Artyści, którzy dali się przekonać do miłosnego projektu autorstwa Rousseau a przyznawał on wysoką pozycję ich geniuszowi byli w XIX wieku prawdziwymi psychologami. Uważnie i wnikliwie przyglądali się wszelkim przejawom miłości i zaprezentowali jej bogaty w szczegóły obraz, który zarówno przekazał publiczności wiedzę na temat wzniosłości, jak i ją oczarował. Gdy Nietzsche powiedział, że psychologów można dzisiaj spotkać wyłącznie we Francji, miał na myśli pisarzy pokroju Stendhala, a nie jakiegoś profesora pracującego w laboratorium. Dla historii seksualności współczesnego człowieka rozstrzygające było wyparcie powieściopisarzy z obszaru psychologii przez naukowców, w szczególności przez Freuda. Było to zwycięstwo twierdzenia, że współczesne nauki przyrodnicze są jedyną formą wiedzy.
Karol Bovary żył w stabilnym świecie. Ale to, co postrzegał, było jedynie drobnym wycinkiem. Żył jakimś tam życiem. Lecz było ono zasłonięte przed nim samym; frazesy, formy bytu jak spod sztancy, szablonowe tryby odczuwania, urzeczowienia wszelkich porządków nie pozwoliły lekarzowi wiejskiemu Flauberta na odnalezienie własnego ja.SPIS TREŚCILamentRidiculus sumRzeczywistość Gustavea FlaubertaMieszczanin jako kochanekRzeczywistość Karola BovaryJaccuse
Wszelki sąd realny, jeżeli tylko ma być dowiedziony, z konieczności doprowadza nas w drodze regresu, jako do swojej pierwszej podstawy, do sądu również realnego, o którego prawdziwości jesteśmy przeświadczeni. Przeświadczenie to nie jest na niczym oparte. Nieoparte na niczym przeświadczenie o prawdzie jest wiarą. To znaczy: podstawą całego poznania realnego jest wiara. Jaka wiara? W co wiara? Jak daleko ta wiara sięga? Jak się kształtuje jej stosunek do nauki? Jak ze stanowiska logiki formalnej ten stosunek wygląda? Te i tym podobne zagadnienia stanowią właśnie przedmiot poniższych rozważań
Wybór, przekład, wstęp i komentarze Piotr Nowak
Do niedawna większość ludzi mówiła językiem tej klasy społecznej, do której należała. Ich słownictwo mogło być ograniczone, lecz przyswajali je z pierwszej ręki, od swoich rodziców i sąsiadów, stąd też znali oni właściwe znaczenia tych słów, z których korzystali, i nie podejmowali prób korzystania z innych. Dziś z kolei - zgaduję - dziewięć dziesiątych populacji nie wie, co znaczy trzydzieści procent spośród słów, których używają. Konieczne jest, abyśmy byli świadomi zła w świecie, tego przeszłego, wiedząc, do czego zdolny jest człowiek, i mogąc się przed tym złem ustrzec, oraz tego obecnego, tak byśmy mogli podjąć działania polityczne na rzecz jego wykorzenienia. Wszakże Poeta nie umie zabrać się do tego bez ubrudzenia siebie i swoich czytelników. Napisać sztukę, a więc stworzyć świat wtórny na temat, dajmy na to, Auschwitz jest nikczemnością: autor i publiczność mogą przed sobą udawać zgorszenie moralne, lecz w rzeczywistości spędzają razem rozrywkowy wieczór, czerpiąc estetyczną przyjemność ze spraw potwornych.
Myślimy za bardzo w kategoriach historii, czy to osobistej, czy powszechnej. Procesy stawania się należą do geografii, dotyczą orientacji, kierunków, wejść i wyjść. Istnieje stawanie-się-kobietą, które jest czymś innym niż kobiety, ich przeszłość i przyszłość. Kobiety muszą włączyć się w nie właśnie po to, by wydostać się ze swojej przeszłości i przyszłości, ze swojej historii. Istnieje stawanie-się-rewolucyjnym, będące czymś innym niż przyszłość rewolucji i niekoniecznie przechodzące przez aktywistów. Istnieje też stawanie-się-filozofem, przechodzące przez tych, których historia filozofii nie potrafi sklasyfikować. Spis treściMichał Herer, Ani dia-, ani -logiCzym jest i do czego służy rozmowa?O wyższości literatury angielsko-amerykańskiejPsychoanaliza. Martwa. AnalizujciePolitykiAktualne i wirtualneIndeks osobowy
Pośród mgieł i miazmatów zaciemniających koniec tysiąclecia pytanie o subiektywność powraca jak lejtmotyw. Subiektywność nie jest w sposób naturalny dana, nie bardziej niż woda i powietrze. Jak ją produkować, zdobywać, wzbogacać i ciągle wymyślać na nowo, tak by mogła być zgodna z Uniwersami mutujących wartości? Jak pracować nad jej wyzwoleniem, to znaczy resingularyzacją? Psychoanaliza, analiza instytucjonalna, film, literatura, poezja, innowacyjna pedagogika, urbanistyka i architektura - wszystkie te dziedziny będą musiały połączyć swoją kreacyjność, by odeprzeć zarysowujące się na horyzoncie ataki barbarzyństwa, mentalną zapaść i chaosmiczny spazm i by przekształcić je w nieprzewidziane bogactwa oraz rozkosze, których obietnice są zresztą całkiem namacalne. Spis treści Produkowanie subiektywności Maszynowa heterogeneza Schizoanalityczne metamodelowanie Schizochaosmoza Maszynowa oralność i ekologia wirtualności Nowy paradygmat estetyczny Ekozoficzny obiekt Indeks osobowy
U podstaw niniejszego zarysu dziejów filozofii od Descartesa po Nietzschego leży krytyczna intencja uwyraźnienia teologicznych implikacji całej metafizyki pochrześcijańskiej, a jego celem jest wykazanie, że i dlaczego metafizyka, której przedmiotem była dotychczas trójjedyna relacja Boga, człowieka i świata, uległa redukcji do odniesień między człowiekiem a światem. Problem rzeczowo fundamentalny, będący osią tej historycznej prezentacji, zawiera się w usunięciu z tej triady Boga i w słowie ateizm. Po tym jak najpierw przesłanie chrześcijańskie o Królestwie Bożym uwolniło się od kosmoteologii Greków, a potem nowoczesny, wyemancypowany człowiek od antropoteologii biblijnej, w której człowiek i Bóg połączeni są więzami partnerstwa, wypada postawić pytanie Nietzschego: Po co w ogóle człowiek?.
Respekt dla woli autora i jego prawa do kreacji wizerunku oraz pierwszorzędnego prawa do decydowania o kanonie swych dzieł doprowadziło w niniejszej próbie edycji do pójścia na kompromis w kwestii układu tomów. Postanowiłam zrezygnować z układu w całości chronologicznego i tomy przez autora pomijane milczeniem umieścić na końcu zbioru, aby zaakcentować stosunek twórcy do nich oraz miejsce, które sam im nadał w kanonie swej twórczości, nie skazując ich jednak na zapomnienie i zagładę. Rozwiązanie to uznałam za najlepszą odpowiedź zarówno na wyzwania historii literatury, która domaga się prawdy, jak i pamięci o autorze, która domaga się poszanowania jego woli. Dzieła literackie nie są bowiem tylko korpusem tekstów, ale są korpusem tekstów bardzo swoistym, bo podlegającym kreacji autorskiej i przynależącym do sfery własności osobistej autora. Dlatego należy je w sposób najdoskonalszy z możliwych uszanować, oddając jako wersję kanoniczną tę, która jest najbliższa intencji twórczej samego twórcy kanonu dzieła, w najdojrzalszej jego formie.
Po co w trzeciej dekadzie XXI w., w obliczu wielkich globalnych problemów, przypominać kontrowersyjnego filozofa politycznego i teoretyka cywilizacji z pierwszej połowy wieku XIX? Wszak już za życia, przez współczesnych, został skazany na wieczną niepamięć za ogłoszoną podczas Wielkiej Emigracji w 1834 r. narodową apostazję. Jego pisma były nieobecne w polskiej tradycji intelektualnej. Mimo to wciąż powracał, niejako okrężną drogą, za pośrednictwem badaczy zajmujących się panslawizmem czy cywilizacją amerykańską.Zaiste, wśród wywodzących się z Polski myślicieli niewielu miało tak szeroką perspektywę. Niewielu też w swym życiu osobiście mogło poznać tak odmienne światy, polityczne i społeczne, oraz ich filozoficzne uzasadnienia, od Berlina i Warszawy, przez Paryż, Londyn, Petersburg, Rzym, po Nowy Jork, Waszyngton i Boston.Autor publikowanych traktatów miał nieraz profetyczne wręcz zdolności. Wizje obserwowanych procesów, które kreślił w wieku pary i żelaza, wiary w postęp oraz optymistycznej oceny natury ludzkiej, miały wydać swój owoc, nieraz zatruty, w następnym stuleciu, dopiero w epoce masowych społeczeństw i kultury, tryumfu demokracji, ale i totalitarnej tyranii oraz naukowo uzasadnianego ludobójstwa.
Nie pochlebiaj Cieniowi! o! Ulissie szlachetnysynu Laerta wolałbym pomiędzy wami być pachołkiemostatniego wyrobnika, nieposiadającegoziemi, mającego pług za całą własność i zaledwozdolnego wyżyć, aniżeli panować jak Monarchanad narodem umarłych! Odyseon Nim jednak będziemy mogli powiedzieć, że wielopokoleniowe prace nad kanonicznym wydaniem norwidianów zostały zakończone, warto pokusić się o udostępnienie jednej z najcenniejszych części tej wielkiej spuścizny dla szerszego grona miłośników szczęśliwie przywracanego kulturze narodowej poety. Wybór tego horyzontu czytelniczego wymusza pewne ograniczenia w aparacie komentatorskim, głównie w zakresie szczegółowej dokumentacji dziejów tekstu, choć samo dzieło przez mnożenie dokumentacji nie staje się łatwiejsze (popularniejsze), a spojrzeniu tekstologa nie musi przecież ściśle odpowiadać doznanie czytelnika.
Pierwsza Rzeczpospolita była niezwykłym tworem politycznym, dla którego próżno szukać odpowiednika w ówczesnym świecie. Wyjątkowe było samo złączenie dwóch politycznych bytów Polski i Litwy, które koegzystowały przez ponad czterysta lat. Jako wyjątkowy postrzegano więc nie tylko sam twór, ale również jego trwałość. Niezwykła okazała się także polityczna sprawność, z jaką unia stawiała czoła rozlicznym zagrożeniom. Na szczególną zaś uwagę zasługuje sposób, w jaki I Rzeczpospolita, a od 1569 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów została urządzona. Ustrojem zastanym Korony od XVI wieku (a później również i Litwy) był mieszany system sprawowania władzy, nazywany także monarchia mixta, regimen mixtum lub imperium mixtum, w którym władzą dzieliły się trzy stany sejmujące: król, senat i reprezentująca szlachtę izba poselska. Wbrew pozorom konstrukcja niezwykła, subtelna filozoficznie, osadzona w bardzo konkretnej tradycji politologicznej.
Jest noc. Młody człowiek wieziony w rozżarzonym rydwanie przez Córy Słońca jedzie do bramy, za którą rozwidlają się Drogi Nocy i Dnia. Wita go tam bezimienna bogini, która poprowadzi go ku Prawdzie.
Tą sceną rozpoczyna się poemat dydaktyczny Parmenidesa O naturze. Jest to pierwsze dzieło filozoficzne, a jego tytuł ma oznaczać logiczne badanie myślenia oraz tego, co jest (czyli bytu). Można sięgnąć po ten poemat w poszukiwaniu źródła czystej idei logiki filozoficznej - idei takiego badania, które rozświetla zarówno myślenie, jak i to, co jest: iluminacji, która dokonuje się poprzez wyjaśnienie ludzkiej działalności dyskursywnej, w której chodzi o prawdę. Tak rozumiana logika filozoficzna jest pierwszoosobowym zaangażowaniem podejmowanym z wnętrza czynności myślenia, takim zaangażowaniem, które pozwala, by artykulacja i zrozumienie myślenia wyłoniły się z niego samego. Przy takim rozumieniu to, co osobowe, jest tym, co logiczne.
Spis treści
Wstęp . . . 5
Rozdział 1. Życie p . . . 41
Rozdział 2. Dominujący sens bytu . . .107
Rozdział 3. O kwietyzmie Gościa . . . 187
Podziękowania . . . 255
Marcin Rychter, Poza bytem w sobie. Czy Irad Kimhi jest idealistą? . . . 257
Indeks osób . . . 291
Skończoność musi być tak radykalnie skończona, jak to możliwe, jeśli chcemy, żeby wcielenie Bożej nieskończoności w tę skończoność było świadectwem Bożej chwały. Im większy jest do zasypania rozstęp między skończonością a nieskończonością, tym bardziej nieskończoność poświadcza swoją chwałę w skończoności, czyli w innym. Co za tym idzie, trzeba, by świat był na brzegu próżni, na brzegu nicości, na najdalszym brzegu nicości; by w samym środku swej skończoności przejawiał swe niemal-nic – ażeby w rezultacie jego podniesienie przez wcielenie było godne chwały Boga. Zamysłem Boga nie mogłaby być skończona doskonałość. Przedmiotem Bożego pragnienia jest ogólna nicość człowieczeństwa, która tworzy scenę Bożego fantazmatu ofiary; nicość, w której Bóg przedstawi siebie samego na krzyżu. W ten właśnie sposób dochodzi on do swego pragnienia ustrukturowanego, czyli do swojej mądrości i swej chwały, o której najwyższy czas powiedzieć, że jest ona nazwą jego rozkoszy. Gdybyśmy chcieli transponować terminologię Malebranche'a, wypadałoby powiedzieć: mądrość to właściwie Boże pragnienie, a chwała to Boża rozkosz.
Spis treści
W związku z seminarium z 1986 roku poświęconym Malebranche’owi
I. 4 marca 1986
II. 11 marca 1986
III. 18 marca 1986
IV. 15 kwietnia 1986
V. 29 kwietnia 1986
VI. 6 maja 1986
VII. 27 maja 1986
Bibliografia
Indeks osób
Wartości jako byty fikcyjne i wyimaginowane są czymś bardzo odpowiednim dla społeczeństw, w których to, co wyimaginowane i fikcyjne, zyskało sobie dominujące znaczenie, i to – w odróżnieniu od społeczeństw charakteryzujących się silną religijnością, a więc obecnością fikcji uważanej za bezwarunkową prawdę – przy zachowaniu pełnej świadomości, że przedmiot wiary, to, co uznaje się za wartościowe, jest wyimaginowany i fikcyjny. Zdeklarowani ontologowie wartości, wierzący w byt -sam -w-sobie wartości, to gatunek wymierający, w którym nadreprezentowani są politycy, „kreatorzy opinii” i „specjaliści od mediów”. Żyjemy w świecie świadomego jak-gdyby. Dlatego jest rzeczą normalną, że świadomość owego jak-gdyby obejmuje także „podstawy normatywne”, czyli właśnie wartości. Wartości, przybierając postać jak-gdyby-substancji, dostarczają nowoczesnym społeczeństwom sensu. Nie potrzebujemy ich dlatego, że bez nich bylibyśmy pozbawieni punktów orientacyjnych, lecz dlatego, że rozpinają one sieci komunikacyjne, w które złowić można najrozmaitsze rzeczywistości.
Nauka o literaturze próbuje wciąż na nowo potwierdzać aktualność pytań stawianych w dawnych tekstach. Ma to przyczynę ukrytą w pojęciu aktualności, albowiem co uważane jest za aktualne, jest właśnie tym, co obchodzi nas tu i teraz, nawiedzając i ożywiając nasze myśli, niepokoje i fantazje. Pobudzającą moc problemy rzadko jednak kryją w sobie dopiero od dziś; można by raczej powiedzieć, że pewien stan rzeczy uświadamiamy sobie jako problem dopiero przez to, że kwestia zadana nam dawno temu teraz – w szczególnych okolicznościach – nieuchronnie zmusza nas do zajęcia stanowiska. I tak aktualność odsyła do wcześniejszych dziejów, nad którymi nasza teraźniejszość musi jeszcze popracować, a których przezwyciężenie sięga przyszłości. Taki charakter mają najwyraźniej także apele, które literatura dawniejszych epok kieruje do naszej: gdy tylko poczujemy, że – jak się czasem mówi – jej lektura do nas przemawia, zdaje się pojawiać coś nieprzezwyciężonego, a my zdajemy sobie zarazem sprawę, że to coś ma swe przyczyny w złożonych związkach naszego historycznego zakorzenienia i od tamtych dawnych czasów nie przestaje stawiać nas wobec poważnych pytań.
Przełożył Tadeusz Zatorski
Böhme jest jednym z najbardziej tajemniczych myślicieli świata, a jego książki są, być może, najbardziej fatalnie w świecie napisane.
Böhme pisał, jak mówił, mówił, jak myślał, żeby wyrazić siebie. Słowo, mowa nigdy nie stanowiły dla niego narzędzia służącego do formowania konceptów; mowa wyrażała żywe życie, tworzące się i określane w procesie wypowiadania, dlatego wszystkie składniki wypowiedzi (wypowiedzi wypowiadanej) zbiegały się i uczestniczyły w wypowiadanym: dźwięk, melodia frazy, nieuchronne jej powtórzenia, rytm zmienny i zmieniający obrazowanie, z konieczności niespójne. Mowa Böhmego jest mową poetycką i jako poezję należy ją traktować. Nie sposób przykładać do tej mowy gotowych reguł stylistycznych, on nie chce podawać czytelnikowi - słuchaczowi gotowych pojęć, niestrudzenie powtarza, że tylko w sobie samym odnaleźć możnaskładniki poznania, że nie chce „nauczać”, lecz tylko wywoływać i wyzwalać akty i nastawienia mentalne potrzebne do rozbłyśnięcia światła w duszy. Böhme uprawia – sądzimy, że niekiedy świadomie – magię słów.
Przełożył i posłowiem opatrzył Krzysztof Rutkowski
Ze wszystkich związków myśli, tworzących się w poezji z podobieństwa, najwięcej wagi mają te, które powstają z przenośni i porównania. Przenośnia jest mową uniesienia; porównanie – spokojnego umysłu zastanawiającego się nad różnymi stosunkami i względami rzeczy do rzeczy. Pierwsza ma miejsce w poezji namiętnej i tkliwej; druga – w opisującej i dydaktycznej. Przywarą przenośni bywa szumność i nadętość; przywarą porównania – daleko szukane podobieństwa. Mierne talenty rozbijają się tu o skały nadużycia; geniusz umie ich uniknąć. Mowa figuryczna w poezji nie jest, jak niektórzy mniemali, skutkiem niedostatku mowy na wyrażenie wszystkich stanów duszy ani skutkiem potrzeby odróżnienia poezji od prozy. Mowa poezji nie może być inną [mową] jak figuryczną; jest ona jej przyrodzoną mową i wypływa ze związków myśli właściwych istocie poezji. Jak daleko rozciąga się świat zmysłowy, tak daleko rozprzestrzeniają się materiały dla niej. Do zmysłów należy postrzegać; do rozumu i wyobraźni – wynajdywać między postrzeżeniami związek i stosunki, i stwarzać z nich postacie. Zadośćuczynienie temu stanowi zaletę znamionującą poetyczny geniusz. Wszyscy postrzegamy, ale nie wszyscy umiemy tworzyć związki myśli przez analogię.
Konsekwentna radykalizacja zapytywania o dzieje jest swoim własnym przepełnieniem, okazującym się zniesieniem problematyzowanego zagadnienia w formie, w jakiej było wyjściowo problematyzowane. Dokonująca się w ramach filozofii dziejów substancjalizacja historii, osiągająca swój kumulatywny punkt u Hegla, załamuje się, a nadzieja pokładana w dziejowości zostaje unieważniona, ponieważ jej właściwym przedmiotem nie powinny być zewnętrzny los, konieczność lub przeznaczenie, lecz wolny, aktywny i żyjący w społeczeństwie człowiek. Dekonstrukcja filozofii dziejów przez historiozofię Cieszkowskiego przeobraża się zatem w nowatorską propozycję nienaturalistycznej antropologii. Krystian Pawlaczyk (1989) – doktor filozofii, absolwent Wydziału Filozoficznego UAM. Zajmuje się filozofią historii, filozofią polską i niemiecką, myślą postsekularystyczną oraz związkami refleksji filozoficznej i teologicznej.
W społeczeństwach nowoczesnych sztuka zajmuje miejsce osobliwe. Z jednej strony wydaje się czymś marginalnym. Miłym dodatkiem do życia. Rodzajem zabawy albo rozrywki, której formy układają się w porządek hierarchiczny, zarysowując kształt wertykalny (mówi się o sztuce wysokiej, przeznaczonej dla elit, i sztuce popularnej, skierowanej do szerokiej publiczności), lecz jeśli przyjrzeć się bliżej, przyjmują postać horyzontalną umieszczając twórców i odbiorców sztuki na obrzeżach ludzkiej wspólnoty. Współcześni malarze i kompozytorzy tworzą dla nielicznych i przez nielicznych tylko mogą być zrozumiani. Są ezoteryczni. Jest to oczywistość, ale z gatunku tych zagadkowych, których sens jest niejasny, a źródła ciemne.
Tym, co łączy zebrane w tym tomie teksty i pozwala związać w jedną całość, jest (poza osobą autora) ich intencjonalny przedmiot myśl filozoficzna polskiego romantyzmu. Uporządkowałem je przeto zgodnie z zasadą chronologii określającej historyczny proces powstawania i kształtowania się polskiej myśli filozoficznej epoki romantyzmu.Filozofia polska epoki romantyzmu zawsze chyżo wzbijała się pod niebiosa, ale też wbrew utartej o niej opinii zawsze pewnie stąpała po ziemi. Choć przybyła do nas w czasach wojen i narodowych katastrof, zadomowiła się u nas i przebywała z nami co najmniej lat czterdzieści. Polubiła nasz kraj i brała mężnie udział w naszych śmiałych przedsięwzięciach. Energicznie zajęła się też naszymi sprawami, zagrzewając nas do działania i wskazując nam dalekosiężne, nawet ostateczne cele. Czy zeszła do nas ze świata idei, czy też raczej wyłoniła się z głębi ducha naszego i z istoty naszego jestestwa? Tego nie wiem, lecz podejrzewałem zawsze, że przybyła do nas wiedziona jakąś przemożną pokusą. Nazwałem ją pokusą ideologii.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?