Książka Macieja Replewicza to publikacja przełomowa i niezwykła. Dotychczas nikt nie pokusił się o prezentację pojazdów użytkowanych przez Milicję Obywatelską i organy bezpieczeństwa PRL w sposób profesjonalny, a przy tym przystępny i zrozumiały dla laika. Przed 1989 r. temat był całkowicie utajniony. Po ustrojowym przełomie rzadko i niechętnie pisano o milicyjnych pojazdach, choć do początku XXI w. eksmilicyjne Polonezy oraz Nysy stanowiły znaczną część policyjnej floty. Z MO kojarzono głównie Polonezy serialowego porucznika Borewicza i radiowozy używane przez grupy rekonstrukcyjne przy okazji rocznic wprowadzenia stanu wojennego. Dla wielu Polaków widok zomowskiego Stara WT był traumatycznym wspomnieniem czasów słusznie minionych.Maciej Replewicz dotarł do niepublikowanej dotąd dokumentacji MSW i zaprezentował profesjonalne opracowanie o pojazdach MO i bezpieki: od milicyjnego motocykla SHL M11 przez prawie nieznane radiowozy Syrena 103 i Fiat 132p, importowane z Japonii Hondy aż po kołowy transporter opancerzony SKOT używany przez ZOMO w latach 80. Wbrew pozorom MO borykało się ze stałym niedoborem pojazdów właściwie aż do upadku PRL. W kryzysowych latach 80. milicjanci powszechnie krytykowali jakość wykonania i niewystarczające osiągi radiowozów. Dla wielu Czytelników zaskoczeniem okaże się rozdział poświęcony pojazdom używanym przez Urząd Bezpieczeństwa, a od 1956 r. przez Służbę Bezpieczeństwa. Bezpieka używała pojazdów pochodzących głównie z wrogiego ideologicznie Zachodu, w mrocznej epoce stalinizmu trzon jej floty tworzyły importowane z Francji Citrony, a także liczne pojazdy z USA, Kanady i Wielkiej Brytanii. Autor ujawnia, że samochody odpowiedzialnego za obserwację Biura "B" MSW były wyposażone w kilka kompletów tablic rejestracyjnych, a kierujący nimi funkcjonariusze dysponowali dokumentami z fikcyjnymi danymi. Większość zdjęć oraz ilustracji zamieszczonych w książce nie była dotąd publikowana. Niezwykłym świadectwem czasów są wykonane z ukrycia zdjęcia nieoznakowanych samochodów SB podczas rewizji w domu jednego z działaczy opozycji demokratycznej w maju 1979 r.
Zostało im tylko nazwisko. Dzieje rodziny Biedermannówto barwna historia rodu, dla której kanwą stały się skrupulatnie wyłuskane z archiwaliów fakty z życia łódzkich przemysłowców. Cała plejada bohaterów, z których wielu odcisnęło swoje piętno i na trwałe weszło do historii Łodzi i regionu, to również ludzie z krwi i kości, odnoszący sukcesy, ale i borykający się z codziennymi problemami - osobistymi i zawodowymi. Doświadczają skrajnych emocji, bo jak to w życiu bywa chwile spokoju i szczęścia przeplatają się ze sprawami trudnymi i bolesnymi przeżyciami. Radość i smutek, śmiech i łzy wpisane są w istnienie rodziny.Czytelnik ma okazję przyjrzeć się z bliska poszczególnym osobom. Może również spojrzeć na Łódź oczami tych, którzy przyczynili się do jej rozwoju. Jego przewodnikiem jest autorka, czerpiąca z genealogii i archiwistyki, która wraz z potomkami Biedermannów odkrywa nieznane wydarzenia, wspólnie analizuje dokumenty. Dzięki temu książka stanowi połączenie literatury faktu z żywą historią, reportażem, analizą wydarzeń ukazanych z różnych punktów widzenia. To również saga rodzinna. Tę interesującą opowieść dopełnia bogaty materiał ilustracyjny: archiwalne zdjęcia, skany dokumentów, map i ówczesnych gazet, a ponadto grafy, ukazujące związki małżeńskie, oraz drzewa genealogiczne rodziny Biedermannów.
W Rzezi Wołyńskiej wielu ludzi umarło podwójnie – raz w trakcie eksterminacji, a potem gdy zaginęła pamięć o nich i o miejscach ich spoczynku. Starają się ją przywracać ci, którzy ocaleli. Blizny po przeżyciu własnej śmierci; ucieczka przed ukraińskimi bandami – nawet „pod opiekę” Niemców; pamięć o tych, którzy podjęli czynny opór wobec rezunów; wdzięczność akowcom i sprawiedliwym Ukraińcom; wreszcie żal po Janowej Dolinie – nowoczesnym ośrodku zwanym wołyńską Gdynią – to wątki, wokół których swoje opowieści snuje pięcioro bohaterów książki. Ich beztroskie dzieciństwo skończyło się jednym momencie. Większość podobnych im ocaleńców na swoją opowieść czekała kilkadziesiąt lat, bo zawsze była „nie w porę” – ani za czasów PRL i jego „bratniego” ZSRR, ani po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2022 r. Warto zauważyć, że wśród ocalałych z Rzezi nie brakuje osób, które przyjęły pod swój dach uciekinierów z zaatakowanej ostatnio Ukrainy. W wołaniu skrzywdzonych Wołyniaków i ich potomków nie o zemstę chodzi, ale o pamięć, prawdę i godne pochówki, których przecież nie odmówiono ofiarom Katynia, Holocaustu czy Wehrmachtu. Monika Odrobińska (1978)– dziennikarka prasowa, autorka książek Dzieci wygnane (Znak 2020) i Dzieci ocalone (Znak 2022). W reportażach „dużą historię” opowiada z perspektywy „małych historii” poszczególnych osób, rodzin, społeczności.
Co prawda do świateł Las Vegas miastu było daleko, ale w komunistycznej siermiężnej rzeczywistości kolorowe neony stanowiły w Łodzi powiew wielkiego nieznanego świata. Ubierająca się para zdobiąca ścianę Centralu, tańczące kieliszki na Kaskadzie, lisek znad sklepu przy ulicy Więckowskiego ubarwiały codzienność. Praktycznie zawsze towarzyszyły im świetlne napisy wykonane nieszablonowym, wyszukanym liternictwem. Central, Balaton, Bałtyk i wiele innych neonów wykorzystywało różnego rodzaju czcionki. Natalia Kawczyńska podjęła się identyfikacji tej typografii, „wytropienia” inspiracji ich twórców. Opisuje proces projektowania i tworzenia świetlnych instalacji. Teraz możemy przyjrzeć się im z bliska. Ta książka, a właściwie album o niezwykłej szacie graficznej, zabierze nas na nocny spacer po zupełnie innym już mieście.
Błyskotliwy sukces dzieli życie Chopina we Francji na dwa, odmienne okresy. Późniejszy znamy dobrze. Od kiedy stał się bogaty i sławny, jego występy publiczne były zapowiadane na afiszach, relacjonowane i komentowane przez prasę; każdy gest, każde słowo odnotowane przez uczniów, pamiętnikarzy, diarystów. W odróżnieniu od niego pierwsze paryskie miesiące geniusza pozostają nieznane. Co robił, gdzie mieszkał, jak żył? Zamiast faktów – kilka legend notorycznie fałszywych. Biedni nie mają historii. A przecież okres przed triumfem zasługuje na lepsze poznanie: te miesiące zmieniły go jako człowieka i kompozytora. Nieznany nikomu ubogi student przedzierzgnął się w bożyszcze paryskich salonów, jednego z najzamożniejszych Polaków we Francji. Nieudany kandydat na pianistę koncertowego w (najdroższego) profesora fortepianu; kompozytor utworów przeznaczonych do wykonania w wielkich salach w autora małych form muzycznych – genialnych etiud, preludiów, nokturnów, które zapewniły mu nieśmiertelność.
Bytom do dziś kojarzy się z węglem, kopalniami i hutami. Jego historia sięga jednak czasów piastowskich. Przez wieki wizerunek miasta zmieniał się wraz z nowo powstającymi budynkami, ulicami i placami. Gwałtowny rozwój przemysłu w XIX wieku, a co za tym idzie budownictwa, pozostawił po sobie piękne kamienice z bogato zdobionymi elewacjami, gmachy użyteczności publicznej, pomniki, dzieła inżynierii. Wielu z nich już dziś nie ma, chociaż nadal trwają w pamięci mieszkańców Bytomia. Album prezentuje ponad 100 lokalizacji, a przedstawione miejsca przestały istnieć zarówno wiele lat temu, jak i całkiem niedawno. To tylko niewielka część z bardzo dużej ilości obiektów, które na przestrzeni dziejów z różnych powodów zniknęły z mapy miasta. Nie pospacerujemy już po zachodniej pierzei Rynku, nie wejdziemy do rozbarskiego ratusza i nie zwiedzimy pałaców Goduli i Tiele-Wincklerów. Nie zobaczymy też wieży ciśnień, stolarzowickiej Bramy Brandenburskiej, kasyna huty „Julia”, pomnika Fryderyka Wielkiego czy drewnianego kościółka w miejskim parku. Z książką w ręku wybierzmy się więc w podróż w przeszłość. To okazja do wspomnień i zachęta do odkrycia nieistniejącego już miasta, utrwalonego jednak na dawnych fotografiach. Beuthen wird bis heute mit Kohle, Bergwerken und Hütten assoziiert. Seine Geschichte reicht jedoch bis in die Zeit der Piasten-Dynastie zurück. Über die Jahrhunderte hinweg veränderte sich das Stadtbild mit dem Bau neuer Gebäude, Straßen und Plätze. Die rasante Industrialisierung im 19. Jahrhundert und der damit verbundene Bauboom hinterließen wunderschöne Mietshäuser mit prächtig verzierten Fassaden, öffentliche Gebäude, Denkmäler und Meisterwerke der Ingenieurskunst. Zahlreiche davon existieren heute nicht mehr, leben jedoch in der Erinnerung der Einwohner von Beuthen weiter. Das Album zeigt über hundert Orte, die entweder schon vor langer Zeit oder erst vor kurzem verschwunden sind. Dies ist nur ein kleiner Teil der Vielzahl von Bauten, die aus unterschiedlichen Gründen im Laufe der Geschichte von der Stadtkarte verschwunden sind. So können wir weder an der Westfassade des Marktplatzes entlangspazieren noch das Rossberger Rathaus betreten oder die Herrenhäuser der Familien Godula und Tiele-Winckler besichtigen. Auch der Wasserturm, das Brandenburger Tor in Stolarzowice, das Kasino der Hütte „Julia“, das Reiterstandbild Friedrichs des Großen und die kleine Holzkirche im Stadtpark gehören der Vergangenheit an. Lassen Sie uns also mit dem Buch in der Hand eine Reise in die Vergangenheit unternehmen. Es ist eine Gelegenheit, in Erinnerungen zu schwelgen und eine Stadt zu entdecken, die zwar nicht mehr existiert, jedoch auf alten Fotografien verewigt ist.
Zapraszamy na spacer po lubelskich blokowiskach. W tym temacie Lublin ma wiele do zaoferowania! Zajrzymy na osiedle Mickiewicza, gdzie przepaloną żarówkę zgłaszało się „klatkowemu”, i na wymykające się schematom osiedle Słowackiego. Odwiedzimy mieszkańców na Kalinowszczyźnie, Tatarach, Czechowie czy Bronowicach, powspominamy, damy się zaskoczyć historiami, malowniczymi zakątkami, niepowtarzalnymi smakami i zdjęciami z domowych albumów. Przejdziemy się wśród bloków drogą do szkoły i przedszkola, wejdziemy do kultowych sklepów i przypomnimy sobie miejsca najlepszych dziecięcych zabaw. Blokowiska z PRL mają wiele minusów, ale wciąż przyciągają nowych mieszkańców. Może czasem zbyt dobrze słychać sąsiadów, brakuje miejsc parkingowych, łazienki bywają za ciasne, ale wielu lublinian z sentymentem myśli o beztroskich latach spędzonych na trzepaku przed klatką. Macie czas? Spotkajmy się na ławce przed blokiem, gdzie współczesność miesza się magicznie z historią.
Łódzka burżuazja stworzyła własny, indywidualny styl życia naśladujący panujące od wieków i ugruntowane zasadami savoir-vivre'u wzorce arystokratycznego zachowania. Dominowała w nich chęć autoprezentacji, nieograniczająca się jedynie do budowania finansowej potęgi danej rodziny, ale przekładająca się na całą sferę życia codziennego, wzory konsumpcji czy sposoby spędzania wolnego czasu. Istotną rolę odgrywały także spotkania towarzyskie skupione przy wspólnym stole w zaciszu mieszkań, rezydencji czy majątków ziemskich. Na kartach książki zaglądamy do okazałych reprezentacyjnych kamienic, willi oraz pałaców, wchodząc do dwóch najważniejszych domowych pomieszczeń - kuchni i jadalni. Przyglądamy się na przestrzeni lat 1890-1939 sposobom ich urządzenia i wyposażeniu dobranym zgodnie z zasadami obowiązującej mody oraz stylistyki artystycznej. Czytamy o tym, jak kolorystyka pomieszczeń, meble, bielizna stołowa, porcelana, szkło, zastawa srebrna i platerowana, zasady etykiety tworzyły oprawę dla wyznaczanych przez rytm dni, celebrowanych wówczas spotkań towarzyskich, reprezentacyjnych ślubnych śniadań, obiadów czy kolacji przeciągających się często do bladego świtu oraz kameralnych podwieczorków kryzysowych lat 30. XX wieku. Odnajdujemy tutaj znanych bohaterów, reprezentantów rodzin Scheiblerów, Herbstów, Grohmanów, Poznańskich, Biedermannów, Kindermannów i innych. Z książki możemy dowiedzieć się również, jakie przedmioty artystyczne stanowiły wyposażenie jadalń najzamożniejszych reprezentantów lokalnej społeczności. A przystępna narracja naukowa umiejętnie prowadzi refleksje Czytelnika od mikro do makro historii. Opracowanie jest rzetelną, bogatą w źródła historyczne i ikonograficzne analizą kultury materialnej i życia prywatnego łódzkich elit. Na publikację składa się wstęp i pięć rozdziałów, w których opisano reprezentacyjne siedziby mieszkalne, pomieszczenia kuchenne i ich wyposażenie, pracę służby domowej, wystrój i wyposażenie jadalń, bieliznę stołową, zastawę porcelanową, szklaną, srebrną i platerowaną, a także łódzkie delikatesy i sklepy spożywcze, w których zaopatrywano się w rozmaite produkty.Książka wydana wspólnie z Wojewódzką Biblioteką Publiczną im. J. Piłsudskiego w Łodzi.Tekst stanowi znakomity przykład rzetelnej, pogłębionej analizy kultury materialnej i życia codziennego łódzkich elit. To opracowanie dotyczące kultury stołu wśród łódzkiej burżuazji, którego Autor wykazuje się imponującą erudycją oraz głęboką znajomością zarówno historii sztuki użytkowej, jak i społecznych uwarunkowań życia codziennego przełomu XIX i XX wieku. W rezultacie powstała praca rzetelna, bogata w źródła, a jednocześnie przystępna i atrakcyjna w lekturze. Stanowi doskonały przykład, jak opowiadać o przedmiotach codziennego użytku w sposób angażujący, jednocześnie poparty wartościowymi badaniami naukowymi.Z recenzji dr hab. Anny Kostrzyńskiej-Miłosz prof.IS PANkierownika Pracowni Rzemiosła Artystycznego i Dizajnu
Dziewięć opowiadań o Dolindzie Blueto zbiór intrygujących tekstów, których bohaterkami są kobiety poszukujące własnej życiowej drogi, miłości i bliskich autentycznych relacji. Choć każde z opowiadań osadzone jest we współczesnych miejskich (łódzkich) realiach, w fabułę wpleciono elementy magii. Podróże w czasie, spotkania z duchami i inne niezwykłe okoliczności sprawiają, że opowieści zyskują baśniowy klimat. Takie ujęcie, a także lekki gawędziarski styl pozwalają autorce mówić o rzeczach ważnych: o tęsknocie, o relacjach między ludźmi, osamotnieniu, potrzebie spełnienia i samorealizacji czy znaczeniu rodzinnych więzi. Każda opowieść skłania do refleksji nad życiem tu i teraz, a równocześnie zaprasza do przeżycia wyjątkowej przygody, daleko wykraczającej poza rzeczywistość dnia codziennego.
Szczecin to ciekawe miasto!Powtarzam to zdanie z uporem (szczecino)maniaka zawsze, wszędzie i wszystkim. Powtarzam je, licząc na to, że przyjdzie taki czas, kiedy zdanie to zawsze, wszędzie izdumą powtarzać będą szczecinianie. Bo czyż można mówić inaczej o mieście, którego losy i mieszkańcy tak mocno wiążą się z wielką historią? Przecież:- Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że w Szczecinie na placu Mariackim "urodził się" kształt XVIII-wiecznej Europy i Azji.-Na szczecińskich pochylniach pod koniec XIX w. rozpoczęto budowę największych statków świata, którym tak bardzo chciał dorównać czwartym kominem-atrapą sławny "Titanic" (aby choć wyglądem je przypominać).- To Szczecin może poszczycić się mieszkańcem odtwarzającym jedną z głównych ról w kultowym filmie "Metropolis" z1927 r., który na zawsze wszedł do historii kina.- Szczecin słowami Winstona Churchilla wypowiedzianymi w marcu 1946 r. wszedł do historii i przez blisko pół wieku łączono go z "żelazną kurtyną".- W procesie podnoszenia tej kurtyny "historycznym zbiegiem okoliczności" Szczecin zapisał się ustaleniem (na dzień przed Gdańskiem) Porozumień Sierpniowych.Czy mam wymieniać dalej? Mógłbym, ale dziś, zamiast wymieniać, polecam Z archiwum Sz., które po raz drugi otwiera swoje drzwi. A w nim kolejna porcja opowieści niezwykłych, bliskich, dalekich, radosnych, tajemniczych, często dramatycznych. Zachęcam do skorzystania z tej okazji i włączenia się w poszukiwania w tych wydarzeniach tożsamości Szczecina. Tożsamości budowanej także, a może przede wszystkim na historii. Naszej historii. A to, że nie wszystkie wymienione na początku fakty zostały w obu częściach opisane, napawa nadzieją, że wkrótce doczekamy trzeciej odsłonySzczecińskich historii niezwykłych, bo przecież: Szczecin to ciekawe miasto!Arkadiusz Bis
Zbiór reportaży, które ukazywały się w szczecińskiej "Gazecie Wyborczej" od listopada 2001 r. do czerwca 2004 r. pod wspólnym tytułemZ archiwum Sz.Śladem szczecińskich historii niezwykłychSą ludzie, organizacje, a nawet całe państwa, którzy w imię wyznawanych przez siebie wartości, zamiast mówić prawdę, zmyślają, zmieniają historię albo w najlepszym przypadku milczą. Np. służby specjalne - dyskretne ze swej natury - mogą skrywać informacje ważne dla bezpieczeństwa państwa, ale także te, które świadczą o ich niecnych zamiarach albo niekompetencji. Popularny kiedyś w naszej TVP serial amerykańskiZ Archiwum Xoparty był na takim właśnie założeniu.Historia Szczecina, szerzej Ziem Odzyskanych, przez lata była zniekształcona albo przemilczana z innych powodów. Między prawdą a opinią publiczną stał parawan propagandy tylko gdzieniegdzie przezroczysty. Wszystko, o czym z gazet dowiadywał się Kowalski, było filtrowane przez tzw. pryncypia. Na straży socjalistycznych wartości stali zawodowi cenzorzy. Prasa nie mogła godzić w sojusz polsko-radziecki, chwalić Niemców albo pisać o błędach władzy ludowej. Nie mogła też dociekać, dlaczego doszło do tej czy innej tragedii.Szczecin ciągle poszukuje swej tożsamości. Żeby ją zrozumieć, musimy poznać prawdę o naszej przeszłości. AleZ archiwum Sz. Szczecińskie historie niezwykłeto nie tylko próba odkłamania PRL-owskiej mitologii. To także powrót do zdarzeń i emocji zwyczajnie zapomnianych.Wojciech Jachimbyły redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" w Szczecinie
Stefan Starzyński, najsłynniejszy z prezydentów Warszawy, uchodził za tytana pracy, który angażuje się bez reszty w powierzone mu zadania i nie stroni od wyzwań. Współpracownicy uważali go za człowieka wymagającego i surowego. Tymczasem takim bywał przede wszystkim wobec samego siebie. Wiedziano o nim powszechnie, że nie znosi marazmu i opieszałości oraz że nie toleruje malkontenctwa i niekompetencji, gdy chodzi o odbudowę Rzeczypospolitej po dekadach zniewolenia. Klucz do zrozumienia zdeterminowanej postawy Starzyńskiego leży w jego trosce o dobro wspólne i o ludzi, nad którymi sprawował pieczę i za których czuł się odpowiedzialny. To właśnie ona stała u podstaw jego decyzji o pozostaniu w bombardowanej stolicy we wrześniu 1939 roku, chociaż inni decydenci opuścili miasto. Niektórzy twierdzą, że tylko dzięki temu tragicznemu epizodowi przeszedł on z historii do legendy. Jednak gdy przyjrzymy się wcześniej- szym dokonaniom Starzyńskiego, szczególnie magistrackim, stanie się jasne, że heroizm, którym odznaczył się we wrześniu 1939 roku, był naturalnym zwieńczeniem całej jego działalności. I to przede wszystkim przedwojennej aktywności tego nieprzeciętnego urzędnika i polityka jest poświęcona niniejsza książka, ale nie tylko: składa się na nią pięć oddzielnych esejów, z których ostatni – autorstwa prof. dr. hab. Grzegorza Nowika – dotyczy wydarzeń września 1939 roku.
Kolejny tom serii "A jednak kolej" przedstawia losy kolejarzy. Bez ich pracy, poświęcenia, "służby" - transport kolejowy nie mógł istnieć. W prezentowanych w książce tekstach autorzy kreślą spójny i niemal całościowy obraz tej grupy zawodowej, podejmując, w problemowych studiach, tematykę warunków zatrudnienia, wynagrodzenia czy sposobów spędzania wolnego czasu. Uzyskany w tomie obraz w równym stopniu dotyczy kadry kierowniczej (różnych szczebli), jak i szeregowych kolejarzy, także zatrudnionych na najniższych szczeblach. Jest to pierwsza publikacja książkowa w polskiej historiografii, pozwalająca na możliwie szerokie poznanie tej grupy zawodowej.W tomie zamieszczono teksty:Marta Kraus -Kim jest "kolejarz"? Rekonesans leksykograficzny a praktyka językowaAndrzej Mielcarek-Warunki pracy i płacy kolejarzy w Prusach do 1879 rokuPaweł Mierosławski -Kolejarze Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej znani i nieznani - w świetle statystyk (przyczynek badawczy)Michał Jerczyński- Dróżnicy kolejowi - warunki życia i służby w pierwotnym modelu funkcjonowania kolei na obecnych ziemiach polskichMarcin Libor -Praca i aktywność społeczna pracowników Przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe w powiecie rybnickim (1926-1939) - przyczynek badawczyKarol Kordas -Życie i działalność kolejarzy z dystryktu krakowskiego w okresie II wojny światowejMarcin Przegiętka -Prezesi Kolei Wschodniej i Dyrekcji Kolei Rzeszy na okupowanych ziemiach polskich (1939-1945). Przyczynek do polityki kadrowej Ministerstwa Komunikacji RzeszyDawid Keller -Nieoczekiwanie przerwana kariera Bogusława OlędzkiegoBartosz Kruk-Było ich trzech - Dyrektorzy DOKP we Wrocławiu i ich działalność w latach 1945-1952Krystian Węgrzynek -Bana i baniorze w humoreskach i dowcipach Stanisława LigoniaAgnieszka J. Cieślikowa -Kolejarze w Lidze Obrony Powietrznej i PrzeciwgazowejDominik Lulewicz -Ku poprawie warunków bytowych galicyjskich kolejarzy. Koncepcje osiedla w Podgórzu z lat 1911-1914 na tle sytuacji mieszkaniowej węzła krakowskiegoWeronika Pawłowicz -Życie i praca kresowego kolejarza Jana Kosteckiego (1884-1969) w świetle jego pamiętnikaPaweł Glugla -Polscy inżynierowie kolejowi w wybranych notach biograficznych miesięcznika "Inżynier Kolejowy" z lat 1924-1939Janusz Mokrosz -Kreacja wizerunku kolejarza-pioniera we wspomnieniach dolnośląskich kolejarzyZbigniew Bereszyński -Załoga i działalność produkcyjna Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego "Oleśnica" w Oleśnicy w świetle zachowanych materiałów Służby Bezpieczeństwa
Ta książka to opowieść o miejscach, które kiedyś były pełne życia, a dziś są tylko milczącymi pamiątkami. Zabiera nas w podróż przez zrujnowane pałace i zamki, puste hale przemysłowe, osiedla robotnicze pamiętające czasy, gdy gwizdek z kopalni wyznaczał rytm życia całej dzielnicy. Wędrujemy przez miasteczka, nadal istniejące na mapie, ale z dnia na dzień coraz mniej realne - jak Sokołowsko, w którym kiedyś leczyła się Europa, czy Chełmsko Śląskie, gdzie dawno temu tkano len, a dziś słychać tylko ciszę. Przed nami niemal cały Śląsk - skomplikowany region, który administracyjnie leży w województwach dolnośląskim, opolskim i śląskim. Czas więc na wędrówkę szlakiem ruin, przemilczeń i niepamięci. Od fabryki "Concordia" w Bolesławcu przez pałace w Bożkowie i Kopicach oraz elektrociepłownię Szombierki po robotnicze osiedla w Zabrzu i Bytomiu. Odkryjemy miejsca zniszczone przez ludzkie decyzje i bezlitośnie upływający czas. Niektóre porzucono zaraz po 1945 roku jako zbyt niemieckie i zbyt niepasujące do nowej tożsamości. Inne eksploatowano do granic technicznej wytrzymałości, by następnie je zamknąć. Jakby nikt nie wierzył, że mogą jeszcze komuś służyć. Przez dekady Śląsk był przekształcany, pozbawiany swojego dziedzictwa, a potem - w epoce transformacji politycznej i gospodarczej - pozostawiony samemu sobie. Często wraz z miejscami zaniedbywano też ludzi i wspomnienia o przeszłości.Śląsk zapomniany. Śląsk opuszczony. Śląsk, który milczy, choć jego mury nadal przyciągają nas swoją magią. Zatrzymajmy się na chwilę, by te miejsca mogły do nas przemówić.
Cisza i spokój. Drewniany dom z werandą, udekorowana freskami jadalnia, warzywa z ogrodu, zapach czereśni i świeżego chleba Skryj się w przyjaznych wnętrzach pensjonatu w Ameliówce jak Edward Rydz-Śmigły i Ludwik Sempoliński. Odpocznij nad brzegiem Lubrzanki i posłuchaj historii o leśnych kolejkach wąskotorowych. W czasie kolacji pod gwiazdami skosztuj wina z Bodzentyna i odpowiedz na pytanie: czy podoba Ci się maszt nadawczy górujący nad Świętym Krzyżem? W nocy na paluszkach wykradnij się ze swojego pokoju na zwiedzanie jaskini Raj i tajemniczej wieży na Łysej Górze. O świcie spotkaj się z różdżkarzami z Ostrowca Świętokrzyskiego w jednym z 66 pokoi "Jodłowego Dworu" i zajrzyj do pierwszej w Polsce stacji satelitarnej Zacznij tę niezwykłą przygodę, otwierającSekrety Gór Świętokrzyskich!
MonografiaDemon w Łodzi. O dalszych losach bohatera poematu Michała Lermontowa "Demon" jest poświęcona poematowi-parodii Demon, autorstwa N. Kuzmicza, który został opublikowany w 1896 roku w kilku kolejnych numerach rosyjskojęzycznej gazety łódzkiej "Łodzinskij Listok". Prototypem literackim tego utworu był poematDemon(1839) czołowego rosyjskiego poety epoki romantyzmu - Michała Lermontowa. Książka prezentuje literacki obraz industrialnej Łodzi końca XIX wieku, będącej miejscem działań tytułowego bohatera - Demona - oraz jego ukochanej Intraty, jednej z najbogatszych kobiet w Łodzi. W publikacji został również omówiony Lermontowski pierwowzór i jego literackie przeróbki oraz gatunek utworu, będącego przykładem ironicznego dialogu z klasyką i jej wykorzystaniem w ówczesnej łódzkiej rzeczywistości. Utwór Kuzmicza jest jedną z odmian remake'u, a mianowicie sequelem, przedstawiającym dalsze losy poznanych już bohaterów lub kontynuującym wątek ukazany w poprzednim dziele.Anna Warda od kilkunastu lat regularnie i z dużym znawstwem przypomina rosyjską pamięć Łodzi oraz rosyjskojęzyczne zabytki piśmiennicze miasta z okresu XIX w., tj. z czasów zaborów. Przez lata albo zupełnie zapomniane, albo zinstrumentalizowane, a na pewno w dużej mierze niedostępne dla badaczy spoza Sankt Petersburga i Moskwy, dzięki systematycznej pracy uczonej są na nowo nie tylko przypominane, ale i analizowane.Demon w ŁodziAnny Wardy to interesująca książka oddająca wciąż mało znany świat Rosjan nie tylko w Królestwie Polskim, ale przede wszystkim w Łodzi drugiej połowy XIX w. Mieli oni bowiem nie tylko swoją pracę oraz misję niesienia cywilizacji rosyjskiej jako przedstawiciele imperium carów w zachodnich, polskich guberniach - ale własny świat. W tym ostatnim ważną rolę pełniły lektury, choćby drukowane w odcinkach w prasie rosyjskojęzycznej. Jak udowodniła Autorka nie tylko je czytano, ale i nadpisywano na nowo, rozszerzając wątki poboczne []. Ten swoisty dialog między autorami remake'ów i czytelnikami pokazywał wspólnotę mentalną i wpisywał Łódź w część świata wielkiej literatury rosyjskiej.Fragment recenzji prof. dr. hab. Tomasza Pudłockiego
Czesi słyną z pilsnera, Irlandczycy ze stoutu. Tymczasem mało kto wie, że i nasz kraj posiada rodzimy styl piwa. Lekkie, pszeniczne, dymione. Wytwarzane z wyborowego słodu pszennego, chmielu o niedoścignionej wytrzymałości - jak informuje etykieta z lat 20. XX wieku. To właśnie piwo grodziskie! I to ono jest bohaterem tej książki. Przed Czytelnikami fascynująca opowieść o historii piwowarstwa grodziskiego. Historii, która swój początek miała kilka wieków temu i towarzyszy rozwojowi Grodziska Wielkopolskiego do dnia dzisiejszego. Od browarnictwa cechowego poprzez browary fabryczne XIX i XX wieku do współczesnego piwowarstwa rzemieślniczego i domowego. Bogactwo prezentowanego materiału jest imponujące. Sięgnięto po, dotąd niepublikowane, dokumenty archiwalne i XVIII-XX-wieczną prasę, w tym zagraniczną. Informacjami o współczesnym piwie grodziskim podzieliły się osoby związane z wytwórczością i promocją tego stylu piwnego w Polsce i na świecie. Atrakcyjną szatę graficzną tworzą ilustracje pochodzące z najcenniejszych kolekcji poświęconych piwowarstwu grodziskiemu. Dzięki temu możemy się zapoznać z unikatowymi pamiątkami. Tę wyjątkową publikację, w której piwo nie jest postrzegane przez pryzmat niskoprocentowego napoju alkoholowego, ale jako zjawisko społeczno-kulturowe, dzięki któremu życie jest pełniejsze i jaśniejsze, szczerze polecamy.
Wspomnienia ośmiorga Warszawiaków spoczywały w archiwum przez pięćdziesiąt lat. Wydobyte z zapomnienia opowiadają o życiu codziennym Warszawy początku i pierwszej połowy XX wieku. Przenoszą czytelnika w czasy, których nie pamięta już żaden, nawet najstarszy mieszkaniec stolicy. Prowadzą w miejsca, po których dziś pozostały jedynie budzące mgliste skojarzenia nostalgiczne nazwy: Kercelak, hala Świętojerska, Nalewki, targ Za Żelazną Bramą, plac BroniBohaterowie zabierają nas w świat swojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Przeżywamy ich lęki i radości. Ekscytuje nas myśl o zabawie w parku Ujazdowskim, rejsie statkiem do Bielan, wagarach nad Wisłą. I nas, i ich Warszawa zadziwia, zaskakuje, pociąga swoją tajemniczością.Idziemy wraz z nimi przez tętniące życiem podwórka-studnie, gwarne targowiska, ciemne zaułki i biedne mieszkania Starówki. Przez Śródmieście prowadzą nas na peryferia ówczesnej Warszawy: Morskie Oko, Powiśle, Kaskadę, powstający dopiero Żoliborz. Wyraźnie wzruszeni pokazują czytelnikowi swoje ukochane miasto.
Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy Tym razem zrobi to Marek Piwowski, zapraszając nad polski Balaton z nieodległej Warszawy ekipę filmową pełną artystycznych dusz. Rozpoczną wspólny R e j s statkiem wycieczkowym, na pokładzie którego nie zabraknie pięknych kobiet i alkoholu. Aktorzy nie zdają sobie sprawy, że znajdują się w centrum dziwnych wydarzeń, w okolicy, gdzie zaskoczenie i strach mieszają się ze sobą od dawna.Niedźwiedzica polarna Baśka wraz z żołnierzami przybywa do twierdzy Modlin i stojąc na dwóch łapach, salutuje Piłsudskiemu, mieszkańcy nadwiślańskich wsi z niepokojem oglądają stale powiększającą się ognistą kulę, w domkach nad zalewem SB odnajduje 82 kilogramy złota oraz pięć milionów polskich złotych, a z wody wynurza się potwór Paskuda! Okolica przesiąknięta jest trwogą Ktoś widział "Roja" w Pomiechówku, a teraz żołnierz nie żyje, świadkowie opowiadają o katastrofie kolejowej, po której nie ma śladu, hydrolodzy przestrzegają przed powodzią.Zszargane nerwy filmowców może ukoić jedynie lot balonem nad Legionowem albo wieczorek zapoznawczy w ośrodku "Mazowsze" w Białobrzegach z instruktorem kulturalno-oświatowym. Ostatecznie nie wszyscy bawili się dobrze, bo w damskiej ubikacji napisane jest głupi kaowiec. Nie popełnij tego błędu i uratuj swój wieczór, czytając Sekrety od Kampinosu po Zegrze.
Początek lata. Między plażowymi koszykami niosą się okrzyki lodziarzy: Lody Mewa na śniadanie, kto poliże, zaraz wstanie! Agnieszka Osiecka, wraz z pierwszymi promieniami słońca, siada przy jednym z kawiarnianych stolików i mrużąc oczy, zapisuje słowa: Elegant, birbant, lord, sopocki Hotel Grand. Riwiera PRL-u budzi się do wakacyjnego życia, każdy chce się pokazać na Monciaku lub poczytać Lato nagich dziewcząt na jednej z tysiąca werand. Na molo spaceruje piękna Nina Andrycz oczarowana wspaniałą willą Claaszena i ogrodem różanym. Nie zwraca na nią uwagi zakochany Herbert, wypatrujący jedynie wybranki swego serca Malarz Albert Lipczyński szykuje obrazy, które zawisną na wystawie obok dzieł Van Gogha, Matisse'a i Czanne'a.Wieczorem w Sopocie rozbrzmiewa muzyka płynąca ze sceny Międzynarodowego Festiwalu Piosenki. Czas na barwny pochód, bal, muzykę, tańce i dni, w których Książę Karnawału przejmie panowanie nad miastem. Nie zwlekaj! Dołącz do niezwykłych gości i mieszkańców wyjątkowego Sopotu.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?