"Musiałem ustąpić w centrum, ale tylko trochę, tylko na chwilę. Po zakończonej partii ścisnąłem mu dłoń, mówiąc: do zobaczenia w drużynie za rok albo dwa. Uśmiech miał wymuszony, rękę podawał tak, że jednocześnie prawe ramię się cofało, ale stał naprzeciwko, głowa w górze, jak gdyby gra się jeszcze nie skończyła. Spoglądał na mnie w sposób, z którego wynikało, ze moja psychologiczna kalkulacja się nie powiodła. Przeciwnie, czułem wtedy, ze stworzyłem sobie rywala na całe życie, że nasze przyszłe rozgrywki będą długie i gorzkie; fascynujące, ale w taki sposób, jakby się dwóch znakomitych kieszonkowców na przemian z czegoś ważnego okradało. Dopiero kiedy pochwałę powtórzyłem słowami, z których nawet moja przewrażliwiona matka nie mogła usłyszeć choćby śladu ironii, ukłonił się i odszedł. I to był pierwszy człowiek, którego zabiłem."
Kiedy w październiku 1923 roku eksplozja niszczy warszawską Cytadelę, w ruch zostaje wprawiona policyjno-wojskowa maszyneria śledcza. Choć z braku dowodów trudno dociec przyczyny wybuchu – czy był to samozapłon, przypadkowe podpalenie, czy długo przygotowywany zamach? – niektórzy za wszelką cenę starają się obarczyć winą komunistów. Paweł Kozioł w swojej polifonicznej powieści, którą czyta się jak wciągający thriller polityczno-sądowy, zdarzenia z tamtego czasu uzupełnia jednak o wątek fantastyczny. Oto bowiem okazuje się, że bohaterowie „Azardu” działają z podszeptu Słowackiego, który pokątnie zawiaduje polskimi dziejami z grobu na paryskim Montmartrze. Po co to robi? Bo pragnie Polski krwawej i okrutnej, państwa pogrążonego w nieprzemijającym stanie wyjątkowym, które bezwzględnie rozlicza się ze swoimi wrogami, tym samym torując sobie drogę do nowoczesności.
„Azard” to znakomicie skrojona powieść opisująca mało znany wycinek międzywojennej historii, ale przede wszystkim oryginalny głos w dyskusji o długim cieniu, jakim romantyzm kładzie się na naszej – polskiej – współczesności.
Fragment powieści:
Wypełnił się cykl kolejny, kolejne szczeblowanie. Rodzaj ludzki postawił jeszcze jeden krok na rozciągniętej, lecz nieustępliwie pnącej się w górę spirali, a wtedy poruszyła się i moja truna w wilgotnem łonie cmentarza Montmartre. Ja, com w niej leżał jak na popielisku wypalonego stosu, wzbudziłem w sobie zmysł magnetyzerski, by, wolny od ciężaru ciała, rozejrzeć się po świecie. Przez te lat kilkadziesiąt, przez kilkanaście przebudzeń, doskonaliłem w sobie umiejętność, którą za życia zdradzały sny i poemata. Należało ją tylko skutecznie odwrócić, żeby soki żywotne w kwiat poszły, nie w korzeń, i tym sposobem zacząć pośmiertną pracę.
Paweł Kozioł (ur. 1979) – autor pięciu książek poetyckich, kilku prac naukowych, programów grających w szachy i powieści „Wariant la Plata”, która znalazła się na krótkiej liście nominowanych do Nagrody Conrada. Tym razem bierze na warsztat historię pewnego wybuchu, zbrodni sądowej i polskiej kolektywnej nieświadomości.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?