„Matka wysysa ze mnie energię”. „Najbardziej przeżywałam, kiedy szła do piwnicy i mówiła, że się tam powiesi”. „Moja matka nie powinna była być matką”. „Moja mama jest cudowna, naprawdę. Tym bardziej przykre są dla mnie niektóre jej zachowania…” „Mam świadomość, że krzywda, jaką mi wyrządzała, wynikała z niewiedzy i z rozpaczy”. „Dzieci jednak na pewno nie będę mieć. Nie chcę mieć szansy, żeby im zniszczyć życie”. Jak żyć z „toksyczną” matką to historie dorosłych dzieci, których matki z różnych powodów je zawiodły: bo nie potrafiły inaczej, bo powtarzały znane z dzieciństwa strategie wychowawcze, bo macierzyństwo je przerosło lub przygniotły problemy finansowe czy zdrowotne, albo oślepiła ambicja posiadania dziecka idealnego. To jednak nie tylko relacje skrzywdzonych synów i córek. Bohaterkami książki Moniki Redzisz są również matki, które konfrontują się z tym, czego doświadczyły ich dzieci. „Byłam toksyczna, krzywdziłam syna, odrzucałam go emocjonalnie, nie potrafiłam dać ciepła i wsparcia – opowiada jedna z nich. – Jakie to uwalniające móc o tym wreszcie opowiedzieć… A przecież kochałam moje dzieci. Oddałabym za nie życie”. „Toksyczna” matka nie zawsze jest brutalna. Zachowania toksyczne mogą się zdarzać mimo najlepszych intencji. Ich wspólnym mianownikiem jest destrukcyjny wpływ na dziecko. Toksyna zatruwa relację, bo sączy się latami. Opowieści bohaterów zostały uzupełnione o rozmowy z psycholożkami. „Nie jestem fanką tego pojęcia – mówi o „toksycznej matce” Katarzyna Półtorak. – Jest bardzo pejoratywne, stygmatyzujące. Ponieważ jednak funkcjonuje w naszym języku, warto je zdefiniować, żebyśmy wiedzieli, o czym mówimy”. A Tanna Jakubowicz-Mount dodaje, że „toksyczna” matka na ogół sama miała „toksyczną” matkę. .
Annie Ernaux to bez wątpienia jedna z najważniejszych współczesnych pisarek francuskich, a jej autobiograficzne Lata po raz pierwszy ukazują się po polsku."Czy byłabym szczęśliwsza, mając inne życie?" - zdaje się stale pytać Ernaux, prowadząc nas przez kolejne dekady swej biografii, które w mistrzowskim laboratorium jej prozy stają się zarazem biografią całego pokolenia. Od czasów niedostatku po lata kapitalistycznego przesytu. Od powojennej młodości, kiedy rytm życia w małym normandzkim miasteczku wyznaczały święta religijne, po dorosłość, kiedy z nabożną gorliwością czytało się Simone de Beauvoir. Od wstydu wychowania w robotniczej rodzinie po wstydliwe przyjemności klasy średniej. A wszystko to na tle wielkiej historii, której motywem przewodnim było wyzwolenie. Wyzwolenie polityczne, wyzwolenie seksualne, wyzwolenie z klasowych ograniczeń.Ernaux mierzy się z zagadnieniami rewolucji obyczajowej, postępującego konsumpcjonizmu i sekularyzacji, przywołuje przełomowe momenty dla historii Francji i Europy. "Chciałaby te liczne obrazy siebie, rozdzielone, niezsynchronizowane, połączyć nicią opowieści o swojej egzystencji od narodzin w czasie II wojny światowej aż do dzisiaj. O istnieniu poszczególnym, lecz jednocześnie wtopionym w historię pokolenia".Choć Ernaux boleśnie odsłania własne korzenie, udaje się jej zachować dystans, a dzięki brawurowej formie literackiej i wielkiej pisarskiej odwadze oddaje czytelnikom dzieło wybitne i kompletne - opowieść o sobie, konkretnej kobiecie, i o całej generacji, o każdym z nas."Annie Ernaux pisze mięsem, jej proza paruje. To pot, pierdnięcia i krew - nie bohaterska, tylko zwykła, z zadrapań, okresów i skrobanek. Pokazuje, że słowa pisane wielką literą, jak Wojna czy Wolność, są z papieru, a hipnotyzuje szczegół. Ernaux wysnuwa go z pamięci, która zaraz się rozpadnie. Kataloguje i układa powiedzenia, zbitki skojarzeń, powtórzenia. Opowieść mija krzywo wbite słupy lat - pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych - do dziś. Aż strach odejść od lektury, żeby nie rozpadł się ten w ostatniej chwili sklecony świat. Literatura pisana językiem pierwotnym, znakomicie przetłumaczona." Grażyna Plebanek""Lata" to szczera i brawurowa książka, to "W poszukiwaniu straconego czasu" naszej epoki zdominowanej przez media i konsumpcjonizm." "The New York Times Book Review""Annie Ernaux jest bezlitosna w najlepszym znaczeniu tego słowa. Prawdopodobnie nikt inny nie mógłby napisać biografii autorki w ten sposób - zakładając, że Ernaux rzeczywiście opisuje swoje doświadczenia. Nikt nie mógłby też przedstawić tylu szczegółów dotyczących jej życia i zadać tak wielu niewygodnych pytań." "Los Angeles Times""Lektura "Lat" przypomina odkrycie skrzyni pełnej skarbów. [] To słodko-gorzka książka, która zmusza nas do powolnej lektury. [] Ernaux zamienia swoje życie w historię, a wspomnienia w zbiorową pamięć całego pokolenia." "Los Angeles Review of Books"""Lata" tylko pozornie są autobiografią. [...] Autorka krąży wokół prawdy, łączy obrazy, wspomnienia i fantazje. Zmienny głos narratorki raz wypowiada się w pierwszej, a raz w trzeciej osobie. To po prostu wspaniała powieść - idealne połączenie twórczości J.M. Coetzeego i Joan Didion." "The Guardian"
Matka, ojciec i transpłciowe dziecko – Paula Szewczyk spotkała się z nimi w 2021 roku. „Jestem na takim etapie, że wierzę, że może jeszcze to się cofnie” – mówił wtedy ojciec. „Wspieram je, ale przyznaję, że nadal z tyłu głowy mam takie: a może?…” – zastanawiała się matka. Gdy autorka wróciła do nich po czterech latach, usłyszała: „Jestem ojcem, który dzisiaj bez problemu mówi, że ma syna. (…) Tranzycja niczego mi nie odebrała w byciu ojcem. Wręcz wzbogaciła doświadczenie ojcostwa”. „Naprawdę powiedziałam ci, że urodziłam córkę i że dla mnie to się nie zmieni? – zdziwiła się matka. – Dzisiaj mówię, że urodziłam syna, tylko o tym nie wiedziałam!”. „Gdy zrozumiałem, kim jestem, byłem jeszcze za młody, żeby obawiać się, że nie wszyscy mogą to zrozumieć – wyznał transpłciowy Marcin. – Dla mnie to po prostu byłem ja i tyle”. Opowieści bohaterów są uzupełnione o rozmowy z trojgiem ekspertów w tematyce transpłciowości. Mówią o tym, jak przebiega proces tranzycji w Polsce. „Zdarza się, że osoby odkładają swoje życie na »po tranzycji«?” – pyta autorka Juliana Stradomskiego, lekarza psychiatrii. „Znam wiele takich osób, które czekają z podjęciem studiów, bo nie chcą iść na uczelnię pod starymi danymi. To wciśnięcie pauzy na życie. Chciałbym im powiedzieć: nie czekajcie”. Książkę zamykają rady, które dają bohaterowie części reporterskiej, każdy na podstawie własnego doświadczenia. Mówią między innymi: „Nie oceniaj” (ojciec). „Na wszystko trzeba czasu. Daj go sobie i dziecku” (matka). „Nie karz go za to, że jest trans” (dziecko).
W brawurowej prozie Miry Marcinów wszystko jest dzikie i dziwne, a najdziwniejsza jest śmierć, której miało nie być. Bo na świecie są tylko dwie okoliczności końca: ktoś zmarł śmiercią tragiczną lub po długich cierpieniach. W tej książce jest inaczej. Są lata dziewięćdziesiąte i te teraz, są małe dziewczynki i młode matki. Marcinów próbuje znaleźć nowy język na opisanie straty i ze skrajnej intymności robi literaturę: transową, mocną, dowcipną, a jednocześnie drżącą, okrutnie szczerą, pełną czułości i tęsknoty nie wiadomo za czym, choć wiadomo, że tej pustki wypełnić się nie da. Bezmatek to brutalna opowieść o pragnieniu życia i ucieczce od umierania oraz historia wielkiej, szalonej i zachłannej miłości, jaka może wydarzyć się tylko między matką a córką. „Najpierw jest drżenie; po tej lekturze trudno wrócić do siebie. Później jest zazdrość; facetowi tak trudno przedrzeć się w gorzki i wspaniały świat matki i córki. I wreszcie doznanie piękna: Mira Marcinów, to nucąc, to tnąc ostro, napisała niezwykłą książkę o łaknieniu życia.” Marek Bieńczyk
Pierwsza połowa XX wieku, góry w Idaho. Robert Grainier, prosty, wrażliwy i nieco przesądny robotnik, wynajmuje się do budowy linii kolejowych, naprawy mostów czy robót w lesie. Do pracy jeździ, kiedy praca jest, do domu wraca, gdy kończą się tygodnie znoju. Ten rytm przerywa tragedia – ogień trawi dom, giną ukochane żona i córeczka. Choć początkowo Robert nie może znaleźć ukojenia, z czasem na zgliszczach przeszłości, w pionierskim duchu swoich czasów, zaczyna budować przyszłość. A wszystko to w nieoczywistym i barwnym świecie amerykańsko-kanadyjskiego pogranicza, gdzie sen miesza się z jawą, duchy wkraczają w sprawy żywych, wilki oswajają ludzi, a samotnicze życie staje się receptą na tęsknotę za tym, co utracone. Piękny język, niezwykła empatia i wyjątkowa umiejętność uchwycenia paradoksów natury ludzkiej – Denis Johnson to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych amerykańskich prozaików. Jego Sny o pociągach są metaforyczną i intymną opowieścią o stracie i samotności oraz o trudach godzenia się z upływającym czasem. Książka znalazła się w finale Nagrody Pulitzera oraz została uznana za jeden z najlepszych tytułów 2011 roku przez „The New York Times”, „Esquire”, „The New Yorker” i „Los Angeles Times”. „W ciągu ostatnich lat kilkukrotnie przeczytałem „Sny o pociągach” i uważam, że absolutnie nie straciły swojej mocy. A jednak mało kto je zna, mało kto przeczytał. Pisarze, którzy kochają i wykładają twórczości Denisa Johnsona, nie zawsze znają ten utwór. Studenci, którzy pisali prace dyplomowe pełne niemal narkotycznych peanów na cześć zbioru opowiadań Johnsona „Syn Jezusa”, rzadko o „Snach o pociągach” słyszeli. Tak więc z ogromną przyjemnością oznajmiam wam, że ta niewielka opowieść jest wreszcie autonomiczną książką oprawioną we własną okładkę, możliwą do odnalezienia bez najmniejszego trudu. I z wyraźną pieczęcią: oto rzecz warta poznania! […] „Sny o pociągach” przeczytać po prostu trzeba. Zatem śmiało – czytajcie.” Anthony Doerr, „The New York Times” „Książka ta delikatnie i pięknie stawia głębokie pytanie o sens ludzkiego życia – czy koszty, jakie niesie ze sobą istnienie społeczeństwa i tak zwanej cywilizacji, nie są po prostu zbyt wysokie?” Alan Warner, „The Guardian” „Cudowny, wizjonerski pierwiastek pięknie wybrzmiewa pośród pozornie brutalnego realizmu Johnsona. Twarde zdania oznajmujące drzemią gotowe, by nagle rozbłysnąć liryzmem; świat przyrody bada się tu i opisuje, by przekształcić go i przeobrazić. Zacząłem czytać „Sny o pociągach” ze sporą podejrzliwością, która w trakcie lektury ustępowała jednak podziwowi wobec szczerości i uczciwości tej opowieści.” James Wood, „The New Yorker”
Odważny, surrealistyczny, napędzany nieokiełznaną wyobraźnią - debiutancki zbiór opowiadań Doroty GrabekW tych historiach wszystko pozornie jest proste: ktoś jeździ taksówką, zbiera śmieci, strzyże włosy, pilnuje sali w muzeum. Ale po kilku chwilach w szczeliny wślizguje się niesamowite: fryzjerka kradnie włosy swojego klienta i potajemnie wypycha nimi poduszki. Młoda kobieta śpi w nie swoich mieszkaniach, a jej partner odkrywa, że pod podłogą łazienki rośnie trawa. Bezdomny dokarmia dziwne stworzenie, które spadło z nieba. Do emerytki ktoś pisze listy na ścianach windy.Bohaterów opowiadań Doroty Grabek łączy bezimienna metropolia zawieszona w czasie. Łączy ich też tęsknota i zanurzenie we własnych, szczelnych światach. Każdy tu podąża za swoją wyobraźnią, osobny i niemy jak w batyskafie: ktoś widzi świat w dwóch kolorach, ktoś od środka obrasta solą, ktoś z wolna zamienia się w pustynną różę.To świat, który znamy, choć zdaje się nam, że gdy mrugnęliśmy, zmienił się wymiar. Siła Zmartwychwstanek, ich moc uwodzenia i groza, polegają na tym, że wystarczy jedno drobne zakłócenie, jeden przester, byśmy razem z bohaterami wpadli w którąś ze szczelin.
Migrena - jednak z najpowszechniejszych, a zarazem najsłabiej rozumianych dolegliwości. Zaburza rytm życia, niszczy relacje, utrudnia pracę, uniemożliwia czerpanie radości z najzwyklejszych rzeczy. Autorka - sama kiedyś niemal codziennie cierpiąca na paraliżujące bóle głowy - opowiada o kolejnych terapiach i odkryciach, które z czasem pozwoliły ograniczyć częstotliwość ataków.Migrena ma bogatą historię kulturową. Svedhem odnajduje jej ślady w biografiach Lewisa Carrolla, Virginii Woolf, Zygmunta Freuda i wielu innych myślicieli, pisarzy, artystek. W odległej przeszłości próbowano ją leczyć za pomocą wywiercania otworów w czaszce albo tak absurdalnych terapii, jak okłady z kretów. W XIX wieku migrenę romantyzowano, sądzono, że dotyka jedynie pracujących intelektualnie mężczyzn; później - że to choroba wrażliwych kobiet.Niegdyś była lekceważona przez lekarzy, ale nierzadko także dzisiaj osoby zgłaszające się po pomoc spotykają się z podejrzeniem, że szukają wymówki od obowiązków lub po prostu przesadzają. Współczesna nauka odnosi jednak coraz większe sukcesy w odnajdywaniu przyczyn migreny. Ciemny pokój to zapis życia w cieniu tej choroby, a zarazem opowieść o medycynie, która coraz skuteczniej pomaga chorym, a przy tym przezwycięża uprzedzenia i stereotypy."Dojmująco boleśnie o diabelskim bólu głowy. Celia Svedhem cierpi na migrenę przewlekłą. W tej relacji stara się uzupełnić obraz choroby - aż nazbyt powszechnej, a jednak niewidzialnej - o historię i kontekst." Simon Olofsson, "Sydsvenskan""To prawie niemożliwe, by wyjaśnić, czym jest migrena, komuś, kto sam jej nie doświadczył - mimo to Celii Svedhem udaje się to w mistrzowski sposób." Stefanie Jaksch, "Buchkultur""Nie ma tu szczęśliwego zakończenia, ale jest ulga, która umożliwia lepsze życie. Książka skłania także do refleksji nad tym, jak system opieki zdrowotnej może lepiej odpowiadać na potrzeby pacjentów z ciężką migreną." Anders Beckman, "Allmn Medicin"""Ciemny pokój" jest tak sugestywny jak powieść Annie Ernaux i wypełnia ogromną lukę na półce z książkami." "Svenska Dagbladet"
Brytyjskie prywatne szkoły z internatem kojarzą się z elitarnością i wysokim poziomem nauczania. Kończyły je najwybitniejsze postaci w historii Wielkiej Brytanii, jak choćby Winston Churchill. Niegdyś uczęszczających do nich chłopców wychowywano z myślą o służbie imperium - musieli jak najszybciej zdusić w sobie tęsknotę za domem, aby w dorosłym życiu bez obaw wyruszyć na drugi koniec świata: do Kalkuty, Kapsztadu czy Calgary.Dla rodziców wywodzących się z kręgów brytyjskiej arystokracji pozostawienie potomka w takiej szkole stanowiło element tradycji. Rzadko przyjmowali do wiadomości, jak wygląda drugie oblicze tej edukacji. A jej nieodłącznym elementem było przeświadczenie, że dobre wychowanie polega na złamaniu dziecka.W latach siedemdziesiątych ośmioletni Charles Spencer, brat księżnej Diany, rozpoczął naukę w elitarnej Maidwell Hall. Szybko się okazało, że w tej powszechnie szanowanej instytucji panuje przyzwolenie na przemoc ze strony nauczycieli, a także silniejszych uczniów. Podczas pięciu lat spędzonych w Maidwell Spencer był ofiarą psychicznego znęcania się, kar cielesnych i molestowania seksualnego. W Szkole bardzo prywatnej przejmująco opisał własne doświadczenia. Opowiedział także o losach swoich rówieśników - dziś dojrzałych ludzi, dla których edukacja w szkole z internatem stała się źródłem wieloletniej traumy.""Szkoła bardzo prywatna" dokumentuje krzywdy, jakie spotkały autora oraz wielu jego rówieśników w systemie prywatnych szkół z internatem, który John le Carr nazwał "haniebnym". To wyrazista i budząca wściekłość opowieść o tolerowanej w milczeniu systemowej przemocy, za którą nikt nie poniósł kary i której konsekwencje oddziałują na życie nas wszystkich." James Fox"To, o czym pisze Spencer w swojej odważnej książce, obudzi dramatyczne wspomnienia u tysięcy z nas, którzy doświadczyliśmy tych samych form przemocy w dziesiątkach identycznych szkół. Większość z nas zabierze te niezabliźnione rany do grobu." Louis de Bernires""Szkoła bardzo prywatna" to nie tyle litania rozmaitych okrucieństw, ile kompletny i dojmująco ponury obraz zinstytucjonalizowanego horroru." "The New Statesman""Przejmująca, zapadająca w pamięć opowieść o dziecięcej traumie, mrocznych sekretach i barbarzyństwach przeszłości, przedstawiona z uderzającą, bezkompromisową szczerością, która w ostatecznym rozrachunku może przynieść ukojenie." Justine Picardie"Spencer w sposób boleśnie wręcz przenikliwy opisuje niezliczone przejawy niezdrowych relacji panujących w tym relikcie czasów imperialnych. [...] Sam z racji urodzenia jest przedstawicielem establishmentu, a mimo to nie boi się konfrontacji z tradycjami wyznawanymi przez klasę, z której pochodzi. Do tego odznacza się zachwycająco lekkim piórem. Podjęcie tego tematu to z pewnością żmudny i traumatyczny proces, zasługujący na najwyższą pochwałę." "Daily Telegraph""To opowieść z jasno określonym celem - jest nim konfrontacja z brytyjskim systemem szkolnictwa i wszelkimi formami przemocy, które legitymizuje on od lat. W książce znajdziemy wiele drastycznych szczegółów, ale stawiane przez autora zarzuty mają największą siłę rażenia, gdy odczytuje się je przez pryzmat szerszej narracji dotyczącej władzy i jej nadużywania. To szczere świadectwo krzywd, które położyły się cieniem na całym życiu, stanowi prawdziwy literacki pokaz siły." "The Washington Post"
Czy da się uciec od swojego pochodzenia? Jak pragnienie awansu społecznego wpływa na kolejne pokolenia? I czy nasze życie mogą kształtować ci, którzy odeszli, zanim się urodziliśmy?Wokół tych pytań krążą rozważania noblistki Annie Ernaux w trzech autobiograficznych prozach składających się na zbiór Bliscy. Zbierając słowa, gesty i wydarzenia z życia ojca, matki i siostry, rekonstruuje ich losy i odbija je w lustrze własnych doświadczeń. Opowiada o ojcu, który w dzieciństwie zamiast chodzić do szkoły, musiał pomagać w żniwach, a w dorosłości zajął miejsce wśród ludzi prostych i milczących. O matce pełnej gwałtowności i dumy, marzącej o pozycji, "dorobieniu się" i szacunku otoczenia. O przedwcześnie zmarłej siostrze, której odejście rzuciło długi cień na relacje rodzinne i zdefiniowało życie Ernaux. Ta, niczym archiwistka pamięci, opisuje dziedzictwo swoich najbliższych, łącząc kobietę, którą jest teraz, z dzieckiem, którym była w przeszłości.I choć twierdzi, że beznamiętna opowieść przychodzi jej naturalnie, opisane przez nią brzemię pamięci porusza czytelnika do głębi.Na tom składają się: Miejsce (La Place), Pewna kobieta (Une Femme), Druga córka (L'Autre fille)."Literacki Nobel dla Ernaux to nagroda za odwagę i chirurgiczną precyzję, z jaką odkrywa korzenie, wyobcowanie i zbiorowe ograniczenia osobistej pamięci." Z uzasadnienia Akademii Szwedzkiej"Ernaux dokonała niezwykle ważnej rewolucji formalnej w literaturze, z dala od metafor, "ładnych" zdań i wyrazistych bohaterów. Nie próbowała wpisać się w ustalone ramy literatury ani tego, co uznawane jest za piękne. Zdefiniowała się sama." douard Louis"Annie Ernaux jest nie tylko pisarskim wzorem - dzięki niej możemy też w końcu mówić o przemocy i traumie związanych z pochodzeniem klasowym. Ernaux w jednym zdaniu potrafi zawrzeć to, czego mnie nie udałoby się opisać na całej stronie. Nobel dla niej to wspaniała wiadomość, a jej dzieła wyznaczają czas odrodzenia francuskiej literatury." Didier Eribon
Naukowczyni z Warszawy wyjeżdża do pracy fizycznej w Niemczech. Eksperyment badawczy? Artystyczny performans? Dla Anny Zawadzkiej to po prostu życiowa konieczność. Gdy zatrudnia się jako robotnica niewykwalifikowana przy pielęgnacji ogrodów w Berlinie, znajomi z Warszawy unoszą brwi ze zdumienia. Albo mówią: "Zazdroszczę, odpocznie ci głowa". Ale głowa nie odpoczywa. Praca okazuje się ciężka i wyjaławiająca, a jako migrantka z Europy Wschodniej, w dodatku słabo mówiąca po niemiecku, Zawadzka jest nieustannie dyscyplinowana i upokarzana.Gorycz to nie tylko opowieść o trudach prekarnego życia na obczyźnie, ale także oskarżenie wobec inteligenckich elit III RP, beneficjentów transformacji i "ludzi z dobrych domów". Ci, którzy mienią się postępowymi i oświeconymi - zauważa gorzko Zawadzka - okazują się zazwyczaj absolutnie ślepi na różnice klasowe. Czy dotknie ich jednak klasowy gniew? Gorycz, będąc wstrząsającym osobistym świadectwem,stawia także pytanie o to, czy resentyment może stanowić źródło politycznego buntu.
Niematki, nigdyrodzicielki, dzieciowolne. W naszym języku wciąż brakuje określenia na kobiety bezdzietne, które nie odnosiłoby się do braku.Tymczasem jest tyle samo sposobów na bycie rodzicem, jak i na niebycie nim. Nie decydujemy się na dziecko z wielu powodów - to kwestia świadomego wyboru, stylu życia, rezultat warunków ekonomicznych i zdrowotnych, wynik lęku przed kryzysem klimatycznym czy wojną, chęć uniknięcia wielopokoleniowej traumy. Czasem po prostu nie udało się na czas znaleźć miłości, ale bywa to też efektem perfekcjonizmu i poczucia, że nie warto być rodzicem średnim.Historie nierodziców dopiero zaczynają być opowiadane, a to zmienia utarty sposób myślenia o kobiecości i męskości. Zmusza nas też do odpowiedzi na pytania o modele partnerstwa i rodzinności we współczesnym świecie. Przede wszystkim jednak pokazuje, że życie osób bezdzietnych nie jest "uboższe" ani "mniej pełne". Jest bogate w innego rodzaju doświadczenia.Katarzyna Tubylewicz wsłuchuje się w historie swoich bohaterek, biorąc również pod uwagę perspektywę ich partnerów. Zestawia ze sobą skandynawskie i polskie podejście do macierzyństwa i ojcostwa, przygląda się też sytuacji demograficznej w wielu krajach i zastanawia nad tym, czy to rzeczywiście kryzys, czy może rewolucja, która zmieni społeczeństwa. W tej książce reportaż splata się z esejem, a opowieść o niedzietności staje się opowieścią o tym, jak zmieniamy się my wszyscy.Moje życie między krajami sprawiło, że od dawna uważnie przyglądam się ludzkiej prywatności. Nasze życie miłosne i rodzinne jest w dużej mierze kształtowane przez oczekiwania społeczne i to właśnie w prywatności najtrudniej wywalczyć sobie pole do indywidualnej wolności. Zwłaszcza jeśli jest się kobietą. Świadoma niedzietność to ważny temat naszej epoki, który zmieni społeczeństwa bardzej niż setki decyzji politycznych. Temat ten daje też szansę jeszcze raz przyjrzeć się temu, jak reagujemy na inność. Zwłaszcza jeśli inną jest kobieta. Dodam, że ja sama jako matka jedynaka w Szwecji, w której jedynaków jest bardzo mało, wiele razy usłyszałam to samo natrętne pytanie: "No to kiedy?". Tymczasem moja rodzina i moje życie były pełne z jednym dzieckiem. Tak samo jest z życiem moich niedzietnych bohaterek i ich partnerów - jest pełne. Ale fakt, że niedzietnych jest coraz więcej, zmienia rzeczywistość społeczną i trzeba o tym pisać i mówić.Autorka
Zdziwienie jest początkiem filozofii – mówi za Platonem Krzysztof Środa. Ale jak je ocalić w czystej, pierwotnej postaci? Najlepiej kucnąć na skraju drogi i zapisać to, co się właśnie zobaczyło, w podręcznym notesie. To z takich zapisków powstała jego najnowsza książka.
Wbrew tytułowi nie jest to esej o podróżowaniu, lecz o poznawaniu i nazywaniu świata. O różnicy między doświadczeniem a językiem, którym próbujemy je pochwycić, i o niepokoju, jaki ta różnica w nas wywołuje. O tym, co dzieje się z widokami, o których zapomnieliśmy, z obrazami, których nie zdążyliśmy opisać, z ludźmi, którzy odeszli.
Bo jest to także książka o ludziach, których już nie ma – Środa kreśli ich przejmujące portrety – i o pamiętaniu o nich. Ale nie tylko. Bo samo pamiętanie nie wystarcza – ono też, tak jak oni sami i ich imiona, przeminie. Chyba że opowie się o ich uśmiechach, o ich oczach, cierpieniach, a czasem także o ich śmierci. O tym, co mówili i o czym milczeli. Chyba że zapisze się ich imiona. Trzeba przecież to wszystko ratować – a jeśli tak, trzeba o tym pisać.
To zwykle wygląda podobnie. Kłucie za mostkiem, dziwna plamka na skórze, poczucie czegoś obcego we własnym ciele. Gorączkowe szukanie diagnozy w internecie, a potem paraliżujący lęk, że to już koniec. Nie ukoi go nawet lekarz, który mówi, że wszystko jest w porządku.
Caroline Crampton dobrze to zna. Gdy miała siedemnaście lat, stwierdzono u niej rzadki nowotwór krwi. Choć udało się go wyleczyć na wczesnym etapie, pozostał strach przed nawrotem choroby. Próbując zmierzyć się z własnymi demonami, Crampton kreśli fascynującą kulturową historię hipochondrii. Zmagali się z nią królowie, artyści i naukowcy: Immanuel Kant i Karol Darwin, Glenn Gould i Philip Larkin, Virginia Woolf i Marcel Proust. Źródeł hipochondrii przez wieki upatrywano w zaburzeniach trawiennych. Późniejsze jej dzieje związane są z rozwojem psychiatrii i diagnozowaniem stanów lękowych.
Ciało ze szkła to opowieść o historii medycyny, ale także o naszej kruchości i lęku przed śmiercią. Hipochondrycy, jak przekonuje autorka, mają większą świadomość tego, że granica między psychiką i ciałem jest płynna. Tylko czy w ogóle można rozpatrywać je osobno? To jedno z fundamentalnych pytań tej książki.
"Poetycka i osobista książka, ukazująca przypadłość wyniszczającą i często ukrywaną. To zgodne z najnowszą wiedzą studium hipochondrii, która towarzyszy ludziom od stuleci, ale w erze cyfrowej staje się coraz powszechniejsza." "Kirkus Review"
"Crampton zebrała hipochondryków z różnych wieków, reprezentujących różne dziedziny wiedzy i sztuki. Można sobie wyobrazić, jak siadają wspólnie do kolacji na jednym z tych wielkich obrazów wiszących w Metropolitan Museum of Art, cali w strachu, że zupa zaszkodzi im na wątrobę." "The New York Times"
"Autorka, która przeżyła groźną chorobę, spisuje fascynującą historię lęku o zdrowie i zastanawia się, czy jest on racjonalną reakcją na niedoskonałość naszych organizmów." "The Guardian"
"To obszerna historia nie tylko samej hipochondrii, ale również jej przejawów w kulturze, od wczesnej literatury nowożytnej po filmy Woody'ego Allena czy panią Bennet z powieści "Duma i uprzedzenie"." Sara Polsky, "The Brooklyn Rail"
"W swoich wciągających, wychodzących poza ramy gatunkowe wspomnieniach Crampton [...] śledzi kulturowe i historyczne pochodzenie hipochondrii. Czerpiąc ze starożytnej literatury medycznej, filmów, książek i współczesnych prac z dziedziny psychiatrii, próbuje odrzeć z tajemnicy tę przypadłość, zwaną również lękiem o zdrowie, z którą sama zmaga się od dziesięcioleci.""The Times Literary Supplement"
Obywatele Korei Południowej należą do najlepiej wyedukowanych na świecie. "Do jakiej szkoły chodziłeś?" - to jedno z pierwszych pytań, które pada tam podczas spotkań na stopie prywatnej czy zawodowej. Odpowiedź pozwala umiejscowić rozmówcę w hierarchii społecznej. Ukończenie dobrego uniwersytetu wpływa nie tylko na rozwój kariery, ale także szanse matrymonialne. To sposób na lepsze życie i gwarancja szacunku.Koreańscy rodzice przeznaczają ogromne sumy na naukę dzieci, a te mają w zasadzie cały dzień wypełniony zajęciami. Edukacja zapewniana przez państwo nie wystarczy, by wyprzedzić innych w wycieńczającym maratonie egzaminów. Dlatego prawie wszyscy uczniowie po lekcjach uczęszczają na korepetycje. I choć osiągane przez nich rezultaty stanowią dla wielu krajów niedościgniony wzór, psychiczne koszty, które ponoszą dzieci oraz całe rodziny, są ogromne.Anna Sawińska stara się przeanalizować przyczyny i skutki tej gorączki edukacyjnej.
"Byliśmy trochę oszołomami: skoro mamy nowe czasy i wszystko jest możliwe, to robimy" - mówi jeden z bohaterów książki Wszystko jak leci. Z transformacyjnego oszołomienia można żartować, lecz problemy rynku muzycznego tamtych lat nie zawsze należały do zabawnych. To były wielkie zmiany, wielkie marzenia i - często - wielkie rozczarowania. Wszyscy szukali swojego miejsca w kapitalistycznym wyścigu, który właśnie wystartował.
Autor oddaje głos ludziom tworzącym popowy rynek muzyczny lat dziewięćdziesiątych: założycielom firm fonograficznych, których entuzjazm miał przegrać z wielkimi zachodnimi korporacjami, dziennikarzom "Rock'n'Rolla", "Gazety Wyborczej", "Brumu" i "Machiny" czy twórcom pierwszych komercyjnych stacji radiowych. To również opowieść o największych ówczesnych gwiazdach, z których tylko nieliczne utrzymały się do dzisiaj na powierzchni, o ich sukcesach i porażkach, kuluarowych rozgrywkach.
Tomasz Lada stworzył wciągającą historię mówioną o czasach, kiedy - parafrazując Anitę Lipnicką - wszystko się mogło zdarzyć.
W centrum tej opowieści jest zwykła polska rodzina. Matka, ojciec, rodzeństwo, dziadkowie. Tłusto zastawione stoły, sałatki z majonezem, ciasta z margaryną. Wielki brzuch dziadka, za którym można się ukryć. Zwyczajnie mieszka też w tym domu strata: w opowieściach litania wojennych traum, w teraźniejszości – nagły brak, po którym wycie niesie się z łazienki. W tle Polska lat dziewięćdziesiątych. Wycinanie wzmianek o Spice Girls z „Popcornu”, serowe flipsy zostające na palcach i zapach kiosku. To rzeczywistość nieodległa, a zarazem bezpowrotnie utracona. Jak bowiem uczy doświadczenie dziadków, do niczego nie można się przyzwyczajać. Raz jest się tu, raz tam, raz ma się, raz ma się odebrane. Zostają ciała, które trzeba nakarmić. Debiut Aleksandry Paduch jest mikrohistorią jednej rodziny, a jednocześnie opowieścią o wielu polskich rodzinach, w których cielesność i bliskość były zarazem naturalne i wstydliwe, konkretne i niewypowiedziane. To precyzyjny, fizjologiczny opis lęków i pragnień, zagnieżdżonych w brzuchu i głowie. W trzewiach.
„Nie było jeszcze książki, która tak celnie opisuje nasz kraj. To, jak nie umiemy rozmawiać, mimo że bardzo nam na sobie zależy. Jak komunikujemy się poprzez ciężką, wschodnioeuropejską kuchnię, której nigdy nie udało się zastąpić uczuć. Nie da się trafić przez żołądek do serca, jeśli nie umie się dać bliskości. Wspaniały tekst o polskich wnętrzach, tych mieszkaniowych i tych psychicznych” Mikołaj Grynberg
„W debiucie Aleksandry Paduch historia rodzinna okazuje się studium relacji z sobą i światem: studium żarcia, zjadania i trawienia – tak w sensie literalnym, jak metaforycznym. Jedzenie staje się tu budulcem świata i opresją, nagrodą i karą, pułapką, która – raz nastawiona w dzieciństwie – idzie za nami, zawsze gotowa, by dorwać nas w kryzysowym momencie.” Eliza Kącka
W latach 1933-1995 w konkursach pamiętnikarskich dla mieszkańców wsi mogło wziąć udział nawet dziewięćdziesiąt tysięcy kobiet. To Nowy Sącz albo pół Olsztyna pamiętnikarek.Julianna spisywała swój pamiętnik w latach trzydziestych - nocami, w tajemnicy przed mężem. Danka w latach sześćdziesiątych - rankiem, czekając, aż rozpali się w piecu. Teresa w roku 1983 - w PKS-ie wiozącym ją do pracy w pobliskiej masarni. Janka jako nastolatka marzyła o studiach polonistycznych, ale bardziej potrzebna była w gospodarstwie. Została więc pamiętnikarką.Dla wielu bohaterek tej książki spisywanie wspomnień było aktem uznania, że ich historia zasługuje na uwagę. Po raz pierwszy miały okazję przyjrzeć się osobistym doświadczeniom i nadać im znaczenie wykraczające poza sferę prywatną. Opowiadały własnymi słowami o przemocy, biedzie czy wstydzie i w ten sposób sprzeciwiały się dominującym normom społecznym i kulturowym.Antonina Tosiek sięgnęła po setki oryginalnych rękopisów i maszynopisów nadesłanych na konkursy, a także po dane statystyczne i opracowania naukowe. Łącząc wnikliwą analizę z wrażliwością, stworzyła obraz przemian polskiej wsi w XX wieku. Obraz realistyczny i głęboko poruszający.Nie istnieje jeden, uniwersalny, modelowy życiorys "chłopki" czy "rolniczki". Popularne w kulturze obrazy polskiej wsi to raczej hologramy naszego zbiorowego wyobrażenia o ludowości, opartego na uprzedzeniach i stereotypach - niż jej faktyczna reprezentacja. Książka ta upomina się o wielość i złożoność doświadczeń wiejskich kobiet.Autorka
Z posłowiem Magdaleny Kamińskiej-MaurugeonLa familia grande - wielka rodzina z wyboru, pełna kolorowych ptaków, artystów i wolnomyślicieli, francuska elita. Letnie miesiące spędzane w komunie w miasteczku Sanary-sur-Mer, godziny upływające na dyskusjach i zabawie. Tłumy dzieci bez nadzoru, wakacje ze snów. Jednak pod tą nieograniczoną wolnością kryło się zło, które zatruło dorosłe życie Camille i jej rodzeństwa.Camille Kouchner jako nastolatka dowiedziała się od brata bliźniaka, że był molestowany przez ich ojczyma. Stała się zakładniczką tej tajemnicy, milczenie ciążyło jej jak brzemię. Dopiero kilkadziesiąt lat później postanowiła stawić czoła wydarzeniom z przeszłości. Ich wyjawienie wstrząsnęło francuską opinią publiczną.W La familia grande Kouchner z wielką literacką wrażliwością mierzy się z własną historią. Jej wspomnienia to oszczędna i kameralna opowieść o winie i wstydzie, o miłości i żałobie. I o przemocy, która może wydarzyć się w każdej rodzinie, bez względu na jej pochodzenie i status społeczny."To nie tylko wstrząsająca historia, ale również imponujący i kunsztowny literacko debiut." "L'Express""Walka autorki, by przez literaturę uwolnić się od bolesnego rodzinnego sekretu, poruszyła całą Francję." "The New York Times""Język Kouchner jest oszczędny i zwięzły []. Zdania pędzą przez kolejne strony, wciągając nas w mrok skomplikowanej rodzinnej tajemnicy." "Dagens Nyheter""Przedstawienie przez Kouchner niemal obsesyjnego kultu wolności [...] z czasów jej dorastania rodzi wiele pytań. Czy naprawdę wszystko powinno być dozwolone? Czy wolność pod przymusem jest w ogóle wolnością? Czy wolność zakłada egoizm? I w końcu - czy wolność jest rzeczywiście najwyższą wartością?" "Svenska Dagbladet""Kouchner [...] konfrontuje się z brakiem empatii w społeczeństwie, w którym prawa dzieci zawsze stoją na drugim miejscu. Jej książka to odważne starcie nie tylko ze sprawcami, ale także z ludźmi u szczytu władzy, którzy świadomie przymykają oko na wyrządzane krzywdy." "Expressen"
Ponad milion obywateli Federacji Rosyjskiej mieszka w miastach zamkniętych (w skrócie: ZATO). Każde z nich patroluje wojsko, otacza płot z drutem kolczastym, monitorują kamery. Do środka można się dostać tylko po okazaniu przepustki, którą uzyskać niełatwo.To dziedzictwo Związku Radzieckiego - pierwsze ZATO powstawały w czasach stalinowskich i aż do 1992 roku zaprzeczano oficjalnie ich istnieniu. Najwybitniejsi naukowcy, ukryci przed światem, prowadzili tam badania nad bronią jądrową i biologiczną. Trwał wyścig zbrojeń i nie można było dopuścić, by kraj został w tyle, bez względu na cenę, a ta bywała wysoka. Informacje o tragicznych w skutkach awariach czy katastrofach ekologicznych skrzętnie ukrywano.Choć przez lata wiele się zmieniło, miasta zamknięte wciąż rozpalają wyobraźnię ludzi na całym świecie. Alice Lugen odkrywa przed nami ich sekrety, a prawda bywa ciekawsza niż najbardziej spektakularne fantazje. Chyba tylko amerykański wywiad mógłby opowiedzieć o ZATO więcej.
Mężczyzna i kobieta spotykają się w hotelu, żeby na chwilę zdjąć mundury i zapomnieć wszystko. Dwie kobiety stoją nad grobem mężczyzny, który nie należy już do żadnej z nich. Dziewczyna i chłopak rozmawiają w parku o tym, co mogło być, lecz już się nie zdarzy. Wolontariusze przywożą jedzenie dzieciom, które nauczyły się o nic nie prosić. Nauczyciel pilnuje opuszczonej szkoły i kasuje z pamięci telefonu numery zmarłych przyjaciół. Córka przyjeżdża na parę dni do domu, ale od matki odgradzają ją nie tylko zamknięte drzwi pokoju.Opowiadania Serhija Żadana zabierają nas poza linię frontu, w miejsca, gdzie wciąż toczy się życie: życie pomiędzy, na chwilę, życie zamiast, życie jak gdyby. Życie w pośpiechu, bo zaraz trzeba wracać tam, gdzie się umiera. I nie wiadomo już, co boli bardziej - czy strach, czy śmierć, czy te krzyczące ptaki i długa, bezkresna wiosna.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?