O kryzysie kultury europejskiej, a nawet o jej nieuchronnym zmierzchu i ostatecznym końcu mówi się otwarcie od ponad wieku. Mówią przede wszystkim ci, którzy dzieje kultury ujmują biologicznie, opisując je narodzinami, rozwojem i wreszcie śmiercią. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że jedną z podstaw kultury europejskiej jest chrześcijaństwo. Ono zaś wykracza daleko poza Europę zarówno w sensie geograficznym, jak i kulturowym. Warto też pamiętać, że o obecnym stanie europejskiej kultury w znacznym stopniu zdecydował zapoczątkowany przez myślicieli epoki oświecenia systemowy projekt budowy społeczeństwa z pominięciem chrześcijaństwa i jego dokonań.Narastająca odtego czasu niechęć sporej części Europejczyków wobec własnej, chrześcijańskiej kultury to zjawisko trudne do zrozumienia, zwłaszcza że trwa ono nadal mimo coraz wyraźniej widocznych dziś w Europie objawów kryzysu. Wszelako jako chrześcijanie jednego możemy być pewni - zmierzch Europy nie musi i nie będzie oznaczać końca kultury chrześcijańskiej, choć może oznaczać koniec Europy, którą znamy... Przede wszystkim warto jednak razem z autorem przyjrzeć się bliżej tak zjawiskom pogłębiającym kryzys, jak i próbom ratowania Europy, przywracania jej zdrowej kultury, bo bez niej Europa jest i pozostanie tylko przestrzenią geograficzną podatną na zagospodarowanie przez obcych...
Aretologia to nauka o cnotach intelektualnych i moralnych. Nam, laikom, cnota czy życie cnotliwe kojarzy się prawie wyłącznie ze sferą seksu. Tymczasem cnotą jest nie tylko wstrzemięźliwość seksualna, ale także np. męstwo, roztropność czy umiarkowanie. A czym jest męstwo lub roztropność w życiu codziennym – o tym właśnie jest ta książka. Pojęcia dzisiaj zupełnie niemodne, zapomniane czy wręcz wyśmiewane w świecie, w którym najważniejszą „wartością” jest dobra zabawa, coś, co jest „very funny” lub „very exciting”. Dzisiaj panuje powszechny indywidualizm, który jest skrajnie różny od chrześcijańskiego personalizmu, choć wydaje się, że pojęcia są zbieżne. To jednak złudzenie. To właśnie dzisiaj, w tzw. postmodernizmie, w którym panuje totalny permisywizm i relatywizm moralny, nastąpił gwałtowny wzrost zachorowań na schizofrenię, chorobę afektywną dwubiegunową, autyzm, anoreksję, bulimię i wiele innych chorób psychicznych. Mnożą się jak króliki salony wróżbiarskie, horoskop w gazecie to norma, wróż czy wróżka w telewizji może nam przepowiedzieć przyszłość ze szklanego ekranu (niektórzy może pamiętają jeszcze słynnego Kaszpirowskiego). A wystarczy powrót do starych, tradycyjnych wartości, do życia w zgodzie z Panem Bogiem i własnym sumieniem. Ale choć to wydaje się takie proste, to dlaczego tego nie robimy?
Od co najmniej stu lat nie słowo, jak w czasach wypraw krzyżowych, wojen nowożytnych, czy wielkich podbojów antycznych, odkrywania świata przez Greków, a potem konkwistadorów, a taśma filmowa – obraz – „ruchome malarstwo”, kształtują wyobraźnię kolejnych pokoleń. Kino odzwierciedla w blasku magicznego ekranu nasz stosunek do świata, siłą masowej widowni uczy, bawi, kształtuje postawy i wartości. Kino budzi lęki, wyraża nadzieje, przygnębia, ale i raduje, przekazuje wiedzę, informacje na temat świata, ludzi, utrwala schematy myślowe, uzasadnia problemy, które widać było wokół, ale też pozwolą na zapis wielkich momentów dziejowych. Każdy rodzaj kina składał określony hołd imponderabiliom, był budowany w określonych realiach i atmosferze – „ducha czasów”. Najpierw w pierwszej połowie XX wieku współistniejąc choćby z budową totalitarnych systemów politycznych, a potem z rewolucjami całego dwubiegunowego świata. W jaki sposób zmieniała się pozycja filmu, jego wartości i ranga w pełnoprawnym badaniu? Marc Ferro, zasłużony historyk znad Sekwany wskazywał już na wyraźny dystans w tej sprawie środowisk badawczych w opozycji do innych nośników ciągłości przekazu kulturowego oraz informacyjnego. Stawiał pytanie, w jakim stopniu film kształtuje obraz historii, w jaki sposób ją schematyzuje? Wskazywał kłopot przyszłości historyka i funkcji tegoż, jako demiurga (podobnie jak artysta) posiadającego wpływ na spojrzenie dziejowe, co otwiera pole refleksji na temat dużego znaczenia kina w aspekcie historycznym.
Na te wszystkie refleksy będziemy się starali odpowiedzieć w planowanym cyklu wydawniczym pod wspólnym tytułem: Film: historia i konteksty. Będziemy się chcieli otworzyć na różne dyscypliny spokrewnione, nie tylko z filmoznawstwem, historią kina, ale też socjologią kultury, antropologią kulturową, historią idei, politologią oraz samą historią. Będziemy podejmowali problemy różnorakie, umieszczające film w różnych kontekstach: politycznych, społecznych, kulturowych, artystycznych (także znaczeniowych). Serię otwiera monografia pt. Romantyka rewolucji. Rekonesans filmowy. Naszym celem było przede wszystkim ukazanie „portretów rewolucji” w kinie światowym, w różnych ujęciach i kontekstach. Naszemu cyklicznemu przedsięwzięciu, planowanemu na kilka następnych lat patronują wybitni filmoznawcy, m.in. prof. Monika Talarczyk – Gubała, prof. Łukasz Plesnar, prof. Tomasz Kłys i prof. Wojciech Otto.
Spis treści:
Wstęp
1. Maciej Kowalski (Szczecin), „Wokół rewolucji”. Wizerunek kobiety w polskim kinie fabularnym (1930–1939).
2.Zarys kontekstu problemowego
3. Waldemar Potkański (Szczecin), Obrazy pierwszej rewolucji rosyjskiej (z 1905 r.) w polskim filmie
4. Łukasz A. Plesnar (Kraków), God Bless America: amerykańskie fabularne filmy propagandowe z okresu II wojny światowej
5. Urszula Kurcewicz (Warszawa), Miasto jako bohater sztuki socrealistycznej na przykładzie polskiej kinematografii przełomu lat 40. i 50. XX wieku.
6. Tomasz Sikorski (Szczecin), „Bez dostatecznych kwalifikacji ideologicznych, artystycznych i organizacyjnych”. Natalia Brzozowska — ofiara socrealizmu
7. Piotr Kurpiewski (Gdańsk), Jarosław Dąbrowski Bohdana
Poręby jako przykład neosocrealizmu filmowego
8. Magdalena Podsiadło (Kraków), Proletariuszki, funkcjonariuszki i komunistki — kobiety i rewolucja w kinie Środkowej Europy
9. Maciej Białous (Białystok), Ludowy rewolucjonista. Filmowe przedstawienia Janosika
10. Gabriel Piotr Urban (Lublin), Mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej a obraz Rewaza Czcheidze pt. Ojciec Żołnierza [1964]
11. Kamil Minkner (Opole), Film jako środek walki politycznej na przykładzie argentyńskiego „Trzeciego Kina” w latach 60. i 70. XX wieku
12. J arosław Chodak (Lublin), Jak dokonać rewolucji niezbrojnej? Film dokumentalny w promocji zmiany społeczno–politycznej na przełomie XX i XXI w.
13. Noty o autorach
14. Skorowidz osób.
Powieść-idylla, nagrodzona Rosyjskim Bookerem Dziesięciolecia, jest nostalgicznym wspomnieniem prawdziwej Rosji sprzed rewolucji bolszewickiej, która zniszczyła kraj wraz z jego dorobkiem kulturalnym, naukowym i duchowym. Autor, za pośrednictwem narratora w trzeciej osobie, który czasami płynnie przechodzi w narrację w pierwszej osobie, przywołuje życie rosyjskiej inteligencji i arystokracji, nazywanej w książce „białą kością”. Rodzina Czudakowów (w książce Sawwinów-Strieomouchowów) należała do tzw. spec przesiedleńców z połowy XX wieku, mieszkających w małym miasteczku w Kazachstanie – Czebaczyńsku (dzisiejszy Szczczuczyńsk). Książka jest opowieścią o pięknie życia z zgodzie z naturą, o radzeniu sobie w ekstremalnych warunkach zesłania, a jednocześnie o sile ludzkiego ducha i serca. Jak pisał autor:
"Były to czasy, kiedy wcześniej czy później każdy mógł trafić do łagru lub na zesłanie. Toczyły się więc ożywione dyskusje, kto najlepiej znosi taką poniewierkę. Bratanek hrabiego Stenboka–Fermora, mający za sobą dziesięć lat łagru o zaostrzonym rygorze nad Bałchaszem, uważał, że jedynie »biała kość«. Wydawać by się mogło, że pospólstwo (był drugim człowiekiem, używającym tego terminu) nawykło do ciężkiej pracy — a jednak nie. Miesiąc, dwa w łagrze — i już z takiego nieszczęśnika robi się dochodiaga ! A nasz brat — mówił — jakoś tam wytrzymuje. Od razu można też rozpoznać: kto z kadetów, kto z floty czy nawet spośród prawników. Widać to, według Stenboka, po zachowaniu. Zgodnie z jego teorią wychodziło jeszcze na to, że ci szlachetnie urodzeni nawet mniej cierpieli: bogate życie wewnętrzne skłaniało ich do rozmyślań, mieli też co powspominać. A biedny chłop czy robotnik, no cóż? Oprócz swej wioski lub warsztatu nigdy niczego nie widział. To samo partyjniak, choćby i wysoko postawiony, zaledwie łyknął trochę lepszego życia, a już dostał się za kraty…".
- Nie znałem w całych Stanach nikogo poza kasjerką w supermarkecie. Raz na miesiąc listonosz wrzucał do skrzynki kopertę z czekiem. W ten sposób wielki poeta przedłużał moje życie. Umarłem z głodu, gdy już nie mogłem przełykać mojego menu? Czy zabiła mnie wiadomość od listonosza, że blok ulic w którym mieszkam jako opuszczony, zostaje wyłączony z obsługi poczty? Chwasty w ogródku brązowiały i wybuchały wylatując w powietrze. Spadały jak popiół. Gdy policja wkroczyła po pożarze, stwierdziła, że dom gdzie się gnieździłem, ocalał. Znaleźli mnie ustalili moją tożsamość. Zadzwonili do redakcji : "Czy zainteresuje was zgon słowiańskiego poety?" W artykuliku napisano, że pożar spowodowali handlarze nieruchomościami, by wykupić teren za bezcen. Moje poezje długo leżały w kącie pokoju działu miejskieo, potem jeden z dziennikarzy włożył je do bagażnika, z zamiarem przekazania ich do archiwum. Woził je długo. Zapomniawszy o nich oddał samochód, gdzie go zgnieciono.
Funkcjonowanie człowieka we wspólnocie narodu i państwa dowodzi, że
rozdzielenie sfery politycznej i religijnej nie jest możliwe, a
podejmowane w tym kierunku działania owocują zarówno konfliktem
sumienia, jak i konfliktem politycznym; prowadzą do destrukcji w obrębie
konkretnego bytu ludzkiego, jak i niszczą delikatną tkankę relacji
społecznych. Człowiek jest zarówno homo religiosus, jak i homo
politicus. Pozostawiając w zawieszeniu i do namysłu czytelnika
rozstrzygnięcie sporu o to, czy w sposób bardziej pierwotny i zasadniczy
człowiek jest polityczny, czy religijny, czy ważniejsza jest kura, czy
jajko, należy przede wszystkim badać wzajemne wpływy i powiązania między
tymi aspektami ludzkiej natury i ludzkiej aktywności. Szczególną uwagę
zaś należy poświęcić koncepcji stosunku państwa do religii i jej
wyznawców, zarazem obywateli państwa, coraz częściej bowiem społeczności
wieloreligijne znajdują sie pod jedną władzą polityczną.
Niniejszy zbiór tekstów wybitnych polskich politologów i religioznawców
jest pomyślany jako swoisty wstęp do politologii religii, dyscypliny
pionierskiej jako dziedzina religioznawstwa. O obszarach wspólnych i
odrębnych, o wzajemnych wpływach, i powiązaniach, religii i polityki
piszą: Jacek Bartyzel, Helena Giebień, Bogumił Grott, Olgierd Grott,
Krzysztof Karczewski, Rafał Łętocha, Artur Paszko, Maciej Strutyński,
Łukasz Święcicki i Adam Wielomski.
Niniejsza książka jest gruntownym przeglądem bogatego zasobu myśli formacji nacjonalistycznych w Polsce okresu rządów sanacji, okupacji i tuż powojennego na szerokim tle porównawczym. Stanowi też pewien wkład zagadnienie metodologii badań nacjonalizmów. Omawia poglądy polskich nacjonalistów na podstawowe zagadnienia polityczno-ustrojowe, geopolityczne, narodowościowe, cywilizacyjne, gospodarcze, społeczne, a nawet historiozoficzne.
Główne pytanie zawarte w treści książki dotyczy tego, czy i w jakim stopniu polski nacjonalizm był adekwatny do ogromu wyzwań wynikających z niezwykle trudnej sytuacji geopolitycznej kraju zagrożonego przez imperializm niemiecki i sowiecki. Czy rozwiązania proponowane zarówno przez zwolenników idei „Katolickiego Narodu Polskiego”, jak i inne ugrupowania, a w szczególności neopogańską Zadrugę, opierały się na realnych przesłankach, oraz czy miały szanse na realizację i akceptację Polaków?
Książka pt. Tomizm polskim (1946-1965) jest trzecim z serii Słownikiem filozofów, poświęconym historii tego nurtu filozoficznego w naszej ojczyźnie. Dzieje bowiem tomizmu w Polsce podzielona na cztery okresy.
Pierwszy z nich obejmuje lata 1879-1918. Drugi z nich obejmuje lata 191-1945, Trzeci obejmuje lata od 1946 do 1965 roku, czyli od zakończenia II wojny światowej do zamknięcia Soboru Watykańskiego II. Został on przedstawiony w niniejszym słowniku, zawierającym szkice na temat: Stanisława Adamczyka,, Wojciecha Feliksa Bednarskiego, Józefa Marii Bocheńskiego, Piotra Chojnackiego, Kazimierza Kłósaka, Józefa Pastuszki, Jana Piwowarczyka, Pawła Siwka, Stefana Świeżawskiego, Aleksandra Usowicza.
Drugi tom słownika polskich filozofów tomistycznych (obejmujący lata 1919–1945), kontynuatorów myśli św. Tomasza z Akwinu. Znajdziemy w nim biogramy oraz omówienia poglądów, a także recenzje i wspomnienia. Tom drugi poświęcony jest omówieniu filozoficznych dokonań: Michała Klepacza, Kazimierza Kowalskiego, Franciszka Kwiatkowskiego, Czesława Martyniaka, Konstantego Józefa Michalskiego, Jana Salamuchy, Franciszka Sawickiego, Jana Stepy, Antoniego Szymańskiego, Jacka Woronieckiego, Aleksandra Żychlińskiego oraz przebiegowi Międzynarodowego Kongresu Tomistycznego, który odbył się w Poznaniu w 1935 r.
Czy można pogodzić socjalizm z Ewangelią? Wydaje się to mało prawdopodobne, jednak wszystko zależy od tego, jak się rozumie socjalizm. Kazimierz Studentowicz, przedwojenny ekonomista, publicysta i myśliciel katolicki, członek Stronnictwa Pracy i organizacji „Unia”, więzień stalinowskich kazamatów, uczestnik ożywionych dyskusji w Polsce Ludowej – dziś nieco zapomniany, był myślicielem oryginalnym i twórczym. Socjalizm pojmował jako swoistą rzeczywistość społeczną, sposób patrzenia na świat, a nie jako ideologię czy doktrynę. Niektóre jego pomysły, jak na przykład odgórny nakaz podziału nadwyżki dóbr, wydają się kontrowersyjne, jednak nie można odmówić Studentowiczowi autentycznej i żarliwej wiary w prawdziwość i słuszność postulowanych przez niego rozwiązań.
Polska szkoła tomistyczna, zwłaszcza przed wojną, podejmowała w duchu tomistycznym rozważania na tematy ontologiczne, epistemologiczne, etyczne, psychologiczne, pedagogiczne, a nawet polityczne i społeczne. Staramy się przywrócić zbiorowej pamięci bogactwo polskiej myśli tomistycznej.
Pierwsze w Polsce kompendium dotyczące najwybitniejszych kontynuatorów myśli Św. Tomasza z Akwinu. Biogramy, omówienia najważniejszych poglądów, recenzje i wspomnienia. W tomie I znaleźć można takie nazwiska jak:
1. Franciszek Gabryl
2. Marian Morawski
3. Stefan Pawlicki
4. Idzi Radziszewski
5. Henryk Romanowski
6. Piotr Semenenko
7. Kazimierz Wais
Albin z Albionu
z Albinem Tybulewiczem — działaczem polonijnym, społecznym, politykiem, filantropem i przyjacielem Polski rozmawiali: Radosław Ptaszyński i Tomasz Sikorski
Albin Tybulewicz był – zmarł bowiem na wiosnę roku 2014 – postacią w Polsce znaną, choć kraj opuścił jako nastolatek. Jego losy były tyleż tragiczne, co – mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka – typowe. Koniec beztroski i wszelkich młodzieńczych planów przyszedł 1 i 17 września 1939 roku. Luty 1940 to początek zsyłki całej rodziną w głąb ZSRR. Potem wyjście z armią Andersa do Iranu, szkoła w Indiach – był świadkiem odzyskania niepodległości przez ten kraj. Wyjazd do Anglii, studia, praca, miłość, rodzina… Ale w tle tych zwyczajnych polskich losów pierwszej połowy XX wieku jest też dorastanie młodego człowieka do polskości, oswajanie się z nią i dźwiganie niełatwej przecież historii i teraźniejszości z dumnie podniesioną głową, tym to bardziej fascynujące, że odbywa się w na emigracji i w czasie gdy ojczyzna z jednej okupacji dostaje się pod drugą, sowiecką. Albin Tybulewicz jest przykładem polskiego nacjonalisty, polskiego endeka pozytywnie nastawionego do świata, dumnego ze swego dziedzictwa i zarazem otwartego na to, co przychodząc ze świata jest dobre i zdolne ubogacić tradycję Polski chrześcijańskiej, co nie naruszając fundamentu i zasadniczej konstrukcji polskiego bytu narodowego czyni go atrakcyjniejszym, nowocześniejszym, nie zgnębionym, ale optymistycznie patrzącym w przyszłość. Albin Tybulewicz był znany w kręgach politycznych jako działacz emigracyjnego Stronnictwa Narodowego, sympatyk Ruchu Młodej Polski, potem członek Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, bliski przyjaciel Wiesława Chrzanowskiego; był znany w świecie naukowym jako jeden z najwybitniejszych tłumaczy języka rosyjskiego; był znany jako społecznik potrafiący zorganizować licząca się pomoc dla kraju – ponad 175 20-tonowych ciężarówek – w potrzebie nocy kryzysu i stanu wojennego. Przyszedł czas, by Albina Tybulewicza i świat według niego, świat według polskiego endecka, poznało grono czytelników, także tych młodych. Może być on bowiem wzorem i autorytetem, niezłomnym w pragnieniu i czynieniu dobra – a takich bardzo nam dziś potrzeba.
Albin Tybulewicz (1929-2014) – jeden z nielicznych Polaków, którego biogram umieszczono w prestiżowym brytyjskim Who’s Who, działacz polonijny, czołowy działacz emigracyjnego Stronnictwa Narodowego i legendarny kurier tej partii do Polski, społecznik i filantrop. W czasach PRL-u zaangażowany w pomoc humanitarną dla Polaków, sympatyk i współpracownik Ruchu Młodej Polski, założyciel i lider londyńskich struktur Zjednoczenia Chrześcijańsko–Narodowego, światowej sławy tłumacz i redaktor periodyków naukowych oraz książek, ale przede wszystkich Przyjaciel Polski i Polaków, człowiek gołębiego serca i twardych przekonań. Posiadał imane brytyjskiego gentlemana połączony z literacką osobowością panów: Zagłoby, Jowialskiego i Samuela Pickwicka.
Tomasz Sikorski
Książka ukazała się dzięki wsparciu finansowemu Fundacji im. Arkadiusza Rybickiego oraz Fundacji Rodziny Witaszków.
Patronat medialny: Muzeum Historii Polski, Myśl Polska, Niezlomni.com, Biblioteka konserwatyzm.pl, Ośrodek Badań Bibliograficznych Uniwersytetu Szczecińskiego.
ISBN 978-83-60748-62-6, format A5, stron 223, cena detaliczna 28,90 w tym 5% VAT.
Często, łatwo i powszechnie liberalizmem, liberałami, gospodarką liberalną straszy się dziś w Polsce dzieci i dorosłych, jak Babą Jagą i chorobą wstydliwą. Wiele gazet i czasopism, w tym tych określających się mianem prawicowych, pełnych jest niskiego lotu filipik skierowanych przeciwko liberalizmowi właśnie, odsądzanemu od czci i wiary, i oskarżanemu o doprowadzenie kraju na skraj upadku, a ludzi do biedy i głodowej śmierci. Czymże jednak jest liberalizm, jeśli nie afirmacją wolności człowieka? Czymże jest, jeśli nie afirmacją wolności rozumnej, korzystającej z doświadczeń przeszłości, nieskazującej na wyważanie dawno już otwartych drzwi lub proponującej skok w niebezpieczny społeczny eksperyment, nazywany postępem? Książkę Stanisława Michalkiewicza można nazwać po prostu elementarzem konserwatywnego liberała. Jest ona bowiem zwięzłym, atrakcyjnym co do formy i prostym co do treści, wykładem i przypomnieniem prawd podstawowych. Jest przywołaniem zdrowego rozsądku. Rozsądzeniem między liberalizmem prawdziwym, który nie wyrzeka się odpowiedzialności, a tym, którym posługują się rozmaici publicyści, by nim straszyć lub go ośmieszać...
Publikacja poświęcona jest zagadnieniu sumienia. Przedstawia dochodzenie do koncepcji sumienia ogólnego i szczegółowego od czasów Sokratesa aż do czasów nam współczesnych. Omawia i podkreśla znaczenie podmiotowej normy moralnej, jaką jest pierwsza zasada ludzkiego postępowania: czyń dobro, unikaj zła. Sumienie, inaczej mówiąc, jest skłonnością naturalną intelektu do dobra. Tę zdolność intelektu nazywamy synderezą. Ona właśnie skłania nas ku dobru, a "trzyma" z dala od zła... O ile, rzecz jasna, człowiek podejmie "wyzwanie", jakim jest dla niego usprawnianie w sobie stałe i ciągłe naturalnych zdolności, w tym także tej.
Publikacja niezwykle ważna w czasach ogólnego kryzysu moralnego, bo zwraca uwagę na strukturę człowieka i jej wewnętrzny porządek. Podkreśla rozumność istoty ludzkiej i jej wolność. Rozumność i wolność jako elementy istotowe struktury ludzkiej wyróżniają człowieka spośród stworzeń tego świata, niejako przenoszą go powyżej doczesności, odnoszą do porządku wiecznego istnienia, kierują ku Bogu, sytuują pośród bytów osobowych, jakimi są Aniołowie i Osoby Trójcy Świętej. Człowiek, współstanowiony przez duszę, której władzami są właśnie intelekt i wola, może ich co prawda nie używać, nie być świadomym dysponowania nimi i posługiwania się nimi, ale one stanowią jego wyposażenie i decydują o jego człowieczeństwie. Konkretny człowiek nie może pozbyć się swego człowieczeństwa, swej istoty, ale może się człowieczeństwu sprzeniewierzyć, mówiąc literacko może dopuścić dominowanie w sobie tego, co w nim ze zwierzęcej bestii. Mówimy wtedy zarówno o zezwierzęceniu człowieka, jak i - nazywając poszczególne akty ludzkiego działania - postępowaniu nieuporządkowanym, a więc takim, które zaprzecza wewnętrznemu porządkowi struktury ludzkiej. Innymi słowy nazywamy nieuporządkowanymi te zachowania ludzkie, które abstrahują od wewnętrznego porządku w człowieku, którego swoiście pilnuje, i na którego szczycie stoi intelekt i sumienie. Pomocą im są właśnie pierwsze zasady. Rozum ludzki posiada szczególną zdolność odczytania i nauczenia się pierwszych zasad bytowania i poznania, w swej funkcji rozumu praktycznego posiada zdolność uzyskania i sprawnego posługiwania się pierwszą zasadą postępowania, roztropnością i sprawnością sztuki.
Rzadko podkreśla się fakt związku sumienia z wolnością człowieka. Człowiek tymczasem manifestuje swą wolność właśnie poprzez postępowanie zgodne ze swym sumieniem. W tym sensie więc wierność własnemu sumieniu jest podstawą ludzkiej wolności i autonomii.
Pierwszą książką, Hieny Modliszki, Czarne Wdowy, czyli jak kobiety zabijają, autor wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Książka została napisana niezwykle autentycznie i szczerze, wątrobą i sercem. Musi to przyznać zarówno czytelniczka, jak i czytelnik. Ta prawda nie ma płci. Pisząc Kurdupla... autor nie obniżył poziomu, książka dorównuje Hienom..., a miejscami nawet je przewyższa. Kurdupla... nie napisał mężczyzna skrzywdzony przez złe, podłe i wredne baby, ale Porządny Chłopak z Dobrego Domu, który rozumie i ceni sobie kobiecość - jest jej piewcą i wielbicielem - i któremu kobietę skrzywdził KURDUPEL! Ponieważ skrzywdzono kobietę mu bliską - nie zapominajmy jednak, że Prawdziwym Mężczyznom, temu ginącemu dziś gatunkowi, przytłoczonemu nijakością uniseksizmu i ogólną bylejakością manekinów noszących spodnie, każda kobieta jest bliska - on pisze o jej, ale i swojej krzywdzie niezwykle sygestywnie. Niczego nie ukrywa, nie szczędzi ostrych słów, ale daje nadzieję, bo ta książka to podręcznik niezbędny każdej kobiecie, która wpadła pod Kurdupla, już o tym wie, wreszcie to swoje smutne położenie zrozumiała i chce sie wyzwolić, chce spod Kurdupla uciec, by powrócić do świata ludzi normalnych, umiejących kochać, wiedzących czym jest miłość. Tę książkę napisano więc ku pomocy kobiecie poniżonej, sponiewieranej, wykorzystanej fizycznie i psychicznie, ogołoconej tyle z dóbr materialnych, co i z marzeń. Mamy nadzieję jednak, że po książkę sięgną także mężczyźni, zarówno Porządni Chłopcy z Dobrych Domów, by wiedzieć, jak Kurdupla złomotać i wystraszyć, gdyby się kiedykolwiek pojawił w pobliżu kobiet im bliskich, np. sióstr lub córek, oraz zarażeni Kurduplizmem, chorzy na kurdupluzm, by w porę podjąć kurację. Ci zaś, którzy są Kurduplami z genotypu, też ją powinni przeczytać, by wiedzieć, że my już wiemy, jak sobie z nimi radzić!
Tygodnik Warszawski był pismem najbardziej bezkompromisowym spośród powojennych pism społeczno-katolickich. Było to pismo - jak piszą Autorzy w przedmowie - które zarówno postawą jego twórców i współpracowników, jak i poprzez głoszone z otwartą przyłbicą poglądy starało się budować Arkę Przymierza między II Rzeczpospolitą a powojenną Polską. Wierzono bowiem, że prędzej czy później będzie to Polska niepodległa... Z Tygodnikiem Warszawskim związani byli ludzie wywodzący się z obozu narodowego, Stronnictwa Pracy i konspiracyjnej organizacji Unia. Pisali w nim m.in. Jerzy Braun, Kazimierz Studentowicz, Tadeusz Przeciszewski, późniejszy Prymas Stefan Wyszyński, ks. Zygmunt Kaczyński (redaktor naczelny), Wiesław Chrzanowski, Józef Maria Święcicki, Stanisław Grabski, Stefan Kisielewski, o. Jacek Woroniecki, prof. Feliks Koneczny i wielu innych, wybitnych przedstawicieli ówczesnej elity polskiej.
Od innych pisma katolików świeckich wyróżniała redakcję bezkompromisowa krytyka założeń marksizmu, a zarazem żądanie obecności w życiu publicznym "katolickiego wzorca cywilizacyjnego".
Tygodnik zgromadził ówczesną elitę intelektualną. Jego historię zakończyły komunistyczne represje, pismo zamknięto, redaktorów i współpracowników aresztowano i skazano na wieloletnie wyroki. Za swoje bezkompromisowe przywiązanie do zasad cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej zapłacili zdrowiem, a niektórzy nawet życiem...
Książka objęta patronatem medialnym Tygodnika "Niedziela", "Idziemy", "Uważam Rze...", Radia "Wnet", TVP Historia, TVN Religia, Katolickiej Agencji Informacyjnej, Muzeum Niepodległości, portalu konserwatyzm.pl, Uniwersytetu Szczecińskiego, i Ośrodka Badań Bibliograficznych Uniwersytetu Szczecińskiego.
Decyzja o abdykacji zaskoczyła większość katolików i obserwatorów życia Kościoła katolickiego, bo to wydarzenie rzadko spotykane w Jego dziejach. Ostatnia abdykacja miała miejsce pod koniec XIII wieku, ale Celestyn V był papieżem niespełna rok... Benedykt XVI swój urząd pełnił już lat prawie osiem, zważywszy jednak pontyfikat poprzednika, Jana Pawła II - zaledwie osiem. Wielu, także katolików, trwa w zdziwieniu, a wielu kryje w sercach rozczarowanie i żal. Decyzja Benedykta XVI, zgodna z prawem kanonicznym, wydaje się niezrozumiała, szczególnie gdy podane powody - niedostatek sił cielesnych i duchowych - skonfrontuje się z ostatnimi latami życia i posługi Jana Pawła II.
Książka, która powstała dzięki artykułom: ks. prof. dr. hab. Tomasza Stępnia, prof. dr. hab. Adama Wielomskiego, dr Lecha Szyndlera, red. Antonia Socciego, piszących o głównych, ich zdaniem, dokonaniach tego pontyfikatu, a przede wszystkim o encyklice Spe salvi, nie odpowiada wprost na pytanie, dlaczego papież podjął decyzję o rezygnacji z urzędu. Niemniej jednak lektura tych tekstów, skonfrontowana z wiedzą o sposobie sprawowania urzędu przez wielkiego poprzednika, stanem Kościoła katolickiego i znajomością kardynalskiej jeszcze posługi następcy, papieża Franciszka, pozwalają się pochylić i zastanowić nad losem obecnym i dalszym wspólczesnego Kościoła, zidentyfikować i ocenić kierunek, w którym On zmierza, a przez to także rozważyć we własnym sumieniu powody abdykacji Benedykta.
Ponadto na książkę składają się dokumenty pontyfikatu, to znaczy List apostolski Benedykta XVI motu proprio Summorum Pontificum, List Jego Świątobliwości Benedykta XVI do biskupów z okazji publikacji listu apostolskiego motu proprio Summorum Pontificum oraz Instrukcja dotycząca zastosowania Listu Apostolskiego motu proprio data Summorum Pontificum Jego Świątobliwości Benedykta PP XVI, wydana przez Papieską Komisję Ecclesia Dei.
Trzecią część ksiązki stanowią rozmowy dotyczące stanu Kościoła, największych osiągnięć minionego pontyfikatu i najważniejszych zadań stojących, zdaniem rozmówców, przed papieżem Franciszkiem. Swoimi opiniami dzielą się z czytelnikami m.in. prof. Jacek Bartyzel, prof. Rafał Łętocha, prof. Adam Wielomski, dr Maciej Strutyński, Konrad Rękas i inni.
Polityka zdominowała nasze życie. Rosną też ambicje polityków, którzy swojemu władaniu chcieliby poddać całokształt ludzkiej egzystencji. Wspólcześnie chcą decydować o tym, kto jest człowiekiem i komu przysługują wynikające z tej kondycji prawa (ustawy rasowe, schizofrenia bezobjawowa), komu "wolno" się urodzić (aborcja), jak długo przyjdzie mu żyć (eutanazja), jak liczne winien mieć potomstwo (dzietność), jak powinien się odżywiać (GMO). W sytuacji politycznej uzurpacji, a z drugiej strony - częstej, bezrefleksyjnej zgody na nią, niezwykle ważna jest identyfikacja polityczności, zjawisk na nią się składających, jak również swoistych dla niej kategorii. "Wróg - przyjaciel", "nasz - obcy" oto szczególne, swoiste dla polityczności kategorie, tak jak piękno i brzydota dla estetyczności, dobro i zło dla moralności czy prawda i fałsz dla poznania.
Carl Schmitt, niemiecki myśliciel i prawnik, dość niesprawiedliwie nazwany "naczelnym jurystą III Rzeszy", był jednym z pierwszych, którzy podjęli wysiłek wyodrębnienia i opisania polityczności, rozróżnienia między tym, co polityczne, a zjawiskami przynależnymi do innych sfer ludzkiej aktywności. Według niego polityczność związana była przede wszystkim z państwem, które jako suwerenny podmiot polityczny siłą zapewniało sobie władanie prawne nad określonym terytorialnie zgrupowaniem ludzkim, np. narodem, i w jego imieniu występowało wobec innych, obcych bytów o podobnie politycznym charakterze. Ale już niemal u zarania badań nad politycznością okazało się, że państwo może utracić charakter suwerennego podmiotu politycznego podejmującego decyzję o przyjacielu i wrogu nie tylko na rzecz innego państwa, ale także na rzecz wewnętrznych, często ideologicznych podmiotów o aspiracjach politycznych. Państwo w służbie rewolucji, obojętne bolszewickiej czy nazistowskiej, w służbie jakiejkolwiek ideologii traci swą suwerenność, przestaje być też strażnikiem ładu chroniącym przed powrotem stanu natury charakteryzującym się walką wzajemnie konkurujących podmiotów politycznych, staje za to instrumentem ideologii i zarazem źródłem chaosu i wojny totalnej niszczącej zarówno wrogów, jak i przyjaciół, swoich, jak i obcych.
Współczesne władze Hiszpanii i Portugalii zdecydowanie odcinają się od tradycji politycznej związanej z Franco i Salazarem, i z dużą gorliwością rezygnują z uznania jakichkolwiek zdobyczy tamtego półwiecza. Nawet w polskiej debacie publicznej postaci generała Franco i profesora Salazara wciąż budzą duże emocje i kontrowersje. Spory i problemy minionych czasów żyją nadal, i aktualizują się w kolejnych pokoleniach.
Niniejszą książką włączamy się w tę żywą debatę, by przybliżyć polskiemu czytelnikowi jej główne tematy, by samemu pogłębić, i doprecyzować, nasze rozumienia polityki i historii. Głos w naszej części debaty zabierają zarówno krytycy, jak i zwolennicy Franco i Salazara, dzięki czemu polski czytelnik - dotąd w sprawie niezbyt zorientowany i skazany raczej na mit lub czarną legendę - będzie mógł uzyskać podstawy rzetelnej wiedzy o programach politycznych, gospodarczych, społecznych i kulturalnych systemów Franco i Salazara. Mamy nadzieję, że czytelnicy uznają tę próbę za udaną, a nasz wysiłek za pożyteczny.
Ja was znam krzyczy Cruella w todze, jak pieszczotliwie określa sędzie sądów rodzinnych nasz autor, do jednego z bohaterów niniejszej opowieści. Sama się rozwodziłam!. Ten jej okrzyk wojenny jest zarazem wyznaniem kobiety, kobietki, dziewczynki wprost, której cała wiedza prawnicza i takież doświadczenie, lata studiów, na które tak się lubi powoływać pokazując swój dyplom i aplikację, funkcja, jaką pełni w systemie państwowego wymiaru sprawiedliwości niczym są wobec egzystencjalnego doświadczenia, jakim jest dla niej spotkanie na sali sądowej mężczyzny, uosobienia wroga, którego nienawidzi i nad którym ma teraz suwerenną władzę. Inna tę władzę suwerenną wykorzysta podrze dokumenty, które pozwany skrupulatnie gromadził w celu dowiedzenia swej niewinności...
Feminizm, mimo że wymierzony w mężczyzn, jak każda doktryna walki, nienawiści, egzystencjalnego sporu, który angażuje człowieka w pełni i do końca, i kładzie na szali jego życie niszczy też swych wyznawców. Tezy feminizmu złamały wiele kobiet, zniszczyły im życie. Cierpią. Niektóre otwarcie, inne już po przekroczeniu granicy cierpienia, ale wciąż niepogodzone ze swym losem, niezdolne, by znaleźć jego przyczynę w chorej doktrynie, wciąż drą mordy dawno już pozbawione nie tylko uroku, ale i uzębienia. Jak w starym dowcipie: nie mogą już pogryźć, ale chciałyby jeszcze poćmokać.
Jednak ta książka nie została napisana przeciwko kobietom. Rzec można nawet, że jest napisana w obronie radosnej, upiększającej świat kobiecości. Jest więc pochwałą kobiet i kobiecości, choć zgodnie z zastrzeżeniem poczynionym przez autora nie jest dla nich pomnikiem, bo jest znacznie więcej, znacznie milszych miejsc, w których kobiety czują się znacznie lepiej niż na kamiennych cokołach. Jest też pochwałą różnorodności, a przynajmniej zasadniczych różnic między kobietą a mężczyzną i sprzeciwem wobec wszelkich, motywowanych politycznie, ideologicznie, religijnie bądź filozoficznie prób zaprowadzenia urawniłowki.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?