Poeci emigracyjni, o których piszę w tej książce, mają wiele istotnych rzeczy do zakomunikowania czytelnikom, gdyż ich przekazy i przesłania zachowują w tym sensie aktualność, że mówią o kluczowych doświadczeniach człowieka wobec dziejów, społeczeństwa, wspólnoty ludzkiej, kultury i natury, radości oraz niedogodności życia jednostki, wreszcie – przeznaczeń ostatecznych.
Proces poznawania drugiego nurtu, który rozwijał się niezależnie od tendencji literackich panujących w Polsce, zbliżał w okresach kolejnych odwilży i oddalał w latach opresji politycznej, nadal trwa, bywa, że słabnie i zapewne nieprędko się zakończy – jeśli w ogóle to możliwe. Określenie „drugi nurt” – równoległy, zachowujący swą specyfikę, odnosi się do historycznie uwarunkowanej odrębności, jak pisałem – znoszonej, przezwyciężanej, ale również do procedur i preferencji poznawczych. Nie wszystko w tej domenie pisarstwa zostało rozpoznane, opisane, przeżyte, a zatem drugi nurt istnieje jako zadanie – także dla autora książki.
ze wstępu Wojciecha Ligęzy
Gustaw Rajmus odświeża gatunek opowieści niesamowitej, nasycając go popkulturowym, literackim i filozoficznym klimatem właściwym pokoleniu milenialsów, a więc ludzi urodzonych jakieś czterdzieści lat temu. Dodajmy do tego duszną atmosferę pandemicznego lockdownu, a otrzymamy ociekającą wszystkimi sokami życia mocną prozę. Brawurowe operowanie językiem, bogata ornamentyka opisu, błyskotliwość obrazowania – to atuty pisarza. Rajmus ma jednak coś więcej – umiejętność poetyckiej kondensacji i prowadzenia narracji twardą ręką prosto do puent eksplodujących feerią metafor. Poe, gdyby żył, wypiłby za niego. Prawdziwie pożywna lektura!
Jarosław Jakubowski
Wyobrażacie sobie miłość w korporacji? Co tam miłość – wyobrażacie sobie bunt? Książkę Jarosława Księżyka przeczytacie w trybie ASAP. Opowieść przyspiesza z każdą stroną. Nieszczęsny świat korporacji, widziany oczami bohatera-narratora, można by traktować z przymrużeniem oka. Tym bardziej że mnóstwo tu błyskotliwej ironii. Świat mógłby więc jawić się jako lekki, czasem wręcz farsowy. Wrażenie pogłębia język, skrzy się kolorami i terminami powszechnie obowiązującymi w mowie korpo. Jednak życie korpo i język korpo zdają się uczestniczyć w opętańczej grze i tworzyć niewolniczą, szczelną całość, na którą bohater-narrator nie przystaje. Jakby odzywał się w nim „error”. Wracają do niego ludzkie tęsknoty: ludzkie wyobrażenia miłości i ludzkie sny o gołębiach. To subtelne napięcie, konstruowane niezwykle sprawną pisarską ręką Księżyka, jest jedną z wielu zalet książki. Ostatecznie Hydra staje się historią adresowaną tak do czytelników pracujących w korporacjach, jak do wszystkich innych, którzy niezmiennie stają przed życiowymi szansami, z nadzieją, że przyniosą one szczęście. Szczęście? Jakie, skoro szczęście nie ma instrukcji? A może ma, tylko ja o tym nie wiem.
Przeczytajcie Hydrę! Zróbcie Księżykowi audyt .
Krzysztof Bielec
W ankiecie poetyckiej ogłoszonej przez „Politykę” utwór Wisławy Szymborskiej zatytułowany Radość pisania uzyskał nieoficjalny tytuł najpiękniejszego wiersza napisanego w języku polskim po wojnie. W tej samej ankiecie autorka wiersza uzyskała drugie miejsce w kategorii „poeta poetów”.
Tak wysoka lokata w ankiecie nie jest niespodzianką, ponieważ będąc „poetą poetów”, jest Szymborska także poetą czytelników. Na długo zanim krytycy zaczęli poświęcać jej należną uwagę, czytelnicy szukali wierszy poetki w pismach i jej książek w księgarniach. Na długo zanim krytycy zdecydowali, jakie jest miejsce Szymborskiej na skali od poezji ultraawangardowej do tradycyjnej, czytelnicy wiedzieli, że osiąga ona doskonałą równowagę pomiędzy tymi skrajnościami i bez stwarzania nowego języka potrafi zadziwić nowoczesną, fascynującą techniką językową.
Anna Frajlich
Ultradźwięki fale dźwiękowe niesłyszalne dla człowieka. Wykorzystuje się je na przykład w medycynie. Dzięki nim uzyskujemy między innymi zdjęcia USG. W prozie Macieja Bieszczada ultradźwięki mają, oczywiście, literacką formę. Pisarz posługuje się jednak nimi w podobnym celu co lekarze. Za ich pomocą bowiem, w krótkich, nieraz kilkuzdaniowych opowiadaniach, odsłania to, czego na co dzień nie dostrzegamy, dostrzec nie możemy, albo, jeśli nawet widzimy, to puszczamy mimo oczu. Ultradźwięki Bieszczada przeszywają rzeczywistość, ukazując jej nieoczywistą, często poetycką stronę. Warto ich nie przeoczyć.
Tomasz Dalasiński Pieśni Dalasińskiego to psalmy przewrotne, w których milczący i przyzwalający na zło Chrystus jest bezradny wobec tego, co dzieje się na Ziemi. Narrator bez wiary i bez złudzeń, za to z zadziwiającą uważnością, przedstawia losy ludzi wykluczonych. Jest kronikarzem dramatów codzienności, patrzy śmierci, duchom, przemocy prosto w twarz i pieczołowicie, z dystansu, notuje. Obserwowanych ludzi, potrafi pokazać tak, że stają się wiarygodni, prawdziwi, żywi. Zapisani w psychologicznych miniaturach, wskrzeszeni przez autora, zostają ocaleni przed zapomnieniem. Ludzie z apokalipsami przez małe a pospolitymi, codziennymi, naszymi.Jolanta Jonaszko
Autodafe 6 (każda z sześciu części cyklu stanowi odrębny materiał, łączy je wszystkie nić nostalgii, a zarazem kontestacji) przypomina murmurando dronta dodo (Raphus Cucullatus) w krytycznej fazie obłędu. Ów ptak nielotny, dzięki gatunkowi ludzkiemu, obdarzony jest wyrokiem rychłej śmierci w męczarniach eksterminacji, stąd swoisty pęd błyskawicy skorelowany ze ściąganymi na siebie kawalkadami tytanicznej pracy w imię lęku. Strumienie błyskotliwej erudycji narratora (bądź czasem podmiotu lirycznego, wszak mamy do czynienia z poematem) spływają do głębin Cienia, sam tytuł zaś może, acz nie musi, odwoływać się do cielęco-sztubackiej powieści Eliasa Canettiego ja miałem asocjację z mydłem wątpliwego trubadura Raymonda Roussela i jego równie obłąkaną powieścią Locus Solus.Jarosław Błahy
Trawestując Jarryego można napisać, że "rzecz dzieje się w S., to znaczy wszędzie". Jest to tylko część prawdy o "Schyłku", bo w istocie książka ta to autorski przewodnik po końcu świata - końcu zapowiedzianym, wyczekiwanym i ostatecznie doczekanym. Ciepliński (czy raczej C.) cierpliwie prowadzi czytelnika poprzez gęstniejący mrok, który sam tworzy z wyszukaną maestrią, z premedytacją odzierając wszystkich (siebie w to wliczając) z wszelkiej nadziei. Jak pisze sam C., "lektura to podróż przez świat autorów", a ta akurat podróż nie może skończyć się happy endem. Rutynowe zastrzeżenie o tym, że "wszelkie podobieństwo jest niezamierzone", jest oczywiście zamierzonym i szyderczym żartem, bo "Schyłek" pełen jest ludzi, o których ocieramy się każdego dnia, i kto uważnie wczyta się w tekst, ten może znaleźć tam samego siebie. Zgłębiając powieść, czytelnik dozna silnych emocji, niemalże tak intensywnych jak te, na które autor skazuje swojego narratora, konsekwentnie i cynicznie prowadząc go od wyborów złych do wyborów jeszcze gorszych, co jednak jest niczym wobec tych wyborów, jakie za narratora podejmuje otaczająca go rzeczywistość: wszechmocna, złowieszcza i nienawistna. Z takiego starcia nikt nie może wyjść bez szwanku - i nikt nie wychodzi. Sławomir Wernikowski
Metanoia (czyli duchowa przemiana, radykalne przeistoczenie, nawrócenie) to wielowątkowa powieść rozgrywająca się w okresie: grudzień 1981 ? lipiec 1986, której fabuła zadowoli poszukiwaczy przygód, awantur, szpiegowskich akcji, wojennych zbrodni i wątków miłosnych. Przedstawia wyprawy przez morze, od kontynentu do kontynentu, od tonącej w mroku stanu wojennego Polski, przez targane eksplozjami Falklandy i tkwiącą w apogeum apartheidu Afrykę Południową, po Hiszpanię, baskijskich separatystów i handlarzy narkotyków. Bohatera powieści poznajemy jako rozbitka (który niekoniecznie przeżył i doczekał finalnego wybawienia), ale szerzej ? jako kogoś, kogo spotkały wielkie życiowe niepowodzenia. Można też przyjąć, że nie chodzi tu wprost o tego, który się rozbił, lecz bardziej o kogoś, kto sam uległ rozbiciu, kto został rozbity, roztrzaskany i rozszczepiony ? jak atom ? na cząstki elementarne. Autor podpowiada, by obrać azymut na jeszcze szerszą interpretację, kierując się mottem zaczerpniętym z Jądra ciemności Conrada. Mroczność fabuły, narracja z bogatą faktografią i rozmachem, hiszpański duch opowieści-przygody przeplatanej i wielogłosowej, z warstwową strukturą, oraz wartkość akcji służą tu czemuś więcej niż jedynie fascynowaniu zbrodnią i odkrywaniu jej kulis, tragicznych przypadków i omyłek w świecie niejasnych interesów.
Subiektywne światy rozwijają się w nas i obok nas w skryte fabuły, które biegną własnymi ścieżkami – najczęściej równolegle, wzajemnie o sobie nie wiedząc, choć nieraz łączą się i zasilają, rozwidlają albo nieoczekiwanie przecinają na kolizyjnych skrzyżowaniach. Narracje, od których zależy wszystko, wprowadzają w labirynt pełen tajemnych przejść i ślepych zaułków. Mogą ocalać autonomię niepodległych światów, mogą je od siebie uzależniać, splatając losy postaci, czasy i miejsca zdarzeń; łączyć banały życia codziennego z wielką historią, fantazją i kryminałem. Są tu realia współczesne: pandemia i echa stanu wojennego, miejsca znane i nieznane, dzisiejszy Szczecin i Kołobrzeg, dawny Paryż i nieokreślone czasoprzestrzenie akcji, która mogła rozegrać się kiedykolwiek i wszędzie.
Piotr Michałowski (ur. w 1955 r. w Bydgoszczy) – poeta, eseista, literaturoznawca, krytyk literacki i teatralny, współzałożyciel i redaktor Szczecińskiego Dwumiesięcznika Kulturalnego "Pogranicza", w Wydawnictwie FORMA redaktor serii TABLICE. Mieszka w Szczecinie. Wydał m.in. tomy wierszy: Poemat w czerwieni (1984, w drugim obiegu), Powidok powietrza (1994), Li(me)ryczny plan Szczecina (1998), Za czarnym wielokropkiem... (1999), Głosem prawie cudzym. Z poezji okołokonferencyjnej (2004), Rytmy, albo wiersze na czas (2007), Pierwowzory i echa. Od Kochanowskiego do Barańczaka (2009), Cisza na planie (FORMA 2011), Dzień jest wierszem, świat kolorem (DK „13 MUZ” / FORMA 2021); poemat: Zaginiony w kreacji (FORMA 2018) oraz książki naukowe: Miniatura poetycka (1999), Granice poezji i poezja bez granic (2001, 2003), Głosy, formy, światy. Warianty poezji nowoczesnej (2008), Mikrokosmos wiersza. Interpretacje poezji współczesnej (2012), Narożnikowo, centralnie, pogranicznie. Szkice szczecińskie i europejskie (FORMA 2014), Z narożnika mapy (2017). Jego opowiadania znalazły się w antologiach współczesnych polskich opowiadań: 2014 (FORMA 2014), 2017 (FORMA 2017) i 2020 (FORMA 2020). Więcej na stronie: http://www.us.szc.pl/main.php/michalowski
Miasto, będące czy to murem, czy to ciałem, jest pełne paradoksów. Tym bardziej czytelnych, im lepiej skonfrontowanych ze współczesną kulturą i jej dyskursami. Metropolie są terytoriami wielkich możliwości i nadziei, dotkliwych rozczarowań i bolesnych upadków, bywają miejscem naznaczonym anonimowością, gdzie można zniknąć, dać się pochłonąć bez pozostawienia tropu, są też jednocześnie domeną wszelkiej maści Wielkich Braci, przestrzenią, w której nie sposób umknąć kamerom, ciekawskim ludzkim oczom czy karzącym rękom władzy. Jestem przekonana, że to jedna z przyczyn, dla których seria City jest ponadczasowo oryginalna - bo podąża za przeobrażającymi się paradoksami, mierząc się każdorazowo nie tylko z imaginarium artystycznych konceptów miasta, lecz i z polemikami właściwymi współczesności. To właśnie sprawia, że City w każdej ze swych odsłon ma do zaoferowania nowe pomysły, nowe dylematy, nowe lęki i nową wrażliwość na konkretną tematykę, mimo że leitmotiv pozostaje niezmienny.Ksenia Olkusz
Do każdej książki Grzegorza Strumyka wchodzi się od razu, każda otwiera się wszędzie w przestrzeni poprzecinanej mnóstwem wertepowych ścieżek, ulic o krzywych płytach chodnikowych i połatanych murach, a wszystkie idą do wspólnego celu, do środka, do jednej opowieści, która powstaje w szczelinach, on ją stamtąd wydobywa. Wszystko, co pisze od lat, to prawda i fascynacja śladem jednej minuty, tego, co widzi ukryte za przejrzystością i rozpoznaje w czasie przejściowym. To się dzieje w ludziach, którzy są z ciała, krzyku i każdej innej wzajemności. W człowieczeństwie czy sprzeciwie wobec niego. Twarda, zwarta opowieść wyzwala się z małej, prześwietlonej chwili dramatu całego świata. Słychać jak wiatr przesuwa drobiny i tworzy z nich ruchome obrazy, ludzie wchodzą i ludzie wychodzą. Nie ma w literaturze polskiej nikogo innego, kto by potrafił tak pisać.Marta Zelwan
Zapojutrze to powieść odważna, szokująca, brutalna, która na długo pozostaje w pamięci. O przemocy mężczyzn wobec kobiet napisano wiele, jednak Małgorzata Gwiazda-Elmerych nie zważając na obyczajowe tabu, pokazuje drugą, ukrywaną stronę medalu i bez żadnego znieczulenia obnaża okrucieństwo kobiet w stosunku do partnerów oraz dzieci, które stają się pionkami w grze dorosłych. Jest to również oskarżenie polskich sądów, w których mężczyzna podczas rozpraw rozwodowych nie ma nic do powiedzenia, jest bezradną, zagubioną i pogrążoną w rozpaczy jednostką, a kobieta (jaka by nie była) w sprawie opieki nad potomstwem zawsze wygrywa. Autorka z reporterską dokładnością pokazuje niezaleczone traumy z dzieciństwa, które rzutują na dorosłe życie. Zapojutrze to wnikliwe studium psychologiczne, gdzie pojawiają się schizofrenia, depresja, nerwica natręctw, pedofilia oraz wszechobecne ataki panicznego lęku, a dom, który ma być przestrzenią spokoju i bezpieczeństwa, staje się swoją diabelską karykaturą. Obraz przedstawionego toksycznego związku przeraża, ale też skłania do głębokiej refleksji nad istotą oraz sensem współczesnych relacji damsko-męskich.Damian Romaniak
Proza Jarosława Błahego jest burzliwa jak fermentujące wino, transowa jak bełkot orfickiej wyroczni i obrzydliwa jak mięso koźlęcia gotowanego w mleku matki. Czerpie ona energię z żywiołów dionizyjskich, chtonicznych, transgresywnych, ufając bardziej ciągłemu, niezniszczalnemu, żeńskiemu zoe niż autonomicznemu, autodestrukcyjnemu, męskiemu bios. Dla ""zaklętego w szerszenim gnieździe"" - piszącego siebie i o sobie - eseistyczna forma jest narzędziem samobójstwa dokonywanego na własnym ego. Wyszarpuje z siebie Błahy kawałki życiorysu, strzępy przeczytanych książek, powidoki dzieciństwa i snów, by ulepić z nich tekstowe, szerszenie gniazdo, na postrach dla zakłamanych i lękliwych, na pokusę dla szczerych i odważnych. W mrocznym wnętrzu tych - zrodzonych z nietzscheańskiego ducha - tekstów kryją się szalone, zakazane, stłumione namiętności i pragnienia. Jak dobrać się do tego gniazda? Nie wzywajmy straży ogniowej. Wystarczy skonsultować się z własnym Cieniem lub przed lekturą przeczytać ulotkę: ""Kontestacja, prowokacja, dynamika, bezczelne wystawianie czytelnika na próbę, świadoma gra z odbiorcą, to jest mój żywioł, jeżeli czytelnik nie chce podjąć dialogu z żywą, pulsującą tkanką, to niech spada"" - kurtuazyjnie zastrzega Błahy. Zatem: odwagi!Jacek Bielawa
W cieniu Golgoty nie jest powieścią religijną, nie jest też sensu stricto książką historyczną. To bardziej rozprawa filozoficzna, stawiająca fundamentalne pytania o początki judeochrześcijańskiego społeczeństwa, o postawę wobec śmierci Chrystusa na krzyżu – postawę obojętną bądź wrogą.
Autor zastanawia się także, dlaczego chrześcijaństwo tak bardzo rozprzestrzeniło się na świecie w czasach, gdy wciąż silne były stare wierzenia, gdy filozofia stoicka czy epikurejska ciągle próbowały wskazywać sposób na życie. Czy duże znaczenie miały poglądy teologiczne świętego Pawła i określone w jego listach zasady doktrynalne i etyczne? Czy może jednak coś zupełnie innego?
Czy z cienia Golgoty można wyjść? Uwolnić się od brzemienia współodpowiedzialności?
Ryszard Lenc stworzył znakomitą powieść, gęstą od metafor, obrazów i refleksji. Prozę niełatwych pytań i nieoczywistych odpowiedzi.
Magdalena Boczkowska
W cieniu Golgoty Ryszarda Lenca mieści się w tradycji dzieł prozatorskich nawiązujących do początków chrześcijaństwa. Autor, wykorzystując obszerną podstawę źródłową, stworzył skondensowaną opowieść fabularną, z dynamiczną akcją umiejscowioną w rozmaitych rejonach cesarstwa rzymskiego i różnorodnych środowiskach, stykających się z powstającą nową religią.
Narrator powieści (wobec chrześcijaństwa dość daleki od postawy apologetycznej) próbuje na swój sposób zrozumieć to zjawisko.
W książce pojawiają się postaci biblijne, politycy, pisarze oraz cała galeria mniej znaczących bohaterów i bohaterek, których istnienie potwierdza historia starożytna, lub też wykreowanych przez wyobraźnię autora.
Kazimierz Maciąg
Słowa poukładane w drogę. Podróże przez literaturę, przez życie. I z powrotem. Doszedłem do miejsca, z którego można było już tylko zawrócić czytamy w jednym z pomieszczonych tu zapisków. Musiałem wyjść. I wejść zapisać to. Wyjść przed siebie, aby wejść w siebie?Zawartość notatnika Adriana Glenia umiejscawia się na granicy pisania i czytania, poszukiwania i błądzenia, znajdywania i gubienia po drodze. Autor chętnie wsłuchuje się w głosy cudze (Białoszewskiego, Gombrowicza, Gutorowa, Kassa, Kornhausera, Mickiewicza, Miłosza, Różewicza, Schulza, Stasiuka, Walsera), jednakże nie poświęca im obszernych rozpraw, lecz lapidarne refleksje, niekiedy wręcz wyznania.Zapiski te powstawały na przestrzeni kilkunastu lat w rozmaitych okolicznościach i lokalizacjach: na Krymie, w Odessie, Tallinnie, Paryżu, Sopocie, Opolu, Stroniu, podczas podróży przez Słowację, Chorwację i Czarnogórę. I wreszcie w Grabczoku, pośród wyczytanych z pism Heideggera lasów, w czułości domostwa, w bliskości żony i synów, bez których niniejszy zbiór próz poetyckich nie miałby racji istnienia.Bartosz Małczyński
Zawarta w opowiadaniach Jarosława Jakubowskiego mroczna, miejscami dystopiczna wizja świata przedstawia człowieka w mętnych falach własnego istnienia, stopniowo odgradzającego się od środowiska, w którym żyje, poprzez coraz głębsze zanurzanie się w swoim wewnętrznym cierpieniu, frustracji i wynikającym z nich obłędzie. Tę jałowość egzystencji przerywają nagłe, zaskakujące wydarzenia z pogranicza jawy i snu, realizmu i metafizyki, świadomości i iluzji: bunt maszyn, demoniczne postaci, duchy czy też wytwory wyobraźni, prowadzące człowieka do zbrodniczego szaleństwa. Organizacja świata przedstawionego w tych prozach z jednej strony odpowiada stanowi dusz bohaterów, z drugiej wprowadza intrygującą atmosferę niesamowitości i złowieszczości. Miejsca akcji opowiadań to bowiem najczęściej obszary zdegradowane, opuszczone, w pewien sposób wyklęte: porzucone miasteczko, prowincjonalna stacja kolejowa, cmentarz, hotel na peryferiach miasta, szpital, a nawet umysł bohatera.Katarzyna Wójcik
Siedemdziesiąt pięć lat. Czy jest to okres na tyle długi, by o dorobku kultury pisać z odpowiednim dystansem? Opinie w tym względzie byłyby zapewne różne. Jeśli jednak chodzi o literaturę polską w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim, zaczęła się ona właśnie siedemdziesiąt pięć lat temu.Postanowiliśmy przyjrzeć się ponownie, nierzadko po wielu latach, twórczości dwudziestu związanych ze Szczecinem pisarzy i pisarek. Wszyscy z nich są już po drugiej stronie losu. Nie znaczy to jednak, że domknęły się ich biografie. Są ich książki, choć może w mroku bibliotecznych półek i magazynów, przytłoczone współczesnością. Być może są jeszcze nie wydane rękopisy i maszynopisy, listy, dzienniki, pamiętniki. Po książki trzeba sięgać głębiej, nierzadko odkurzać (również dosłownie!), otwierać po latach nieotwierania, kierując się choćby zwykłą ciekawością, co kryją, ale i chęcią odpowiedzi na pytanie, co mówią dziś? Czy mają w sobie dość siły, by współkomponować przestrzenie naszego języka i naszą współobecność?Artur Daniel LiskowackiBogdan Twardochleb
Zapodziani to kresowa powieść retrospektywna z akcją toczącą się na współczesnej Ukrainie, a jednocześnie na Podolu podczas okropieństw I i II wojny światowej, na liniach frontów austriacko-rosyjskiego i niemiecko-bolszewickiego wielokrotnie przemieszczających się przez Ziemię Buczacką.
Zbigniew Kosiorowski opisuje walki w powietrzu (pierwsze doświadczenia cesarsko-królewskiej awiatyki), szarże kawaleryjskie, szpiegowskie dywersje i poprzedzone czerstwymi latami niepodległości nawałnice hitlerowskiej pancernej machiny, okupacyjne zbrodnie, wojnę tyranów, a w końcu pabiedę i wysiedlenia z ojcowizny.
Zapodziani to opowieść o skomplikownej, dramatycznej egzystencji Polaków, Ukraińców i Żydów na przykładzie trzech polskich rodzin; o intrygującym międzywojennym tyglu kultury niszczonym przez nietolerancję, prześladowania oraz zbrodnie odkładające się bliznami w zachwianej tożsamości wydziedziczonych.
Losom narratora i jego rodziny, wysiedlonej w 1945 roku z Monasterzysk na Ziemie Zachodnie (Kotlina Kłodzka), poświęcona jest powieść Kamień podróżny (FORMA 2016).
Co decyduje o sile książki? Na pewno jej orientacja, której nie waham się nazwać historiozoficzną. Ona nadaje jej mocny gorzki posmak, niezależnie od tego, że powieść jest niezwykle zmysłowa. Gorycz bierze się ze świadomości tego, że choć utracony świat można doskonale opisać, to w sensie fizycznym przywrócić go nie sposób. Nie można przywrócić ani smaków, ani zapachów dawnych miejsc, tak jak nie można ożywić ludzi, których ciała leżą na cmentarzach. Szukanie ojczyzny skazane jest więc na porażkę. Co nie znaczy, że wysiłków takich należy zaprzestać. Eine kleine niesie jednocześnie pewne pocieszenie. Bo przecież podobnie jak w Szczecinie, również w innych miejscach pojawić się może ktoś, taki jak Artur Daniel Liskowacki, kto będąc całkowicie z zewnątrz opisywanego świata, na postawie akcesoriów, zapisków i rozmów, spróbuje się w niego równie sugestywnie wmyślić. Z pożytkiem dla siebie samego, ale i dla innych mieszkańców miasta S., miasta D., miasta K.
z posłowia do 4 wydania Eryka Krasuckiego
Eine kleine Artura Daniela Liskowackiego to opowieść o tym, jak z pewnego miasta S. wyjechali ludzie, którzy byli jego zwykłymi obywatelami. Razem z nimi wyjechała z miasta dotychczasowa historia. Ślady, jakie po nich pozostały, ktoś po pięćdziesięciu latach potraktował jako zobowiązanie, by opowiedzieć historię dawnych mieszkańców, skoro oni sami tego zrobić już nie mogą. Eine kleine to również jedna z najstaranniej poszarpanych, pokawałkowanych i nieciągłych narracji w prozie polskiej lat 90. XX wieku. A równocześnie - jedna z najlepiej skonstruowanych i głęboko lojalnych wobec przeszłości. Sukcesu pisarza upatrywać można w konsekwentnym ukazywaniu Szczecina jako miejsca, w którym żadna ciągłość nie jest możliwa, więc i mit, wykorzystany przez Liskowackiego, ma charakter nieciągły. To mit Szczecina jako miasta melancholijnego, a może nawet przeklętego, miasta wiecznie przegranych, dalekiej prowincji, miejsca, gdzie Wielkie Dzieje przynoszą wyłącznie zniszczenie, zaś biografie prywatne ulegają nieznośnemu poszarpaniu.
z posłowia do 2 wydania Przemysława Czaplińskiego
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?