Przestrzeń pisma Jaya Davida Boltera traktuje o tym wszystkim, co zapowiada jej podtytuł: o przemianach druku, książce, literaturze, nowych mediach i ich kulturowych zastosowaniach. To oczywiście prawda, ale przede wszystkim zajmuje się ona naszą kulturą, w której wzorem istnienia myśli była do niedawna jeszcze drukowana książka, w momencie wielkiej przemiany: zmiana medium z drukowanego na elektroniczne pociąga bowiem za sobą zmianę o wiele istotniejszą – cywilizacyjną. Książka Boltera, mimo że wydana pierwotnie w roku 1991 (zmienione drugie wydanie ukazało się po dziesięciu latach i jest podstawą tego przekładu), nie straciła nic na aktualności – nadal żyjemy w „późnej epoce druku” i nadal dotyczą nas jej problemy. Nawet jednak tam, gdzie fakty dogoniły śmiałe wizje Boltera, jest Przestrzeń pisma nadal odkrywcza i zachowuje walor książek wybitnych. Jej wybitność polega na tym, że daje nam doskonale funkcjonalny słownik do opisu obecnego stanu kultury i jej technologicznych umocowań, słownik, który zachowa ważność nawet w obliczu kolejnych przemian, następnych – trudnych na razie do przewidzenia – remediacji.
W numerze zaglądamy po raz kolejny za naszą południową granicę, tym razem skupiając się wyłącznie na problematyce szeroko rozumianej literatury nowomedialnej, czerpiącej inspirację z historycznych dokonań europejskiej awangardy i bez kompleksów eksperymentującej z najnowszymi technologiami.
Piszemy m.in. o:
kondycji czeskiej awangardy;
czeskim i słowackim liternecie (fora, serwisy, czasopisma);
filmie interaktywnym (Kinoautomat);
remediacji słowackiej literatury barokowej;
instalacjach poetyckich Michala Kindernaya;
sztuce generatywnej Jonašá Gruski.
Niniejsza książka broni tezy o politycznym charakterze sztuki i wszelkich działań w kulturze oraz zakłada społeczne uwikłanie praktyk artystycznych między innymi wskutek nierówności płciowych, konfliktów klasowych, rasizmu czy homofobii.
Z Wprowadzenia Ewy Majewskiej
Antologia Nie widzę piękna w świecie bez człowieka. O teatrze Jana Lauwersa i Needcompany to jedyne jak dotychczas tak obszerne, wyczerpujące wydawnictwo, analizujące 25-letni dorobek twórczy wybitnego artysty teatru i reformatora sztuk performatywnych Jana Lauwersa. Zebrane w przemyślany oraz inspirujący sposób eseje autorstwa uznanych specjalistów z różnych dyscyplin (Hans-Thies Lehmann, Marvin Carlson, Martin Harries, Juergen Pieters, Rudi Laermans, Georges Banu) stanowią panoramiczne, a zarazem niezwykle przenikliwe spojrzenie na unikatowe zjawisko artystyczne, jakim jest twórczość zespołu Needcompany - opus magnum Jana Lauwersa, współczesnego człowieka renesansu: reżysera, pisarza, artysty wizualnego, działacza społecznego, a także kreatora unikatowej na skalę światową instytucji kultury.
Bohater i zarazem narrator mini-powieści Dariusza Orszulewskiego Jezus nigdy nie był aż tak blady wpada na pomysł, jak zaoszczędzić na świętach Bożego Narodzenia: zamierza wysłać żonę z córeczką na wieczerzę wigilijną do sąsiadów, a samemu udać się w charakterze niespodziewanego gościa do przypadkowego domu. Ma też mnóstwo innych pomysłów – na przyrządzanie ryby i urządzanie życia. Czytając jego obsesyjnie powtarzany monolog, wydrukowany na nierozciętych kartkach, orientujemy się, że zna się dobrze nie tylko na filetowaniu karpia, ale i na oprawianiu innych istot. Jednak by dotrzeć do wnętrza książki i do wnętrza opowieści, czytelnik również zostanie zmuszony do sięgnięcia po nóż.
Antologia: Kompozycje. Księga żywota - to zbiór trzech utworów Roberta Szczerbowskiego, które układają się w logiczne ogniwa jego literackiego rozwoju. Ze względu na znaczącą formę każdego z nich, ich wspólną oprawę stanowi teczka, pozwalająca ująć w jedno trzy odrębne, znaczące książki, składające się na jedno dzieło wpisujące się w poetykę liberatury.
Książka to zbiór opowiadań, których spójnikiem tematycznym są lata 90., a opracowania literackiego tego okresu w wykonaniu autora Zwału nie można porównać z niczym, co dotychczas w polskiej literaturze się zdarzyło. Czytając zbiór Dziewięćdziesiąte Sławomira Shuty przypominają się głosy krytyków z lat 90., domagające się od pisarzy opisu rzeczywistości tu i teraz. Niestety, postulat ten nigdy nie został w polskiej literaturze podjęty i lata 90. ciągle zostają obszarem słabo opisanym, nieprzedstawionym. Być może musiały stać się historią, żeby mogły zostać tematem literackim samym w sobie? Shuty skupia się na okresie karnawału lat pierwszych po transformacji, kiedy między odejściem jednego porządku a pojawieniem się kolejnego nastąpiła swoista luka. Bohater Shutego, nastolatek wychowujący się na nowohuckim osiedlu, jest jeszcze za młody, żeby rzucić się w wir pracy, zakładania własnego biznesu i wystartować w wyścigu szczurów. Ten okres poluzowania wszystkich norm, zabawy na całego, sprowadza się u niego do spróbowania wszystkiego, co pociągające i co zostało wcześniej obejrzane w zachodnich filmach, m.in.: narkotyków, prostytucji, wyjazdu za granicę, założenia kapeli. Nowohucka przaśność i przeciętność powoduje jednak, że to, co miało być tak ekscytujące i wolnościowe nawet w okresie jedynego w swoim rodzaju karnawału, zamienia się w słabej jakości karykaturę ogranego zachodniego fantazmatu.
Praga niszczona powodzią. Dworce pełne narkomanów, pijaków, ,,lumpów"". Brudne wnętrza pociągu pospiesznego relacji Praga - Wrocław. Szpital psychiatryczny. Kaleki i niedoskonały świat przedstawiony Błędu i jego mieszkańcy: postaci o złamanych życiorysach i traumatycznych doświadczeniach. Główny bohater, Krzysztof (o polsko brzmiącym nazwisku Warjak), botanik-amator i hodowca orchidei, jest również przemytnikiem cennych i zagrożonych gatunków kwiatów. W ramach ostatniego zlecenia otrzymuje zadanie przetransportowania z Japonii do Europy szczególnej rośliny... Błąd (cz. Chyba), wydany w 2011 r. przez praskie wydawnictwo Lipnik, powstał na kanwie powieści Marka Šindelki. W stosunku do literackiego pierwowzoru znacznie zmodyfikowano tu strukturę czasową, zrezygnowano z pewnych wątków, wprowadzono nowe postaci. Komiks, podobnie jak powieść, rozwija się nielinearnie, łącząc ze sobą różne warstwy czasowe, z których stopniowo czytelnik składa przebieg fabularny całości. W warstwie graficznej, za którą odpowiadali Matěj Lipavský i Pure Beauty, Błąd inspiruje się street artową techniką czarno-białego, ,,szablonowego"" graffiti. Krytycy czescy wskazują również na powiązania z twórczością Jaromíra 99 (autor komiksów o Aloisym Neblu), Franka Millera (Batman, Sin City) i malarstwem Michala Singera.
Drogi ubogi! ""Ubogi"", bo stoi u Ciebie, że poeci rodzą się na ubogich glebach. No i cytujesz jeszcze kogoś, kto mówi, że trzeba upaść na głowę i jeszcze wciągnąć krew nosem, żeby zachwycać się poezją. No więc upadłem na głowę i wciągnąłem. No i dobrze się w Twoim ""chlewie"" czułem, wśród tych kwików i chrząknięć. Niezła z Ciebie świnia, potrafisz odsłonić się maksymalnie (""w poezji jest trochę inaczej niż w boksie""). Ja w ogóle dobrze się czuję z poetą, który napierdala głową w pocztową skrzynkę, a jego ukochana dupa musi ją potem otwierać nożem. Który jest jak kot wykąpany i wystawiony na mróz z hipotermią w oczach skrobie w szybę. Który bity przez kolegów w dzieciństwie mści się na niepełnosprawnej dziewczynce i pisze o tym wiersz. Który, onanizując się, odkrywa, że duszy nie da się oszukać ręką. Który o protezach swego ojca pisze tak: ""tata nigdy nie bał się psów / zawsze kopał je protezą [.] miał nogę na każdą okazję"". Potwór, nie człowiek ten Twój ojciec. Mam nadzieję, że jego protezy zżarły mu już korniki. Ale pamiętaj, dzięki niemu mogłeś napisać te wiersze. Mam Cię z głowy? Janusz Rudnicki Piotr Macierzyński (ur. 1971). Wiersze publikował między innymi w ""Studium"", ""Kwartalniku Artystycznym"", ""Lampie"", ""Akcencie"", ""Ha!arcie"", ""Opcjach"", ""Czasie Kultury"". Wydał tomiki Danse macabre i inne sposoby spędzania wolnego czasu (2001), tfu, tfu (2004), Odrzuty (2007), Zbiór zadań z chemii i metafizyki (2009), antologia wierszy ss-mańskich (2011). Więcej na stronie: http://www.piotrmacierzynski.republika.pl.
Afrykańska elektronika Jana Krasnowolskiego to cztery dłuższe opowiadania, które w niebanalny sposób pokazują życie i pracę współczesnych polskich emigrantów. Realizm miesza się tu z okultyzmem i magią Voodoo, a życie zwykłych ludzi z wielką historią (choć inaczej, niż do tego przywykliśmy). Krasnowolski w swoich opowieściach miesza gatunki i perspektywy h ukazuje życie współczesnej working class, ale jednocześnie pisze thriller, czasem nawet horror. Wspólnym tematem opowiadań jest także interferencja pomiędzy życiem &bdquonormalnym&rdquo a tym, co nierzeczywiste, oraz skutki tego oddziaływania.
Trzy zamieszczone w tomie opowiadania traktują o doświadczeniu psychodelicznym przydarzającym się ?językowi?; jedno wynika z drugiego, co znaczy, że Ociupina ziemi tarasuje byka jest skondensowaną formą Angielskiego z Anglikami, a sama zawiera się w tekście Broadcast. Całość pisałem cztery lata, między 2007 a 2011, realizując w trakcie rimbaudowski postulat dotyczący rozprężania zmysłów. Czytelnikowi polecam lekturę skonfrontowaną z pejzażem używek. W tekście nie występują żadne ?błędy?, choć można by tak uważać.
15.06.2011
Tomasz Pułka
Angielski z Anglikami
Ociupina ziemi tarasuje byka
Broadcast
Para głównych bohaterów powieści „Kebab Meister” to postacie inspirowane w dużym stopniu prawdziwymi losami Pawło Szandruka i jego żony, którzy przez wiele lat mieszkali w Skierniewicach, małym mieście niedaleko Warszawy (rodzinne miasto autora), aż do chwili, kiedy wojna ich rozdzieliła.
Szandruk (Ukrainiec) był oficerem czterech armii: carskiej, ukraińskiej (Petlury), polskiej (bohater kampanii wrześniowej) i niemieckiej. Zanim pod sam koniec wojny zgodził się objąć dowództwo ukraińskiej dywizji grenadierów SS „Galizien”, przez parę lat był kierownikiem skierniewickiego kina (funkcję tę generalnie mogli pełnić tylko Niemcy), ciesząc się jednocześnie zaufaniem polskiego podziemia. Objął dowództwo SS „Galizien”, żeby wyprowadzić żołnierzy na stronę aliantów i uratować ich przed Rosjanami. Żona została w Skierniewicach. To rozłączenie jest punktem wyjścia powieści, która w założeniu ma mówić o miłości, sile kina i pamięci historycznej, ale nie ma być powieścią historyczną.
Autor dotyka tematów mimo biegu lat wciąż nierozpoznanych, tabuizowanych, bolesnych. Kontekst filmowy, będący tłem narracji, jest ciekawym tematem dla społecznych interpretacji. Połączenie planów czasowych usprawnia relację między ideą a tokiem narracji oraz czyni powieść oryginalną formalnie.
Ostatnia rzecz, której mi nie chcą nawet drukować, bo obraża, to się nazywa Włosy błazna. To jest taka bardzo właściwie smutna rzecz. Rzeczywiście smutna. Tu uważam, że osiągnąłem granice nihilizmu swojego. Opis takiego negatywnego cyrku, negatywu cyrku.
Rzecz się dzieje między... Zamierzyłem ją jako powieść łazikowską o takim człowieku, łaziku, który między Moskwą a Londynem przez Warszawę, Wrocław się przemieszcza. [...] Chciałem napisać romans o miłości chłopaka, młodszego chłopaka do starego pisarza, który w tej miłości jest mądrzejszy od tego pisarza. Ale tego też nie napisałem do końca, bo to umieściłem w takiej bardzo dwuznacznej sytuacji dwóch błaznów, Augusta Mocnego i Augusta Słabego [...] Jakieś takie powolne schodzenie, schodzenie w bunkier, w dzieciństwo, w ogóle zasada schodzenia, po schodach w dół. Unoszenia się, jakiś takich przemian, metamorfoz, labiryntui.
`Jaszczur` to radykalna relacja ze świata wydawniczych korporacji, kupujących i bezkompromisowo promujących autorów, dająca wyobrażenie o bezmyślności PR-owców i chciwości działów finansowych. Jest to literatura niebezpieczna, przeładowana. Książką tą Shuty przyznaje się do wielkiego `przekrętu` literackiego, przedstawia zespolenie świata literatury z pieniądzem oraz obnaża reguły rządzące mediami. Wydaje się, że autor - jak wirus - umyślnie wszedł w obieg wielkich warszawskich domów wydawniczych, aby wynieść wiedzę o ich funkcjonowaniu, a następnie ją ujawnić. `Jaszczur` to literackie seppuku Shutego.
„Wielki Atlas Ciot Polskich” stanowi komiksową adaptację „Lubiewa” – głośnej powieści Michała Witkowskiego, opublikowanej po raz pierwszy pod koniec 2004 roku nakładem Korporacji Ha!art. Utwór ten wszedł już do kanonu najnowszej polskiej literatury. Celem niniejszej antologii nie było jednak stworzenie „bryka z klasyka”, raczej oddanie ducha pierwowzoru – za pomocą możliwie szerokiego zakresu środków oferowanych przez medium opowieści graficznej.
„Atlas” to ukłon w stronę całkiem już bogatej tradycji polskiego komiksu obyczajowego, sięgającej co najmniej czasów magazynu „Szpilki” i obejmującej m.in. dokonania zaangażowanych twórców sceny anarchistyczno-punkowej, rysowników z kręgu magazynu „Produkt”, artystów związanych z galerią i czasopismem „Raster” oraz rosnącej wciąż grupy internetowych komentatorów. Z polską codziennością mierzy się również najmłodsze pokolenie komiksiarzy, a efekty ich pracy możemy oglądać m.in. na kartach niniejszej książki, stanowiącej sugestywny, choć daleki od dosłowności obraz epoki polityczno-obyczajowej transformacji. Podobnie jak u Witkowskiego jest to obraz nieoczywisty – stanowi on w końcu wypadkową wrażliwości autorów reprezentujących różne środowiska i strategie twórcze.
Mozaika rozmaitych mediów (rysunek, malarstwo, grafika cyfrowa, kolaż, fotografia), konwencji (od realizmu, przez groteskę, aż po pogranicze abstrakcji) i stylów (od barokowej ekspresji po konceptualną dyscyplinę) układa się tu również w zmysłowy wielogłos na temat natury samej opowieści i niejednoznacznej roli, jaką pełni w niej narrator.
Kuba Woynarowski
Kraków, dżdżysta ciemność, środek nocy. Na ulicy leży mężczyzna, najprawdopodobniej potrącony przez samochód. Niebawem odnajdą go trzy przypadkowe osoby. Trzech przygodnych przechodniów, asystujących przy anonimowym umieraniu.
Trzy opowieści osnute wokół milczenia. Wielka mobilizacja słów, języków, światopoglądów, ideologii.
Pierwsza w Polsce książka o tańcu współczesnym. Spojrzenie na jego korzenie oraz proces rozwoju, a także związki z innymi dziedzinami sztuki. Do tego sylwetki najważniejszych twórców. Niezastąpiony przewodnik po eksperymentach, których podmiotem jest ciało w ruchu. Różnorodne zastosowanie: jako podręcznik, ale i do poduszki. Dla początkujących, jak też zaawansowanych. Pozycja obowiązkowa.
Irlandzkie „szkoły przemysłowe” prowadzone przez Kongregację Braci w Chrystusie pełniły funkcję domów poprawczych dla trudnej młodzieży. W rzeczywistości były zorganizowanymi ośrodkami niewolniczej pracy, gdzie młodzi ludzie stanowili tanią siłę roboczą, padając często ofiarą molestowania seksualnego. Powieścią Nic do gadania i sztuką James X Gerard Mannix Flynn przełamał zmowę milczenia wokół potworności, których doświadczyły tysiące dzieci.
Pisanie tej opowieści przepełniało mnie strachem: wiedziałem, że pewna część irlandzkiego społeczeństwa nie uwierzy, że Bracia w Chrystusie mogli zrobić coś złego. Jeśli zaś idzie o molestowanie seksualne, to nigdzie w Irlandii nie posługiwano się tym pojęciem. Dziwne, zważywszy, że wszyscy wiedzieli o seksualnym wykorzystywaniu dzieci przez sprawujących władzę. Wiedział rząd, wiedziała policja, wiedzieli duchowni i wierni, a jednak nikt nie nazywał rzeczy po imieniu. Bali się własnego wstydu, dlatego konspirowali, by zatuszować prawdę i zaprzeczyć, że coś takiego w ogóle miało miejsce.
Gerard Mannix Flynn
Zgodnie z podtytułem autora - to komedia geriatryczna, w której czytelnik zagląda kolejno w umysły ośmiorga pensjonariuszy domu pomocy. Z wielkim wyczuciem, psychologiczną przenikliwością i humorem maluje Johnson obraz stopniowo zanikających, niejednokrotnie zmagających się z demencją i dezintegracją świadomości w trakcie pewnego wieczora. Zapis strumienia myśli poszczególnych postaci za każdym razem zajmuje dwadzieścia jeden stron, precyzyjnie odpowiadając każdej minucie akcji. Te same sytuacje przedstawiane z ośmiu perspektyw stopniowo odsłaniają nowe, coraz bardziej przerażające aspekty życia staruszków, a tytułowa przełożona na koniec okazuje się najmniej normalna ze wszystkich.
Kiedy po nowatorskim, słynącym z techniki strumienia świadomości Ulissesie wydawało się, że nie sposób już pójść dalej, James Joyce stworzył utwór pod pewnymi względami jeszcze radykalniejszy. W 1939 roku, po siedemnastu latach mozolnego tkania Work in Progress (Dzieła w Toku), zanurzył czytelników w mroczną podświadomość Finnegans Wake.
Jak głosi jedna z wielu prób interpretacji, ostatnia książka Joyce?a to podróż w głąb ludzkiej, boskiej czy kosmicznej, pogrążonej we śnie zbiorowej jaźni, dla której irlandzki pisarz wynalazł specjalną mowę ? symfonię skomponowaną z neologizmów i wielojęzycznych kalamburów. Z czasem ten oniryczny, wzniesiony na ruinach wieży Babel wszechświat urósł do rangi prawdziwego mitu, mającego swych zaprzysięgłych zwolenników i równie nieprzejednanych wrogów. Żaden utwór literacki nie wzbudził tylu kontrowersji ? po dziś dzień Finnegans Wake uchodzi za najbardziej tajemniczą książkę XX wieku, a być może i całej literatury.
Dzięki brawurowemu przekładowi Krzysztofa Bartnickiego, ukazującemu się pod tytułem Finneganów tren, z tym legendarnym dziełem może wreszcie zapoznać się polski czytelnik. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby możliwie wiernie odtworzyć oryginalny kształt książki ? jej format, czcionkę, zaprojektowaną zgodnie z sugestiami Joyce?a okładkę, oraz wywiedzioną z matematyczno-geograficznych proporcji liczbę stron, jak wiele wskazuje, zaplanowaną przez autora. W oryginale Finnegans Wake zawsze wydawane było w identycznej, 628-stronicowej objętości i taką objętość ma również polski przekład. Dołącza on do elitarnego klubu niewielu powstałych do tej pory kompletnych tłumaczeń tej jedynej w swoim rodzaju książki.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?