Bohaterami książki Edwarda Kaptura są pochodzący z jednej wsi przyjaciele ministranci, których drogi życiowe rozeszły się w okresie dorastania. Autor nie unika kontrowersyjnych, bezkompromisowych ocen powojennych (PRL) i dzisiejszych przemian politycznych w Polsce. Przez pryzmat losów Olka i Stanisława ukazuje zderzenie tradycyjnych wartości z nowymi ideologiami, egzemplifikowanymi w postawach i zachowaniach bohaterów opowieści. Nie jest to książka stricte biograficzna. Podobieństwo postaci powieściowych do osób żyjących lub nieżyjących jest przypadkowe.Dwaj przyjaciele to opowieść, która w swej podstawowej części jest relacją z przedśmiertnej spowiedzi funkcjonariusza KC PZPR, wiceministra III RP Aleksandra Nowaka przyjacielowi z lat młodości Stanisławowi Kopciowi. Dla chorego, przygotowującego się do przeprawy na drugi brzeg Styksu była to krzycząca w jego duszy potrzeba zadośćuczynienia wyrządzonych narodowi i własnemu sumieniu nieprawości. Chory w pokutniczej relacji częścią winy za taką postawę obciążał także czasy, w których budował swoją osobowość. Już jako Oluś umiał odczytywać znaki czasu i wykorzystywać je do spełniania celów życiowych. Dostrzegał, że marzenia bycia kimś mogą się spełniać tylko wtedy, gdy bez resztyprzestrzegać będzie zasad gier obowiązujących w sowietyzowanej Polsce. Do nich należało zasypywanie komunistyczno-sowieckimi świecidełkami i śmieciami katolicko-patriotycznych fundamentów domu rodzinnego i rodzinnej Kamionki. Gorliwie więc wypełniał te socjalistyczne wymagania. Stał się apologetą komunizmu. Ale gdy w Polsce ta ideologia zbankrutowała, Aleksander znalazł się w sytuacji pogorzelca, któremu żywioł zniszczył cały dorobek życia.Wiatr historii był dla niego jednak łaskawy. Odsłonił spod nagromadzonych w jego duszy śmieci warstwę żyznej gleby, z której wykiełkowały roślinki z zasianych w młodości ziarenek. Począł oczyszczać tę glebę i pielęgnować wyrastającą zieleń poznawaniem niesfałszowanych dziejów Polski(Ze wstępu)
Helena Pasławska, urodzona w Jaśle, od lat mieszka i tworzy na Śląsku. Pisze głównie dla czytelniczek – dorosłych, a od kiedy została babcią – także dla dzieci. Dotychczas opublikowała trzy powieści, mocno osadzone we współczesności: I wydanie Świata Elizy, Miłość z Syrią w tle i Świat irysów oraz
książeczki dla dzieci: Magiczny świat Ewy i Elenki i Uśmiech Oliwiera.
...David zdawał sobie sprawę, że jest przystojnym mężczyzną i robi na kobietach wrażenie, jednak od śmierci żony nigdy nie pomyślał o żadnej kobiecie. Sophię poznał na studiach i przez lata tworzyli zgodne małżeństwo. Może w ich związku nie było tak gorącej namiętności, jaką można widzieć w filmie, ale oni oboje byli z siebie zadowoleni. Ta rozkosz, jaką sobie dawali, w zupełności im wystarczała. Los jednak chciał inaczej i cztery lata temu David został bez żony. Sophia z powodu zatoru płucnego szybko pożegnała się z swoim krótkim życiem. Został sam z Emmą. Teraz córka miała czternaście lat i mieszkała w internacie. Oczywiście w czasie nauki, a wolne od szkoły spędzała u dziadków – rodziców Sophii. A jeśli on był akurat w kraju to oczywiście mieszkali razem. David z córką łączyła wspaniała relacje, rozumieli się bez słów. Emma podobna była do swojej matki, ale charakter odziedziczyła w większym stopniu po nim. David często łapał się na tym, że obserwuje zachowanie córki i widzi jakby siebie w jej wieku. Rozmawiali też razem po polsku, Emma wspaniale posługiwała się tym językiem. Niestety, tylko z nim mogła pogadać. W ich mieście Raleigh nie było Polaków. David przeprowadził się tutaj po ślubie z Sophią. Oboje dostali w pobliskim koncernie pracę, inżynierowie z wysoką lokatą zawsze mają wzięcie. W dodatku niedaleko mieszkali teściowie, co po narodzinach córki było wielkim plusem. Stać ich było na mały domek na przedmieściach i rocznie na zagraniczny wyjazd, niestety sielanka nigdy nie trwa wiecznie. Sophia od jakiegoś czasu miała problem z żyłami, odczuwała bóle nóg, niestety do lekarza trafiła za późno. Skrzep był już w płucach i uniemożliwił oddychanie. Tragedia, dla wszystkich to był szok, taka nagła, niespodziewana śmierć. I nawiasem mówiąc niepotrzebna, bo można było się leczyć i taka sytuacja nie miałaby miejsca. No cóż stało się i trzeba było żyć dalej. Była córka, całe jego szczęście i jego radość...
(fragment)
Drogi Czytelniku,
sięgając po teksty Małgorzaty Szymczak trafiasz na bardzo ciekawą książkę, w której poprzez prozę, poezję oraz zdjęcia. Autorka opisuje swoje doświadczenia podróżnicze z Polski, Wielkiej Brytanii, Tajlandii, Kambodży, Wietnamu oraz Laosu.
Oryginalną formą i osobistymi spostrzeżeniami pragnie ona zainspirować innych do spełniania swoich marzeń, rozbudzić ciekawość wobec świata, skłonić do wspólnej refleksji.
(poniżej fragmenty)
„Więc Ty ślij pocztówkę, ślij ją czym prędzej"
Kasia szła na targ Chatuchak. Miejsce bardzo modne wśród europejskich turystów. Wolno przebierała nogami (cholernie gorąco w tym Bangkoku). Ale wesołe myśli skakały w głowie szybko. Nie dość, że kupi ciuchy za grosze, to ile będzie miała lajków pod najnowszym zdjęciem! Kasia była mocno zamyślona. Przez tą wycieczkę będzie musiała trochę zacisnąć pasa. A co za tym idzie... stoi przed nią ciężki wybór. Na co wydać oszczędności z następnej wypłaty: kolorowe tipsy czy permanentne brwi? Fantazyjne paznokcie mogłyby po powrocie przypominać znajomym, że właśnie wróciła z wakacji! Ale znowu wyraźne brwi dodałyby jej urody, bo przy tej opaleniźnie to się tak wszystko na twarzy jakoś zlewa... Naprawdę niełatwy dylemat. Dobrze, że ma jeszcze trochę czasu do namysłu. Kasia w zamyśleniu nie zauważyła mijanego żebraka. On też ostatnio podjął ciężką decyzję – odciąć sobie rękę czy wydłubać oko?
"O kaleczonych"
Spłoszone kąciki ust opadają niezręcznie
Obcy mężczyzna wyciąga w moją stronę rękę
A ja cholera nie wiem, czy stracił w wypadku tą drugą
A wegetacja stała się jego ostatnią naturą
Czy może świadomie wybrał uliczną przystań
I w walce o stawkę nastawił swe ramię sam
A może urodził się na tej ulicy i już tu został
A jeśli się dowie, nie uwierzy, że istnieje inny świat
Czy w znanym świecie jest lżej i łatwiej?
W wygodnych butach przechodzę dalej
Pomalowanie starannie ręce ściskają mocno głowę
Zdrowe oczy zanoszą się płaczem spod zaciśniętych powiek.
Wypytanka śpiewanka: Kryjówki skarbów pełne jest drugą książeczką-kolorowanką z autorskiegocyklu SŁUCHAM POWTARZAM KOLORUJĘ przeznaczonego dla dzieci w wieku przedszkolnym.Celem serii jest towarzyszenie najmłodszemu odbiorcy w nawiązywaniu bliższego i bardziejdynamicznego kontaktu z utworem poetyckim nie tylko w jego warstwie głosowej, werbalno-zna-czeniowej, lecz również plastycznej, wzrokowo-emocjonalnej. Taka forma poetyckiej inicjacji pomaga dziecku w pełniejszym przyswojeniu tekstu zarówno w sposób spontaniczny (poprzez wielokrotne słuchanie oraz powtarzanie wpadających w ucho fragmentów), jak też aktywizowany (poprzez kolorowanie samodzielnie wybranych ilustracji). Wypytanka śpiewanka jest zmienioną wersją wierszyka Pytanka ze zbiorku Autora Pytanki wydumanki (LSW 2020). Obok szczególnej oprawy graficznej (kolorowanka), nawiązaniu przez najmłodszego odbiorcę pozasłownego, manualno-wizualnego kontaktu z wierszykiem służą ukryte w książeczce zadania-zabawy, takie jak dostrzeganie różnic między ilustracjami oraz stosowanie odpowiednich barw w rysunkach do kolorowania (ćwiczenie percepcji). Tekstowi towarzyszy również melodia specjalnie skomponowana przez Autora. Z nadzieją, że Kryjówki skarbów pełne spotkają się z zainteresowaniem i życzliwym przyjęciem zarówno przez najmłodszych, jak i tych nieco starszych czytelników,Życzymy wszystkim aktywnej (że aż, aż) i kolorowej lektury!
OD AUTORANazywam się Alicja Tarnawska, chęć zapisania swoich myśli poczułam po przeczytaniu dzieła Samopoznanie rosyjskiego filozofa Nikołaja Bierdiajewa i książki Permscy Polacy autorstwa ks. Andrzeja Grzybowskiego. Matka Nikołaja Bierdiajewa pochodziła z polskiej szlachty, z rodziny Branickich, której majątek znajdował się w mieście Biała Cerkiew na Ukrainie. Mój ojciec, jako nastolatek, był świadkiem tego, jak budowle na dworze Branickich zostały rozebrane na kamyki, rzeźby w ogrodach rozkradzione, fontanny zdewastowane. Walka klasowa zadeklarowana przez władze sowieckie nie tylko niszczyła piękno, ale i walczyła z nośnikami kultury. Nikołaj Bierdiajew w latach 20. XX wieku został zmuszony do emigracji, podobnie jak i inni wysoko wykształceni ludzie. Mój ojciec, Polak, został zesłany na Ural po niemieckiej niewoli, na stalinowszczyznęTa niewielka książka nie ma pretensji do bezwarunkowej dokładności historycznej. Jest tylko filozoficzną interpretacją, stanem emocjonalnym świadczącym, że kropla polskiej krwi w ludziach porozrzucanych po całym terytorium Rosji potrafi wpłynąć na sposób myślenia i zmusić do pozytywnego działania, a nie zniszczenia jednostki. Wierzę w genetyczną pamięć przodków.. . , . , , , , , . , , , . 20- XX ,. , , , , a , . .
Marek Pieczara, pisarz, krytyk, dziennikarz. Autor m.in. trzech książek prozatorskich: Nagła obecność, Wizytówka i Złodzieje życia.Czekolador Dostojewski w szponach nałogu, wizyta w Muzeum Ust, echo, które nie słucha innych, prawda nieszczęśliwie zakochana w poecie, chleb szamerowany, Śniadanie na trawie ze zmienionym menu, kłótnie znaków interpunkcyjnych...Te i wiele innych atrakcji znajdzie Czytelnik w tej odlotowej książce, złożonej z trzech dużych opowiadań, napisanych w po-etyce groteski i surrealizmu, gdzie realne miesza się z fantazją, a jawa ze snem. Z drugiej strony jest ona osadzona w dzisiejszej rzeczywistości, przedstawionej w krzywym zwierciadle ironii i szyderstwa.W konsekwencji autor kreuje oryginalny i jedyny w swoim rodzaju świat między jawą i snem, marzeniem i bólem, prawdą i kłamstwem, kpiną i powagą, chorobą i zdrowiem w którym jednak trudno bohaterom się odnaleźć.
Ryszard Jasiński, rzeźbiarz, pisarz, autor nagrodzonej w Konkursie Literackim Uniwersytetu Gdańskiego (2003 r.) powieści pt. „niewidzialna władza”, w prezentowanej książce kontynuuje poszukiwania nowych form wypowiedzi artystycznej, nowych form ekspresji literackiej. „Wrota gomory” to utwór nowatorski zarówno w warstwie intelektualnej, jak i semantycznej. Jest to ? jak stwierdza sam Jasiński ? „powieść eksperymentalna”; poetycką wyobraźnię i oryginalność werbalnych środków wyrazu zderza Autor z ostrością opisu przeżyć i zdarzeń, z krytycznym widzeniu świata i ludzi... Jak pisze: Interpretacyjnym kluczem do powieści „wrota gomory” jest archetyp zagłady biblijnego miasta jako obraz końca cywilizacji, świata, państwa. Nurtowało mnie pytanie, jak postąpią ci, którzy wiedzą, że nic ich nie ocali. W fabule „wrót gomory” ów kres dotyczy PRL-u i czasu globalnej zarazy wywołanej przez SARS-CoV-2. Pandemia, jakie doświadczamy, sprawi, że cywilizacja, w której żyjemy, skończy się, nastanie inna era.„Powieść, której za nic nie chcesz przeczytać, jest tą, którą za wszystko pragnę napisać.”W Uthturhru (piątek 20 marca 2020) godzina trzynasta trzynaście trwała 63 minuty. Spocone słońce najpierw szło zygzakiem, później po-nad Wieżą Bąbel zrobiło kółeczko. Ukontentowane zwierzęta opuściły las, żeby wejść do miasta od strony dystryktu 12. Jako pierwsze przybyły zające, wałęsały się w makecie, kupiły kalarepę pastewną, po czym rozeszły się po dzielnicy seledynowych lamp. Podobnie postąpiły sarny, które atoli zadowoliły się solą i kapustą. Czytelniku, powieść odsłania swe prawidła, gdyż widzi w nas równych sobie: NIC NIE JEST ANI JAKIE JEST, ANI JAKIE SIĘ WYDAJE. Nierozważnie postąpiły lisy. Przybyły (Czy prawa obywatelskie mężczyzny podlegają woli kobiety? Czy są zawisłe od jej widzimisię?) na pla/cyk targowy, ale zamiast zająć się darmową kaszanką, polowały na bażanty, które przezornie buszowały między peronem 4 a tunelem nad nim. Ostatni przypłynął myszołów, od dyrekcji banku otrzymał darmowy bilet. Nieliczni obywatele uświadamiali sobie, że dzieją się rzeczy niebywale niesłychane. Aria najpierwsza spostrzegła, że słoneczko się cofnęło, że łabędzie jechały tramwajem na mecz hokeja, że dzikie kury upolowały łowczego, radziły czy sporządzić z niego kotlety, czy spożyć na surowo wraz z dubeltówką. Aria zauważyła, że jej prawa ręka jest na miejscu ręki lewej, że ma odwrócone stawy kolanowe, że pępek przemieścił się o 180 stopni, że nos odbiera wrażenia słuchowe, natomiast węszą wargi. Świadomość bałamutnie kazała domniemywać, iż niesie cudze życie i że cztery razy wejdzie do tej samej rzeki w tym samym miejscu oraz za każdym razem o innej parze roku. (fragment)
Przedsłowie
Zasmucić jest łatwiej niż rozbawić. Smutkowi patronują intensywne emocje negatywne. Potrafi zmącić każdą radość, rzadko daje się wyprzeć swoim przeciwieństwem. Neutralizuje go upływ czasu. Wcześniej może jedynie rozpłynąć się w „uśmiechu przez łzy“. Komizm – jak tu wykazano– jest zjawiskiem psycholingwistycznym, zachodzi na styku recepcji rozumowej i emocji, wyzwolonej spontanicznym odwołaniem do życiowego doświadczenia.
Przygnębienie, smutek, rozpacz mają czytelne przyczyny: dotkliwa przykrość, zawód, bezsilność wobec bolesnego biegu wydarzeń. Smutek prowadzi do refleksji lub z niej wynika. Gęstnieje wspomnieniem, nieśpiesznie poddaje się nadziei, raczej oscyluje między rezygnacją i buntem.
Wesołość natomiast jest symptomem afirmacji, jest dynamiczna, zwykle wyczerpuje się w reakcji na bodziec, który ją wyzwolił. Jej mentalnym efektem nie jest głęboka refleksja, lecz raczej prosta, niekiedy trywialna konstatacja. Wesołość to nie zwyczajna odwrotność smutku czy rozpaczy, będącej jego maksymalnym przejawem. To spontanicznie wyzwolona pogoda ducha, a śmiech to coś więcej niż trywialny chichot czy wizualnym lub werbalnym bodźcem wzbudzone „rozedrganie przepony”. I nie to samo, co błogostan – nastrój niezmąconego zadowolenia. Wesołość spontaniczna, w reakcji na zaobserwowane zdarzenie lub na treść tekstowego przekazu, tym różni się od pogodnego nastroju, że ma charakter zwarty, spełnia się na krótszym dystansie czasowym, w jednym continuum, co najwyżej moje następować niejako kaskadowo, z wielokrotną puentą. Jej pokrewną formą jest wesołość zamierzona, sprowokowana, która może zawrzeć się równie dobrze w autonomicznym epizodzie co jako zintegrowany fragment większej całości.
Takim działaniem ku rozbawieniu jest żart. Choć stanowi wdzięczny temat dla psychologów, o czym świadczą obszerne monografie, a także badaczom zjawisk literackich dawał pole do interpretacyjnych spekulacji, to nieczęsto zajmował językoznawców.
Za godne naukowych rozważań uchodziły z reguły sprawy poważne, wzniosłe lub co najmniej rzeczowe. Nie brakowało opinii trywializujących problem komizmu lub przypisujących mu mało szlachetne pobudki. Funkcję prześmiewczą przyjmowano zbyt ochoczo za cechę konstytutywną komizmu. Tym bardziej że najszerzej rozpowszechnione i komentowane przejawy werbalnego stymulowania wesołości to wypowiedzi/teksty rubaszne, przaśne, nierzadko obsceniczne.
Płytkie pojmowanie zjawiska sprawiało, że uchodziła uwadze jego różnorodność, przejawiająca się nie tylko w substancji fabularnej i znacznej liczbie motywów, lecz równie? w stylu narracji, zróżnicowaniu wymogów kontekstowych i sytuacji komunikacyjnej.
Komizm sytuacyjny jest niezależny od sposobu podania, jeśli tylko nie przestaje być ofertą skojarzeń i umożliwia rekonstrukcję jego tkanki fabularnej. Natomiast tzw. żarty słowne odwołują się prymarnie do masy werbalnej, de facto do struktury powierzchniowej wypowiedzi.
Żart wyrażony słowami, może być efektem spostrzegawczości użytkownika języka, ujawnieniem filuterności, zakorzenionych w jego systemie. Wówczas sama struktura języka staje się obiektem intelektualnej penetracji zależności między kontekstem i ekstensją znaku językowego.
To żart językowy...
Gdy dojrzewają śliwki to ciepła, dowcipna opowieść o życiu czworga rodzeństwa, ich rodziców oraz sąsiadów, żyjących w małym miasteczku w latach 60. XX w. Trzydzieści dwie historie, dziejące się w różnych porach roku (począwszy od sierpnia, kiedy dojrzewają tytułowe śliwki), dostarczają Czytelnikowi okazji do śmiechu od pierwszej do ostatniej strony książki. Lekki, momentami nacechowany lokalną gwarą język dialogów i narracji sprawia, że tę łatwą w odbiorze książki czyta się z przyjemnością i zaciekawieniem.
Narratorem i głównym bohaterem książki jest najmłodsze z dzieci, kilkuletnia dziewczynka, która mówi o sobie: "(...) czasami jestem zwykłym dzieckiem, kiedy indziej osobą prawie dorosłą, a niektórzy uważają, że po prostu brak mi piątej klepki".
Książka Marii Orciuch niesie istotne przesłanie o tym, jak ważna jest odpowiedzialność i bliskość oraz wzajemna pomoc w codziennym życiu młodego człowieka.
Wielcy wtajemniczeni to książka o zasadniczych prawdach, stopniowo ujawnianych przez Mistrzów. Każdy z nich jest przedstawicielem jednej z wielkich religii, które przyczyniły się do ukształtowania współczesnej ludzkości.
Czy pieniądz rządził i rządzi światem?
Jedni twierdzą że tak, inni – że jednak nie. Argumenty przemawiające na rzecz tych pierwszych zawiera oddawana do rąk czytelników książka Romana D. Wrocławskego. Sir Dollar to ciekawy debiut – człowieka o wielu talentach i różnych twarzach. Mistrz świata w kategorii ciężkiej w Zapasach Grecko-Rzymskich! Olimpijczyk. Inititable polskiego sportu przez kilkanaście lat przebywała w Stanach Zjednoczonych.
Jego narodziny owiane są mgłą tajemnicy. W dziele tworzenia Sir D. brały udział ponoć wszystkie liczące się waluty tego świata. Znana jest tylko matka. Była nią poczciwa niemiecka Marka, tak jak „poczciwe” są niemieckie kobiety.
Naprawdę okazała się ona z czasem zwykłą ladacznicą. W celu pomnażania się przekraczała wiele granic. Stworzyła wspaniałą i doniosłą niemiecką kulturę, również przyłożyła się do kształcenia na przestrzeni wieków przysłowiowej niemieckiej pedanterii i dokładności. Opierając się na dzikości i wrodzonym okrucieństwie oraz wojowniczości ludów germańskich, stworzyła również niemiecką butę i zbrodnicze działania Adi Hitlera.
W sferze kultury stała się między innymi ojczyzną Goethego i Beethoena. Ryszard Wagner komponował wspaniałe utwory, aby uduchawiać militarystyczny napęd germanizmu.
Była i jest ogromnie mocna na światowych giełdach finansowych. Piwo i kiełbaski niemieckie to prawdziwe rarytasy kulinarne światowej sławy. Wysoki standard niemieckich domów publicznych, gwarantowany jest jej stabilnością i wartością w sile nabywczej. W przemyśle samochodowym skonstruowała takie cacka jak Mercedesy czy BMW. Volkswagen natomiast stał się autem ludu.
Jak każda ladacznica, doskonale wiedziała kto jest ojcem, ale do dziś światu tego nie powiedziała. Miała w tym swój dalekosiężny cel uszczęśliwiając i pomawiając o ojcostwo wszystkich kochanków, z którymi się łajdaczyła. Zresztą pradziadek, Joachim Thaler, od którego prawnuczek wziął imię i stał się Dolarem, też spuścił zasłonę milczenia, patrząc na nowo powstałego małego stwora kochającym sercem. Nie można pominąć tutaj wspaniałej pary Ojców Chrzestnych, jaką
stanowili Rotchield i Rockefeller, którzy w owym czasie jeszcze w innych wcieleniach wiązali swoje przyszłe plany opanowania świata przy pomocy tego noworodka. W zbiorowym akcie nierządu uczestniczyło wielu możnych ówczesnego świata. Każdy z nich dołożył coś ze swojej genetyki i tradycji narodowej. Sir D. zbiegiem okoliczności przyswajał sobie tylko cechy negatywne swoich protoplastów. Były to chamstwo, przebiegłość i brutalność.
(fragment)
Słowo o autorze
Stefan Pastuszewski jest historykiem, a także autorem powieści,nowel i opowiadań. W latach osiemdziesiątych XX wieku działacz opozycji antykomunistycznej i konspiracji. Represjonowany (internowanie, zwolnienia z pracy, liczne zatrzymania i aresztowania, skazanie na rok pozbawienia wolności). Przewodniczący Wojewódzkiej Komisji Kwalifikacyjnej Byłych Funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa w Bydgoszczy. Opowieści niezweryfikowanego to powieść historyczna obejmująca ponad 30 lat najnowszych dziejów Polski. Przemiany, które nastąpiły w tym okresie (1985–2017) w różnych sferach życia są często bardzo trudne do wychwycenia, a tym bardziej do opisania. Ten bardzo burzliwy okres ma konkretne fazy dochodzenia do pewnej stabilności. Powieść próbuje na tle owych przemian przedstawić życie i działalność funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa liczącej w 1989 roku ponad dwadzieścia cztery tysiące osób. Losy przedstawicieli tego środowiska były różne; niektórzy z uprzywilejowanych panów sytuacji stali się, zwykłymi wyrobnikami, niektórzy urządzili się bardzo dobrze, lepiej niż w PRL, sprytnie wykorzystując nadarzające się po 1989 roku możliwości. Wzięli udział w złodziejskiej prywatyzacji, tworzyli zręby samoorganizującej się agentury, wykorzystując posiadane umiejętności i wiedzę, a także wyniesione z SB dokumenty. Niemniej wszystkich ich dotknęła symboliczna, bo dopiero po 21 latach, tzw. ustawa deubekizacyjna z 2009 roku, pogłębiona siedem lat później. Język powieści korzysta ze slangu opisywanego środowiska, bliskiego gwarze przestępczej, choć główny bohater, czyli funkcjonariusz mający ambicje pisarskie, posługuje się zindywidualizowanym, nawet eksperymentalnym językiem. Przechodzi przemianę wewnętrzną, jednak... czekista zawsze pozostanie czekistą.
Szczury
Myśmy też byli w podziemiu. Wobec świata, sąsiadów, krewnych, a nawet najbliższych. Często żona nie wiedziała, gdzie pracuje jej mąż. Jeśli już przyznał się, że w milicji, co też nie było dobrze widziane, to tylko w przestępstwach gospodarczych lub technice. Gdyby tak spisać te wszystkie kłamliwe informacje o pracy w przestępstwach gospodarczych lub w technice – a podobno nic, co powstaje, nawet myśl, a cóż dopiero słowa, we wszechświecie nie ginie. Tylko jak to wychwycić? Wcześniej czy później znajdzie się na to sposób, wierzę w postęp nauki – gdyby tak spisać wszystkie kłamstwa i wykręty tej prawie stutysięcznej rzeszy funkcjonariuszy SB – bo nie tego cholernego UB – w ciągu 34 lat istnienia naszej służby, to okazałoby się, że pięćdziesiąt tysięcy to laboranci, konserwatorzy sprzętu łączności i kierowcy, dwadzieścia tysięcy ścigało malwersantów i złodziei, a dziesięć tysięcy przeglądało tylko i przepisywało papiery i robiło różne, nikomu niepotrzebne statystyki, bo w Polsce Ludowej przeciętny pracownik nie mówił z entuzjazmem o swojej pracy, tylko z obrzydzeniem i uparcie dowodził, że jego praca jest nikomu niepotrzebna. To życie w ciągłej przykrywce, często pod zmienionym nazwiskiem, a już na pewno z dorobionym życiorysem, potrafiło tak zniekształcić psychikę, że człowiek kłamał na każdym kroku i nawet czasem się dziwił, że świeci słońce, podczas gdy on przed chwilą orzekł, że pada deszcz. Ten brak własnej tożsamości był problemem trudnym do rozwiązania i unikała go, choć czasem była dwuznacznie nagabywana w tej sprawie, nasza psycholożka z mądrą głową i piękną pupą. Czuliśmy się więc czasem jak przemykające w zaułkach i kanałach szczury, które wmawiają sobie, że są kotami. Ale i tak, prędzej czy później wychodziło na jaw, choć zazwyczaj nie do końca było to potwierdzone, sygnowane tylko półsłówkami i półuśmiechami, kim jesteśmy. Zresztą o działalności konspiracyjnej solidarnościowców też inni a już na pewno sąsiedzi, wiedzieli. Czasem takie zdekonspirowanie przez sąsiada czy nawet przypadkowego, ale bystrego przechodnia przynosiło ulgę i obnażony delikwent zaczynał obnażać się całkowicie, najczęściej przy wódce lub na łonie kochanki.
(fragment)
Wiesław Hop (1963), pisarz i publicysta, członek Związku Literatów Polskich. Urodził się w Birczy,w powiecie przemyskim, gdzie mieszka. Uczył się w Liceum Ogólnokształcącym w Dynowie i naWydziale Filozoficznym Uniwersytetu Rzeszowskiego. Był nauczycielem, a w latach 19892010policjantem. Przez ostatnie trzynaście lat służby pełnił funkcję Komendanta Komisariatu Policjiw Birczy. Pisze powieści i opowiadania tematycznie związane z Bieszczadami, Pogórzem Przemyskim i Podkarpaciem. Jego opowiadania były publikowane w wielu czasopismach o zasięgu ogólnokrajowym, polonijnych i regionalnych i nagradzane w konkursach literackich. Za książkę Długa noc wyróżniony Nagrodą Literacką Złote Pióro, którą przyznaje Oddział Rzeszowski Związku Literatów Polskich. W 2020 r. otrzymał odznakę honorową Zasłużony dla Kultury Polskiej, którą przyznaje Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. Książka O północy w Bieszczadach otrzymała nagrodę literacką Książka Roku 2021, którą przyznaje Oddział Rzeszowski Związku Literatów Polskich.Wydane książki: Poranek pełen nadziei powieść obyczajowa, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2011 oraz Rozpisani.pl, Warszawa 2015. Spacer ze śmiercią powieść kryminalna, Wydawnictwo Pi, Warszawa 2012. Wbrew woli powieść obyczajowa, Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2013. Przed Wyrokiem powieść sensacyjna, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza,Warszawa 2016. O północy w Bieszczadach powieść obyczajowa z wątkami kryminalno-sensacyjnymi i elementami bieszczadzkiej magii i duchowości, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2019; wydana w 2021 r. przez Wydawnictwo CM z Warszawy w wersji papierowej oraz przez Wydawnictwo Lind & Co w formie audiobooka i ebooka. Długa noc powieść kryminalna, której akcja toczy się w Bieszczadach, w okolicy Leska, Polańczyka i Sanoka, Wydawnictwo CM, Warszawa 2020. Książka wydana w wersji papierowej i w formie e-booka, a także w formie audiobooka w 2020 r. przez Wydawnictwo Linnd & Co. ISBN
Uznana pisarka. Z okazji 100 rocznicy Powstania Wielkopolskiego jej najnowsza książka Trzy światy ze zwycięską baranicą zajęła I miejsce w kategorii powieść w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Romana Wilkanowicza. W swej prozie oryginalnie postrzega rzeczywistość pomnażając Dobro.
Debiutowała poetycko w „Nurcie” (1984 r.). Wydała: Pani Egucka w labiryncie nocy (2009), Pani Egucka w galerii szachrajów (2010), APO 2012 (2011), Pani Egucka pisze wiersze. Facecik Bzdecik (2011), Triada oniryczna (2011), Siedem Światów i Siódme Niebo (2012), Widma miejsca i czasu (2014), Spazm (2016), Trzy światy ze zwycięską baranicą (2018). Nagrodzona za opowiadanie „Dzień ni w pięć ni w dziewięć” w Ogólnopolskim Konkursie im. Leopolda Staffa (edycja starachowicka). W 2014 roku za powieść Widma miejsca i czasu nagrodzona prestiżową statuetką „Świętokrzyskie Gustawy”. W konkursie im. G. Herlinga-Grudzińskiego w dziedzinie prozy otrzymała pierwszą nagrodę. Otrzymała nagrodę główną w Ogólnopolskim Konkursie Prozy im. Eugeniusza Paukszty. Jej proza znalazła się w 2014 i 2017 „Antologii współczesnych opowiadań” pod redakcją Pawła Nowakowskiego i Pawła Tańskiego, a także w wielu innych antologiach i almanachach. Publikuje w rozlicznych czasopismach literackich, m.in. w „Akancie” „Radostowej”, „Nihil Novi”,„eleWatorze”, „Gazecie Kulturalnej” i „LiryDram”.
Publikowała swoje wiersze w „Okolicy Poetów” pod redakcją Jerzego Szatkowskiego. Wydana w 2016 r powieść Spazm ukazała się w dwóch wersjach językowych ‒ polskiej i angielskiej. W roku 2019 wydała książkę Pani Egucka i Trójkąt Metafizyczny.
Pisarstwo Elżbiety Stankiewicz-Daleszyńskiej przypomina mroczną prozę Edgara Allana Poe. Pisane nocą, zawiera – mimo optymistycznych puent – niepokojące i nie zawsze realne kompozycje. Bo czyż jakakolwiek iluminacja jest w stanie rozświetlić wszystkie cienie, jakie kładą się na zmęczoną dniem ludzką ziemię po zachodzie słońca? Zawsze coś wyolbrzymi, zawsze coś zmodyfikuje… I być może w tym, w tej niezwykłej kreacji, zawiera się uroda i oryginalność Pani Eguckiej, bohaterki większości utworów, wręcz alter ego pisarki.
Ta ekstrawagancka istota potrafi uwieść i poprowadzić czytelnika w przedziwne krainy duchów, zjaw, demonów, a ostatecznie wprowadzić na świetliste pola dobra, uczciwości, miłości. Tylko czy czytelnik dorówna szalonym peregrynacją Autorki.
dr Stefan Pastuszewski
Najpierw czytelnik tej prozy myśli, że obcuje z pamiętnikiem, chociaż pisanym w trzeciej osobie. Szybko jednak spostrzega, że znajduje się w gondoli balonu unoszącego go w inną, kreowaną rzeczywistość! Owo piętrzenie szczegółów, sytuacji, przywracania pierwotnych znaczeń obiegowym wyrażeniom i słowotwórstwo - kojarzą mi się nieodparcie z taką samą zasadą malarskiej surrealistycznej wizji świata w obrazach Ildefonsa Houwalta.
Ryszard Danecki ‒ literat, poeta
Hanoi. Centrum miasta. Późny wieczór. Otto i Uli idą przez park okalający jezioro. Zatrzymują się nagle. W mroku za grubym pniem drzewa mężczyzna i kobieta z dzieckiem moszczą sobie legowisko. Nagle płacz, stłumione okrzyki – dziecko biegnie w stronę ulicy. Otto podrywa się – i przecina mu drogę. Chwyta i prowadzi z powrotem w stronę nadbiegającego ojca. Tuląc dziecko (ojciec i matka nie wracają) patrzą z lękiem na Ottona, jakby to nie koniec sytuacji, coś złego widocznie mogłoby się jeszcze stać. Otto zaskoczony reakcją, stoi też.
– Chodź! Nie widzisz, że się boją.
– No, tak! Myślą, że zgłosimy; bezdomnym nie wolno spać w centrum.
– Stracili dom pewno podczas bombardowań.
– Idźmy do jeziora, to się uspokoją. – Oboje kierują się od razu w stronę mocniejszej czerni przeświecającej między drzewami. Uli nagle zdecydowanie, ostro: – Musimy iść do Komitetu. Teraz. Trzeba naciskać, jeśli chcemy, żeby nas wzięli na Południe. Coś przecież staraliśmy się u siebie dla nich robić.
– Uli, tak naprawdę chodzi o takich właśnie, za tym drzewem. O ludzi! Żeby zmieniło się ich życie, żeby wyszli z kompletnej nędzy. Nie wiem, czy akurat takie myślenie ma tu priorytet, kiedy koncentrują siły i pewno obliczają, kiedy uderzyć.
– To na Południu się zadecyduje. Czy zostanie, jak w tej chwili, czy Vietcong ma teraz szanse, żeby zwyciężyć. Taki czas ma nam przepaść, Otti?!
– Jeszcze w to wierzysz? W ofensywie Tet kilka lat temu Vietcong poszedł na całość. Dotarli nawet do ambasady amerykańskiej. Poszło na cały świat! Wszyscy o tym mówili. Ale to już ładnych parę lat. I nie wygrali, a stracili wtedy właśnie najlepsze siły, Uli. Już się nie liczą, jak przed tą ofensywą. Teraz wiadomo, dopiero siły Północy mogą zmienić zasadniczo sytuację, i najważniejsze, kiedy nie ma Amerykanów. Tylko wtedy mogą zdecydować, co będzie z Południem. Usiedli nad brzegiem i patrzą w ciemną toń rozległego jeziora, co znaczyła się zupełnie osobną, nieprzeniknioną powagą w wieczornym mroku.
Andrzej Teofil Górny, ur. w 1933 r. w Poznaniu, ekonomista, krytyk teatralny, członek Polskiej Akademii Filmowej, uczestnik Poznańskiego Czerwca 1956, jest autorem wielu powieści, opowiadań, szkiców teatralnych. Debiutował opowiadaniem Ślub w miesięczniku „Twórczość” (1962 r., nr 11). Opublikował m.in. Ślub i inne opowiadania (1966); Gwiazdo, przyszłaś, opowiadania (1971); powieść Odsłoń, krzyknij (1973); powieść W podróży (1981, 1985), Krew ‒ powieść, wydana w drugim obiegu, z poręki literackiej prof. Edwarda Balcerzana oraz prof. Janusza Sławińskiego (Pomost, 1989); U stóp (zbiór szkiców i recenzji teatralnych 1975‒2007) ‒ wybór i redakcja Sergiusz Wachowiak; powieść Samobój, (2007); powieść Skazany, (2013), powieść Idź, tam gdzie jesteś, (2016); Świat ‒ znak niepojęty ‒ felietony teatralne (2008‒2019) ‒ opracowanie i redakcja ‒ Marek Grześkowiak. Dokonał adaptacji Ślubu dla Teatru Telewizji (reż. Adam Hanuszkiewicz, 1964).
Jest współtwórcą scenariusza do filmu: Poznań’56 (reż. Filip Bajon, 1996).
Anna Skiba – podróżniczka, miłośniczka gór, autostopowiczka, socjolożka. Urodzona w 1997 r. w Rzeszowie, obecnie mieszka w Warszawie. Odwiedziła kilkanaście państw europejskich, a także Tanzanię, Japonię i Indonezję. Kilka razy w roku wyjeżdża w góry – najczęściej polskie ale nie tylko – wędrowała po austriackich Alpach, ukraińskich Gorganach, zdobyła Kilimandżaro i Mont Blanc. W 2019 roku wyjechała do Indonezji w ramach stypendium „Darmasiswa”. Przez ponad pół roku mieszkała w Yogyakarcie – mieście w środkowej części Jawy. Stamtąd wyjeżdżała w podróże bliższe i dalsze, poruszając się przede wszystkim autostopem. Przez ten czas uczyła się także języka indonezyjskiego na tamtejszym uniwersytecie oraz przeprowadzała badania naukowe.
„Następnego dnia pożegnałyśmy się z Lani, która musiała wrócić na Jawę, gdzie czekały na nią kolejne przygody, a Karla, Duża Ania i ja postano-wiłyśmy znów spróbować podróżowania w stylu nebeng. Choć nie było tak łatwo jak na Jawie, po pół godzinie na poboczu drogi zatrzymał się samochód. Przemieściłyśmy się zaledwie dziesięć kilometrów od portu, gdzie pożegnałyśmy się z Lani, lecz dzięki temu znalazłyśmy idealne miejsce na nocleg. Plaża, na której rosło dziesiątki palm kokosowych, świeciła pustkami. Odpowiednich drzew do rozłożenia naszych hamaków było co niemiara. Z mangostanami – słodkimi owocami, których smak jest najbardziej zbliżony do liczi, oglądałyśmy zachód słońca. Na horyzoncie widziałyśmy czerwono-niebieskie niebo i majestatyczne Rinjani [...].”
Książka ma charakter eseju historycznego, pomimo to jest zachowany tak zwany „aparat naukowy” – za każdym razem podaję, z jakiej monografii (których spis w kolejności cytowania znajduje się na końcu książki) zaczerpnąłem dane lub cytat (podaję numer pozycji i po przecinku stronę, z której dany cytat pochodzi). Współczesna encyklopedia – Wikipedia jest cytowana jako źródło danych oczywistych. Wszystkie komentarze, wyjaśnienia i tłumaczenia zawarte w kwadratowych nawiasach pochodzą ode mnie.
Niniejszą książkę napisałem z polskiego punktu widzenia i dlatego też sporą jej część stanowi polemika z uznanymi powszechnie autorytetami historycznymi. Pragnę przy tym podkreślić, że jestem wprawdzie tylko historykiem amatorem, ale – jako doktor habilitowany nauk medycznych z dziedziny kardiologii – jestem naukowcem1 i – pomimo formy eseju oraz wysokiej temperatury sporu o naszą historię – w polemice posługuję się wyłącznie powszechnie uznawanymi za autentyczne źródłami pisany-mi oraz świadectwami archeologicznymi i danymi genetycznymi. Źródłem nieustającej inspiracji przy pisaniu niniejszej książki były dla mnie nieprzemijające dzieła Pawła Jasienicy, a niedoścignionym przykładem – Dzieje głupoty w Polsce Aleksandra Bocheńskiego.
Zapraszam do lektury.
(ze Wstępu)
W przedstawionych postaciach nie należy doszukiwać się idealnego odwzorowania ludzi i klas żyjących w minionej lub aktualnej rzeczywistości, choć oczywiście Lilipiteki i Palantusy były i są wśród nas. A nieraz nawet dość głośno to sygnalizują.Nie chcąc nikomu w niczym uchybić, nie można jednak tylko słodko popierdywać. Chociaż, kto wie?Możecie uznać, że jest to symetrystyczna bajeczka dla dorosłych, niepozbawiona wulgaryzmów, sklecona na podstawie postfaktów i fejknjusów antypowieść, kiczowata ballada antyestabliszmentowa, lewacka propaganda albo prawacka prowokacja. Częściowo przyznam wam rację. (Posiadanie całej racji jest, póki co, niemożliwe).I tak wszystko, co tutaj wyczytacie, dopasujecie (ostatecznie) do swojego zbioru interesów, swojego zbioru przekonań, swojego zbioru lektur i doświadczeń lub do swojego braku interesów, swojego braku przekonań, swojego braku lektur i doświadczeń. Bez urazy.
Debiutancka proza Heleny Pasławskiej to opowieść o rodzącym się uczuciu między prawie czterdziestoletnią, ustabilizowaną życiowo Polką i kanadyjskim lekarzem – chirurgiem, pracującym w ramach ONZ w Syrii. Relacje między tymi osobami ukazuje Autorka pośrednio, przez korespondencję. Jest to także opowieść o rosnącym zatroskaniu o los bliskiej osoby, która niesie pomoc – często ryzykując życie – ludziom okrutnie doświadczonym przez lis, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.
Wiek XX w Polsce, tak bogaty w wydarzenia: pełne nadziei pierwsze lata niepodległości, rozczarowania lat 30-tych, tragedia wojny i okupacji, skomplikowane powojenne czasy PRL-u – a na tym tle koleje losów Autorki i jej najbliższych. Ludzi niezwykłych, z sercami „po lewej stronie”, wnikliwie i plastycznie przez Autorkę opisanych.
Udajmy się wraz z Nią w podróż przez wiek XX. Przez rodzinne dzieje, tak mocno z dziejami kraju i ludzi w nim żyjących powiązane. W części pierwszej Czarny Sosnowiec, robotniczy Żyrardów i wreszcie sanacyjna Warszawa widziane oczami dziecka, zadziornej dziewczynki, dorastającej panienki. Opowieści przerywane wakacjami na Podhalu, na Kresach czy nad Bałtykiem.
Część druga – to przejmujący, wielobarwny obraz wojennych losów w Warszawie. Życie codzienne, konspiracja i walka podziemna. Wreszcie... tragedia Powstania i tułaczki.
Część trzecia – powojenne losy głównych postaci dramatu: Anity, jej męża, jej dzieci. Ich wyprawa „na Zachód” – poszukiwanie nowego miejsca do życia w Sudetach, a potem na Górnym, „Białym” Śląsku. Barwna opowieść o pierwszych powojennych latach tam spędzonych.
Wreszcie, po wielu latach... powrót do innej, ale wciąż jakoś tej samej, z ruin powstałej – Warszawy.
Ze wstępu
Niebieski płaszczyk! Skąd taki tytuł?...
Otóż Autorka pierwszych dwóch części, narratorka, a jednocześnie główna postać tej książki, gdy studiowała tuż przed wojną w warszawskiej Wyższej Szkole Nauk Politycznych, nosiła często swój ulubiony niebieski płaszczyk i takiż – z zawiniętym rondkiem – kapelusik. A był to rok 1938, czas, kiedy w Polsce narastała fala skrajnego nacjonalizmu, narodowo-prawicowa młodzież dominowała w studenckich korporacjach, organizowała uniwersyteckie getta ławkowe...
Znałem Anitkę „od zawsze”. Pamiętam Ją „jak przez mgłę” oczami malucha z tamtych sosnowieckich lat trzydziestych i z opowiadań mojej Mamy – Muńki, a od jesieni ’44 aż do końca Jej dni – już osobiście, spędzając z Nią, Jurkiem i chłopakami miesiące w ich leśno-górskich samotniach. Anita, moja cioteczna siostra, była człowiekiem niezwykłym. Jej talent, odwaga, przedsiębiorczość, charyzma...
Swoim optymistycznym nastawieniem do życia (mimo tak wielu tragicznych przeżyć), swoją postawą, dobrocią – była przykładem, jak należy walczyć z wszelkimi przeciwnościami, nie tracąc jednocześnie wiary w lepszą przyszłość.
To, że jestem również obecny na kartach tej księgi (choć jako mały i śmieszny szkrab), że znam przedstawione tam wydarzenia z rodzinnych opowieści, a częściowo i z własnych przeżyć, ośmieliło mnie do napisania tych kilku zdań, aby zachęcić Czytelnika do bliższego zapoznania się z tą wziętą z życia historią!
Życzę ciekawej lektury!
Iwo Indelak,
Maj 2017, Kanada
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?