Zbiór esejów o fascynujących, nierzadko zagadkowych losach wielu znakomitych dzieł i tajemnicach ich sławnych twórców, takich jak: Andy Warhol, Roman Polański, Stan Getz, Astrud Gilberto, Maurice Ravel, Władysław Szpilman, Fryderyk Chopin, Krystian Zimerman, Gene Kelly, Alberto Korda, João Gilberto, Gino Coppede, Vinicius De Moraes, Augusto Clesinger.W błyskotliwie napisanej książce znajdziemy mnóstwo frapujących anegdot, nieznanych faktów, pełnych erudycji dygresji i zaskakujących zwrotów fabuły nieustannie podtrzymujących ciekawość czytelnika.
"Tony Judt, jeden z największych intelektualistów świata, w poruszającej opowieści o życiu i walce z nieuleczalną chorobą.
"Od dawna fascynowały mnie metody mnemotechniczne stosowane przed myślicieli i podróżników z początków ery nowożytnej do gromadzenia i przypominania sobie szczegółów i opisów. Pięknie pisała o nich Frances Yates w esejach o epoce renesansu, a później Jonathan Spence w opowieści o Włochu, który na przełomie XVI i XVII wieku zwiedził Chiny ? The Memory Palace of Matteo Ricci. Ci mistrzowie sztuki zapamiętywania nie budowali zwykłych zajazdów czy rezydencji, by pomieścić w nich swoją wiedzę. Konstruowali pałace. (...)
Żeby pałac pamięci mógł pełnić funkcję magazynu reorganizowanych w nieskończoność i wciąż przegrupowywanych wspomnień, musi mieć wyjątkowy powab, choćby dla jednej osoby. Co noc, przez kolejne dni, tygodnie, miesiące, a teraz już ponad rok, wracam do tego pensjonatu. Przemierzam znajome krótkie korytarze z wytartymi stopniami z kamienia, zasiadam w jednym z dwóch, a może trzech foteli ? tak się pomyślnie składa, że nikt ich nie zdążył zająć. I wtedy, gdy z życzenia z dość niezawodną pewnością rodzi się myśl, wyczarowuję, segreguję i porządkuję opowieść, wywód albo przykład, które planuję wykorzystać w czymś, co napiszę na drugi dzień"".
Tony Judt
"Tony Judt stał się dla wielu wzorem heroicznej postawy wobec nieuleczalnej choroby, która dosięgła go w pełni sił twórczych. Był jednak przede wszystkim wybitnym intelektualistą, którego uczciwość, odwaga głoszenia niepopularnych poglądów, a także empatia i zrozumienie problematyki Europy Wschodniej, zwłaszcza Czech, nie miały sobie równych. 'Dzięki nauce czeskiego stałem się zupełnie innym naukowcem, historykiem i człowiekiem' ? napisał w Pensjonacie pamięci. Przyznaję: warto było nauczyć się czeskiego. Choćby po to, by poznać Tony?ego"".
Aleksander Kaczorowski
"Jedną ze wspaniałych cech eseju jest to, jak elegancka ścisłość formy łączy się z radosną giętkością treści. (?) Judt w pełni z tego korzysta, podążając za myślą i wspomnieniem, gdziekolwiek go one wiodą: smaki żydowsko-brytyjskich potraw z czasów dzieciństwa, rozkosze jazdy podmiejską Zieloną Linią, wspaniały nauczyciel języka niemieckiego, doniosłe znaczenie pokojowej w internacie w Cambridge (?), rozważania o edukacji, samochodach, o nauce czeskiego w średnim wieku, o zniewolonych umysłach, o polityce, tożsamości (?). Można by się spodziewać, że zapiski i wspomnienia snute u progu śmierci będą nią naznaczone, ale myśl Judta nie ginie w elegijnym tonie ani nie cichnie. Dociekliwość, śmiałość, poczucie humoru i przejrzystość stylu to cechy człowieka trwającego w objęciach życia, nie śmierci".
"The Telegraph"
Zbiór esejów poświęconych najważniejszym problemom, z jakimi boryka się Kościół we współczesnej Polsce.
Autorzy ukazują problemy nurtujące nie tylko Polskę i Polaków, ale także Europę i cały świat - kwestie najistotniejsze zarówno dla wspólnoty wierzących, jak i dla całej wspólnoty ludzkiej.
Nad fenomenem czasu ludzie zastanawiali się w różnych stuleciach, przy czym nie doszli do żadnego prawidłowego wyjaśnienia. Św. Augustyn wyraził się następująco: ?Czymże jest czas? Jeżeli mnie ktoś o to zapyta, to jakoby wiem. Jeżeli chcę to wyjaśnić rozmówcy, to tego nie wiem?.
Półtora tysiąca lat później, angielski filozof i matematyk Alfred North Whitehead potrafił do wątpliwości św. Augustyna dołączyć tylko własną frustrację: ?Rozmyślanie nad czasem jest niemożliwe, ... aby nie być przytłoczonym poczuciem ograniczoności ludzkiej inteligencji?.
Lecz nie tylko istota czasu przyprawia myślących o bóle głowy, również jego pochodzenie.
Dlaczego coś tak podstawowego jak czas jest tak mało zrozumiane i tak trudne do wyjaśnienia? Psycholog John Cohen uważa: ?Mamy tu do czynienia z głębokim misterium, w najlepszym tego słowa znaczeniu: z jednej strony tkwi ono w sercach ludzkiego doświadczenia, a z drugiej strony w samej naturze rzeczy?.
Fenomen czasu posiada tak dominujące znaczenie dla naszego życia, że uznaję za bezwzględnie potrzebne, aby się z nim rozprawić, a powyższe wypowiedzi dowodzą, że jedynie podejście zupełnie innego rodzaju, może pomóc nam posunąć się dalej.
W pierwszej części tej książki zajmiemy się czasem jako wielkością czysto fizyczną - w myśl motta japońskiego filozofa Nasanao Tody: ?Nikt nie może podobno twierdzić, że wie czym jest czas. Istnieje jednak taki odważny gatunek ludzi ? to fizycy, którzy z tego trudnego do zrozumienia pojęcia uczynili jeden z kamieni węgielnych swoich teorii?.
Następnie przejdziemy do głównej części książki, aby opracować czas w centralny i nowoczesny sposób ? jako wielkość antropologiczną.
Trzecia część książki zajmie się ostatecznie tym, co czeka nas po ?drugiej stronie czasu? - czyli wiecznością.
"Czy picie kawy mogło uchodzić za dowód zniewieściałości? Dlaczego odmawianie współmałżonce filiżanki naparu mogło skończyć się rozwodem? Czym groziła wizyta "węszyciela kawy?". A może pierwszą wiedeńską kawiarnię tak naprawdę założył Polak? Przyglądając się roli kawy w kulturze, znakomity słoweński antropolog Božidar Jezernik zgłębia tajniki kultur kultywujących tradycję jej picia. Barwna historia kawowych ziaren to także fascynujący przypis do historii medycyny, socjologii, prawa, ekonomii i religii. Pasjonująca lektura nie tylko dla miłośników czarnego naparu.
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku – zapragnął kiedyś William Blake. Jezernik nie Blake, kawa nie piasek, Bliski Wschód i Europa to nie cały świat, ale poza tym wszystko się zgadza. Słoweński antropolog napisał porywający esej o kawie, w której zobaczył nieogarniony świat kulturowych znaczeń. W jego aromatycznej i erudycyjnej opowieści etymologia spotyka się z obyczajem, cielesne namiętności z duchowym porywem, kozy z rewolucją francuską, turecki sułtan z Bachowską kantatą. Prawdziwie kawaleryjska szarża!"
Dariusz Czaja
"Powtarzalność czynności w skali makro nie sprzyja refleksji. Parzymy codziennie miliony litrów kawy, kompletnie się nie zastanawiając, komu zawdzięczamy ów genialny wynalazek spożywczy, który w sposób tak radykalny odmienił kulturę znacznej części świata. O tym właśnie w swej pasjonującej książce pisze Božidar Jezernik, dając nam najbardziej kompetentny i frapujący wykład o historii kawy, jaki zdarzyło mi się czytać. By nie przerwać lektury, zaparzyłem w jej trakcie wiele kaw: po włosku, w ekspresie ciśnieniowym, jak i arabsku, w tygielku zwanym dżezwą. Powstrzymałem się tylko od spożycia kawy rozpuszczalnej, z czego autor - jak mniemam - byłby wielce zadowolony".
Robert Makłowicz"
Czyta Robert Makłowicz
"Tak więc jestem i Grekiem, i Chińczykiem, cóż to komu może przeszkadzać? Choć polski mym ojczystym językiem, najbardziej lubię słyszeć wokół siebie także inne mowy. Cieszy mnie obecność w jednym miejscu świątyń różnych wyznań, a jeszcze bardziej raduje, gdy wszystkie są otwarte. Przekraczanie granic od dzieciństwa stanowiło mą ulubioną rozrywkę, a myśl o ich istnieniu jedno z najczęściej przywoływanych przekleństw. Gdy już sam mogłem decydować o miejscu własnego pobytu, a los sprawił, że granice stały się przekraczalne, podejmowałem nieraz wyprawy bez konkretnie określonego celu, byle tylko usłyszeć inny język, zjeść inny rodzaj zupy, spróbować innego alkoholu, zobaczyć inny krajobraz. By zobaczyć własne odbicie w innym lustrze. To konieczne, gdyż lustra potrafią kłamać, więc jeśli całe życie przeglądasz się w jednym, możesz do końca nie wiedzieć, jak naprawdę wyglądasz" - pisze Robert Makłowicz
"Przy lekturze tej książki towarzyszyło mi nieustające poczucie głodu; fizycznego głodu, wynikającego z obłędnych opisów jedzenia, jak i głodu wiedzy o świecie, który Makłowicz tu tak plastycznie kreśli. Czytając Café Museum, pragnąłem natychmiast zjeść te wszystkie opisane ze znawstwem i miłością potrawy, zaraz potem wypić wszystko, czego picie jest tu opisane, a jeszcze bardziej - natychmiast wsiąść do samochodu i pojechać w miejsca, które na łamach tej zbyt skromnej objętościowo książki wymienia Makłowicz. Ale to przecież nie jest książka kucharska ani podróżnicza, to jest książka o narodach, społeczeństwach i ich kulturach. Café Museum to, owszem, rzecz o łaknieniu i pragnieniu, ale nade wszystko wyprawa do tajemniczej krainy Mitteleuropy, która jest bardziej skomplikowana i niezwykła niż wszystkie kiedykolwiek wymyślone krainy. I z której pochodzimy my, Środkowoeuropejczycy. Bo tak naprawdę nie ma prawdziwych Polaków, prawdziwych Słowaków i Węgrów, tym bardziej prawdziwych Austriaków ? są tylko prawdziwi Środkowoeuropejczycy. Tacy jak Robert Makłowicz"
Krzysztof Varga
"Sybaryta Makłowicz opisuje podróż dookoła świata swych marzeń. Właściwie jest to opowieść o tęsknocie, niespełnialnej, bo to tęsknota za światem, który nie wróci, a zarazem za światem nigdy, siłą rzeczy, bezpośrednio niezaznanym, krajem wspomnień cudzych, więc mitycznym. Pokonując niezliczone przejścia graniczne, Makłowicz przekonuje nas żarliwie, że podróżuje wciąż po tej samej c.k. Europie. Szuka owej mitycznej jedności, ciesząc się jednocześnie wszelkimi przejawami odrębności kulturowej w każdej wielonarodowej wspólnocie. Na koniec zaś swej podróży wiodącej krętymi drogami, poznawszy wielu nowych przyjaciół, zakosztowawszy najsmakowitszych potraw i trunków, znajdzie swój nowy, prawdziwy, realny raj na ziemi - Dalmację".
Piotr Bikont
"Patrzę, czytam, słucham i chwilami odnoszę wrażenie, że mimo braku stosownych uprawnień, cała Polska zajmuje się głównie ? polityką, futbolem oraz gotowaniem. Na tym tle zaś ? Robert Makłowicz, gość z Krakowa, który zrozumiał starą prawdę, że przez żołądek dociera się nie tylko do serc, ale także do wiedzy o ludziach, krajach, geografii, historii. Robert ma to, że mówi mądrze i smacznie. Wielka sztuka!
Talent! Robert unika pretensji ? to rzadkość. Czytając Makłowicza delektuję się smakami tego świata".
Jan Nowicki"
Nie tylko żyjemy dziś bardzo niewłaściwie, ale błędny jest sam sposób myślenia o naszym życiu. W tej niezwykłej, krótkiej książce Tony Judt, jeden z czołowych współczesnych historyków i intelektualistów, wyjaśnia, jak znaleźliśmy się w obecnym stanie niebezpiecznego chaosu. Po mistrzowsku krystalizuje nasze dojmujące poczucie zbiorowego dyskomfortu i wskazuje drogę wyjścia.
Jak pokazało dobitnie załamanie gospodarcze z 2008 roku, umowa społeczna, która definiowała życie w powojennej Europie i Ameryce ? gwarancja bezpieczeństwa, stabilności i sprawiedliwości ? przestała być rzeczą pewną. W istocie nie stanowi nawet przedmiotu rozmów. Judt proponuje nowy język do rozmowy o naszych wspólnych potrzebach, odrzucając zarówno nihilistyczny indywidualizm skrajnej prawicy, jak i skompromitowany socjalizm przeszłości.
Judt argumentuje, że aby znaleźć drogę wyjścia z obecnego trudnego położenia, musimy przyjrzeć się naszej niedawnej przeszłości i ponownie przedłożyć sprawiedliwość nad zwykłą wydajność. Zamiast ślepo wierzyć rynkowi ? jak, na własną zgubę, czyniliśmy przez ostatnie trzydzieści lat ? musimy stawić czoło wyzwaniom społecznym i przyjąć odpowiedzialność za świat, w którym żyjemy. Źle ma się kraj dostarcza narzędzi, za pomocą których możemy projektować nowe formy zarządzania i wyobrazić sobie lepszy sposób życia.
Ta pełna pasji, mądra, przejrzysta, ludzka rozprawa, sięgająca głęboko w przeszłość, ale i w teraźniejszość, ten skondensowany wyraz wieloletnich trosk zajmie poczesne miejsce wśród pisarstwa politycznego zarówno tej, jak i każdej innej epoki.
"Książka ta jest testamentem i manifestem zarazem. Testamentem, bo to późne dzieło Tony?ego Judta, znakomitego historyka dziejów XX-wiecznej Europy, który chorował na postępujący zanik mięśni i swe ostatnie prace dyktował, nie mogąc się poruszyć. Umarł w sierpniu 2010, mając 62 lata i żywy umysł.
Jest manifestem socjaldemokratycznym, bo cały wywód Judta zmierza do przekonania czytelników, że we współczesnym życiu gospodarczym i publicznym rola państwa nie tylko nie powinna maleć, lecz przeciwnie ? coraz większa staje się jego odpowiedzialność. Judt broni również strukturalnej i moralnej roli państwa jako zwornika społeczeństwa demokratycznego. Czy trzeba tłumaczyć, że stosuje się to i do naszego kraju? On także ma się nie najlepiej".
Jerzy Jedlicki
"Tony Judt porusza serca i umysły. Pokazuje, dlaczego nasze społeczeństwa idą w złą stronę. Wydajność zamiast współczucia, demontaż służb publicznych, opuszczeni przegrani, narastająca samotność i złość ludzi ? to klimat naszych czasów. Jeśli chcemy żyć lepiej, musimy przywrócić państwo, które pośredniczy między ludźmi a rynkiem i łagodzi skutki działania rynku. To zadanie dla lewicy. Ten mądry testament Judta, wiwisekcję naszego codziennego zła, powinni przeczytać niezadowoleni i zagniewani. A także ci, którzy chcieliby nasz świat zmienić".
Marek Beylin
Książka jest zbiorem esejów podróżnych opowiadających o włoskim Południu. O Apulii głównie, z niewielkim wypadem do sąsiedniej Basilicaty. To wciąż prawdziwa terra incognita dla tych wszystkich, którzy ulegli niegdyś włoskiej chorobie. Wbrew pokutującym przekonaniom, tam też mieszkają ludzie, jest nawet parę interesujących kamieni, a rzeczywistość układa się w zaskakujące wzory. Autor robi wiele, by tę tezę usprawiedliwićJego podróż na Południe - autobusem, pociągiem, samochodem, czasem rowerem - nie przebiega wedle z góry ustalonego planu. Nie jest to podróż konesera sztuk pięknych. Niewiele tu estetycznych delektacji. Muzea omijane są szerokim łukiem. Autor najwyraźniej nie szuka wrażeń, szuka raczej sensów. Albo dokładniej: sensów skrytych pod materią wrażeń. Jedzie więc na Monte Sant'Angelo, by zobaczyć grotę objawień św. Michała Archanioła i procesję ku jego czci, ale przy okazji próbuje zrozumieć, co się stało z naszą wrażliwością angelologiczną. Odwiedza pole bitwy pod Kannami, by zapytać o jej znaczenie, które wychodzi daleko poza czysto militarny wymiar. W Galatinie, podczas notte della taranta wpada w muzyczny trans, ale (już po ochłonięciu) rejestruje także współczesny kształt i przemiany tarantyzmu. To książka gatunkowo nieczysta. Nie jest to z całą pewnością przewodnik (raczej anty-przewodnik), nie jest to reportaż, ani klasyczny dziennik podróży. Podróżujemy wraz z autorem w realnej przestrzeni, ale materią jego opisów jest także tekst literacki, film, fotografia i muzyka. To książka, która nieustannie miesza poziomy i języki. Przechodzi niepostrzeżenie od zapisu chwili do zdystansowanej refleksji, od impresyjnego obrazka do języka dyskursu. To także - już finalnie - próba zastanowienia się nad znaczeniem i możliwościami pisarstwa podróżniczego.
Przez czternaście miesięcy, od momentu zdiagnozowania choroby aż do śmierci, Anatole Broyard prowadził dziennik, którego fragmenty wraz z wcześniejszym, również autobiograficznym szkicem ""Co powiedział cystoskop"", oraz literackimi tekstami o śmierci złożył się na niewielki, lecz poruszający tom esejów Upojony chorobą. ""Język śmierci rozczarowuje banałem. Wydaje się, że umieramy, powielając klisze"", napisał. W swojej własnej walce z chorobą ? a wkrótce także z nieuchronnie zbliżającą się śmiercią ? udało mu się jednak zdobyć na intelektualną dyscyplinę, dzięki której odrzucone zastało tak rozczarowanie, jak i stereotyp. Broyard do końca pozostaje przenikliwy, ironiczny, uważny. ""Nie jestem lekarzem, w rolę pacjenta także dopiero się wprawiam. Ale jestem krytykiem i jako chory w stanie krytycznym, powinienem spożytkować mój zawód"". Upojony chorobą nie jest głosem rozpaczy, niezgody i gniewu, nie jest też ckliwą, pełną męczeństwa pochwałą rezygnacji. Jest zapisem tego, jak spokojny umysł zwraca się przeciwko bolesnej surowości i pośpiechowi śmierci.
""Nie znam równie szczerych tekstów o chorobie, tak głębokich, inteligentnych, refleksyjnych, doniosłych ? Broyard bowiem niczego nie unika i nie tuszuje, pisze bez sentymentalizmu i bez upiększeń. Czujemy, że ten człowiek ? który do końca pozostaje krytykiem i pisarzem ? dzierży pióro z niebywałą siłą, że w swych zmaganiach z chorobą jest w pełni zdeterminowany, że w paszczę śmierci chce zajrzeć żywy, jako sprawozdawca i komentator. Pióra nie wypuszcza rąk niemal do samego końca. Jego ostatnie zapiski w dzienniku powstały parę dni przed śmiercią. (...) Upojony chorobą to książka cudownie bezczelna: pełna zadufania, charakterna, prowokacyjna, harda; Broyard jest na wskroś żywy, jest całkowicie sobą, nawet gdy umiera ? dowcip i tupet nie opuszczają go do ostatka"".
Oliver Sacks, ze ""Słowa wstępnego""
""Notatki Broyarda, jego odwaga oraz prowokacyjna, ale jednocześnie oczyszczająca szczerość biorą się z przekonania, że może on ? albo nawet musi ? umrzeć, nie tracąc klasy. (?) To cenna książka, która nie tylko upamiętnia mądrego człowieka, ale także przeciera ważne szlaki"".
""Publishers Weekly""
""'Groźna choroba podnosi poziom adrenaliny'. Pojawia się zaskakujący stan zmienionej świadomości i przyzwolenie na rodzaj szaleństwa. Życie zmienia się nie do poznania (autor zaczął uczyć się stepować). Sytuacje skrajne każą nam tworzyć historie. Pisarz, taki jak Anatole Broyard, czuł się zmuszony pisać o chorowaniu na raka i śmierci swego ojca i swojej. Bo język, narracja broni naszego człowieczeństwa. Autor twierdzi, że każdy chory musi wytworzyć własny styl chorowania. Ma ambicję zostania sprawozdawcą nawet swego umierania - 'być żywy, umierając'.
PS
Jakby mimochodem Broyard zanotował świetny zestaw lektur. Serdecznie radzę je przeczytać, a potem jeszcze raz Upojonego chorobą, także wstęp Olivera Sacksa.
Małgorzata Baranowska"
Iran od środka. Niezwykła, osobista podróż w głąb jego z najbardziej intrygujących i zagadkowych państw świata. Zapierająca dech w piersiach opowieść o nieznanych aspektach irańskiej tradycji i współczesności. Na czym polegał fenomen irańskiej rewolucji i dlaczego Irańczycy zbuntowali się przeciw zachodniemu stylowi życia? Po co Iranowi broń jądrowa i jakie były kulisy konferencji negującej Holokaust? Czy kobiety w Iranie mogą prowadzić taksówki i jak radzą sobie z męską dominacją? O co chodzi z perskimi kotami? Jak palić opium z sąsiadami, nie tracąc przy tym poczucia rzeczywistości? Te i inne tajniki irańskiej kultury i polityki ujawnia w swej książce Hooman Majd, syn irańskiego ambasadora w Stanach Zjednoczonych, wnuk jednego z ważnych irańskich ajatollahów. Jako Irańczyk może dotrzeć do miejsc niedostępnych dla turystów i zachodnich reporterów. Jako człowiek wykształcony na Zachodzie wie, jak opisać swój kraj, by stał się on bardziej zrozumiały dla ludzi z zewnątrz. Robi to z pasją, ale też z dystansem i szalonym poczuciem humoru, które sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. To jeden z najbardziej odkrywczych reportaży, jakie powstały w ciągu ostatnich lat.
Najlepsza książka roku 2008 według „The Economist” i „Los Angeles Times”. Książka znalazła się w 2008 roku na liście bestsellerów „New York Timesa”.
Hooman Majd – urodził się w Teheranie w 1957 roku, syn dyplomaty rządu szacha, wnuk jednego z irańskich ajatollahów, uczęszczał do szkół w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Przez wiele lat pracował w przemyśle muzycznym w Los Angeles, pozostając w nieustannym kontakcie z rodzinnym krajem i często do niego wracając. W 2009 roku był tłumaczem Ahmadineżada w ONZ, pracował jako tłumacz i doradca prezydenta Chatamiego. Mieszka w Nowym Jorku, publikuje w najważniejszych amerykańskich pismach, jak „The New York Times”, „The New Yorker”, „Newsweek”. Podwójna – zachodnia i bliskowschodnia – perspektywa wyróżnia go spośród licznych dziennikarzy i reporterów próbujących analizować irańską rzeczywistość. Osobiste kontakty zarówno z elitami, jak i zwykłymi ludźmi oraz częste wizyty w rodzinnym kraju pozwalają mu pisać o Iranie tak, jak nie robił tego dotąd nikt inny.
"Tak więc jestem i Grekiem, i Chińczykiem, cóż to komu może przeszkadzać? Choć polski mym ojczystym językiem, najbardziej lubię słyszeć wokół siebie także inne mowy. Cieszy mnie obecność w jednym miejscu świątyń różnych wyznań, a jeszcze bardziej raduje, gdy wszystkie są otwarte. Przekraczanie granic od dzieciństwa stanowiło mą ulubioną rozrywkę, a myśl o ich istnieniu jedno z najczęściej przywoływanych przekleństw. Gdy już sam mogłem decydować o miejscu własnego pobytu, a los sprawił, że granice stały się przekraczalne, podejmowałem nieraz wyprawy bez konkretnie określonego celu, byle tylko usłyszeć inny język, zjeść inny rodzaj zupy, spróbować innego alkoholu, zobaczyć inny krajobraz. By zobaczyć własne odbicie w innym lustrze. To konieczne, gdyż lustra potrafią kłamać, więc jeśli całe życie przeglądasz się w jednym, możesz do końca nie wiedzieć, jak naprawdę wyglądasz" - pisze Robert Makłowicz
"Przy lekturze tej książki towarzyszyło mi nieustające poczucie głodu; fizycznego głodu, wynikającego z obłędnych opisów jedzenia, jak i głodu wiedzy o świecie, który Makłowicz tu tak plastycznie kreśli. Czytając Café Museum, pragnąłem natychmiast zjeść te wszystkie opisane ze znawstwem i miłościš potrawy, zaraz potem wypić wszystko, czego picie jest tu opisane, a jeszcze bardziej - natychmiast wsiąść do samochodu i pojechać w miejsca, które na łamach tej zbyt skromnej objętościowo książki wymienia Makłowicz. Ale to przecież nie jest książka kucharska ani podróżnicza, to jest książka o narodach, społeczeństwach i ich kulturach. Café Museum to, owszem, rzecz o łaknieniu i pragnieniu, ale nade wszystko wyprawa do tajemniczej krainy Mitteleuropy, która jest bardziej skomplikowana i niezwykła niż wszystkie kiedykolwiek wymyślone krainy. I z której pochodzimy my, Środkowoeuropejczycy. Bo tak naprawdę nie ma prawdziwych Polaków, prawdziwych Słowaków i Węgrów, tym bardziej prawdziwych Austriaków ? są tylko prawdziwi Środkowoeuropejczycy. Tacy jak Robert Makłowicz".
Krzysztof Varga
"Sybaryta Makłowicz opisuje podróż dookoła świata swych marzeń. Właściwie jest to opowieść o tęsknocie, niespełnialnej, bo to tęsknota za światem, który nie wróci, a zarazem za światem nigdy, siłą rzeczy, bezpośrednio niezaznanym, krajem wspomnień cudzych, więc mitycznym. Pokonując niezliczone przejścia graniczne, Makłowicz przekonuje nas żarliwie, że podróżuje wciąż po tej samej c.k. Europie. Szuka owej mitycznej jedności, ciesząc się jednocześnie wszelkimi przejawami odrębności kulturowej w każdej wielonarodowej wspólnocie. Na koniec zaś swej podróży wiodącej krętymi drogami, poznawszy wielu nowych przyjaciół, zakosztowawszy najsmakowitszych potraw i trunków, znajdzie swój nowy, prawdziwy, realny raj na ziemi - Dalmację".
Piotr Bikont
"Patrzę, czytam, słucham i chwilami odnoszę wrażenie, że mimo braku stosownych uprawnień, cała Polska zajmuje się głównie ? polityką, futbolem oraz gotowaniem. Na tym tle zaś ? Robert Makłowicz, gość z Krakowa, który zrozumiał starą prawdę, że przez żołądek dociera się nie tylko do serc, ale także do wiedzy o ludziach, krajach, geografii, historii. Robert ma to, że mówi mądrze i smacznie. Wielka sztuka!
Talent! Robert unika pretensji ? to rzadkość. Czytając Makłowicza delektuję się smakami tego świata".
Jan Nowicki
Marzyła mi się książka o moim ulubionym kraju bez napinania się. Żeby nie musiała odzwierciedlać, obiektywizować, syntetyzować. Jestem niechlujnym czechofilem, ta książka nie jest ani kompetentnym przewodnikiem po kulturze czeskiej, ani po Czechach. Nie jest obiektywna. Nie rości sobie pretensji do niczego. Jest wyłącznie o tym, co mnie zafascynowało przez ostatnich 10 lat, od kiedy pierwszy raz przyjechałem do tego kraju. Jest wielką notatką z lektur i ze spotkań z ludźmi, których chciałem tam spotkać. Słowem, jest o miłości przedstawiciela jednego kraju do innego kraju. Może jest jeszcze o czymś, ale to już zostawiam Państwu"". Ze wstępu Poprzednia książka Mariusza Szczygła o Czechach - Gottland - została przełożona na dziesięć języków, zdobyła w Brukseli nagrodę dla najlepszej europejskiej książki roku, w Polsce otrzymała pięć nagród, z Nike Czytelników na czele, a dziennik ""Le Figaro"" napisał: ""To nie jest książka, to klejnot"". W przeciwieństwie do Gottlandu, który opowiadał o Czechach między rokiem 1882 a 2003, Zrób sobie raj jest książką przede wszystkim o Czechach współczesnych. To opowieść o narodzie, który stworzył sobie kulturę jako antydepresant. Jeśli - jak twierdzi Michel Houellebecq - nasze czasy najlepiej charakteryzuje słowo ""posępność"", to Czesi w interpretacji Szczygła są społeczeństwem, które tę posępność umie imponująco usunąć z pola widzenia. Zrób sobie raj jest opowieścią o tym, co zafascynowało autora w czeskiej kulturze. W kulturze radości smutku. Śmiech jest tu pokazany jako maska tragicznej bezradności. Reportera Szczygła najbardziej fascynują Czesi, którzy nie wierzą w Boga. ""Jak się państwu żyje bez Boga?"" - to pytanie, czasem wyrażone wprost, a czasem ukryte, jest refrenem tej książki, łączącej osobisty pamiętnik z esejem, felietonem i reportażem. ""Jeśli to nie jest zmyślone, to mogło zdarzyć się tylko w Czechach"" - pisze Mariusz Szczygieł. Zrób sobie raj może być też czytany jako kolekcja takich przypadków. ""Kiedyś zostałem z Jasonem na tydzień sam, był czerwiec, i musiałem codziennie wyciągać mu kleszcze, które przynosił z ogrodu. Z jednym trudnym kleszczem poszliśmy do weterynarza, dwa domy dalej. Pan Josef Míka, tęgawy i zażywny, dobrze po sześćdziesiątce, kleszcza wyjął jednym ruchem. Dzięki Bogu, powiedziałem, na co pan doktor odparł, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego, ważna jest specjalna pęseta. Jak już tak miło nam się rozmawia o religii, dodałem, to może powiedziałby mi pan doktor, co się mówi po czesku, kiedy człowiek robi znak krzyża. Przyjeżdżam tu tyle lat, a jeszcze tego nie ustaliłem. Weterynarz otworzył szeroko usta, jakbym mu wyssał całe powietrze z gabinetu. Nie mam pojęcia, odparł po chwili, nigdy nie wykonywałem takiej czynności. Ale czeka tu jeszcze jedna pani, może ona wie, jak się po czesku przeżegnać. Zapytaliśmy, pani zadzwoniła nawet do koleżanki na Smíchov, niestety - też nie wiedziała. Ja to dla pana ustalę, obiecał doktor, tylko proszę mi dać kilka dni"". Z rozdziału ""Po obu stronach okna
Rozwinięcie oraz uzupełnienie O fotografii. Autorka skupia się na przedstawieniach obrazów cierpienia w mediach, zwłaszcza w fotografii wojennej. Historyczny kontekst, w jakim powstawała książka (niedługo po ataku na World Trade Center), nie pozostał bez wpływu na charakter i temperaturę wywodu. W świecie, w którym codziennie jesteśmy zalewani potokiem obrazów pełnych okrucieństwa i w którym technika umożliwia prowadzenie wojny na odległość, przedstawianie obrazów cierpienia rodzi nowe pytania i problemy etyczne. Sontag bezlitośnie tropi hipokryzję Zachodu i stosowanie podwójnych standardów w ukazywaniu nieszczęścia, bólu i śmierci. Zastanawia się nad rolą fotografii w kształtowaniu tak zwanej zbiorowej pamięci i stosunku do historii. W centrum rozważań stawia tym razem nie fotografa, lecz widza; żadne spojrzenie nie jest niewinne. Napisany w 2003 roku Widok cudzego cierpienia to ostatnie dzieło amerykańskiej autorki.
Susan Sontag (1933–2004) – jedna z najważniejszych intelektualistek dwudziestego wieku. Jej znakiem rozpoznawczym były zawsze niezależność myśli i pełne pasji zaangażowanie. Autorka ważnych tekstów, które podważały przyjęte sposoby myślenia i wyznaczały nowe horyzonty humanistyki: Przeciw interpretacji, O fotografii, Notatki o kampie, Choroba jako metafora naszych czasów, AIDS jako metafora. Pisała także powieści, m.in.: Zestaw do śmierci, Miłośnik wulkanów, W Ameryce. Obrończyni praw człowieka, występowała przeciw wojnie w Wietnamie, w czasie stanu wojennego wspierała „Solidarność”, a w 1993 roku w oblężonym Sarajewie wystawiła Czekając na Godota. Zawsze niepokorna, odważna i nieznosząca schematycznych uproszczeń, w ostrym tekście sprzeciwiła się propagandzie uprawianej przez rząd Busha po atakach z 11 września.
Przekład z języka niderlandzkiego Ewa Jusewicz-Kalter
Przyjęło się mówić, że na starość pamięć płata figle. To prawda. Z wiekiem zapominamy o sprawach codziennych, ale jednocześnie ze zdumiewającą ostrością przypominamy sobie szczegóły z odległej już młodości. Czy tego chcemy, czy nie, zapominanie nieodmiennie towarzyszy starości, a gdy jedne fakty umykają, inne porwracają z barwną i szczegółową, a czasem natrętną intesywnością. Douwe Draaisma tłumaczy, dlaczego pogarszająca się pamięć nie powinna nas dziwić ani przerażać. W końcu, jak mawiał Konfucujusz, i tak nawet "najbardziej wyblakły atrament jest lepszy niż najwspanialsza pamięć". Autor dowartościowuje starość jako czas prawdziwej, dojrzałej mądrości. Jednocześnie pokazuje, jak głęboko zakorzenione są w kulturze krzywdzące stereotypy dotyczące podeszłego wieku. Draaisma unika medycznego żargonu, pisze z pasją i udowadnia, że naukowa książka może być fascynującą lekturą.
"Czy w miarę starzenia stajemy się innymi ludźmi? Czy nasze wspomnienia zgadzają się z rzeczywistością? Dlaczego po upływie trzydziestu lat na to samo pytanie dotyczące naszej przeszłości udzielamy innej odpowiedzi? Pamięć, wspomnienia, błędne ścieżki w labiryncie czasu ? w tym gąszczu dobrze jest mieć tak mądrego i błyskotliwego przewodnika, jak Douwe Draaisma. Potrafi on oddzielić sens od nonsensu w książce, która wcześniej czy później dotyczy nas wszystkich, a przy tym, dzięki wielu przytoczonym przypadkom i przykładom, jest fascynująca, a czasem wzruszająca.
Nie każdemu jest dana taka umiejętność łączenia wiedzy z kunsztem pisarskim".
Cees Nooteboom
Dlaczego ""choroba nie zajęła wraz z miłością, orężem i zazdrością miejsca pośród głównych tematów literatury""? Pytanie zadane przez Virginię Woolf w 1925 roku do dziś nie straciło na aktualności. Dlaczego wciąż nie doczekaliśmy się powieści o grypie, poematu o tyfusie czy ody do zapalenia płuc? Dlaczego pisarze próbują nas przekonać, że dusza ludzka jest ważniejsza niż ciało, które pozostaje konieczną, ale nieinteresującą powłoką?
Nieobecność zwykłej ludzkiej fizyczności i choroby jest w literaturze uderzająca i niezrozumiała, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, jak wiele w życiu chorujemy. Choroba ? zdaniem pisarki temat niedoceniany ? wymaga nowego, specjalnego języka, ""pierwotniejszego, bardziej zmysłowego, bardziej wulgarnego"". Choroba zmienia nasze postrzeganie, pozwala ""dezerterować z armii wyprostowanych"" i przyglądać się światu z innej perspektywy. Nikt nie umiałby opisać problemu piękniej i przenikliwiej niż Woolf, która przez całe życie zmagała się z psychicznymi i fizycznymi objawami choroby.
""Wspaniały, płynący jak zastęp zmiennokształtnych chmur, esej Virginii Woolf wznosi nas na wyżyny sztuki. Mówi o paradoksie, na którym zbudowana jest wielka sztuka: o życiu i śmierci, o lekturze kontemplacyjnej, o gorączkowym fantazjowaniu. Wreszcie o łóżku - jako źródłowym obiekcie kultury, ustawionym w pozycji horyzontalnej, między niebem a ziemią"".
Grażyna Borkowska"
To książka o podróży przez zapomnianą Europę. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Albania, Mołdawia - przez te kraje podróżuje autor. Samochodem, autostopem, pociągiem. Ale jednocześnie jest to podróż w głąb świadomości mieszkańca tej części Europy, która zawsze była uważana za gorszą, zapóźnioną, prymitywną i zacofaną.
Krzysztof jest Polakiem, Varga jest Węgrem. Razem wprowadzają nas w mity i realia madziarskich dziejów, oprowadzają po zaułkach oraz promenadach Budapesztu, zagłębiają się w zrozumienie sumienia i pomników Węgrów, a także ich nostalgii. Bolesny dla Madziarów, fascynujący dla Polaków, esej Krzysztofa Vargi o traumach i bohaterstwach tak bliskiego, a przecież ciągle mało znanego nam narodu jest jednak drogą do zrozumienia Węgrów, których kochamy - nie znając! (Tadeusz Olszański)
'Prawie całą jesień 2005 roku, z krótkimi przerwami, spędziłem w Berlinie. Właśnie w tym czasie, gdzieś pod koniec września, po raz pierwszy zwrócił się do mnie nieznany mi wcześniej krytyk literacki i dziennikarz Egon Alt' - tak zaczyna się nowa, napisana 'zamiast powieści' książka Jurija Andruchowycza. 'Tajemnica' to wywiad rzeka (i ""porzućcie wszelką nadzieję, ci, którzy wchodzicie""). Prowadzi go tajemniczy Egon Alt - dziennikarz i przewodnik, który wiedzie poetę przez kręgi przeszłości. Rozmowy trwają siedem dni. Mają zostać opublikowane po śmierci Andruchowycza, lecz pojawia się pewna niespodziewana okoliczność Czy niemiecki rozmówca w ogóle istniał? A jeśli tak, to może wcale nie umarł? Dlaczego nie można znaleźć jego grobu? Kim był lub jest? Szpiegiem? Demonem? Choć to wszystko sekret, usłyszymy przejmujący dialog o stawaniu się i byciu poetą, ojcem, patriarchą Bu-Ba-Bu i wielu ważnych sprawach. Te historie układają się w przewrotny bildungsroman. W siedem dni można stworzyć świat, można też wypić sporo alkoholu, zanurzyć się w dymie i mgle, w Berlinie i przeszłości, pogadać... O tej całej Tajemnicy. ""Nie przepadam za wywiadami, szczególnie tymi z gatunku `rzeka`. Zazwyczaj z racji mało rozgarniętego lub nadgorliwego pytającego są nudne, albo z racji narcystycznych skłonności odpytywanego dowiadujemy się jedynie, jaki ten jest wysoki i przystojny. Andruchowycz wybrnął z tej sytuacji - znalazł, a właściwie został odnaleziony przez rozmówcę doskonałego. Nierealny Egon Alt nie popisuje się, nie usiłuje za wszelką cenę zagadać bohatera, ale przede wszystkim słucha, co ten ma do powiedzenia. Andruchowycz opowiada - choć jak na narcyza przystało - głównie o sobie, to robi to jak nikt inny, snuje piękne i ważne historie - o dziewczynach, poezji, muzyce oraz o wątpliwych urokach pobytu w wojsku. A w tle Berlin i `wesołe papieroski`."" Bartosz Waglewski / Fisz 'Andruchowycz nie czeka w 'Tajemnicy' na przyszłego rozmówcę i jakiś wywiad-rzekę. Pisarz, poeta i eseista ukraiński wykonuje mistrzowskie, bo wyprzedzające, powieściowe pchnięcie i sam staje się rozmówcą i rozmową, równocześnie jest źródłem pytań, gwałtownym nurtem wspomnieniowych obrazów i rozumiejącym ujściem opowieści. Można 'Tajemnicę' czytać jako wiarygodną autobiograficzną odsłonę w formie opowieści o ZSRR i Ukrainie, Europie i świecie lat 60.,70., 90., dzieciństwie, służbie wojskowej, utracie dziewictwa, narodzinach poety. Ale nie dajmy się zwieść, tu 'chodzi o panowanie nad światem', tu chodzi o zwycięstwo spotykających się po raz pierwszy słów. I dlatego autor 'Moscoviady' i 'Perwersji' przekracza rzekę tradycyjnej powieści. Brawurowa i odkrywcza książka. Nie mam pytań.' Roman Kurkiewicz
Fado"" to zbiór esejów i krótszych tekstów Andrzeja Stasiuka opowiadających - podobnie jak nagrodzona Nagrodą Literacką NIKE 2005 książka ""Jadąc do Babadag"" - o Europie ""second hand"": tej mniej znanej, wypchniętej za burtę historii, marginalnej, w powszechnej świadomości - nieistniejącej. Peregrynując w ulubiony przez siebie sposób, zarówno autostradami, jak i żółtymi drogami, od Pogradeca w Albanii po Gródek na Podlasiu, Andrzej Stasiuk peregrynuje zarazem po zaułkach europejskiej historii i teraźniejszości, jest geografem opisującym ukryte terytoria, uprawia własną, całkowicie autorską fenomenologię pamięci. Jednocześnie można ""Fado"" potraktować także jako symboliczny ""powrót z ""Babadag"" - melancholijną opowieść drogi prowadzącej opłotkami europejskiej rzeczywistości z dalekiego świata ku domowi: rodzinnej wsi na Podlasiu, wspomnieniom dzieciństwa, cieniom i duchom przodków.
Druga część antologii pod redakcją Jana Białostockiego obejmuje obfitujący w literaturę o sztuce wiek XVI - epokę odrodzenia, reformacji i wczesnego manieryzmu. Książka zawiera teksty malarzy, rzeźbiarzy i architektów (m.in. Leonarda da Vinci czy Michała Anioła), przywódców religijnych (Lutra i Kalwina), a także najrozmaitszych myślicieli i filozofów (np. Erazma z Rotterdamu, Giorgia Vasariego). Oddaje głos tym wszystkim, którzy pędzlem, dłutem, ale również piórem, tworzyli podwaliny sztuki nowożytnej.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?