W tym tomie staram się pokazać, że ustalenia pochodzące z pierwszego tomu Tekstów zebranych poświęconego interpretacji zachowują swoją moc także wówczas, gdy zaczynamy mówić o polityce. Interpretując, dokonujemy wyborów dotyczących tego, jak widzimy rzeczywistość, albo jak chcemy, by była ona odczytywana. Wybory te są w moim rozumieniu ostentacyjnie polityczne, albowiem wierzymy w to, że gdyby inni myśleli tak, jak my, świat byłby znacznie lepszym miejscem do życia. Nie chodzi więc o to, czy mamy rację, czy nie, bo świat nie toczy się wedle racji, lecz wedle przekonań, wierzeń, afektów, podejrzeń, i całego splotu nieracjonalnych impulsów, które tylko czasem ulegają uzgodnieniu i refleksji.
Żyjemy w różnych wspólnotach przekonań, i choć między nimi nie da się bardzo często doprowadzić do zgody, to wewnątrz nich jest to nie tylko pożądane, ale i konieczne. W obrębie mojej wspólnoty, którą każdym tekstem inaczej projektuję i uzasadniam, zakładam, iż zgadzamy się co do tego, że człowiek jest skazany tylko na siebie, że nie ma pomocy spoza świata, że musi jakoś się z innymi poukładać co do swojego miejsca, wiedząc, że komuś to może się nie spodobać, że nikt jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w kwestii sensu życia, że każdy ma prawo powiedzieć, czym dla niego ten sens jest, że lepiej wiedzieć więcej niż mniej, ale przede wszystkim – że moja wspólnota (polityczno-interpretacyjna), choć lepsza dla mnie, niekoniecznie jest lepsza dla innych. A jest lepsza dla mnie, bo nie muszę tracić sił i energii na przekonywanie kogoś, kogo przekonać się wcale nie da, choć chętnie dyskutuję z tymi, którzy również wierzą w to, że dyskurs w życiu publicznym powinien trzymać afekt na smyczy.
„Polityczność naszej egzystencji zaczyna się na bardzo przyziemnym poziomie: od skrobania ziemniaków na wspólną kolację i od zmywania naczyń po niej. To, co wydarza się „pomiędzy”, mówi więcej o nas, o naszych decyzjach i ideach niż niejedna doraźna interwencja polityczna czy zdeklarowany pogląd i dlatego w książce, która jest krytyką polonistycznego rozumu, refleksją nad polskością i życiem uniwersyteckim, piszę także o tym, co, dlaczego i jak gotuję. Nie wierzę w opozycję „żywego” doświadczenia i „martwego” archiwum, podobnie jak nie daję się przekonać o mocnej separacji pamięci i zapomnienia albo rzeczywistości i języka. Lubię cytować, interpretować i tłumaczyć, ale tak samo intensywnie rozkoszuję się babraniem w materii, którą na różne sposoby staram się opanować w kuchni, miejscu równie w moim życiu uprzywilejowanym co biblioteka. Pisanie, uczenie i gotowanie to moje trzy główne praktyki egzystencjalne, o których piszę. W każdej z nich indywidualne idiosynkrazje zostają przetłumaczone na inny wymiar, sferę komitywy, minimalnej wspólnoty, dzielenia się z innymi. Chcę stworzyć personalną narrację nie dla samej narracji, która puszczona wolno, osiadałaby na manowcach myśli, ale dla przedłożenia jakiegoś argumentu, który będzie można rozważać nie w oderwaniu od tej narracji, lecz wyłącznie razem z nią. I odwrotnie: zamierzam umieścić istotny argument w ramach jednostkowego wyznania, które posłużyć może innym, albowiem granice między mną a innymi są porowate i przepuszczają więcej, niż się myśli. Mieszać te porządki, nie wstydzić się (pisać o wstydzie stosunkowo łatwo; nie wstydzić się samemu, pisząc, znacznie trudniej), mówić w pierwszej osobie, jakby się mówiło w trzeciej (a w trzeciej – jakby się używało pierwszej), nie bać się pojęć w anegdocie, pisać o Polsce na amerykańskiej wsi w przerwach między gotowaniem tajskiego i indyjskiego, a także wplatać do tej narracji dyskurs opakowany erudycją i przypisami, bo to tylko druga strona mojego rzemiosła – oto moje pisarskie zadanie”. Michał Paweł Markowski Ta książka jest hymnem na cześć nowożytnego podmiotu, który odkrył, że nie musi być jednym, że bogactwo świata ludzkiego, poznawane rzetelnie i ze świadomością własnych ograniczeń, wyklucza redukcję. Żeby to wykazać, autor czyni siebie zakładnikiem własnych tez. Na swoim piszącym, gotującym, uczącym i jedzącym jestestwie poddaje próbie krytykę historyczną takich pojęć, jak podmiot, indywiduum, pamięć, ideologia, histeria, psychoza czy nerwica. Na sobie jako nauczycielu, pisarzu i intelektualiście, ale też kucharzu i ogrodniku, opisuje procesy przejmowania „ich” przez dyskursy, którymi się te podmioty posługują. Siebie mięsożercę i miłośnika zwierząt, sybarytę i miłośnika płonącego ognia, apologetę rozmów przy stole i okresowego samotnika wprowadza z całą tą kłopotliwą wielością na scenę polityczną, mówiąc: oto obywatel. Tę książkę napisał intelektualista, który uczy studentów i zdaje sobie sprawę z politycznej wagi edukacji akademickiej. Jasność profesjonalnego wywodu wynika wprost ze zobowiązania publicznego. Podziwiam to w Markowskim od niepamiętnych czasów, ale odkąd pisze z Ameryki, ta cecha nabrała mocy. Świat jest do objaśniania, a nie do ściemniania i gmatwania. Słowa i zdania mają siłę zmieniania rzeczywistości. Intelektualista – całe życie ćwiczący się w rozumieniu najbardziej złożonych komunikatów, jakie stworzył człowiek, czyli literatury – jest dobrem publicznym, z którego powinien móc skorzystać obywatel chcący rozumieć z rzeczywistości więcej, niż podsuwają mu paski dnia czy eksperci telewizyjni „na gorąco” komentujący wydarzenia. Ryszard Koziołek, rektor Uniwersytetu Śląskiego Markowski potrafi zrobić świetną literaturę nie z „niczego”, jak poeta, ale z teorii, jak profesor. Doskonale opanował rzadką umiejętność łączenia indywidualnej emocji z dyskursywnym argumentem, wplatania jednostkowej narracji w rozważania wymagające akademickiego neutrum.
"Kiwka" to książka o swobodzie tworzenia, o poważnej ironii, o pożytkach ze śmierci Boga, o brazylijskim futbolu, o niezbędnych podpórkach pamięci, o przekładzie literackim, o fikcjach, które ratują życie i nauce, która od życia ucieka.
Zaczyna się od Jezusa na krzyżu, kończy sprawą Dreyfusa i opowiada o pułapkach egzystencji oderwanej od rzeczywistości. Jest wyznaniem wiary autora w wyzwalającą moc kulturowych mediacji, które nie wykrzywiają życia, lecz je podtrzymują. Jest pochwałą literatury i przekładu jako medium doskonałego.
Jej bohaterami są Friedrich Nietzsche, Gustave Flaubert, Garrincha, Arthur Conan Doyle, Fernando Pessoa, Tony Judith, Peter Sloterdijk, Albert Einstein, Robert Walser, Soren Kierkegaard, Marcel Proust i inni.
Michał Paweł Markowski
autor, wydawca i tłumacz kilkudziesięciu książek filozoficznych i literackich. Od 2010 szef Katedry Języka Polskiego i Literatury oraz Wydziału Slawistyki na University of Illinois w Chicago. Profesor wizytujący na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dyrektor Artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada. Ostatnio publikował "Politykę wrażliwości: wprowadzenie do humanistyki" (Universitas 2013) oraz "Dzień na ziemi" (Wydawnictwo Poznańskie 2014), tom złożony z fotografii, powieści i esejów podróżnych.
Wojny nowoczesnych plemion. Spór o rzeczywistość w epoce populizmu
Opisując sytuację polityczną w Stanach Zjednoczonych i w Polsce, autor pokazuje źródła wojen kulturowych, których jesteśmy świadkami, oraz logikę, wedle której się one rozwijają. Zastanawia się nad tym, jaki jest status prawdy w życiu publicznym i dlaczego miejsce argumentów zajęły afekty i opinie. Co musiałoby się zmienić, żeby sfera publiczna mogła na powrót stać się wspólna, gdzie szukać modelu dla skutecznej polityki demokratycznej? Kluczem do wyjścia z impasu jest dla Markowskiego sztuka interpretacji, będąca jego zdaniem jedną z najważniejszych umiejętności potrzebnych do funkcjonowania w życiu społecznym. W porywającym eseju nie tylko dowodzi jej użyteczności, ale też pokazuje, jak w praktyce możemy zastosować ją w wielu, głównie politycznych, wymiarach naszego życia.
To nie tylko pierwsza nowoczesna monografia tytułowego zagadnienia, ale bodaj najobszerniejsza i najbardziej wnikliwa interpretacja filozofii Nietzschego w języku polskim. Książka łączy ujęcie przekrojowe (analizę podstawowych wątków myśli Nietzschego: perspektywizm, genealogia, nadczłowiek, śmierć Boga) i historyczne (miejsce Nietzschego w kontekście filozofii niemieckiej oraz w tradycji hermeneutycznej). Odczytany na nowo w perspektywie hermeneutycznej, Nietzsche staje się filozofem najbardziej współczesnym, inicjatorem wielu ponowoczesnych problemów i pytań.
Dzień na ziemi. Proza podróżna składa się z trzech, ściśle ze sobą związanych części. Pierwsza zawiera spory kawał powieści, napisany tuż po podróży do Ameryki Południowej. Część druga składa się z esejów o różnych miastach świata (Jaipur, Brasilia, Xilitla, Montalcino, Amsterdam, Toledo, Praga, San Juan). Trzecia wreszcie to zdjęcia, zrobione w trakcie wielogodzinnych wędrówek po najosobliwszych zakamarkach. Wszystkie trzy części -- fikcja, esej, fotografia -- dotyczą bycia-gdzie-indziej, które zwykle nazywamy podróżowaniem. Ale pokazują one także trzy różne sposoby układania się ze światem. Jest to książka na wskroś prywatna, bo mówi o własnych doświadczeniach, przeżytych i wymyślonych, ale jest to także opowieść o tym jak człowiek (jeden, konkretny) postrzega świat zmysłami i jak stara się zakomunikować to innym. Michał Paweł Markowski to amator podróżowania, gotowania i fotografowania, szef katedry literatury polskiej na University of Illinois w Chicago, autor i edytor kilkudziesięciu książek o literaturze i filozofii, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada, laureat Nagrody im. Kościelskich oraz Nagrody im. Kazimierza Wyki za pisarstwo eseistyczne. Mieszka w Chicago i Krakowie.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?