Nie sposób przecenić znaczenia Mencjusza (IV/III w. p.n.e. ) dla myśli chińskiej. Uznawany oficjalnie za drugiego Mędrca (pod względem ważności) po Konfucjuszu miał ogromny wpływ na kulturę nie tylko Chin, ale całej Azji Wschodniej. Włączony do kanonu najważniejszych pism filozoficznych (tzw. Czteroksięgu) stanowił przez niemal tysiąc lat podstawę wykształcenia chińskich elit. Prezentowany tu pierwszy przekład na język polski obejmuje poza tekstem Mencjusza klasyczne komentarze chińskich filozofów ? Zhao Qi i Zhu Xi oraz obszerne wprowadzenie tłumaczki ? dr Małgorzaty Religi.
Pierwsze zbiorcze wydanie wspomnień Bohdana Korzeniewskiego, wybitnej osobowości polskiego teatru: naukowca, nauczyciela, organizatora, reżysera i krytyka. W tomie Było, minęło Korzeniewski wraca pamięcią nie do teatru jednak, ale do zdecydowanie mniej znanych kart swojego życiorysu sprzed 1945 roku, m.in. małoletniego obserwatora rewolucji październikowej na Białorusi, więźnia Auschwitz, ratownika Biblioteki Uniwersyteckiej i detektywa, po wojnie tropiącego wywiezione przez Niemców księgozbiory.Niezwykle oszczędna, jakby wykuta w marmurze, proza Korzeniewskiego jest równocześnie świadectwem historii i opowieścią o niezwykłych przygodach. Jerzy Timoszewicz, wieloletni współpracownik Korzeniewskiego z redakcji Pamiętnika Teatralnego uważał, że w ogóle nie powinien zajmować się praktyką teatralną: reżyserią i kształceniem reżyserów, lecz poświęcić się wyłącznie pisarstwu. O literaturze Korzeniewskiego pisał w swoim Alfabecie Czesław Miłosz:() Cała racjonalistyczna zaprawa tego wielbiciela pisarzy osiemnastego wieku zaowocowała znakomitą, oszczędną w środkach i zwartą prozą. Ponieważ rzeczywistość wykraczała poza prawdopodobieństwo, wiernie odtworzone szczegóły można wziąć za pomysły surrealisty, na przykład chłopczyk w mundurze Hitlerjugend, syn komendanta Auschwitz, musztrujący swojego małego braciszka, czy daremne próby ostrzeżenia sowieckich sołdacików, którzy dorwali się do słojów z preparatami w formalinie i wypili, a następnego dnia trzeba było ich pogrzebać. Albo pociąg wyładowany łupem wojennym, same zegary, chodzące i bijące, każdy w swoim rytmie. Tego nikt by nie wymyślił, i proza Korzeniewskiego utrwala niepowtarzalne szczegóły wielkiej historii. Prawdziwość tej prozy przewyższa nawet opisy, na które zdobył się Tadeusz Borowski, bo nie ma w niej sadomasochistycznej delaktacji. Znajdzie się w podręcznikach i będzie trwałą częścią polskiej literatury.Na tom Było, minęło Wspomnienia złożyły niedostępne dziś publikacje: Książki i ludzie, wspomnieniowy cykl Było, minęło i nie wróci publikowany wyłącznie w miesięczniku Znak, opowieść Korzeniewskiego z filmu dokumentalnego Drzewa i ludzie, spisane przez Wacław Borowego wspomnienie Korzeniewskiego z okresu powstania warszawskiego. Całość uzupełniają osobiste eseje o Autorze pióra Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej oraz Andrzeja Kruczyńskiego.Publikacja otrzymała NAGRODĘ HISTORYCZNĄ POLITYKI dla najlepszej książki roku w kategorii wspomnień. Z uzasadnienia: Wśród pamiętników zajaśniało, wręcz zabłysło Było, minęło... Bohdana Korzeniewskiego. Cóż to za znakomite czytadło, jakaż wspaniała proza. I ponad wszystko zmysł obserwacyjny. Każdy opisany epizod życia jest ciekawy: i rodzinny rodowód, i lata szkolne w mieście powiatowym, i ludzie, i atmosfera Paryża późnych lat 30. (pobyt stypendialny), i odkrywcze (również dla mnie) sceny z Auschwitz (był jednym z nielicznych zwolnionych z obozu). Ale wręcz powalają na kolana dwa fragmenty życiorysu. Jeden to historia przedstawienia sztuki Grzech Żeromskiego w Teatrze Kameralnym w Warszawie, gdy Korzeniewski tam dyrektorował, a Biuro Polityczne z Bierutem zechciało obejrzeć ten spektakl. Jeżeli może być jakaś ilustracja do słynnej pracy Milovana Dżilasa Nowa klasa, to jest nią właśnie wspomnienie Korzeniewskiego. Ale jeszcze ciekawsza, wręcz wywołująca dreszcze, jest relacja z odzyskiwania księgozbioru warszawskich teatraliów, wywiezionych przez Niemców na Dolny Śląsk. Jeszcze trwa wojna, Wrocław i Berlin jeszcze nie są zdobyte, a Korzeniewski próbuje już odzyskać bez przesady: z narażeniem życia książki z terenów, gdzie panuje prawo wojny, a panem życia i śmierci jest miejscowy komendant lub szef wywiadu radzieckiego. Marcin Zarembazobacz fragment książkispis treści
Jacques L'Aumne mieszka w Rueil pod Paryżem, codziennie odwiedza kino i marzy o innym życiu, o swoich wielu przyszłych wcieleniach. Kto może mu zabronić być generałem w Chinach, piratem, wynalazcą, papieżem? Jak mówi jego ojciec, lubił strategię i sporządzał mapy. Ciągle rysował statki. Jako dwunastolatek wymyślił nowy sposób pompowania opon w rowerze. Miał modelową komunię, opanował łacinę, żeby czytać brewiarz.Podobnie jak w innych powieściach Raymonda Queneau elementy ludyczne splatają się tu z erudycyjnymi, a narracja jest pokrewna narracji filmowej.Przejścia od marzenia do rzeczywistości w obu kierunkach podtrzymują intrygę i pozwalają śnić na jawie. Ironiczny cudzysłów idzie w parze z (czarnym) humorem.Autor posłowia Harry Mathews tak pisze o twórczości Queneau: Faktem jest, że nikt jeszcze nie rozszyfrował do końca żadnej z powieści Queneau, i podejrzewam, że nikomu się to nigdy nie uda. Być może o to, między innymi, w nich chodzi. Być może powieści, w równym stopniu te, jak wszystkie inne, nie po to powstają, żeby je rozszyfrowywać, lecz by stanowić pożywkę dla niekończących się prób rozszyfrowania, co sugerowałoby, że sam proces rozszyfrowywania więcej nam daje satysfakcji niż jego ukończenie. Z pewnością przy lekturze Queneau niewyjaśnione osady znaczenia nie pomniejszają przyjemności czytania, wręcz przeciwnie: skłaniają do zwracania szczególnej uwagi na to, co robi autor, gdyż wiemy, że nie poda nam eksplikacji tekstu na talerzu. On sam napisał gdzieś, że tylko literatura trywialna daje odpowiedzi, poważna zaś stawia pytania. Opublikowane w 1944 roku Daleko od Rueil z pewnością zalicza się do literatury poważnej, a zarazem posługuje się takim nagromadzeniem banałów, które w przypadku innego rodzaju pisarstwa szybko by nas zniecierpliwiło - tymczasem wzbudza tylko radosną ciekawość.
Czy można zrozumieć krytyczny stan współczesnej Europy i problem jej zagubionego miejsca w świecie bez znajomości europejskiej historii politycznej w XIX i XX wieku? To temat eseju Marka Cichockiego, polskiego filozofa, politologa, historyka idei politycznych. Autor proponuje spojrzenie na Europę, zgodnie z którym historia ma znaczenie dla dzisiejszej tożsamości - przede wszystkim europejskiej kultury. Rozważa współczesną Europę jako konkretną koncepcję nowoczesności w świecie oraz jako istniejący układ ekonomicznych, społecznych i politycznych sił stanowiący rezultat zachodzących przez ostatnie dwa stulecia procesów zmian. Pokazuje, jak w XIX w. rozpoczynał się proces kształtowania coraz mocniej ustrukturyzowanego i zawężonego modelu europejskiej nowoczesnej cywilizacji, rozumianej jako wyraz dokonującego się końca historii. Dochodzę do wniosku, że choć wprawdzie udało się Polakom znaleźć własne miejsce u końca historii, z czego powinni być dumni, to jednak dzisiaj podstawowe pytanie, przed którym stanęli, brzmi: w jaki sposób będą potrafili przeżyć koniec końca historii - pewnej historii europejskiej nowoczesności? Bo przecież ten koniec oznacza, że europejskie narody i państwa będą żyć w jakimś nowym świecie, podług zmienionych zasad, które dopiero zaczynają się wyłaniać i których zarysy wcale nie muszą budzić wielkiego optymizmu. Czy jesteśmy gotowi na tę nową odsłonę?
W 1989 roku na oczach zdumionego świata zawalił się system komunistyczny. Od rozpoczęcia rokowań Okrągłego Stołu w Polsce w lutym, aż po rozstrzelanie Eleny i Nicolae Ceauşescu w grudniu – Europa Środkowa i Wschodnia przeszła przez burzliwy, choć wyjątkowo mało krwawy proces wyzwalania się spod reżimu komunistycznego (totalitarnego). Dziś, ponad 30 lat po tamtych wydarzeniach, wydaje się, iż perspektywa jest wystarczająco odległa, by bez emocji prowadzić badania porównawcze.
Główne wydarzenia omawiane i analizowane przez autorów książki działy się jesienią 1989 roku. Zbiorowymi aktorami tych wydarzeń były niewątpliwie narody wybijające się na niepodległość po 45 latach zniewolenia. Rozważania dotyczące każdego z omawianych państw zostały podzielone na trzy zasadnicze bloki – ostatnie lata komunizmu, bezpośredni proces upadku reżimu oraz efekty tego procesu z perspektywy 30 lat.
W literaturze przedmiotu można się spotkać z wieloma interpretacjami natury przemian 1989 roku oraz następujących później. Badacze zastanawiali się i spierali, ile było w tym elementów reformy, ile rewolucji, a ile jeszcze innych czynników ‒ globalizacji, wpływu zagranicy czy wymiany pokoleniowej. W jakim stopniu były to zmiany polityczne, w jakim gospodarcze, a w jakim społeczne. Wydaje się, że wydarzenia z 1989 roku były połączeniem wszystkich powyższych elementów, które różnie się rozkładały w zależności od lokalnych uwarunkowań.
Tom Janusza Szubera Próbuję być to obszerny wybór ukazujący niemal całą i niestety już zamkniętą twórczość poety. Wyboru dokonał Antoni Libera, który jest także autorem niezwykle wnikliwego, ale także bardzo osobistego „Posłowia”. Pisze w nim: Niniejszy wybór – najobszernieszy z wszystkich, które się dotychczas ukazały – jest próbą podsumowania. Zbiegają się tu wątki z całego dorobku autora. Mamy tu więc i typowe dla niego wiersze-mininowele, i oniryczne obrazy w stylu Chagalla lub Schulza, i pastisz barokowych rytmicznych rymowanek o galicyjskich klimatach, i „kartezjańskie” namysły nad sensem tożsamości, i wreszcie przedsięwzięcia archeologii pamięci. A składa się to wszystko na autoportret człowieka, który niby tkwi tu i teraz, pomiędzy przedmiotami pospolitego użytku, w marnym czasie przełomu wieków i tysiącleci, w istocie zaś przebywa w zupełnie innym świecie, „gdzieś-kiedyś”, „dawno temu”, w czasoprzestrzeni mitu. Ten mit jest i prywatny, wyrosły z własnych przeżyć, i ponadosobisty – tworzony przez pokolenia od niepa¬miętnych czasów. Janusz Szuber zmarł 1 listopada 2020 roku. Jego twórczość zajmuje osobne i niezwykle ważne miejsce w polskiej poezji współczesnej. Te przejmujące wiersze o samotności i śmierci oswajanej przez codzienność, tłumaczone były na wiele języków i publikowane w zagranicznych czasopismach od "The New Yorkera" po "Innostranną Litieraturę".
To wznowienie klasycznej biografii Jana III Sobieskiego pióra jednego z najlepszych znawców epoki prof. Zbigniewa Wójcika. Książka jest owocem dziesiątków lat starannych i dogłębnych badań i przemyśleń autora. Jest to świetny przykład połączenia wytrawnego warsztatu historyka ze swobodą operowania piórem tak, by zawładnąć wyobraźnią czytelnika i wciągnąć go w barwny świat Rzeczpospolitej i Europy końca wieku XVII. Wójcik napisał rzecz jeszcze w początku lat osiemdziesiątych i do dzisiaj nie ma ten obraz króla Jana konkurencji. Nie dziwne zatem, że to już trzecie wydanie.
Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają"" stwierdza w swoich Charakterach Jean de La Bruyre, francuski eseista żyjący w epoce Ludwika XIV. A że sam robił to po mistrzowsku, jego książka, będąca zbiorem obserwacji i anegdot z Dworu (Wersalu) i Miasta (Paryża), w ciągu sześciu lat doczekała się ośmiu (!) wydań, a on sam został przyjęty w poczet Akademii Francuskiej. Pisał krytycznie, ale prawdziwie. Jego człowiek jest więc daleki od ideału, to istota, którą znamy z autopsji: zmienna, samolubna, próżna i egoistyczna.W aforyzmach i maksymach de La Bruyre'a potrafił wzbić się na wyżyny uogólnienia, ale w następujących scenkach nie gardził już konkretem z krwi i kości. Dlatego Charaktery zaludniają całe tłumy postaci, w których XVII-wieczni czytelnicy bez trudu rozpoznawali ówczesnych dworzan, bogaczy i innych bywalców salonów. miał niezwykły talent obserwatorski, a jego spostrzeżenia (choćby to o dwóch sposobach odnoszenia sukcesów w życiu: albo dzięki własnej pracowitości, albo przez głupotę innych) zachowują nieprzemijającą aktualność i atrakcyjność. To znak, że mamy do czynienia nie tylko celnym spostrzeżeniem, ale też z literaturą najwyższych lotów.
W tej klasycznej już, fundatorskiej dla filozofii muzyki współczesnej książce Theodor Adorno stawia pytania o istotę twórczych poszukiwań w sztuce dźwięku. Omawiając język artystyczny Strawińskiego i Schoenberga, zestawia ich ze sobą jako reprezentantów dwóch odmiennych dążeń: tendencji do wskrzeszania tego, co już zaistniało w historii, oraz potrzeby rewolucyjnego odrzucenia dawnych wzorców na rzecz wolności wyrazu. Pomimo upływu lat, dziś, wobec nieograniczonej swobody wypowiedzi artystycznej, stawiany przez Adorna problem relacji odbiorcy ze sztuką awangardową zdaje się wręcz bardziej aktualny. Dzieło to niezmiennie stanowi więc istotny punkt odniesienia w socjologicznych i estetycznych dyskusjach o muzyce.
W masowej wyobraźni Inkowie zajmują miejsce szczególne, związane z egzotyką, tajemnicą, bajecznym bogactwem. Równie fascynujące jak materialne pozostałości ich kultury są intelektualne osiągniecia tej cywilizacji. Inkowie z Cuzca (bo byli także inni Inkowie) stworzyli swoje imperium w bardzo krótkim czasie - zaledwie około stulecia - choć nie dysponowali żadną istotną przewagą technologiczną ani militarną. Źródło ich sukcesu tkwiło w zręcznej polityce wspieranej skuteczną propagandą, której jądro stanowiła imperialna doktryna religijna. Właśnie tę doktrynę przybliża czytelnikom książka dwóch największych znawców kultury i archeologii andyjskiej.
Xiao Hong (1911‒1942) to jedna z najbardziej utalentowanych i najprzekorniej wyrastających ponad swoje czasy pisarek chińskich. Jej życie (opisane przez tłumaczkę, Magdalenę Stoszek-Deng w posłowiu) było krótkie, nader burzliwie i przeważnie nieszczęśliwe, ratunkiem jednak okazywała się literatura. To za sprawą wyjątkowego ,,zmysłu obserwacji i nieprzeciętnego pióra"" (Lu Xun), Xiao Hong zaskarbiła sobie przyjaźń i szacunek największych ówczesnych pisarzy chińskich. Pisała bez przerwy, do utraty sił i kosztem sił - powieści, opowiadania, eseje, wspomnienia. ,,Opowieści znad rzeki Hulan"" są jednym z jej ostatnich ukończonych utworów. Mao Dun w przedmowie nazwał je ,,poematem opisowym"", ,,kolorowym pejzażem"" i ,,cyklem melancholijnych pieśni"". Sięgając po oszczędną i liryczną narrację Xiao Hong udaje się w podróż w czasy dzieciństwa, buduje obraz zamkniętego świata rodzinnego domu, ale i miasteczka, w którym czas się zatrzymał, cesarstwo na dobre nie upadło, a tym bardziej nie spustoszyła go jeszcze rewolucja komunistyczna. Są tu wspomnienia okrucieństwa i czułości, brakuje moralizatorstwa, jest za to uważne spojrzenie na człowieka i kierujące nim pobudki.
Czy średniowieczny święty może być ciekawym tematem dla współczesnego czytelnika? Cantarella w swojej świetnie napisanej biografii świętego papieża Grzegorza udowadnia, że zdecydowanie tak. Z kart jego książki schodzi fascynująca postać wielkiego reformatora, człowieka twardego, wizjonera i świadomego wielkiej odpowiedzialności za wiarę i Kościół. A wszystko na tle czasów niezwykle dynamicznych, gdzie Rzym, władza i autorytet przechodzą z rąk do rąk. A wśród tego zamętu cesarz Henryk korzy się przed papieżem w Canossie. I choć to zwycięstwo chwilowe jedynie, to Kościół i Europa po Grzegorzu zostają ujęte w nowe ramy porządku, według wizji tego wielkiego męża stanu na papieskim tronie, i tak trwają do dzisiaj.
Harry Królik Angstrom, niegdyś mistrz drużyny koszykówki w college'u, obecnie pracownik domu towarowego, trudniący się reklamą cudownej maszynki do obierania jarzyn, czuje się zagubiony w otaczającym go świecie. Należy do tej części amerykańskiej klasy średniej lat pięćdziesiątych, która na ogół biernie akceptuje amerykański styl życia. A jednak, pod wpływem impulsu, porzuca żonę, córkę bogatego pośrednika handlu samochodami, i ucieka przed jałową konsumpcyjną egzystencją, przed wegetacją, w której gimnastyka seksualna zastępuje uczucia. Nie jest to ucieczka dla samej ucieczki - Królik szuka innych wartości, potwierdzenia wiary w zasady, dzięki którym jego byt mieściłby się w ramach jakiegoś wielkiego ładu. Przypominamy skrzącą się humorem najsłynniejszą powieść wnikliwego obserwatora codzienności.
Jacques Amunont w swoich najważniejszych książkach, nie ograniczał się do metod i narzędzi teorii filmu. Wybierał podejście pluralistyczne, biorąc pod uwagę fakt, iż wybrany przez niego problem badawczy nie jest wyłącznie obiektem wiedzy o filmie, lecz przejawia się na gruncie innych dyscyplin, takich jak filozofia, socjologia, antropologia, literaturoznawstwo, historia sztuki i in., bądź wręcz zostaje przez nie wyłoniony. Wszystkie te cechy odnajdziemy także w Interpretacji filmów. Interpretacja, zdaniem autora - ujmując rzecz najkrócej - polega na przypisywaniu sensu temu co widzimy, jest arbitralna i subiektywna. Jest to gest bardzo osobisty, wyraz bezpośredniej reakcji na dzieło; interpretować to znaczy nadać sens, przekładać (z jednego języka na inny), eksplikować( zgłębiać logikę dzieła)"".Prof. Alicja Helman""
Ostrość obrazu, płynność granic. Tak bodaj najprościej można byłoby ująć specyfikę narracji w Tęczującym popiele Sheng Keyi. Ten sposób pisania niestroniący od naturalistycznej wręcz dosadności i brutalności, balansujący nieraz na granicy dobrego smaku, ale też pozostawiający wrażenie tajemnicy i niedopowiedzenia, dryfujący pomiędzy światem materialnym i rzeczywistością duchową sytuuje powieść w bliskim artystycznym sąsiedztwie znanego już dobrze polskim czytelnikom realizmu magicznego Mo Yana czy mitorealizmu Yan Lianke.(Fragment Posłowia Joanny Krenz)
Najnowsza powieść Wasyla Machny, ukraińskiego poety, prozaika, eseisty, tłumacza (m.in. utworów Zbigniewa Herberta i Janusza Szubera), to zawierająca elementy mistyczne i mitologiczne opowieść rozpięta między wiekiem XVII i czasami współczesnymi, sięgająca od Stambułu po Galicję (na której zimnowojenny podział i epoka ZSRR odcisnęły swoją koszmarną pieczęć). W książce autor łączy trzy przestrzenie czasowe, tworząc nietypową powieść historyczną, w której historia ma postać nielinearną, gdyż - jak sam mówi - wszyscy jesteśmy zakotwiczeni w kalendarzu wieczności, nasze życie jest takim kalendarzem, niezależnie od epoki. Nieco na przekór nowoczesności w jej zglobalizowanej formie, książka Wasyla Machny może być odczytywana jako pochwała lokalności i pielęgnowania wyrastającej z niej duchowości.,,Pisarstwu Wasyla Machny towarzyszę od dwudziestu lat. Wasyla poznałem tuż przed jego wyjazdem z Tarnopola do Nowego Jorku, gdzie mieszka do dzisiaj. Znając, ceniąc i tłumacząc jego wiersze, eseje, i opowiadania, wiem, że do Kalendarza wieczności (być może nawet nie zdając sobie z tego sprawy) przygotowywał się od dawna, gdy pisał to, co pisał, i jeździł tam, gdzie jeździł (choćby na festiwal poetycki do Stambułu). A jednak ta powieść jest zaskoczeniem ‒ ktoś napisał, nie było takiej jeszcze w literaturze ukraińskiej, ktoś inny nazwał ją ukraińskimi Buddenbrookami. Ukrywając - niemal do końca - swoje prywatne związki ze skrawkiem ziemi między Czortkowem, Jazłowcem, Mytnicą - udało się autorowi w Kalendarzu wieczności przedstawić epicki fresk, ukazujący losy przedstawicieli wielu rodzin, narodów, imperiów (od osmańskiego po radzieckie), napisać wzruszającą, ekumeniczną i uniwersalną w duchu książkę, w której jego wrażliwość jako poety daje o sobie znać w bardzo dyskretny, a jednak niezwykle istotny sposób"".- Bohdan Zadura
Najnowsza książka Elżbiety Isakiewicz, to zbiór literackich miniatur z pogranicza epiki i liryki, czyli miejsca w literaturze, gdzie autorka - znana reporterka i prozatorka, od dekad regularna czytelniczka poezji - czuje się u siebie. W Szelmie i innych opowieściach przyziemnych autorka chwyta historie, które przynosi jej los, ludzie, książki, a potem opowiada je po swojemu. A ""po swojemu"" w wypadku Isakiewicz, przedstawiającej się jako miłośniczka kotów, Czechowa, dobrego wina i wysokich obcasów"", oznacza niezwykle osobiście, czyli tak że fabuła opowieści staje się równie ważna jak smak, zapach, kolor czy mgnienie słońca między liśćmi.Szelmętworzy kilkadziesiąt tekstów o objętości od pięciu zdań do trzech stron maszynopisu.
W serii Poeci do kwadratu Bernadetta Kuczera Chachulska przedstawia autorski wybór wierszy Adama Mickiewicza Wsłuchać się w szum wód. Wybór poprzedzony jest osobistym esejem na temat życia i twórczości romantycznego wieszcza. Znajdą się w nim wszystkie najpiękniejsze wiersze i ballady Mickiewicza, a także fragmenty poematów, dramatów, czy Pana Tadeusza. Każdy wybór wierszy, jak pisze autorka, jest rezultatem wieloletniego obcowania z Poetą, doświadczeń kształtujących się na linii dialogu ja Poeta. Tak stało się i tutaj. Jest zatem ten wybór w pewien sposób dowolny, ale jeśli zrozumieć naturę doświadczania tekstu poetyckiego weryfikowanego przez czas zupełnie niedowolny.
Obcy przyniósł Albertowi Camusowi popularność. Stał się bestselerem, czego Camus chyba nie do końca rozumiał, nie chciał być autorem wyłącznie Obcego. Chciał nie chciał, w roku 1940 dał światu zwierciadło, w którym może przejrzeć się człowiek. To jedna z książek (nie tylko francuskich czy dwudziestowiecznych, ale książek w ogóle), które są w ciągłym obiegu czytelniczym, to znaczy są nieustannie czytane, przemyśliwane, interpretowane. Wciąż aktualne, niepokojące. Domagające się kolejnych edycji, kolejnych przekładów.Bohater zagadka, Meursault, który imię zawdzięcza czy to znanemu burgundowi, czy skażonemu burgundzkim u mariażowi słońca i morza, z których się zrodził, z którymi się stapia, które przynoszą mu szczęście i zadają cierpienie. I powieść o byciu obcym, o człowieku uciskanym przez społeczeństwo, rzecz o miłości, o zgubnym wpływie słońca. I wielu innych sprawach.Najwyższy czas na książkową premierę nowego polskiego przekładu, po raz pierwszy prezentowanego na łamach Literatury na Świecie, który wyszedł spod pióra Marka Bieńczyka.
Eleutheria, napisana po francusku w 1947 roku, pierwsza sztuka Samuela Becketta, zupełnie inna pod względem poetyki od późniejszych jego dramatów, które przyniosły mu sławę, przeleżała w szufladzie autora i światowych archiwach blisko pół wieku, zanim ujrzała światło dzienne. Stało się to zresztą w wyniku konfliktu dwóch głównych wydawców pisarza: Jrme'a Lindona, szefa francuskiego Editions de Minuit, i Barneya Rosseta, szefa amerykańskiego Grove Press, i w atmosferze skandalu. Szczegóły sprawy przedstawia we wstępie wydawca francuski.Dziś, po kolejnych dwudziestu pięciu latach od publikacji tego utworu, nie ma wątpliwości, że była to decyzja szczęśliwa. Sztuka Becketta jest bowiem ciekawa jako ważne ogniwo ewolucji jego pisarstwa, ale też wartościowa sama w sobie. Ewidentnie wyprzedza ona epokę, przepowiadając niejako zjawiska i doświadczenia, które dzieją się oto na naszych oczach. Ukazuje również pisarza z nowym świetle jako wybitnie przenikliwego świadka epoki i doskonałego stylistę. Czytelnik znajdzie tu również znakomity, pełen ironii autoportret autora.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?