Najnowsza książka Olgerda Dziechciarza monumentalny "Zaświatowiec", przypominający jednak swoją lekkością, poczuciem humoru, czy wręcz kpiarstwem, powiastkę filozoficzną to powieść, w której bohater (nazwisko: Małopolski) jest człowiekiem nieradzącym sobie z rzeczywistością, a ponieważ wszystko bierze dosłownie nieustannie wpada w kłopoty. Początkowo centralna postać zdaje się być na dobrej drodze do odzyskania zmysłów, ale jak to w życiu bywa i zgodnie z prawem Murphyego jeśli coś się może zepsuć, niewątpliwie się zepsuje
"Czytanie jest koniecznością!", krzyczy narrator w ostatnim rozdziale. Kim jest narrator? Trudno powiedzieć. Ale z pewnością najnowszą powieścią "Cud" Dariusz Bitner po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z lepszych stylistów literackich w Polsce (co zostało zauważone przy jego poprzedniej powieści przez jurorów Nagrody Literackiej Gdynia). Wszystko zaczyna się od uroczej historii o chłopcu niechcącym czytać, choć wszyscy w jego otoczeniu to robili, a przeistacza się w nieskrępowaną opowieść o wyobraźni i jej cudownych tworach, które mogą przyjmować postać dziecięcych marzeń lub szalonych i niebezpiecznych objawień. Autor nie daje nam złudzeń - jesteśmy uwięzieni w codzienności, przykuci do "tu i teraz", ale warto zaufać jego książce, by znów w pełni przeżyć, tak zwany, cud literatury.
Powieść Konrada Cezarego Kędera Jak masz na imię osadzona jest w fikcyjnym świecie przypominającym miasta Górnego Śląska w latach 90. XX w. Głównymi postaciami są typowy bohater lat 90. XX w., copywriter na stanowisku kierowniczym w niewielkiej prywatnej firmie oraz jego liczne partnerki. Fikcyjność tych postaci jest podkreślona przez fakt, że nie mają one ustalonych personaliów, zamiast nich narrator prowadzi tytułową "grę w imiona", której reguły w trakcie lektury odkrywamy. Z wypowiedzi i narracji głównego męskiego bohatera wynika, że jest on w trakcie tajemniczej misji, którą określa jako rozsiewanie wirusa.Jak sam zauważa autor: "stawką było dla mnie zaspokojenie ciekawości, czy polszczyzna udźwignie połączenie narracji pierwszo-, drugo- i trzecioosobowej na poziomie zdań; rozleglejsza w słowach forma świetnie sprawdza działanie wynalazków, które w krótkich formach nie wybudzają, stają się nazbyt łatwe do pominięcia, potraktowania jako kaprys czy poboczny poetyzm. Realizacja zamysłu wpisania w formę powieści podmiotu wciąż osiągającego spójność i wciąż się rozpadającego, ale bez popadania w zabiegi zniechęcające miłośników wartkiej akcji, ma swoją długą historię".
Ludzka twórczość zna tylko dwa wielkie tematy miłość i śmierć, będące różnymi stronami tej samej monety. Największe z uczuć jako sens i ucieleśnienie życia próbuje przeciwstawić się nieuchronności śmierci. W bajkach, legendach i ludowych podaniach zwycięża. W prawdziwym życiu często staje się powodem trosk, zmartwień, a nawet śmierci.Na ile sposobów można umierać? Śmierć przez zapominanie, rozpad, bezruch, poświęcenie. Śmierć z wykorzenienia. Umieranie jako istnienie poza czasem. Śmiertelny przemysł i samobójcza determinacja. Dzieci będące nosicielami małych apokalips, jakie pielęgnują w sobie od dnia, gdy odkrywają własną śmiertelność. Przebywające w przestrzeni niebytu przedmioty, których nie potrafimy odnaleźć, bo wypadały poza granice naszego świata. Patrzenie na falującą pierś śpiącego ojca, by myśl o przemijaniu strącić w otchłań podświadomości. Budynki mające w sobie tajemniczą żywotność. Bomba tykającej martwoty umieszczona w środku wyschniętego łona. Starszy mężczyzna uwięziony w klatce swego nieśmiertelnego przeznaczenia, który choć w oczach tak wielu jest uosobieniem władzy nie może samowolnie udać się spacer. Dzwony wyręczające ludzi w czynności, na którą oni nie mają już sił doniosłym, niosącym się po okolicy lamencie, podniebnym krzyku wzywającym do ostatniego pożegnania.Na ile sposobów można umierać każdego dnia, tygodnia, miesiąca? Być może refleksja nad tym da nam to, czego naprawdę szukamy. Odpowiedź na pytanie: jak żyć?O tym właśnie jest ta książka.
Piotr Wojciechowski, laureat m.in. Nagrody literackiej Fundacji im. Kościelskich (1978), Nagrody Polskiego PEN Clubu (1993) w Kochanku królowej roju" kontynuuje wędrówkę przez stolicę z bohaterami Przebierańców i przechodniów (Nagroda Literacka m. st. Warszawy 2020), rozkładając przed czytelnikiem szeroki wachlarz ludzkich emocji i zachowań. Jego pogubieni życiowo bohaterowie próbują posklejać swoje życie, nadać mu sens, czymś zapełnić Znamy to dobrze z życia codziennego, jednak w misternie utkanych przez Wojciechowskiego fikcjach, zyskują one nowy wymiar i wyraz. Wojciechowski kreśli portrety swoich bohaterów po mistrzowsku i po swojemu. Jego pisarstwem bowiem rządzi opowieść, a w niej to co realne, funkcjonuje dokładnie na takich samych prawach jak to, co wyobrażone - ale nigdy ze zmyślonym czy wyssanym z palca.Karol Samsel: To proza będąca klasą samą w sobie, wzbudzająca skojarzenia z warszawskimi małymi formami prozą Marka Nowakowskiego () gdzie Warszawa jest czymś w rodzaju magicznego kłębowiska indywiduów na pograniczu cudowności ludzkiego księstwa i... menażerii ludzkiej fauny. U Wojciechowskiego jest przecież bardzo podobnie, a poza tym błyskotliwie uruchomione zostają kody klasyczne - bo i jest tu aż czternaście opowiadań kalejdoskopowo zaplatających się na siebie - a zatem jest trochę tak, jakby Wojciechowski układał Dekameron warszawski, i sam tytuł poza Nowakowskim sugeruje podobne prozy o kochankach-własnościach swoich obiektów przywiązania (dość tu przypomnieć najsłynniejszy z przykładów, Kochanka lady Chatterley Herberta Davida Lawrence'a)".
Chłopiec w ogniu jest komedią romantyczną oraz mrocznym dreszczowcem. Jest to także opowieść o kryzysie męskości wielu typów (bo Sasinowski potrafi o tym mówić w sposób bezpretensjonalny i autoironiczny), ale również niestrudzona satyra na model silnej, niezależnej kobiety. To proza wartka i inteligentna, w której nie znać żadnych oznak zmęczenia koncepcji, zużycia materiału, manieryzmu. Sasinowski dostarcza swą fikcją wiele satysfakcji czytelniczej, zapewnia błyskotliwą i niepsującą gustu literackiego zabawę. Czyni to wszystko w sposób nieoczywisty, nie flirtując z literaturą popularną ani z nazbyt łatwymi rozwiązaniami. Cierpliwie modeluje narrację tak, by ustalać wiarygodny, osobliwy i ekscentryczny punkt widzenia głównego bohatera całości - Piotra. W Chłopcu w ogniu jest dowcip, jest humor, jest też czysta trwoga.
Bohater książki, mocno autobiograficzny, trochę dozmyślany, pisze dziennik. Nie taki bardzo regularny, dzień po dniu: siada do zeszytu, gdy coś go ruszy. Na przykład język, który nieraz sprawia niespodzianki użytkownikom, przekazując więcej, niż sami chcieli powiedzieć. Bohatera Zaszłości, mimo że jest już raczej starszym niż późnośrednim panem, wiele rzeczy nie przestaje zadziwiać. Na przykład uczelnia, na której pracuje, a która coraz bardziej zachowuje się jak przedsiębiorstwo produkcyjne. A na tej uczelni utytułowane koleżeństwo, coraz ściślej przymierzające różne nowomodne chomąta. Bohatera książki wciąż dziwią też ulice miasta, schodzonego niegdyś po wielokroć – a dzisiaj czuje się w nim niepewnie.
W Zaszłościach sporo się czyta, słucha, ogląda, stąd ślady wielkiej literatury i gazet, arcydzieł i rozrywek. Bohater tej prozy, jak się zdaje, uważa, że składamy się w znacznej, istotnej mierze z książek, muzyki i ludzi, które wybraliśmy. I wybieramy.
To książka bardzo prywatna, ale w żaden sposób nie zamknięta. Przeciwnie, dla czytelnika jest tam doprawdy dużo miejsca. Owszem, dużo rzeczy autor powiedział, a może jeszcze więcej zostawił niedopowiedzeń. Stąd to miejsce, o którym była mowa przed chwilą.
To książka społeczna. Dzieją się różne rzeczy, ciekawe i groźne; bohater Zaszłości dużo zaś umie zobaczyć i usłyszeć.
Jest to więc dzieło uważne, bardzo uważne. I komiczne: od zabawnych sytuacji językowych do wcale zasadniczej (i raczej nieuniknionej) śmieszności absurdu.
„Pięć i pół kobiety” to cykl utworów, które najprościej – podobnie jak w przypadku twórczości Roberta Walsera – byłoby nazwać tekstami prozatorskimi (Prosastücke). Cechuje je szczątkowa akcja i głęboki namysł nad znaczeniem i brzmieniem słów. Wspólnym mianownikiem jest tu koncept przeglądającego się w sobie języka, który niekiedy sam się unicestwia, a innym razem zwiększa moce kontaktu z tak zwaną rzeczywistością obiektywną. Stąd różny stopień istnienia postaci: od sugestywnie odmalowanych aż po widma, których nie-obecność jest jednak równie ważna dla świata przedstawionego jak obecność pełnokrwistych bohaterów. Te dwie płaszczyzny: to, co jest, i to, co nie-i-jest, dopełniają się, tworząc całość – jak ciało i cień.
Miłosz Waligórski to poeta i tłumacz urodziny w 1981 r. w Bydgoszczy. Z wykształcenia slawista i hungarysta. Pracuje w Nowym Sadzie jako lektor języka polskiego. Przekłady i teksty własne publikował w czasopismach (m.in. w „Literaturze na Świecie”, „Twórczości”, „Odrze”, „Wyspie”, „Czasie Kultury”, „Tekstualiach”, „RED-zie”, „Akcencie”, „FA-arcie”). Opublikował również tom poetyckich próz pt. „36 sposobów na pustkę” (2012). Dla Państwowego Instytutu Wydawniczego tłumaczył m.in. prozy Gézy Csátha.
20 lat temu "Miś Kolabo" porwał serca widzów Teatru Telewizji: kameralny, wręcz duszny dramat porażał grozą, a demoniczny Artur Żmijewski w roli SB-ka zerwał z gębą amanta z komedii romantycznych. Dziś "Miś Kolabo" powraca. Tym razem nie jako dramat, ale oryginalna powieść "epistolarna", w której życie głównego bohatera zostaje rozpisane na kilkadziesiąt dokumentów bezpieki. Dzięki temu wydarzenia przedstawione przez Piotra Kokocińskiego (autora słynnej "Samowolki") jawią się jako bardziej realnie, a czytelnik może poczuć się jako odkrywca przeglądający w archiwum zagubione akta i niczym historyk wyłuskać z nich prawdę o życiu w PRL-u.
Oto Maria, nauczycielka muzyki, która nawiązała romans z nieletnim uczniem. Tuż obok widzimy jej przyjaciółkę, szczęśliwą żonę i spełnioną matkę, podejrzewającą męża o zdradę. Ten w kącie to Filip, początkujący pisarz i niedoszły samobójca. Mija go właśnie Robert, wieczny student i kelner, zakompleksiony na punkcie swojego wzrostu. Dalej - Nicole, paryżanka o żydowskich korzeniach, wraz z partnerem, a jeszcze dalej wykładowca akademicki z córką, oraz para znajomych. W ten kwietniowy wieczór wszyscy wybrali się do winiarni na koncert klezmerski. Za chwilę dojdzie eksplozji, a wtedy okaże się, że drzwi wejściowe są zamknięteOpowieść krąży wokół tego zdarzenia, próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy aby na pewno do wybuchu doszło w wyniku zbiegu okoliczności, ale posuwa się też wstecz: przez słowa i gesty ostatniej godziny życia, przez jednostkowe losy, ku mrocznym sekretom rodzinnym i zawiłościom historii. Zestraja ze sobą różne czasy, by przedstawić świat w stanie permanentnego rozpadu.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?