Przedświty"" to ósma już książka w dorobku Pawła Orła, o którym Henryk Bereza napisał, że: taką świadomość natury języka literatury niełatwo znaleźć u dzisiejszych pisarzy rzędu najwybitniejszych. Książka tak niepodobna do innych, że pozostawia w kłopocie każdego, kto spróbuje ją zamknąć w kilku zdaniach. Bohater nie wychodzi z łóżka, nic się nie dzieje, a przecież gęstość obrazów jest godna arcydzieł filmowych. Podkreślenia, zaczernienia, kolory - czy tak wygląda książka? Tak nie wygląda książka, chyba że taka, w której mieszka sen, muzyka, matematyka i poezja. Kontemplować można tu wszystko - każde zdanie, każdy z przypisów, które należą do najwdzięczniejszych dialogów z czytelnikiem, jakie powstały, każdą kompozycję. W końcu to, co jest zasadą porządkującą tę książkę prawdziwość. Paweł Orzeł najbardziej hiszpański z ducha pisarz polski pokazuje ""Przedświtami"", że żyjemy we śnie i powinniśmy modlić się, by Bóg nie przestał nas śnić.Przedświty można by nazwać raptularzem lub sylwą, a to za sprawą nieposkromionej wielorakości: okruchy myśli, zapisy snów, notatki z lektur sąsiadują tu z obcojęzycznymi cytatami i enigmatycznymi, urwanymi frazami, a nieciągłość narracji potęgują nawiasy, wielokropki, barwne czcionki i przypisy. Ale zdecydowanie łatwiej opowiedzieć o tej książce w poetyce negatywnej, tak ostentacyjna pozostaje jej osobność i nieprzynależność. No więc to nie jest dziennik pisarza, tutaj nie ma żadnego podmiotu, który wyprzedzałby słowo, tutaj dzieje się samo pisanie, tu wydarza się słowo. To nie jest prywatna oniriada, to raczej opowieść o zasypianiu i wybudzaniu, o bezsenności, o wymykaniu się snu, o marginesach, na których nasz tryb bycia staje się pytajny. To nie awangardowy kolaż, lecz przestrzeń uporczywych nawrotów, w których ujawnia się kompulsja cudzego słowa właściwa criture mlancolique. Ten niepokojący obiekt kieruje do nas wezwanie; uważna lektura pozwala dostrzec jak tekst wyłania się ze skreśleń, jawa z maligny, a ja z nieprzytomnego pomieszania wszystkiego z wszystkim.- Jerzy FranczakJak to dobrze, że tak niewielu ludzi czyta. W przeciwnym razie liczba nieporozumień, które wywołałaby ta świetna książka, mogłaby być kosmiczna. Część uznałaby, że to autobiografia, część, że książka o kocie, część, że o roślinach, część pewnie największa, że nie wiadomo o czym, a więc o niczym. Myślę, że ci nieliczni będą wiedzieli, że ta książka jest zbudowana ze zdań. Branych w nawias, własnych, cudzych, po polsku i w obcych językach, istotnych i nieistotnych. Jak ją czytać? Jak werystyczny, neurasteniczny poemat, któremu oniryczność daje blask, głębię i rytm. Jak hołd (choć składanie hołdów nie leży w naturze Orła) złożony Henrykowi Berezie, bez którego Oniriady nie byłoby, jak sądzę, ""Przedświtów"".- Bohdan Zadura
Raport Brodiego"" to powrót Borgesa - niemal dwadzieścia lat minęło od publikacji ""Alefa"" - do krótkich fikcji. Tu jednak więcej jest pastuchów i zabijaków niż filozofów i detektywów, więcej jest gauczów o porywczej naturze i sprawnej ręce, pojedynków na noże i rewolwery. A wyjąwszy może Ewangelię według Marka i tytułową relację z krainy Jahusów pozornie chyba tylko styl łączy owe opowieści z pomieszczonymi w poprzednich tomikach. Lecz, jak uprzedza Borges: ""Nie ośmielam się twierdzić, że [opowiadania te] są proste; nie ma na ziemi ani jednej strony, ani jednego wyrazu, które by takie były, jako że wszystkie zakładają wszechświat, którego powszechnie znanym atrybutem jest złożoność. [...] Nie dążę do tego, żeby zostać Ezopem. Moje opowieści, jak te z Tysiąca i jednej nocy, pragną dostarczać rozrywki i wzruszać, a nie przekonywać"".
W Dezintegracji pozytywnej Kazimierz Dąbrowski, przedstawiciel polskiej psychiatrii humanistycznej, prezentuje autorską koncepcję rozwoju osobowego. Odwołując się do własnej praktyki klinicznej oraz do życiorysów twórców pokazuje, że trudne doświadczenia i związany z nimi ból psychiczny mogą przynieść wzrost wrażliwości, empatii, głębsze rozumienie siebie i świata. To książka wręcz kultowa, źródło niełatwej, lecz poszerzającej spojrzenie na los człowieka nadziei.
W 120 rocznicę urodzin Stanisława Rembeka Państwowy Instytut Wydawniczy inauguruje pierwszą edycję Dzieł zebranych jednego z najwybitniejszych polskich prozaików pierwszej połowy XX wieku, przez peerelowską cenzurę skazanego na zapomnienie i literacki niebyt. A wszystko przez powieść W polu, w której po mistrzowsku opisał niszczycielski żywioł wojny polsko-bolszewickiej. Książka, choć po 1946 roku trafiła na indeks i została wznowiona dopiero w drugim obiegu, zapewniła mu trwałe miejsce w literaturze polskiej. Maria Dąbrowska twierdziła, że W polu pod wieloma względami przewyższa Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque'aW ramach dziewięciotomowej edycji Dzieł zebranych PIW przypomni nie tylko twórczość Rembeka poświęconą konfliktowi 19201921, ale też jego prozę o II wojnie światowej oraz powieści historyczne z niepublikowanym dotąd Wiankiem Malwiny. Teksty do druku opracował, eliminując wcześniejsze pomyłki edytorskie oraz ingerencje cenzorskie, profesor Maciej Urbanowski.
W 120 rocznicę urodzin Stanisława Rembeka Państwowy Instytut Wydawniczy inauguruje pierwszą edycję Dzieł zebranych jednego z najwybitniejszych polskich prozaików pierwszej połowy XX wieku, przez peerelowską cenzurę skazanego na zapomnienie i literacki niebyt. A wszystko przez powieść W polu, w której po mistrzowsku opisał niszczycielski żywioł wojny polsko-bolszewickiej. Książka, choć po 1946 roku trafiła na indeks i została wznowiona dopiero w drugim obiegu, zapewniła mu trwałe miejsce w literaturze polskiej. Maria Dąbrowska twierdziła, że W polu pod wieloma względami przewyższa Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque'aW ramach dziewięciotomowej edycji Dzieł zebranych PIW przypomni nie tylko twórczość Rembeka poświęconą konfliktowi 19201921, ale też jego prozę o II wojnie światowej oraz powieści historyczne z niepublikowanym dotąd Wiankiem Malwiny. Teksty do druku opracował, eliminując wcześniejsze pomyłki edytorskie oraz ingerencje cenzorskie, profesor Maciej Urbanowski.
W 120 rocznicę urodzin Stanisława Rembeka Państwowy Instytut Wydawniczy inauguruje pierwszą edycję Dzieł zebranych jednego z najwybitniejszych polskich prozaików pierwszej połowy XX wieku, przez peerelowską cenzurę skazanego na zapomnienie i literacki niebyt. A wszystko przez powieść W polu, w której po mistrzowsku opisał niszczycielski żywioł wojny polsko-bolszewickiej. Książka, choć po 1946 roku trafiła na indeks i została wznowiona dopiero w drugim obiegu, zapewniła mu trwałe miejsce w literaturze polskiej. Maria Dąbrowska twierdziła, że W polu pod wieloma względami przewyższa Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque'aW ramach dziewięciotomowej edycji Dzieł zebranych PIW przypomni nie tylko twórczość Rembeka poświęconą konfliktowi 19201921, ale też jego prozę o II wojnie światowej oraz powieści historyczne z niepublikowanym dotąd Wiankiem Malwiny. Teksty do druku opracował, eliminując wcześniejsze pomyłki edytorskie oraz ingerencje cenzorskie, profesor Maciej Urbanowski.
To książka otwierająca oczy. Dawno nikt nie potrafił tak jak Paul Moser syntetycznie zebrać i jasno zaprezentować trudnego przecież zagadnienia teologicznego i problemu filozoficznego. Zwłaszcza w czasach bezmyślnego permisywizmu idea surowej sprawiedliwości jako pewnej drogi do szczęścia, i jedynej, z wielkim trudem toruje sobie zrozumienie. Moser ma ten dar, że potrafi jasno rysować przystępny obraz i miłosierdzia, i surowości i niepojętej do końca natury Boga. I w tym człowieka.
Damsko-męskie zawirowania i artystyczne niespełnienie, sprawiają że bohater ucieka z Warszawy do pięknej Europejki. Jest nią czeska Praga. Romans trwa od Aksamitnej Rewolucji w 1989 r. W Praskich świętach radości, czyli zasadzie Don Giovanniego Jacka Pomorskiego – w ironicznej literackiej grze – Praga staje się sceną, planem filmowym, akuszerką narodzin książki. Kluczem jest na nowo odczytana postać Don Giovanniego z głośnej praskiej premiery. Powieść odwiedzają Amadeusz Mozart, Bohumil Hrabal i Franz Kafka. W motywach ich dzieł przegląda się skrywana męska wrażliwość i groteskowy cynizm, walka płci i towarzysząca im hipokryzja. O książce tej Martin Pollack napisał, że jest „świetną lekturą pachnącą wielką miłością do Pragi i jej mieszkańców. Nie wyobrażam sobie lepszego i zabawniejszego przewodnika przez stolicę czeską i jej cudownych knajp”.
W siedmiu rozmowach, jakie Barbara Osterloff przeprowadziła z Giovannim Pampiglionem zawiera się nieprawdopodobne bogactwo doświadczeń włoskiego reżysera, którego miłość do polskiej literatury zawiodła na deski teatrów w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie (i nie tylko). Bogatszy o drugą ojczyznę – tę z wyboru ? G. Pampiglione całym swoim życiem zawodowym dowodził, że zasługuje na tytuł ambasadora kultury polskiej we Włoszech i włoskiej kultury w Polsce, o czym świadczy chociażby jego dorobek witkacowski i dell’artowski (nie wspominając o tłumaczeniach B. Jasieńskiego, S. Mrożka i Z. Krasińskiego). Jak pisze w kończącym książkę „Liście do Przyjaciela” prof. Janusz Degler: „Teatr stał się dla Ciebie sposobem na życie. Nie mogłeś wybrać lepiej”. W dialogu z wybitną znawczynią teatru, Barbarą Osterloff, Giovanni Pampiglione przywołuje miejsca i postacie (Erwina Axera, Kazimierza Dejmka, Konrada Swinarskiego, Andrzeja Wajdę, Henryka Tomaszewskiego, Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Kantora, by wymienić tylko największych), dzięki którym Polska smutnych i siermiężnych lat PRL-u, pod względem dokonań teatralnych dysponowała siłą przyciągania na skalę światową. Dzieląc wiele doświadczeń artystycznych autorzy książki pochylają się nad „skomplikowaną naturą pamięci, która tworzy materię trudną do okiełznania, niejednolitą”, a z ich rozmów wyłania się przedstawienie-obraz skrzący blaskiem, kolorami, pełen piękna i wzruszenia. Jak bowiem pisze we wstępie B. Osterloff: „Giovanni Pampiglione jest artystą spełnionym, o barwnym życiorysie, a jego opowieść o miłości do Polski wydaje się nie tylko nostalgiczną relacją o czasie minionym. Myślę, że warto ją czytać również jako świadectwo siły przyciągania, atrakcyjności polskiej kultury”.
Fabrice Hadjadj – nawrócony anarchista, już zapowiadając temat swojej książki przestrzega i uwodzi, budzi i niepokoi, by zostawić nas sam na sam z najintymniejszą nadzieją: Prawdę mówiąc, nie chodzi o ustalenie czegoś „pewnego i trwałego w nauce”. (Czym jest bowiem nauka, kochanie, skoro ostatecznie ludzki mózg czeka nie tyle poznanie prawdy, ile proces gnilny? Co jest pewne i trwałe, skoro wszystko na tym świecie jest ulotne jak mgła?) Właściwie wypadałoby zapytać, co zostaje, kiedy nie ma już nic… Chodzi zatem o wykrycie w moim niepewnym i nietrwałym sercu pewnej nieuleczalnej wady: naiwnej nadziei, że muzyka spotkań nigdy nie ucichnie. Użyłbym do tego celu bynajmniej nie hiperbolicznego i skrajnego zwątpienia, lecz raczej nie mniej skrajnego i hiperbolicznego oczarowania. O tak, choć raz w życiu chciałbym zastanowić się nad tym, co może być wieczne, wsłuchać się w głos tego raju, który nas wzywa, by nasze życie, jeśli nie biegnie we właściwym kierunku, zbłądziło należycie olśnione.
Czy odnajdziemy źródło wiedzy? Raczej źródło śpiewu. Czy będziemy stąpać po twardym gruncie? Raczej będziemy się potykać – lecz kondycja upadku, warto o tym pamiętać, jest taka sama jak kondycja wzlotu. W gruncie rzeczy moje pytanie jest następujące: jaka księga otwiera się głośniej od opadającej płyty nagrobnej? Na jaką poetyckość jest miejsce u wezgłowia umierającego? Co czeka nas po przekroczeniu
granicy, zza której nie da się wrócić, i czym jest koniec świata? Och! To nie będzie lektura ku pokrzepieniu serc, co to, to nie. Pozwoli ci jedynie umrzeć z nieco bardziej rozdziawioną gębą. (Fragment „Motywu”)
Piąty tom Opowieści niesamowitych przynosi przegląd rodzimych strachów i niezwykłości. Rozpoczyna go Anna Mostowska oświeceniową przypowiastką w gotyckim nastroju. Straszą biesy i czarownice Jana Maksymiliana Ossolińskiego. Mamy wampiryczną opowieść Zygmunta Krasińskiego, Kresy niesamowite Romana Zmorskiego, eksperymenty ze znikaniem Sygurda Wiśniowskiego, symbolistyczną baśń Bolesława Leśmiana, nowele kolejowe Stefana Grabińskiego i nowele lotnicze Janusza Meissnera, podróże w czasie Antoniego Lange, najbardziej gotyckie z opowiadań Brunona Schulza i duchy w sztafażu kosmicznym u Stanisława Lema. I wiele innych niesamowitości. Wielcy literaci sąsiadują z mistrzami gatunku.Wybór, wstęp i noty o autorach Piotr Paziński.
?Pisanie jest po trosze umieraniem? ? hołdując tej zasadzie, Maurice Blanchot, jeden z wielkich samotników dwudziestowiecznej literatury, poświęcił się pisaniu. Wyrok śmierci, najsłynniejsza z jego krótkich powieści, ma pozory autobiografii, ale kiedy Blanchot pisze: ?Te wypadki przydarzyły się w 1938 roku?, nie ma rzeczy mniej pewnej niż to, kiedy i czy owe wydarzenia się rozegrały. To proza medytacyjna, skupiona na umieraniu bliskiej osoby, być może naznaczona własną chorobą autora, jego osobistym wyrokiem śmierci. Z niebywałą mocą przybliża się do śmierci i ją odsłania, jak nigdy nie uczynił żaden utwór.
Najnowsza powieść Wasyla Machny, ukraińskiego poety, prozaika, eseisty, tłumacza (m.in. utworów Zbigniewa Herberta i Janusza Szubera), to zawierająca elementy mistyczne i mitologiczne opowieść rozpięta między wiekiem XVII i czasami współczesnymi, sięgająca od Stambułu po Galicję (na której zimnowojenny podział i epoka ZSRR odcisnęły swoją koszmarną pieczęć). W książce autor łączy trzy przestrzenie czasowe, tworząc nietypową powieść historyczną, w której historia ma postać nielinearną, gdyż - jak sam mówi - wszyscy jesteśmy zakotwiczeni w kalendarzu wieczności, nasze życie jest takim kalendarzem, niezależnie od epoki. Nieco na przekór nowoczesności w jej zglobalizowanej formie, książka Wasyla Machny może być odczytywana jako pochwała lokalności i pielęgnowania wyrastającej z niej duchowości.,,Pisarstwu Wasyla Machny towarzyszę od dwudziestu lat. Wasyla poznałem tuż przed jego wyjazdem z Tarnopola do Nowego Jorku, gdzie mieszka do dzisiaj. Znając, ceniąc i tłumacząc jego wiersze, eseje, i opowiadania, wiem, że do Kalendarza wieczności (być może nawet nie zdając sobie z tego sprawy) przygotowywał się od dawna, gdy pisał to, co pisał, i jeździł tam, gdzie jeździł (choćby na festiwal poetycki do Stambułu). A jednak ta powieść jest zaskoczeniem ‒ ktoś napisał, nie było takiej jeszcze w literaturze ukraińskiej, ktoś inny nazwał ją ukraińskimi Buddenbrookami. Ukrywając - niemal do końca - swoje prywatne związki ze skrawkiem ziemi między Czortkowem, Jazłowcem, Mytnicą - udało się autorowi w Kalendarzu wieczności przedstawić epicki fresk, ukazujący losy przedstawicieli wielu rodzin, narodów, imperiów (od osmańskiego po radzieckie), napisać wzruszającą, ekumeniczną i uniwersalną w duchu książkę, w której jego wrażliwość jako poety daje o sobie znać w bardzo dyskretny, a jednak niezwykle istotny sposób"".- Bohdan Zadura
Krew na rękach moich to czwarta powieść Wacława Holewińskiego, która ukazuje się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. Czytelnicy odnajdą w tej książce to, co u Holewińskiego najlepsze: oszczędny styl, bogactwo historycznego detalu, a także sugestywnie odmalowane portrety bohaterów. Tym razem są nimi dwaj Polacy mieszkający w Warszawie. Jednak zdecydowanie więcej ich dzieli, niż łączy. Pierwszy to Emanuel Szafarczyk, uczestnik powstania styczniowego, skrytobójca-sztyletnik, naczelnik Straży Zbrojnej i organizator zamachów na Aleksandra Wielopolskiego oraz Fiodora Fiodorowicza Trepowa. Drugim jest zaś Andriej Konstantynowicz Różycki, pułkownik, który służy w rosyjskiej policji i wypiera się swojej polskości. Podczas zażartego pojedynku, jaki przez wiele miesięcy toczyć będą ze sobą mężczyźni pojedynku o tragicznym zakończeniu obaj zmuszeni będą zadać sobie pytania, na które nie znajdą odpowiedzi. Co to znaczy być Polakiem? Ile można poświęcić dla własnej ojczyzny? Czym właściwie jest ojczyzna? Przede wszystkim zaś: jak w czasach zła, terroru i wszechobecnej krzywdy pozostać dobrym człowiekiem?
Najnowsza książka Elżbiety Isakiewicz, to zbiór literackich miniatur z pogranicza epiki i liryki, czyli miejsca w literaturze, gdzie autorka - znana reporterka i prozatorka, od dekad regularna czytelniczka poezji - czuje się u siebie. W Szelmie i innych opowieściach przyziemnych autorka chwyta historie, które przynosi jej los, ludzie, książki, a potem opowiada je po swojemu. A ""po swojemu"" w wypadku Isakiewicz, przedstawiającej się jako miłośniczka kotów, Czechowa, dobrego wina i wysokich obcasów"", oznacza niezwykle osobiście, czyli tak że fabuła opowieści staje się równie ważna jak smak, zapach, kolor czy mgnienie słońca między liśćmi.Szelmętworzy kilkadziesiąt tekstów o objętości od pięciu zdań do trzech stron maszynopisu.
Piotr Mitzner to poeta, biograf i edytor. Pracował w teatrach, w wydawnictwach niezależnych (Krąg, Karta, Spółka Poetów) i w Muzeum Iwaszkiewiczów. Prowadził ośrodek kultury Koło Podkowy. Od 1999 roku jest nauczycielem akademickim (UKSW), w latach 2000-2018 był zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika Nowaja Polsza.Jako poeta debiutował w 1972 roku, w Kurierze Polskim. Pierwszy arkusz poetycki Dusza z ciała wyleciała wydał w drugim obiegu w 1980 roku. Jego wiersze przetłumaczono na języki: rosyjski, białoruski, angielski, niemiecki, francuski, czeski, albański, litewski, słoweński, hiszpański, bułgarski i hebrajski.Laureat Nagrody im. Edwarda Csató, Nagrody Edwarda Gordona Craiga, Nagrody Literackiej Fundacji Kultury, Nagrody Zeszytów Literackich im. J. Czapskiego i Nagrody Orfeusza. Nominowany do nagród poetyckich: Silesiusa, Nike, Nagrody Literackiej m. st. Warszawy, i Cogito.Jest redaktorem serii Biblioteka Zapomnianych Poetów, wydawanej przez Ośrodek Brama Grodzka w Lublinie.Mieszka na warszawskiej Pradze. Przejścia to obszerny wybór wierszy poety. Jak pisze Iwona Smolka w eseju do tego zbioru w dzieciństwie przepowiadano mu karierę telegrafisty w PAP-ie. Pisał tak, że krócej już się nie dało. Jak wiadomo, ze wszystkiego niemal się wyrasta. Z tej lakoniczności Piotr Mitzner nie wyrósł. Niezbyt często pojawiają się poeci, dzięki którym język ożywa, stare słowa, niemal zapomniane, nabierają wigoru, przyklejają się do innych i tworzą nowe znaczenia. Piotr Mitzner jest tym poetą, dla którego język zdaje się nie mieć tajemnic. Słowa mają swoje rodziny, żyworodne wypuszczają z siebie zielone gałązki, czyli jakby powiedział poeta moszczą się na tych zamierających.Słowa w tej liryce uśmiechają się do nas, bo jest w nich humor i żart, przekora. Bywają wieloznaczne, zaczepiają sobą nieprzynależne im, jakby się wydawało, obszary poznania. Niekiedy samą swoją budową wskazują na absurd rzeczywistości, którą powołują do istnienia. Ta poezja pokazuje nam, jak bardzo nieoczywista jest rzeczywistość, w której żyjemy. Poprzez sam język, neologizmy i grę słów poeta wprowadza czytelnika w świat, którego nie widać, otwiera na metafizyczny aspekt istnienia.
Komplet trzech tomów:- Myślenie Obywatelskie, Żydzi, Kwestia Kobieca- Rozprawy, Studia, Artykuły- Felietony, Korespondencja, Recenzje, PrzemówieniaEliza Orzeszkowa jakiej nie znamy! 90 tekstów o różnej objętości, formie i przede wszystkim tematyce (m.in. Patriotyzm i kosmopolityzm, O Żydach i kwestii żydowskiej, Kilka słów i kobietach, ale też list o zaćmieniu Słońca!) daje przegląd najważniejszych tematów, o jakich Polacy dyskutowali w II połowie XIX wieku na ówczesnych forach publicznych; jest to więc niejako kulturowy portret naszego społeczeństwa tego okresu.Wprawdzie większość materiału za życia autorki ukazała się w prasie (lub formie broszury), ale potem nie była już nigdy wznawiana. Jedna czwarta tekstów to zaś absolutny rarytas wydobyte z archiwów rękopiśmienne inedita, dotąd nieznane czytelnikom.Artykuły zostały opatrzone przejrzystym aparatem krytycznym, ułatwiającym lekturę zarówno na poziomie naukowym, jak i popularnym (noty z krótką historią powstania każdego tekstu, przypisy i komentarze o charakterze historyczno-kulturowym). Obejmująca całą twórczą biografię Orzeszkowej, trzytomowa, edycja Publicystyki społecznej autorstwa Orzeszkowej została opracowana przez Grażynę Borkowską i Iwonę Wiśniewską z Instytutu Badań Literackich PAN.
Patrick Deneen - utalentowany krytyk kultury - w książce, która stała się ostatnio jedną z najczęściej komentowanych po drugiej stronie Atlantyku, wskazuje na intelektualne i kulturowe tradycje, kształtujące naszą codzienność, oraz przedstawia klarowną, naukową analizę przyczyn i źródeł obecnego kryzysu zachodniej polityki. Wynik jego pracy, to - powtarzając za Jacksonem Learsem - skuteczne antidotum na świątobliwych lewicowców i prawicowców, pokazujące, jak uboga, dwubiegunowa koncepcja wolności spętała nasze życie publiczne, choć miała je uwolnić. Trudno o bardziej aktualny i potrzebny sposób wzbogacenia naszego jałowego dyskursu politycznego.
W poetyckiej serii mozaikowej PIW-u prezentujemy tom wierszy Anny Nasiłowskiej. Nasiłowska zaczęła pisać wiersze w wieku 16 lat i debiutowała jako poetka w 1977 roku w 3 numerze miesięcznika ""Nowy Wyraz"". Potem z wielu powodów nie pisała wierszy, choć elementy poetyckie pojawiały się w jej prozie, w książce Domino (1995) i późniejszej Księdze początku (2002), Czteroletniej filozofce (2004), Wielkiej wymianie widoków (2008) i w Historiach miłosnych (2009). Dwa jej tomy wierszy ukazały się później, Żywioły w 2014 i Ciemne przejścia w 2018 roku, nakładem Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie. Wiersze tłumaczone były na różne języki: bułgarski, hebrajski, ukraiński, rosyjski, niemiecki, serbski i angielski, prezentowane w prasie, w różnych antologiach, czytane podczas spotkań.Od lat siedemdziesiątych Anna Nasiłowska uprawia krytykę literacką, jest też autorką kilku biografii oraz profesorem literatury, w tym autorką dwóch zarysów Trzydziestolecie 1914 - 1944 oraz Literatura okresu przejściowego 1975 - 1996. W 2019 ukazała się jej jednotomowa Historia literatury polskiej, bardzo życzliwie przyjęta w prasie. Zajmuje się też fotografią, w kwietniu 2020 roku, w trakcie pandemii prowadziła na Fecebooku własny projekt #teatrminimalny.Najnowszy tom Sztuczne światła to gęste, realistyczne, bolesne wiersze, które mają swój rodowód w poezji Anny Świrszczyńskiej. Metro, gdzie rozgrywają się współczesne scenki rodzajowe to swoisty mikrokosmos. W tym tyglu mieszają się światy, a profanum triumfuje nad sacrum. Jednak na stacjach, gdy w oknach podziemnej kolejki migają sztuczne światła, udaje się czasami znaleźć wyjście z naszego codziennego Hadesu.
Powieść ""Liczby ostatnie"" - Jarosława Maślanka jest rozpisaną na kilkadziesiąt lat historią, w której bohater przeprowadza czytelnika przez cywilizację na skraju upadku. Wydarzenia te obejmują historię pokolenia mierzącego się z lawinowo narastającymi zmianami klimatycznymi i polityczno-ekonomicznymi oraz historię jednostki tracącej podmiotowość w zagarniającym wolność cyberpaństwie. Maślanek w swojej piątej książce opisuje napięcie między naturą a cywilizacją, tym samym prognozując dystopijne przesilenie.Autor nominowany do EU Prize for Literature 2019 ostrzega przed konsekwencjami zmian kiełkującymi w przetrzebionej tajemniczą zarazą ludzkości, kiedy historia skręca w kierunku, w którym nie chcemy podążać, a problemy, przed którymi stajemy (właściwie już tkwimy po uszy) za nic mają administracyjne granice.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?