Sasza i Misza, dwaj ukraińscy żołnierze wojny w Donbasie, przeczekują bombardowanie w zrujnowanym wnętrzu w towarzystwie mówiących ludzkim głosem wypchanych psów oraz akwarium pełnego gadających rybek. Prowadzą absurdalne rozmowy, z których dowiadujemy się, że Wujo zakopał na pamiątkę w ogródku Trzech Ruskich i że na podwórku leży zastrzelony Chłopczyn z rowerkiem, którego należałoby wypreparować jak psy. Całą sytuację komentuje zgryźliwie samowłączające się radio. Z czasem zwierzęta – a przewija się ich przez dramat sporo, od krów i knurów po gigantyczną, acz małomówną papugę – przejmują kontrolę nad tym mikroświatem.
"Zwierzęta, które zjadły swoich ludzi" to sztuka o tym, co to znaczy umrzeć, być człowiekiem, przeżyć wojnę. To absurdalna, surrealistyczna, czarna komedia o wojnie przejmuje grozą i bawi. Jej bohaterowie – w swym oczekiwaniu nie wiadomo na co, najpewniej na własna zagładę – kojarzą się nieodparcie z Beckettowskimi Vladimirem i Estragonem.
W koedycji z zaprzyjaźnionym Wydawnictwem Nisza wydaliśmy debiutancką, prozatorską książkę uznanej malarki, profesor na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, Karoliny Jaklewicz.
„Dla wielu to będzie krótka książka o zabijaniu, ale dla mnie to opowieść zasadna. Realna. Po ludzku sprawiedliwa. I jak wybory Jaśminy – nieoczywista i nierozstrzygalna”.
Karolina Felberg
Powieść Katarzyny Pochmary-Balcer, poruszając temat sekty, który na pierwszy rzut oka mógłby wydawać się marginalny, dotyka kwestii uniwersalnych związanych z naturą ludzką. Ta świetna proza stopniowo i w sposób pogłębiony odsłania wzajemne relacje członków takiej wspólnoty, rzucając światło na ich złożone motywacje. Są wśród nich poszukiwanie remedium na doznanie straty, pragnienie zaistnienia w grupie czy potrzeba destrukcji zastanych porządków i wcześniej zadzierzgniętych więzi. Opowiadając o tych doświadczeniach, książka skłania do rozważań o kondycji i kryzysie współczesnych autorytetów, a przede wszystkim podejmuje filozoficznie znaczący problem stosunku człowieka do natury. Do największych walorów powieści należą prosta, a jednocześnie bardzo przemyślana i konsekwentnie realizowana kompozycja oraz wieloperspektywiczność narracyjna tekstu. Pod względem formalnym powieść Katarzyny Pochmary-Balcer kontynuuje tradycje prozy punktów widzenia, której kanony w literaturze polskiej wyznacza na przykład pisarstwo Wacława Berenta, a w literaturze światowej twórczość prozatorska Wirginii Woolf, Henry'ego Jamesa, Josepha Conrada, a przede wszystkim dzieła Williama Faulknera. dr hab. Żaneta Nalewajk-Turecka, Instytut Literatury Polskiej na Wydziale Polonistyki UW
Mocna powieść o poplątanych relacjach w tak zwanej porządnej rodzinie. O dziadku tyranie, wielbicielu osobliwie przyrządzanego tatara, i kobietach cierpiętnicach, które potrafią się mścić. O obłudzie - w Kościele i w rodzinie.
"Niech was nie zwiedzie subtelna ironia tej powieści. Świat Tłuczków będzie wam się śnił po nocach, w tych snach będziecie z niego uciekać z wrzaskiem. Ale najpierw przeczytajcie do końca, bo to mocna rzecz - historia pokoleniowej sztafety perfidnej przemocy pod patronatem samego Pana Boga".
Piotr Kofta
Nowe prozy Rafała Wojasińskiego, dramaturga, autora książek Złodziej ryb, Piękno świata, Stara (przełożonej na angielski, bułgarski, francuski i hiszpański).
W Olandzie Wojasiński nie zrywa z bohaterami swoich słuchowisk i wcześniejszych książek. Teraz chętniej rozmawiają, chętniej dyskutują o tym i o owym. Robią to na swój sposób, językiem miłości do istnienia i szczerości. Dlatego właśnie za nic mają rozmaite niezbite prawdy.
Fragment tytułowego opowiadania:
"Radość goni nas, żeby łapać jedno drugie, to tu, to tam, aż połączymy się w ciemnym kącie, w krzaczkach, w piasku, w wodzie jeziora albo gdzie tam Bóg da. Ale znowu się hamuję w tych swoich myślach sprośnych, nieprzyzwoitych i niedopuszczalnych. I mówię sobie: zamknij się, zamknij! A co z tymi, co tylko sekundę żyją, dwie minuty, trzy, cztery? Co z nimi? Gdzie ich radość z błądzenia istoty za istotą po tym świecie, gdzie ich radość z patrzenia, dotykania, świntuszenia? Gdzie? I koniec mojej radości nagle. I pustka kosmosu oraz przestworzy, które pomieściły tysiące, tysiące galaktyk. To się pomieściło, na to miejsce było, ale dla wszystkich, żeby dorośli, ładni byli i trochę czułości dostali, to już nie".
Historia Maryana - Pinkasa Bursteina, urodzonego w Nowym Sączu malarza, którego prace wiszą w Paryżu w Centrum Pompidou i w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, a my w Polsce nic o nim nie wiedzieliśmy. I nie wiedzilibyśmy nadal, gdyby nie przypadek i dociekliwość Autorki i kilku zaprzyjaźnionych osób. Historia Maryana odsłania się stopniowo, tak jak ją odkrywała Ewa Andrzejewska.
'Ewa dzieliła się ze mną gęstniejącymi notatkami o dzieciństwie i młodości Maryana, i o nieznanych mi obozach pracy. O kuli, która przebiła policzek. O odciętej nodze. O chorobie psychicznej. Czyli o losie jednego z milionów skazanych i jednego z niewielu cudem ocalałych. Typowym i wyjątkowym. Jednak dopiero kiedy te wszystkie kawałki zostały ułożone w skończoną książkę, dostałam klucz do języka, w jakim malarz artykułował swój ból". (Anda Rottenberg)
Na poziomie fabularnym jest to opowieść o dość przypadkowej przyjaźni raczej młodego polskiego pisarza i zgorzkniałego niemieckiego intelektualisty, którzy w pewien ciepły wieczór poznali się w Palermo. Ich znajomość sprowadzić można do kilku spotkań oraz garści listów, które w dużym stopniu koncentrowały się na postaci Oskara Buyona, powstańca styczniowego, pierwszego strażnika i kustosza wykopalisk w sycylijskim Selinuncie. Jednak nie o fabułę tutaj chodzi. Raczej o próbę uchwycenia przemian, jakim na przestrzeni setek lat podlega kultura oraz człowiek.
Proza Kaspra Bajona jest ostentacyjnie niedzisiejsza. Nie tylko nawiązuje do modernistycznych wzorów pozwalających łączyć powolną literacką narrację z erudycyjnym esejem, ale korzysta z nich, by jeszcze głębiej sięgnąć w przeszłość. [...] Ten zwrot ku przeszłości nie jest jednak eskapistyczny. Przeciwnie, wyrasta z konfrontacji z dramatem najbardziej aktualnym i na powrót do niego odsyła. (Maciej Jakubowiak, "dwutygodnik.com")
Dwanaście opowiadań Szmuela Josefa Agnona, jedynego izraelskiego laureata literackiego Nobla (w 1966 roku); w przekładzie i z posłowiem Piotra Pazińskiego.
Agnon jest jednym z ojców założycieli literatury izraelskiej, mistrzem Amosa Oza i Cruji Szalew. Urodzony w Buczaczu w 1888 roku, zmarły w Jerozolimie w roku 1970, żył w czasach zwątpienia w religię i tradycję, Zagłady, ale też tworzenia się żydowskiego państwa i świeckiej literatury hebrajskiej. Jego opowiadania i powieści czerpią zarówno z tradycji, jak i z nowoczesności. Widać w nich przemiany literatury żydowskiej: od tradycyjnej przypowieści po imaginacyjne pejzaże, którymi zachwycał się Jorge Luis Borges.
„Przez kilka lat usiłowałem wydostać się z cienia Agnona, walczyłem, by uwolnić swoje pisarstwo spod jego wpływów, od jego kwiecistego, wykwintnego, drobnomieszczańskiego niekiedy języka, od jego miarowej rytmiki, od pewnej midraszowej pogody ducha połączonej z ciepłym tchnieniem bogobojnej mowy, pulsu melodii jidysz i spokojnego falowania soczystej opowieści chasydzkiej.[...] Mimo całego wysiłku (z jakim starałem się od niego oswobodzić) wszystko, czego nauczyłem się od Agnona, zapewne nadal pobrzmiewa w moich książkach".
Amos Oz
Historie, jakie opowiada Zbigniew Naszkowski, zdarzają sie naprawdę. Co prawda nie na jawie, tylko we śnie. We śnie można wskoczyć do akwarium i ramię w ramię z rybą wypłynąć w morze, można pójść nad Wisłę z ubraną w płaszcz i kapelusz małpą poznaną w ZOO – i czuć się wolnym i szczęśliwym. We śnie ożywają też nasze lęki i tęsknoty, do których nie zawsze chcemy sie przyznawać. Pan B. i inni bohaterowie tych surrealnych historii trochę się dziwią, ale przecież czują, że dzieje się coś ważnego, i nie negują faktów.
"Kuchnia Dantego" to nie tylko wyjątkowa książka kucharska, która zadowoli zarówno laików, jak i wprawnych mistrzów patelni. To aromatyczna, wciągająca opowieść o historii kuchni, pełna błyskotliwych spostrzeżeń o różnicach i punktach stycznych kultury polskiej i włoskiej, a także kopalnia zabawnych anegdot, bon motów, ciekawostek i ciętych ripost.
Uwaga! Podczas lektury trudno opanować wzrost apetytu!
Alfredo Boscolo i Leonardo Masi, wenecjanin i florentczyk, jeden z doktoratem z historii Europy, drugi doktor polonistyki i absolwent konserwatorium, trafili do Polski dawno temu dzięki programowi Erasmus. Nadal zdarza im się rozprawiać o Dantem, jak za czasów studenckich, kiedy używali tej sztuczki do podrywania dziewczyn. A że pasjonuje ich gotowanie, wymyślili nowy rytuał gastrokulturalny, nazwany „Kuchnią Dantego”: gotują dla publiczności i w trakcie recytują Boską komedię po włosku i po polsku. Pewnego dnia, kiedy szukali pomocnika na zmywak, zjawił się Paweł Bravo, autor kulinarnych felietonów w „Tygodniku Powszechnym”. Żeby wymigać się od ciężkiej roboty przy garach, namówił ich, by spisali swoją przygodę. Tak powstała
ta książka.
W opowiadaniach Jarka Westermarka sprawność konstruowania wciągającej fabuły idzie w parze z zamiłowaniem do literackiego eksperymentu, z poczuciem humoru i z wyostrzonym zmysłem obserwacji. Większość tekstów tego tomu sytuuje się na pograniczu literatury popularnej i wysokoartystycznej. Autor czerpie z obu obiegów literackich to, co najlepsze – z jednej strony potrafi utrzymać czytelnika w napięciu, dostarczyć mu rozrywki, z drugiej, przełamując liczne konwencje (m.in. detektywistyczną, fantasy, grozy czy thrillera), skłania go do głębszego namysłu nad otaczającą nas rzeczywistością. Zainteresowanie codziennością nie tłumi jednak pisarskiej wyobraźni eksplorującej – na serio i na wesoło – także światy i istnienia inne niż ludzkie. Jest właśnie tak, jak mówi bohater jednego z opowiadań: „Kto raz wpadnie w sidła opowieści, ten może się z nich już nigdy nie wydostać”.
Wstrząsające świadectwo transpłciowej kobiety. Od przedszkola "innej", odrzucanej, powoli dojrzewającej do zrozumienia samej siebie i do decyzji o korekcie płci. Kinga Kosińska daje nam wgląd w swoje myśli i uczucia podczas całego procesu prawnej i medycznej tranzycji. Mówi o załamaniach i o swojej miłości do Chrystusa.
"To książka nie tylko o transseksualnej dziewczynie. Tak naprawdę to opowieść przynosząca ulgę każdemu, kto z rozmaitych przyczyn czuje się niedostosowany, nieadekwatny i bardzo z tego powodu cierpi". (Małgorzata Halber)
Fragmenty
Heteronorma kusi. Większość ludzi mieści się w niej i reaguje niechęcią na każdą inność. Oni wiedzą, jak żyć, jak to się robi. My przemykamy po marginesach. Patrzą na nas z pogardą, jakby chcieli zabronić nam wstępu do swojego sterylnego porządku. To korci.
Padał deszcz i już z daleka widziałam, że kilku chłopaków stoi w klatce schodowej bloku, który muszę minąć. „Gdyby nie padało, to wyszedłbym i cię zajebał, pedale”. Deszcz, mój obrońca. Męska natura, która zwymiotowała na mnie bez czelnością jakiegoś chłopca. Nie patrzę na nich nigdy. Nie znam ich twarzy. Słyszę wyzwiska, a oni są dla mnie jednym wrogim ciałem, taką dżdżownicą pełzającą ulicami mojego miasta. Za każdym razem, gdy przez nie idę, boję się ich spotkać. Często się udaje, ale i tak się boję. Gdy wchodzę na swoje osiedle – tutaj się urodziłam –mój oddech staje się cięższy, płytszy. Robi mi się gorąco ze zdenerwowania, popadam w panikę. „Transwestyta”. Milczę, a we mnie krzyk. I ten krzyk odbiera mi powietrze z płuc. Przecież ja tylko jestem i nie robię niczego nienormalnego. „Wielki łeb, wielki łeb” – słyszałam to całe dzieciństwo. To było jak drugie imię, choć za każdym razem bolało tak samo.
Książka nominowana do Nagrody Conrada.
Tadeusz sobolewski o "Alicyjce": "Można by wykroić z tego scenariusz tragedii, powieść, teatralną psychodramę. Liliana Hermetz tak właśnie robi – próbuje różnych gatunków i form literackich, nawet rymów. Ta książka powstaje jakby na oczach czytelnika, przy otwartej kurtynie. I właśnie w tym przymierzaniu się do różnych form zawiera się sens Alicyjki – ważny, jak sądzę, nie tylko dla matek i córek. Widzimy, jak tworzy się rodzinny mit, bez którego nie da się oswoić elacji z matką. Ona nigdy nie jest idealna. Alicyjka mierzy się z wyobrażeniem matki. To wymaga odwagi, bo „niewiele jest w życiu takich potęg”.
"Copyfighter" to opowieść o tym, dlaczego reklamy są, jakie są. I o tym, jak mocno trzeba upaść na głowę, żeby dobrowolnie zostać kreatywnym w agencji.
Artur zostaje copywriterem, znając ten zawód tylko z hollywoodzkich filmów. W polskich realiach zamiast „fur i loftów” czeka na niego umowa śmieciowa i zgniłe kompromisy. Lawirując między prezesem cwaniakiem, cudownie nawróconym dyrektorem kreatywnym, klientką-nimfomanką i nierealnymi deadline'ami, chłopak pnie się na branżowe szczyty. Wkrótce staje na czele własnej agencji. Sytuację komplikuje pewna niezapłacona przez kontrahenta faktura. O pomoc w egzekucji długu prosi Artur zaprzyjaźnionych rosyjskich alfonsów...
Czworo młodych przyjaciół żyje po swojemu. Nie pracowali w agencji reklamowej, nie chcieli oszczędzać na lepsze mieszkanie i auto. Często widywano ich w ekskluzywnych kawiarniach. Wszystkie zarobione pieniądze przejadali, przepijali i przepalali. Żyli jak studenci (według zasady: jedyne naprawdę zmarnowane pieniądze to te, które się zaoszczędzi)"". Piątym bohaterem tej historii jest bratysławskie blokowisko. Podszyte humorem realistyczne opisy przeplatają się z poetyckimi fantazjami, wspomnieniami z dzieciństwa, odniesieniami do literatury. Książka wyróżniona Nagrodą Literacka Unii Europejskiej razem ""Pensjonatem"" Piotra Pazińskiego i ""Kukłą Kokoschki"" Afonso Cruza, również wydanymi przez Niszę.
Krótkie historie, zanotowane w bezpretensjonalnym tonie, dotykają wielu przestrzeni współczesnego świata, które pomimo upływu kilkudziesięciu lat nie są wolne od wojennych skojarzeń. Wojciech Albiński, trzydziestosześcioletni mężczyzna, próbuje te skojarzenia uchwycić prostym, a miejscami poetyckim językiem.Wojna i jej historie nigdy nie interesowała mnie bardziej niż statystycznego przedstawiciela mojego pokolenia. Kiedyś zasłuchani w opowieści dziadków, naświetlani socjalistyczną telewizją nigdy nie przepuszczającą okazji, żeby dołożyć germańskim najeźdźcom po czasie, dojrzewając, zapomnieliśmy. Niemniej temat wraz z dorosłością, dziećmi i pytaniami o własną przeszłość wrócił. Nie jako pełnoprawna wielka historia, ale wydawałoby się drobny refleks, światło z telewizora odbijające się przez półprzymknięte drzwi na ścianie dawnego dziecięcego pokoju. Wraz z nim dalej żywe, jak się okazuje, wrażenia opuszczenia, tajemnicy, niewiedzy i swoistych bólów fantomowych mówi Wojciech Albiński.Spisane impresje spięte m.in. tytułami: Ikea, Pomidorowa, Zabawa w chowanego, Dym z komina, Nurofenowe dzieci, Rodzaj wyższości, Opener, czyli co się nosi nad morzem odnoszą się zarówno do tych osobistych, codziennych doświadczeń, jak i współczesnych, wspólnotowych przeżyć. Wojenne skojarzenia nie mają tu formy natręctwa, one po prostu są, wciąż aktualne, a ich spisanie to także próba oswojenia i zmierzenia się z tym, co nie zawsze jest chętnie wypowiadane.Wojciech Albiński przez dziesięć lat pracował w reklamie, z której w końcu przeniósł się do biblioteki. W 2012 roku wydał zbiorek opowiadań Przekąski, zakąski, a także coś na kształt poradnika Jak czuć się dobrze, gdy cię wywalą. Ma 36 lat, rodzinę, mieszka pod Warszawą, pisze.
Powieść jak puzzel układający się w obraz ludzkiego życia i człowieczej natury. Dowcipna i pełna melancholii. W 2012 roku wyróżniona Nagrodą Literacką Unii Europejskiej.
Czarodzieje Gary'ego wcale nie są niewinni. To handlarze iluzji. Zaspokajają potrzeby, których nie można kupić za pieniądze: zdrowia, pożądania, radości i sensu...
11-letni Mano Höllenreiner, niemiecki Cygan, po koszmarze obozów w Auschwitz, Ravensbrück i Sachsenhausen trafia wiosną 1945 roku do Francji. Wiadomo o nim tyle, że ma na imię Mano. On sam nie pamięta, a może nie chce powiedzieć o sobie nic więcej. Nie wie, gdzie jest, nie zna języka, dręczą go obozowe wspomnienia. Boi się, że stracił rodziców i młodszą siostrę. Pomału przywiązuje się do opiekunów, którzy robią, co mogą, by chłopiec mógł wrócić do normalnego życia, szukają jego krewnych. Tych opiekunów jest wielu – Mano poznaje kilka domów, skromnych i wytwornych, ale także sierociniec i szpital psychiatryczny. Czy powróci do rodziny? Prawdziwa historia opowiedziana w prosty i przejmujący sposób.
Można by z tego wykroić scenariusz tragedii, powieść, teatralną psychodramę. Liliana Hermetz tak właśnie robi – próbuje różnych gatunków i form literackich, nawet rymów. Ta książka powstaje jakby na oczach czytelnika, przy otwartej kurtynie. I właśnie w tym przymierzaniu się do różnych form zawiera się sens "Alicyjki" – ważny, jak myślę, nie
tylko dla matek i córek. Widzimy, jak tworzy się rodzinny mit, bez którego nie da się
oswoić relacji z matką. Ona nigdy nie jest idealna. "Alicyjka"
mierzy się z wyobrażeniem matki. To wymaga odwagi, bo „niewiele jest w życiu takich potęg”.
TADEUSZ SOBOLEWSKI
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?