Na prezentowany tom składają się wiersze powstałe w latach 1946–1961, drukowane w „Wiadomościach” (Londyn), „Kulturze” (Paryż), „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” (Londyn) oraz tomiku „Liryki, satyry i fraszki” (Londyn 1988).
W niniejszym wydaniu uszeregowano je chronologicznie z zachowaniem oryginalnej ortografii i interpunkcji. Zbiór ten jest uzupełnieniem serii dzieł Mariana Hemara, którego teksty z przyjemnością przywraca na polski rynek Wydawnictwo LTW.
„Jej lektura [...], owszem, wywołuje uśmiech, ale częściej: nostalgię i poruszenie dramatem tych, którzy tak wiele dali Polsce i którym Polska tak niewiele mogła dać. Jest wciąż w Wiciku ów rzadki w najnowszej literaturze żar miłości do ojczyzny, o którym pisze w przedmowie Wańkowicz. Jest też zachwyt nad pięknem nadberezyńskiej ojczyzny, tak pięknie wyrażony w «modlitwie» Wicika do jego rodzinnej Zielonki. Jest wreszcie polityczne przesłanie powieści – z jej wizją Rzeczypospolitej wolnej i demokratycznej, z profecją Kościka, że «Polska tu wróci w chwale. Wróci nie po majątki tutejszych obszarników, jak agenci sowieccy krzyczą, ale po lud swój, po synów swoich, po naród polski i białoruski»” – z posłowia Macieja Urbanowskiego.
„Czytając Czarnyszewicza w zamęcie pojęć, zawsze względnych, gdzie tak wygodnie się rozrasta za nic nie odpowiedzialny nihilizm, książka Czarnyszewicza daje ten czysty diament przeżyć pełnych, zazębionych o sprawy wieczne, gdzie za każde tak i za każde nie człowiek się nie waha oddać życia, bo w nie wierzy i taki właśnie stosunek do świata wśród nawet najgorszych klęsk stwarza istnienie, które można uczcić i pokochać” – Józef Czapski
„Trzy ziarnka żwiru” to opracowany na podstawie autorskiego maszynopisu i wydany po raz pierwszy kryminał, którego akcja toczy się głównie w Warszawie. Z Wisły wyłowiono ciało młodej kobiety. W zaciśniętej dłoni denatki znaleziono tytułowe trzy ziarenka czerwonego żwiru. Zapewne kiedy wpadała do wody, żyła jeszcze i zdołała w ostatniej chwili chwycić garstkę podłoża, dość nietypowego – trzeba przyznać. Od tego właśnie śladu rozpoczyna swe śledztwo porucznik Kownar ze stołecznej MO. Kim była ta dziewczyna? Dlaczego zginęła? Może było to samobójstwo albo nieszczęśliwy wypadek? No i kluczowa kwestia: skąd pochodzi czerwony żwir? Okaże się jednak, że nie tylko tajemnicę tej tragicznej śmierci skrywają nadwiślańskie opary i mgły…
Karol Czerski vel Karl Bauman po ostatnich przeżyciach na pograniczu polsko-sowieckim (opisanych w książce ?Sprzedawczyk?) tymczasowo osiadł z żoną Anną w Pradze. Nie dane mu było jednak długo odpoczywać, bowiem kontakt z nim nawiązuje oficer francuskiego wywiadu Alain Godard. Chce wynająć Czerskiego do pracy szpiegowskiej. Ma on udać się do Istambułu, gdzie odbędzie się tajna konferencja w sprawie handlu bronią między przedstawicielami Niemiec i Rosji Sowieckiej. Francuzi dowiedzieli się bowiem, że Rzesza weszła w posiadanie nowoczesnego brytyjskiego czołgu, który otrzymali najpewniej od Sowietów, a na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego nie wolno im się zbroić. Z drugiej strony możliwa jest współpraca Niemców z Brytyjczykami, a wtedy Francuzi chcą zachować anonimowość. Deuxieme Bureau chce poznać szczegóły tych działań, dowiedzieć się kto jest istotnym graczem i eliminując go zapobiec remilitaryzacji Niemiec. Potrzebują więc doświadczonego i pewnego człowieka, który nie ma powiązań z francuskim wywiadem i który odważy się na tak karkołomne i niebezpieczne zadanie.Czerski wyraża zgodę, chce bowiem zapewnić sobie i żonie zabezpieczenie finansowe na przyszłość. Jego misja niesie ze sobą dodatkowe niebezpieczeństwo: Sowieci wydali na niego wyrok śmierci i nadali mu najwyższy priorytet wykonania. Karol zostawia więc niezadowoloną i zaniepokojoną Annę w Pradze i rusza do Turcji. Nie wie jednak, że i jej grozi niebezpieczeństwo ze strony OGPU, której agenci posuną się do wszystkiego, by dowiedzieć się, gdzie jest Czerski.
Kołomyjka była grana, śpiewana i tańczona na huculskich weseliskach i rodzinnych biesiadach nie tylko przez kapele ludowe i klezmerskie, ale i profesjonalnych muzyków. Są w niej elementy żydowskich tańców ze starożytnej Palestyny, hiszpańskiego flamenco, węgierskich czardaszy, a przywieziona na cygańskich wozach w dorzecze Prutu i Czeremoszu, wzięła nazwę od stolicy Pokucia i Huculszczyzny. Dziwna to muzyka, a najważniejsza jest „dusza” tej porywającej melodii. Można nią wyrazić najbardziej intymne uczucia: radości, smutki, nostalgię, tragedię, a przede wszystkim miłość. Tańczy się kołomyjkę „do upadłego”, coraz szybciej i szybciej – bywało, że tancerka mdlała przy ostatnich taktach. Muzyka ta sprawia wrażenie nieładu i improwizacji. Chcąc określić ludzkie losy zawirowane wokół dziejowych wydarzeń, można powiedzieć: „to jak w kołomyjce”, dlatego ta huculska melodia trafiła na okładkę jako tytuł książki.
To opowieść o dwojgu młodych ludziach – on z Wrocławia, ona z Kołomyi – którzy swoją niecodzienną miłość muszą zmierzyć ze wszystkim, co przez wieki nawarstwiło się „między nami sąsiadami” na dobre i na złe. Ich życie to prawdziwa „kołomyjka”. Tragiczne sytuacje są pozornie nie do pokonania, udaje się to jednak bohaterom tej powieści.
Książka stanowi zapis filozofii i pogląd na strukturę rzeczywistości najwybitniejszego polskiego jasnowidza. Stefan Ossowiecki potrafił odczytywać przyszłość, odnajdywać zaginione osoby, czytać listy znajdujące się w zamkniętych kopertach, a także lewitować i przesuwać przedmioty siłą woli. Był przyjacielem Marszałka Piłsudskiego. W książce znaleźć można również protokoły doświadczeń przeprowadzanych z udziałem S. Ossowieckiego przez ówczesnych naukowców (m.in. prof. Charlesa Richeta - laureata Nagrody Nobla).
Człowiek posiadający „pewne cnoty, które ludzi pociągają, i pewne wady, które ludzie wybaczają. Reprezentacyjny wyjątkowo, o pięknej męskiej, jakby stale ogorzałej twarzy, o postaci krzepkiej, w każdym calu rasowy, dziarski, szorstki momentami, obraca się z jednakową swobodą w salonie, w sali narad, w taniej kuchni na Starym Mieście (…) w temperamencie jego nie ma nic z surowości zakonnika. (…) Nie gardził rozrywką, nie stronił od uciechy. Chętnie za zwierzem dzikim po zielonej kniei gonił i najmilszym towarzyszem był w klubie, w wykwintnych salonach rozmarzone spojrzenia tkliwie za nim błądziły…” – w ten sposób w „Dzienniku Polskim” z 1915 roku został przedstawiony książę Zdzisław Lubomirski – mąż Marii z Branickich, prezydent Warszawy, od 1917 roku członek Rady Regencyjnej. Opowieść o jego życiu przenosi nas w jakże fascynujące, ale też burzliwe czasy przełomu XIX i XX wieku i pokazuje, z jakimi dylematami musieli zmagać się ci, którzy na swoich barkach dźwigali losy ojczyzny…
Obchodzone w tym roku stulecie niepodległości Polski to doskonała okazja, aby przypomnieć czytelnikom życie Księcia Regenta – jednej z ważniejszych postaci tamtej epoki.
Bohaterowie tej opowieści są bohaterami prawdziwymi, tak jak prawdziwą była rodzina Herzogów [czytaj: hercogów], w której przyszli na świat: Franek, nazywany w domu Kika, i młodszy od niego o trzy lata Staszek, o przezwisku Siupajdana. Młodszy od Staszka o dwa lata Stefek, którego nazywano Maćkiem, i najmłodszy – Józek, zwany Organistą. Czterej bracia, ale też czterej „chorzy na Polskę” młodzi legioniści, którzy stali się symbolem rodzinnego zaangażowania w walkę o niepodległość Ojczyzny.
„Miałam wspaniałych braci” – wspomina Helenka, ich siostra, której barwna opowieść pozwala poznać bliżej tych, którzy wierzyli, że „chcieć to móc” i nie wahali się oddać własnego życia, byleby tylko móc przywrócić je tej, którą tak bardzo kochali.
Krzysztof Kamiński - dziennikarz, absolwent Politechniki Rzeszowskiej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, popularyzator medycyny naturalnej, redaktor i wydawca kwartalnika Porady na zdrowie. Zafascynowany postacią ojca Klimuszki, od ponad 30 lat zajmuje się dokumentacją życia i działalności franciszkanina. Niniejsza pozycja jest piątą książką biograficzną o. A.C. Klimuszki napisaną przez tego autora.Śp. ojciec Andrzej był dobrze nam znany. Nie tylko w Elblągu, nie tylko w diecezji, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Była to postać piękna, znana, prawdziwie chrześcijańska. Gdyby się tak zastanowić, jaka była najważniejsza cecha jego życia, to byśmy powiedzieli, że chciał służyć z miłości. Święty Franciszek, zakonodawca zakonu, do jakiego należał ojciec Andrzej, był najpiękniejszym człowiekiem jakiego wydał Kościół, przez jego miłość do Boga, ludzi i wszystkich stworzeń. Ojciec Andrzej naśladował swojego mistrza. Franciszek chciał być dla wszystkich dobry, chciał wszystkim służyć, i Andrzej służył uśmiechem, czynem, radą, modlitwą. Całe jego życie było służbą miłości (...) fragment mowy pożegnalnej ks. Klemensa Śliwińskiego z pogrzebu A.C. Klimuszki
Tajemnicza kobieta przynosi do naprawy buty z oderwanymi podeszwami. Rzecz niby zwyczajna, ale buty są całkowicie nowe i do tego oba z lewej nogi! Zaintrygowany szewc opowiada o sprawie swojemu synowi, który pracuje w milicji śledczej. Gdy klientka odbiera zreperowane obuwie, szewc wysyła pomocnika, aby ją śledził. Chłopak nie wraca na noc, a wkrótce policja wyławia jego ciało z Wisły. Okazuje się, że zginął od strzału w plecy.Zamożna wdowa, Wanda Wołczewska, opowiada córce, że widuje ducha zmarłego męża. Pewnego wieczora dzwoni z informacją, że duch Michała znów się pojawił. Córka proponuje, że przyjedzie, ale Wanda odmawia. Jednak Elżbieta nie może zasnąć i dzwoni do matki, ale ta nie odbiera telefonu. Zaniepokojona jedzie z mężem do jej mieszkania, gdzie zastaje zamknięte drzwi, a na pukanie nikt nie odpowiada. Wzywają pogotowie, a po wyłamaniu drzwi znajdują Wandę martwą, siedzącą w fotelu z wyrazem przerażenia na twarzy.
Powrót do Żmudzi to wspomnienia z początku XX wieku, szczęśliwego dzieciństwa i wczesnej młodości Autorki. [] Minęło 100 lat od zapisu w sercu i pamięci obrazu początku wieku XX w dworze polskim na Litwie. Pierwsza wojna światowa zniszczyła ten świat. Zmieniła realia polityczne i ekonomiczne, mentalność ludzi, obyczaje, wreszcie zrujnowała domy. Spokój i równomierny rozwój dworu polskiego zostały podcięte u podstaw przez rabunek niemiecki, dewastację sowiecką i litewską reformę rolną. Druga wojna dopełniła zniszczenia materialnego i moralnego, wreszcie wymordowała lub przegnała ludzi z ich domów. Ci co przeżyli pozostali wierni ziemi litewskiej, ideałom polskim, więziom rodzinnym, środowiskowym.
Felietony Marty Cywińskiej opisują naszą rzeczywistość w sposób niewygodny dla lewicy, feministek i hedonistów. Jednocześnie pokazują konstruktywne podejście do problemów, jakie napotyka współczesny człowiek prawicy i jego rodzina. Autorka proponuje trzeźwe spojrzenie na sytuacje i tematy niepoprawne politycznie, np. współczesne dążenie do samorozwoju czy wychowanie ku antywartościom, uwypuklając zagrożenia z nich wynikające. Z lekkością i swadą prowadzi Czytelnika przez wątki przemilczane przez innych publicystów i pokazuje prawdziwe oblicze cywilizacji śmierci.
O dzieciach, wariatach i grafomanach"" to zbiór pełnych błyskotliwej ironii i humoru felietonów, pośród których każdy z Czytelników znajdzie coś dla siebie, wybór jest bowiem szeroki od dzieci, sportu i przyjęć przez kłamstwa, reklamę i pojedynki aż po literaturę, sekrety i cuda. Wszystko to zabarwione jest anegdotkami z życia najsłynniejszych postaci dwudziestolecia międzywojennego i napisane z nerwem satyrycznym, co sprawia, że każdy z tych tekstów czyta się z prawdziwą przyjemnością i zadziwieniem, że mimo upływu czasu felietony Słonimskiego nie straciły na swojej aktualności.
To autentyczny diariusz „panny kresowej”, która notuje w nim tak bieżące wydarzenia ze sceny życia publicznego, jak i własne rozterki, a tematów do zapisków dostarcza sama historia – burzliwa i nieprzewidywalna. Wśród wojny, zamieszek i przemarszów wojsk autorka organizuje polskie szkoły, prowadzi szpital, ukrywa uciekinierów, jest filarem wszelkich działań kulturalnych w całej okolicy. Jednocześnie przeżywa osobiste dramaty, takie jak rozłąka z ukochanym czy śmierć ojca, oraz radości i zaszczyty, czym niewątpliwie była dla niej możliwość goszczenia u siebie Józefa Hallera i późniejsze spotkanie z nim w Warszawie, gdzie miała okazję odczytać generałowi fragmenty tegoż dziennika. A stanowi on świadectwo wielkiego hartu ducha, ale i odrobiny sentymentu w pielęgnowaniu najwyższych wartości przez bohaterską kresowiankę, która za wszelką cenę pragnie ochronić przed kolejnymi pogromami dwór – nie tylko dom rodzinny, pełen ciepłych wspomnień, ale również, a może przede wszystkim, ostoję polskości i głębokiej wiary na umiłowanych Kresach.
Dla badaczy zajmujących się historią Polski końca XIX w. i I połowy XX w. spuścizna Zofii i Jędrzeja Moraczewskich jest jedną z cenniejszych tego typu kolekcji. Jej wyróżnikiem jest na pewno rożnorodność. Archiwum Moraczewskich zawiera bowiem bogaty materiał aktowy, relacyjny, prasowy, a także fotograficzny, powiązany zarowno z życiem osobistym, jak i z prowadzoną działalnością publiczną oraz szerokimi zainteresowaniami obojga małżonkow sprawami politycznymi, społecznymi i gospodarczymi. Najważniejszą sferą, ktorą odzwierciedla zawarta tu korespondencja Moraczewskich, jest aktywność ich środowiska politycznego. Należeli oni owcześnie do wąskiej elity Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego, stąd też doskonale orientowali się w działaniach podejmowanych przez jej kierownictwo. Dobrze zdawali sobie sprawę z charakteru istniejących tam sporów, sami zresztą byli w nie mocno zaangażowani. Oboje Moraczewscy należeli do zdecydowanych zwolennikow polityki Jozefa Piłsudskiego. Wymiana listow pomiędzy nimi jest więc także świadectwem skomplikowanej rozgrywki politycznej, którą w latach 19161917 prowadził Komendant, a której wykonawcami byli również Zofia i Jędrzej. Ponieważ czas powstania zasadniczej części korespondencji (styczeń 1916 maj 1917) pokrywa się z okresem służenia Moraczewskiego w Legionach Polskich, stanowi ona również bardzo interesujące źródło do dziejów tej formacji. Podstawę niniejszej edycji stanowi 95 listów i kart pocztowych z okresu pomiędzy 31 stycznia 1916 r. a 8 grudnia 1918 r. Zdecydowana większość zamieszczonej tu korespondencji wyszła spod ręki Zofii. Listy i karty pocztowe zawierają wiele informacji o położeniu materialnym, w jakim znajdowała się rodzina, o kwestiach finansowych oraz problemach ze znalezieniem odpowiedniej edukacji dla trojga dzieci. Można na ich podstawie uzupełnić obraz życia codziennego inteligencji galicyjskiej w latach I wojny światowej.
Pełna refleksyjności, metaforyczna podróż z utworami pióra Cezarego Macieja Dąbrowskiego, poety, prozaika, pianisty, perkusisty i kompozytora. Książka zawiera jego liryki, satyry i opowiadania powstałe w latach 2015-2016, którą sam Autor podsumowuje następującymi słowami:() chciałbym, aby poezja powróciła do ludzi, do każdego człowieka,żeby służyła pomocą, żeby się w niej odnalazł, żeby poezję czytali wszyscy,bo jest dla wszystkich, tak jak pisałem w wierszu: nie jest dla wybranych!
Cisza i milczenie panowały przy samotnym ognisku na martwej płaszczyźnie Al-Hamady. Od czasu do czasu wzdychały niewidoczne w mroku wielbłądy, zgrzytał piasek pod ich szerokimi kopytami, coś szeleściło nad ziemią spowitą zwojami ciemności.Przy ognisku, wśród Arabów, siedział biały człowiek, niskiego wzrostu, szczupły, o chudej, gładko ogolonej, ascetycznej twarzy i dużych, bladych i zimnych oczach. Był to Thomas Edward Lawrence, archeolog, zakochany w Arabii i jej mieszkańcach, uwielbiany przez nich do tego stopnia, że obdarzyli go przydomkiem Lawrence'a z Arabii.Wybucha I wojna światowa. Lawrence wstępuje w szeregi brytyjskiej armii, by walczyć za swój kraj i jednocześnie pomóc Arabom w zjednoczeniu zwaśnionych plemion i uzyskaniu niepodległości.Dokonuje przełomowego odkrycia archeologicznego, które otwiera mu drzwi do samej Mekki, gdzie do tej pory nie postała stopa żadnego kafira niewiernego! Zostaje nazwany białym kaidem, szarifem zuchwałego czynu, a jego misja zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.Ale wtedy do jego życia jak hamsin do zacisznego, cienistego wąwozu, wdziera się kobieta, pełna czaru i uroku, a jednocześnie zmienna, władna i niepokojąco nieuchwytna jak wicher z pustyni.
Cisza i milczenie panowały przy samotnym ognisku na martwej płaszczyźnie Al-Hamady. Od czasu do czasu wzdychały niewidoczne w mroku wielbłądy, zgrzytał piasek pod ich szerokimi kopytami, coś szeleściło nad ziemią spowitą zwojami ciemności.Przy ognisku, wśród Arabów, siedział biały człowiek, niskiego wzrostu, szczupły, o chudej, gładko ogolonej, ascetycznej twarzy i dużych, bladych i zimnych oczach. Był to Thomas Edward Lawrence, archeolog, zakochany w Arabii i jej mieszkańcach, uwielbiany przez nich do tego stopnia, że obdarzyli go przydomkiem Lawrence'a z Arabii.Wybucha I wojna światowa. Lawrence wstępuje w szeregi brytyjskiej armii, by walczyć za swój kraj i jednocześnie pomóc Arabom w zjednoczeniu zwaśnionych plemion i uzyskaniu niepodległości.Dokonuje przełomowego odkrycia archeologicznego, które otwiera mu drzwi do samej Mekki, gdzie do tej pory nie postała stopa żadnego kafira niewiernego! Zostaje nazwany białym kaidem, szarifem zuchwałego czynu, a jego misja zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.Ale wtedy do jego życia jak hamsin do zacisznego, cienistego wąwozu, wdziera się kobieta, pełna czaru i uroku, a jednocześnie zmienna, władna i niepokojąco nieuchwytna jak wicher z pustyni.
„Praca pani Agnieszki Marczak daje wszechstronny obraz Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Pokazuje genezę i rozwój przedsięwzięcia, śledzi perypetie związane z organizacją kolejnych edycji imprezy, wskazuje na wątpliwości towarzyszące organizatorom, obserwatorom i uczestnikom. Zwraca uwagę na gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej, które zaczynały swoją karierę na festiwalu, i na te, które zaszczycały koncerty swoją obecnością. Porusza kwestie amatorstwa/zawodowstwa uczestników oraz rzetelności jury.
Praca oparta jest na bogatej i różnorodnej bazie źródłowej, obejmującej zbiory archiwalne z Zielonej Góry, Wrocławia i Warszawy, prasę centralną i lokalną, a także wywiady. Mimo znacznego rozproszenia i niekompletności wielu materiałów oraz skąpej literatury przedmiotu Autorce udało się stworzyć spójną narrację, a książka wprowadza zielonogórski festiwal do nurtu rozważań naukowych nad PRL-owską rozrywką”.
Z recenzji dr hab. Joanny Wojdon, prof. UWr
Kolejny tom opowiadań Jacka Pankiewicza.Odebrano ci matkę, rodzinę, mająteknim się mogłeś zawczasu pocieszyć;na co czekasz, chłopciu?aż ci do reszty pogruchocą kości, i tak starte?Nec Hercules contra plures!nie ma życia już bez ani dla tytanów....dzięki ci, Boże, za wiernośćza ten bunt mój choćby i przeciw Tobie!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?