Wacuś ściskał dłoń Hansa Franka, gdy przez Tatry ruszali pierwsi kurierzy. Wacuś Krzeptowski chluby nazwisku nie przyniósł i skończył marnie, a jego kuzyn Józef „Ujek” Krzeptowski poświęcał życie, by hańbę z nazwiska zmazać. O pierwszym chętnie by zapomniano i pamiętano tylko o drugim.
Witkiewicz, Chałubiński, Zaruski, Przerwa-Tetmajer i inni stworzyli wizję Tatr i Podhala jako pięknego zakątka zamieszkanego przez ludzi szlachetnych, swoiste plemię nieskażone cywilizacją. Niemieccy naukowcy również twierdzili, że podtatrzański lud jest nadzwyczajny, a wręcz że górale to w istocie Germanie rozpuszczeni w słowiańskim żywiole – Goralenvolk.
Kenkarty z literą „G” przyjęło około 20 procent ludności Podhala. Ci, co je przyjęli, wierzyli w wielkie Niemcy albo obietnice lepszego traktowania, inni brali, bo brali wszyscy w wiosce. Niektórym góralska kenkarta nie przeszkadzała w aktywności konspiracyjnej: ukrywali Żydów i tatrzańskich kurierów, sami nosili bibułę albo chodzili z meldunkami na słowacką stronę.
Do dziś na Podhalu trudno o jednoznaczną opinię o ideologach i przywódcach Goralenvolku. Wstyd naznaczył jednak nazwiska wielkich rodów. Jest jak niechciany spadek, który mimo wszystko trzeba przyjąć. A przecież góral honorowy i dumny, wierny ojczyźnie tatrzański rozbójnik, zdrajca i kolaborant to awers i rewers tej samej monety. Ale krzyżyk niespodziany to jednak nie to samo co hakenkreuz.
Pozostaje tylko za Antonim Krohem powtórzyć: „wszystko to było cholernie nieproste”. I o tym jest ta książka.
„Gdy się tylko nieco uchyli tę wierzchnią warstwę cepeliowskich emblematów i uprzedzeń, ukazuje się świat po szekspirowsku pogmatwanej historii. A przecież skoro nasi poeci już dawno ustalili, że Podhale to matecznik arcypolskości, i to przekonanie krzepnie od ponad wieku, to problemy Podhala chyba też wypada uznać za arcypolskie. W każdym razie zgodzili się z tym Bartłomiej Kuraś i Paweł Smoleński. To znaczy z tym, że wielki charakter górali (a więc Polaków w ogóle) nie wyklucza małości (polskiej, w końcu patrzymy tu jak w lustro), a ta nie unieważnia całkiem mitów, które pielęgnujemy.” Łukasz Grzymisławski, „Gazeta Wyborcza”
Święto Dziękczynienia, stadion Dallas Cowboys. Drużyna Bravo w przerwie misji w Iraku objeżdża Teksas z serią spotkań poświęconych swojej bohaterskiej, niespełna czterominutowej akcji bojowej. Pośród żołnierzy jest on – wrażliwy dziewiętnastolatek William „Billy” Lynn, który próbując ratować kolegę podczas ataku nad kanałem Al-Ansakar, mimowolnie stał się bohaterem i symbolem walki z terroryzmem. W ciągu jednego deszczowego popołudnia na teksańskim stadionie dzieje się wszystko – młodzieńcza namiętność miesza się z prostacką nienawiścią, hipokryzja chrześcijańskiego Południa z ekstatycznym patriotyzmem, bezsens interwencji na Bliskim Wschodzie ze ślepym podziwem dla wojennych bohaterów, celebrycki blichtr i zakłamanie elit finansowych z nudą codzienności i brakiem perspektyw.
„Długi marsz w połowie meczu” to mięsista, barwna i soczysta powieść, która pod gwiaździstym sztandarem ironii próbuje odpowiedzieć na pytania – kto tak naprawdę rządzi w USA i „jak wiele rzeczywistości może zdzierżyć nierzeczywistość”? To również literackie lustro, w którym może przeglądać się współczesna Ameryka.
Brawurowy przekład bestsellera „New York Times’a” – książka, która zdobyła Amerykańską Nagrodę Krytyków Literackich, Nagrodę Książkową „Los Angeles Times” oraz Nagrodę za Debiut Prozatorski przyznawaną przez Centrum im. Raya W. Flaherty’ego i Nancy Dunnan. Była także nominowana do Amerykańskiej Nagrody Książkowej i Pokojowej Nagrody Literackiej Dayton, a także znalazła się w finale plebiscytu czytelników portalu Goodreads.
„Mrocznie komiczna […]. Rzadko zdarza się, żeby powieść tak bogata w refleksje miała w finale taki impet.” „Los Angeles Times”
„Mocna, rozpaczliwie przejmująca opowieść o wielkiej przepaści między tym, co społeczeństwo samo o sobie sądzi, a tym, jakie jest naprawdę.” „Dallas Morning News”
„Ben Fountain napisał zabawną powieść, w której zawarł przeszywającą krytykę amerykańskiej obsesji na punkcie sportu, widowisk i wojny.” „Huffington Post”
„Mistrzostwo. Zakończenie tej powieści zmusza nas do tego, byśmy na nowo przemyśleli, co to znaczy „wspierać żołnierzy”. Książka Fountaina każe nam rozważyć nieprzyjemną możliwość, że tak naprawdę nie wiemy już, jak na to pytanie odpowiedzieć.” „Washington Post”
„[…] to książka o przerośniętym apetycie Ameryki na seks, przemoc, sławę i pieniądze, a Fountain opowiada o tym językiem, który jest podobnie żarłoczny.” „Texas Monthly”
„Ben Fountain stworzył książkę, która z czasem może stać się podstawową amerykańską powieścią o wojnie w Iraku.” „Nashville City Paper”
„Najnowsza książka Bena Fountaina – napisana głosem pełnym nadziei, głębokiej mądrości, a zarazem naiwnym i zagubionym, ale też w pełni świadomym – daje nam przenikliwe spojrzenie na to, w jaki sposób nowoczesne metody prowadzenia wojny oddziałują na żołnierzy.” „Booklist”
Pomimo tytułu w książce Roberta Pucka chodzi nie tylko o zwierzęta, lecz – jak chciał Umberto Eco – o „obietnicę objawienia niepokojących, ale i oświecających prawd”. Ten osobisty bestiariusz bierze za punkt wyjścia krokodyle, ćmy, słonie czy wilki, by opowiadać o sprawach najbardziej uniwersalnych: miłości, cierpieniu, pragnieniu i śmierci. Robert Pucek sięga do twórczości największych pisarzy, poetów i filozofów, szukając drogi między myślą Zachodu i Wschodu. A nasi bracia mniejsi stają się księgą, w której zapisana zostaje kondycja ludzka.
„Autor „Pająków pana Roberta” przechadza się wśród wiewiórek, wielorybów i wielbłądów i chociaż zwierząt jest więcej lub mniej, ale z pewnością nie siedemnaście, to przechadzki dostarczają czytelnikowi niemałej radości. Na równi ze światem rozmaitych, przytaczanych z niezwykłym wdziękiem, filozoficznych i poetyckich lektur współistnieje tu świat wokół chatki, zwierzęta mrowią się i myszkują po kątach, w kamiennym ogródku, po łąkach i lasach. Łaszą się, jak rzadziej tu spotykane smok czy słoń, w zakamarkach niezrównanej wyobraźni autora albo wpełzają prosto do psiej michy.” Zofia Król
Soczysty, dojrzały pomidor w środku lata czy jego blady cień z holenderskiej uprawy całorocznej? Oto pytanie, które zadaje sobie coraz więcej Polaków.Gdy po latach niedoborów zachłysnęliśmy się bogactwem towarów w na sklepowych półkach, z zachwytu zapomnieliśmy o tym, co rodzime, dobre i zdrowe. Dopiero niedawno przestały nam wystarczać sztuczne warzywa z supermarketu. Ale żeby na rynek znów trafiła wartościowa żywność, potrzebni są ludzie, którzy ją wyprodukują. I o nich opowiada ta książka. Bohaterowie Agaty Michalak to pasjonaci, którzy często porwali się dosłownie z motyką na słońce. Ich determinacja trafiła jednak na podatny grunt. Choć dla wielu Polaków cena wciąż jest czynnikiem decydującym, coraz częściej kupujemy mniej, ale za to lepiej. Chcemy wiedzieć, co jemy, jaką drogę przebyły produkty, które trafiają na nasz stół, a cena za ekologiczną żywność jest łatwiejsza do zaakceptowania, gdy mamy świadomość, że za nią stoi ciężka praca i szacunek dla przyrody. Tak do tego, co robią, podchodzą bohaterowie Michalak: z bezwzględną uczciwością i wielkim przekonaniem, że jedzenie to coś naprawdę wartościowego.
Paul Theroux, wybitny pisarz i słynny podróżnik, wyrusza na jedną ze swoich najbardziej egzotycznych i intrygujących wypraw. W chybotliwym kajaku-składaku odwiedza wyspy południowego Pacyfiku. Podróż rozpoczyna w Nowej Zelandii, a kończy tysiące kilometrów dalej – na rajskich Hawajach. Po drodze szuka krokodyli w aborygeńskim rezerwacie w Australii, stara się odkryć prawdę o legendarnym życiu seksualnym mieszkańców Trobriandów, szuka jaj nogali na Wyspach Salomona, bada kult cargo w Vanautu, w polinezyjskim Królestwie Tonga wybiera się na audiencję do króla Taufa’ahau Tupou IV, a na Vava’u próbuje wcielić w życie fantazje o Robinsonie Crusoe na bezludnej wyspie. Zanim dotrze do celu, zwiedza jeszcze Samoa, Tahiti, Markizy, Wyspy Cooka i Wyspę Wielkanocną…
Błyskotliwy, wnikliwy, dowcipny, czasem nieco zgryźliwy – Theroux po raz kolejny zachwyci i rozbawi swoich czytelników.
„Tylko Theroux mógł ukazać Pacyfik jako wszechświat, a leżące na nim wyspy jako gwiazdy krążące po jego orbitach. To ogromne źródło informacji nie tylko dla globtroterów, ale również dla czytelników, którzy pragną oderwać się od zachodniej rzeczywistości i poznać nieznany i odległy świat oceanicznych wyspiarzy.” „Kirkus Review”
„Theroux jak nikt inny czujnie wyłapuje absurdy otaczającej go rzeczywistości. W swojej najnowszej książce zabiera nas w miejsca, w których życie toczy się niczym w Stanach Zjednoczonych kilka dekad wcześniej.” „The Library Journal”
„Tę wciągającą lekturę bez wątpienia można uznać za najlepszą książkę podróżniczą, jaka wyszła spod pióra Theroux. Pełna wnikliwych obserwacji, przygód i historii niezwykłych ludzi, a wszystko opisane z dużą dozą charakterystycznej dla autora ironii.” „The Publishers Weekly”
„Theroux odwiedza miejsca, w które nikt z nas nie miałby odwagi się zapuścić. Niejednokrotnie dopływa małym kajakiem do którejś z oceanicznych wysp, nie wiedząc, czy tubylcy przywitają go serdecznie, czy też zechcą mu przyłożyć […]. Błyskotliwa, wciągająca i warta lektury książka.” „USA Today”
„Kapitalna mieszanka wnikliwej obserwacji rzeczywistości z wyważoną opinią na jej temat. Theroux pokazuje, że oceaniczne wyspy to nie tylko turystyczny raj i jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi, ale przede wszystkim świat pełen fascynujących historii.” „Newsday”
Białystok. Według rankingu „Guardiana” żyje się tam lepiej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście, lepiej nawet niż Wiedniu czy Barcelonie. To na Podlasiu mieszkali obok siebie Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi i Tatarzy. To tu narodził się język esperanto i tutaj przyszło na świat pierwsze polskie dziecko z in vitro. Jak doszło do tego, że w medialnym przekazie dominują płonące mieszkania, swastyki na murach, antysemityzm, rasizm i kibolskie porachunki?
Marcin Kącki szuka śladów wymordowanych sąsiadów, przygląda się krwawiącej hostii z Sokółki, czyta tablice pamiątkowe i akta prokuratorskie. Rozmawia ze społecznikami, z przedstawicielami władzy i Kościoła, z mieszkańcami wsi i bloków, z młodymi neofaszystami.
Z tego wielogłosu wyłania się złożona historia „miasta bez pamięci”. Mocna książka pisana w bezlitosnym świetle reporterskich reflektorów, bez taryfy ulgowej, ale i bez jednoznacznych ocen.
„Myślałem, że po „My z Jedwabnego” Anny Bikont nic więcej o polskim antysemityzmie powiedzieć się nie da. Marcin Kącki udowadnia, że jest inaczej. Białystok z jego wstrząsającego reportażu to miasto ogarnięte zbiorową amnezją, miasto, które wyspecjalizowało się w sztuce zapomnienia o żydowskiej przeszłości, wreszcie miasto, w którym przez lata swastyki kwitły bez przeszkód.
A obraz kirkutu ukrytego w całości pod grubą warstwą ziemi i gruzu, na których powstał radosny park, zmienia się w piekielnie celną metaforę nie tylko stolicy Podlasia, ale wszystkich miejsc napisanych po wojnie na nowo, „bez menory i mezuzy”.
Wielka, choć skromna książka.” Michał Olszewski
Edmund de Waal, znany brytyjski ceramik i pisarz, zabiera czytelnika w intymną podróż tropem porcelany, obsesji swojego życia. Aby poznać tajemnice „białego złota”, początkowo planuje odwiedzić „trzy białe wzgórza”: w Chinach, Niemczech i Anglii. Z czasem jego poszukiwania zmieniają się w podróż dookoła świata, podczas której artysta odwiedza nie tylko warsztaty i fabryki, ale także komnaty alchemików; poznaje nie tylko losy filiżanek i porcelanowych figurek, lecz również dzieje ludzkich namiętności, pragnienia bogactwa, doskonałości i czystości.
De Waal ma ogromny dar odnajdywania piękna – zarówno w przedmiotach, jak i w słowach. O tym właśnie jest jego książka: to bardzo plastyczny, liryczny i intrygujący zapis historii poszukiwania piękna.
„W „Zającu o bursztynowych oczach”, swojej pierwszej książce, de Waal zrekonstruował rodzinną historię, posługując się opowieścią o kolekcji japońskich bibelotów. W „Białym szlaku” droga prowadzi do źródeł porcelany, bliskiej sercu autora, z zawodu garncarza, którego „domeną” są „białe miseczki”. „Biały szlak” zaczyna się i kończy w Jingdezhen, chińskiej kolebce porcelany. Zataczając krąg, autor ewokuje kształt garncarskiego koła i swojej „białej miseczki”. Wszystko jest bowiem na tym świecie ciekawe, ale musi się nam trafić przewodnik pokroju de Waala, fachowiec i pasjonat, piszący o sobie i przemierzanej drodze tak bezpretensjonalnie i żwawo, że ożywają wspomnienia o własnych wojażach i budzi się tęsknota za nowymi podróżami. Nową książkę de Waala polecam miłośnikom porcelany i podróży szlakiem własnych namiętności, amatorom bieli i minimalizmu w sztuce oraz entuzjastom rzemiosła. Jego czas kończy się nieubłaganie, bo w dobie wirtualnej giną manualne zawody i zdolności. „Biały szlak” to nostalgiczny znak epoki – pożegnalne elogium na cześć rzemiosła.” Ewa Kuryluk
„Historia porcelany opowiedziana w „Białym szlaku” zaskakuje i zdumiewa, łącząc sztukę, rzemieślnictwo, politykę i religię z poczuciem narodowej tożsamości oraz dzikiej, czasem destrukcyjnej obsesji.” Geoff Nicholson, „Los Angeles Times”
„„Biały szlak” to wyjątkowa książka napisana przez wyjątkowego człowieka. Poliglota, erudyta, pasjonat sztuki, literatury i historii, bezgranicznie ciekawy świata i niewiarygodnie staranny, a także obdarzony głębokim zmysłem moralnym – taki właśnie jest de Waal, który jak nikt inny potrafi opowiadać z pasją o małych porcelanowych dziełach.” Ben Downing, „The Wall Street Journal”
„De Waal jest mistrzem opowiadania historii niewielkich przedmiotów. Tylko on potrafi tak przenikliwie spojrzeć na porcelanową zastawę. To jego mała obsesja – bo w końcu ilu jest na świecie ludzi, którzy przed snem nie liczą baranów, lecz porcelanowe filiżanki?” Thessaly La Force, „The New Yorker”
„Proza de Waala, elegancka i zmysłowa, ukazuje nie tylko historię ceramiki, ale również głęboką miłość autora do porcelany.” Kevin O’Kelly, „The Christian Science Monitor”
„Liryczne połączenie historii sztuki, wspomnień i filozofii. W swojej metaforycznej prozie de Waal wprowadza nas w zawiły i fascynujący świat porcelany, a także opisuje historię swojego małego szaleństwa.” „Kirkus Reviews”
„Niezwykłe rozmyślania nad tym, co się dzieje, gdy odpowiednio zmieszana glina trafi do rozżarzonego pieca […]. Podróżując od Jingdezhen, przez Drezno i Anglię, aż po Karolinę Południową, de Waal odkrywa historie eksperymentatorów pragnących uchwycić sedno porcelanowej magii, opanowanej przed stuleciami przez Chińczyków.” „Library Journal”
Cesarz Ameryki"" to fascynująca opowieść o wielkiej fali emigracji, która ruszyła z Galicji pod koniec XIX wieku, pchając w nieznane setki tysięcy Żydów, Rusinów, Słowaków i Polaków spragnionych lepszego życia. Trwające do 1918 roku masowe wyjazdy do USA i Brazylii były rozpaczliwą ucieczką przed nędzą, głodem i powołaniem do wojska, ale przede wszystkim - pielgrzymką do Ziemi Obiecanej. Do cudownej krainy obrosłej mitami, gdzie Statua Wolności jako królowa Polski otwiera szeroko ramiona na przyjęcie ukochanych Polaków i Rusinów, a cesarz Ameryki osobiście wyraża zgodę na osiedlenie się chłopów z Galicji.""Co znaczą ""srebrne łyżki"", ""bele jedwabiu"", ""wątrobianka"", ""mąka"", ""dywany ze Smyrny"", ""worki kartofli"" To słowa z szyfrowanej mowy handlarzy ""delikatnym mięsem"". Co znaczy ""delikatne mięso"" To jedno z haseł, które wywołuje Martin Pollack, reporter i pisarz, znawca i pasjonat dziejów Galicji, by przedstawić ucieczkę nędzarzy z tej części Europy w dziewiętnastym i w początkach dwudziestego wieku. Rozpaczliwe określenie ""ucieczka"" bardziej tu pasuje niż administracyjne - ""emigracja"". Uciekinierzy doznają na swej drodze oszustw, wyzysku, przemocy i upokorzeń. Poznajemy obszar wilczych praw, mało nam znany (chociaż jego część znajdowała się kiedyś w polskich granicach), zdumiewające życiorysy i dokumenty. Czasem, rzadko, znajdujemy pocieszenie, gdy dzielność i odwaga odnoszą zwycięstwo. Książka o piorunującej aktualności, jeśli słuchamy wieści ze świata.""Małgorzata Szejnert""Cechą dobrego reportażu jest to, że po przeczytaniu kilku akapitów warto zamknąć oczy i wyobrazić sobie, o czym pisze autor. Reportaż genialny ma to do siebie, że obrazy wypływają z pojedynczych słów i ze zdań, są ukryte między akapitami; nie tylko czytamy, ale też widzimy, czujemy, dotykamy, wąchamy. Martin Pollack napisał reportaż fantastyczny. O nędzy, upokorzeniu, podłości, wyzysku zamkniętych w sformułowaniu ""galicyjska bieda"". A także o marzeniu, które miało ziścić się w Ameryce, ale z tym też różnie bywało. Wszystko to działo się ciut więcej niż sto lat temu. Dzięki pisarstwu Pollacka nie tylko wiemy, jak cuchnęła galicyjska nędza, taka sama dla Polaków, Rusinów, Żydów, Słowaków. Wiemy również, że powinniśmy dziękować Bogu za przywilej późnego urodzenia.""Paweł Smoleński""W swej książce, będącej zbiorem opowieści o ludziach, którzy wyemigrowali z Galicji pod koniec XIX wieku, Pollack stawia sobie za cel odmalowanie brutalnego zderzenia zacofanej prowincji z globalizującym się światem. Pisząc z właściwą sobie delikatnością, bezlitośnie rozprawia się z dwoma nostalgicznymi mitami: galicyjskiego sztetlu i amerykańskiej ziemi obiecanej.""Timothy Synder
Peryferia jako najżyźniejsza gleba sztuki? W „Elementarzu tożsamości” Zbigniew Benedyktowicz, antropolog kultury, sięga po dzieła mistrzów kina: Federico Felliniego, Andrieja Tarkowskiego, Gabriela Axela, Romana Polańskiego, Wojciecha Jerzego Hasa, Zbigniewa Rybczyńskiego, a także twórczość Tadeusza Kantora, Brunona Schulza, Tadeusza Konwickiego, Czesława Miłosza, Mircei Eliadego, Osipa Mandelsztama i innych, by w ich uniwersalizmie odkryć archetypiczną siłę lokalności, prowincji i prowincjonalności. W globalnym świecie bez granic i historii pamięć, obrzędy, dom, z którego się wychodzi, do którego się tęskni i czasami wraca, mają zapładniającą moc i są źródłem odrodzenia mitu. Wspomnienia ukryte w figurze dziecinnego pokoju, szkolnej klasy, wiejskiego drewnianego domu, w obrzędzie dziadów, wieczerzy czy w figurze wędrownych cyrkowców stają się esencją żywej sztuki.
Publikacja dofinansowana przez Instytut Sztuki PAN
„Twarze tajfunu” to opowieść o wyjątkowej podróży na Filipiny. Małgorzata Szumska leci na skąpane w słońcu wyspy, by pomagać mieszkańcom w odbudowie ich domów zburzonych przez potężny tajfun. Na miejscu spotyka ludzi, którzy opowiadają o swoich niezwykłych, wzruszających przeżyciach, o filipińskich obyczajach, religii, przyjaźniach i miłościach… Z rozmów wyłania się barwny obraz kraju i jego mieszkańców, pełnych optymizmu, wytrwale szukających szczęścia, ale też doświadczonych przez los – dotkniętych kataklizmem i niedostatkiem. Autorka stara się odkryć prawdziwe Filipiny i znaleźć odpowiedzi na pytania: Czy można zapomnieć o tajfunie? Czy na rajską wyspę wróci spokój? I o czym marzą Filipińczycy?
„Stary Ekspres Patagoński” opowiada o kolejnej wielkiej wyprawie kolejowej amerykańskiego mistrza podróżopisarstwa — tym razem przez obie Ameryki. Poczynając od metra w Bostonie, Paul Theroux opisuje drogę ze skutego lodem stanu Massachusetts do jałowego płaskowyżu na najdalej na południe wysuniętym krańcu Argentyny. Trasa wiedzie przez malownicze miasta Ameryki Środkowej i starożytne miasto Inków Machu Picchu. Na przemian pocąc się w upale i drżąc z zimna, Theroux opisuje napotykanych ludzi. W Limón los styka go z nudziarzem, panem Thornberrym, w Buenos Aires autor czyta niewidomemu Jorge Luisowi Borgesowi. Napisany pięknym stylem, pełen błyskotliwych i dowcipnych spostrzeżeń „Stary Ekspres Patagoński” to wspaniała relacja z podróży „do ostatniej stacji”.
„Swój wizerunek podróżnika Paul Theroux świadomie buduje na sprzecznościach. Cynik, ale czuły. Spragniony towarzystwa odludek. Malkontent skłonny do zachwytów. Skupiony na sobie uważny obserwator. Te antynomie stają się też częścią świata, który opisuje z okien pociągu — świata pięknego swoją brzydotą i okrutnego pięknem. Nie oczekujcie pocztówek z tropikalnego urlopu. To prawdziwa wędrówka w nieznane, wsparta talentem świetnego pisarza.” Piotr Kofta
„Jedna z najbardziej fascynujących współczesnych książek podróżniczych.” „Financial Time”
„Szczytowe osiągnięcie literatury podróżniczej.” „The Sunday Telegraph”
XII Pandito Chambo Lama Itigełow w ostatnią medytację zapadł w 1927 roku. Choć pochowany, pozostał w pozycji lotosu, a jego ciało nie uległo rozkładowi. Od 2002 roku, gdy po latach został ekshumowany i umieszczony w szklanym sarkofagu w syberyjskim dacanie iwołgińskim, budzi sensację i kontrowersje. Naukowcy nie potrafią wytłumaczyć tego fenomenu, ale XIV Dalajlama oświadczył, że nic w tym dziwnego: najwięksi mistrzowie buddyjscy potrafią zachowywać ciało w stanie medytacji nawet długo po medycznym stwierdzeniu śmierci.Cudowne ciało Itigełowa przyciąga tłumy. Do buriackiej świątyni przybywają nie tylko zwykli śmiertelnicy, ale także najbardziej wpływowi ludzie światowej polityki. A lama wśród kolorowych straganów pełnych tandetnych pamiątek staje się coraz bardziej pojemnym i nośnym symbolem leczącym prowincjonalne kompleksy i traumy. Symbolem buddyjskiej Wiecznotrwałej Buriacji w ""niepodzielnie prawosławnej Rosji"", a przede wszystkim miejscowej kultury utkanej ze skrawków tradycji mongolskiego stepu i cywilizacji indotybetańskiej.Lama wciąż siedzi i milczy.
Koedycja z dwutygodnikiem.com i Narodowym Instytutem Audiowizualnym
Książka Macieja Sieńczyka może wywoływać skojarzenia z „Dekameronem” Boccaccia, bo i tu kulturalne towarzystwo zabawia się wyrafinowanymi opowieściami. Tyle że na zewnątrz mieszkania, w którym biesiadują i gadają, nie panuje zaraza, ale Polska. Albo z tym opowiadaniem Pielewina o kolonistach próbujących tęsknotę za domem i rodzicami zagłuszyć nocnym turniejem ostentacyjnie makabrycznych baśni, wspomnień i ściem. „Wśród przyjaciół” to również – a może i przede wszystkim – popis umiejętności narracyjnych i hipnotycznych Gospodarza, tego arcyopowiadacza, nadwiślańskiej Szeherezady.
Gospodarz z dyskretną swadą prawi godzinami o swoich przygodach i pasjach. Kolekcjonowanie ulotek medycznych i starych plakatów BHP, oglądanie zamkniętych fabryk, opuszczonych domów, cudzego życia, z którego zostają przedmioty i zapachy, rysowanie komiksów, badania nad okupacyjną literaturą propagandową, twórczość obłąkanych, sąsiedzka pomoc, poezja rymowana, sporadyczne wyjazdy zagraniczne, w tym „all inclusive” na Krecie, dyskopatia. „Mogło się zakręcić w głowie od tych cudów”.
Goście nie pozostają dłużni i w rewanżu dzielą się horrorami dzieciństwa, koszmarami dorosłości i snami. Już za chwilę Gospodarz opowie o swoich kontaktach z urzędami skarbowymi w Lublinie i Warszawie. Zgroza narasta…
W opracowaniu Angeliki Kuźniak i Magdaleny Budzińskiej
Z przedmową Angeliki Kuźniak
Jądro ciemności, czyli życie artystki, zapis spraw małych i wielkich, zmagania z szarą codziennością, wieczna walka o pieniądze, rozterki i dylematy dotyczące własnej twórczości, ale i spraw tego świata, na którym Stryjeńska pojawiła się, jak sama zanotowała, przez „przypadkowy zbieg okoliczności podstępnie zareżyserowany przez bożka Kupidyna z łukiem”.
Była jednym z sześciorga dzieci państwa Lubańskich. Jej dzieciństwo było chyba najszczęśliwszym okresem w życiu. Od wczesnych lat rysowała. Kształciła się w Monachium. Przebrana za chłopaka wyjechała na tamtejszą akademię. I tak rozpoczęła się droga (i męka) twórcza artystki. Jej dzieła są jednym z symboli dwudziestolecia międzywojennego. Tworzyła dużo, a jednak ciągle zmagała się z brakiem pieniędzy. Dlatego wątek ten jak mantra przewija się przez całe pamiętniki, aż do ostatnich stron.
„Sytuacja z dnia na dzień staje się już kompletnie niemożliwa, bo nie gonię z obrazem pod pachą, aby zdobyć grosze na najbardziej szarą marę egzystencji – w stubarwnej centrali świata. O ironio! Nikczemny, deklasujący, ustawiczny i przymusowy wysiłek mózgu: skąd wyrwać forsy, nie da odpocząć nawet w chorobie! Koszmar jakiś!”
„Cóż to za pamiętniki?”, ktoś może zapytać. Na pierwszy rzut oka – zwyczajne. Są w nich imiona, nazwiska, adresy. Pojawiają się Witkacy, Karol Szymanowski, Jarosław Iwaszkiewicz, rodzina Mortkowiczów, Malczewscy, Jadwiga Beckowa, Ignacy Mościcki, Jan Lechoń, Olga Boznańska, Jan Kiepura, Loda Halama, Józef Czapski. Długo można by wyliczać. Są kopie listów […]. Do tego stare bilety, zdjęcia, dokumenty. Pisma od komornika, dowody spłaty długów. Dowody, że zaciąga nowe. Tytuły obejrzanych spektakli, daty wizyty u lekarza. Do jednej z kopert, którą zrobiła z czystej kartki papieru, Stryjeńska włoży pukiel swoich włosów. Tu i tam pojawiają się wycinki z gazet. Są też całe artykuły […]. Część pamiętników musiała powstać jeszcze w Krakowie, gdzie mieszkała podczas wojny. Część dotyczącą pobytu poza krajem Zofia Stryjeńska napisała zapewne w Genewie i w Paryżu. Pamiętniki kończą się w 1950 roku. Dwadzieścia sześć lat przed jej śmiercią. […] Tu wszystko skrzy się humorem, celnymi puentami, zdaniami, które natychmiast chce się wynotować.
Stryjeńska mawiała, że były czasy, gdy „cechowało [ją] nieomylne chlaśnięcie pędzlem, psiakref”. Trzeba dodać jeszcze: „i językiem”. Czytajcie więc Państwo. Czytajcie, „psiakref!”
Angelika Kuźniak, fragment wstępu
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Nowy Jork, Greenwich Village, pierwsza stacja pociągu linii M. Przy stoliku w kawiarni siedzi kobieta. Zawsze zamawia czarną kawę i razowe grzanki z oliwą. To Patti Smith, piosenkarka, poetka, jedna z najważniejszych artystek w historii rocka.
Nałogowo opisuje świat wokół: notuje wrażenia z podróży, wspomina bliskich, przytacza anegdoty i wprowadza w świat ulubionych książek. Znana z żywiołowych koncertów, fascynuje pasją życia, otwartością i wrażliwością, nieobce są jej też melancholia i lęk. Jej „Pociąg linii M” kursuje wahadłowo pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, między jawą a snem, między fikcją a prawdą, a z kawiarnianych zapisków Patti Smith wyłania się zaskakująco osobisty i spójny portret ikony amerykańskiej popkultury.
„Nie ma jednej mapy podróży z Patti Smith. Są prawdziwe miejsca, które z nią odwiedzamy, jak choćby mała kawiarnia w Greenwich Village, gdzie bohaterka pija swoją codzienną czarną kawę, albo dom Fridy Kahlo w Meksyku. Ale są też miejsca, do których trafiamy trochę skrępowani, zawstydzeni, ale jednocześnie z wdzięcznością. To cały świat uczuć, wspomnień, snów, marzeń kalejdoskopowo przefiltrowanych przez wrażliwość artystki. Oba światy – ten rzeczywisty, dookreślony i ten bez granic, bo zaklęty w sercu, przenikają się i splatają tak silnie, że czasem nie sposób ich rozróżnić. Tym bardziej że mistrzyni słowa płynnie, pięknie przechodzi od szczegółu do uniwersalnych obserwacji – raz patrzy przez mikroskop, by za chwilę spojrzeć śmiało przez potężny teleskop. „Pociąg linii M” to nasz bilet do jej świata.” Łukasz Kamiński
„Przed lekturą naiwnie wierzyłam, że Patti Smith zna odpowiedź na każde pytanie. Ale Smith, jak każdy z nas, nierzadko bywa zagubiona, czasem naburmuszona, często zafascynowana ludźmi i przedmiotami, które ją otaczają. Naprawdę warto zatopić się w tej książce z filiżanką dobrej kawy w dłoni.” Paula Mejia, „Newsweek”
„„Pociąg linii M” to książka o próbie odnalezienia swojego miejsca w życiu. Patti Smith w mistrzowski sposób opowiada o poezji, marzeniach, sztuce i literaturze oraz zabiera czytelnika w podróż przez dekady, kontynenty i zakamarki duszy, będąc przy tym bystrą i pełną uroku przewodniczką.” Eugenia Williamson, „The Boston Globe”
„Nieważne, czy Smith pisze o swoich marzeniach, czy o zagubionym płaszczu – za każdym razem potrafi sprawnie łączyć wątki dotyczące pamięci, bólu i absurdu ludzkiego doświadczenia. „Pociąg linii M” leniwie przesuwa się z przeszłości w teraźniejszość, ze snu do jawy. Książka Smith urzeczywistnia wieczną tęsknotę oraz celnie ukazuje, w jaki sposób człowiek próbuje sobie radzić ze stratą.” Heather Scott Partington, „Las Vegas Weekly”
„U progu kariery Smith pisała wiersze i artykuły do rockandrollowych czasopism. Nikogo więc nie zdziwiły „Poniedziałkowe dzieci”, opisujące jej drogę do sławy. „Pociąg linii M” jest zupełnie inny. To impresjonistyczna opowieść o marzeniach, niepowodzeniach, objawieniach i refleksjach na temat życia i sztuki. Patti to prawdziwy głos pokolenia, zabiera nas w intelektualną podróż z kubkiem świeżo zaparzonej kawy w dłoni.” Will Hermes, „Rolling Stone”
„Poetka i szamanka, amerykańska ikona popkultury i rockowe dziecko-włóczęga. Taka jest Patti, która tytułowym pociągiem linii M dojeżdża w najgłębsze fragmenty swojej duszy. To mozaika historii o stracie, pamięci, kawie, literaturze i nadzwyczajnej wyobraźni.” John Heilpern, „Vanity Fair”
„Przepiękna, kalejdoskopowa ballada o stracie i nieubłaganie pędzącym czasie […]. Podczas gdy „Poniedziałkowe dzieci” opowiadały o Nowym Jorku lat 60. i 70., „Pociąg linii M” krąży tam i z powrotem między tym, co było, a tym, co jest. Duchy przeszłości przychodzą we wspomnieniach o ukochanym mężu, bracie i artystach, którzy inspirowali Smith. Szeroko rozumiana strata jest centralnym punktem jej opowieści […]. Wymowna, głęboko poruszająca książka, która na długo zostaje w pamięci.” Michiko Kakutani, „The New York Times”
Nowe wydanie jednej z najbardziej znanych książek Andrzeja Stasiuka. Balladowa opowieść o Galicji, jej mieszkańcach i duchach. Na podstawie „Opowieści...” powstał film fabularny w reżyserii Dariusza Jabłońskiego (w rolach głównych: Zuzana Fialová, Jiří Macháček. Grają także m.in. Marian Dziędziel, Jerzy Radziwiłłowicz, Maciej Stuhr, Cezary Kosiński, Marek Litewka).
„Film przypomina książkę. Właściwie teraz to już sam nie wiem, co według czego było robione. Darek Jabłoński ustawił kamerę w tych samych miejscach, w których wiele lat temu wymyśliłem „Opowieści galicyjskie”. W ten przedziwny sposób mogę dzisiaj oglądać własne wizje, własne myśli. I ta opowieść o miłości, śmierci i o pokutującym duchu została rozświetlona jakimś nieco nieziemskim blaskiem, cudownym blaskiem kina, który przypomina jednak jasność nadprzyrodzoną. Tym razem chyba udało się pokazać niewidzialne.” Andrzej Stasiuk
Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet – instytucja siejąca postrach, przed którą imigranci z Europy Wschodniej ostrzegają się na forach internetowych: zabiera dzieci, rozdziela rodziny, posądza rodziców o niestabilność psychiczną, podburza małoletnich do zeznawania przeciwko bliskim.
Czy jednak na pewno wszystko jest czarno-białe? Jaki związek z Barnevernet miał Anders Breivik? I dlaczego detektyw Rutkowski w norweskiej prasie nazywany jest Rambo? Maciej Czarnecki przedstawia obie strony medalu, zamiast czerni i bieli ukazując całą gamę szarości i oddając głos norweskim pracownikom społecznym, rodzicom zastępczym, ekspertom. Przede wszystkim jednak słucha uważnie i dokumentuje dzieje rodziców i odebranych dzieci. Jego książka to wstrząsający reportaż o tym, jak cienka potrafi być granica między rajem a piekłem.
Mekka to serce islamu, miejsce narodzin Mahometa. W jej stronę zwracają się wierni podczas modlitwy, do niej zmierzają co roku miliony pielgrzymów ze wszystkich zakątków świata. Jednak znaczenie Mekki wykracza poza aspekty religijne: stosunek muzułmanów do politycznej i kulturowej historii tego miejsca miał i nadal ma ogromny wpływ na wydarzenia na świecie.
Jeden z najbardziej znanych współczesnych islamskich intelektualistów prezentuje niezwykłe spojrzenie nie tylko na duchowy wymiar Mekki, wywoływane przez nią namiętności, ekstazę i tęsknoty, ale także na napięcie między dziedzictwem a nowoczesnością, które jest charakterystycznym elementem historii tego miasta. Odsłania jego kolejne wymiary i przygląda się niezwykłej fascynacji, jaką Mekka przez wieki budziła w wyobraźni ludzi Zachodu.
Ta książka to odkrywcze, nieraz poetyckie, ale i niepozbawione humoru połączenie historii, reportażu i wspomnień. To dzieło, które pozwala nam zajrzeć za zamknięte drzwi jednego z najważniejszych miejsc we współczesnym świecie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
„Książka Sardara jest książką fundamentalną. Przede wszystkim dlatego, że przynosi rozległy i niezwykle sumienny obraz najważniejszego ze świętych miast islamu, sięga z wielką erudycją i znawstwem ku duchowym i kulturowym podstawom tej religii. Po drugie dlatego, że taki właśnie – fundamentalny – jest zakrój tej książki, układającej się w ogromną panoramę historyczną. Po trzecie wreszcie, nie ma w języku polskim publikacji – a i w piśmiennictwie światowym jest ich stosunkowo niewiele, poświęconych właśnie Mekce. Książka nie ma wyznawczego, konfesyjnego charakteru, nie jest religijną apologią, lecz udokumentowaną relacją historyczną i opowieścią o niezwykle ważnym centrum światowej kultury. I może dostarczyć europejskiemu czytelnikowi obrazów kluczy do dziejowych przypadków islamu, jego dramatycznych zawiłości i jego „tajemnic”.” prof. Zbigniew Mikołejko
„Nieczęsto zdarza się, by ktoś opisał historię miasta z tak ogromną pasją. Książka Sardara to cudowna opowieść o Mekce z perspektywy muzułmańskiego intelektualisty. To wciągająca lektura, a równocześnie niezwykle istotne opracowanie naukowe dotyczące jednego z najważniejszych miast na świecie.” William Dalrymple, „The Observer”
„Od książki światowej klasy intelektualisty i historyka islamu oczekujemy, że odkryje przed nami nieznany świat. Ziauddin Sardar nie rozczarowuje. W biografii najświętszego miasta muzułmanów zabiera czytelników w fascynującą podróż.” Seema Chishti, „The Indian Express”
„Książka Sardara to nie spacer po ulicach Mekki – to widok miasta z lotu ptaka, pozwalający czytelnikom zobaczyć, w jak niesamowity sposób rozwija się to wspaniałe miasto.” Lynx Qualey, „Caixin Online”
„To przepiękny hymn o miłości do najświętszego miasta muzułmanów.” „The Spectator”
On i ona w zamkniętej przestrzeni daczy. On – niespełniony tłumacz, pogrążony w pracy intelektualista, który przez tydzień nie jest w stanie naprawić zepsutego zamka. Ona – kobieta sukcesu, aktywna i rzutka, przyzwyczajona do samodzielności, odkąd skończyła piętnaście lat. Są jak istoty z innych planet. Ale choć różnią się wszystkim, równocześnie są tacy sami, bo powstali z tej samej grzybni.
Grzybnia to plątanina pod powierzchnią codziennego życia. To przeszłość, z której wyrastamy: nasz kraj, miasto, rodzina. Jest w nas, jest nami, a próba oderwania się od niej sprawia ból i zwykle kończy się klęską.
On i ona zamknięci we własnych historiach, w nieustannym dialogu z przeszłością, rodzicami, ze wspomnieniami. Bardzo, bardzo powoli skrada się ku nim katastrofa…
„Spojrzenie pograniczniczki porównuje twarz żywą z twarzą na zdjęciu – martwą. Matka odmierza kuchnię opuszkami palców. Ojciec wsłuchuje się w butlę gazową. W raju żyje tylko bóg z rodzicami i różne zwierzęta. Dzieci dorastają, by strzec figurek z porcelany. I już nie wiadomo, na czym się mieszka, i już nie wiadomo, wokół czego się żyje. I czy to naprawdę świat z gatunku tych, z których nic nie wraca, czyśmy się może wszyscy wody ze śladu koziego kopyta opili. Niezwykła, niezwykła książka.” Weronika Murek
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?