Każdy człowiek jest jak kamera fotograficzna. Dobra lub zła; przy czym dobra to znaczy wrażliwa i precyzyjna. Jest to, moim zdaniem, decydujące kryterium przy osądzie talentu. Bez wysokiego stopnia wrażliwości i precyzji w utrwalaniu wrażeń, nie może być mowy o żadnym talencie artystycznym. Na drugim miejscu stawiam wyobraźnię, i pochodną od niej: osobliwość w zniekształcaniu odbicia. Oczywiście każdy uczciwy pisarz zniekształca je nieświadomie, kierując się przeświadczeniem, że daje świadectwo prawdzie. Któż jednak zna prawdę prawdziwą, skoro każda rzecz wygląda inaczej z bliska i z daleka, i w zależności od punktu widzenia.Barbara ToporskaPani określenie o rzeczywistości, co godzina różnej, jak kolor nieba bardzo mi się spodobało. Przez chwilę nabrałam przekonania, że się znajduję w kraju obracających się tęcz, którymi, gdy tylko potrafię, mogę się bez końca zachwycać. A właśnie zachwytów (w jakimś nieokreślonym znaczeniu tego słowa) mi brakuje. Ale w końcu przemijanie psychiczne jest smutkiem naszego życia. Jeżeli człowiek jest pochodnym od zwierząt, to chyba zmienność uczucia najlepiej o tym świadczy. Byłoby może jednostajnie, niesprawiedliwie i jeszcze w jakimś sensie okrutnie, gdyby się kochało raz na całe życie, lub idea, dla której niektórzy to życie poświęcają, nie wyparowywała nagle i nie stawała się śmieszną. Cóż prostszego: uświadomić to sobie i stać wolnym i mądrym, ale razem z tym, trochę za mało człowiekiem?Idalia ŻyłowskaNapis na londyńskiej krypcie nie odnosi się do teraźniejszości. Jest wyrazem tęsknoty Twego Ojca do wskrzeszenia wielonarodowej ojczyzny, kt. nazywała się kiedyś W. X. Lit. Zapewne nigdy się to nie wydarzy.Barbara Toporska
Daleko byśmy odbiegli od tematu niniejszej książki, gdybyśmy chcieli rozważać objawione Prawdy Boże i wchodzić w ocenę komentarzy ludzkich. To nie jest celem tej pracy. Celem jest zarejestrować fakty dla laika dostępne, oczywiste dla oka, świadomości i sumienia prostego człowieka, aby podjąć próbę ustalenia pewnych rzeczy, jak się one mają w ich stosunku do obecnej rzeczywistości ziemskiej.Józef Mackiewicz 17 07 75Wielce Szanowny Panie, Uważam opracowanie i wydanie tej książki za ważne i pomyślne wydarzenie. Jest Pan jednym z niewielu, nawet wśród Polaków, którzy nie poddają się sprzysiężeniu milczenia w tych sprawach. Co więcej, zabiera Pan głos w dziedzinie szczególnie zaniedbanej i trudnej, a mianowicie kościelnej. Rzecz Pańska oparta jest na wielkiej, na ogół solidnej dokumentacji jest oczywiście wynikiem długiej pracy badawczej i zawiera masę nieraz trudno dostępnych informacji. Książka jest doskonale napisana. Daje, w bardzo przyjemnej formie, jedyną znaną mi panoramę zjawisk w tej dziedzinie. Przypisuję jej dwojakie znaczenie. Najpierw i przede wszystkim ta książka jest jednym z bardzo rzadkich dobrze sformułowanych protestów przeciw zdradzie systematycznie popełnianej przez naszych własnych ludzi w wolnym świecie - zdradzie na nieszczęśliwych braciach. Każdy kto czuje się solidarny z prześladowanymi, a w szczególności każdy Polak powinien być Panu za to wdzięczny. Następnie książka posiada moim zdaniem znaczną wartość informacyjno-dokumentarną. Może pomóc jednym w otwarciu oczu na rzeczywistość - innym posłuży jako znakomity podręcznik do dyskusji. Chciałbym Panu także całkiem osobiście za to podziękować. Jak Pan więc widzi, moje gratulacje nie są zdawkowe. Chodzi, jestem przekonany, o bardzo ważną publikację - czego dowodem jest, że pozwoliłem sobie powyżej napisać do niej krótki komentarz prywatny, czego prawie nigdy nie czynię. Łączę wyrazy wysokiego szacunkuJ. M. Bocheński, O. P.Fribourg
Józef MackiewiczBarbara ToporskaStasys LozoraitisWincenta LozoraitisPo tym wszystkim co się stało, i po dzisiejszym pełzaniu na brzuchu przed bolszewikami żałuję i nawet wstydzę się po trochu, że nie byłem kolaborantem niemieckim. To znaczy, że nie stanąłem otwarcie raczej po stronie niemieckiej przeciwko: bolszewikom, jak wszystkie narody od Finlandii po Morze Czarne, zamiast jak polska podziemna AK stać się de facto kolaborantem Sowietów. Ale kto mógł w tamtejszym, ówczesnym zakłamaniu haseł rozeznać do czego to prowadzi.Józef MackiewiczCzasy rewolucji opisane przez W[ędziagolskiego] wydają się mi, horribile dictu, pod pewnym względem zadowalające: był ruch, alles war in Fluss, miało się wrażenie, że się jest w przededniu wypadków, jakichś, nowych. Nie tak jak teraz, kiedy czuję się nazajutrz (au lendemain) po wypadkach, po wypadnięciu, po wpadnięciu. Ja byłem wtedy w Rosji. Kończyłem gimnazjum, nawet dobrze, mimo to, że moim głównym zajęciem było uczyć się grać w bilard, z moimi przyjaciółmi praporszczykami, aż do rewolucji bolszewickiej. ... Jak to wszystko dawno było i jak z tego nic nie pozostało. Może tylko trochę cierpkiego dymu, jaki przynosił z daleka wiatr wczasie jesiennego polowania. Ale to czują prawdopodobnie tylko starzy myśliwi.Stasys LozoraitisPrzed kilkoma dniami wysłałam list do Józia i wciąż wybierałam się do Pani pisać. Bo mało mam osób, do których z przyjemnością piszę tak jak do Pani i też mało listów z taką przyjemnością otrzymuję jak od Pani. Bo zawsze, choć w kilku słowach Pani poruszy jakąś kwestię, na którą chce się zaraz odpowiedzieć.* * *... my we Włoszech boimy się komunistów. Mam wrażenie, że Kierenskiego czasy mamy. Co chwila jakiś strajk, jakiś gwałt robi chuliganeria. Już nawet w ładniejszych sukniach nie można iść do teatru, bo od razu obrzucają jajkami i farbami. Do kościoła nie wpuszczają, zamiast Chrystusa do żłobka kładą fotki Stalina i Mao. Jednym słowem niebezpieczny chaos. Komun. wParlamencie wnieśli rezolucję, by policji odebrać broń, jak w Anglii. Widać, że ludzie bez dyktatury żyć nie umieją, a teraz przyszły czasy że silniejszy boi się słabszego (St. Zj. Sowietów) mądry boi się głupiego (profesor ucznia) itd. Cały świat nie może wziąć w ręce tych chuliganów, ale przepraszają ich, obiecują im wysłuchać ich prośby itp.Wincenta LozoraitisPamięć jest już jedyną ojczyzną, bo innej nie ma. Przynajmniej ja się nie łudzę, że ta inna moja ojczyzna jeszcze istnieje. Jestem pewna, że gdyby stał się cud, i pewnego dnia bolszewików diabli wzięli, poczulibyśmy się na jej łonie może jeszcze bardziej obco niż na tutejszej obczyźnie. Ostatecznie życiem nie rządzi sama polityka, a zwyczaj, obyczaj, ukształtowany jego warunkami.Barbara Toporska
Drogi Panie Józefie!Nie mam zwyczaju chwalić i przechwalać, podziwiać, przypodobać, zachwycać się. Ale właśnie zachwycam się wspomnieniem o Pawełku, mimo że w Pana pojęciu to drobiazg bez wagi czy znaczenia.To więcej niż majstersztyk. Nie żaden nekrolog, czy wspominek. To utwór do arcypolskiej antologii, piękne, mądre i głębokie dziełko ... Podziwiam Pana i najszczerzej gratuluję za prawdziwą beletrystykę, łączącą kunszt prozy+liryka+esej+pamiętnik+polityka+przyroda+przyjaźń+czułość+wiele innych znakomitych rzeczy.Już czytałem 2 razy i będę nieraz do tego wracał. Jakiż z Pana mistrz! ...Juliusz Sakowski, 9 stycznia 1976Drogi Panie Józefie,Myślę, że jeżeli czytelnik miał dużo przyjemności obcując z jakąś książką, to powinien wyrazić swoją wdzięczność autorowi. Tak jest ze mną i z Pana książką Fakty, przyroda i ludzie. Jest to książka znakomita i jeżeli Pan ją uważa za appendix do swoich powieści, to Pan się myli, bo ma ona swoje życie odrębne i nawet stwarza dla siebie szczególny gatunek. Tytuł nie jest dobry, jako że nie oddaje pewnej jednolitości postawy i tonu, zanadto podkreśla przypadkowość i różnorakość. Mnie naturalnie najbardziej w niej nęci obecność Wilna, jak i to, że jest Pan podobnie jak w powieściach, jedynym polskim autorem do tego stopnia wolnym od nacjonalizmu. No, a dwa rozdziały o Ponarach i Katyniu powinny wejść w skład każdej przyszłej chrestomatii literatury polskiej.Wydaje mi się, że weszliśmy w okres wielkich przewartościowań literatury polskiej XX wieku, zwłaszcza tam wszędzie, gdzie chodzi o prawdomówność. A że Pan był zawsze pisarzem prawdomównym, miejsce Pana będzie coraz wyższe. A ta obecna książka znajdzie się wśród kilku najwyższych pozycji prozy. Niestety z wielu polskich prozaików, takich jak Żeromski czy Reymont, został tylko papier.Dłoń Pana ściskamCzesław Miłosz, 12 czerwca 1984
„Ponieważ Pan przechowuje listy – jak się domyślam – dla potomności – będę je teraz pisała złośliwie.”
„... będę pisała już tylko na korektach, bo to tak, jakby się miało taśmę magnetofonową – co za przyjemność mówić wtedy?! Ach, naprawdę, dużo rzeczy jest wartych i ładnych tylko dlatego, że giną.”
„Polacy łatwiej opanowują sztukę pisania niż czytania. Chętniej piszą niż czytają. Więcej piszą niż czytają. Czasami nawet – lepiej piszą niż czytają.
Ten niewątpliwie polski fenomen można obserwować przede wszystkim w «listach do redakcji». Prawie na całym świecie każde pismo ma rubrykę «listów do redakcji». Rubryka musi być popularna, skoro niektóre magazyny, jak TIME, drukują ją na pierwszych stronach. «Listy do redakcji» spełniają wiele funkcji, m. in. i tę, że demistyfikują rolę piszących zawodowo. Czytelnik poprawia, uzupełnia, kontruje. Jestem dość pilną czytelniczką prasy, i zawsze czytam «listy do redakcji». I nie pamiętam ani jednego wypadku, żeby amerykański, angielski, niemiecki autor «listu do redakcji» polemizował z przekręconym przez siebie, czyli źle odczytanym, artykułem. Tymczasem w naszej prasie jest to zjawisko nagminne. Większość naszych «polemik prasowych» polega na tym, że po artykule następuje «list» lub «listy», po czym autor artykułu poczuwa się do obowiązku prostować przypisane mu na zasadzie złego odczytania poglądy.”„Ponieważ Pan przechowuje listy – jak się domyślam – dla potomności – będę je teraz pisała złośliwie.”
„... będę pisała już tylko na korektach, bo to tak, jakby się miało taśmę magnetofonową – co za przyjemność mówić wtedy?! Ach, naprawdę, dużo rzeczy jest wartych i ładnych tylko dlatego, że giną.”
„Polacy łatwiej opanowują sztukę pisania niż czytania. Chętniej piszą niż czytają. Więcej piszą niż czytają. Czasami nawet – lepiej piszą niż czytają.
Ten niewątpliwie polski fenomen można obserwować przede wszystkim w «listach do redakcji». Prawie na całym świecie każde pismo ma rubrykę «listów do redakcji». Rubryka musi być popularna, skoro niektóre magazyny, jak TIME, drukują ją na pierwszych stronach. «Listy do redakcji» spełniają wiele funkcji, m. in. i tę, że demistyfikują rolę piszących zawodowo. Czytelnik poprawia, uzupełnia, kontruje. Jestem dość pilną czytelniczką prasy, i zawsze czytam «listy do redakcji». I nie pamiętam ani jednego wypadku, żeby amerykański, angielski, niemiecki autor «listu do redakcji» polemizował z przekręconym przez siebie, czyli źle odczytanym, artykułem. Tymczasem w naszej prasie jest to zjawisko nagminne. Większość naszych «polemik prasowych» polega na tym, że po artykule następuje «list» lub «listy», po czym autor artykułu poczuwa się do obowiązku prostować przypisane mu na zasadzie złego odczytania poglądy.”
Paweł Jankowski - dyrektor Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP na Uchodźstwie był bliskim przyjacielem obojga pisarzy.Dzieciństwo łączyło nas tylko kocimi łbami pobliskich ulic. Nie było wtedy innych jezdni. A nie znaliśmy się jeszcze. Co niedzielę matka prowadziła nas na sumę do kościoła Misjonarzy, gdzie zasiadaliśmy (wstawali i klęczeli) w ławkach prezbiterium. ... Dominus vobiscum... odwracał od ołtarza twarz surową, jak z brązu wyciętą, ks. Songin, jeden z tych jakich mało się już widuje wśród nieugiętych ludzi świata, jeżeli gdzie jeszcze są. Pawełek służył mu do mszy.Tu się właściwie zaczyna opowieść, bo Pawełek był synem kościelnego czy zakrystiana w tym biało-barokowym kościele: urodził się w tzw. murach pomisjonarskich. Wilno leżało na wzgórzach. My schodziliśmy do kościoła w dół, aż do ulicy Subocz, wówczas Sierockiej (był jakiś sierociniec w pobliżu). Ale z drugiej strony, za kościołem, pochyłość spadała dalej ogrodami pomisjonarskimi, chyba aż po rzekę Wilenkę. Widok stąd... mój ty Boże. Kiedyś, po upływie pół wieku, wyleciałem z Londynu o świcie na kontynent, i słońce, które wstało zapewne aż znad Norwegii, oświeciło nas z lewego boku, nad morzem, towarzyszyło do Belgii. Było coś zachwycającego, pamiętam, na wysokości dziewięciu tysięcy metrów widzieć lądy i morza w tym wczesnym oświetleniu. Napisałem o tym do Pawełka. A on mi odpisał, że dla niego najpiękniejszy widok na świecie był wiosną, z góry ponad rozkwitłe ogrody misjonarskie, gdy słońce padało od ulicy Bakszta, aż hen na drugą stronę, na domy i drzewa Zarzecza... Ja ten jego opis szczegółowy ukradłem i umieściłem w jednej z moich powieści..Józef Mackiewicz, Frazy ze scenariusza: Mój przyjaciel PawełekMatko Litwo. Ciebie moje wierszenie ucieszą. Krew i gniew przypomną.[...]Nad rzekami Babilonutameśmy majaczyli dziecinne sady, sosnytameśmy siedzieli i płakaliwypominając niebieski Niemenwypominając Wilię i Dźwinę...To nic.To dużo.To wszystko.Barbara Toporska, Dialog (fragment) z tomu Athene noctua
Książkę tę skończyłem w roku 1942. Dotyczyła ona okresu okupacji litewskiej i wkroczenia bolszewików. W treści atakowała władze i politykę litewską, tudzież poddawała bardzo ostrej krytyce stanowisko społeczeństwa polskiego przy wkraczaniu wojsk czerwonych. W dalszym ciągu poświęcona była sprawie żydowskiej. Broniłem Żydów przed identyfikowaniem ich z bolszewizmem, co uprawiała nie tylko propaganda hitlerowska, ale część naszego społeczeństwa. Książka nosiła tytuł ""Prawda w oczy nie kole"" i odbita była w dwóch egzemplarzach, z których jeden wręczyłem członkowi tajnej organizacji (Radziwinowi Romualdowi) dla kolportażu.
Powieść jest historią dwóch sióstr przyrodnich, podobnych zewnętrznie, różnych charakterami. Ze wspólnej matki, ex-aktorki, o trudnej do ustalenia biografii a nawet narodowości, bo ustawicznie &bdquożycie zmieniała w teatr&rdquo h starsza siostra, Pola, miała ojca Żyda.Jeśli chodzi o formę, Siostry są eksperymentem. Autorka wychodzi z dwóch założeń: 1) że najbardziej &bdquorealistyczna powieść&rdquo jest także skrótem i wyborem fragmentów, którym jedynie nadaje się pozory ciągłości 2) że ludzie b. rzadko w życiu bywają pierwszoplanowymi bohaterami zdarzeń. Czują się takimi w dzieciństwie, egocentrycznym z natury, w miłości, i zawsze wobec własnej śmierci. Reszta życia upływa na marginesie cudzych zdarzeń. Autorka postanowiła więc zerwać i z pozorem ciągłości powieściowej, i z pozorem pierwszoplanowości przez całe życie jej bohaterek. Siostry składają się z dziesięciu opowiadań, z których każde ma swoją pointę, ale tylko w pierwszym i ostatnim siostry są ich głównymi bohaterkami. W innych przesunięte są na drugi, czy trzeci plan, w obręb cudzej historii. Historii dziwnej przyjaźni starego kota i kulawego kruka na przykład. Historii przez wiele kobiet kochanego niczyjego dziecka. Historii przestępcy wojennego, ukrywającego się w pustej klatce we włoskim zoo, którego zdradził wystraszony kondor&hellip Na tle i w świetle tych &bdquocudzych historii&rdquo plastycznieją postacie sióstr, a fragmenty życia w epizodycznych rolach układają się w chronologiczną całość. Ta kompozycja poza eksperymentem formalnym pozwoliła autorce dotknąć wielu problemów, bez obciążania książki ich balastem. Tzn. &bdquoidei przewodniej&rdquo w Siostrach nie ma, ale jest dość spory wybór tematów do refleksji.Barbara Toporska
Żyję w świecie, w którym nic nie jest podobne do tego, co otaczało mnie w dzieciństwie. Gdy jednak próbuję uciec przed nękającą mnie obcością (przed nękającą mnie niepewnością) w tamten świat niby to znany, solidny, familiarny, moja pamięć cofa się z przerażeniem przed czarną otchłanią, której czeluści pochłonęły domy, ulice, miasta całe, krajobrazy i ludzi ongiś znanych, a ocalona reszta, drobny ułamek tego, co było, co być musiało, nie jest w stanie przekonać o swej autentyczności. Czy nasza kucharka była dużą tęgą kobietą, czy małą drobną staruszką? Czy ogrodnik Antoni był dobrodusznym bajkokletą, czy bolszewickim milicjantem, trzymającym mnie pod strażą w moim własnym pokoju?... Byłoby pół biedy, gdybym brak logicznych ogniw mógł złożyć na karb niedostatków mojej pamięci, wczesnej arteriosklerozy na przykład, lecz wiem, że zmiany dokonywały się podwójnie, i w nich, i w moich o nich wyobrażeniach. Żyję bowiem życiem kogoś, kto nie jest podobny do człowieka, jakim byłem przed rokiem, dwa lata temu, dziesięć, dwadzieścia lat temu... Ci ludzie są sobie obcy, a administracyjna identyfikacja pogłębia przygnębienie, gdyż lepiej byłoby dla nich, by żył każdy oddzielnie życiem chociażby najkrótszym, lecz własnym. Zło polega na tym, że każdy z nich na poprzednich pasożytuje, każdy poprzednich okrada, niszczy i zabija. Małemu chłopcu odebrał wspomnienia o kilka lat starszy wyrostek, zniszczył je, przerabiając według swojej głupiej wyobraźni, i małego chłopca zabił. Z kolei wyrostek padł ofiarą starszego od siebie i zła zabawa okradania, fałszowania i zabijania ciągnie się przez całe życie. Zbrodnie te są tym gorsze, że pozbawione jakiegokolwiek pożytku, nadziei na jakikolwiek pożytek, są mechaniczne, poza świadomością i wolą. A że dokonywane gremialnie przez wszystkich, rzeczywistość zmienia się w trzęsawisko złudzeń.Barbara Toporska, Na Mlecznej Drodze
Do Redaktora WiadomościKtóry hużywa niezasłużonej sławy miłośnika i opiekuna poezji.Nieprawda. Ani jeden mój wiersz nie ukazał się w Wiadomościach bez błędów,a bywało ich czasami po pięć naraz! Przykre to zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja, nie ma żadnych widoków na ufundowanie sobie tomika &bdquowierszy zebranych&rdquo(i poprawionych). Myślałam, że jest to sposób cichego uśmiercania utworów opartych na innej rytmice, niż skamandrowska melodyjność. Okazało się, że i to nie. Moja &bdquoKronika&rdquo, lamentująco zaśpiewna, ukazała się z wypuszczoną linijką. (Błąd literowy daruję.) Linijka zawierała wprawdzie jedno słowo: policjant, ale i to wystarczy. h Jak sobie radzą inni autorzy?A prywatnie dolewam jeszcze kilka łez... Przez dwa lata byłam korektorką, i sypały się na mnie gromy. Boya puściłam jako Boga, z Marszałka zrobiłam w tytule Masrałka, nie sprawdzałam nigdy numerów wygranych na loterii. Ale nie puściłam nigdy żadnego błędu w wierszu, i redagując h potem h dodatek literacki SŁOWA, korektę wierszy robiłam zawsze sama, wiedząc, że są to błędy nienaprawialne, a więc niewybaczalne. Za jakie grzechy więc cierpię?18 lutego 1962Wbrew dzisiejszej niechęci do poezji (mniejsza, w jakim stopniu usprawiedliwionej i przez kogo zawinionej), stawiam utwory poetyckie najwyżej w hierarchii gatunków literackich. Nie usiłuję oczywiście wmawiać, że dobra powieść, czy nawet artykuł publicystyczny jest mniej wart od kiepskiego wiersza. W moim przekonaniu jednak, autora, piszącego zarówno prozą jak wierszem, reprezentuje, charakteryzuje, klasyfikuje przede wszystkim jego twórczość poetycka. Cóż dziwnego, że chciałabym tak bardzo ocalić i tę swoją od rozproszenia, a także od błędów korektorskich, co okaleczały prawie każdy mój wiersz drukowany w czasopismach?7 maja 1972Józef Mackiewicz i Barbara Toporska, Listy do Redaktorów &bdquoWiadomości&rdquo, Kontra 2010
Bóg, honor, ojczyzna ... W oderwaniu od historycznego kontekstu można by to przyjąć za definicję i określenie granic najofiarniejszego patriotyzmu: wszystko dla ojczyzny, prócz kompromisów z sumieniem i godnością ludzką. Niestety, intencją manifestu było coś wręcz przeciwnego. Chodziło o podsadzenie Ojczyzny na ołtarz rezerwowany dotychczas dla Boga Jedynego. Honor zaś szybko zmieniał funkcję spójnika łączącego na warunkujący: jeśli, skoro, co w wypadkach kolizji moralności z polityką stało się nakazem zawieszenia skrupułów. Usłużny wobec Ojczyzny Pan Bóg miał udzielać generalnej dyspensy. Wypada wszakże odnotować, że nacjonalizmy XIX w. jeszcze z Bogiem i honorem, traktowanym przez większość na serio, były o nieba przyzwoitsze od współczesnych, które uprawiają już nagą rację stanu (rację państwa powinno być po polsku). Nie mam na myśli jedynie totalizmów. Po co upraszczać Z t. III Polskich Sił Zbrojnych (str. 464) dowiedziałam się, że Armia Krajowa używała młodzieży w wieku szkolnym do wykonywania wyroków śmierci wydawanych przez sądy kapturowe; że w związku z tym powołana została specjalna Rada Wychowawcza, złożona z pedagogów, działaczy młodzieżowych i księży, która roztaczać miała opiekę moralną (może niemoralną ) dla dodawania ducha młodym żołnierzom walczącym z konieczności podstępem . Ciekawa jestem, dlaczego ci księża i ci pedagodzy sami nie wzięli się do rozwalanek. Nie wolno wzywać do terroru, nie biorąc w nim osobiście udziału głosili członkowie Organizacji Walki Socjal-Rewolucyjnej, a Sawinkow w imię terrorystycznego sumienia odpierał zarzut jakoby miał skłonić szesnastoletniego wyrostka do udziału w zamachu. Nic dziwnego, że Albert Camus o rosyjskich eserach napisze: Największy hołd, jaki możemy im złożyć, jest w stwierdzeniu, że w r. 1950 nie potrafimy im postawić ani jednego pytania, którego nie postawiliby sobie sami. Jeśli żyli w terrorze, nigdy nie byli wolni od rozdarcia, jakie on w sobie kryje, nigdy im nie zbywało na skrupułach. Barbara Toporska
Toporska nie sięga po literacki eksperyment dla kultu eksperymentu czy pisarskiej ""nowoczesności"". Jeśli rozprzęga i rozbija opowiadanie, to nie w celu dekonstrukcji, a po to, żeby z rozproszonych i pod różne oświetlenie wziętych cząstek złożyła się panorama świata, który minął i społeczności, która zgrała się już w teatrze ludzkich dziejów. Autorka wierzy bowiem w powołanie i możliwości realistycznej literatury, która potrafi, łącząc wyobrażone z rzeczywistym, kreując własne i niepowtarzalne światy powiedzieć zarazem coś ważnego i prawdziwego o świecie realnym, choćby tym, który minął bezpowrotnie. Powieść ta scala się więc w wyobraźni odbiorcy w panoramę (i podzwonne) inteligencji polskiej, tej poszlacheckiej formacji społecznej, która odeszła w przeszłość wraz z upadkiem jej świata, wstrząśniętego pierwszą światową i bolszewicką rewolucją, ostatecznie pogrzebanego za sprawą politycznych skutków drugiej wojny światowej."" Wacław Lewandowski, Bez ""beletrystycznych udogodnień"", ""Nowe Książki"", styczeń 2009
W tej opowieści nie trzymam się chronologii, po części z nonszalancji, ale głównie z przeświadczenia, że wszystkie sprawy przeszłe i zaprzeszłe, tylekroć przetrząsane w naszej pamięci, kojarzą się w inne układy, niż te, które obowiązują historyka. ... Ajon natomiast, do którego apeluję w tytule powieści, to wieczność i Wieczność. Wolę jej starogreckie imię od zimniejszego i uboższego w wiele znaczeń - Eon...""""
Józef Mackiewicz na osnowie ludzkich przeżyć pisze historię, ona jest bohaterką książki. Nie umiem sobie inaczej wyjaśnić, dlaczego gdzieniegdzie świetną kompozycję powieści rozrywa, rozsadza jakby, publicystyka dowodów, cytatów, cyfr, skąd nagle pośrodku znakomitego toku narracji mapy, po co dokumentacja rozkazów dziennych, listów, telefonogramów, świadków i raportów? Rzecz to niezmiernie ciekawa, jak to suche, rzeczowe autentyzowanie przydaje książce napięcia miast je przerywać, jak podnosi zainteresowanie czytelnika na jakiś wyższy poziom, bardziej jeszcze chciwy tych wszystkich faktów. W tym właśnie niemal antypowieściowym chwycie ujawnia się najżywiej rasowy, nieomylny artyzm Józefa Mackiewicza.Osobno trzeba by napisać o języku Mackiewicza nie o zaletach prozy, znakomitych stylistycznie skrótach, śpiewnych frazach, ale o jej werystycznym, okrutnym słownictwie żołnierskim, o dosadności przekleństw i wulgarności. W tym szczególnym języku odkryć można najbardziej rozmaite pierwiastki i kabalistyczne zaklinanie losu, i jego prowokację, i celowe bluźnierstwo, jako kompensację podświadomej religijności, i samoobronę przed strachem i psychicznym szokiem, i ucieczkę przed słabością, i wmawianie sobie męskiej krzepy, i próbę sprostania grozie życia przez brutalność ekspresji To wszystko i jeszcze coś poza tym, jeszcze coś tajemniczego, nie rozwiązanego dotychczas przez dociekania psychologiczne to wszystko składa się na język żołnierski, który Mackiewicz oddaje, notuje z muzyczną wiernością jego kadencje.Książką Józefa Mackiewicza jestem głęboko przejęty, poruszony, z serca mu dziękuję.Marian Hemar, Lewa wolna, Tydzień Polski (Londyn) 1966 nr 3
Powieść niniejsza jest, chronologicznie, dalszym ciągiem ""Drogi donikąd"".To znaczy, przedłużeniem jej w czasie, ale tylko częściowo w tym samym terenie.Niektóre osoby z tamtej powieści grają w tej główną rolę; o innych nieraz sięwspomina.Akcja powieści toczy się na tle zdarzeń historycznych, ściślej:pewnych fragmentów minionej wojny, i jest z nimi związana. Przedstawienie tychzdarzeń w powieści nie ma na celu narzucania czytelnikowi jakiejkolwiek tezy,bądź podejmowania polemiki politycznej. Jest wyłącznie próbą opisania tego cobyło.Zastosowałem metodę wprowadzania postaci powieściowych w bezpośredniezetknięcie nie tylko z autentycznymi wypadkami, ale też z autentycznymi ludźmidziałającymi w tamtym czasie. Odbiega to, rzecz zrozumiała, od formy klasycznejpowieści. Nie wydaje mi się jednak, aby konwencja ograniczająca w tym względzieswobodę autorską była słuszna. Jestem zwolennikiem w twórczości literackiejswobody nieograniczonej. Dziś zwłaszcza, gdy próby obalenia krępującychtwórczość kategorii prowadzą do licznych eksperymentów, nieraz daleko idących,jak np. tworzenie z powieści antypowieści itp. surowe przestrzeganie podziału natzw.: fiction i non-fiction wydaje mi się anachronizmem. Nie chcę przez topowiedzieć, że jestem przeciwnikiem utartych konwencji. Chcę tylko uprzedzićczytelnika, że moja powieść tych konwencji nie przestrzega.JózefMackiewicz
w POWIEŚCI Mackiewicza wydarzenia rozwijają się precyzyjnie jak w scenariuszu filmu kryminalnego. A jednak ich precyzyjnemu rysunkowi nieustannie towarzyszy coś niewypowiedzianego, tajemniczego... Mimo że akcja utworu rozgrywa się w ciągu sześciu lat, a tempo wydarzeń wcale nie jest szybkie, czytelnik ma wrażenie niezwykłej gęstości i intensywności zdarzeń.
Optymizm nie zastąpi nam Polski, Książka wydanej po raz pierwszy w Krakowie w październiku 1944 r., a obecnie wznowiona w tomie pod tym samym tytułem w ramach Dzieł wydawanych przez "Kontrę" (tom 18, Londyn 2005).
Sprośny język żołnierski jest starszy od Homera. Był pierwszą formą propagandy wojennej. Wojska nieprzyjacielskie zagrzewały się przed bitwą wymianą nazwisk. Nie od narodów, ale od rodów...
Po co wmawiać w nas, prostaczków, że klęli plugawo tylko generałowie ("nie wszyscy"), a żołnierze schludnie śpiewali "O mój rozmarynie"?...
Barbara Toporska, "Kilka uwag polemicznych" (1996), Metafizyka na hulajnodze, Kontra 2012.
Daleko byśmy odbiegli od tematu niniejszej książki, gdybyśmy chcieli rozważać objawione Prawdy Boże i wchodzić w ocenę komentarzy ludzkich. Łatwo przedstawić sobie można uśmiech lekceważącego pobłażania na ustach uczonych w Piśmie ojców Kościoła, z jakim traktują dyskusję teologiczną dyletanta, który podejmuje się przyznawać jednym rację, wytykać błędy innych w sprawach stanowiących temat dla laika niedostępny, przez rzeczoznawców, w łasce i niełasce Ducha św., debatowanej od dwóch bez mała tysięcy lat.
To nie jest celem tej pracy. Celem jest zarejestrować fakty dla laika dostępne, oczywiste dla oka, świadomości i sumienia prostego człowieka, aby podjąć próbę ustalenia rzeczy, jak się one mają w ich stosunku do obecnej rzeczywistości ziemskiej.
Józef Mackiewicz
Wznowienie Zwycięstwa prowokacji, różniące się jednak od poprzednich wydań londyńskich, bowiem poszerzone przez wydawcę o uzupełnienia, które autor przygotował w 1981 roku, zamyślając kolejne wydanie książki i analizując materiał egzemplifikacyjny. Owe uzupełnienia Józefa Mackiewicza, poza zaprojektowaną przez autora funkcją ilustracji wywodu i rolą argumentacyjną, są dziś dla piszących o literaturze emigracyjnej czy o poglądach pisarza istotne o tyle, że nie pozwalają mieć wątpliwości co do negatywnych Mackiewiczowskich ocen elementów historii najnowszej tak istotnych, jak ruch ?Solidarności? czy pontyfikat Jana Pawła II w sferze politycznych jego oddziaływań. Do chwili obecnej zdarzało się, że różnie spekulowano na temat stanowiska Mackiewicza w tych kwestiach ? pojawiały się nawet próby dowodzenia, że pisarz spojrzałby inaczej (tzn. w zgodzie z powszechną w Polsce opinią) na bieg najnowszych zdarzeń, gdyby dane mu było np. prześledzić rozwój i zasięg oddziaływań papieża-Polaka. Spekulacje takie znajdowały rację bytu, gdyż ?drażliwe? poglądy pisarza pozostawały ukryte w nie publikowanej korespondencji. Teraz, dzięki dołączeniu do Zwycięstwa... autorskich uzupełnień, sytuacja zmienia się zasadniczo, a sfera interpretacyjnych dowolności znacznie się zawęża.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?