "Dziennik żałobny" jest tutaj, fiszka po fiszce, przedstawiony w całej swej integralności; fiszki ułożyliśmy chronologicznie, ponieważ wdarł się w nie pewien nieład [désordre s’y était glissé]; format fiszki implikuje zawsze zwięzłą redakcję, jednakże kilka z nich zostało zapisanych obustronnie (recto verso) i czasami tekst jest kontynuowany na odwrotnych stronach fiszek; inicjały użyte przez autora wskazują bliskich, zostały więc zachowane; nawiasy pochodzą od samego Barthesa; kilka notatek u dołu strony rozjaśnia kontekst lub precyzuje aluzje. Henriette Binger przychodzi na świat w 1893 roku. W wieku dwudziestu lat wychodzi za mąż za Louisa Barthesa; w wieku dwudziestu dwóch lat zostaje młodą matką, a rok później ? wdową wojenną. Umiera w wieku osiemdziesięciu czterech lat.
`Pierwsza noc poślubna. Ale pierwsza noc żałobna?` - zapisuje Roland Barthes 26 października 1977 roku. I ta notatka otwiera jego `Dziennik żałobny`, prowadzony przez pisarza niemal dwa lata po śmierci matki, który ukazał się właśnie po raz pierwszy w Polsce. Matka Barthes`a, Henriette, urodziła się w 1893 roku. Miała dwadzieścia lat, kiedy poślubiła Louisa Barthes`a, dwa lata później urodził się Roland. Miał zaledwie rok, kiedy zmarł jego ojciec. Matka żyła lat osiemdziesiąt cztery. Dla Barthesa, słynnego francuskiego krytyka literackiego, pisarza, jednego z czołowych przedstawicieli strukturalizmu, jej śmierć była potężnym ciosem - poświęcił jej nie tylko `Dziennik`, ale też ostatnie swoje dzieło - `Światło obrazu`, tekst, w którym z jednej strony prowadzi rozważania dotyczące komunikacji za pośrednictwem fotografii, z drugiej - medytuje nad dawną fotografią matki. Umiera tuż po ukazaniu się książki drukiem, potrącony przez ciężarówkę, tuż po wyjściu z przyjęcia u Francois Mitteranda. Badacze życia i twórczości Barthes`a twierdzą, że po śmierci matki nie potrafił już pisać o niczym innym. `Dziennik żałobny`, który Barthes zaczął prowadzić dzień po śmierci matki, został właściwie zrekonstruowany przez Nathalie Leger - przetrwał na luźnych karteczkach, fiszkach, na których robił notatki podczas tych dwóch lat - ołówkiem i piórem. Leger, przygotowując tom do druku, ułożyła je chronologicznie i tak zbiór notatek objawił się jako prowadzony z regularnością dziennik. Czytając go, można odnieść wrażenie, że autor starał się ująć w karby ból po stracie najbliższej osoby. Że próbując odnaleźć właściwy język, tak, ażeby nazwać to, co nienazwane, przypisać rozpaczy właściwe pojęcia, szuka sposobu na zapanowanie nad swoim stanem. Tak, żeby - jak pisze - `nie wypierać żałoby (zgryzoty) (głupia idea czasu, który ją znosi), ale ją zmieniać, przekształcać, sprawić, żeby przeszła ze stanu statycznego (zastoju, zatoru, powtarzających się powrotów tego samego) w płynny`.
Fragmenty?, odniosły po ukazaniu się w 1977 roku niezwykły sukces rynkowy. Niezwykły i zaskakujący, bo to zakorzenione i w semiologii, i w literaturze dzieło profesora College de France Rolanda Barthes?a (1915?1980) stanowi niejakie wyzwanie wobec intelektu czytelnika. Zarazem jednak urzeknie go świeżością mówienia o sprawach miłości istotnych dla każdego. Patronem jest Goethe między innymi z tego powodu, że autor Cierpień młodego Wertera, wokół których krąży myśl Fragmentów?, napisał swoją powieść, aby zaradzić osobistemu kryzysowi. Również u podłoża książki Barthes?a leży głęboko skrywany dramat osobisty. Być może to przydaje jej tyle autentyczności, a dla ?podmiotów miłosnych? jest źródłem inspiracji i cytatów. Fragmenty? wystawiano też na scenie zarówno we Francji, jak i w Polsce. Przede wszystkim jednak książka ta stanowi pomnik zmagania się naszej mowy z doświadczeniem miłości i odwrotnie. ?Dyskurs miłosny? komponuje się mozolnie z fragmentów oświetlających doznania, by się rychło rozłożyć, rozpaść przy pierwszym nieopatrznym ruchu języka. Nie pozwala na budowę spójnej opowieści lub rozprawy, co unaocznia nam zarazem kruchą naturę wszelkiego ludzkiego dyskursu.
Dla Barthes'a mit nie jest jakąś fundamentalną opowieścią, lecz nową jednostką sensu nadbudowaną nad zwykłymi znaczeniami. Stanowi wypowiedź, choć niekoniecznie językową - może być rzeczą, fotografią, tekstem. Ważne, że tworzy wtórne, nadbudowane znaczenia. Są one "stosowne" w życiu, przenikają je i nawet dominują. W interpretacji Barthes'a unaturalniają i oswajają historyczną rzeczywistość.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?