Platon nowoczesny, arcynowoczesny takim chcielibyśmy go widzieć. Nie jako fundatora zamierzchłej tradycji, która nie ma nic wspólnego z nowoczesnością, ani też jako autora korpusu tekstów, do którego w wiernopoddańczym geście dopisujemy jedynie przypisy, wreszcie nie jako paradygmatycznego przedstawiciela pogrzebanego idealnego świata, ku któremu zwracamy wzrok w antykwarycznym geście, by ukazywać współczesności zwierciadło tego, co klasyczne i wiekuiście wzorcowe. Pragniemy oddać żywotność tradycji platońskiej, dogłębnie przenikającej nasze nowoczesne myślenie. Zdawać by się mogło, iż wskutek likwidacji Akademii Platońskiej utraciliśmy ciągłość tradycji, a współczesna filozofia jest tak odległa od platonizmu, że musi dopiero odzyskać utraconą tożsamość, świadomie wracając do swych źródeł. Już Hegel twierdził wręcz, iż utrzymała się już tylko nazwa filozofii, lecz ona sama znikła. Zarazem jednak cała filozofia jest nie tylko przypisem do Platona, ale też przekazem i formą trwania tradycji. Sam tekst dialogów najlepiej ją przekazuje oraz wystarczy, aby uzyskać dostęp do dziedziny umysłu, która przez tekst się wyraża i która stanowi właściwą jego dziedzinę. Nauka samego Platona nauka niepisana jest dla nas dostępna za pośrednictwem tekstu dialogów, które pełnią funkcję symbolu, uobecnienia, nakierowując umysł na to, co jest właściwym przedmiotem filozofii, a co ostatecznie okazuje się nie być nawet przedmiotem, ale czymś, co przekracza opozycję podmiot-przedmiot, samą tożsamością bytu, który z sobą za pośrednictwem inności obcuje. Teksty składające się na niniejszy tom stanowią dwa cykle wykładów wygłoszonych w latach 2019 i 2020, będących dowodem na istnienie platonizmu, żywego w filozofii aż po dziś dzień: platonizmu nowoczesnego.
Hebrajski tytuł tej napisanej w 1937 roku rozprawy, Micwa ha-baa be-aweira, tłumaczony zazwyczaj jako Zbawienie przez grzech lub Świętość grzechu, oznacza przykazanie świata przyszłego wypełnione przez przekroczenie. Świat przyszły to świat mesjański, podniesiony z upadku, zbawiony, a przekroczenie dawnych przykazań, będące nakazem nowego prawa, micwą tego, co nadchodzi, jest w świetle dawnego prawa grzechem. Transgresja dawnego prawa (grzech) jest przejściem ku prawu nowemu (zbawieniem).
Nic nie jest bardziej błędne niż myśl, że prawda jest prosta. Nie dajmy się zwieść temu pochopnemu i nazbyt wyświechtanemu powiedzeniu. „Prosta” może być czasami prawda, która się jeszcze nie znalazła w tyglu historii i wciąż walczy o swoje zachowanie, prawda abstrakcyjna. Prawda może być prosta w momencie jej pierwszego objawienia. Ta prawda jest prosta, ponieważ jej uwikłania i sprzeczności nie ujawniły się jeszcze wystarczająco jasno.
Słusznie ktoś zauważył, że każdy jest dla kogoś socjalistą. To samo da się powiedzieć o konserwatyzmie, o postępowości, o demokracji, o wszystkich terminach wyrażających pojęcia oderwane, a odpowiadające zjawiskom ruchu, rozwoju, przemiany form bytu w dziedzinie społecznej. Rzeczywistą socjologiczną treść tych pojęć odkryć może tylko nauka lub dzieje cywilizacji. Bieżąca praktyka życia robi z tych pojęć oręż w politycznych zapasach, wlewa w nie treść dowolną i przemyca często pod ich płaszczem tendencje niemające nic wspólnego z ich rzeczywistą, dziejową treścią, nawet wprost z nią sprzeczne. Robią to zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy haseł. Te kłamstwa konwencjonalne, wszczepiane w umysły mas bezkrytycznych, obniżają poziom ich kultury duchowej i usuwają im spod nóg trwały grunt, na którym wznosić się może świadomy postęp społeczny. – Zygmunt Balicki.
Marksistowska nauka dowodzi, że drogą walki o zwiększenie zarobku robotnicy nie wywalczą sobie wyzwolenia. Niezbędną jest jeszcze walka polityczna, która odda w ręce robotników zarząd państwowy. W wielu krajach robotnicy uwierzyli socjalnym demokratom, że każde zdobyte przez nich krzesło poselskie zbliża ich do ostatecznego wyzwolenia; zapominając o rzeczywistej walce z burżuazją, wszystkie swoje siły i zaoszczędzone pieniądze używali na to, żeby mieć jak najwięcej własnych posłów w parlamencie. A gdy już zdobyli kilkadziesiąt krzeseł, usłyszeli od swoich socjaldemokratycznych posłów niewesołą nowinę, że wyzwolenie klasy roboczej, w parlamencie obiecywane, wydaje się daleko więcej odległym dzisiaj niż wtedy, kiedy w parlamencie żadnego posła nie było. – Jan Wacław Machajski.
Zbiór sześciu studiów niemiecko-amerykańskiego mediewisty Ernsta H. Kantorowicza (1895-1963), autora znanego przede wszystkim z biografii cesarza Fryderyka II Hohenstaufa (1927) oraz pracy Dwa ciała króla (1957).
W latach 1948-1961 Kantorowicz opublikował szereg artykułów, które rekonstruując meandry średniowiecznych procesów sekularyzacji, ukazują kształtowanie się kolejnych filarów nowoczesnego państwa: terytorium, narodu, aparatu prawnego i fiskalnego.
Hrabia Adam Gurowski (1805–1866) w publicystyce i sekretnych projektach, których wybór znalazł się w tym tomie, zawsze zmierzał do osiągnięcia konkretnych politycznych i społecznych rezultatów. Miał ambicję przekształcania rzeczywistości w imię logiki historycznego procesu, którego tajemnice, jak wierzył, zdołał przeniknąć dzięki inspirowanej heglizmem i wczesnym socjalizmem filozofii.
W tym celu „czerwony hrabia” oddawał swój talent pisarza politycznego oraz przenikliwy umysł i drapieżne pióro na służbę kolejnym uniwersalnym ideom: polskiej i europejskiej rewolucji, potem imperium rosyjsko‑słowiańskiemu, a w końcu amerykańskiej demokratycznej republice z jej Manifest Destiny. Po rozczarowaniu najpierw polskim powstaniem i emigracją w 1834 r., następnie carem, ale nie panslawizmem, w 1844 r., schronił się w 1849 r. za oceanem, w Nowym Świecie. Tu, z podobną pasją, wyjaśniał amerykańskiej opinii publicznej wydarzenia na kontynencie europejskim. Dowodził szczególnie potrzeby geopolitycznego sojuszu amerykańskiej demokratycznej republiki z autokratycznym eurazjatyckim imperium Rosji dla dobra ludzkości.
Na każdym z tych etapów intelektualnej biografii Gurowski obsadzał siebie w roli szarej eminencji wpływającej na kierunki działań elit i polityków. Jako genialny intelektualista, który przeniknął mechanizmy procesów cywilizacyjnych, miał ambicje odegrania roli „maszynisty parowozu dziejów”, przy czym nie cofał się też przed rolą rosyjskiego agenta wpływu. W swej publicystyce brutalnie ukazywał nieubłaganą logikę marszu Ducha przez Historię, pod sztandarem globalnego postępu.
Artyści, którzy dali się przekonać do miłosnego projektu autorstwa Rousseau a przyznawał on wysoką pozycję ich geniuszowi byli w XIX wieku prawdziwymi psychologami. Uważnie i wnikliwie przyglądali się wszelkim przejawom miłości i zaprezentowali jej bogaty w szczegóły obraz, który zarówno przekazał publiczności wiedzę na temat wzniosłości, jak i ją oczarował. Gdy Nietzsche powiedział, że psychologów można dzisiaj spotkać wyłącznie we Francji, miał na myśli pisarzy pokroju Stendhala, a nie jakiegoś profesora pracującego w laboratorium. Dla historii seksualności współczesnego człowieka rozstrzygające było wyparcie powieściopisarzy z obszaru psychologii przez naukowców, w szczególności przez Freuda. Było to zwycięstwo twierdzenia, że współczesne nauki przyrodnicze są jedyną formą wiedzy.
Karol Bovary żył w stabilnym świecie. Ale to, co postrzegał, było jedynie drobnym wycinkiem. Żył jakimś tam życiem. Lecz było ono zasłonięte przed nim samym; frazesy, formy bytu jak spod sztancy, szablonowe tryby odczuwania, urzeczowienia wszelkich porządków nie pozwoliły lekarzowi wiejskiemu Flauberta na odnalezienie własnego ja.SPIS TREŚCILamentRidiculus sumRzeczywistość Gustavea FlaubertaMieszczanin jako kochanekRzeczywistość Karola BovaryJaccuse
Wszelki sąd realny, jeżeli tylko ma być dowiedziony, z konieczności doprowadza nas w drodze regresu, jako do swojej pierwszej podstawy, do sądu również realnego, o którego prawdziwości jesteśmy przeświadczeni. Przeświadczenie to nie jest na niczym oparte. Nieoparte na niczym przeświadczenie o prawdzie jest wiarą. To znaczy: podstawą całego poznania realnego jest wiara. Jaka wiara? W co wiara? Jak daleko ta wiara sięga? Jak się kształtuje jej stosunek do nauki? Jak ze stanowiska logiki formalnej ten stosunek wygląda? Te i tym podobne zagadnienia stanowią właśnie przedmiot poniższych rozważań
Wybór, przekład, wstęp i komentarze Piotr Nowak
Do niedawna większość ludzi mówiła językiem tej klasy społecznej, do której należała. Ich słownictwo mogło być ograniczone, lecz przyswajali je z pierwszej ręki, od swoich rodziców i sąsiadów, stąd też znali oni właściwe znaczenia tych słów, z których korzystali, i nie podejmowali prób korzystania z innych. Dziś z kolei - zgaduję - dziewięć dziesiątych populacji nie wie, co znaczy trzydzieści procent spośród słów, których używają. Konieczne jest, abyśmy byli świadomi zła w świecie, tego przeszłego, wiedząc, do czego zdolny jest człowiek, i mogąc się przed tym złem ustrzec, oraz tego obecnego, tak byśmy mogli podjąć działania polityczne na rzecz jego wykorzenienia. Wszakże Poeta nie umie zabrać się do tego bez ubrudzenia siebie i swoich czytelników. Napisać sztukę, a więc stworzyć świat wtórny na temat, dajmy na to, Auschwitz jest nikczemnością: autor i publiczność mogą przed sobą udawać zgorszenie moralne, lecz w rzeczywistości spędzają razem rozrywkowy wieczór, czerpiąc estetyczną przyjemność ze spraw potwornych.
Myślimy za bardzo w kategoriach historii, czy to osobistej, czy powszechnej. Procesy stawania się należą do geografii, dotyczą orientacji, kierunków, wejść i wyjść. Istnieje stawanie-się-kobietą, które jest czymś innym niż kobiety, ich przeszłość i przyszłość. Kobiety muszą włączyć się w nie właśnie po to, by wydostać się ze swojej przeszłości i przyszłości, ze swojej historii. Istnieje stawanie-się-rewolucyjnym, będące czymś innym niż przyszłość rewolucji i niekoniecznie przechodzące przez aktywistów. Istnieje też stawanie-się-filozofem, przechodzące przez tych, których historia filozofii nie potrafi sklasyfikować. Spis treściMichał Herer, Ani dia-, ani -logiCzym jest i do czego służy rozmowa?O wyższości literatury angielsko-amerykańskiejPsychoanaliza. Martwa. AnalizujciePolitykiAktualne i wirtualneIndeks osobowy
Pośród mgieł i miazmatów zaciemniających koniec tysiąclecia pytanie o subiektywność powraca jak lejtmotyw. Subiektywność nie jest w sposób naturalny dana, nie bardziej niż woda i powietrze. Jak ją produkować, zdobywać, wzbogacać i ciągle wymyślać na nowo, tak by mogła być zgodna z Uniwersami mutujących wartości? Jak pracować nad jej wyzwoleniem, to znaczy resingularyzacją? Psychoanaliza, analiza instytucjonalna, film, literatura, poezja, innowacyjna pedagogika, urbanistyka i architektura - wszystkie te dziedziny będą musiały połączyć swoją kreacyjność, by odeprzeć zarysowujące się na horyzoncie ataki barbarzyństwa, mentalną zapaść i chaosmiczny spazm i by przekształcić je w nieprzewidziane bogactwa oraz rozkosze, których obietnice są zresztą całkiem namacalne. Spis treści Produkowanie subiektywności Maszynowa heterogeneza Schizoanalityczne metamodelowanie Schizochaosmoza Maszynowa oralność i ekologia wirtualności Nowy paradygmat estetyczny Ekozoficzny obiekt Indeks osobowy
U podstaw niniejszego zarysu dziejów filozofii od Descartesa po Nietzschego leży krytyczna intencja uwyraźnienia teologicznych implikacji całej metafizyki pochrześcijańskiej, a jego celem jest wykazanie, że i dlaczego metafizyka, której przedmiotem była dotychczas trójjedyna relacja Boga, człowieka i świata, uległa redukcji do odniesień między człowiekiem a światem. Problem rzeczowo fundamentalny, będący osią tej historycznej prezentacji, zawiera się w usunięciu z tej triady Boga i w słowie ateizm. Po tym jak najpierw przesłanie chrześcijańskie o Królestwie Bożym uwolniło się od kosmoteologii Greków, a potem nowoczesny, wyemancypowany człowiek od antropoteologii biblijnej, w której człowiek i Bóg połączeni są więzami partnerstwa, wypada postawić pytanie Nietzschego: Po co w ogóle człowiek?.
Respekt dla woli autora i jego prawa do kreacji wizerunku oraz pierwszorzędnego prawa do decydowania o kanonie swych dzieł doprowadziło w niniejszej próbie edycji do pójścia na kompromis w kwestii układu tomów. Postanowiłam zrezygnować z układu w całości chronologicznego i tomy przez autora pomijane milczeniem umieścić na końcu zbioru, aby zaakcentować stosunek twórcy do nich oraz miejsce, które sam im nadał w kanonie swej twórczości, nie skazując ich jednak na zapomnienie i zagładę. Rozwiązanie to uznałam za najlepszą odpowiedź zarówno na wyzwania historii literatury, która domaga się prawdy, jak i pamięci o autorze, która domaga się poszanowania jego woli. Dzieła literackie nie są bowiem tylko korpusem tekstów, ale są korpusem tekstów bardzo swoistym, bo podlegającym kreacji autorskiej i przynależącym do sfery własności osobistej autora. Dlatego należy je w sposób najdoskonalszy z możliwych uszanować, oddając jako wersję kanoniczną tę, która jest najbliższa intencji twórczej samego twórcy kanonu dzieła, w najdojrzalszej jego formie.
Po co w trzeciej dekadzie XXI w., w obliczu wielkich globalnych problemów, przypominać kontrowersyjnego filozofa politycznego i teoretyka cywilizacji z pierwszej połowy wieku XIX? Wszak już za życia, przez współczesnych, został skazany na wieczną niepamięć za ogłoszoną podczas Wielkiej Emigracji w 1834 r. narodową apostazję. Jego pisma były nieobecne w polskiej tradycji intelektualnej. Mimo to wciąż powracał, niejako okrężną drogą, za pośrednictwem badaczy zajmujących się panslawizmem czy cywilizacją amerykańską.Zaiste, wśród wywodzących się z Polski myślicieli niewielu miało tak szeroką perspektywę. Niewielu też w swym życiu osobiście mogło poznać tak odmienne światy, polityczne i społeczne, oraz ich filozoficzne uzasadnienia, od Berlina i Warszawy, przez Paryż, Londyn, Petersburg, Rzym, po Nowy Jork, Waszyngton i Boston.Autor publikowanych traktatów miał nieraz profetyczne wręcz zdolności. Wizje obserwowanych procesów, które kreślił w wieku pary i żelaza, wiary w postęp oraz optymistycznej oceny natury ludzkiej, miały wydać swój owoc, nieraz zatruty, w następnym stuleciu, dopiero w epoce masowych społeczeństw i kultury, tryumfu demokracji, ale i totalitarnej tyranii oraz naukowo uzasadnianego ludobójstwa.
Nie pochlebiaj Cieniowi! o! Ulissie szlachetnysynu Laerta wolałbym pomiędzy wami być pachołkiemostatniego wyrobnika, nieposiadającegoziemi, mającego pług za całą własność i zaledwozdolnego wyżyć, aniżeli panować jak Monarchanad narodem umarłych! Odyseon Nim jednak będziemy mogli powiedzieć, że wielopokoleniowe prace nad kanonicznym wydaniem norwidianów zostały zakończone, warto pokusić się o udostępnienie jednej z najcenniejszych części tej wielkiej spuścizny dla szerszego grona miłośników szczęśliwie przywracanego kulturze narodowej poety. Wybór tego horyzontu czytelniczego wymusza pewne ograniczenia w aparacie komentatorskim, głównie w zakresie szczegółowej dokumentacji dziejów tekstu, choć samo dzieło przez mnożenie dokumentacji nie staje się łatwiejsze (popularniejsze), a spojrzeniu tekstologa nie musi przecież ściśle odpowiadać doznanie czytelnika.
Jest noc. Młody człowiek, ciągnięty w rozżarzonym rydwanie przez Córy Słońca, jedzie do bramy, za którą rozwidlają się Drogi Nocy i Dnia. Wita go tam bezimienna bogini, która poprowadzi go ku Prawdzie.
Od tej sceny zaczyna się poemat dydaktyczny Parmenidesa O naturze. Jest to pierwsze dzieło filozoficzne, a jego tytuł ma oznaczać logiczne badanie myślenia oraz tego, co jest (czyli bytu). Można sięgnąć po ten poemat w poszukiwaniu źródła czystej idei logiki filozoficznej - idei takiego badania, które rozświetla zarówno myślenie jak i to, co jest: iluminacji, która dokonuje się poprzez wyjaśnienie ludzkiej działalności dyskursywnej, w której chodzi o prawdę. Tak rozumiana logika filozoficzna jest pierwszoosobowym zaangażowaniem, podejmowanym z wnętrza czynności myślenia, takim zaangażowaniem, które pozwala, by artykulacja i zrozumienie myślenia wyłoniły się z niego samego. Przy takim rozumieniu to, co osobiste, jest tym, co logiczne.
Skończoność musi być tak radykalnie skończona, jak to możliwe, jeśli chcemy, żeby wcielenie Bożej nieskończoności w tę skończoność było świadectwem Bożej chwały. Im większy jest do zasypania rozstęp między skończonością a nieskończonością, tym bardziej nieskończoność poświadcza swoją chwałę w skończoności, czyli w innym. Co za tym idzie, trzeba, by świat był na brzegu próżni, na brzegu nicości, na najdalszym brzegu nicości; by w samym środku swej skończoności przejawiał swe niemal-nic – ażeby w rezultacie jego podniesienie przez wcielenie było godne chwały Boga. Zamysłem Boga nie mogłaby być skończona doskonałość. Przedmiotem Bożego pragnienia jest ogólna nicość człowieczeństwa, która tworzy scenę Bożego fantazmatu ofiary; nicość, w której Bóg przedstawi siebie samego na krzyżu. W ten właśnie sposób dochodzi on do swego pragnienia ustrukturowanego, czyli do swojej mądrości i swej chwały, o której najwyższy czas powiedzieć, że jest ona nazwą jego rozkoszy. Gdybyśmy chcieli transponować terminologię Malebranche'a, wypadałoby powiedzieć: mądrość to właściwie Boże pragnienie, a chwała to Boża rozkosz.
Spis treści
W związku z seminarium z 1986 roku poświęconym Malebranche’owi
I. 4 marca 1986
II. 11 marca 1986
III. 18 marca 1986
IV. 15 kwietnia 1986
V. 29 kwietnia 1986
VI. 6 maja 1986
VII. 27 maja 1986
Bibliografia
Indeks osób
Wartości jako byty fikcyjne i wyimaginowane są czymś bardzo odpowiednim dla społeczeństw, w których to, co wyimaginowane i fikcyjne, zyskało sobie dominujące znaczenie, i to – w odróżnieniu od społeczeństw charakteryzujących się silną religijnością, a więc obecnością fikcji uważanej za bezwarunkową prawdę – przy zachowaniu pełnej świadomości, że przedmiot wiary, to, co uznaje się za wartościowe, jest wyimaginowany i fikcyjny. Zdeklarowani ontologowie wartości, wierzący w byt -sam -w-sobie wartości, to gatunek wymierający, w którym nadreprezentowani są politycy, „kreatorzy opinii” i „specjaliści od mediów”. Żyjemy w świecie świadomego jak-gdyby. Dlatego jest rzeczą normalną, że świadomość owego jak-gdyby obejmuje także „podstawy normatywne”, czyli właśnie wartości. Wartości, przybierając postać jak-gdyby-substancji, dostarczają nowoczesnym społeczeństwom sensu. Nie potrzebujemy ich dlatego, że bez nich bylibyśmy pozbawieni punktów orientacyjnych, lecz dlatego, że rozpinają one sieci komunikacyjne, w które złowić można najrozmaitsze rzeczywistości.
Nauka o literaturze próbuje wciąż na nowo potwierdzać aktualność pytań stawianych w dawnych tekstach. Ma to przyczynę ukrytą w pojęciu aktualności, albowiem co uważane jest za aktualne, jest właśnie tym, co obchodzi nas tu i teraz, nawiedzając i ożywiając nasze myśli, niepokoje i fantazje. Pobudzającą moc problemy rzadko jednak kryją w sobie dopiero od dziś; można by raczej powiedzieć, że pewien stan rzeczy uświadamiamy sobie jako problem dopiero przez to, że kwestia zadana nam dawno temu teraz – w szczególnych okolicznościach – nieuchronnie zmusza nas do zajęcia stanowiska. I tak aktualność odsyła do wcześniejszych dziejów, nad którymi nasza teraźniejszość musi jeszcze popracować, a których przezwyciężenie sięga przyszłości. Taki charakter mają najwyraźniej także apele, które literatura dawniejszych epok kieruje do naszej: gdy tylko poczujemy, że – jak się czasem mówi – jej lektura do nas przemawia, zdaje się pojawiać coś nieprzezwyciężonego, a my zdajemy sobie zarazem sprawę, że to coś ma swe przyczyny w złożonych związkach naszego historycznego zakorzenienia i od tamtych dawnych czasów nie przestaje stawiać nas wobec poważnych pytań.
Przełożył Tadeusz Zatorski
Ze wszystkich związków myśli, tworzących się w poezji z podobieństwa, najwięcej wagi mają te, które powstają z przenośni i porównania. Przenośnia jest mową uniesienia; porównanie – spokojnego umysłu zastanawiającego się nad różnymi stosunkami i względami rzeczy do rzeczy. Pierwsza ma miejsce w poezji namiętnej i tkliwej; druga – w opisującej i dydaktycznej. Przywarą przenośni bywa szumność i nadętość; przywarą porównania – daleko szukane podobieństwa. Mierne talenty rozbijają się tu o skały nadużycia; geniusz umie ich uniknąć. Mowa figuryczna w poezji nie jest, jak niektórzy mniemali, skutkiem niedostatku mowy na wyrażenie wszystkich stanów duszy ani skutkiem potrzeby odróżnienia poezji od prozy. Mowa poezji nie może być inną [mową] jak figuryczną; jest ona jej przyrodzoną mową i wypływa ze związków myśli właściwych istocie poezji. Jak daleko rozciąga się świat zmysłowy, tak daleko rozprzestrzeniają się materiały dla niej. Do zmysłów należy postrzegać; do rozumu i wyobraźni – wynajdywać między postrzeżeniami związek i stosunki, i stwarzać z nich postacie. Zadośćuczynienie temu stanowi zaletę znamionującą poetyczny geniusz. Wszyscy postrzegamy, ale nie wszyscy umiemy tworzyć związki myśli przez analogię.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?