Trzecia edycja kultowej książki Agnieszki Taborskiej Spiskowcy wyobraźni. Surrealizm wpisuje się w obchody stulecia powstania ruchu. W 2024 roku minął bowiem wiek od ukazania się Manifestu surrealizmu André Bretona.
Spiskowcy opisują „odkrycie” surrealistek w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia oraz przywrócenie wagi technikom bardziej efemerycznym od malarstwa czy rzeźby: kolażom, rysunkom automatycznym, fotografii i tworzeniu przedmiotów. Jubileuszowa edycja Spiskowców dodatkowo dokumentuje zmianę w myśleniu, jaką na przełomie 2021 i 2022 roku przyniosła wystawa „Surrealizm bez granic”, którą zorganizowano w nowojorskim Metropolitan Museum of Art. Okazało się, że to ruch ogarniający cały świat, bo – cytując Wilhelma Freddiego – „surrealizm nie jest ani stylem, ani filozofią, lecz stanem ducha”.
Surrealizm ma sto lat, nowy rozdział Spiskowców, podsumowuje dokonania ruchu i jego wpływ na takie kierunki sztuki i literatury, jak ekspresjonizm abstrakcyjny, popart, Międzynarodówka Sytuacjonistyczna, Nowa Krytyka, metafikcja, teatr absurdu, poezja bitników, performance, instalacja, afrosurrealizm, nurt Negritude oraz sztuka artystów nieprofesjonalnych.
Nie chcąc myśleć o logice roślinnego życia – poza jego biochemicznymi, komórkowymi czy mikromolekularnymi procesami i układami ekologicznymi – filozofowie z łatwością założyli, że w szerokich ewolucyjnych ramach odniesienia istnienie roślin jest słabiej rozwinięte lub mniej zróżnicowane niż istnienie ich zwierzęcych czy ludzkich odpowiedników i że w związku z tym byty roślinne bezwarunkowo udostępniają się nieograniczonemu użyciu i eksploatacji. Tego rodzaju stłumienie najbardziej podstawowego pytania o rośliny legło u podstaw ich etycznego zaniedbania. Choć – podobnie jak my – są one istotami żywymi, nie potrafimy wychwycić w nich nawet najmniejszych podobieństw z naszym życiem.
Marginesy filozofii zamieszkiwane są przez nie-ludzkie i nie-zwierzęce istoty – w tym rośliny. Podczas gdy współczesna filozofia raczej wystrzega się ontologicznego i etycznego namysłu nad roślinnym życiem, Michael Marder stawia je na pierwszym planie dokonującej się obecnie dekonstrukcji metafizyki. Autor wskazuje wybrane aspekty istnienia i zachowania roślinnych organizmów oraz roślinnego dziedzictwa ludzkiej myśli. Dowodzi, że rośliny są w stanie oprzeć się totalizującej logice i wyjść poza ciasne granice instrumentalizacji. Rekonstruując życie roślin „po metafizyce”, Marder skupia się na ich wyjątkowej czasowości, wolności oraz materialnej wiedzy i mądrości. W jego ujęciu „myślenie roślin” to zarówno niekognitywny, nieideacyjny i nieobrazowy tryb myślenia właściwy roślinom, jak i proces sprowadzania ludzkiej myśli z powrotem do jej korzeni i uroślinniania jej.
W Narodzić się Luce Irigaray – jedna z czołowych filozofek współczesnych, której myśl wykładana jest na uniwersytetach na całym świecie – proponuje nowy sposób rozumienia tego, kim jest człowiek. W swoim namyśle nad istotą człowieczeństwa skupia się w szczególności na pytaniu o początki i pochodzenie. Przełamuje tym samym paradygmat ustanowiony przez androcentryczną tradycję filozoficzną Zachodu, dla której dominującym punktem odniesienia jest przeważnie śmierć. Tymczasem wedle Irigaray kwestią fundamentalną są narodziny, rozumiane z jednej strony jako afirmacja autonomii, z drugiej – jako droga ku relacyjności i rozwojowi istoty ludzkiej. Bez względu na nieznane okoliczności naszego poczęcia pragnęliśmy się narodzić. Nasze istnienie nie może być wynikiem zwykłego przypadku, a nasza chęć do życia objawiła się wyraźnie w chwili naszych narodzin. To my sami mieliśmy wpływ na ten moment. I to my zrodziliśmy siebie za sprawą pierwszego oddechu. Pomimo że mały człowiek, aby przetrwać, długo pozostaje zależny od innych, to on dał sobie życie, by móc przyjść na świat – i dał to życie sobie samemu. Jeżeli nawet został poczęty przez dwoje ludzi i zaczął swoją ludzką egzystencję w ciele innej, to samodzielnie podjął decyzję, by się pojawić w uniwersum tego, co żyjące. – Luce Irigaray
W tym tomie staram się pokazać, że ustalenia pochodzące z pierwszego tomu Tekstów zebranych poświęconego interpretacji zachowują swoją moc także wówczas, gdy zaczynamy mówić o polityce. Interpretując, dokonujemy wyborów dotyczących tego, jak widzimy rzeczywistość, albo jak chcemy, by była ona odczytywana. Wybory te są w moim rozumieniu ostentacyjnie polityczne, albowiem wierzymy w to, że gdyby inni myśleli tak, jak my, świat byłby znacznie lepszym miejscem do życia. Nie chodzi więc o to, czy mamy rację, czy nie, bo świat nie toczy się wedle racji, lecz wedle przekonań, wierzeń, afektów, podejrzeń, i całego splotu nieracjonalnych impulsów, które tylko czasem ulegają uzgodnieniu i refleksji.
Żyjemy w różnych wspólnotach przekonań, i choć między nimi nie da się bardzo często doprowadzić do zgody, to wewnątrz nich jest to nie tylko pożądane, ale i konieczne. W obrębie mojej wspólnoty, którą każdym tekstem inaczej projektuję i uzasadniam, zakładam, iż zgadzamy się co do tego, że człowiek jest skazany tylko na siebie, że nie ma pomocy spoza świata, że musi jakoś się z innymi poukładać co do swojego miejsca, wiedząc, że komuś to może się nie spodobać, że nikt jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w kwestii sensu życia, że każdy ma prawo powiedzieć, czym dla niego ten sens jest, że lepiej wiedzieć więcej niż mniej, ale przede wszystkim – że moja wspólnota (polityczno-interpretacyjna), choć lepsza dla mnie, niekoniecznie jest lepsza dla innych. A jest lepsza dla mnie, bo nie muszę tracić sił i energii na przekonywanie kogoś, kogo przekonać się wcale nie da, choć chętnie dyskutuję z tymi, którzy również wierzą w to, że dyskurs w życiu publicznym powinien trzymać afekt na smyczy.
Publikacja Chcemy całego życia jest kontynuacją wystawy pod tym samym tytułem w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Książka i wystawa – zainspirowane tytułowym postulatem pisarki Zofii Nałkowskiej (1884–1954) – prezentują sztukę stanowiącą materialny dowód międzypokoleniowej solidarności feministycznej. Odnosząc się do współczesnych feministycznych praktyk artystycznych, definiują „całe życie” jako współistnienie, wymianę i współzależność. Publikacja ma za zadanie zapoznać czytelniczki i czytelników z historyczną i współczesną sztuką feministyczną w Polsce, przywołać różnorodne sposoby jej uprawiania oraz konteksty społeczne i polityczne, a także przedstawić wielorakie podejścia do pisania o niej. Książka, podobnie jak wystawa, prezentująca rozmaite formy wyrazu i media artystyczne, wykorzystuje różne formy tekstowe, w tym teksty teoretyczne, historyczne i performatywne. Autorki piszą w nich między innymi o historii ruchu feministycznego w Polsce, międzynarodowej sztuce feministycznej czy sztuce feministycznej w Polsce w okresie socjalizmu i transformacji oraz współcześnie.
Pierwsza w Polsce książka poświęcona fenomenowi Amereidy.
W 1965 roku dziesięciu poetów, architektów i artystów z Chile, Argentyny, Francji, Panamy i Anglii wyruszyło z Ziemi Ognistej do Santa Cruz de la Sierra w Boliwii. Ich celem było poetyckie zamieszkanie nieznanych terytoriów Ameryki Południowej. W trakcie podróży realizowali akty poetyckie, tworzyli dziennik, a przede wszystkim napisali poemat Amereida – epopeję fundacyjną kontynentu i manifest programowy grupy. Tytułowy neologizm powstał z połączenia słów „Ameryka” oraz „Eneida” i stał się nazwą wyprawy: travesía de Amereida.
Grupa nie dotarła do swego celu, lecz ich travesía i tak okazała się sukcesem. Osiedli na chilijskich wydmach, gdzie założyli Miasto Otwarte. Zamieszkująca je wspólnota – połączona ideą jedności pracy, studiów i życia – miała kluczowe znaczenie dla powstania architektonicznej Szkoły z Valparaíso.
Ruch Amereidy to pierwsza w Polsce książka poświęcona temu fenomenowi. Magdalena Barbaruk w opowieść o historii Amereidy wplata głosy ostatniego pokolenia, które zrewidowało filozoficzne, heideggerowskie fundamenty projektu. Autorka analizuje wywiady i korespondencje prywatne. Przywołuje niedawno ujawnione fotografie z wyprawy. Opisuje, jakie znaczenie dla Amereidy miało polityczne przebudzenie Chile z 2019 roku, i co wydarzyło się wówczas zamiast dorocznej studenckiej travesía.
Wyjątkowym wkładem do badań nad Amereidą jest odkrycie przez autorkę śladu Edwarda Stachury w poemacie. Idąc tym tropem, Barbaruk pokazuje, jak Stachura stał się częścią latynoamerykańskiego ruchu i w jaki sposób go to sytuuje.
Książka, łącząca elementy rozważań filozoficznych z opisem ważnego zjawiska popkultury, próbuje rozstrzygnąć paradoksy horroru w filmie, literaturze oraz najogólniej w życiu człowieka.
„Zwykle unikamy tego, co wywołuje stres – zauważa autor. – Nie sterczymy dla rozrywki w korkach samochodowych, nie uczestniczymy – jeśli nie musimy – w sekcjach zwłok. Dlaczego więc tak chętnie poddajemy się fikcjom, które nas przerażają?” Gwałtowne emocje, jakie wyzwala horror, są paradoksalnie nieuzasadnione: boimy się zwykle czegoś, co nie istnieje. Co więcej – mamy świadomość, że uczestniczymy w grze fikcji.
Horror – zdaniem Carrolla – jako gatunek literacki i filmowy, a także rodzaj estetyki, jest w gruncie rzeczy tworem schematycznym, a skuteczność pewnych jego konwencji i sposobów oddziaływania na ludzkie emocje – wykalkulowana i sprawdzona w praktyce. Dlatego niesamowite bądź krwawe opowieści, choć wywołują strach i poczucie dyskomfortu, przez wieki nie tracą na popularności.
Jeden zapach, dwóch perfumiarzy, dwie kultury i dwie kobiety, w których losach odbiła się historia XX wieku.
W 1913 roku, z okazji trzechsetnej rocznicy rządów Romanowów, dwóch francuskich perfumiarzy pracuje przy stworzeniu nowego zapachu – Ulubionego Bukietu Carycy Katarzyny II. W czasie rewolucji rosyjskiej Ernest Beaux ucieka do Francji, zabierając ze sobą recepturę perfum. Próbuje dostosować ją do nowych warunków. Przygotowuje dziesięć próbek i pokazuje je Coco Chanel. Ta wybiera próbkę piątą i nazywa zapach Chanel No 5. Auguste Michel nie może wyjechać, kontynuuje więc pracę w Rosji. W 1925 roku na bazie tej samej receptury tworzy Czerwoną Moskwę, która od razu zyskuje ogromną popularność. Dwa lata później do rosyjskiego przemysłu perfumeryjnego wkracza Polina Żemczużyna-Mołotowa, żona Wiaczesława Mołotowa, stalinistka, która rozpoczyna karierę jako sekretarzyni komórki partyjnej w firmie produkującej Czerwoną Moskwę. W 1936 roku zostaje szefową głównego departamentu przemysłu perfumeryjno-kosmetycznego w Rosji.
Gdy Chanel buduje imperium mody pod własnym nazwiskiem, Żemczużyna tworzy państwowy przemysł kosmetyczny. Gdy Chanel utrzymuje kontakty z europejskimi elitami i artystami (oraz z nazistami), Żemczużyna należy do najściślejszych kręgów moskiewskich. Gdy Chanel odnosi gigantyczny sukces, a jej nazwisko staje się synonimem stylu, Żemczużyna zostaje zesłana do obozu pracy i umiera w zapomnieniu.
Karl Schlögel, przedstawiając historię perfum, pisze o historii dwóch odmiennych światów i kultur. Naświetla decydujące momenty XX wieku. Objawia dramatyzm historii.
Pandemia COVID-19 sprawiła, że tętniący życiem świat nagle zastygł w bezruchu; jak niegdyś, w ślad za widmem zarazy podążyli kolejni jeźdźcy apokalipsy: widma biedy, głodu i wojny. Niniejszy tom serii „ars medica ac humanitas” odwołuje się bezpośrednio do tych wydarzeń. Opowiada o pandemii i związanej z nią traumie przez pryzmat współczesnych, a także dawnych kulturowych świadectw czasów zarazy, w tym dzieł literackich, plastycznych czy filmowych.
Interdyscyplinarna refleksja nad „maskami moru” stara się uchwycić strategie konstruowania pamięci o czasie, którego zapomnieć nie można.
Meandryczny esej, poszukujący formy bardziej pojemnej, pełen dygresji i nawrotów. Obraca się głównie – jak mówi tytuł – wokół milczenia i słów, zapytując o istotę rzeczywistości, status języka, nasz stosunek do słów, czyli tego, z czego zbudowany jest nasz świat. Analizując naturę słów, analizuje również teksty oraz ich przekłady – ponieważ przekład, jak pisze George Steiner, jest wzorcem każdego aktu komunikacji. Zadaje mnóstwo pytań, niekoniecznie dostarczając konkluzywnych odpowiedzi. Powraca uporczywie do tych samych wątków, przepytując teksty oraz ich autorów. Krąży wokół konstatacji, że język, pierwotnie dający wyraz rzeczywistości, obrósł tę rzeczywistość do tego stopnia, że stworzył alternatywne uniwersum, tej rzeczywistej rzeczywistości wcale niepotrzebujące.
Czy można spojrzeć na język w sposób świeży, wręcz naiwny? Jak bardzo i jak długo można pytać o jego naturę i zasadność? I co ujrzymy, gdy spróbujemy ogołocić nasze myślenie, zakwestionować same jego podstawy?
Wczesne eseje Rudolfa Kassnera przyjmują postać dramatycznych scen i dialogów, w których treść i forma stanowią dwa aspekty jednego artystycznego procesu. Ich żywiołem jest teraźniejszość. Wraz z niespotykanym w dziejach ludzkości przyspieszeniem technologicznym, z jakim mamy do czynienia dzisiaj, następuje radykalne „anulowanie teraźniejszości”. W jednym z dialogów Kassnera człowiek stoi przed lustrem, w innym zaś „przeglądają się w sobie” marionetka i człowiek. Ich rozmowa nie jest jednak zamknięta w rozumie, w naukowym dyskursie czy filozoficznym lub psychologicznym dociekaniu – to w dialogach Kassnera jedynie maski. Jego sceny i dialogi „otwierają” maski. Wtedy nie ma już podziału na tekst i czytelnika. Jest tylko teraźniejszość „nieskończonego zwierciadła”, w którym człowiek i tekst wzajemnie się współtworzą.
„Teatr to dom wariatów, ale opera – to dopiero oddział dla nieuleczalnie chorych!”. Słowa, których autorem był rzekomo Hugo von Hofmannsthal, stały się dla Marcina Boguckiego inspiracją do napisania książki o motywie szaleństwa w operze od XVII do początku XX wieku. Jej główną część stanowią studia historyczne, w których autor prezentuje, jak motyw szaleństwa był w poszczególnych stuleciach opracowywany muzycznie. Aby zaznaczyć dzisiejszą perspektywę, Bogucki każdy z rozdziałów rozpoczyna od analizy współczesnego utworu nawiązującego do dzieła z epoki. Swe rozważania uzupełnia zagadnieniami teoretycznymi: W jaki sposób szaleństwo można rozumieć jako chorobę nowoczesną? W jaki sposób opera była powiązana z nowoczesną estetyką? W jaki sposób dotychczas opisywano historię motywu szaleństwa w operze? Dzięki interdyscyplinarnej perspektywie książka pokazuje operę wielowymiarowo – jako „teatr anatomiczny duszy”, będący w dawnych wiekach ważnym medium nie tylko artystycznym, ale i społecznym.
Obsesja nacjonalizmu, opętanie wrogością do Żydów, nienawiść do komunizmu i wiara, że katolicyzm i narodowy socjalizm są ze sobą kompatybilne. Te cztery czynniki ukształtowały postawę brunatnych księży – przekonanych o swojej nieomal mistycznej więzi z Hitlerem i niedostrzegających w jego polityce żadnego istotnego zła. Wierzyli oni, że służąc Hitlerowi, służą Chrystusowi, podczas gdy hierarchia Kościoła, choć oficjalnie odrzucała ideologię partii nazistowskiej, tolerowała antysemityzm.
Księża Hitlera to książka fascynująca i porażająca. Kevin P. Spicer przeczesał biblioteki oraz archiwa diecezjalne i państwowe kilku krajów, by poznać życiorysy, przekonania, motywy i konsekwencje działań 138 niemieckich księży otwarcie popierających Hitlera.
*
„Spicer dowodzi, że brunatni księża ostatecznie odgrywali rolę ważnego mostu łączącego starsze tradycje katolicko-chrześcijańskiego antysemityzmu z rasistowskim antysemityzmem nazizmu. […] Autor Księży Hitlera […] zasługuje na pochwałę za stworzenie niezwykle interesującego, wybitnie czytelnego i w większości dokładnego zbadania dotychczas w dużej mierze pomijanego aspektu historii kultury ery nazistowskiej”.
Derek Hastings, Oakland University, „Journal of Contemporary History”
Szachy można postrzegać w dwojaki sposób. Po pierwsze, jako realizację strategicznego planu z graczami jako sztabowcami i szachownicą jako mapą sztabową. W tej perspektywie rządzą się żelaznymi regułami. Są triumfem logiki. Po drugie, jako rywalizację żywych ludzi z ich emocjami, słabościami, zagadkami. Myślowy porządek nieustannie jest zakłócany. Właśnie tę perspektywę przyjmuje Rafał Marszałek i jako szachista pyta: Dlaczego nieraz, w kryzysowym momencie, nie potrafimy wykorzystać dawno przyswojonej wiedzy?
Tak się jednak złożyło, że nie wszyscy rozbitkowie z „Proroka Ezechiela” zginęli. Trzech z nich, na przykład, śmiertelnie wycieńczonych i na pół przytomnych z przerażenia, dowlokło się do Chłapowa, skąd ich przewieziono na posterunek policji w Wielkiej Wsi, a stamtąd do Pucka. Jak zgodnym chórem ocenili policmajster i lekarz wojskowy, którego wezwano, straszne przeżycia odebrały biedakom rozum. Francuzi bowiem twierdzili w gorączce, że z morza wyciągnęła ich na brzeg kamienna Matka Boska i że cały pas wybrzeża, gdzie się znaleźli, usiany jest trupami ich towarzyszy, a także szczątkami ludzkimi z cmentarza na skarpie i przypomina bardziej piekło niż okolicę zamieszkaną przez ludzi. Twierdzili również, że na ich oczach potężny odcinek skarpy się zapadł i na dół spadły dalsze trumny, z których jednak zamiast ludzkich szczątków, wysypały się… manekiny.
Czym […] jest Kaszubska Madonna Jerzego Limona? Oczywiście […] jest przede wszystkim literackim eksperymentem, skomplikowaną grą z czytelnikiem, a równocześnie przymiarką do opus magnum Limona, czyli Wieloryba. Jest także doskonałą literacką zabawą (pamiętam szelmowski uśmiech Jurka, gdy czytał mi kolejne „odnalezione” fragmenty źródeł) i łamigłówką dla co bardziej wnikliwych czytelników. Ale jest także Kaszubska Madonna nienatrętnym i pozbawionym zadęcia hołdem dla „długiego trwania” Kaszubów, wspólnoty etnicznej i kulturowej godnej niejednej jeszcze opowieści.
– Władysław Zawistowski
Historia sumeryjskiej bogini wojny i miłości Inanny, zstępującej do podziemnej krainy umarłych, by po kilku dniach powrócić do świata żywych, jest jednym z najstarszych mitów ludzkości, którego echa odbijają się w świętych tekstach Babilonu, Grecji czy chrześcijaństwa.
Olga Tokarczuk dwukrotnie próbowała opowiedzieć ją na nowo – najpierw w powieści Anna In w grobowcach świata, a później w libretcie do opery Ahat ili. Siostra bogów Aleksandra Nowaka. Odnalazła w niej uniwersalną opowieść o Bogini i odkryła, że jej zrozumienie pozwala zapanować nad lękiem przed śmiercią, a tym samym osiągnąć nieśmiertelność.
Tekstowi libretta Olgi Tokarczuk towarzyszy erudycyjny, bogato ilustrowany komentarz Zbigniewa Mikołejki, objaśniający wędrówkę mitologicznych motywów w czasie i przestrzeni. Wspólnie – pisarka noblistka i wybitny religioznawca – w akcie literackiej i filozoficznej archeologii docierają do najgłębszych pokładów niezmiennych ludzkich wyobrażeń, lęków i pragnień.
Jestem głęboko przekonana, że poprzez Inannę mamy możliwość w najmniej zapośredniczony sposób dotknąć ogromnej, zamierzchłej, zapomnianej i właściwie niemożliwej do odtworzenia mitologii Bogini i że jej mit sięga czasów sprzed wielkiej politycznej, społecznej i religijnej rewolucji, której efektem było powstanie patriarchalnych społeczeństw ludzkich. Olga Tokarczuk
Uniwersalizm ów ma u podstawy objawienie najgłębszych prawd o pospólnej, powszechnej i wciąż jednak niezmiennej, przynajmniej w jej zasadniczych zrębach, kondycji ludzkiej, jej troskach i trwogach, jej przepastnych, nierozstrzygalnych dramatach, jej pustoszeniu przez nicość. Zbigniew Mikołejko
Gorączka brazylijska ogarnęła Europę Środkową pod koniec XIX wieku i potrwała do 1914 roku. Szacuje się, że do Brazylii wyjechało wówczas około stu tysięcy mieszkańców polskich wsi. Na miejscu dostawali ziemię pod uprawę roli i wykorzystując swoje umiejętności, zakładali gospodarstwa, budowali domy, szkoły, kościoły. Do dziś w wiejskim krajobrazie południowej Brazylii wyraźnie widać europejskie – w tym polskie – wpływy. Krajobraz ten jest wielozmysłowy. To pola uprawne, domy i przydomowe ogródki, ale także dźwięk mówionego i śpiewanego języka oraz zapachy i smaki lokalnych potraw.
Antropolożka Karolina Bielenin-Lenczowska przeprowadziła etnograficzne badania terenowe w dawnej Colonii Rio Claro w stanie Paraná – wsi założonej w większości przez osadników z ziem polskich. Na ich podstawie próbuje odpowiedzieć na pytania: Jak migranci i ich potomkowie przekształcili i oswoili zastany krajobraz społeczno-językowy? Czym jest dla nich polskość? I co to w ogóle znaczy być Polakiem w południowej Brazylii?
„W moim początku jest mój kres” – Aby Warburg mógłby powtórzyć za Eliotem, który sam z kolei parafrazował motto Marii Stuart. Rzadko się zdarza, by życie uczonego humanisty splatało się tak nierozerwalnie z przedmiotem badań, a także z poszukiwanymi narzędziami interpretacji. Co więcej, biografia Warburga sama jest materiałem niezwykłym, wielobarwnym obrazem technicznych i duchowych przemian epoki. Jeśli Atlas Mnemosyne – dzieło kryjące w sobie mitologię „niedokończenia”, dzieło „późnego wieku” – uznać za spełnienie wieloletnich dążeń, to Warburg okazałby się człowiekiem odznaczającym się nieprzeciętną konsekwencją, polegającą na wypróbowaniu różnych ścieżek w dążeniu do napisania i zobrazowania dziejów ludzkiej ekspresji, uparcie powracającej do swoich pierwotnych matryc. Najważniejszymi pytaniami, które zadawał Warburg, zawsze były: Jakie treści duchowe i emocje kryją się za obrazami? Czym jest życie obrazów?
Czterdziestoletnia Lio Lynne walczy z depresją. W imię intelektualnej doskonałości wypiera swoją seksualność i zastanawia się nad naturą platonicznej znajomości z zafascynowanym ceremoniami voodoo Austenem. Wychowany w przemocowej rodzinie Herbert pragnie zdobyć uczucie wyemancypowanej malarki Laury. Zainteresowanie Laury budzi z kolei Harris – zakochany bez wzajemności w Austenie – syn robotnika, na którego relacji z przyjacielem zaważyły wydarzenia z frontu wojny światowej…
Nastrój Pasiphaë tworzą monologi wewnętrzne bohaterów uwięzionych w dusznym klimacie Florydy, zatopionych w zmysłowości jazzu i świecie własnych obsesji. Powieść, napisana przez Przybyszewską w roku 1929 i nigdy nie ukończona, ukazuje się drukiem po raz pierwszy.
Od stuleci ludzi łączy z książkami silna miłosna więź – filia. Ci, którzy jej ulegli, kochają wszystkie książki, również te zaginione, nienarodzone, a nawet fikcyjne. Chronią się przed światem w zaciszu bibliotek, własnych, pieczołowicie kompletowanych, ale i tych mitycznych, utraconych i wyobrażonych. Schronienie czasem zmienia się jednak w pułapkę, labirynt, w którego wnętrzu kryje się szaleństwo – follia. Ludzie dotknięci tym szaleństwem niczym zazdrośni kochankowie chcą posiadać upragnione księgi na własność, i aby to osiągnąć, skłonni są popełnić najgorsze zbrodnie.
Alberto Castoldi odnotowuje objawy tego miłosnego obłędu, opisane przez tych, którzy sami się z nim zmagali: Flauberta, Eco, Calvino, Borgesa, Canettiego, Balzaca czy Musila. Przygląda się tym, którzy książki chronią i darzą kultem. I tym, którzy je palą, fałszują i pożerają. Nam wszystkim, dla których są chlebem, zwierciadłem i światem.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?