Dwukrotna zwycięska obrona Wilna przez polską załogę jest dzisiaj nieznana w polskiej literaturze historycznej i kulturze popularnej. Starcia te były ledwie wzmiankowane w Krzyżakach Sienkiewicza, a obecne prace naukowe i popularnonaukowe także nie zgłębiają tego tematu.Jest to dziwne z dwóch powodów. Po pierwsze, przebieg obu oblężeń, a zwłaszcza rola polskich łuczników, są dobrze opisane w źródłach. Przynajmniej dwa z nich, czyli Kronika Wiganda z Marburga i Roczniki Jana Długosza, są dostępne w języku polskim. Po drugie, wynik walk, ich doniosłe znaczenie oraz fakt, że polscy łucznicy pokonali angielskich, nakazują przyjrzeć się starciu bliżej.W pierwszym oblężeniu brał udział Henryk Lancaster, późniejszy król Anglii. Wówczas polscy łucznicy zwyciężyli Anglików, zabijając lub biorąc do niewoli niektórych znacznych rycerzy, w tym chorążego.Mimo ogromnej przewagi wroga i zdrady ze strony części Litwinów oraz Rusinów, Polacy obronili miasto.W 1394 roku wraz z Krzyżakami na Wilno ruszyły inne angielskie oddziały oraz łucznicy burgundzcy, walczący tak samo jak angielscy. Na samym początku oblężenia Polacy powalili strzałami francuską jazdę na opancerzonych koniach. Podczas dalszych walk odpierali ataki angielskich łuczników, a także pokonali ich w walce nocnej...
Spis treści:WstępI. Z Richmondu nad ChickamaugęII. Generał Braxton Bragg i Armia TennesseeIII. Generał William S. Rosecrans i Armia CumberlanduIV. Przygotowania do bitwy nad ChickamaugąV. 18 września 1863 r., pierwszy dzień bitwy nad ChickamaugąVI. 19 września 1863 r., drugi dzień bitwy nad ChickamaugąVII. 20 września 1863 r., trzeci dzień bitwy nad ChickamaugąZakończenieAneksySpis mapBibliografia O książce:Stoczona w dniach od 18 do 20 września 1863 roku bitwa stała się ostatnią wielką batalią wygraną w otwartym polu przez wojska secesjonistów. Jej uczestnik, konfederacki generał porucznik Daniel H. Hill, z perspektywy czasu zanotował: Wydaje mi się, że po tym starciu nie widzieliśmy już nigdy prawdziwego męstwa żołnierza Południa, jego junacka śmiałość przeminęła na zawsze. Oczywiście walczył on dzielnie aż do samego końca zmagań, ale po Chickamaudze już z uczuciem rozpaczy, pozbawiony choćby iskry nadziei. Sam tylko zachodni obszar operacyjny konfliktu secesyjnego, obejmujący całość stanów Tennessee, Missisipi i Alabamy oraz fragmenty Luizjany i Georgii, liczył 175 000 mil kwadratowych, czyli ekwiwalent terytoriów Niemiec, Belgii i Szwajcarii razem zsumowanych. Rozległość teatru wojennego oraz nader ograniczone skutki wygranych przez Konfederację wielkich bitew wymusiły zmianę południowej strategii. Jak dotąd nie udało się bowiem rozbić całkowicie którejkolwiek z dużych armii unijnych, a nawet zwycięskie kontrofensywy wojsk konfederackich z drugiej połowy roku 1862, gdy Południowcy jednocześnie wkroczyli do kontrolowanych przez Jankesów stanów Kentucky i Maryland, nie spowodowały wyczekiwanego przez Richmond uznania Stanów Skonfederowanych przez brytyjską i francuską stolicę O autorze:Marcin Suchacki (1979), historyk i pisarz, wychowanek II LO im. Jana Śniadeckiego w Kielcach, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Od 2013 r. publikuje w naszym Wydawnictwie, koncentrując się na wielkich wojnach II połowy XIX w. Niniejsza książka stanowi trzynastą w jego dorobku.
Spis treści:Od AutoraI. Widmo wojny czyli powietrzni przeciwnicyII. Działania lotnicze w okresie Bitwy GranicznejIII. Na drogach odwrotu polowej Armii KarpatyIV. Drugi agresor, czyli słowackie lotnictwo nad PolskąV. W różnych sojuszach. Czechosłowackie i słowackie lotnictwo podczas II wojny światowejZakończeniePosłowie (Grzegorz Tyluś)Wykaz wykorzystanych źródeł i opracowań O książce:Tematyka działań lotniczych nad Karpatami, nad pograniczem polsko-czechosłowackim i polsko-słowackim w latach 1938-1945 w polskiej literaturze przedmiotu poruszana jest raczej sporadycznie, choć w 2007 roku został przybliżona szerzej pierwszym opracowaniem monograficznym. Tematyka słowacko-węgierskiej tzw. Małej Wojny z marca 1939 r. jak i działań powietrznych podczas niej toczonych przez armie słowacką i węgierską jak i wojenny sojusz z niemiecką III Rzeszą podczas II wojny światowej, przez lata była w realiach po zakończeniu II wojny światowej problematyką niewygodną. W okresie po 1945 r. kiedy Czechosłowacka Republika Socjalistyczna (CSRS) jak i Węgierska Republika Ludowa (WRL) znajdowały się w tym samym obozie Krajów Demokracji Ludowej (KDL) opisywanie tej tematyki było wręcz passe. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero wraz z kryzysem w bloku komunistycznym po 1980 r. jak i wraz z jego rozpadem po w Europie po 1991 r. Końcówka XX i początek XXI wieku przyniosły pionierskie opracowania z zakazanej tematyki autorstwa słowackich autorów J. Rajninca i J. Petrika, duetu słowacko-polskiego jakie stworzył drugi z tych autorów oraz piszący te słowa, węgierskiego historyka dr Csaba B. Stenge i nie tylko. Od tej pory problematyka ta przestała być traktowana jako tematyczne tabu. Dzisiaj jest powszechnie wiadomym, że podczas Kampanii Wrześniowej (Wojny Obronnej Polski) 1939 r. Lotnictwo Polskie (LP) stawiło czoła trzem przeciwnikom od 1 IX 1939 r. lotnictwu niemieckiemu Luftwaffe, od 1 IX 1939 r. lotnictwu Słowacji, czyli Slovenskemu Vzdunemu Zbrańu (SVZ), które do akcji bojowej weszło jako niemiecki sojusznik również od świtu 1 IX 1939 r., oraz od 17 IX 1939 r. lotnictwu Związku Socjalistycznych Republik Radziekich (ZSRR), czyli Wojenno-Wozdusznym Siłom Raboczo-Krestianskiej Krasnoj Armii (WWSRKKA)... O autorze:Andrzej Artur Olejko (ur. w 1963 r. w Brzozowie) historyk, doktor habilitowany prof. URz, specjalizujący się w historii wojskowości i problematyce lotniczej, wykładowca Państwowej Akademii Nauk Stosowanych im. ks. Bronisława Markiewicza w Jarosławiu.Wraz z red. Jerzym Pasierbem na falach Polskiego Radia Rzeszów prowadzi cykliczny program Bitwy, Kampanie, Militaria. Jest również twórcą cyklu programowego Zakamarki Przeszłości ukazującego się od 2007 r. w TVP Rzeszów oraz członkiem Stowarzyszenia Kolekcjonerów Ziemia Pucka i Stowarzyszenia Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Przewodniczący Rady Naukowej Muzeum 303 w Napoleonie. Autor, współautor, redaktor i współredaktor wielu artykułów i pozycji książkowych.
W tym czasie ogień rosyjski przeniósł się na prawe skrzydło ugrupowania polskiego, co wywołało niepokój wśród stojącej tam konnicy. Na dodatek od strony Zieleniec pojawiła się kawaleria nieprzyjaciela, rozwijająca się do szarży. Co prawda pierwszy jej impet powstrzymały czołowe szwadrony Stanisława Mokronowskiego, dowodzone przez księcia Eustachego Erazma Sanguszkę, ale w oddziale pułku buławy wielkiej koronnej powstało zamieszanie, które szybko udzieliło się tylnym szwadronom brygady Stanisława Mokronowskiego. Konnica polska poczęła zatem pierzchać z pola walki, ale Eustachy Erazm Sanguszko i inni oficerowie zdołali opanować panikę, na nowo sformować szeregi i rozpocząć szarżę na konnicę rosyjską. Wszystko to stało się w ciągu kilku minut i dlatego udało się zaskoczyć wroga. Dopiero co uciekające szwadrony polskie, wsparte częścią drugoliniowej brygady Stefana Lubowidzkiego, uderzyły z furią na rozsypanego w pościgu i kompletnie zdezorientowanego przeciwnika, co spowodowało jego całkowite rozbicie, a potem pościg aż pod Zieleńce.
W tej sytuacji Józef Poniatowski rozkazał generałowi Antoniemu Michałowi Czapskiemu, dowódcy prawego skrzydła drugiej linii, żeby wsparł całością sił ów pościg, co przyczyniłoby się do kompletnego, być może, rozgromienia rosyjskiej jazdy, a nawet całej grupy Herkulesa Markowa. Jednak Antoni Michał Czapski odmówił wykonania tego rozkazu, ponieważ nie miał go na piśmie...
(opis wydawcy)
Spis treści:Słowo wstępneI. Brzemię białego człowiekaII. NiepodległośćIII. Formacje zbrojne w Nigerii 1863-1959IV. Interwencja w Południowym Kamerunie 1959-1960V. Nigeryjski Kontyngent w Kongu 1960-1964VI. Misja w Tanganice, kwiecień wrzesień 1964VII. Interwencja w Tiv: 1964-1965VIII. Rok zamachów 1966IX. Pogromy, ewakuacja, opór drogi Wschodu do secesjiX. Biafra bilans otwarciaXI. Zbrojenia BiafryXII. Nigeryjska machina wojennaXIII. Kości zostały rzucone 6 lipca 1967XIV. Inwazja Biafry na Środkowy ZachódXV. Parada złoczyńców czy lista bohaterówXVI. Calabar Onitsha I Port Harcourt Onitsha II: sen o wolności się kurczyXVII. Biafra na arenie międzynarodowej działalność Banku Narodowego i pocztyXVIII. Klęska głodu w Biafrze i most powietrznyXIX. Biafra zima 1968/wiosna 1969: walka trwaXX. Karol Gustaw von Rosen krótkotrwały zbawca BiafryXXI. Końcowe miesiące wolności, jesień 1969/styczeń 1970XXII. Krajobraz po bitwieXXIII. Biafra Forsytha, Gwinea Równikowa 1973, Psy WojnyXXIV. Duchy Biafry MASSOBEpilogAneksyWybrana bibliografiaSpis map O książce:Zainteresowanie historią postkolonialnej Afryki rozpoczęło się u mnie od przeczytania książki Psy Wojny Fredericka Forsytha, grubo ponad 20 lat temu. Byłbym bardzo mocno zdziwiony, gdybym wiedział wtedy, że przyjdzie mi oddać w Państwa ręce książkę, która opisywać będzie wydarzenia z udziałem samego Forsytha, w roli jednego z obrońców idei niepodległej Republiki Biafry. Czym była Biafra i co spowodowało jej secesję a co za tym idzie nigeryjską wojnę domową dowiedzą się Państwo z kolejnych rozdziałów.Tragedia ludności zbuntowanego nigeryjskiego regionu wschodniego została dosyć dokładnie opisana w literaturze anglojęzycznej. Niestety, dominuje w większości pozycji wątek pomocy humanitarnej. Most powietrzny międzynarodowych organizacji pomocowych przeznaczony był głównie dla głodujących dzieci i kobiet Biafry. Pomija się prawie zupełnie pozostałe, równie ważne, aspekty konfliktu lat 1967-1970.Czytelnik znajdzie na kartach tego wolumenu zadziwiające analogie dla na przykład zainteresowanych historią Polski. Podobnie jak powstańcy styczniowi, żołnierze Biafry stanęli do nierównej walki o wolność, dysponując niewystarczającą ilością przestarzałej, archaicznej wręcz broni. Na oddziały, liczące kilkuset ludzi, przypadało kilkanaście karabinów z okresu I Wojny Światowej. Reszta szła do walki, uzbrojona w maczety, włócznie czy łuki...
Dwa wielkie państwa, z których jedno jest nuklearnym mocarstwem globalnym (co prawda mocarstwem "drugiej kategorii, ale jednak), a drugie (choćby z racji powierzchni i potencjału demograficznego) niekwestionowanym mocarstwem regionalnym, wyprowadziły na morze okręty z powodu praw do połowu skorupiaków. Na pozór to nic więcej niż motyw niezbyt dobrego kabaretowego skeczu. Wydarzenia nie były jednak kreacją humorystów. W latach 1960-1963 Brazylia i Francja stały się stronami zatargu o "langustowe łowiska" położone u wschodnich wybrzeży drugiego z wymienionych krajów. W telegraficznym skrócie napisać można, że Brazylia zaangażowała się w ten spór w wyniku splotu złożonych okoliczności wewnętrznych, niewydolności instytucjonalnej uniemożliwiającej skuteczne zarządzenie kryzysem i przeszacowania własnych sił. Na to nakładała się siła sprawcza historycznego resentymentu, ale i wola zmniejszenia zależności ekonomicznej od potęg zewnętrznych. Z kolei Francją powodowała swoista pokolonialna, niemal genetycznie zakorzeniona "nonszalancja imperialna wyrażająca się w przekonaniu o wyjątkowości własnej pozycji międzynarodowej". Ów splot okoliczności doprowadził do wydarzeń potencjalnie niezwykle niebezpiecznych. Co istotne, impus ukierunkowany na rozplątanie "langustowego węzła" wyszedł od Francuzów, mimo że dysponowali przewagą militarną...
(fragment)
4 lipca od popołudnia zaczęło się zbierać na załamanie pogody. Pod wieczór lunęło rzęsistym deszczem z piorunami i z silnym wiatrem – jakby zapowiadały to, co wydarzy się od następnego dnia. Niebo zaszło ciemnymi chmurami, ubierając letni dzień w ponure barwy. Kuzyn cesarzowej służący w 9. pułku strzelców konnych de Tascher zapisał: brnęliśmy w błocie i zanurzeni w ciemnościach nocy; deszcz lał się strumieniami. W Dzienniku operacyjnym głównej armii austriackiej znalazł się taki zapis: Deszcz i grad lały raz za razem tak potężnymi strumieniami, że awanpoczty ledwo utrzymywały się w siodłach. De Castellane zanotował: Deszcz lał się strumieniami. Cesarz wsiadł na konia o północy i był na nim aż do godziny czwartej rano.
Przy zapadających ciemnościach korpusy II Oudinota, III Davouta, IV Masseny przesunęły się na pozycje, z których przystąpić miały do forsowania rzeki.
W historiografii wojna pomorska jest powszechnie określana jako szwedzko-pruska konfrontacja militarna na terytorium dzisiejszych północnych Niemiec i Polski. Wbrew nazwie, serii kampanii wojskowych na Pomorzu nie można uznać za odrębny konflikt zbrojny – była ona częścią wojny siedmioletniej, a działania na froncie pomorskim podporządkowane były ogólnemu planowi operacji wojskowych państw-członków koalicji antypruskiej w Europie. Szwedzko-pruskiej konfrontacji na Pomorzu nie można nazwać inaczej niż kolejną „dziwną wojną”. W omawianym okresie nie odnotowano większych bitew lądowych i morskich – jedna strona konfliktu nie dysponowała wystarczającą do tego siłą militarną, a druga nie miała niezbędnej woli politycznej. Co więcej, nie zawsze jest możliwe konsekwentne stosowanie tych charakterystyk tylko do strony szwedzkiej lub tylko do strony pruskiej.
Ta niewielka książka, którą Czytelnik trzyma w rękach, jest produktem ubocznym zainteresowania autora przebiegiem bitwy pod Zorndorfem (Sarbinowem) w 1758 roku i poprzedzającej ją kampanii. Książka ogranicza się do okresu od 1757 do pierwszej połowy 1759 roku, ponieważ późniejsze wydarzenia zaczęły rozwijać się znacznie aktywniej i charakteryzowały się większym stopniem zaangażowania rosyjskich sił ekspedycyjnych w wojnę (mówimy przede wszystkim o dwóch oblężeniach Kołobrzegu w latach 1760-1761)...
(opis wydawcy)
Spis treści: WstępI. Polscy konni kusznicyII. Wojsko węgierskieIII. Siły innych państw chrześcijańskichIV. Armia tureckaV. Podbój Bośni przez TurkówVI. BitwaBibliografia O książce: Bitwa pod Grgurevci jest znana tylko z Kroniki Jana Długosza. Opisując ją, wymienił szereg elementów, których nie mógł zmyślić, a wyglądających na wiarygodne, jak rola Serbów czy szczegóły na temat krajobrazu pola bitwy. Są tam też sprawy, które kronikarz znał, lecz które przekazywał niechętnie, jak rozstrzygająca rola konnego kusznictwa w starciu.Na korzyść wiarygodności świadczą też dokładna datacja czy wymienienie konkretnych uczestników. W czasie pisania kroniki żyli oni i zajmowali ważne stanowiska w polskim królestwie. Z pewnością nie pozwoliliby na to, by Długosz umieszczał ich w wydarzeniach, które były wytworem jego fantazji.Opis bitwy jest pozbawiony frazesów, cytatów z Biblii czy dzieł starożytnych, a jednocześnie zawiera przedstawienie szczegółów starcia, trwającego niemal dobę. W dodatku nakreślone przez kronikarza manewry polskiej jazdy są zgodne z taktyką działań konnych kuszników.Wszystko to nakazuje przyjrzeć się opisowi bitwy.Istotny jest też sam kontekst wydarzenia. Z walk polsko-tureckich w XV wieku znana jest jedynie klęska pod Warną, a z inwazji tureckiej w tym stuleciu głównie zdobycie Konstantynopola w 1453 roku. Tymczasem przez całą II połowę XV wieku chrześcijanie prowadzili skuteczną obronę przed podbojami islamu
Spis treści: WstępI. Sytuacja polityczna na terenie Szkocji w latach 1437-1446II. Zarys historii klanu LindsayIII. Wojskowość szkockich konfliktów klanowych w XV i XVI w.IV. Arbroath: średniowieczna historia miasta i klasztoruV. Bój u klasztornych murów: bitwa pod ArbroathVI. Upadek czarnych Douglasów i końcowe lata panowania Jakuba IIEpilogArbroath 23 I 1446: a Scottish clan battle (summary)BibliografiaWykaz ilustracji i map O książce: Połowa XV w. była niespokojnym okresem w dziejach Szkocji dążenie Jakuba II do wzmocnienia władzy królewskiej, jego konflikt z potężnym magnackim rodem czarnych Douglasów, walki klanowe oraz przygraniczne starcia z Anglikami nie dawały królestwu wytchnienia. Lata 40. i 50. były szczególnie ważne dla klanów Lindsay i Gordon, które toczyły rywalizację o dominację w północno-wschodniej Szkocji. W styczniu 1446 r. u murów opactwa w Arbroath doszło do zbrojnej konfrontacji, w której klan Lindsay odniósł zdecydowane zwycięstwo, jakkolwiek za cenę śmierci sir Davida Lindsay, 3. earla Crawford. Choć bitwa pod Arbroath jest jednym z lepiej udokumentowanych szkockich starć klanowych, wiele informacji na jej temat pochodzi z nowożytnych źródeł, a oddzielenie prawdy historycznej od późniejszej tradycji nie jest łatwe. Niniejsza książka jest nie tylko próbą omówienia bitwy, ale też przedstawienia jej kontekstu historycznego oraz następstw na scenie politycznej Królestwa Szkocji za panowania Jakuba II O autorze: Cezary Namirski (ur. 1990), archeolog, ukończył studia w Wielkiej Brytanii, uzyskując na University of Durham tytuł doktora. Obecnie adiunkt w Dziale Archeologii Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej. Autor opracowań naukowych poświęconych pradziejom Sardynii, prehistorycznej sztuce naskalnej Brytanii i Irlandii, a także wczesnośredniowiecznym konfliktom na Wyspach Brytyjskich.
O książce:Książka, którą zechcieli Państwo wziąć w dłonie nie jest ani rocznikiem floty, ani historią żeglugi. To zbiór kadrów z dziejów nautyki, jakie udało mi się uchwycić w różnych miejscach, w rozmaitych okolicznościach i sposobnościach w czasie ostatnich 25 lat. Owe kadry łączy kilka elementów. Wszystkie przedstawione na nich jednostki autor widział, w znakomitej większości dotknął fizycznie, na niektórych miał przyjemność żeglować. Poza tym są one odzwierciedleniem pewnej natrętnej, a niekiedy wręcz obsesyjnej ciekawości, która nie pozwala przejść obok statku, okrętu, barki, pontonu, szalandy, żurawia pływającego, krypy nurkowej, hulku i nie zainteresować się ich przeznaczeniem, budową i historią. Pracując nad książką chciałem zwrócić uwagę na czasową rozległość kontaktów ludzi z wodnym żywiołem oraz wielką różnorodność konstrukcji historycznych i współczesnych. Stąd tytuł odwołujący się z jednej strony do Neptuna, pana słonego bezmiaru, a z drugiej strony do Klio sprawującej pieczę nad historią. Poza wymiarem stricte informacyjnym, pragnąłem także pokazać, że nautyka (nieakademicka), czy też jak niektórzy chcą okrętoznawstwo lub z angielska shiploverstwo to pasjonujące hobby, pasja, a przy tym nader rekreacyjny sposób spędzania czasu.O autorze:Prof. dr hab. kmdr por. (rez.) Krzysztof Kubiak. Absolwent Akademii Marynarki Wojennej i Uniwersytetu Gdańskiego. Przez niemal dwie dekady związany z wyższym szkolnictwem wojskowym. Obecnie jest kierownikiem Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Zajmuje się przemocą militarną w stosunkach międzynarodowych, ze szczególnym uwzględnieniem okresu po II wojnie światowej, przemianami w obrębie sztuki wojennej, szeroko rozumianą nautyką, a także architekturą bezpieczeństwa obszarów polarnych.
The cover image presents the painting The Boyar Morozova (1887) by Vasily Surikov. The scene pressents a noblewoman - Feodisiya Morozova, being shackled and sent to exile to a monastery in Borovosk. There she was made to die from starvation. Morozova was arrested for her affiliation with a so-called Old Believer movement, which opposed the reforms in the State Church. However, Tsar Alexey did support the changes in the Russian Church, so the opposition expressed by a member of the aristocracy was inexcusable. And therefore punished. Morozova raises her hand in a gesture of protest, alluding also to an Old Believer`s cross sign with two fingers. Only the beggar is not afraid to respond to it. He is a holy fool - the sole person who could speak out freely.
It would be erroneous to assume that the painting depicts just a historical event. It remains amazingly timely these days. Although implemented in the secular realm, Pavlensky`s actions resemble the deeds of iurodivyie (holy fools). He was one of the few artists who dared to raise their hand in the act of protrst in the period when nobody expected that Putin`s regime would reach such an unprecedented scale. Whether in the 19 th c. or the 21 st. c, Russia has remained a country where the right to express opposing views is restricted to saints or fools.
(opis wydawcy)
Początek wojny secesyjnej w Wirginii to w powszechnej opinii dopiero bitwa pod Manassas/nad Bull Run. Bardziej zorientowani w tematyce wspomną jeszcze o bitwach pod Big Bethel, czy Rich Mountain. Trudno jednak o bardziej mylące stwierdzenie! Przez trzy poprzedzające Manassas miesiące armie oponentów w Wirginii koncentrowały się naprzeciw siebie, próbowały się wzajemnie wymanewrować i wreszcie zwierały się w licznych starciach - Philippi, Falling Waters, Laurel Hill, Corrick's Ford, Scary Creek. Może nie przytłaczały one wielkością zaangażowanych w nich sił i poniesionymi krwawymi stratami, jednak w niczym nie ustępowały pod tymi względami starciom i bitwom toczonym podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki, wojny 1812 r., czy licznych wojen indiańskich. Ów kwartał był okresem niezwykle ważnym dla dalszych losów wojny secesyjnej. Z jednej strony pozwolił okrzepnąć obronie Południowców w Wirginii, frontowym stanie kluczowym dla istnienia i dalszego funkcjonowania Konfederacji. Z drugiej strony, prowadzone wówczas działania wojenne oddały wojskom Unii niemal całą północno-zachodnią część tego stanu, kładąc podwaliny pod późniejszy, 35. stan USA - Wirginię Zachodnią. To czas, gdy ginęli po obu stronach konfliktu pierwsi żołnierze i oficerowie (z generałami włącznie), do niewoli szły po raz pierwszy w tym konflikcie zbrojnym całe zorganizowane oddziały, a na arenę dziejową wchodziły nowinki techniczne wykorzystywane do prowadzenia nowoczesnej wojny - miny morskie, balony, telegraf i kolej żelazna...
I. Śląsk jako teren walkII. Okres piastowskiIII. LegnicaIV. Zabór czeskiV. Walki o tronVI. PrzemarszeVII. Wielkie wojnyVIII. Wiek XXZakończenieWskazówki bibliograficzne O książce:Śląsk, jedna z najstarszych dzielnic państwa polskiego, przez swe położenie geograficzne stanowi pod względem strategicznym bardzo ważny obiekt. Ziemie śląskie, rozciągające się wzdłuż Odry, stanowią teren dogodny do działań zaczepnych lub dywersyjnych względem trzech państw, dla których tworzą pogranicze. W dziejach Polski, Niemiec i Czech Odra i jej dorzecze poważną odegrały rolę jeśli idzie o działania wojenne, toteż historia wojenna Śląska wielce jest urozmaicona zarówno pod względem ludów, walczących o posiadanie tej dzielnicy, jak i pod względem celów, do osiągnięcia których przez opanowanie ziem tych zmierzano.Bezsprzecznie Śląsk był złączony węzłami przynależności plemiennej z Polską i w toku dziejów ludność jego niejednokrotnie czynem ten fakt stwierdziła. Od bohaterskiej obrony mieszczan Niemczy i Głogowa w zaraniu dziejów aż do ofiarnej walki górników śląskich w trzykrotnym powstaniu za naszych czasów, ludność miejscowa dawała dowody swej łączności z Rzeczpospolitą i swej wierności dla macierzy... Jedną z ciekawszych prac Janusza Wiktora Staszewskiego była Przeszłość wojenna Śląska. Ta niebyt obszerna lektura pokazała jednak pewien kalejdoskop wydarzeń o charakterze militarnym, jakie rozgrywały się na tym terenie od zarania państwowości polskiej po czasy współczesne Autorowi. Już we Wstępie podkreślił on polskie korzenie tej dzielnicy, opierając się na związkach plemion śląskich z pozostałymi polskimi. Nie był to w żadnej mierze pogląd odosobniony, jako że pamiętano o trzech zrywach powstańczych sprzed kilkunastu lat i co zrozumiałe akcentowano ten fakt w wyraźny sposób. Skoro po tylu wiekach ludność Śląska w drodze walki zbrojnej opowiedziała się za przynależnością do Polski to znaczyło, że te więzi plemienne gdzieś pozostały (dr hab. Marian Małecki).
Od opublikowania przez wydawnictwo Bellona mojej pracy pt. Amida 359 minęło ponad dziesięć lat. W tym czasie ukazało się wiele pozycji zarówno naukowych, jak i popularnonaukowych, które nie tylko znacząco poszerzyły naszą wiedzę na temat badanych zagadnień, ale także zmusiły mnie do rewizji niektórych spostrzeżeń. Niniejsza publikacja jest więc zmienionym, poprawionym i rozbudowanym opracowaniem opartym na zawsze miałem nadzieję, że solidnych fundamentach utworu z 2012 r., ale to nie jest ta sama praca. Zmianie uległ także tytuł, seria Historyczne Bitwy, w zdecydowanej większości przypadków, niesie ze sobą zrozumiały wymóg nazwania książki od miejsca i daty decydującego starcia. Tymczasem niniejsza publikacja porusza temat całej wojny lat 359-360, przygotowań do niej, a także konsekwencji, niezwykle poważnych nie tylko dla Imperium Rzymskiego, ale i Persji. Nie zamyka się jedynie na kwestiach militarnych, chciałem nakreślić jak najszerszą panoramę społeczno-polityczną Cesarstwa, w tym burzliwe w IV w. wydarzenia religijne, a także przybliżyć Czytelnikom dzieje Persji Sasanidów. Mam nadzieję, że takie założenie udało się, choćby w części, zrealizować...
Republika rzymska przystępując do wojny z Kartaginą w 218 r. p.n.e. jawiła się hegemonem zachodnich akwenów Morza Śródziemnego. Za siłą morską Rzymu przemawiało 220 galer pięciorzędowych stacjonujących w Ostii, eskadra w sycylijskim Lilybauem oraz bazy na Sardynii i Korsyce. Także sojusze z Hieronem II syrakuzańskim i Massalią, stanowiły dostateczną gwarancję natychmiastowego przejęcia inicjatywy operacyjnej na wypadek konfliktu z jedynym potencjalnym pretendem do zakwestionowania thalassokracji rzymskiej, Kartaginą. Z chwilą, gdy napięcia w stosunkach punicko-rzymskich przybrały postać otwartego konfliktu, flota rzymska przystąpiła do realizacji zadań taktyczno-operacyjnych na kierunkach afrykańskim i iberyjskim. Nad Tybrem nie przewidziano jedynie marszu Hannibala na Italię.Classis Romana, operująca nieprzerwanie przez cały okres tego konfliktu zbrojnego (218-201 r. p.n.e.), jak również odpryskowej, I wojny macedońskiej (215-205 r. p.n.e.) nie doczekała się samodzielnej monografii sensu stricto. Niemal zawsze jej dokonania przedstawiane są w kontekście pierwszego konfliktu z Kartaginą, w którym operacje morskie, według relacji Polibiusza z Megalopolis, stanowiły równorzędny teatr walk dla działań lądowych. Również dzięki niemu II wojna punicka, toczona zarówno w Italii, Hiszpanii, jak i w Afryce nazwana została wojną hannibalską
Publikacja, którą Czytelnik trzyma w rękach, jest zarówno kontynuacją Dardanele..., jak i jednocześnie odrębnym studium. Kontynuujemy naszą narrację od punktu, w którym się urywa, i doprowadzamy opowieść o wojnie do końca 1810 roku. Uważny Czytelnik ma zapewne co najmniej dwa pytania: dlaczego tekst został podzielony na osobne, tak nierówne części, i co się stało z dwoma ostatnimi latami wojny – 1811 i 1812.
Po pierwsze, naszym skromnym zdaniem, przedstawienie wydarzeń w kilku książkach jest zgodne ze współczesnym podejściem do historii wojny rosyjsko-tureckiej 1806-1812. Wojna została oficjalnie wypowiedziana dopiero w ostatnich dniach 1806 roku. Wszystko, co było wcześniej, często określa się w historiografii mianem „dziwnej wojny”. Autor stosuje określenie „wojna hybrydowa” do opisu początkowego okresu działań wojennych. W przedrewolucyjnej historiografii rosyjskiej, co wciąż ma podstawowe znaczenie dla opracowania interesującego nas tematu, zwyczajowo dzielono wojnę 1806-1812 na periody, w zależności od tego, kto w tym lub innym okresie sprawował dowództwo nad głównym frontem działań wojennych – naddunajskim. I tak pojawiły się okresy Michelsohna (1806-1807), Prozorowskiego (1807-1809), Bagrationa (1809-1810), Kamieńskiego (1810-1811) i wreszcie Kutuzowa (1811-1812)…
(opis wydawcy)
Oblężenie Yorktown, które miało miejsce od 28 września do 19 października 1781 r. na terenie Wirginii, słusznie uważane jest za jedno najbardziej przełomowych starć w historii. W jego wyniku potężna niegdyś brytyjska armia króla Jerzego III doznała upokarzającej klęski z rąk dwóch niecodziennych sojuszniczek. Jedną z nich była młoda amerykańska republika, do niedawna jeszcze uznająca zwierzchnictwo Londynu, drugą zaś odwieczny wróg Anglików rządzona przez władców absolutnych Francja.Jak do tego doszło? W jaki sposób powołana niegdyś z żołnierzy-amatorów armia amerykańska była w stanie zadać tak potężny cios swojej metropolii po sześciu latach niszczącej wojny? Wielka Brytania była przecież w 1781 r. mocarstwem globalnym, którego potężna Royal Navy i żołnierze w czerwonych kurtkach byli w stanie interweniować skutecznie na wszystkich kontynentach i oceanach. W jaki sposób wielokrotnie pokonywana przez Anglików Francja zdołała się zemścić za lata upokorzeń, doprowadzając wraz ze sprzymierzoną Hiszpanią do upadku tzw. Pierwsze Imperium Brytyjskie?Książę de Lauzun (który pomimo niewątpliwych zasług dla swojej ojczyzny miał zostać zgilotynowany podczas Rewolucji Francuskiej) podsumował klęskę Brytyjczyków w 1781 r. następującymi słowami:W ciągu całej tej wojny Anglicy sprawiali wrażenie ślepców, czyniąc zawsze to, czego nie należało robić, i odrzucając oczywiste i pewne możliwości sięgnięcia po sukcesy...
Spis treści:Wyprawa wiedeńskaOdrębność staropolskiej sztuki wojennej O książce:Skoro piechota polska wywalczyła drogę swej kawalerii, zaczęła ona coraz większymi masami spływać poprzez doliny na równinę wiedeńską. Turcy bronili się rozpaczliwie, niemal przed samym obozem, osłaniając dostęp doń przez Whring, Weinhaus, Ottakring i Breitensee. Zdając sobie sprawę z miękkiego oporu nieprzyjaciela już w chwili zejścia na równinę, musiał się liczyć Sobieski z możnością szukania rozstrzygnięcia jeszcze w ciągu bieżącego dnia, to też, chcąc zorientować się w odporności nieprzyjaciela i wyjaśnić, o ile teren nadaje się do uderzenia mas jazdy, rzucił do natarcia chorągiew Zbrożka. Wbiła się ona w szyki tureckie i zawróciła z powrotem, ścigana przez spahów, którzy zostali powstrzymani przez polskie i niemieckie oddziały. Chorągiew straciła czwartą część swoich ludzi, lecz szarża jej dała królowi pewność, że natarcie mas kawalerii pójdzie w tym terenie.Wielki wezyr, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, grożącego mu ze strony Polaków na lewym skrzydle, przesuwał pospiesznie na południe swoje oddziały, próbując powstrzymać napór przeciwnika: wkrótce skupił tu trzy czwarte swoich sił, ogałacając nawet odcinek, na który nacierali Austriacy. Wyciągał tutaj batalją, korespondującą naszej. Gdy zejście armii polskiej zaczęło zagrażać już bezpośrednio jego obozowi, jął pośpiesznie skupiać swe masy na północny zachód od Ottakringu, osłaniając nimi główny obóz, stojący na dzisiejszym Schmelzu. Zamierzał powstrzymać tu ogniem 16-tu dział nacisk nieprzyjaciela i uderzeniem swej jazdy odeprzeć cios, zagrażający obozowi. Jazda jego uderzyła na chorągwie Jabłonowskiego, lecz zastała tu wielki porządek i, energicznie przyjęta, cofnęła się w zamieszaniu.Niebawem, sam wielki wezyr, biorący osobiście teraz udział w walce, musiał się cofnąć ku swoim namiotom. Ruch odwrotowy Tatarów udzielił się stopniowo pozostałym oddziałom... O autorze:Otton Laskowski (18921953) historyk wojskowości, major piechoty Wojska Polskiego II RP i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Twórca i redaktor naczelny Encyklopedii wojskowej, kierował też Przeglądem Historyczno-Wojskowym. Autor wielu prac z historii wojskowości. W prowadzonych badaniach historycznych specjalizował się w staropolskiej sztuce wojennej.
Omówione w opracowaniu wieloletnie relacje Omanu z Wielką Brytanią oferują nam jeden z najbardziej pouczających przykładów nieoczywistej penetracji i przebudowy tradycyjnego stanu kontroli kolonialnej w archaicznym państwie poprzez dostarczenie mu tożsamości – nie tylko geograficznej, ale i instytucji administracyjnych i zdolności wojskowych. Oczywiście z punktu widzenia Wielkiej Brytanii działo się to nie po to, by unowocześnić zapóźnione pod względem rozwoju społecznego i politycznego społeczeństwo, ale by w zasadzie objąć go pełną kontrolą. Ten sposób przebudowy arabskiego sułtanatu jest tym bardziej uderzający, ponieważ wystąpił całkowicie poza formalne imperialnymi formami kontroli – Oman nigdy nie był częścią Imperium Brytyjskiego! A wszystko to miało miejsce w imię nie tylko trwającej od połowy XIX wieku postępującej kolonizacji regionu Zatoki Perskiej, ale przede wszystkim po to, by utrzymać resztki imperium w tradycyjnie postrzeganej strefie wpływów i odpowiedzialności Imperium borykającego się nie tylko z kłopotami wewnętrznymi, upadkiem swej roli mocarstwowej i formacji politycznej. Poprzez tego rodzaju „oficjalną nieobecność” Londyn przeciwstawiał się stopniowo, acz systematycznie, rugowaniu jego wpływów na Bliskim Wschodzie, sięgając czasem po dyskretne narzędzie, jakim były – niezbyt chciane zresztą w drugiej połowie lat 40. XX wieku – siły specjalne.
(opis wydawcy)
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?