Ks. Marceli Godlewski był założycielem Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, członkiem Ligi Narodowej. W okresie II wojny światowej jego parafia znalazła się w granicach warszawskiego getta. Zaangażował się w pomoc Żydom, za co został pośmiertnie uhonorowany tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
W 1897 r. opublikował pracę „Dobry katolik między protestantami”, w której zawarł przestrogi dla Polaków-katolików udających się w celach zarobkowych do Niemiec i zdominowanej przez protestantów Łodzi. Pisał: „Nie niechęć do protestantów mną tu powoduje, przeciwnie, miłość dla prawdy pobudza mnie do obrony swego Kościoła, miłość dla tego biednego ludu, który, nie będąc w swych stronach rodzinnych dostatecznie poinformowanym o zasadach protestanckich, mógłby dać się uwieść fałszywym prorokom”.
Akcja powieści rozgrywa się w latach międzywojennych. Czwórka młodych turystów wyrusza na wakacyjną wyprawę na Polesie. Podziwiają piękno przyrody poleskiej, obserwują rozwój cywilizacyjny tego regionu, nawiązują nowe znajomości. Podczas wyprawy przeżywają wiele ciekawych przygód.
Ze wstępu Autora:
Nie piszę bynajmniej historycznych szkiców o Rosji, ani Carskiej, ani Sowieckiej. Podaję tylko szereg rysów i cieniów z życia i psychologii tego narodu, a mianowicie takich, które pozostawały poza kulisami rzeczywistości. Tymczasem rzucają one promień światła na duszę narodu i dają plan myślenia o nim.
Jestem przekonany, że cywilizowana ludzkość będzie zmuszona iść do Rosji nie z handlowymi misjami i swoją walutą, lecz z krzyżem, nauką i wolą, zmuszającą do pracy ten naród, który stracił rozum, honor i ojczyznę. Jest to ciężki obowiązek ludzkości, lecz trudno! – ominąć go nie uda się. Myślę więc, że moje szkice „Cień ponurego Wschodu” pomogą w pewnym stopniu w wykonaniu tego obowiązku.
Naród rosyjski historycznie i fizjologicznie jest zbliżony do narodów Wschodu, lecz przyjął od nich najbardziej ponure i zbrodnicze cechy. Jasne strony psychologii i moralności wschodnich ludów są obce Rosjanom, gdyż wymagają hartu i wzniosłości ducha.
Ze wstępu Autora:
Są postacie w historii, które się w pamięci i wyobraźni ludzkiej połączyły z głośnymi, smutnej lub chwalebnej treści wypadkami, że pozostawiają w cieniu poza sobą wszystkich innych w owych wypadkach działaczy. Taką postacią, na tle ponurym dziejów pierwszego rozbioru, jest Tadeusz Rejtan. Nie ma serca polskiego, dla którego ta postać drogą by nie była; z świata historii przeszła ona w dziedzinę legendy, tradycji, w złotą księgę przykładów patriotyzmu i cnoty narodowej. Pełna jej wspomnień poezja i literatura nasza, a niedawno w wielkim obrazie najznakomitszy nasz malarz [Jan Matejko] dał wyraz temu kultowi narodowemu, stawiając całą epokę upadku Polski wobec tej jednej postaci, leżącej na ziemi, z rozwartą piersią, w drganiach obywatelskiej rozpaczy.
Fragment:
Socjaliści próbowali już niejednokrotnie urządzić wiejskie i fabryczne przedsiębiorstwa według swoich zasad i pomysłów, ale zawsze pokazało się, że umieją tylko burzyć, nie są zaś w stanie stworzyć czegoś lepszego i utrzymać porządek nawet na własnych gospodarstwach, gdzie im nikt nie przeszkadza i nikt ich nie krępuje. Na gospodarstwach tych była ciągła rewolucja, każdy chciał rządzić, a nikt nie myślał słuchać; zawiadowcy socjalistyczni skarżyli się na robotników, że nie chcą pracować, ci znowu podejrzewali zarządców, których sami wybrali, że ich okradają i zarzucali im, że biorą pensje, jak ministrowie.
Fragment:
Taką chwilą sposobną dla okazania swej wierności dla obu matek naszych, ojczyzny i Kościoła, jest właśnie doba obecna. W tej chwili bowiem uwijają się na ziemi polskiej tysiące fałszywych proroków, wysłanych do nas z workiem judaszowym z drugiej półkuli świata na oderwanie narodu od katolickiego korzenia – Chrystusa. Obcym przybyszom pospieszyli z pomocą, wtórują niektórzy przedstawiciele nauki i radykalni politycy nasi, głosząc, że „człowiek od żadnego nauczyciela zewnętrznego, a więc ani i od Kościoła katolickiego, nie ma brać prawdy religijnej, ale każdy winien swoją religię odnaleźć w sobie, wydobyć ją z własnego natchnienia wewnętrznego. Kościół rzymski daje w swoich artykułach wiary tylko prawdy martwe i jest tym samym przeżytkiem; ludzkość dzisiejsza potrzebuje prawd żywych, a tych niezdolny jest wytworzyć rozum i tych dostarcza wyłącznie uczucie i wrodzony każdemu zmysł religijny”. Przeciw tym wszystkim błędnowiercom: modernistom, nowoparakletystom, teozofom, spirytystom, nowochrzczeńcom, badaczom Pisma św., adwentystom, zwolennikom niezależnego kościoła polskiego podnosi lament utrapiona przez nich Rzeczpospolita, jak go niegdyś podniosła „Utrapiona matka Korona Polska” przeciw błędnowiercom wieku siedemnastego: „Oświeciłam ich wiarą świętą, powszechną, katolicką, a oni poszli sobie szukać nowych sektarzów opinii, nauką apostolską wzgardziwszy”16. Kościoła katolickiego ci nowinkarze religijni, heretycy i półheretycy nie zniszczą, ale w każdym razie rozbijają jedność religijną i narodową i, wiednie czy bezwiednie, w tej szkodliwej robocie schodzą się z największymi zewnętrznymi wrogami narodu.
Fragment:
Grzech ciężki jest zaś według tego samego katechizmu katolickiego tylko wtedy, gdy ktoś z całą świadomością przekracza przykazanie Boże lub kościelne w rzeczy ważnej. Trzech więc warunków potrzeba do istoty grzechu ciężkiego. Musi człowiek najpierw przykazania Boże poznać. Musi je przestąpić w rzeczy ważnej. Po trzecie musi je przestąpić całkiem dobrowolnie, czyli z zupełnym zgodzeniem się swojej woli. Gdzie brak choćby jednego z tych trzech warunków, tam nie ma winy ciężkiej i za taki czyn nie może być wiecznego potępienia z szatanami w piekle.
Fragment:
„Idźmy wszyscy do Józefa” – wzywa Benedykt XV. Obejmijmy stopy Opiekuna Kościoła świętego w gorącej modlitwie, naśladujmy go szczerze w naszym życiu prywatnym, rodzinnym, urządźmy wedle ideałów, zasad, które on przedstawia, nasze prawodawstwo i całe narodów życie społeczne, a stosunki religijne, socjalne, międzynarodowe ozdrowieją i poszczególne stany, ludy, wyrzuciwszy z duszy i serc pogańskie samolubstwo, poczną się znowu miłować w Bogu i czynić sobie dobrze.
W 95. rocznicę śmierci ks. abp. Jana Cieplaka wznawiamy jego biografię autorstwa ks. Franciszka Rutkowskiego. Ks. abp Cieplak, kapłan sprawujący swoją posługę w Petersburgu i na bezkresnej ziemi rosyjskiej, został skazany przez bolszewików na karę śmierci w czasie moskiewskiego procesu księży (wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadł m.in. autor tej książki). Wypuszczony z więzienia trafił do Polski, skąd udał się do Ojca Świętego, a następnie w podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł. Jego szczątki zostały pochowane w katedrze wileńskiej.
Poinformowano mnie krótko o dotychczasowych wypadkach, więc o pozornym napadzie na Sulejówek, o udziale gen. Żeligowskiego w spisku w ten sposób, że oddał w ostatniej chwili swego urzędowania ministerialnego jednostki przygotowane do buntu do dyspozycji marszałka
Piłsudskiego pozornie na ćwiczenia w Rembertowie, nie informując o tym swego następcy, gen. Malczewskiego, co wywołało niesłychane zamieszanie, o marszu oddziałów zbuntowanych z Rembertowa na Warszawę, o interwencji P. Prezydenta Rzeczypospolitej na moście Poniatowskiego i powstrzymaniu marszałka Piłsudskiego na tym moście przez oficerską szkołę piechoty pod dowództwem majora Porwita, o przybyciu szkoły Podchorążych z Rembertowa do Warszawy na stronę legalną, nie bacząc na 7 p.uł., który jej stał w drodze, o tym, że się mosty na Wiśle jeszcze jakoby trzymają, chociaż o moście Kierbedzia tego na pewno nie wiedziano, przypuszczając nawet, że jest już ewentualnie opanowany przez tamtą stronę. Do tych wypadków jeszcze przy końcu mego sprawozdania powrócę.
Fragment:
Społeczeństwo nasze wprawdzie instynktowo odczuwa, że między Narodem a Amią harmonia istnieć powinna, bardzo niewiele jednak osób się dokładniej tą kwestią zajmuje i zdaje sobie z tego sprawy, dlaczego tak być powinno, oraz jakie olbrzymie szkody z braku tej harmonii dla Ojczyzny wyniknąć by mogły. Zresztą zdarzyło mi się usłyszeć nawet głosy – wprawdzie bardzo odosobnione – które czy to kierując się obłudą, czy też naiwnie, odmienne głosiły teorie. Korzystną więc będzie rzeczą, by to zagadnienie nieco szerzej omówić.
Gen. Stanisław Haller – ur. 1872 r. Kuzyn gen. Józefa Hallera. Oficer armii austrowęgierskiej, w okresie I wojny światowej szef sztabu Twierdzy Kraków, walczył też na froncie włoskim. W czasie wojny polsko-bolszewickiej dowódca 13 Dywizji Piechoty, Grupy Operacyjnej oraz 6 Armii. W 1921 r. pertraktował z Królestwem Rumunii podpisanie polsko-rumuńskiej konwencji wojskowej. W latach 1923-1925 Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W czasie przewrotu majowego szef sztabu wojsk lojalnych wobec rządu. Wobec sukcesu marsz. Józefa Piłsudskiego podał się do dymisji, przeniesiony w stan spoczynku. Związany ze środowiskami narodowymi, członek Akcji Katolickiej. Jesienią 1939 r. aresztowany przez NKWD. Zamordowany w kwietniu 1940 r. w Charkowie.
Fragment:
Imię Sobieskiego znane było całemu światu chrześcijańskiemu i muzułmańskiemu. Nie tylko było, lecz i jest znane; rozgłos był tu istotnie gońcem prawdziwej sławy historycznej, rosnącej z wiekami, przechodzącej wciąż do nowych ludów, obejmującej całą ziemię. Nawet na niebo nie można spojrzeć, by się z nim nie spotkać, bo tam błyszczy gwiazdozbiór, nazwany przez Heveliusa „tarczą Sobieskiego”. Wyszczególniany nieraz łaską królewską „wielki Gdańszczanin czuł się synem Polski i otwarcie się przyznawał do narodu i do społeczeństwa polskiego”. Towarzyszy Janowi III blask wielki i dziwny, jedyny niemal w historii, iż pochodzi z wdzięczności. To za ocalenie „chrześcijaństwa i cywilizacji”! Czyż może być czyn bardziej powszechno-dziejowy?
Fragment:
Żywioł polski trwał i nadawał nadal cechę swą ustrojowi społecznemu „Rusi Czerwonej”. Kiedy na całej Rusi zaginął już wszelki ślad wspólnoty rodowej, w ruszczejących ziemiach Grodów Czerwieńskich, na Rusi Czerwonej istniały wspólnoty rodowe długo jeszcze potem, jako przeżytek nie ruskiego prawa, lecz polskiego, w którego historii nie ma nigdzie przeskoków, a tylko stopniowy, lecz stały rozwój organiczny. Nie ze starej Rusi wniesiono tam owe wspólnoty, boć ich w społeczeństwie ruskim już nie było; dowodem brak ich na północnej Rusi Nowej, gdzie osadnictwo słowiańskie pochodziło i z północy i z południa. Wspólnota na Rusi Czerwonej wskazuje, że nie tylko na północy, lecz i na południu można użyć wyrażenia: Ruś Nowa, stanowiąc nowy dowód pierwotnej nieruskości tej ziemi.
„Legion Puławski bez skarg i szemrania pełnił swą trudną służbę” – pisał we wspomnieniach płk Jan Rządkowski, w roku 1915 dowódca polskiej formacji zbrojnej tworzonej u boku armii Imperium Rosyjskiego. Autor w sposób niezwykle obrazowy przedstawia meandry tworzenia Legionu Puławskiego, walki przezeń toczone, wreszcie skutki istnienia formacji. Gorzko podsumowuje brak pamięci o Legionie w II RP: „Zjednoczona wolna Polska nie uczciła nawet wspomnieniem tych, co jedni z pierwszych poszli walczyć o jej zjednoczenie i wolność”.
Książka zawiera wspomnienia gen. Eugeniusza de Henning-Michaelisa: I i II tom “Burzy dziejowej” (lata 1914-1917) i “W zamęcie” (lata 1917-1918).
Gen. Eugeniusz de Henning-Michaelis – ur. 1863 r. Od 1881 r. w armii carskiej. Uczestnik rosyjskiej interwencji w Chinach oraz wojny z Japonią. W okresie I wojny światowej dowódca 13 Dywizji Piechoty. W latach 1917-1918 dowódca III Korpusu Polskiego na Wschodzie. Od stycznia 1919 r. w Wojsku Polskim, w lipcu i sierpniu 1920 r. stał na czele Komitetu Fortyfikacyjnego w obronie Warszawy. Od sierpnia 1920 do sierpnia 1921 r. wiceminister spraw wojskowych, następnie szef Administracji Armii. W 1923 r. przeniesiony w stan spoczynku. We wrześniu 1939 r. ewakuował się z żoną na wschód, zginął 14 września 1939 r.
Autor, gen. Tadeusz Kutrzeba, uczestnik wyprawy kijowskiej w 1920 r., oficer sztabowy w armii gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, przedstawia w swojej książce opis ofensywy polskiej na Ukrainie i późniejszy odwrót. Porusza także aspekty polityczne tego przedsięwzięcia.
Fragment: Czujemy jakieś krzepiące i orzeźwiające wzruszenie, gdy wspominamy szwadron Kozietulskiego, owych czternastu z oblężenia Gdańska, owych rannych z lazaretu, co w r. 1809 zdobyli pozycję nieprzyjacielską, ułanów Poniatowskiego, i podchorążych, i czwartaków. Niech wskrzeszona ich tradycja da nam raz jeszcze pokolenie o takich charakterach i takiej zaprawie, dziś ono się nie zmarnuje, nie zostawi tylko sławy bohaterstwa po sobie, ale dokona rzeczy wielkiej i ostatecznej!
Fragment: Po wojnie światowej ofiarą zemsty państw Ententy padły w pierwszym rzędzie nie Niemcy, lecz Austro-Węgry. Monarchia Habsburgów przestała istnieć. W Trianon nastąpił nowy rozbiór Węgier; zabrano im 2/3 terytorium państwowego.
Prof. Marian Zdziechowski (1861-1938) – autor prac z zakresu filozofii religii i historii literatury słowiańskiej, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Konserwatysta, zagorzały przeciwnik komunizmu. Jeden z założycieli wileńskiego “Słowa”. W 1926 r. rozważany jako kandydat na urząd Prezydenta RP.
Ze wstępu Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego: Trudno by było wskazać drugiego jeszcze rosyjskiego pisarza, który podobnie, jak Mikołaj Breszko-Breszkowski w całym cyklu swych romansów, wykazałby zgubne i krwawe skutki bolszewizmu.
Romanse Breszko-Breszkowskiego spełniają również swoje agitacyjne zadanie, zwłaszcza wśród tych czytelników, którzy rządy bolszewików znają li tylko ze słyszenia.
Romans „Córka Wielkiego Księcia”, którego akcja rozgrywa się głównie w Petersburgu, ma za tło czasy początków władzy bolszewickiej, po upadku bezsilnej i nędznej „Kiereńszczyzny”.
Aresztowania masowe oficerów, krwawe noce tępego tracenia biednych ofiar, osierocone rodziny, zdziczenie czerni, okrucieństwo komisarzy, współpraca bolszewików, przynajmniej w początkach, z agentami wrogich ościennych państw — wszystko to przytoczone jest przez autora silnie i barwnymi kolorami przedstawione czytelnikowi. Treść powieści jest nadzwyczaj zajmująca i pełna ruchu, życia.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?