Zbiór opowiadań autorstwa cenionych wrocławskich twórców (autorami tekstów są Maciek Bielawski, Beata i Eugeniusz Dębscy, Tomasz Majeran, Jędrzej Pasierski, Krzysztof Rudowski, Nadia Szagdaj, Agnieszka Wolny-Hamkało, Filip Zawada, Andrzej Ziemiański). Opowiadania z pogranicza wielu gatunków i stylistyk oscylują wokół tematu domostwa: jako przestrzeni miłości i przyjaźni, często skomplikowanych relacji sąsiedzkich, tajemnic z przeszłości i zbrodni, a także – co aktualne zwłaszcza ostatnio – miejsca pracy. Książka objęta jest mecenatem Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Kilkanaście kobiet, a każda niezwykła. Zmagają się z życiem. Idą pod prąd. Kochają, buntują się, pracują i walczą. Biorą się za bary z ustalonym porządkiem świata. Niekiedy znaczy to nawet, że działają wbrew sobie.
Ta w płomiennej sukience to specjalistka od kobiecej poezji pisanej w jidysz, ta zamknięta w klatce z małpami wlazła tam na własne życzenie, do tego twórczyni pojednania polsko-niemieckiego i artystka po ASP, która przygotowuje zmarłych przed ich ostatnią drogą.
Te i kilka innych. Są jak komety. Przyciągają wzrok, intrygują. Obserwujemy je, zaglądamy pod podszewkę ich życia. Dzielą się z nami swoimi przemyśleniami, swoją siłą i swoim buntem. Zarażają entuzjazmem, determinacją, wytrwałością i wolą walki w najsłuszniejszych sprawach.
Nie ma takich kobiet?
Jak dobrze, że są!
Są wszędzie.
Nie ma takich kobiet Violetty Nowakowskiej, wrocławskiej dziennikarki, pisarki i publicystki, to zbeletryzowane biografie mieszkanek Dolnego Śląska, które zasługują na zaistnienie w pamięci zbiorowej.
Bohaterką najnowszej powieści Petra Jacenki jest dwudziestoparoletnia Gadżet – kobieta-magnes potrafiąca odczytywać historie ludzi i wydarzeń ukrytych w metalowych przedmiotach. Metal pocisków, rur używanych podczas tortur, maszyn, motorów i zegarów – one wszystkie snują Gadżet jedną i tę samą pieśń odrzucenia i samotności: historię narodu rozdartego wojną. Gadżet ucieka z objętego działaniami wojennymi Doniecka do Kijowa, a w prozie Jacenki miasto to przekształca się w miejsce klaustrofobiczne i wrogie.
Magnetyzm tworzy mroczne mitologie, gdzie legendy o smoczym sercu łączą się z opowieścią o powstaniu Doniecka i jego założycielu Johnie Hughesie. Clockpunkowe elementy, śmiały erotyzm i obsesyjna nerwowość frazy to jedne z wyznaczników tej prozy, w której weryzm opisu płynnie przechodzi w halucynację. Książka zostanie wydana przy wsparciu programu translatorskiego Translate Ukraine.
Zbiór „Cerebro", nagrodzony tytułem Książki Roku BBC Ukraine 2018, to szesnaście opowiadań z pogranicza faktu i fikcji, realności i surrealistycznej fantasmagorii, to także opis codziennego doświadczania rzeczywistości – tej ukraińskiej i tej polskiej – podszyty klarowną refleksją filozoficzną.
Narratorem jest alter ego autora, wschodnioeuropejski intelektualista, który podchodzi do świata z dystansem i łagodną ironią, a swoje historie wieńczy błyskotliwymi puentami. Te mrożkowskie z ducha opowiadania mają w sobie wiele dowcipu i komizmu, choć mówią o sprawach ważnych: życiu, śmierci, codzienności, dorosłości i kryzysie wieku średniego. Autor bacznie obserwuje swoje otoczenie, ze szczególną czułością podchodząc do naszych braci mniejszych – zwierząt. Książka zostanie wydana przy wsparciu programu translatorskiego Translate Ukraine.
Tytułowy Dom to pies, pudel, równolatek niepodległej Ukrainy, mieszkający wraz ze swoją ludzką rodziną w dwupokojowym mieszkaniu w starej kamienicy we Lwowie – tym samym, w którym dzieciństwo spędził Stanisław Lem. To właśnie z perspektywy psa – autorka czyni go bowiem narratorem – poznajemy losy familii Ciłyków w burzliwym okresie gospodarczych i systemowych przemian. I jak to w rodzinie – nie brakuje tu sekretów i dramatów oraz wiszącej w powietrzu tragedii.
Dla przeciętnego mieszkańca Ukrainy uzyskana w latach 90. niepodległość okazała się być skokiem w nieznane. Zmienił się ustrój polityczny, język, obywatelstwo, pozamykano zakłady pracy. Jedni wieszczyli rychły koniec zmian i powrót w ramiona Rosji, drudzy snuli wizje błyskawicznego rozwoju i dogonienia Zachodu. Jedni i drudzy się mylili. A jak wygląda ta najnowsza historia naszych wschodnich sąsiadów, widziana oczami psa i nieuwikłanej w wielką politykę ukraińskiej rodziny?
Wiktoria Amelina podchodzi do tematu w oryginalny sposób. Z obserwacji i refleksji nieprzeciętnie inteligentnego pudla dowiadujemy się o niejednoznacznym stosunku Ukraińców do współczesności, a także poznajemy ich historyczne traumy, jak w soczewce skupione w dziejach rodziny Ciłyków.
Stary dom przy cmentarzu pełen tajemniczych zakamarków, ekscentryczni krewni, dziwne rytuały – i przede wszystkim ojciec, którego alkoholizm wyznacza rytm życia.
Dominika Horodecka z perspektywy dorastającego dziecka snuje mozaikową opowieść o wielopokoleniowej rodzinie. Momentami zabawne, niemal pamiętnikowe historie tworzą obraz z dzieciństwa z przełomu lat 80. i 90., skomplikowanych relacji rodzinnych i dojrzewania w atmosferze dusznej religijności. Pod powierzchnią tych wydarzeń kryje się jednak opowieść o życiu w cieniu uzależnienia ojca, kształtującego życie bohaterki i jej relacje z innymi ludźmi.
To wciągająca, pełna emocji i wrażliwości historia, a zarazem nowy, poruszający głos w polskiej prozie.
Pan Patyczak wszystko wie najlepiej, a wróbelek Melek nie wie prawie nic – nawet latać jeszcze nie potrafi. Pan Patyczak lubi spokój i porządek, a wróbelek Melek chciałby, żeby w końcu coś się wydarzyło… coś wielkiego! Pewnego dnia Pan Patyczak gubi swoje odbicie w lustrze i rusza do lasu, by je odnaleźć, a Melek spada z gałęzi sosny, na której spędził całe dotychczasowe życie – i nagle wszystko się zmienia. Bohaterowie postanawiają pomóc sobie nawzajem, przy okazji wywołując prawdziwą rewolucję w lesie i ucząc siebie (i innych), czym jest szczęście, strach oraz przyjaźń.
Mądrej i przezabawnej opowieści Grażyny Lutosławskiej towarzyszą wyjątkowe ilustracje – wielkoformatowe, ręcznie naszkicowane ołówkiem rysunki lasu i jego mieszkańców autorstwa Roberta Romanowicza.
Znakomicie opowiedziana historia polskiego wizjonera ukraińskiej państwowości!
Tania Malarczuk, jeden z najciekawszych głosów współczesnej literatury ukraińskiej, pisarka niestroniąca od trudnych tematów, debiutuje nad Wisłą książką na wskroś przesiąkniętą motywami polskimi. Zapomnienie – uhonorowane tytułem Książki Roku BBC Ukraine 2016 – jest rozpisaną na dwie historie i rozciągniętą na przestrzeni lat opowieścią o ukraińskiej państwowości, jej niełatwym kształtowaniu się i jeszcze trudniejszych próbach jej obrony. Centralną postacią jest tu Wiaczesław Lipiński – z pochodzenia Polak, z wyboru Ukrainiec, twórca nowoczesnego konserwatyzmu ukraińskiego i zagorzały przeciwnik myśli nacjonalistycznej. Śledząc losy tego niezwykle ciekawego filozofa i polityka, który pewnego dnia po prostu wymyślił sobie nową narodowość, polski czytelnik ma okazję nie tylko lepiej poznać dzieje państwowości naszych wschodnich sąsiadów, ale co istotniejsze, zrozumieć nieoczywistość i swoistą paradoksalność pojęcia – naród.
Kochankowie Justycji, książka, która powstawała 27 lat, to zbiór opowieści tylko z pozoru osobnych. Historie ośmiu bohaterów żyjących na przestrzeni od XVII do XX wieku łączy znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Zbrodnie, których się dopuścili, a czasem „tylko” gwałty, rozboje, zdrady i pomniejsze wiarołomstwa, w nieunikniony sposób prowadzą ich do wspólnego celu, jakim jest najwyższy wymiar kary – niekoniecznie oznaczający tylko śmierć. Zbrodnia i kara nie są wszelako jedynymi motywami eksponowanymi przez Andruchowycza. Nie mniejszą rolę w łańcuchu zdarzeń odgrywa bowiem miłość, której, jak się niejednokrotnie okazuje, z całą pewnością można przypisywać sprawstwo kierownicze. Namiętnościom ulegają zarówno szlacheccy watażkowie, polityczni idealiści, jak i dekadenci końca XIX wieku, wszelkiej maści rebelianci, mistycy czy wyrachowani agenci KGB, by wymienić kilku z przedstawionej przez Autora bogatej galerii oryginałów.
Książka Andruchowycza to barwna mozaika literacka osadzona w galicyjskich realiach, łącząca w sobie stylistykę powieści łotrzykowskiej z elementami rasowego kryminału, czy nawet analizy historycznej bazującej na źródłach. Zabawa formą i dystans, tak typowe dla Autora, widoczne są tu na każdym kroku i twórczo rozwijają jego dorobek w tym zakresie.
Całość w subtelny sposób spaja ostatnia, dziewiąta – a właściwie ósma i pół – opowieść, która ma charakter autobiograficzny. Choć Autor z wielu powodów przyznaje w niej, że „Historia niedokończona przestaje być historią”, to choćby z racji miejsca na ziemi, które opisuje, należy mieć nadzieję, że poszukiwanie prawdy, nawet gorzkiej, fragmentarycznej i względnej, ma swój cel. Bo co innego nam pozostaje, tu w Europie Środkowo-Wschodniej czy gdziekolwiek indziej?
Kochankowie Justycji, książka, która powstawała 27 lat, to zbiór opowieści tylko z pozoru osobnych. Historie ośmiu bohaterów żyjących na przestrzeni od XVII do XX wieku łączy znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Zbrodnie, których się dopuścili, a czasem „tylko” gwałty, rozboje, zdrady i pomniejsze wiarołomstwa, w nieunikniony sposób prowadzą ich do wspólnego celu, jakim jest najwyższy wymiar kary – niekoniecznie oznaczający tylko śmierć. Zbrodnia i kara nie są wszelako jedynymi motywami eksponowanymi przez Andruchowycza. Nie mniejszą rolę w łańcuchu zdarzeń odgrywa bowiem miłość, której, jak się niejednokrotnie okazuje, z całą pewnością można przypisywać sprawstwo kierownicze. Namiętnościom ulegają zarówno szlacheccy watażkowie, polityczni idealiści, jak i dekadenci końca XIX wieku, wszelkiej maści rebelianci, mistycy czy wyrachowani agenci KGB, by wymienić kilku z przedstawionej przez Autora bogatej galerii oryginałów.
Książka Andruchowycza to barwna mozaika literacka osadzona w galicyjskich realiach, łącząca w sobie stylistykę powieści łotrzykowskiej z elementami rasowego kryminału, czy nawet analizy historycznej bazującej na źródłach. Zabawa formą i dystans, tak typowe dla Autora, widoczne są tu na każdym kroku i twórczo rozwijają jego dorobek w tym zakresie.
Całość w subtelny sposób spaja ostatnia, dziewiąta – a właściwie ósma i pół – opowieść, która ma charakter autobiograficzny. Choć Autor z wielu powodów przyznaje w niej, że „Historia niedokończona przestaje być historią”, to choćby z racji miejsca na ziemi, które opisuje, należy mieć nadzieję, że poszukiwanie prawdy, nawet gorzkiej, fragmentarycznej i względnej, ma swój cel. Bo co innego nam pozostaje, tu w Europie Środkowo-Wschodniej czy gdziekolwiek indziej?
Książka towarzysząca wystawie „1918–2018: stulecie niepodległości. Polska – światu”
Kuratorem i twórcą wystawy jest profesor Krzysztof Pomian.
„W ciągu stu lat, jakie minęły od odzyskania niepodległości, kultura polska stała się widoczna i znana poza Polską jak nigdy przedtem. Liczni polscy uczeni, myśliciele, pisarze, artyści, działacze społeczni i politycy – mężczyźni i kobiety – osiągnęli rozgłos światowy zaświadczony wpisami na listę światowego dziedzictwa UNESCO, wysokimi stanowiskami, prestiżowymi nagrodami, odznaczeniami, wyróżnieniami, zaproszeniami, przekładami, koncertami, spektaklami, wystawami, pokazami, recenzjami i omówieniami. Każde środowisko wie zazwyczaj o sukcesach w swojej dziedzinie. Niekiedy mówią o tym media, szybko jednak przychodzi zapomnienie. Toteż polska opinia publiczna nie zdaje sobie sprawy z rozmiarów uświatowienia kultury polskiej, z tego, że dotyczy ono nie kilku sławnych jednostek, ale setek nazwisk i tytułów.
[…]
Niniejsza wystawa pokazuje Polskę w świecie. Nie opowiada historii kultury polskiej w ciągu minionego stulecia. Opowiada o recepcji tej kultury przez kultury innych krajów i pod tym kątem dobiera eksponowane materiały. Pokazuje jej twórców, ale przez pryzmat ich obecności w odmiennym od pierwotnego otoczeniu. Przy tej okazji podkreśla rolę polskiej diaspory: fal emigracyjnych, które opuściły Polskę po 1939 roku, przeniosły ze sobą kulturę polską na wszystkie kontynenty, otworzyły przed nią nowe miejsca i krajobrazy, a zarazem wprowadziły ją w innym każdorazowo zakresie do kultury krajów osiedlenia. Podkreśla też niezastąpioną rolę łączników między różnymi kulturami – w tym organizacji międzynarodowych, takich jak UNESCO”.
Fragment Manifestu wystawy
Początek XX wieku. Lwów. Tygiel kultur. Nowa obyczajowość i amerykańska maszyna hazardowa do wygrywania milionów. Tajemniczy przybysze oraz niekończąca się Gra, w której stawką są losy świata i ludzkości. Czy uda się zapanować nad puszczoną właśnie w ruch machiną historii? Jak mówi pewna tajemnicza inskrypcja: „Żadna rzecz nie bierze się znikąd i nie ginie bez śladu”, autor zaś dodaje: „Jeśli nie będzie Gry, wszystko stanie. Wszyscy ludzie się rozproszą, światło zgaśnie. Zatrzymają się pociągi i samochody, ustaną wojny, upadną miasta, nikt nie będzie potrzebował pieniędzy”.
Petro Jacenko zabiera czytelników w pełną przygód podróż retro, dla której tłem jest wielka historia XX wieku oraz zdarzenia przywodzące na myśl Mistrza i Małgorzatę Michaiła Bułhakowa.
Trochę lwowska próba odpowiedzi na „Opowiadania odeskie” Izaaka Babla, trochę sentymentalny trip w czasy „złotego wieku” sprzed stu lat, czasu wyobrażonej świetności miasta, gdy zewnętrzny polor i szyk efektownie przykrywał nędzę mechanizmów nim poruszających. I to wszystko z ciekawej perspektywy.
Ziemowit Szczerek
Polsko-niemiecka historia Dolnego Śląska to temat rzeka, choć nie tylko ją w swojej nowej książce opisuje Wiesław Waszkiewicz. Wielu czytelników odnajdzie w tej barwnej, intensywnej i mocnej opowieści także znajome kształty, widoki czy zapachy dzieciństwa i dojrzewania w PRL-u. Akcja bowiem rozgrywa się na kilku płaszczyznach narracyjnych, które spajane są postacią jednego z głównych bohaterów – Juliusa Stillera. Jaka siła była w stanie skłonić tego Szwajcara, spadkobiercę niemałej fortuny na Zachodzie, do zamieszkania w siermiężnej Polsce Ludowej i powierzenia tragicznej historii swojego życia nastolatkowi z Kowar? Druga wojna światowa nie tłumaczy tutaj wszystkiego. Ważna jest także miłość, sztuka, nadzieja oraz pustka i żal – choć o to, by te dwie ostatnie nie przytłaczały nadmiernie, zadbał Waldi – narrator, postać może nie do końca krystaliczna, której jednak nie sposób nie polubić.
Epidemia ospy z 1963 roku bez wątpienia była jednym z ważniejszych wydarzeń w historii Wrocławia, zwłaszcza w XX wieku, po II wojnie światowej. To, jak wpłynęła ona na miasto, w zestawieniu z tym, jak mogła wpłynąć, do dziś robi wrażenie. Książka Jerzego Bogdana Kosa w plastyczny sposób przedstawia obraz ówczesnej rzeczywistości. Wyostrza ogólne wyobrażenie, jakie można mieć na temat trudnej sytuacji współczesnego miasta dotkniętego zarazą, unaocznia wiele szczegółów, które wraz z upływem lat zacierały się w ludzkiej świadomości lub zostały z niej wyparte, a które po lekturze uzmysławiają czytelnikom skalę grozy i wysiłku, jaki włożono w walkę z wirusem.
Książka jest wznowieniem jednej z ważniejszych publikacji dotyczących wrocławskiej epidemii, tzn. Epitafium dla ospy (1991). Jest to edycja poszerzona, zaktualizowana i uzupełniona o nowe fakty i informacje, które ujrzały światło dzienne w ostatnich latach. Jest ona także poniekąd summą publikacji o tej tematyce, gdyż zawiera bogaty przegląd literatury poświęconej tej sprawie oraz cenną bibliografię.
Publikacja prezentuje różnorodny materiał, od narracji reportażowej, po przytoczone rozmowy z pierwszoplanowymi uczestnikami wydarzeń, wspomnienia, kronikę, dziennik, ale i podsumowanie całokształtu refleksji nad ówczesną sytuacją miasta i służby zdrowia. Sam opis procedur i struktur reagowania godny jest odnotowania jako świadectwo historyczne. Książa ta to interesujący w wielu wymiarach dokument tamtych czasów.
W jaki sposób opowiedzieć o Wielkiej Historii? Jak wpisać w nią małe historie narodów, rodzin i ludzi? Jak uchwycić momentalność bycia w świecie? Wielkie tryby mielące codzienność i przygodność życia? Konstelacje ludzkich istnień i przypadkowych życiorysów? Dlaczego życie Marii, poznanej gdzieś w nocy, podczas przejażdżki konnej, w przeddzień wojny światowej – jeszcze ani nie pierwszej, ani nie drugiej, bo o przyszłości Maria nic nie wie – potoczy się właśnie tak? Dlaczego historia licznej rodziny, trwająca na naszych oczach od tego momentu, aż po wejście Polski do Unii Europejskiej, układa się tak a nie inaczej? Biegnie od punktu do punktu, od jednego pokolenia do kolejnego, kluczy i pętli się, o włos przynosząc szczęście, a częściej dramat i pecha? Dlaczego jednym dane będzie żyć w spokojnych czasach, na uboczu, na wsi, a innym walczyć o przeżycie podczas wojen lub trwać w marazmie czasów komunistycznych? Dlaczego jedni będą mieli szczęście zapomnieć o wszystkim, a innym natrętna pamięć odbierze życie i przyszłość? Dlaczego? Jak?
Powieść Krzysztofa Rudowskiego Konstelacje to fabularny zapis takich „wielkich pytań”, postawionych w niewielkich miniaturach literackich, prozaicznych scenach z życia, przedstawionych w dialogach, szczegółach i migawkach. Zza tych skromnych fragmentów, połączonych wiotką linią sensów, losów i życiorysów, wyłania się obraz rodziny wrzuconej w historię, tę wielką, i tę małą – trwającą póki co bez końca.
Zbiór krótkich form prozatorskich (opowiadania, opowiastki, zdania zasłyszane i podsłuchane itd., czyli tzw. małe narracje) zawiera teksty drukowane przede wszystkim w latach 1995–2012 w autorskich zeszytach literackich Jerzego Pluty Przecinek oraz w latach 2013–2015 w dolnośląskim roczniku literackim Pomosty.
W tytule Pluta nieco ironicznie nawiązuje do znanego powszechnie wiersza z trzeciej części Dziadów Adama Mickiewicza (Opiewa tysiąc wierszy o sadzeniu grochu). „Pierdołka” to według autora zbioru nazwa gatunku literackiego, co prawda jeszcze nieuwzględnionego w słownikach terminów literackich, gatunku niezwykle popularnego w literaturze współczesnej (i w tej pisanej, i tej ustnej): to niby mało ważne historyjki, opowiastki i zasłyszane/podsłuchane zdania, które można czytać i dosłownie, i metaforycznie.
Czytelnikom prostodusznym, wierzącym jedynie w proste prawdy („nawet w nocy czarne zawsze jest czarne, a białe białe”) nie polecamy lektury opowiadań w godzinach porannych, lecz zawsze wieczorem, najlepiej z kanapką z kawiorem z kapelana atlantyckiego.
Eksperymentalna powieść Andrzeja Falkiewicza, jednego z najoryginalniejszych krytyków literackich i myślicieli, wydana została po raz pierwszy w 1998 roku.
Proza ambiwalentna, trudna do przyporządkowania gatunkowego, nazywana zbeletryzowanym, „ufikcyjnionym” esejem, traktatem metafizycznym, powieścią w listach, czy też wpisującym się w tradycję (neo)awangardy utworem autotematycznym.
Ledwie mrok to opowieść młodej, początkującej aktorki, która ulega wypadkowi i dla której pobyt w szpitalu i rehabilitacja stają się przede wszystkim doświadczeniem wywłaszczenia z własnego ciała. Po powrocie do domu, niejako buntując się wobec poczucia utraty, powołuje się na rzekome zalecenie lekarskie i nakazuje obłożyć gipsem nogi, by przez następne miesiące odgrywać komedię przed bliskimi osobami, które jej doglądają. Skupia się na ciele i ogranicza zewnętrzne kontakty, zagłębia się w opis kalectw, namiętne poetyzowanie cielesnych doznań (poetyckie „mantry”), rozwiązłość i śmiałość doświadczeń erotycznych, prowadzi także korespondencję z filozofem i krytykiem.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?