O tym, jak złożony jest ten pozornie błahy temat książki, świadczą kłopoty z nazwaniem go. Autor, Jean Claude Bologne (ur. 1956), belgijski pisarz i mediewista, nadał jej właściwie dwa tytuły: najpierw Histoire de la conqute amoureuse (Historia podboju miłosnego), a potem L'invention de la drague. "Wynalezienie" owego drague, "podrywu" nastąpiło w latach pięćdziesiątych XX wieku, ale badanie historii miłosnych "podbojów" zaczyna się tu od Owidiusza i Alcybiadesa. Po drodze mamy jeszcze takie słowa, jak flirt (od lat osiemdziesiątych XIX wieku) czy dating (od lat dwudziestych XX wieku), nie mówiąc już o mnóstwie potocznych określeń mniej lub bardziej dosadnych, których grzeczne "uwodzenie" dalece nie oddaje. Bologne stara się uchwycić specyficzne zjawisko kulturowe, tak różnorodne w zależności od epoki i warstwy społecznej, "zatrzymując się przed drzwiami sypialni", to znaczy rekonstruuje jego moment najbardziej ryzykowny: pierwszy krok. Tropienie tych ulotnych chwil inicjowania kontaktu, śledzenie ich przemian z biegiem stuleci to zadanie tyleż dla historyka, co dla pisarza, którym autor tej monografii również (a może przede wszystkim) jest. I dlatego wśród przywoływanych źródeł poczesne miejsce zajmują utwory literackie i pamiętniki. To one najlepiej pozwalają wydobyć aurę średniowiecznej miłości dwornej, renesansowej galanterii czy romantycznych zalotów. W bibliografii czytelnik znajdzie unikalną listę ponad stu "podręczników uwodzenia" od I wieku n.e. do dziś.
Andrzej Leder (ur. 1960), zarówno filozof, jak i psychiatra, miał znakomite przygotowanie do napisania tej przełomowej w polskiej humanistyce interpretacji dzieła Freuda. Zamierzył uwolnić go od tradycyjnej filozofii i nawet od niego samego, by spojrzeć na jego dokonania z perspektywy "epoki Sein und Zeit", która, jak twierdził Jacques Derrida, trwa do dzisiaj. Jest to więc raczej Freud w epoce Lacana, Ricouera, Derridy, Lvinasa czy Foucaulta. Zdaniem autora Freud jest zwykle postrzegany przez pryzmat klasycznych podziałów: natura-kultura, materia-duch, ciało-psychika/dusza itd. Tymczasem jego dzieło ani nie mieści się w kategoriach filozofii nowożytnej, ani nie sprowadza się do sfery klinicznej. Należy je odczytywać - a przynajmniej warto podjąć taką próbę - poczynając od "zwrotu metafizycznego" w "Byciu i czasie" Heideggera (1927). Ta, w jakiś sposób transcendentalna, perspektywa tkwi u podłoża dzisiejszej filozofii i z tej perspektywy Leder interpretuje sens podmiotu u Freuda i możliwość jedności struktury Ja z założenia "rozbitej", rozważa naturę konstytuowania w psychoanalizie sfery przedmiotowej, znaczeń i wszelkiej "inności". Bada konkretne zjawiska, takie jak popędy, traktując je jako egzystencjały w sensie Heideggera. Analityka egzystencjalna i ontologia tego ostatniego grają kluczową rolę w tej interpretacji psychoanalizy. Tym wszystkim analizom Ledera przyświeca idea znalezienia nowej filozoficznej jedni Freudowskiego myślenia na podstawie tego, co wydarzyło się we współczesnej filozofii w ciągu ostatnich stu lat.
Piotr Matywiecki (ur. 1943), jeden z najwybitniejszych polskich poetów i krytyków literackich, wyróżniany i nominowany do głównych nagród literackich (Nike, Gdynia, Silesius), autor takich wybitnych tomów poezji, jak Ta chmura powraca, Powietrze i czerń czy Którędy na zawsze, aktywny w działalności politycznej opozycji z czasów "Solidarności", przez całe dekady interesował się sztuką w kontekście jej związków z literaturą. Autora fascynują wzrok, ten "najbrdziej samotny ze zmysłów", i "nadwyżka widzialności", która znajduje sobie miejsce w słowie. Niniejszy zbiór obejmuje eseje o twórcach z rozmaitych dziedzin sztuki i o pisarzach w jednym wspólnym "uniwersum wzroku-i-słów". Oczu i ust? "Homer - poeta. Homer - malarz": w tej formule autor zawarł jedną stronę relacji sztuka-literatura. Oczy jednak są też siłą motoryczną rąk rzeźbiarzy: Henry'ego Moore'a, Auguste'a Rodina, malarzy: Jana Tarasina, Jana Cybisa, Tadeusza Makowskiego, grafika Józefa Gielniaka i innych, o których pisze Matywiecki. Ujrzane dzieła artystyczne inspirują słowo jak w wierszach poetów o rzeźbach Henry'ego Moore'a. W uniwersum obiegu oczy-usta-oczy niejako synestetycznie mowa "widzi" jeszcze inaczej niż oczy. Chcemy widzieć "oczami mowy", mowy bezpośredniej jak spojrzenie - w tym żarliwym pragnieniu bezpośredniości tkwi sens zebranych tu esejów.
Francuski historyk Georges Duby (1919-1996), jeden z XX-wiecznych klasyków mediewistyki (obok takich badaczy, jak Jacques Le Goff, Marc Bloch czy Jean-Claude Schmitt), pracował m. in. nad historią małżeństwa w średniowiecznej Francji feudalnej. Niniejsza książka zdaje relację z ustaleń autora rozważającego małżeństwo jako pewną instytucję, której dzisiejsza europejska forma została ukształtowana między XI a XIII wiekiem i stanowi wynik ścierania się wpływów klasy "wojowników" (szlachty, rycerstwa) i klasy duchowieństwa. Duby rekonstruuje napięcia między tymi klasami spowodowane przez organiczny konflikt tkwiący w chrześcijańskim pojmowaniu związku małżeńskiego, który ma być formą uświęconej duchowej wspólnoty, a jednocześnie jest związkiem na wskroś "ziemskim" w swoim cielesno-erotycznym wymiarze. Dołącza do tego instrumentalizacja małżeństwa przez feudalnych seniorów wykorzystujących je do pomnażania swoich majątków. Z tym z kolei wiąże się sprawa sytuacji kobiet sprowadzonych do roli przedmiotów transakcji zawieranej przez rody. Wszystko to Duby z przenikliwością wybitnego badacza analizuje na podstawie nader skromnego, ale fascynującego materiału źródłowego. Historia przez niego opowiedziana jest historią kompromisu: adaptacji małżeństwa do feudalnych potrzeb, a jednocześnie nadania mu charakteru sakramentu. Ta historia jest ponadto historią mężczyzn z klas wyższych. O kobietach i o laboratores, klasie pracowniczej, brak porównywalnych źródeł.
Ta książka ma w rzeczywistości dwóch, a nawet trzech bohaterów. Mimo że jako autor figuruje Liezi, czyli Mistrz Lie, jest to raczej Prawdziwa Księga Mistrza Lie, a nawet dwóch mistrzów: Lie (Lie Ji Kou, Lie Yukou) i Jang Dszu (Yang Zhu). Podzielony na osiem ksiąg zbiór krótkich przypowieści, zawiera w pierwszej partii wypowiedzi Liezi lub historie z jego udziałem, a w końcowej nauki Jang Dszu. Tytuł dodano w VIII wieku. Księga zalicza się do grupy kilku kanonicznych dzieł taoizmu. Trzecim bohaterem jest Richard Wilhelm (1873-1930), niemiecki klasyk współczesnej sinologii, który Księgę przełożył z chińskiego na niemiecki i opatrzył szczegółowymi komentarzami. Okres życia, a nawet samo realne istnienie Liezi są przedmiotem kontrowersji. Wilhelm jest skłonny uznać, że Liezi istniał naprawdę i że urodził się w pierwszej tercji V wieku p.n.e. Jang Dszu byłby mu mniej więcej współczesny. Tytuł (oddawany też jako Prawdziwa Księga Pustki) Prawdziwa Księga Tryskającego Praźródła, to nie całkiem dokładny przekład przekładu Wilhelma Das wahre Buch vom quellenden Urgrund, czyli dosł. Prawdziwa Księga Tryskającej Prapodstawy, w czym odzwierciedla się upodobanie tego tłumacza do interpretowania chińskich myślicieli w terminach europejskiej filozofii. Sens w każdym razie jest taki, że dostępne nam zjawiska mają głębsze, niepostrzegalne źródło swego istnienia, ale źródło "wewnętrzne", nie zaświatowe - inaczej niż np. w europejskich religiach i metafizykach.
Gershom Scholem (1897-1982), urodzony w Berlinie, w 1923 roku wyemigrował do Palestyny i został profesorem w późniejszym państwie Izrael. Był światowej sławy historykiem, badaczem judaizmu (przekłady innych jego prac opublikowane w Wydawnictwie Aletheia: "Mistycyzm żydowski i jego główne kierunki", 2007, 2020; "O mistycznej postaci bóstwa", Warszawa 2010; "Kabała i jej symbolika", Warszawa 2014, 2020; "O podstawowych pojęciach judaizmu", Warszawa 2015). Stał się autorytetem w dziedzinie badań nad mistycyzmem żydowskim, a także nad ważnym, nieortodoksyjnym nurtem judaizmu - kabałą, której współczesna postać narodziła się pod koniec średniowiecza i długo współistniała z tradycyjnym kultem. Jej kanonicznym dziełem jest średniowieczna Księga Zoharu, a najwybitniejszym twórcą Izaak Luria (XVI wiek). Kabaliści rozwijali zawrotne, urzekające śmiałością i poezją wizje, interpretacje Biblii, które wyrastały po części z mistycyzmu i neoplatonizmu. Dzieło Scholema ma charakter encyklopedyczny. Składają się na nie trzy części: Teoria, Zagadnienia i Osoby, w których autor omawia istotę doktryny kabalistycznej i przedstawia jej głównych twórców. W powszechnym odbiorze kabała jest najlepiej znana ze swoich obrzeży, po których poruszali się samozwańczy mesjasze, prorocy i przywódcy jak Sabataj Cwi (XVII wiek) czy Jakub Frank (XVIII). Popularne hasła kojarzone z taką pseudokabałą - dybuk, golem, biała magia, satanizm, masoneria czy chiromancja - zyskują w opracowaniu Scholema historyczny kontekst i wyjaśnienie.
Autor tego zbioru esejów, filozof sztuki Arthur C. Danto (1924-2013), przedstawia w nich pewną wersję popularnych tez o "końcu", wśród których największą sławę zyskała teza Fukuyamy o końcu historii. Tę świecką eschatologię w Heglowskim duchu Danto zastosował do terytorium estetyki, głosząc "koniec sztuki". Wywarł w tej mierze znaczny wpływ, jako że był wszechstronnym myślicielem, który początkowo, w latach 60. XX wieku, starał się z perspektywy filozofii analitycznej przyswoić Ameryce myśl "kontynentalną". W latach 70. powrócił do dziedziny, od której zaczął w młodości (studiował malarstwo). W "Czym jest sztuka", swojej ostatniej książce (2013, wyd. pol. Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2016), zdefiniował sztukę jako "ucieleśnione znaczenie". W niniejszym zbiorze pyta, czym ono jest, gdy "dzieło", np. Pudełko Brillo Warhola niczym się fizycznie nie różni od rzeczywistych takich pudełek w sklepie. Na tym właśnie polega "koniec sztuki": sztuka dochodzi do pytania o siebie i to obiera sobie za "temat". Tylko tą drogą może dochodzić sensu owego pudełka, który tradycyjnej filozofii sztuki i krytyce artystycznej się wymyka. Koniec sztuki, "posthistoryczna" epoka sztuki autoreferencyjnej, nie oznacza, że twórczość artystyczna ustaje. Trwa nadal, uważa Danto, lecz tworzy uwolniona od historii i od kanonu stylu. Sztuka posthistoryczna może wszystko. "Nic nie jest wykluczone", twierdzi autor w dość postmodernistycznym duchu, ale zgodnie z logiką swojego wywodu.
Urodzony w Pradze światowej sławy filozof mediów Vilm Flusser (1920-1991) po przymusowej emigracji w 1939 roku wiódł życie niezależnego badacza w Ameryce Południowej, a od lat 70. XX wieku w Europie. Meandry jego kariery uczyniły go ostatecznie myślicielem "kultowym", zagadkowym "prorokiem" dzisiejszych mediów. Światową sławę przyniosła mu niewielka książka "Ku filozofii fotografii" (wyd. niem.: 1986; wyd. pol.: Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2015; po polsku jeszcze: "Kultura pisma", Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2018). Nieco wcześniej (1977/1978) powstał napisany po angielsku esej "Mutacja w relacjach międzyludzkich?", który pod tytułem "Komunikologia" ukazał się w wersji niemieckiej w 1996 roku, a w wersji angielskiej dopiero w 2022 roku. Atrakcyjność i oryginalność komunikologii polega na tym, że autor zakorzenia opis techniczno-cybernetycznej specyfiki komunikacji w jej egzystencjalnej, głęboko ludzkiej naturze. Człowiek jest z natury "wyobcowany", nie żyje organicznie wtopiony w przyrodę jak zwierzę, a komunikacja z innymi ludźmi stanowi antidotum na samotność i w tym sensie nie jest naturalna, lecz wolicjonalna. Jej dzieje przebiegają etapy obraz-pismo-obraz. Pismo (wynalezione zdaniem Flussera przez kupców dla usprawnienia sobie pracy) zastąpiło tradycyjny obraz i umożliwiło historię, a obecnie znów ustępuje miejsca obrazowi, ale już innemu. Dzisiejszy obraz - obraz techniczny - zajmuje się symbolizacją pisma. Ta wizja procesów "postalfabetycznych" jest wkładem Flussera - zapewne kontrowersyjnym - w nasze pojmowanie współczesnego świata.
Lew Tołstoj (1828-1910), rosyjski klasyk światowej literatury, w latach siedemdziesiątych XIX wieku przeżywał egzystencjalny kryzys, rozważał sens, a właściwie bezsens swojego życia i prawdy szukał w religii, do której wcześniej miał obojętny stosunek. W tym okresie miał już za sobą dwa główne dzieła: "Wojnę i pokój" oraz "Annę Kareninę". Od kilkunastu lat mieszkał w Jasnej Polanie, cieszył się poważaniem i sławą. Nieortodoksyjne eksperymenty z religią doprowadziły do wykluczenia go z Cerkwi, ale nastąpiło to dopiero w 1901 roku, na razie zaś wynikiem rozmyślań nad sensem życia stał się ich zapis w postaci tej Spowiedzi, dokonany w 1879 i 1882 roku, ale z racji niecenzuralności opublikowany dopiero w 1884 w Genewie, a w Rosji w 1906. Tołstoj cofa się do podstawowego "pytania życiowego" sformułowanego najprościej, jak to tylko możliwe: po co żyję i co po mnie zostanie? Dramatyczna opowieść o poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, poruszająco szczera, choć zarazem dzieło pisarza świadomego swej sztuki, ma uniwersalny sens i przemówi także do dzisiejszego czytelnika z innej epoki, innej cywilizacji. Niniejsze nowe wydanie zawiera niepublikowane jeszcze w polskim przekładzie dopiski autora do poszczególnych rozdziałów.
Lew Tołstoj (1828-1910), rosyjski arystokrata znany przede wszystkim z wielkich powieści (Wojna i pokój, Anna Karenina), w pewnym momencie swojego beztroskiego życia (około pięćdziesiątki) zwrócił się w stronę poszukiwań religijnych. Nie było to jednak proste przejście od nihilizmu, do którego się przyznawał, na łono Cerkwi. Tołstoj widział w niej wiele zła, sprzeniewierzenie się etycznej nauce Chrystusa zduszonej przez ceremonializm, metafizykę i teologię. Swoim antyklerykalizmem sprawił, że w 1901 roku został ekskomunikowany, a wynikający z jego wiary anarchizm i pacyfizm postawił go w opozycji zarówno do Cerkwi, jak i do carskiego państwa. "Moja wiara" (1884) należy do serii pism religijno-teologiczno-moralnych, które tworzył w latach osiemdziesiątych XIX wieku i później (m.in. Spowiedź, 1882). W tym traktacie - w tej autobiografii duchowej - oparł swoją wiarę na Kazaniu na Górze stanowiącym jego zdaniem samą esencję Ewangelii. Wywiódł z niej sprzeciw wobec wojny, przemocy, przysięgi i sądów, ale sprzeciw bez walki: złu nie należy się opierać inaczej niż odmawiając współudziału w nim. W dwunastu rozdziałach autor opisuje swoją drogę do tej postawy. Jej żarliwość i szczerość nie przeszkodziła władzom zakazać publikacji, choć skonfiskowany nakład "rozszedł się" pozahandlową drogą w środowisku tych, którzy go zakazali. Wiara Tołstoja jest raczej przepisem na życie doczesne - moralne i radosne, bo opromienione wiarą w Chrystusa, ale "okrojoną" z chrześcijańskich dogmatów, takich jak życie wieczne czy zmartwychwstanie.
Ten traktat należy do klasyki filozofii politycznej i do pierwszych nowożytnych wypowiedzi w dyskusji o umowie społecznej. Powstał w latach czterdziestych XVII wieku, a więc w czasach dla angielskiego autora Thomasa Hobbesa (1588-1679) burzliwych politycznie. Jako rojalista, pisał on go na emigracji w Paryżu, ponieważ w Anglii toczyła się wówczas wojna domowa, monarchia upadła, na dwie dekady nastała republika, a król został stracony w 1649 roku, dwa lata przed ukazaniem się "Lewiatana" (1651). To polityczne tło jest pewnym memento dla książki, może nieco ironicznym, ponieważ optuje ona za dokładnie przeciwnym porządkiem rzeczy: za władzą suwerena, najlepiej monarchy, powołanego drogą umowy ludzi zagrożonych "wojną wszystkich ze wszystkimi", czyli walką o byt jednego człowieka-wilka z innym. Wojną, dodajmy, permanentnie pozycyjną, ponieważ każdy człowiek jest zdaniem Hobbesa na tyle silny, by pokonać innego samodzielnie lub w zawieranych sojuszach. Samoograniczenie indywidualnej wolności na rzecz suwerena kończy tę wojnę - najskuteczniej w monarchii, najmniej skutecznie w demokracji i przy jakimkolwiek podziale władz. Do tych rozważań pod prąd późniejszej, dominującej narracji Hobbes dołącza w swoim dziele krytykę instytucji Kościoła (zarówno katolickiego, jak i innych) oraz klasycznej filozofii, co zaowocowało nie tylko zakazem publikacji "Lewiatana" w Anglii (1668), lecz także potępieniem, już pośmiertnym (1683) przez Uniwersytet Oksfordzki.
John Berger (1926-2017), brytyjski powieściopisarz, malarz, a przede wszystkim krytyk artystyczny, zasłynął rozważaniami nad obrazem Sposoby widzenia (1972) i powieścią G (1972, Nagroda Bookera). Interesowały go relacje między jednostką a społeczeństwem oraz kulturą a polityką. Wnikliwe, pełne społecznego zaangażowania i prowokacyjne pisarstwo uczyniło go jednym z najbardziej wpływowych intelektualistów ostatniego półwiecza. "Sposoby widzenia" to bardzo znana w świecie anglosaskim książka, wykorzystywana m.in. we wstępnych kursach historii sztuki na amerykańskich uniwersytetach. Napisana przystępnie, bogato ilustrowana (ponad dwieście reprodukcji), praca ta jest niejako elementarzem współczesnych metod "patrzenia" na szeroko pojętą kulturę wizualną - od sztuki wielkich mistrzów po współczesną reklamę. Książka zawiera siedem esejów, które można czytać w dowolnym porządku. W czterech z nich autor używa słów i obrazów, w trzech tylko obrazów.
Tą dość wczesną (1957) książką Jacques Le Goff (1924-2014), francuski klasyk historii średniowiecza, wzbudził spore kontrowersje, zwłaszcza wśród historyków i filozofów chrześcijańskich. Dokonał tu - jak zwykle we frapujący sposób - opisu pewnej formacji społecznej, która narodziła się jego zdaniem w XII-XIII wieku wraz z rozwojem miast i podziału pracy. To intelektualiści, których trzeba wyraźnie odróżniać od szerszej kategorii inteligencji. Specyfiką tej jej podgrupy jest określony rodzaj pracy umysłowej: połączenie nauczania z badaniami, które dziś uznalibyśmy za naukowe, i z pracą nad metodyką nauczania. Naturalnym środowiskiem intelektualistów były korporacje uniwersyteckie, które zaczęły powstawać w XIII wieku. Rewolucyjna zmiana polegała na przeniesieniu życia umysłowego z klasztoru do miasta i na narodzinach nowej drogi do władzy - przez egzamin (edukację). Cały ów proces musiał powodować napięcia i konflikty, których dramatyczny przebieg ta opowieść o życiu średniowiecznych intelektualistów eksponuje od strony społecznej i personalnej - jak w przypadku tragicznego losu Abelarda. Jako myśliciele z natury rzeczy starali się oni wybić na niezależność, ale jako chrześcijanie podlegali zewnętrznym i wewnętrznym ograniczeniom: władzy kościelnej i własnych przekonań. Le Goff doprowadza swoją historię do czasów odrodzenia, gdy chrześcijańskiego intelektualistę zastąpił intelektualista o innej formacji: humanista.
Pierre Hadot (1922-2010) wybitny francuski historyk filozofii i starożytnik, tą pracą o "Rozmyślaniach" Marka Aureliusza dał wyraz swoim zainteresowaniom filozofią jako "sztuką życia". Tak rozumiano filozofię w greckiej i rzymskiej starożytności, która obfitowała w nurty myślowe mówiące "jak żyć", a ich twórcy własnym przykładem "ilustrowali" swoje recepty na sposób życia. Filozofia nie była teorią, lecz dziedziną służących samodyscyplinie ćwiczeń duchowych (por. Pierre Hadot, "Ćwiczenia duchowe i filozofia starożytna", Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2019). Marek Aureliusz (121-180), cesarz rzymski, erudyta i pisarz, jest autorem (napisanych po grecku) Rozmyślań, zbioru stoickich refleksji, które powstały prawdopodobnie w ostatniej dekadzie życia autora, lecz najwcześniejsza wzmianka o nich pochodzi z IV wieku. Czytelnicy zapoznali się z tym dziełem dopiero w epoce renesansu. Tematyka zapisków skupia się wokół kwestii moralnych. Hadot gruntownie odtwarza i interpretuje myśl Marka Aureliusza. Tytułowa "twierdza wewnętrzna" chroni mnie od udręk namiętności, ale stanowi też mój punkt skupienia i punkt wyjścia w świat. Ukazując autora Rozmyślań od strony jego stoicyzmu i na tle innych stoickich doktryn, Hadot podkreśla aktualność tej myśli sprzed dwóch tysięcy lat, aktualność i świeżość zapewnianą przez to, że autor mówi do siebie i pisze dla siebie, a to "siebie", mimo wszelkich kulturowych zmian, pozostaje w nas ciągle to samo.
Manfred Lurker (1928-1990) był znanym w świecie niemieckim badaczem symboli, inicjatorem ukazującej się do dziś serii rejestrującej bibliografię pism o symbolice i mitologii, a także założycielem kilku towarzystw naukowych badających tę dziedzinę. Wśród książek i leksykonów Lurkera Przesłanie symboli jest najpóźniejsze (1990) i najbardziej syntetyczne. Jest to bogato ilustrowana historia semantyki podstawowych pojęć symbolicznych. Autor sytuuje symbol na tle innych porównywalnych zjawisk, tj. zjawisk, których znaczenie wykracza poza uchwytną rzeczywistość, jak mity, baśnie czy sny. Rozważa charakter symboli religijnych i symboliczną rolę gwiazd, księżyca i słońca, figur geometrycznych, liczb, barw, roślin, zwierząt, wody, wreszcie samego człowieka. Zgłębianie symboli służy poszukiwaniu poczucia sensu ludzkiego życia utraconego wskutek "choroby cywilizacyjnej". Symbol pomaga odzyskać zagubioną więź z kosmosem. Kompendium Lurkera ma więc głęboki zamysł filozoficzny, by nie rzec mistyczny: "Wszystko, co uchwytne i poznawalne zmysłowo, włączone jest w jakiś większy świat ukryty przed naszymi zmysłami. Drzewo, skała i źródło, wiatr, piasek i gwiazdy, zwierzęta i ludzie mogą stać się symbolami i sygnalizować w ten sposób coś wyższego i nieprzemijalnego".
Zbiór rozmów, jak zazwyczaj, powinien mieć dwóch autorów-rozmówców. W tym wypadku autor wszakże jest jeden. Hermann Rauschning (1887-1982), niemiecki historyk i muzykolog, działał w latach trzydziestych z ramienia partii nazistowskiej jako prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska. Szczyt jego krótkiej kariery przypada na lata 1932-1934. Intelektualista, ziemianin, szybko rozstał się z partią, a ona tym chętniej z nim, i wyemigrował na Zachód, by ostatecznie osiąść w USA. Rozmowy spisał już we Francji w 1939 roku. Właśnie "spisał", ponieważ zrelacjonował w niej swoje rozmowy z Hitlerem. Rzecz niewątpliwie powstała na potrzeby polityczne (choć stała się od razu bestsellerem) i jest mistyfikacją już choćby z powodu niemożliwości zapamiętania tak obszernego materiału. Niemniej autor spotkał się co najmniej dwukrotnie z Hitlerem (twierdził, że ponad sto razy) i jego relacja ma niewątpliwie znaczną wartość historyczną jako wypowiedź "z wnętrza" środowiska nazistowskiego, wypowiedź osoby dobrze obznajomionej z jego funkcjonowaniem. Jest to więc kompilacja oparta na ówczesnych źródłach i na własnym doświadczeniu autora. Ma dużą wartość, gdyż pokazuje kulisy: zarówno Hitlera od strony nieoficjalnej w prywatnej siedzibie w Alpach, jak i kształtowanie się jego idei, zwłaszcza dotyczących polityki międzynarodowej. Sam autor z kolei nie był "uprzedzony", to znaczy latem 1939 roku nie znał jeszcze wydarzeń, które miały dopiero nadejść: światowej wojny ani holokaustu. Nie do pogardzenia dla potencjalnego czytelnika będzie też walor literacki książki: jej niemal fabularna forma.
Georg Wilhelm Friedrich Hegel (1770-1831), jeden z kilku najsłynniejszych niemieckich filozofów nowożytnych, niewątpliwie górujący nad nimi trudnością swoich dzieł, "Fenomenologią ducha" (1807) zaczyna swoją właściwą drogę filozoficzną. Zamysłem tego stosunkowo wczesnego dzieła jest przygotowanie do poznania naukowego, lecz przygotowanie to wiedzie drogą badania spekulatywnego, z dala od psychologii, a także, zdaniem Hegla, z dala od rozważań "abstrakcyjnych". Przedmiotem badania jest "duch" w jego wędrówce do siebie. Marszrutę wyznaczają stacje poszczególnych postaci ducha opisane w ośmiu rozdziałach. Droga ducha nie jest oczywiście czasowa ani historyczna, lecz ma postać fenomenologicznych "odsłon". W pierwszej odsłonie duch występuje jako świadomość (postrzeganie, intelekt), potem jako samowiedza, rozum (badanie przyrody), jako kultura, moralność, sumienie, jako religia. Przygodami "ducha" w "Fenomenologii" rządzi duch dialektyki: rozpoznania siebie przez poznanie tego, co stoi naprzeciw, przedmiotu, i przyswojenie go sobie, upodmiotowienie. Całość wieńczy wiedza absolutna, której Hegel poświęca ostatni, dość krótki rozdział, a tłumacz większość swoich objaśniających przypisów, ponieważ jest to rozdział kluczowy, w którym duch dociera do "absolutu". Enigmatyczny absolut, o którym Hegel mówi niewiele, a który wykracza poza fenomenologiczną drogę ducha, stał się wyzwaniem dla historyków filozofii i jej interpretatorów - heglistów, neoheglistów, postheglistów, antyheglistów
John Berger (1926-2017), brytyjski powieściopisarz, malarz, a przede wszystkim krytyk artystyczny, zasłynął rozważaniami nad malarstwem i reklamą w książce Sposoby widzenia (1972) oraz powieścią G (1972). Interesowały go relacje między jednostką a społeczeństwem oraz między kulturą a polityką. Wnikliwe, pełne społecznego zaangażowania i prowokacyjne pisarstwo uczyniło go jednym z najbardziej wpływowych intelektualistów ostatniego półwiecza. Na niniejszy tom składają się ułożone chronologicznie teksty o fotografii i fotografach od 1968 roku, w znacznej mierze niepublikowane dotąd w postaci książkowej. Berger wpisuje się w nurt współczesnego namysłu nad fotografią, która od chwili swoich narodzin skłania do niego myślicieli różnych dziedzin - nie tylko teoretyków sztuki. Fotografia przez swoje podobieństwo do klasycznych sztuk przedstawiających, a zarazem odmienność od nich, przez swoją mechaniczną reprodukowalność, a zarazem twórczy charakter, jest prowokacją i wyzwaniem wobec tradycyjnego rozumienia reprezentacji i twórczości. Ponadto, co lewicowej orientacji Bergera bardzo odpowiada, jest punktem skupienia rozmaitych napięć kulturowych, społecznych i politycznych, miejscem możliwego "zaangażowania". Autor dzieli się z czytelnikiem swoim "rozumieniem fotografii" na przykładzie najwybitniejszych współczesnych fotografików, o których pisze w tym tomie, takich jak Kertsz, Salgado, Strand czy Cartier-Bresson. Prawie trzydzieści ich zreprodukowanych tu zdjęć składa się na ikonografię tych esejów.
Pierwsze dwie księgi "Traktatu o naturze ludzkiej" szkockiego filozofa Davida Hume'a (1711-1776) ukazały się w 1739 roku, gdy autor miał zaledwie dwadzieścia siedem lat, a napisane zostały nawet jeszcze kilka lat wcześniej. Zamysł dzieła był wszakże zakrojony na miarę dojrzałego myśliciela. Hume zamierzył sobie panoramiczny opis człowieka ujęty w trzech księgach: o rozumie, uczuciach i moralności - anatomię ludzkiej natury, a zarazem malarską syntezę aż po projekt reguł etycznych (podtytuł brzmi: "Próba wprowadzenia eksperymentalnej metody rozumowania do kwestii moralnych"). Pod koniec życia odżegnał się od swojego wczesnego dzieła, lecz w tej ocenie potomni byli przeciwnego zdania i dziś "Traktat" jest uznawany za jego najgłębszą pracę filozoficzną, zawierającą podstawowe koncepty - rewolucyjne, a od strony religijnej nawet niecenzuralne (książki Hume'a znalazły się na kościelnym indeksie). "Traktat" zainicjował współczesne myślenie, bezlitosne dla wszelkich uznanych pojęć metafizycznych, czego koronnym przykładem jest krytyka (można by rzec: dekonstrukcja) pojęcia przyczynowości, które empirysta Hume sprowadza do porządku następstwa. Pogląd, że wszelkie pojęcia ogólne są "w umyśle", a nie "w rzeczach", wybił z "metafizycznej drzemki" Immanuela Kanta i pozwolił mu przenieść do intelektu wszystko, co od czasów Arystotelesa lokowano w świecie zewnętrznym (paradoksalnie więc ojciec empiryzmu przyczynił się do narodzin filozofii transcendentalnej).
Światowej sławy francuski historyk-mediewista Jacques Le Goff (1924-2014) traktuje w tym eseju swój temat z nieco większą lekkością niż w innych dziełach, choć temat to wcale nie zabawny, bo w robocie jest piekło lub co najmniej czyściec. Postać lichwiarza, którego miejsce w średniowiecznym społeczeństwie autor stara się scharakteryzować, okazuje się tyleż godna pogardy (z perspektywy człowieka średniowiecza), co poniekąd heroiczna (z naszej współczesnej perspektywy). Lichwiarz tkwił między młotem kościelnego potępienia a kowadłem, na którym wykuwał "kapitalizm". Średniowieczna mentalność, podbudowana religijnie, odrzucała "nienaturalną" formę zarabiania na obrocie pieniądza, który przecież niczego sam nie wytwarza, w przeciwieństwie do sił natury, i uznawała ją za niemoralną. Odwieczna nieufność Kościoła do pożyczania i odsetek szła w parze z pożyczaniem na potęgę przez świeckich i duchownych dostojników. W poszukiwaniu kompromisu "wymyślono" lichwiarzowi czyściec. Mógł więc za życia prowadzić swój dochodowy interes, a jednocześnie zachować nadzieję na - może nieco odroczone - miejsce w raju. Ten anegdotyczny wymiar operacji finansowych skrywa wszakże w sobie zaczątki gospodarki, która kiedyś położy kres społeczeństwu feudalnemu i okaże się pionierska dla naszych czasów. O tym właśnie traktuje książka Le Goffa, który konkluduje: "Inicjatorami kapitalizmu są lichwiarze" - owi kupujący przyszłość handlarze czasem.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?