Jacques Riviere to jeden z pierwszych wielbicieli Marcela Prousta. Pragnąc jak najszybciej naprawić błąd komitetu lektury w słynnym wydawnictwie Gallimard, komitetu, który z powodu fatalnej pomyłki AndréGide’a oddał w 1913 r. W stronę Swanna do publikacji wydawnictwu Grasset, wiedziony przeczuciem geniuszu, wysyła do Prousta listy i zachęca do opublikowania fragmentów W cieniu zakwitających dziewczątna łamach przeglądu „Nouvelle Revue Française”.
Ich znajomość, przerwana wojną, zostaje nawiązana ponownie w 1919 r. Gallimard zostaje pełnoprawnym wydawcą dzieła Prousta, a sam Riviere kieruje przeglądem NRF. Ich listy, pisane często i z wielką żarliwością, dotarły do nas niemalże w całości, a stanowią jedną z najbardziej wyjątkowych korespondencji literackich XX wieku. Wymiana korespondencji trwała przez cztery ostatnie lata życia Prousta, gdy ten, już obłożnie chory, poprawia, zmienia i krok po kroku, w gorączkowym pośpiechu publikuje swoje opus magnum, nie zawsze przy tym ułatwiając zadanie Riviere’owi, swemu najwierniejszemu czytelnikowi i uważnemu redaktorowi, do którego, przez wzgląd na absolutne, niestrudzone poświęcenie, żywi ogromny szacunek i platoniczną miłość. W jednym z listów, po otrzymaniu Nagrody Goncourtów za W cieniu zakwitających dziewcząt, wyzna wzruszony: „Wielbię Pana tak, jak Pana kocham, czyli nieskończenie…”
"I Genowefa napisała:
„Drogi Panie, wiesz że zawsze szukam okazji, aby sprawić przyjemność mojej przyjaciółce, pani de Breyves, którą już z pewnością spotkałeś. Wiele razy mówiła mi, przy okazji rozmów o wiolonczeli, jak żałuje, że nigdy nie słyszała gry pana de Laléande, który jest pana dobrym przyjacielem. Czy zechciałby pan sprawić, aby zagrał on dla niej i dla mnie? Obecnie tak mało jest zajęć, że może nie sprawiłoby to panu zbyt wiele kłopotu, a byłoby czymś naprawdę miłym. Przesyłam wyrazy głębokiej sympatii,
ALÉRIOUVRE BUIVRES”.
„Proszę zanieść natychmiast ten liścik do pana de Grumello, powiedziała Franciszka do służącego; nie czekaj na odpowiedź, ale upewnij się, że list został doręczony”.
Nazajutrz Genowefa przekazała pani de Breyves taką oto odpowiedź pana de Grumello:
„Szanowna Pani,
byłbym bardziej zachwycony niż mogła pani sobie to wyobrazić, mogąc usatysfakcjonować pragnienie pani i pani de Breyves, którą trochę znam i dla której czuję pełną szacunku i żywą sympatię. Dlatego też jestem zrozpaczony, ponieważ nieszczęśliwy przypadek sprawił, iż pan de Laléande wyjechał dwa dni temu do Biarritz, gdzie spędzi, niestety! wiele miesięcy.
Proszę przyjąć wyrazy, etc.
„GRUMELLO”
Franciszka, blada jak śmierć, pobiegła do drzwi i zamknęła je na klucz. Ledwie zdążyła nim szloch wykrzywił jej usta, a z oczu popłynęły łzy. Do tej pory zajęta wyobrażaniem sobie scenariuszy ich spotkania i poznania, pewna, że skoro go pragnie, to jej się uda, żyła tym pragnieniem i tą nadzieją, zapewne nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak tysiące niewidzialnych korzeni, które wrosły w najbardziej nieświadome chwile szczęścia i melancholii, sprawiły, że zaczęły w niej krążyć nowe życiowe soki, i tak wykwitło w niej – choć nie wiedziała skąd się bierze – to pragnienie. A teraz wyszarpano je z niej, uczyniono niemożliwym. Poczuła się rozdarta, cierpiała straszliwie, jakby nagle wyrwano ją z samej siebie, i zobaczywszy w pełnym świetle kłamstwa, jakimi łudziła ją nadzieja, w głębinach rozpaczy dotknęła prawdy swojej miłości."
***
Marcelowi Proustowi zamarzyło się opisanie pełnego melacholii przepychu zachodzącego słońca i próżnych ekscytacji, wzniecanych przez snobistyczną duszę. Ten pisarz celuje w opowiadaniu jakże eleganckich udręk, nienaturalnych cierpień, które wszak dorównują swym okrucieństwem tym wszystkim cierpieniom, którymi z macierzyńską wręcz rozrzutnością obdarza nas natura. Przyznaję, że owe wymyślne cierpienia i boleści, wynalezione przez ludzki geniusz, i okrucieństwa sztuki wydawały mi się nieskończenie interesujące i wyszukane, a poznałem je właśnie dzięki Marcelowi Proustowi, który je studiował, wyszukiwał a kilka z nich opisał.
Ten pisarz nas przyciąga, zatrzymując czytelnika w cieplarnianej atmosferze oranżerii, wśród kunsztownych orchidei, które wszak nie znajdują na ziemi pokarmu dla swego osobliwego i chorobliwego piękna. Nagle, w ciężkim i rozkosznym powietrzu, przelatuje świetlista strzała, błyskawica, która niczym promień niemieckiego doktora, przechodzi przez ciało. Jednym grotem poeta zgłębił tajemniczą myśl, niewyjawnione pragnienie.
Taka jest jego maniera i jego sztuka. Wykazuje w niej pewność, która zaskakuje u ttak młodego strzelca. Nie jest całkowicie niewinny. Ale jest na tyle szczery i prawdziwy, że staje się przez to naiwny i takim się właśnie podoba. Jest w nim zepsuty Bernadin de Saint-Pierre, jest i prostoduszny Petroniusz.
Anatol France
Wychowana w slumsach planety Kalwarii, Kate Gessner pragnie ostatecznie skończyć z dotychczasowym życiem na krawędzi prawa. Los daje jej na to szansę w postaci narzeczonego Siruy Kalderasha - przedsiębiorcy, z którym zamieszkuje w rezydencji na księżycu Teichas. Kiedy dziewczyna odkrywa, że jej wybranek nie jest tym, za kogo się podaje, ucieka transporterem w kosmos, gdzie omal nie ginie z rąk ścigających ją gangsterów. Kate ratuje eskadra kapitana Davida Levittouxa, eskortująca dostawę do tajnej placówki badawczej Terlendum III, ukrytej na planecie B9. Tam Gessner poznaje oficera bezpieczeństwa Paula, znienawidzonego przez pracowników tajemniczego perfekcjonistę, który trzyma wszystkich na dystans. Zaintrygowana Kate przeczuwa, że dziwnie zachowujący się oficer skrywa jakąś fascynującą tajemnicę. Miedzy Paulem i Kate rodzi się wielkie uczucie. Jednak gdy prawda o Paulu wychodzi na jaw, okazuje się niewiarygodnie trudna. Dziewczyna pobiera naukę, że nie zawsze można ufać przyjaciołom, natomiast bywa, że pomocni okazują się wrogowie.
Księżniczka Rizlah z rodu Salvorina jest rozpieszczoną dziedziczką tronu, przywykłą do codziennej nudy, wybrzydzania i braku szacunku dla otoczenia. Jej życie zmienia się nagle w dniu, gdy sprowadzona podstępem do uroczyska magicznej puszczy, ugryziona przez dziwną istotę, przemienia się w wilkołaka. Zaskoczona swoimi zdolnościami Riz ukrywa klątwę przez kolejne lata, korzystając z mocy posiadania dwóch tożsamości. Niespodziewanie jej los zostaje spleciony najwyższym proroctwem, emhain ablah, z losem najniebezpieczniejszego w Caer Sidi asasyna, Ravera Divinusa Relagarda, który otrzymał tajemnicze zlecenie wykonania egzekucji na księżniczce. Kto zlecił mord na księżniczce i dlaczego? Rozwiązanie zagadki proroctwa kryje się na szczytach potężnych gór Skyworld, gdzie żyją tajemniczy Ludzie Nieba, wedle plotek mogący być potężnymi arcymagami albo samymi bogami z innego świata. Aby dotrzeć do celu, wojująca ze sobą dwójka wrogów, a następnie najbliższych sobie ludzi, będzie musiała zakopać topór wojenny i pokonać bezludne tereny zamieszkałe przez niebezpieczne bestie, gdzie szaleje dzika magia zmieniająca rzeczywistość w koszmar.
Niepicie to gra, podobnie jak picie; niebezpieczna gra, w której nikt nie rozbija banku, choć ci, którzy chwycili w swe ręce parę drobnych monet, spodziewają się głównej wygranej. Wygrać, by nie cierpieć lub własne cierpienie ukryć głęboko przed sobą; by o przegranej nie myśleć, a dać sobą zawładnąć własnym złudzeniom kontroli. Ja nie chciałam wygrywać ani przegrywać, chciałam nie być zmuszona grać.
Miałam dwa marzenia od dzieciństwa: malować obrazy oraz napisać książkę, przynajmniej jedną. Do wyrażania się przy pomocy farb nie musiałam specjalnie się przygotowywać, kolory i kształty były we mnie od zawsze, a z biegiem czasu potrafiłam przełożyć je na płótno. Z pisaniem było inaczej; tu nie wystarczyła jedynie intuicja, praca literacka wymagała ode mnie dodatkowej i ściśle określonej wiedzy oraz wyjątkowego stanu ducha, do którego mogło mnie doprowadzić jakieć szczególne wydarzenie lub niecodzienna sytuacja. I ta inna realność ostatecznie nadeszła. Byłam zmuszona odegrać najtrudniejszą rolę w moim życiu, zupełnie nie będąc do niej wcześniej przygotowana.
Ostatnia nowela ze zbioru opowiadań "Rozkosze i dni" okazuje się ulubionym opowiadaniem Prousta, co więcej, wyznacza drogę pisarską, na którą miał po jej napisaniu wkroczyć. Jakkolwiek wygłaszał mniej lub bardziej szczere lekceważenie dla całości książki, zawsze określał "Koniec zazdrości" jako tekst, za który nie musi się czerwienić. W kwietniu 1904 roku przedstawił tym samym "Rozkosze i dni" Henry'emu Bordeaux: "Jest tam kilka wierszy, ale z pewnością jest to przede wszystkim zbiór opowiadań. Jest w nim jedno lub dwa, zwłaszcza "Koniec zazdrości", które jak sądzę są dość żywe". W sierpniu 1904 stwierdza, że książka którą przygotowuje do publikacji, a mianowicie "W stronę Swanna" przypomina być może trochę "Koniec zazdrości", ale jest sto razy bardziej pogłębione i lepsze.
Zacytujmy Andre Gilde'a, którego słowa korespondują z opinią Prousta o swej wczesnej noweli: "Wszystko co później ma wspaniale rozkwitnąć w długiej powieści, ofiarowane jest nam w stanie zalążkowym w tej książce, świeże pączki tych wielkich kwiatów - wszystko co będziemy później podziwiali; chyba że, to co podziwiamy, to nie jest precyzyjnie ów detal i owo bogactwo, niezwykła obfitość, egzageracja i widoczne zwielokrotnienie wszystkiego co jest tu obecne jedynie jako pewna obietnica, w zarodku..."
Proza Karola Maliszewskiego ma już swój rozpoznawalny idiom - jest mocno zakorzeniona w języku, niespokojna, zacierająca granice między poetyckością a konkretnością, osadzona w przestrzeni.
Tym razem drobne okruchy narracyjne składają się na coś w rodzaju gabinetu osobliwości, fantazyjnych postaci, portretów mieszkańców pewnego - znanego nam i nieznanego zarazem - miasteczka, które mogłoby być każdym miasteczkiem, ale jest tym jednym, wybranym przez grę fikcji i fantazji.
W związku z przedkładanym tu polskiemu czytelnikowi opowiadaniem Obojętny, wydarzyła się jednakże zupełnie inna, niezwykle ciekawa historia. Jest to bowiem nowela, która została opublikowana przez dwudziestopięcioletniego Marcela w czasopiśmie „La vie contemporaine”, a następnie przez całe dziesięciolecia pozostawała w zapomnieniu, ukryta w cieniu bibliotek. Jak podkreśla we wstępie do pierwszej edycji, wydanej osobno przez wydawnictwo Gallimard w 1978 roku, jeden z największych znawców i specjalistów od Prousta, Philip Kolb: „Mówię o noweli, która była do dzisiaj ignorowana nie tylko przez publiczność ale również przez specjalistów, którzy nie wymienili jej w żadnej bibliografii, i którzy do dzisiaj nie znają nawet jej tytułu”. Po osiemdziesięciu więc latach nowela została przypomniana francuskim czytelnikom, a po stu dwudziestu ma ją w końcu okazję przeczytać po raz pierwszy także i polski, nie znający języka oryginału, czytelnik Prousta.
"Czasy zespolone" Wioletty Grzegorzewskiej, nowy tom poetycki autorki nominowanej do nagrody Bookera 2017, w krakowskim Wydawnictwie Eperons-Ostrogi.
"Czasy zespolone" potwierdzają konsekwencję Wioletty Grzegorzewskiej w wyborze motywów i tematów. Autorka, od lat mieszkająca w Anglii, łączy w jedną spiralę czasy przeszłe i przyszłe, metafizykę z pamięcią, teraźniejszością rozgrywając ów teatralny spektakl egzystencji. I choć wiersze, zebrane w tomie, układają się w poszatkowaną relację z życia zaprzeszłego, bo czasów wojny, przeszłego, bo własnego dzieciństwa i współczesności, jednocześnie to zanurzenie w czasie wojny, w dzieciństwie czy teraźniejszości, budowanej z pamięci na wyspie Wight, dają czytelnikom posmak kunsztu poetyckiego, który wyznacza szczególny, bardzo charakterystyczny dla myślenia Wioletty Grzegorzewskiej idiom poetycki.
Po eksterminacji globalnego rządu i rozbiciu jego armii, władzę na Ziemi przejmują Kiritianie. Pod naporem zarażonego superwirusem, zmilitaryzowanego narodu szybko padają kolonie Drogi Mlecznej i Andromedy. Nikt nie jest w stanie obalić Nieśmiertelnych, kierowanych od stuleci przez Forkisa, Pierwszego Dygnitarza Galaktycznego. Kiritianom przeciwstawia się jedynie posiadająca nielegalną flotę opozycja z wolnych planet. Wychowana w nienawiści do Nieśmiertelnych podporucznik Anna Sandstorm poprzysięga zdobyć głowę Forkisa, chcąc powetować sobie krzywdę, jaką uzurpator uczynił jej w dzieciństwie. Okazja ku temu zdarza się podczas nadchodzącej potyczki, a później na dzikiej planecie Aj. Śladem Kiritian podąża także człekojaguar Q'ualel, który, dysponując wskazówkami prastarej rasy Nimja i potężną bronią biologiczną, ma szansę zmienić układ sił w kosmosie.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?