Łódzkie mozaiki i inne monumentalne akcenty plastyczne czasów PRL-u to opracowanie prezentujące zagadnienia z zakresu niedocenianej estetyki czasów Polski Ludowej. W tej bogato ilustrowanej książce autor, Bartosz Stępień, kompleksowo opisał ponad 60 realizacji. Efektem jego kilkuletniej pracy badawczej jest katalog mozaik, sgraffito, płaskorzeźb ceramicznych i metalowych oraz malowideł zrealizowanych na terenie Łodzi.Akcenty plastyczne były znakomitym uzupełnieniem wnętrz oraz elewacji gmachów użyteczności publicznej, podkreślały ich rangę lub nadawały im określony charakter. Z czasem mozaiki i płaskorzeźby trafiały do nowo budowanych łódzkich zakładów przemysłowych, gdzie służyły idei humanizacji miejsc pracy.Projektowaniem i wykonywaniem mozaik, malowideł i sgraffito zajmowali się czołowi łódzcy artyści plastycy różnych specjalizacji, których wkład w estetykę przestrzeni miejskiej i wnętrz obiektów na terenie Łodzi był często i niesprawiedliwie pomijany. Publikacja prezentuje ich twórczość plastyczną w kontekście architektury. Warto przyjrzeć się tym wyjątkowym realizacjom z czasów PRL-u i docenić ich ponadczasowy design.
A może potrzebujesz adrenaliny i zakręcisz rosyjską ruletką z Bułhakowem i reżimową władzą? Pamiętaj: po takich zabawach kijowskie mieszkanie pisarza będzie poddane rewizji, a rękopisy skonfiskowane! Jeśli interesują Cię gry miłosne, koniecznie zajrzyj do krymskiej alkowy Mickiewicza. Możliwe, że już go tam nie ma, bo piękna Karolina nie mogła dłużej wytrzymać i o trzeciej nad ranem wyprosiła go z łóżka! Tymczasem cztery brezentowe namioty rozbite na krymskiej ziemi łodzianina Biedermanna rozpoczynają historię pionierskiego obozu Artek i zapraszają na niepowtarzalną letnią przygodę! W przypadku słonecznego niedosytu porywamy Cię do Zaleszczyk, gdzie kuszą sady morelowe, miodowe grusze i soczyste brzoskwinie, a wśród nich Melchior Wańkowicz z maszyną do pisania na głowie przeskakuje na kolejne strony.Uważaj! Od Symferopola do Ałuszty i od Ałuszty do Jałty pędzi trolejbus! Z drogi uciekają: kibice Dynama Kijów, szeptuchy, wróżki i rowerzyści mknący na Ukrainie! Nagle bum! Płonie elektrownia w Czarnobylu. Wybuch jest tak silny, że wrzuca wszystkie Twoje gry i sekrety do jednej książki. Nie czekaj! Drugiej takiej okazji nie będzie!
Położony na wschodzie Polski Lublin został niebywale rozbudowany w okresie powojennym. Miasto znacznie powiększyło się o wielkie, nowe dzielnice mieszkaniowe. Jednocześnie rozwinął się układ drogowy, a także stanowiąca krwiobieg miasta komunikacja miejska. Autobusy i trolejbusy Ikarus, Jelcz, San, Skoda i ZIU, choć już dawno zniknęły z lubelskich ulic, są z sentymentem wspominane, gdyż przez lata zapewniały mieszkańcom miasta dojazd do zakładów pracy czy miejsc nauki.Autorzy książki dotarli do setek stron szerzej nieznanej, archiwalnej dokumentacji i napisali szczegółową, pasjonującą opowieść o szybkim i żywiołowym rozwoju Lublina. Twarde fakty i liczby zostały urozmaicone ciekawostkami z pełnych emocji relacji prasowych. Powstała książka zawierająca pierwszy kompleksowy opis historii lubelskiej komunikacji, rok po roku, w całej epoce PRL-u. Nie brakuje faktów, tabel i informacji o liniach, taborze i rozwoju miejskiego transportu. Uwzględniona w niej została także rozbudowa sieci ulicznej od bruków po dwujezdniowe, asfaltowe arterie. Część opracowania poświęcono powstawaniu osiedli mieszkaniowych, spinając w chronologiczną całość budowę wszystkich największych osiedli Lublina, w tym: ZOR, LSM, Kalinowszczyznę, Czechów i Czuby. Od ścian murowanych z cegły, przez wielki blok żerański, aż po budownictwo wielkopłytowe w systemach OWT i W-70.Miłośników komunikacji miejskiej i pasjonatów transportu ucieszą niepublikowane dotąd zdjęcia lubelskiego taboru z lat 70. i 80., wykonane przez zagranicznych autorów. Z kolei zainteresowanych historią rozbudowy Lublina i budownictwa mieszkaniowego zaciekawią archiwalne fotografie z czasów budowy osiedli, w tym LSM, Czechowa i Czubów.
Drogim Czytelnikom raz na zawsze wyjaśniamy: Kielce to potęga! Wiedzą to nawet w Krakowie i informują: dzięki decyzji o zakupie pralki SHL, a nie innej, noszę na sobie bieliznę w całości, a nie jak sąsiedzi ? zdartą przez pralki innych wytwórni. Frania rządzi w każdej łazience, a majonez kielecki na każdej kanapce! Genowefa Pigwa, pierwsza dama Napierstkowa, wprawdzie nie zarapowała: Scyzoryk, scyzoryk, tak na mnie wołają ludzie spoza mego miasta, pewnie oni rację mają. Bo ja jestem z Kielc i tak już zostanie…, ale i tak wiadomo, że ? ło Matko Bosko ? miała w sobie gorącą kielecką krew. Na mężczyzn jednak nie działała tak jak dyrektorka cyrku Micaela Busch-Wacker wykonująca sztuczki jeździeckie. Akrobatka omotałaby pewnie nawet samego Sienkiewicza, jednak w tej historii pisarz będzie bardziej zajęty ukrywaniem tajemniczego kuferka w ciemnościach oblęgorskiego pałacyku. Może ktoś inny zaprosi ją na wycieczkę… Bo kto ma najlepszy motocykl w mieście? Każdy kielczanin ? Gazelę SHL M17! Lepiej żeby nie wsiadała z Kubą Rozpruwaczem uciekającym przed pytaniem, czy Józef Lis, to naprawdę on. Jeśli jeszcze nie najadłeś się strachu, to epidemia hiszpanki i kilkusetmetrowe labirynty korytarzy Domu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego zagwarantują Ci niezapomniane chwile grozy. Potem nie pozostanie nic innego, jak tylko zrelaksować się z kuflem piwa od Stumpfów w luksusowej wannie hotelu Bristol. Zajrzyj do środka! Zobacz, jak wiele zdradza spis treści…i czy chcesz tego, czy nie, zapamiętaj jedno, że o Kielcach, o Kielcach ta historia!
Wiek XIX nazywany ,,wiekiem pary i elektryczności to okres ważnych odkryć w różnych dziedzinach życia gospodarczego oraz przemian o charakterze społecznym. To czas przełomowy także na ziemiach polskich. Zmiany w sposobach gospodarowania i stosunku do innowacji z zakresu agrotechniki, a także rosnąca urbanizacja wpłynęły na sposób myślenia ówczesnych Polaków. Postęp techniczny drugiej połowy XIX wieku oddziaływał na rozwój różnych gałęzi przemysłu. A ogromną rolę w popularyzacji nowinek technicznych odegrały wystawy rolniczo-przemysłowe organizowane w także Warszawie.Mateusz Kowalski w opracowaniu Warszawskie wystawy rolniczo-przemysłowe szeroko opisał cztery wystawy krajowe odbywające się kolejno w latach 1867, 1870, 1874 i 1885. Autor przedstawił ich organizację i przebieg oraz szeroko opisał poszczególne działy wraz bogatym asortymentem towarów rolniczych i przemysłowych. Te prestiżowe inicjatywy, będące nośnikiem nowej myśli technicznej, ukazał na tle sytuacji gospodarczej Królestwa Polskiego w latach 18641914.O randze tych wydarzeń świadczyło ogromne zainteresowanie odwiedzającej je publiczności. Dla wystawców stanowiły one formę reklamy, zwiedzających wystawy przedsiębiorców skłaniały do podjęcia próby modernizacji swoich majątków czy fabryk, a ponadto były motorem dalszego rozwoju gospodarczego Królestwa Polskiego i innych ziem polskich w XIX wieku.
Błyszczał w salonach i na wspaniałych statkach pasażerskich jak Chrobry, gościł na wielkich wystawach choćby na tej światowej w Nowym Jorku, z której już nie wrócił. Zdobywał prestiżowe nagrody, doceniali go wielcy artyści, a wśród nich Józef Wieniawski, Jan Kiepura, Artur Rubinstein, Henryk Melcer-Szczawiński, Stanisław Leopold Szpinalski.Czy gdyby nie okrutne lata wojny i komunizmu, dzisiaj marka Arnold Fibiger mogłaby konkurować ze Steinway & Sons?Fortepian moja miłość to nie tylko ciepła opowieść o twórcy znakomitego instrumentu Arnold Fibiger (późniejsza Calisia), ale także historia burzliwych losów rodziny i fabryki, która dzisiaj istnieje jedynie w ludzkich wspomnieniach, tych o wspaniałych kobietach, mężczyznach, miłości i wielkich ludziach fortepianu.
Nawet jeśli umiecie gotować i lubicie kuchnię tradycyjną, to tak jeszcze nie gotowaliście!To nie czcze słowa książka, którą właśnie trzymacie w dłoniach, w okresie przedwojennym stała w domu każdej szanującej się gospodyni, a nazwisko Marii Gruszeckiej unosiło się w pomieszczeniach kuchennych niczym dobry duch opiekuńczy. () napisałam tę książkę w celu zaradzenia rzeczywistym potrzebom deklarowała Gruszecka w przedmowie do 366 obiadów. Jej misja była szlachetna i narodowa nauczyć Polaków, jak gotować smacznie i zdrowo bez pomocy służby, a także zapoznać ich z oryginalnymi recepturami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Była jedną z pierwszych polskich autorek, które dostrzegły, jak ważne dla zachowania prawidłowego funkcjonowania organizmu jest przestrzeganie zasad związanych z przygotowywaniem i przechowywaniem żywności oraz racjonalnym odżywianiem. W książce 366 obiadów znajdziemy przepisy m.in. na zupy, potrawy z drobiu, wołowiny, cielęciny, wieprzowiny, baraniny, dziczyzny, ryb i raków. Usatysfakcjonowani będą również amatorzy pierogów, galaret, naleśników i sałatek. Choć w czasach Gruszeckiej wegetarianizm uznawano za zbyteczną fanaberię, w niezwykle urozmaiconym menu przewidziała ona też miejsce dla ryżu i warzyw. Wśród receptur nie mogło zabraknąć tych na słodkości i napoje od kompotów po nalewki.____________________________Niniejsze wydanie książki zostało opracowane na podstawie edycji z 1930 roku.
W gorący sierpniowy dzień 1921 roku w kudowskim parku zdrojowym wśród dźwięków orkiestry posępny Bruno Schulz spotyka swoje przeciwieństwo Cecylię Kejlin. Chwila ta zmienia bieg wydarzeń. Pesymistyczny Marek Hłasko na życiowym zakręcie wpada do Bystrzycy Kłodzkiej, by stworzyć historię o życiowych rozbitkach. Obaj mają jednak szczęście, że nie spotkali dożywotnio uwięzionej w kłodzkiej twierdzy uroczej Charlotte Ursinus częstującej arszenikiem swoich ukochanych biedakom nie pomógłby nawet Balsam Jerozolimski!Na wiadukcie nad szosą prowadzącą z Dusznik do Kudowy za chwilę wydarzy się wypadek. Skołatane nerwy może ukoić tylko Violetta swym atomowym głosem, ale kibicuje uciekającemu na kolejnych stronach kapitanowi Luxowi. Po chwili jest już jednak zajęta rozwiązaniem zagadki księdza Tomaszka z Czermnej, bo plotka głosi, że był kobietą! Na Szczelińcu Franz Pabel tak głośno się śmieje i dowcipkuje, że przeszkadza skupionym w Polanicy szachistom. Gdyby tylko wiedzieli, że granicę właśnie stara się przekroczyć warszawa pełna złotych sztabek i bransoletekOszołomiony Bruno wzdycha jedynie: Będzie ta historia ciągnęła się na wielu rozgałęzionych torach i cała przetykana będzie wiosennymi myślnikami, westchnieniami i wielokropkami. Zatem czytanie czas zacząć! Nie mogą Państwo przecież zawieść szpiegów i sabotażystów z kopalni Uranu w Kletnie ani poszukiwaczy wrocławskiego złota w Górach Stołowych!
Mamy dowody, że w Słupsku i jego okolicach zaskoczenie to dla mieszkańców codzienność.W kwietniowy poranek 1928 roku ogromne cygaro wolno osiadło na ziemię w bazie w Jezierzycach. Wieść o nieoczekiwanej wizycie niezwykłego śmiałka Umberta Nobilego szybko obiegła Słupsk. A miał to być zwykły dzień Delikatne pukanie do drzwi wyrwało z popołudniowego czerwcowego letargu lokatorów domu przy ulicy Traugutta 18, którzy niespodziewanie będą musieli zdradzić tajemnicę rodziny von Kleist. Słupski Chłopczyk nie daje się tak łatwo zaskoczyć i postanawia sam zawojować świat swoim smakiem! Hrabina von Massow spogląda na niego zaskoczona. Przecież nigdzie nie była tak szczęśliwa jak na Pomorzu, pod Miastkiem. Swoje miejsce w Spichlerzach Sztuki odnalazł nawet politycznie niebezpieczny Witkacy.Dzięki Heinrichowi von Stephanowi roześmiane panie opalające się na pięknej plaży Ustki popołudniu wyślą karty pocztowe. Zszokowane odkryją aż dziewięć nazw tej miejscowości! Kino Millenium od początku wiedziało, że dobra nazwa przyciągnie tłumy i aż sześćdziesiąt tysięcy serc zabiło szybciej na wyjątkowych seansach. Oby biły zdrowo, bo słupski szpital za siedem miliardów to nadal zagadka!Niespodzianki nigdy się nie kończą W 2020 roku na Starym Mieście archeolodzy znaleźli coś, czego zupełnie się nie spodziewali bardzo dobrze zachowane sklepienie piwnicy z czerwonej cegły. Co jest w środku? Zajrzyj tam, czytając niepowtarzalne Sekrety Słupska i okolic.PS Jeden sekret zdradzimy już teraz. Witkacy w Słupsku nigdy nie był! Ale przekazuje wiadomość o książce: Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!
Od zawsze chodziło o skarby. Wśród zawiłych korytarzy i utajnionych części wznoszącego się nad Kwisą zamku Czocha skradają się rabusie. Nie wiedzą, że gdyby nawet wywieźli wszystko i tak zostanie dużo więcej Seria wybuchów budzi ze snu Olbrzyma. Tam, gdzie jego korytarze zalane są wodą, naziści chowają swoje skarby. Twierdza Kłodzko nie zazna ciszy. Drżą tam codziennie, w obawie przed złupieniem, złote i srebrne precjoza, porcelana i królewskie regalia. Noc także nie przynosi spokoju. Precyzyjni złodzieje wycinają płótna z ram w Auli Leopoldina i rozmywają się w ciemnościach. Czterej pancernymi w labiryncie mrocznych korytarzy kłodzkiego bastionu szukają ukrytego ładunku i zapalnika. Tylko w Miedziance cisza wszystkie skarby zostały zdobyte.Po Wrocławiu wędruje zawadiacki Wojaczek. Zainteresowanych zaprowadzi na seans w kinie Dworcowym i dla rozrywki powiesi na szelkach szatniarza Klubu Związków Twórczych. Takiej awantury nie powstydzą się nawet Kargul z Pawlakiem, niezmiennie królujący w Dobrzykowicach.Na kolejnych stronach wiatr hula nawet do 250 km/h. Może dlatego na Śnieżce latają talerze? Nie przekona się o tym Wanda Rutkiewicz, wybierając spokojny nocleg na strychu Szwajcarki. Jak w każdej historii o skarbach i w tej są ofiary. Do schroniska nigdy nie wrócą turyści wędrujący Białym Jarem, a na Zakręcie Śmierci mgła znowu przysłoni drogęNie zwlekaj! Już teraz rozpocznij poszukiwanie skarbów z Sekretami Dolnego Śląska!
Latarenki adresowe niepozorne blaszane lub blaszano-szklane skrzyneczki informujące o numerze porządkowym budynku i nazwie ulicy, przy której się znajduje. Niewielkie, ale jakże ciekawe ozdobniki elewacji starych kamienic, domów, fabryk, obiektów użyteczności publicznej, a nawet podmiejskich chałup. Każdy miłośnik przestrzeni miejskiej choć raz kiedyś na nie zwrócił uwagę. Ale gdyby zapytać, co o nich wiemy, kiedy i dlaczego się pojawiły, nasza wiedza okazuje się znikoma. Autor książki Paweł Puton zafascynowany urodą latarenek postanowił znaleźć odpowiedź na te pytania. Przez ponad rok przemierzał ulice rodzinnego Radomia, dokumentując je fotograficznie. Przewertował dziesiątki dokumentów archiwalnych i artykułów prasowych, obejrzał niezliczone stare zdjęcia miasta. Wszystko po to, aby poznać historię tych niepozornych instalacji adresowych. Zdobytą wiedzą dzieli się z nami. Okazuje się, że radomski zasób latarenek jest jednym z bardziej różnorodnych w Polsce, a ich pojawienie się miało związek z rewolucją 1905 roku.Dajmy się poprowadzić ulicami miasta, zajrzyjmy w zakamarki, popatrzmy na latarenki z bliska, z sympatią.
Niewtajemniczonych przybyszy Południe Włoch zadziwia, doprowadza do śmiechu i oburza. Życie tu można porównać do poruszania się w labiryncie pełnym niespodzianek, ale i jakże ciekawych konwenansów. A gdyby tak dać się przez niego poprowadzić Polce dzielącej życie od wielu lat między Neapolem i Palermo?Na szlaku pojawią się zabytkowe dzielnice oraz miejsca charakterystyczne dla obu miast, poznamy mieszkańców i ich codzienność niedostępną dla oczu turystów, odwiedzimy miejsca, których nie znajdziemy w przewodnikach, zajrzymy do szpitali, szkół, więzienia, urzędu, zakładu fryzjerskiego oraz do domów zwykłych ludzi.Na ścieżkach labiryntu pojawią się sąsiedzi grillujący na klatce schodowej, karabinierzy podsłuchujący rozmowy telefoniczne, dziewczyna, która wypłakała prawo jazdy, żołnierze chroniący sędziów walczących z mafią, uczniowie okupujący szkoły, uliczni oszuści, lekarze, zamawiający oliwę przy stole operacyjnym czy uwielbiający gotowanie skrzypek słynnej orkiestry. Zaglądając w zakamarki ciasnych uliczek i mieszkań, usłyszymy kłótnie włoskich rodzin, zobaczymy eksplozję fajerwerków puszczanych przez cały rok i o każdej porze, przekonamy się, czy Włosi rozmawiają z duchami i czy nie obrażamy ich, mówiąc pan lub pani. Zatopione w słońcu Włochy zapraszają.
Budowa kolejowego Dworca Głównego i zelektryfikowanej linii średnicowej to największa inwestycja komunikacyjna międzywojennej Warszawy. Dzięki wprowadzeniu nowoczesnych, do tamtej pory niestosowanych na PKP rozwiązań inwestycja ta wpłynęła na rozwój całego polskiego kolejnictwa. Dworzec, budowany według najnowszych technologii, miał być największym i najnowocześniejszym obiektem tego typu w Polsce. Choć przed wybuchem II wojny światowej nie udało się go ukończyć i oddać do eksploatacji oraz zrealizować docelowej koncepcji czterotorowej linii średnicowej, wykonane prace na zawsze zmieniły krajobraz komunikacji w stolicy i wpłynęły na bezprecedensowy rozwój podwarszawskich miejscowości.Publikacja oprócz przybliżenia dziejów tej inwestycji zawiera ponad sto archiwalnych fotografii, ukazujących kolejne etapy budowy dworca, stacji Warszawa Główna i linii średnicowej oraz kilkanaście planów i rysunków, obrazujących zamierzenia projektantów i architektów. Przedstawia również ówczesną organizację ruchu pociągów i niepublikowane dotychczas, szczegółowe dzieje obiektu w czasie wojny. Opisuje także historię rozbiórki ruin dworca i ponownego uruchomienia odbudowanej ze zniszczeń wojennych warszawskiej średnicy.Dziś trudno sobie wyobrazić Warszawę funkcjonującą bez linii średnicowej, natomiast wysadzony w powietrze na przełomie 1944 i 1945 roku Dworzec Główny został niemal całkowicie zapomniany. Czas więc o nim przypomnieć!
Zacznijmy od największego zaskoczenia: w skostniałym PRL-u zadanie zaprojektowania najsłynniejszego osiedla lat 70., sztandarowej inwestycji epoki Edwarda Gierka otrzymała hippisowska banda, dopiero co opuszczająca Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Jednak od zawsze na tych terenach działy się rzeczy zaskakujące. Julian Ursyn Niemcewicz topił wosk, tłoczył olej z maku i hodował krowy tyrolskie. Rebbes kolejke stworzyli razem krawiec, książę, hrabia i Żyd, Wojciech Kossak pojedynkował się z tym wariatem Julianem Fałatem, a Eugeniusz Bodo grał w golfa na powsińskich polach.Aż nadszedł 13 stycznia 1977 roku i brnący w błocie Gierek w blasku fleszy podziwiał pierwszy zamieszkany blok. I choć poszukiwania prostych kątów trwały wieki, a wymiana gnijącego lentexu nie należała do najprostszych, to Ursynów przeistoczył się w pięknego miejskiego łabędzia. Między blokami słychać śmiechy dzieci bawiących się we wraku samochodu AWZ P70 i szepty kupujących pół litra w mecie w Czerwoniaku. Dwóch mężczyzn w sukienkach decyduje o budowie kościoła Wniebowstąpienia, stacja metra pojawia się pośrodku niczego, a 11 miliardów znika w 11 sekund.Jeśli wieczorami w Waszych domach z betonu rządził Ursynat ze wzdychającym Józefem Balcerkiem: Jaka tam Warszawa? Ja to się urodziłem w Warszawie. Ojciec się urodził w Warszawie, a tu co, do sklepu trzy kilometry to ta książka jest właśnie dla Was! Jeśli jednak nigdy nie słyszeliście o takiej restauracji jak Baszta i nie znacie Ursynowa tym bardziej musicie rozpocząć własną podróż z sekretami.
Dźbowieść dzieje się w Dźbowie, choć mogłaby dziać się wszędzie. Zapewne odnajdziesz w niej siebie, choć mogłeś nigdy nie słyszeć o tym miejscu. A jednak znasz takie osiedle, taki blok i podwórko. Drzwi do komórki skrzypią dziwnie znajomo, ławeczka przed blokiem kusi, by choć na chwilę na niej przysiąść. Tuż obok suszy się pranie, a w oddali słychać śmiechy ganiających się dzieci. Poznajesz ten trzepak, chodnik, altankę na działkach. Wielu z nas swój własny Dźbów zachowało we wspomnieniach. Te mamy wspólne.Dla Olgi Ptak Dźbów jest magiczny. To nie tylko osiedle Kopalni Rud Żelaza Barbara, które powstało w latach 50. XX wieku w obecnie peryferyjnej dzielnicy Częstochowy. To tutaj w dwupiętrowym bloku mieszkali jej rodzice i dziadkowie. A mała dziewczynka przez wiele lat spędzała tam każde wakacje i ferie zimowe. Opowieści jej ojca i własne obserwacje, rejestrowane z dziecięcą naiwnością oraz wnikliwością wynikającą z młodzieńczej ciekawości, pozwoliły jej stworzyć własny obraz tamtych czasów. Obraz mentalny ludzi PRL-u, przeniesionych ze wsi do miast, pełnych sprzeczności i wykluczających się przekonań, uczestniczących w religijnych obrzędach, ale wdzięcznych władzy ludowej, usiłujących pogodzić w sobie światy, których pogodzić się nie da. Fałszują wspomnienia, ubarwiają szarą rzeczywistość, próbując zachować to, co czyni życie znośnym międzyludzką życzliwość, zaufanie i wiarę w to, że bycie częścią społeczności chroni nas przez nieokreślonym złem, z którym w pojedynkę nie dalibyśmy sobie rady.Mieszkańcy Dźbowa to ludzie, którzy wiedzą, jak trudno jest być dzieckiem swoich czasów, mając za plecami cienie przodków, których głosy zagłuszane są przez dźwięki pieców hutniczych i fabrycznych maszyn. Choć wiedzą o sobie wszystko, ich świat pełen jest tajemnic, skrywanych sekretów. O tym, co ważne, mówią po cichu. Wsłuchajmy się w te głosy. Zajrzyjmy za zasłonę, popatrzmy na nich z bliska
Bieszczady zna wielu (albo wielu wydaje się, że je znają), nie wszyscy jednak wiedzą o nich tyle, na ile góry te zasługują. A przecież Bieszczady to nie tylko atrakcyjny krajobrazowo zakątek Polski, nie tylko region cieszący się przez jakże wiele lat sławą ostatniej w cywilizowanej Europie enklawy nieskrępowanej wolności, ani nie tylko obszar, w którego wielu częściach przyroda wciąż zachowuje walor pierwotności bo to ziemia pełna rozmaitych zagadek i sekretów, z historią bogatą w zdarzenia, których świadomość bynajmniej nie jest powszechna.Tylko tam stał jedyny w naszym kraju pomnik Stalina. I nie straszne mu były srogie zimy. Drzewa pękały, ale on trwał. Do czasu To tam po raz ostatni zapolowano na niedźwiedzia, który nie znalazł schronienia nawet wśród największych jodeł. Dzwony cerkiewne czekają pod bieszczadzką ziemią na swojego odkrywcę, któremu może uda się również nielegalnie sfotografować obiekt zbudowany z dwóch milionów ton betonu!O czym jeszcze nie wiemy? Gdzie lud PRL-owski szykował się do wojny z wojskami pancernymi i dlaczego to robił? Gdzie znajduje się droga do Rumunii, czyli donikąd? Ano tam: w Bieszczadach. Bo Bieszczady mają swoje zagadki i sekrety. W tej książce ujawnię ich niemało. To nie obietnica, to gwarancja!Zapraszam, Waldemar Bałda
Zakopane pępek świata jak nazwał je Rafał Malczewski, znakomity malarz, taternik i literat, syn słynnego Jacka Malczewskiego! Letnia, potem zimowa, a wreszcie duchowa stolica Polski, kolebka niepodległości! Uzdrowisko i ośrodek sportów zimowych, w końcu centrum turystyczne i wypoczynkowe. Zawsze świetne miejsce do lokowania kapitału. Rozwijało się dynamicznie, jak kameleon się zmieniało i dostosowywało do nowych potrzeb. Zawsze tętniło życiem: najpierw w ośrodku dworsko-przemysłowym w Kuźnicach, potem na Nawsiu, wreszcie na Krupówkach, w hotelach, w słynnych restauracjach i kawiarniach oraz w tatrzańskich schroniskach. Takie było i takie jest, choć wciąż coraz większe i bardziej zabudowane.A gdyby tak cofnąć czas i wrócić do dawnego Zakopanego? Przed państwem niepowtarzalna okazja. Album Zakopane, którego nie ma pokazuje wieś-miasto rozpościerające się pod miłościwie panującym tu Giewontem. Na unikatowych fotografiach zobaczymy góralskie chałupy i zagrody, wypoczynkowe wille i zakłady wodolecznicze, hotele i pensjonaty, wystawne rezydencje i kamienice wzdłuż nowych ulic nieustannie biegnących w stronę Tatr.To niepowtarzalna okazja, by przyjrzeć się wiejsko-miejskiej zabudowie i z błotnistego traktu wkroczyć na bruk, a potem na górski szlak. Zobaczmy, jak wieś zmienia się w miasto, a miasto nieustannie zmienia swoje oblicze. Tamtego Zakopanego już nie ma. Zachowało się jednak w pamięci mieszkańców i turystów, we wspomnieniach tych, których urzekło na tyle, że zatrzymali się tu na dłużej, albo zostali na zawsze. Dawne miasto wciąż trwa na starych fotografiach, które z pudeł, kufrów i archiwów muzealnych trafiają wprost przed państwa oczy. Z książką w ręku ruszajmy na szlak.
Czy Gdynia może być jeszcze piękniejsza, bardziej słoneczna i zaskakująca niż w pierwszej części? Odpowiedź jest tylko jedna: tak! Aleksandra Tarkowska powraca do miasta z morza i ponownie odkrywa tajemnicze historie, zapomniane miejsca i zaskakujące wydarzenia.Tym razem rozkocha nas nie tylko w mieście, ale również w marynarzach Przystojni oficerowie, wzorowo pełniący służbę ku chwale ojczyzny, wieczorami z dżentelmeńską fantazją zaszaleją w eleganckich lokalach z pięknymi kobietami u boku W powietrzu czuć już zapach świeżo palonej kawy, amerykańskich papierosów i egzotycznych przypraw, ale Maria Dąbrowska wybiera bukowe lasy, ciemne wąwozy i powietrze pachnące algami w drodze z Redłowa przez Gdynię do Oksywia. Ten spokój przerywają radosne okrzyki licealistów pędzących do Liliputa na randki i studentów ze zdziwieniem obserwujących artyleryjski pocisk zakleszczony w stropie kina Warszawa!Nagle nastrój się zmienia Józef Unrug z niecierpliwością czeka na powrót do kraju, małego Fredzia Dyducha dosięga seria z karabinu maszynowego, a gdynianie zostają wysiedleni. Na miasto posępnie spogląda Witold Kukowski, pan na Kolibkach.Ostatnie słowa o Gdyni nigdy nie mogą być smutne, więc Czy ktoś z Czytelników bawił się jako dziecko na gwiazdkowej imprezie w Inter Clubie i pamięta schody wyłożone czerwonym dywanem prowadzące do podziemi? Albo słynne lody Mewa z drobinkami szronu rozpływającymi się w ustach? Kolejne rozdziały magicznie przenoszą nas w czasie, odkrywając to, czego najmniej się spodziewamy. Czytanie czas zacząć!
Zapraszamy na spacer po Dolnym Śląsku – magicznej krainie odznaczającej się niezwykłym bogactwem kulturowym, pełnej tajemniczych zamków oraz innych fascynujących zabytków. W obiektywie Pawła Pomykalskiego zobaczymy nie tylko najwspanialsze atrakcje regionu, ale również najpiękniejsze jego miasta. Przy każdym obiekcie znajdą Państwo podstawowe informacje o jego historii: pierwotną i obecną nazwę, nazwisko architekta (jeśli jest znany), lata budowy oraz przebudowy. Opisy zostały przygotowane w języku polskim, angielskim, niemieckim, czeskim oraz ukraińskim. ________________________________________ We invite you for a walk around Lower Silesia - a magical land characterized by extraordinary cultural wealth, full of mysterious castles and other fascinating monuments. Through the lens of Paweł Pomykalski's camera, we will see not only the greatest attractions of the region, but also its most beautiful cities. For each building you will find basic information about its history: original and present name, name of the architect (if known), years of construction and reconstruction. Captions have been prepared in Polish, English, German, Czech and Ukrainian. ________________________________________ Wir laden Sie zu einem Spaziergang in Niederschlesien ein – einem magischen Land von außerordentlichem kulturellem Reichtum, voll von geheimnisvollen Schlössern, Burgen und anderen faszinierenden Denkmälern. Dank Fotographien von Paweł Pomykalski sehen wir nicht nur die prächtigsten Sehenswürdigkeiten der Region, sondern auch ihre schönsten Städte. Bei jedem Objekt finden Sie grundlegende Informationen über seine Geschichte: den ursprünglichen und den aktuellen Namen, den Namen des Architekten (falls bekannt), die Jahre der Errichtung und des Umbaus. Die Beschreibungen sind auf Polnisch, Englisch, Deutsch, Tschechisch und Ukrainisch verfasst. ________________________________________ Zveme vás na cestu po Dolním Slezsku, kouzelné krajině oplývající mimořádným kulturním bohatstvím, plné tajemných hradů a dalších fascinujících historických objektů. Okem objektivu Pawła Pomykalského se podíváme nejen na největší atrakce regionu, ale i do jeho nejhezčích měst a městeček. U každého objektu najdete základní informace o jeho historii, původní i současný název, jméno architekta (pokud je známo) a datum výstavby či přestavby. Veškeré popisy jsou k dispozici v polštině, angličtině, němčině, češtině a ukrajinštině. ________________________________________ ?????????? ?? ?????????? ??????? ?????????? - ???????? ??????? ? ???????????? ?????????? ??????????, ?????? ????????? ?????? ?? ????? ??????????? ???'????. ? ??'?????? ????? ?????????????? ?? ???????? ?? ???? ??????????? ???????? ????? ???????, ? ? ?????????? ???? ?????. ???? ??????? ??'???? ?? ???????? ???????? ?????????? ??? ???? ???????: ????????? ? ????????? ?????, ???????? ??????????? (???? ??? ???????), ???? ?????? ?? ?????????????. ??????? ??????????? ?????????, ???????????, ?????????, ??????? ?? ??????????? ??????.
Zacznijmy od tajemniczej przepowiedni. Ujawni ją hrabia Władysław, kochający seanse spirytystyczne. Jednak po chwili zakpi z niego pilot Piotr Czartołomny, w niewytłumaczalny sposób uciekając ze szponów śmierci. A podobno to śliwowica łącka umarłego stawia na nogi, a żywym otwiera wszystkie drzwi Chcąc przebić te opowieści, ksiądz Władsyław Gurgacz wspomni o mrożącym krew w żyłach napadzie na Bank Narodowy. Z kolejnych stron Wanda Parylewicz głośno krzyczy, że taki bank to nic, bo przecież to ona jest symbolem największej afery korupcyjnej!Bicie zegara na wieży magistratu przypomina, że czas na premierę w Teatrze Robotniczym. Nowosądecki radiowęzeł zaczyna nadawać. Swoisty samograj dociera do domów abonentów za pośrednictwem tysięcy kilometrów drutów. Na ulicach mieszkańcy plotkują, że w Nowym Sączu mieszka ponad 200 milionerów... Nie został nim jednak z pewnością Witkacy, gdyż baba umówiła się na 150 zł, ale twierdziła, że na 100 i tyle dała. Srał ją pies.W jednej chwili nadciągają czarne chmury. Powódź zalewa miasto, zamek wybucha, w ratuszu zaczyna się strajk okupacyjny, a Sądecki Park Etnograficzny walczy z klątwąPo takich emocjach polecamy: jesienną porą śliwy wraz z pestkami wrzucić do beczek, szczelnie zamknąć i gdy biologia już zrobi swoje, gotowy zacier przepuścić przez miedziane rurki, rozlać do butelek, a następnie do gardła!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?