Polecamy dobre książki z rozwoju duchowego i ezoteryczne - anioły, magia, wróżbiarstwo, astrologia, życie po śmierci, numerologia, runy, parapsychologia, tarot i inne. W tej strefie zapraszamy do bogato wyposażonego działu z książkami o ezoteryce i wiedzy tajemnej. Tutaj możesz zaopatrzeć się w lekturę na temat magii, parapsychologii, psychotroniki, tajemnic świata oraz szeroko pojetej wiedzy tajemnej. Takie pojęcia jak reiki, runy, trzecie oko, biała i czarna magia, życie między wcieleniami, wróżby, numerologia, jasnowidzenie, sekrety szeptuch to zagadnienia, które znajdują się w proponowanych przez nas publikacjach.
Anielskie rzeczywistości – Podręcznik przetrwania jest zbiorem podsumowujących schematów oraz kwintesencją informacji pochodzących z warsztatów Ashayany Deane omawiających następujące ważne tematy:
Kim są Goście i skąd pochodzą?
Jak ludzie są wybierani do kontaktu z Gośćmi?
15 metod kontaktowania się i manipulacji przez Gości
Dlaczego Goście powrócili?
Równoległa Ziemia oraz Zmieszanie Czasu
Starożytne korzenie Jednego Światowego Porządku
Jak ludzkość utraciła świadomość swojej Duszy
Rezultaty zniekształceń starożytnych tekstów
Dlaczego ludzie pozostają w konflikcie
Linie Ludzkiej Rasy, Gwiezdne Nasiona oraz Matryce Pod-nici DNA
Podstawowe typy hybryd
3 główne programy Gości
Odzyskiwanie własnej mocy
Postawy Umocnienia podczas kontaktu
Urzeczywistnienie swojej roli jako umocnionego kontaktu.
Czego nie należy robić podczas kontaktu z Gościem?
Wstęp do piętnastowymiarowej ludzkiej anatomii
5 Technik Rozróżniania Gości
5 Technik Uwalniania od Manipulacji przez Gości
6 Kroków ku radości
... W CHWILI OBECNEJ, LUDZKOŚĆ ZŁAPANA ZOSTAŁA W "STRATEGICZNĄ PARTIĘ SZACHÓW", NAD TYM, KTO BĘDZIE SPRAWOWAŁ KONTROLĘ NAD WROTAMI SYSTEMU GWIEZDNYCH WRÓT, PODCZAS CYKLU AKTYWACJI GWIEZDNEJ W LATACH 2012-2017. W WIZJI DIAMENTOWEGO SŁOŃCA, LUDZKOŚĆ MOŻE DOKONAĆ WYBORU, ABY WYZWOLIĆ SIĘ OD WIELU EONÓW MIĘDZYGWIEZDNEJ MANIPULACJI. ...
Informacje w oparciu o 12 srebrnych metalicznych dysków, zwanych Biblioteki Płyt Zgromadzenia Dora-Teura lub po prostu „Płyty CDT”. Dwanaście Płyt CDT są holograficznymi, nagrywającymi, magazynującymi oraz transmitującymi urządzeniami, które zawierają potężną ilość danych w zakodowanej formie elektromagnetycznej stojącej fali skalarnej.
Tłumaczenia Płyt CDT Enocha, składały się z trzech tomów historii, która niegdyś była zawarta w Maharacie: Księga Amenti, Anielskie Spisy oraz Księga Smoka.
W 10 r. p.n.e., trójka eseńskich mówców Płyt CDT, znanych jako Jan Chrzciciel, Jezus Chrystus (Jeshua Sananda Melchi-zedek, urodzony w 12 r . p.n.e.; patrz „Podróżnicy” tom 2) oraz Miriam, wspólnie przetłumaczyli dziewięć dodatkowych ksiąg z Płyt CDT, tworząc pierwotne podwaliny czegoś, co miało się stać prawowitą doktryną ...
Księgi Enocha, Jeshua i Miriam reprezentują 12 z 15-tu „Brakujących Ksiąg z Biblii”, które były pierwotnie częścią prawowitych nauk eseńskich „Rodu Graala”. Nauki eseńskie zostały rozmyślnie zredagowane i zniekształcone w 325 r.
Inne tłumaczenia Płyt CDT starożytnych czasów, przekazane zostały przez Mówców urodzonych wśród Hindusów, Chińczyków, Tybetańczyków, Afrykańczyków, Egipcjan, Majów, Inków oraz Rodzie Graala Celtyckich-Druidów.
Płyty CDT, od zawsze były obiektem pożądania wielu międzygwiezdnych ras, nie tylko z powodu praktycznej wiedzy jaką zawierają, ale również ze względu na ich dwoiste przeznaczenie w odniesieniu do uzyskania manualnego dostępu, do 12-tu Głównych Gwiezdnych Wrót, Uniwersalnego Systemu Gwiezdnych Wrót.
Od prastarożytnych czasów, wszystkie tłumaczenia Płyt CDT zasiane wśród każdej ziemskiej kultury, spotykał ten sam los - zostały bowiem zniszczone i zniekształcone...
Książka zawiera opis metody leczenia bioenergią m.in. najgroźniejszych chorób XXI wieku – wszelkich chorób nowotworowych i układu krążenia. Może mieć zastosowanie przy wszelkich schorzeniach przewodu pokarmowego, płuc, nerek i stawów, a także systemu nerwowego. Metoda pozwala również na zwiększenie odporności organizmu i usuwanie stanów zapalnych, jest bardzo skuteczna przy zwalczaniu chorób pochodzenia bakteryjnego i wirusowego, pozwala na przyśpieszenie rekonwalescencji i regeneracji organizmu. Leczenie można również prowadzić nawet na bardzo duże odległości.
Książka zawiera szczegółowy opis technologii i aparatury potrzebnej do: określania rodzaju potrzebnego promieniowania radiestezyjnego; lokalizacji miejsc, na które należy oddziaływać; wywoływania emisji żądanego promieniowania; pomiaru uzyskanego efektu i sterowania procesem leczenia; usuwania szkodliwego promieniowania; identyfikacji rodzaju schorzenia i określania zaawansowania choroby; określania i wzmacniania sił witalnych organizmu; doboru optymalnych sposobów leczenia i leków.
Jacek Strożecki ukończył Wydział Budownictwa Politechniki Wrocławskiej i uzyskał tam stopień doktora nauk technicznych. Jako docent był kierownikiem Zakładu Geotechniki i Hydrotechniki Politechniki Rzeszowskiej. Od około 30 lat zajmuje się psychotroniką, szczególnie intensywnie od czasu przejścia na emeryturę. Jest głównym twórcą opisanej w książce metody leczenia bioenergią.
Ewa Szymkowiak ukończyła filologię rosyjską i polską, uzyskując tytuł magistra. Jest nauczycielem dyplomowanym i pracuje w gimnazjum. Uczestniczy w szeroko zakrojonych pracach badawczych mających na celu dalsze doskonalenie techniki leczenia bioenergią. Najlepsze efekty uzyskuje przy leczeniu chorób układu krążenia, wszelkiego rodzaju nowotworów i chorób somatycznych.
Bardzo często mamy problem z przebaczeniem drugiej osobie. Nie potrafimy puścić w niepamięć przeszłych krzywd i wypowiedzianych bez namysłu słów. Zagłębiamy się w swoich uprzedzeniach i tracimy szansę na obiektywne spojrzenie na czyjeś działania. Co ciekawe, sami nie czujemy się z tym dobrze, ale nie przeszkadza nam to w pielęgnowaniu w sobie uprzedzeń i gniewu wobec innego człowieka.
Ryan Kilgore, bohater książki „Mój najlepszy nauczyciel” znał smak urazy aż za dobrze. Miał żal do własnego ojca, który go opuścił w dniu jego narodzin. Gdy negatywne emocje zaczynają rzutować na rodzinę Kilgore'a, ten uświadamia sobie, że musi uleczyć niezagojone rany by nie poświęcić własnego szczęścia na ołtarzu gniewu. Wyrusza więc na poszukiwania ojca, rozpoczynając tym samym podróż, która odmieni jego życie.
Dr Wayne W. Dyer – znany na całym świecie autor książek i wykładowca zajmujący się tematyką samorozwoju – wspólnie z Lynn Lauber stworzyli publikację, która każdego z nas powinna skłonić do refleksji. Jest to inspirująca opowieść o tym, jak zmienić ból i cierpienie w przebaczenie i miłość, a także – jakie nauki możemy czerpać z najtrudniejszych stawianych przed nami wyzwań.
Po lekturze tej publikacji może okazać się, że ktoś, kogo uważasz za najbardziej zaciekłego wroga, jednocześnie jest osobą, której najwięcej zawdzięczasz. Musisz jednak sam do tego dojść. Przed Tobą najważniejsza lekcja.
Fragment książki Mój najlepszy nauczyciel Od nienawiści do miłości
Rozdział 5
Tej nocy nie mógł spać - scena, która wydarzyła się w piwnicy, wciąż jawiła mu się przed oczami. Czemu ukazał mu się ojciec? Dlaczego tak nagle zniknął? Czy te halucynacje mogły świadczyć o jakimś urazie mózgu? Może miał wylew? Powinien poinformować o tym So-phie. Ciekawe, czy zaniepokoiłaby się tym tak bardzo, że kazałaby mu iść do lekarza?
- Co się dzieje? - wymamrotała. - Godzinami przewracasz się z boku na bok.
- Nie wiem. Po prostu nie mogę zasnąć.
- Chcesz o tym porozmawiać? - powiedziała łagodnym tonem, gładząc go po plecach.
-Nie.
Przez chwilę nie mówiła nic. - To może weźmiesz jakiś środek nasenny? Przez ciebie ja też nie mogę spać, a jutro mam wiele spraw do załatwienia.
Wstał, połknął tabletkę i położył się na kanapie.
Chciał powiedzieć jej o wyprawie do Michigan, o wspomnieniach i dziwnym śnie na jawie o ojcu, ale bał się. To wszystko brzmiałoby zbyt dziwacznie. Zapewne wysłałaby go do terapeuty. Myślał o tym, by wrócić do łóżka i przytulić się do niej, co zawsze pomagało mu zasnąć, ale nie chciał znowu jej niepokoić.
Kanapa gryzła go w skórę nawet przez warstwę narzuconego na nią prześcieradła. Co gorsza, tuż za ścianą spał Logan, chrapiąc i jęcząc zapewne z powodu dręczących go koszmarów. Przemknęło mu przez myśl, że najpewniej już zrujnował synowi życie.
Całą noc myślał o dziwnym spotkaniu z Robertem, zastanawiając się, co to było i co mogło oznaczać. Jeszcze więcej uwagi poświęcał temu, jak kiepsko zareagował na pierwszą po latach szansę rozmowy z ojcem, nawet jeśli był to tylko wytwór jego wyobraźni. Dlaczego od razu nie zapytał go, czemu porzucił rodzinę? Dlaczego nie zapytał, w jaki sposób Robert chce zadośćuczynić im za lata pełne cierpienia?
Im więcej nad tym rozmyślał, tym bardziej przepełniały go oburzenie i żal. Od razu powinien był mu przyłożyć, zaciągnąć do Logana, powinien był... Mimowolnie zapadł w sen.
Wcześnie rano był już na nogach, gotowy do podróży. Wszedł do kuchni, gdzie Sophie kręciła się przy ekspresie do kawy, wpopisowy sposób udając, że wszystko jest wpo-rządku. Mimo to pomiędzy nimi dało się wyczuć napięcie. - Dzień dobry - powiedziała, nalewając kawę i nie podnosząc wzroku znad kubka. - Czy ludzie od konferencji dostali twoją pracę na czas?
- Nie dostałem od nich potwierdzenia, więc pewnie dowiem się, gdy będę na miejscu. To nie takie istotne. I tak nikt nie czyta tych dzienników.
Sophie odwróciła się w jego stronę.
- Naprawdę? Myślałam, że od tej publikacji zależy twoja praca. To przecież dlatego zachowywałeś się wczoraj jak tyran i upokorzyłeś własnego syna przed jego przyjaciółmi.
- Posłuchaj, Sophie, może wczoraj trochę przesadziłem. Przykro mi z...
- Zawsze ci przykro, Ryan, ale dopiero po wszystkim - przerwała mu Sophie. - A nam jest przykro, kiedy to wszystko się dzieje.
Wyszła na korytarz i zawołała Logana: - Szybko, kochanie. Czas wyruszać!
Ryan stał w drzwiach i brał swoje walizki, gdy zauważył trzęsącego się Logana czającego się na szczycie schodów. Wyglądało, jakby czekał, aż Ryan wyjdzie.
Serce Ryana uderzyło mocniej. - Hej kolego. Jesteś już duży. Pilnuj mamy, jak mnie nie będzie, w porządku?
Logan nie odpowiedział, ani nawet nie spojrzał w jego kierunku.
- Niedługo wrócę. Wciąż nic.
Ryan wyszedł z domu, opuszczając jedną obcą mu krainę, by udać się w podróż do innej. Mimo iż Ryan podróżował przez ostatnią połowę swojego życia, nadal nieustannie irytowały go niewygody napotykane w trakcie podróży. Godzinny przejazd autobusem na lotnisko spędził w towarzystwie gadatliwych biznesmenów rozmawiających przez telefony komórkowe i uniemożliwiających mu jakże potrzebną drzemkę. Kolejki przy odprawach ciągnęły się w nieskończoność, a przy bramce kontrolnej utknął za Hinduską, której turkusowe sari uruchomiło alarm i - co za tym idzie -długotrwałą i skrupulatną procedurę kontroli. W samolocie było niemiłosiernie gorąco, a siedzący obok niego mężczyzna skropiony był bardzo intensywnie pachnącą wodą po goleniu, co w połączeniu z jego gadatliwością doprowadziło Ryana na skraj obłędu. Po wylądowaniu musiał czekać na wynajęty samochód, bo ktoś zgubił numer jego rezerwacji.
Gdy wreszcie znalazł się w samochodzie, niemal natychmiast utknął w korku. Promienie słońca odbijały się od metalowych karoserii setek uwięzionych na drodze samochodów. Z tej perspektywy San Francisco, które tak bardzo chciał zobaczyć, nie różniło się prawie niczym od autostrad na przedmieściach Nowego Jorku, którymi podróżował co tydzień. Tam przynajmniej był w swoim własnym samochodzie. Teraz, gdy włączył klimatyzację w małym tandetnym wynajętym pojeździe, nie poczuł wcale chłodu. Kręcił pokrętłami i ustawiał nawiewy w różnych pozycjach, ale najwyraźniej wiatrak nie działał. Każdy z tych irytujących detali był dla Ryana osobistą zniewagą, a rosnące niezadowolenie z życia zaczęło odciskać trwałe piętno na jego twarzy. Nawet on sam
dostrzegał to, gdy patrzył w lustro podczas porannej toalety. Jego oczy były zmrużone, a zęby zaciśnięte. Wyglądał, jakby nieustannie wdawał się z kimś w konfrontację. Pomyślał, że jeśli nie będzie uważał, to wkrótce zacznie przypominać swoją babkę - kobietę z trwale wymalowanym na twarzy rozgoryczeniem.
Gdy dotarł w końcu do hotelu, w którym miała się odbyć prezentacja, był wykończony. Wszedł do atrium, gdzie ujrzał wielki napis powitalny: „Konferencja poświęcona Nowej Zielonej Planecie: ekologia, różnorodność oraz przyszłość Ziemi".
Spora grupa gości rejestrujących się na konferencję rozmawiała ze sobą, przeglądając broszury i informatory. Widok ten wzbudził w Ryanie poczucie pewności siebie. Nareszcie miejsce, w którym go doceniają i w którym jest kimś. Założył okulary i zaczął studiować plan dnia. Odkrył, że jego prezentację przeniesiono do o wiele mniejszego pomieszczenia. Powód tej zmiany wprawił go w osłupienie: w uprzednio zarezerwowanej dla niego sali i o wcześniej ustalonej porze miał przemawiać Al Gore.
Podniósł wzrok znad planu i zobaczył jak Gore wchodzi do atrium, wdając się w rozmowę z jednym z organizatorów.
Ryan podszedł do młodego mężczyzny wprowadzającego zmiany na liście.
- Nie wiedziałem, że będzie tu Gore. Młody mężczyzna uśmiechnął się.
- Nikt nie był tego pewien, dowiedzieliśmy się w ostatniej chwili. [...]
Dobrze już znana Mapa Poziomów Świadomości została przedstawiona w książce "Siła czy Moc" (Virgo, 2010), przetłumaczonej na ponad 25 języków.
"Przekraczanie poziomów świadomości" powraca do badań przejawów ego oraz jego wrodzonych ograniczeń, jest źródłem szczegółowych wyjaśnień oraz instrukcji podpowiadających, jak te ograniczenia przekroczyć. W książce wyłonione zostają jasne zasady wspierające duchową ewolucję. W miarę przekraczania naszych barier stajemy się bardziej świadomi, lepiej poznajemy siebie, odrzucamy blokujące nas schematy i w pełni możemy realizować nasz potencjał.
"Poziomy świadomości zostaną tutaj przebadane szczególnie na użytek adeptów duchowości, jej miłośników oraz uczciwych osób, zainteresowanych samodoskonaleniem jako celem samym w sobie. Dzięki analizie różnorakich przeszkód i poziomów, które muszą zostać przekroczone, pewne zasady wspierające duchową ewolucję ujawnią się same."
Nie sięgając daleko w przyszłość, możemy bieg dotychczasowej naszej myśli porównać do sieci utkanej z trzech różnych nici. Czarnej nici magii, czerwonej nici religii i białej - nauki, jeśli terminem "nauka" obejmiemy proste prawdy, zaczerpnięte z obserwacji natury, których ludzie wszystkich czasów tyle nagromadzili. Gdybyśmy mogli więc obejrzeć tę sieć myśli od początku, dostrzeglibyśmy wpierw czarno - białą szachownicę, wzór złożony z prawdziwych i fałszywych pojęć, w którym nie pojawia się jeszcze czerwona nić...
O wiedzy tajemnej w dziejach świata
Autor wprowadza czytelnika w świat magii, kabały i alchemii funkcjonujący już u starożytnych, wskazuje na powtarzalność różnorodnych tendencji niejako wpisanych w ludzką naturę, ułatwia odbiorcy dostrzeżenie ciągłości ludzkich osiągnięć oraz długu, jaki zaciągnęliśmy u starożytnych. Smith zarysowuje też podstawowe typy pierwszych proroków, które pozostają bardzo podobne aż do czasów współczesnych. Postacie wyroczni świata starożytnego uświadamiają nam po raz kolejny, że w naszej stechnologizowanej codzienności nie odeszliśmy zbyt daleko od tych na pozór prymitywnych reguł przepowiadania przyszłości. Opisuje również historię proroków Jahwe wraz z próbą osadzenia początków powstawania religii monoteistycznej na tle przemian
w panteonie bóstw krajów basenu Morza Śródziemnego. Autor skupia uwagę na postaciach ostatnich proroków, czyli Jana Chrzciciela i Jezusa, wskazuje na analogie i przeciwieństwa
w stosowanych przez nich formach nauczania o nadejściu Królestwa Bożego.
Obecny, krytyczny moment w historii Izraela był ponad wszelką wątpliwość przewidziany. Nazwiska: "Szaron", "Arafat" i "Bush" są zakodowane w Torze wraz z biblijnymi zapowiedziami ostatecznego zagrożenia - tuż obok zwrotu: "u kresu dni". Z listu Michaela Drosnina do premiera Ariela Szarona
Szaman Carlosa Castanedy powrócił! Don Juan był ojcem chrzestnym ruchu New Age, Ovo zaś wprowadzi ludzkość w erę Wodnika. Jest jednym z ostatnich szamanów na ziemi. Wielokrotnie wspinał się na najwyższe szczyty duchowe. Potrafi wejść, zostać ile chce na szczycie i bezpiecznie zejść. Korzysta z wiedzy szamańskiej oraz doświadcza i praktykuje szamanizm we wszystkich jego kosmicznych aspektach. Obecnie przebywa w Polsce, w górach Izerskich.
Słuchajcie przede wszystkim Waszego sumienia. Tam jest droga do oczyszczenia. Jak Wasze sumienie Wam dogryza, nie zagłuszajcie go, nie otępiajcie go i nie zabijacie. Zabijając je, popełnicie samobójstwo. A to nie jest dobra droga. Droga do raju to droga, w której sumienie jest przewodnikiem. To jego słuchajcie, nawet gdy będzie Wam kazało na bosaka, na śniegu biegać. Abrahamowi kazało swego syna zabić, a Abraham się nie przeląkł i nie odrzucił jego głosu. Był posłuszny prawu kosmicznemu. Wy też słuchajcie, co ono Wam mówi. Może nie będziecie wystawieni na tak ciężką próbę jak Abraham, ale jeśli Wasze sumienie mówi Wam aby pogodzić się z matką czy ojcem, to nie jest przecież, aż takie wyzwanie...
Czy przedmioty faktycznie mogą przynosić szczęście? Czy można zobaczyć przyszłość w snach i czemu niektórzy ludzie twierdzą, że potrafią sami zdecydować, o czym będą śnić? Jak przesuwać przedmioty siłą woli? Na czym polega kontrolowanie cudzego umysłu? Dlaczego osiemdziesiąt procent Amerykanów zapewnia, że doświadczyło zjawisk paranormalnych? Jak zahipnotyzować kurczaka? Richard Wiseman daje odpowiedzi na te pytania i na wiele innych. Naukowiec, który w książce 59 sekund pokazał, jak siła sugestii może zmienić nasze życie na lepsze, tym razem postanowił rozprawić się z mitami na temat nadnaturalnego aspektu rzeczywistości.
Wiseman udowadnia, jak cienka granica dzieli rzeczywistość od świata nadnaturalnego. Dzięki wymyślonym przez niego eksperymentom od dziś każdy z nas będzie miał możliwość wywołać ducha albo przekonać obcą osobę, że wie o niej prawie wszystko - a to za sprawą niewiarygodnych zdolności umysłu, z których na co dzień mało kto zdaje sobie sprawę.
Eksperymenty ze zjawiskami paranormalnymi są niezwykłe i zajmujące, a Wiseman to dowcipny przewodnik po zagadnieniach, które mogą przyprawić o zawrót głowy. Wreszcie dowiecie się, dlaczego wasz mózg jest znacznie bardziej niesamowity niż wszystkie paranormalne zjawiska opisane w tej książce.
„New Scientist"
Przekaz książki Wisemana jest pozytywny. Zapomnijcie o szukaniu cudów w zjawiskach paranormalnych, one bowiem nie istnieją. Zamiast tego skupcie się na cudach, które otaczają nas na co dzień.
„Mail on Sunday"
Mistrz w wymyślaniu nadzwyczajnych eksperymentów, człowiek, którego nazywam pogromcą mitów myślenia magicznego.
„Scientific American"
Jarosław Mikos - tłumacz literatury angielskiej. Przełożył między innymi biografie Trumana Capote'a, Tadeusza Kościuszki i Che Guevary, wiele esejów, w tym Bezkrwawą rewolucje Tristrama Stuarta, Bezsilnego Boga Marka Lilli, Anglików. Opis przypadku Jeremy'ego Paxmana, powieść graficzną Logikomiks, a także kilka powieści.
Z entuzjazmem pasjonata i skrupulatnością wytrawnego publicysty autor przedstawia sytuacje i warunki w jakich powstawały mity na temat: zatopionej ongiś Atlantydy i jej wspaniałej stolicy Posejdonii, biblijnej arki Noego, wikingów Pacyfiku, wciąż poszukiwanego potwora z Loch Ness, a wreszcie budzącego grozę i nieustanne zainteresowanie trójkąta bermudzkiego. Jest to lektura przybliżająca czytelnikowi fakty mało znane, a jakże ciekawe.
Henryk Mąka jest znakomitym marynistą, od lat upowszechniającym w społeczeństwie wiedzę o morzu, żeglarzach i morskich tajemnicach.
Drogi Czytelniku, zaczynasz czytać książkę o głupstwach, pełną przechwałek "hohsztaplera" Krzysztofa Jackowskiego. Masz pełne prawo myśleć tak na początku lektury, ale po przeczytaniu ostatniej strony - jeśli tylko uczciwie podejdziesz do dokumentów i faktów - Twoje przekonania będą zaskakująco odmienne.
Zobacz zestaw Zmarli mówią Autobiografia Krzysztofa Jackowskiego Tom 1 i tom 2 - razem taniej - 15 %
Fragment książki Zmarli mówią Autobiografia jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego Tom 1
Rozdział l
Uduszona Sylwia z Częstochowy
Janusz jest starszy od ciebie tylko o rok, a jaki spokojny, no i zdolniejszy - mama zaczęła swoje wymówki. - Popatrz, jakie on ma oceny w szkole, a jakie ty? Kim ty chcesz zostać w przyszłości? Pewnie tak jak twój ojciec skończysz w miejskiej oczyszczalni ścieków. Tak jak on będziesz cuchnął i człapał w gumowcach.
Mama już tak ma, potrwa to ze dwadzieścia minut. Jak się zdenerwuje i zacznie wypominać, to ze dwa kwadranse załatwione.
- O nic nie dbasz. Ubrania kupuje wam takie same, Janusz ma je jak nowe, a ty wyświntulone, podarte, a książki do szkoły? U Janusza jak nowe, a ty jakie je masz? Poplamione, kartki luźne - niestety, dopiero się rozkręcała.
- Dobra, mamo - powiedziałem, chcąc ją trochę przyhamować.
- Nie żadne dobra, bo zaraz dam ci ścierką przez głowę to zmądrzejesz. Mama zawsze wydawała mi się dobra. Janusza urodziła pierwszego, a rok
później ja przyszedłem na świat.
I mimo że Janusz był pierwszy, ta książka jest o mnie, a nie o Januszu. Na dodatek zaczynamy od środka mojego życia.
Sylwia to jedyna osoba, o której mogę powiedzieć, że zmieniła moje myślenie w sposób bardzo poważny i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nigdy jej nie poznałem, a to, o czym mówię, zrobiła po swej śmierci.
Powinienem też dodać, że ludzi, których poznałem po ich śmierci, jest więcej, chociażby pan Józef z Rudy Śląskiej i inni, ale żaden zmarły nie zaintrygował mnie tak jak Sylwia z Częstochowy.
Był rok 2003. W tym czasie byłem już wziętym jasnowidzem z wieloletnim stażem. Wydawało mi się, że wizje wykonuję rutynowo i nic mnie już nie zaskoczy, odnalazłem już wiele ludzkich ciał, aż tu nagle taka historia z Sylwią. Do tej wizji podszedłem jak do wielu innych spraw. Otrzymałem bluzkę osoby zaginionej i fotografie, na której widniała twarz urodziwej, trzydziestoletniej kobiety o ciemnych włosach i pięknych oczach. Wiedziałem tylko, że ma na imię Sylwia, że ma trzydzieści lat i że zaginęła rok wcześniej w Częstochowie. Sytuacja była nietypowa, bo wizję miałem wykonać do kamery ustawionej naprzeciwko mnie. Powód był prozaiczny. Właśnie kręcono serial pod tytułem „Eksperyment jasnowidz" ze mną w roli głównej. Tę sprawę przywieźli do mnie producenci programu. Poprosiła ich o to częstochowska policja.
Siedziałem, wpatrywałem się w zdjęcie, wąchałem bluzkę... Po krótkim czasie miałem odczucia:
- Kobieta żyje samotnie, ale ma córkę - powiedziałem dość niepewnie. -Raczej lubiła dość luzackie życie. Bardzo bała się mężczyzny, z którym nie żyła, ale była z nim związana przez jakąś tajemnicę...
Coraz bardziej ją czułem. Tak zawsze jest w jasnowidzeniu, że im dłużej robi się wizję, tym bardziej wyczuwa się wnętrze człowieka, jego osobowość. Wnętrze Sylwii mocno zaczynało mnie niepokoić.
- Kobieta jest cwana. Ona kogoś szantażuje... Ona wie o czyjejś śmierci... Ona wie o jakimś morderstwie!
Zacząłem czuć coraz większy niepokój.
- Ona wie o czyjejś śmierci, to jest zabójstwo! - powtórzyłem. - Ona nie żyje, została zamordowana. Zamordowało ją dwóch mężczyzn, których znała. Była w domu jednorodzinnym, z boku tego domu był ogród, sad. Kłóciła się z tymi mężczyznami, chciała czegoś od nich, w tym domu została zamordowana. Została uduszona... Po uduszeniu zaciągnięto ją do garażu i całe jej ciało owinięto folią.
Nagle przerwałem wizję, bo zaczęło mi się wydawać, że opowiadam zbyt sensacyjną historię, że być może nie jest to moja wizja, lecz efekt działania \vyobrazni.
W pokoju oprócz kamery naprzeciwko mnie była Ania Janusz, reżyser serialu, i Paweł Kasprzak, kamerzysta i dźwiękowiec w jednej osobie. Spojrzałem na nich niepewnym wzrokiem, jakbym chciał zapytać, czy to, co mówię, ma jakiś sens, ale zobaczyłem tylko ich kamienne spojrzenia skierowane na mnie.
Po niedługim czasie znów zacząłem wpatrywać się w zdjęcie.
- Tak, tak! Ona została zamordowana - stwierdziłem z mniejszym już przekonaniem. - Ale to dziwne, tam, gdzie jest jej ciało... Tam jest jeszcze jedno ciało, tylko nie wiem, czy kobiety czy mężczyzny, ale nie w tym domu... To jest gdzieś w terenie. To jest jakieś wysypisko.
Przerwałem wizję, wstałem od stolika i stanowczo spytałem Anię, czy to ma sens.
Ania zawsze wydawała mi się roztargniona i chyba rzeczywiście taka była. Nie zastanawiając się głębiej, stwierdziła:
- Krzysztof, jesteś lepszy od Hitchcocka - po czym spoważniała. - Raczej to, co powiedziałeś, nie ma sensu, niewiele o tej sprawie wiemy od policji, ale poszlaka jest taka, iż ona żyje i wyjechała z jakimś Niemcem do jego kraju, rzeczywiście miała kilkuletnią córkę, którą pozostawiła w Polsce u matki. Policjanci, dając nam jej rzeczy, powiedzieli tylko tyle, że odkąd się rozwiodła, spotykała się z bogatymi mężczyznami i żyła rozwiąźle.
Uznałem, że popełniłem błąd i zrezygnowałem z kontynuowania wizji. Było i tak już późno. Po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się. Idąc z hotelu do domu, czułem się bardzo podenerwowany, zastanawiałem się, dlaczego wymyśliłem takie bzdury, czułem się wręcz zirytowany. Nazajutrz około godziny siedemnastej zjawiłem się ponownie w hotelu, gdzie zastałem wpatrującą się we mnie kamerę, a przy niej Anię i Pawła. Ania oświadczyła, że sprawa pani Sylwii nie będzie kontynuowana i nie będzie zaklasyfikowana do serialu z powodu mojego oczywistego błędu. Mówiąc to, podała mi zdjęcie i rzecz należącą do innej osoby i innej sprawy. Zacząłem się koncentrować. Na zdjęciu widziałem młodego mężczyznę. Mimo mojego wysiłku, nic nie wskórałem. Cały czas w głowie miałem Sylwię i pytania: „Dlaczego się pomyliłem? Dlaczego tak wyraziście to czułem?". Nie wytrzymałem. Odłożyłem zdjęcie tego młodego mężczyzny i zdecydowałem: - Ania, wróćmy do tej kobiety.
Znając mnie, Ania wiedziała, że spraw, w których myliłem się od początku, mimo wielu prób nie potrafiłem rozwiązać, więc zdecydowanie powielała nie. Mimo to nalegałem, zgodziła się, ale oznajmiła, że i tak nie ykorzysta tego w odcinku i że marnujemy czas. Myślę, że pozwoliła mi na powrót do tej sprawy po to, abym sam zrozumiał, że nie ma to sensu. Po chwili wpatrywałem się w zdjęcie trzydziestoletniej, ładnej kobiety, znów przeszywało mnie poczucie jej przebiegłości, ale czułem zarazem swobodę, lekkość...
O dziwo, nie miałem żadnych odczuć. Tkwiłem przed jej zdjęciem jakieś piętnaście minut, nic nie mówiłem. Kątem oka dostrzegłem wyraźną irytację Ani i Pawła, w końcu drugi dzień tkwili w hotelu i nic. Wpatrywałem się w zdjęcie, jakbym chciał wyrwać ją z tej fotografii, nie miałem żadnej wizji. Taki klin.
W pewnym momencie usłyszałem dwa zdania i powiedziałem je głośno do kamery:
- Wychowywała mnie babcia Fredzia! Przeżyłam śmierć Bogdana!
Gdy wypowiedziałem te zdania, Ania wybuchła i stanowczo oświadczyła, że nie szanuję ich czasu i mam się zająć nową sprawą. Tak też uczyniłem.
Następnego dnia Ania i Paweł pojechali do Wrocławia, po drodze zajechali do Częstochowy, żeby oddać rodzinie rzeczy osobiste pani Sylwii. Ja natomiast starałem się jak najszybciej zapomnieć o mojej fatalnej pomyłce w tym doświadczeniu. Minęło kilka dni. Pogodnego ranka zadzwonił telefon, usłyszałem radosny głos Ani, która zawiadomiła mnie, że za trzy dni przyjadą do Człuchowa z dwiema nowymi sprawami do programu. Na koniec tej krótkiej rozmowy oświadczyła:
- Krzysztof, ale muszę cię pocieszyć!
- Czym? - spytałem.
- Pamiętasz sprawę Sylwii z Częstochowy?
- Lepiej mi jej nie przypominaj!
- Ale coś się z tego potwierdziło. Wyobraź sobie, że jak zawieźliśmy jej rzeczy rodzinie, matka zaginionej, która wychowuje teraz jej córeczkę, bardzo nas prosiła, żebyśmy pokazali jej kasetę z nagraną twoją wizją. Odradzaliśmy jej. Rozumiesz, dlaczego? Ale uparła się. I w końcu Paweł jej pokazał.
- I co?
- No wiesz, z tym morderstwem ona się też nie zgodziła, ale była w szoku po tym, co kamera nagrała na drugi dzień. No wiesz, to z babcią Fredzia i tą śmiercią Bogdana.
- Jak to?
- Powiedziała nam, że jej mąż miał rzeczywiście na imię Bogdan. Od wielu lat byli po rozwodzie i żyli osobno, ale Sylwia utrzymywała cały czas z nim kontakt. On zmarł dwa lata przed jej zaginięciem, to był jej ojciec, a Fredzia była jej babcią, z którą ona w dzieciństwie spędzała wiele czasu. - To niesamowite!
Bardzo mnie to ucieszyło, bo w tym przypadku chociaż te dwa zdania obroniły mój honor jasnowidza. Nie ukrywam, że przez cały czas trapiła mnie ta pomyłka. Wówczas czułem się wytrawnym jasnowidzem, więc skąd taka wpadka?
Po miesiącu ponownie zadzwoniła Ania.
- Krzysztof, jesteś genialny! - krzyczała podekscytowana. - Jutro jesteśmy u ciebie z kamerami.
- Ale co? Co się stało?
- Dzwonili z policji z Częstochowy, ta Sylwia została zamordowana! Dajemy to do odcinka.
- Ale jak? Dokładnie powiedz!
- Będziemy na miejscu, to wszystko ci opowiem.
Jak zwykle z Anią i Pawłem spotkałem się w hotelu Biały Dworek w Człuchowie. Ożywiona Ania natychmiast zrelacjonowała całe zdarzenie: -Krzysztof, policja na początku nie chciała nawet oglądać nagrania z twoją wizją, ale po miesiącu zadzwonili do mnie i poprosili o dostarczenie im kasety, gdyż, jak się później dowiedziałam, wszystko co powiedziałeś miało sens, zgadzało się.
- Ale jak to? - pytam.
- Policja, prowadząc całkiem inną sprawę zaginięcia jakiegoś mężczyzny, w trakcie śledztwa ustaliła dwóch mężczyzn, którzy przyznali się do zabójstwa. Powiedzieli, że ciało tego człowieka ukryli w starej studni we wsi Brzezina pod Częstochową. Jeden z nich zeznał, że w studni jest jeszcze ciało kobiety, a tą kobietą była Sylwia, jego była żona.
Byłem zszokowany, mimo że przecież sam im to wszystko powiedziałem z wizji.
- Krzysiek - mówiła dalej Ania - ale wyobraź sobie, że ta Sylwia rzeczywiście była owinięta w folię.
To nieprawdopodobne, ale to nie wszystko. Ona wiedziała o zabójstwie tego mężczyzny, dlatego szantażowała męża i niestety skończyła tak jak on.
W trakcie relacji Ani dowiedziałem się jeszcze o wielu innych szczegółach zadziwiająco zgodnych z moją wizją, jak to, że została zamordowana w domu jednorodzinnym i to, że uduszono ją w garażu tego domu.
Ania z Pawłem nagrali mój komentarz do tej sprawy i całe to zdarzenie zostało pokazane w siódmym odcinku serialu „Eksperyment jasnowidz" w telewizji Polsat.
Nie da się zapomnieć, jaką wewnętrzną siłę ma się w takich momentach i jak bardzo chciałoby się wykrzyczeć całemu światu: „Zobaczcie! Jasnowidzenie istnieje!".
Około godziny dwudziestej trzeciej pożegnałem się z Anią i Pawłem i udałem się do swojego domu.
Po drodze analizowałem to, co miesiąc temu mówiłem w swojej wizji i to, co teraz usłyszałem od Ani i w pewnym momencie wręcz osłupiałem. Nagle przypomniał mi się drugi dzień wizji i wypowiedziane przeze mnie tylko dwa zdania: „wychowywała mnie babcia Fredzia, przeżyłam śmierć Bogdana". Pomyślałem: „Mój Boże, przecież to jest coś niezwykłego, przecież to jest najważniejsza kwestia w tej wizji!". Sylwia udowodniła mi tym swoje istnienie, istnienie po śmierci...
Zwróciłem uwagę na to, że ona na drugi dzień nie opisywała mi zdarzeń, które mówiły o przebiegu śmierci, ale podała mi dwa szczegóły swego życia. Prowadziła ze mną dialog, jakby chciała się uwiarygodnić.
To było zastanawiające. Dotychczas uważałem, wyjaśniając wcześniej wiele spraw, że mogę odtworzyć tylko martwą pamięć zdarzeń, a ten przypadek udowodnił mi, że byłem w błędzie. Tak naprawdę te dwa zdania, podkreślam, wypowiedziane dopiero na drugi dzień, pokazały mi, że Sylwia prowadzi ze mną coś w rodzaju dialogu. Zrozumiałem wtedy, że osoba zmarła funkcjonuje, a właściwie jej logika. To było nowe odkrycie, które bardzo zmieniło moje dotychczasowe myślenie i moją pracę.
Ten przypadek, po wielu latach praktyki, kompletnie zmienił moje myślenie o jasnowidzeniu, gdyż od tej pory szukając zmarłych, szukam ich jako dalej istniejących poza ciałem. W przypadku Sylwii nie odtwarzałem jej martwej pamięci, a dostawałem od niej żywe informacje - wniosek z tego, że Sylwia nadal żyje...Zmarli mówią Autobiografia jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego Tom 1
Spis treści:
Uduszona Sylwia z Częstochowy
Znalazłem ostatnią ofiarę mazurskiego szkwału
Jackowski to demon, czyli opinia tych, którzy są bliżej Boga
Już od dziecka
Ciało mężczyzny okazało się zwłokami zakonnicy z Olsztyna
Wielki szum skrzydeł
Topielcy
Trafność i omylność
Zdolniejszy brat Sherlocka Holmesa
Filozofia Jackowskiego
Ciało Wioletty z Zabrza
Między prawdą a nieprawdą, czyli wiedza rzeczników prasowych Komendy Głównej Policji
Zwłoki słupszczanina w krzakach na greckiej wyspie
Prokurator Szalewski był zszokowany, ja tym bardziej.
Historia pewnego morderstwa z rzecznikiem w tle
Przedstawiciele nauki i ja
Panie Jackowski, czy pan jest normalny?
Dla sceptyków
Panie Lepper, Kaczyńskiego widzę śpiącego...
Zaginiona kobieta z Brzegu
Odcięte głowy... Czy jestem szaleńcem?
Jezus z Sieroczyna
Zaginiony profesor z Wrocławia
Grobów mi nie odbierzecie
Zaginiona Alicja z Trzebnicy
Czy starożytni posiadali wiedzę, do której my nie mamy teraz dostępu? Dlaczego niektóre cywilizacje miały doskonałe technologie? Skąd ci ludzie znali procesy atomowe i skąd wiedzieli, jak korzystać z rezonansu? Skąd czerpali wiedzę dotyczącą alchemii i astronomii? Wreszcie, dlaczego cała ta wiedza była zarezerwowana dla faraonów, kapłanów, królów i mędrców? Co ukrywano przed resztą ludzi? Dokładnie to samo, co przekazywano wybranym uczniom w szkołach mistycznych: dostęp do wyższej świadomości prowadzi do zmienionej i nieskończonej rzeczywistości.
Starożytni pozostawili wszystkie klucze, które są niezbędne do odkrycia, kim tak naprawdę jesteśmy i do czego jesteśmy zdolni. Gdy zrozumiemy idee które nam pozostawili, nauczymy się stosować je w teraźniejszości.
Z tej książki dowiesz się, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są ściśle ze sobą połączone, a czysta świadomość wpływa na zmianę i tworzenie rzeczywistości. Poznasz też prawdziwe znaczenie kalendarza Majów, zasady świętej geometrii i jej związek z Kabałą, Kwiatem Życia, piramidami, Atlantydą, Lemurią.
Przede wszystkim dowiesz się jednak, że rok 2012 i jego okolice to najlepszy czas na wykorzystanie wpływu subtelnych energii, które oddziałują na nas coraz silniej. Dzięki temu, że kończy się pewien okres w dziejach ludzkości, mamy szansę dostrzec nieskończone możliwości zakodowane w naszej świadomości, które niegdyś dały naszym przodkom olbrzymią wiedzę i moc.
Jest to niezwykła opowieść przybliżająca techniki pracy z ciałem i umysłem, uświadamiająca jednocześnie wagę prawidłowych międzyludzkich relacji. Autor wykazuje w niej, iż każdy człowiek posiada w sobie niesłychany potencjał samouzdrawiających sił - musi się tylko wyzwolić z szeroko pojętych schematów, jakie wdrukowała w niego codzienność. Książka zwraca uwagę na to, jak błędne jest stawianie w opozycji ciała i ducha, które wszak dopiero razem tworzą jedno: osobę. Donald VanHowten zawarł w swojej książce i połączył w logiczną całość podstawowe zasady Ayurvedy i dzięki temu powstało wspaniałe dzieło na temat nieznanych do tej pory właściwości tkanki łącznej i jej znaczenia w naszym życiu.
Książka w sposób klarowny i przejrzysty wprowadza czytelnika w świat praktyki radiostezyjnej z wykorzystaniem wahadła. Zdolności radiestezyjne posiada większość z nas. Dzięki tej książce, krok po kroku, można nauczyć się posługiwania wahadłem, a następnie zdobytą wiedzę zastosować w praktyce. Również zaawansowani radiesteci mogą znaleźć tu wiele cennych informacji, m. in. o różnego rodzaju wahadłach i ich zastosowaniu.
ABC Wahadła
Spis treści
Część pierwsza
1. I ty możesz zostać radiestetą 11
Pierwsze kroki z wahadłem dla każdego 11
1. 1. Co to jest radiestezja? 11
1. 2. Czym jest praca z wahadłem? 12
1. 3. Warunki do pracy radiestezyjnej 13
1. 4. Wybór wahadła do pierwszych ćwiczeń 14
1. 5. Znalezienie własnej długości fali 15
1. 6. Konwencja ruchów wahadła 16
1. 7. Badania porównawcze promieniowań 19
1. 8. Badanie uzdolnień radiestezyjnych 20
1. 9. Lokalizacja stref geopatycznych przy pomocy wahadła 22
1.10. Badanie mocy promieniowania 27
1.11. Pomiar biowitalności 28
1.12. Badanie jakości wody 30
1.13. Pomiar głębokości cieku 31
1.14. Badanie kierunku przepływu wody 31
1.15. Jak znaleźć siatkę szwajcarską za pomocą wahadła? 32
1.16. Jak znaleźć siatkę diagonalną za pomocą wahadła? 36
1.17. Badanie mocy promieniowania układów promieniowań sieciowych 39
1.18. Znajdowanie promieniowania struktur geologicznych 41
1.19. Poszukiwanie promieniowań elektromagnetycznych 43
1.20. Poszukiwanie promieniowań radioaktywnych 45
1.21. Określanie polaryzacji za pomocą wahadła 45
1.22. Badania polaryzacji ciała ludzkiego 48
1.23. Energie lewoskrętne i prawoskrętne 50
1.24. Badanie kolorów radiestezyjnych 51
1.25. Pomiary przy pomocy wahadła z fikcyjnym stożkiem 54
1.26. Technika długości chwytu nitki wahadła 56
1.27. Błędy w pracy z wahadłem i ich unikanie 59
1.28. Zestawienie czynników mogących powodować błędy w pracy z wahadłem 60
1.29. BHP pracy z wahadłem 61
1.30. Potwierdzanie i kontrola wskazań wahadła 63
1.31. Sprawdzanie wyników badań za pomocą testu kinezjologicznego 64
1.32. Kiedy wahadło w rękach osoby obcej może zostać uszkodzone? 65
Część druga
2. Praca z wahadłem dla zaawansowanych 67
2.1. Podstawy pracy z biometrami 67
2.2. Kontrola żywności i napojów 69
2.3. Ustalanie płci płodu 70
2.4. Bezpośrednie szukanie tzw. “dobrego miejsca” 71
2.5. Sprawdzanie skuteczności działania odpromiennika 73
2.6. Poszukiwanie miejsc mocy z wahadłem 74
2.6.1. Badanie mocy promieniowania w miejscu mocy 75
2.6.2. Poszukiwanie ślepego źródła i cieków wznoszących się 78
2.6.3. Skrzyżowania układów promieniowań sieciowych w miejscu mocy 79
2.6.4. Badanie struktur geologicznych dookoła miejsca mocy 80
2.6.5. Pomiary stref geomantycznych ley-lines 81
2.6.6. Lokalizacja promieniowania pierścieniowego 84
2.6.7. Poszukiwanie promieniowania gwiaździstego 85
2.6.8. Lokalizacja aquatastów 86
2.7. Badanie promieniowania energetycznych kształtów i symboli 87
2.8. Lokalizacja blokad energetycznych 89
2.9. Sprawdzanie stanu równowagi energetycznej w kanałach akupunktury 89
2.10. Badanie ukrytych figur 92
2.11. Praca ze świadkiem radiestezyjnym i teleradiestezja 93
2.12. Lokalizacja cieków na planie 94
2.13. Teleradiestezyjne poszukiwanie złota 95
2.14. Badania zaimpregnowania biopolem 96
2.15. Przekazywanie sygnałów telepatycznych przy pomocy wahadła "Karnak" 97
2.16. Praca z wahadłem na świadka 98
Część trzecia
3. W kręgu wahadeł 101
Wahadła dla wszystkich 101
3.1. Wahadła egipskie 104
3.1.1. Wahadło “Karnak” 104
3.1.2. Wahadło “Izis” 105
3.1.3. Wahadło “Mer-Izys” 106
3.1.4. Wahadło “Ozyrys” 107
3.2. Wahadło uniwersalne 108
3.2.1. Jak posługiwać się wahadłem uniwersalnym? 110
3.2.2. Kolorowe wibracje poszczególnych organów 117
3.2.3. Wahadło uniwersalne a czakramy 118
3.2.4. Uwagi o pracy z wahadłem uniwersalnym 120
3.3. Uniwersalny zestaw wahadeł Józefa Baja 121
3.3.1. Komplet wahadeł “Ozyrys” z uniwersalnego zestawu Ozyrys 1 (Ozyrys 1, Ozyrys 2, Ozyrys 3, Ozyrys 4 z akumulatorkiem i Ozyrys 5 Tele) 123
3.3.2. Wahadło neutralne z zestawu i jego zastosowanie 124
3.3.3. Wahadło w pamięcią Baj II 124
3.3.4. Wahadło profilaktyczne - WP 124
3.3.5. Wahadło z akumulatorkiem Cu 125
3.3.6. Wahadło z akumulatorkiem Fe 127
3.3.7. Wahadło z akumulatorkiem Zn 127
3.3.8. Wahadło z antymonem - Sb 127
3.3.9. Wahadło z bizmutem - Bi 127
3.3.10. Wahadło z bromem - Br 128
3.3.11. Wahadło z chlorem - Cl 128
3.3.12. Wahadło z chromem - Cr 128
3.3.13. Wahadło z fluorem - F 128
3.3.14. Wahadło z fosforem - P 129
3.3.15. Wahadło z glinem - Al 129
3.3.16. Wahadło z jodem - J 129
3.3.17. Wahadło z kadmem - Cd 129
3.3.18. Wahadło z kobaltem - Co 130
3.3.19. Wahadło z krzemem - Si 130
3.3.20. Wahadło z litem - Li 131
3.3.21. Wahadło z magnezem - Mg 131
3.3.22. Wahadło z manganem - Mn 132
3.3.23. Wahadło z molibdenem - Mo 132
3.3.24. Wahadło z potasem - K 132
3.3.25. Wahadło z selenem - Se 133
3.3.26. Wahadło z siarką - S 133
3.3.27. Wahadło z sodem - Na 133
3.3.28. Wahadło ze srebrem - Ag 134
3.3.29. Wahadło z wanadem - V 134
3.3.30. Wahadło z wapniem - Ca 134
3.3.31. Wahadło z wolframem - W 134
3.3.32. Wahadło ze złotem - Au 135
3.3.33. Wahadło climactero 135
3.3.34. Wahadło “jantar” 136
3.3.35. Wahadło “kryształ górski” 136
3.3.36. Wahadło “mumio” (mumijo) 137
3.3.37. Wahadło “propolis” 138
3.3.38. Wahadło “sex” 138
3.3.39. Wahadło “uńa de gato” (koci pazur) 138
3.3.40. Wahadło “wieczna młodość” 139
3.3.41. Wahadło “żeń-szeń” 140
3.3.42. Wahadła zapasowe z zestawu z miejscem na świadka 140
3.3.43. Wahadło “Izis” z zestawu i jego zastosowanie 141
3.3.44. Konserwacja i neutralizacja wahadeł z uniwersalnego zestawu 142
3.4. Wahadła specjalistyczne Józefa Baja 142
3.4.1. “Izis-Makro” 143
3.4.2. “Ozyrys-Makro” 144
3.4.3. Wahadło z melatoniną 146
3.4.4. Wahadło z pau d’arco 147
3.4.5. Komplet wahadeł z solami Schüsslera 147
3.4.6. Wahadło z esencjami ratunkowymi Bacha 151
3.4.7. Wahadło M i M wzmocnione piramidką 152
3.4.8. Wahadło z wkładem dolomitu wzmocnione piramidką 153
3.4.9. Inne wahadła terapeutyczne Józefa Baja 154
3.5. Wahadło atlantydzkie OT 154
3.5.1. Stymulacja czakramów wahadłem OT 151
3.6. Dwustronne wahadło medialne Emmy Kunz 158
4. Zakończenie 161
5. Bibliografia 163
5.1. Wybór książek dotyczących wahadlarstwa i radiestezji 163
5.2. Bibliografia ważniejszych artykułów Leszka Mateli omawiających zagadnienia radiestezji i tematy pokrewne 166
5.3. Bibliografia publikacji książkowych Leszka Mateli poświęconych radiestezji i zagadnieniom pokrewnym 169
Wyznania buddyjskiego ateisty opowiadają o trzydziestosiedmio-letniej wędrówce po tradycji buddyjskiej. Rozpoczynają się od mojego spotkania w Indiach z Dalaj Lamą, gdy miałem dziewiętnaście lat, a kończą przemyśleniami pięćdziesięciosześcioletniego świeckiego, bezwyznaniowego buddysty mieszkającego na francuskiej wsi. Ponieważ nie wychowałem się w rodzinie buddyjskiej, jest to historia o nawróceniu. Opowiada o moim zafascynowaniu buddyzmem, a także o walce, by dojść do ładu z jego doktryną - na przykład z reinkarnacją - którą trudno mi zaakceptować, oraz z autorytarnymi instytucjami religijnymi, które opierają się krytyce i nowoczesności. Moje osobiste zmagania odzwierciedlają być może szerszy konflikt kulturowy pomiędzy światopoglądem tradycyjnej azjatyckiej religii a instytucjami współczesnego laickiego świata.
Spotkanie z tradycyjnymi formami buddyzmu skłoniło mnie do stawiania z coraz większą stanowczością następujących pytań: Kim był Siddhattha Gotama, czyli Budda? W jakim świecie żył? Co było nowe i oryginalne w jego nauczaniu? Zacząłem sobie uświadamiać, że wiele z tego, co przekazywano mi w dobrej wierze jako „buddyzm", jest doktryną i praktykami rozwiniętymi wieleset lat po śmierci Buddy, w warunkach całkiem odmiennych od tych, w jakich żył. Przez całe swoje dzieje buddyzmwykazywał zadziwiającą zdolność do adaptacji w nowych warunkach i przyjmowania form odpowiednich do potrzeb nowych zwolenników. A jednak właśnie ta umiejętność przywdziewania nowych szat często przesłaniała początki tradycji i postać jej założyciela. W dzisiejszych nurtach buddyzmu nieczęsto zgłębia się traktaty Siddhatthy Gotamy, a jego postaci nadaje się czasem rangę bóstwa.
Wędrówka do początków buddyzmu doprowadziła mnie do przebadania kanonu palijskiego, czyli zbioru nauk utrwalonych w starożytnym języku palijskim i przypisywanych Siddhatcie. I choć teksty te nie są dokładnym zapisem słów Buddy, to zawierają wczesne elementy jego nauk i pozwalają na wgląd w skomplikowaną strukturę społeczno-polityczną jego świata. Poszukiwania zaprowadziły mnie też do Indii, gdzie odwiedziłem miejsca wymienione w kanonie palijskim - miejsca, w których przed dwoma i pół tysiącem lat żył i nauczał Budda. Moje badania oraz podróże w teren, podczas których posługiwałem się bezcennym Słownikiem palijskich nazw własnych (Dictionary ofPali Proper Names) G.P. Malalasekery, pozwoliły mi zrekonstruować życie Buddy, ukształtowane przez jego relacje z patronami, rodziną i uczniami oraz napięcia społeczne i polityczne tamtych czasów.
Wielu ludzi, którzy pojawiają się w mojej książce, to mnisi buddyjscy. Warto zaznaczyć, że określenie „mnich" (lub „mniszka") nie oznacza tego samego co w kulturze chrześcijańskiej. Palijskim odpowiednikiem „mnicha" jest bhikkhu, co dosłownie oznacza „żebrak". „Mniszka" to bhikkhuni, czyli „żebraczka". A więc bhikkhu albo bhikkhuni to osoba, która porzuciła życie w społeczeństwie po to, aby poświęcić się praktykowaniu nauk Buddy. Otrzymując święcenia, bhikkhu lub bhikkhuni składa ponad dwieście ślubo-wań (wiele z nich precyzyjnie określa postępowanie). Mnisi poświęcają się życiu w czystości i ubóstwie; zarazem - przynajmniej w tradycyjnym ujęciu - są zachęcani do wędrownego życia i utrzymywania się z jałmużny. Bhikkhu i bhikkhuni prowadzą
życie w prostocie, samotności i kontemplacji, a oprócz tego często nauczają, jeśli są o to proszeni, udzielają porad i sprawują opiekę duszpasterską nad tymi, którzy są w potrzebie. W buddyzmie nie ma rozróżnienia między „mnichem" a „kapłanem".
Byłem mnichem buddyjskim (najpierw nowicjuszem, potem bhikkhu) przez dziesięć lat; odkąd zrzuciłem mnisze szaty, jestem żonatym człowiekiem, świeckim. Ponieważ nie należę do żadnej konkretnej buddyjskiej tradycji ani instytucji, jestem „bezdomny" w buddyjskim świecie. Zostałem niezależnym nauczycielem i podróżuję wszędzie tam, gdzie ludzie chcieliby się dowiedzieć tego, czego się nauczyłem.
Wyznania buddyjskiego ateisty zostały napisane z perspektywy zaangażowanego człowieka świeckiego, który stara się swoim życiem uosabiać wartości buddyjskie w nowoczesnym, zlaicyzo-wanym świecie. Nie interesuje mnie przestrzeganie dogmatów i tradycyjnych zinstytucjonalizowanych azjatyckich form buddyzmu - jakby miały uniwersalną wartość niezależnie od uwarunkowań, z których wynikają. Dla mnie buddyzm jest niczym żywy organizm. Jeśli ma rozkwitnąć poza gettami osób wierzących, będzie musiał sprostać wyzwaniu, jakim jest zrozumienie i zaakceptowanie otoczenia całkiem odmiennego od tego, w którym się narodził.
Ponieważ książka jest przeznaczona dla różnorodnych czytelników, pominąłem znaki diakrytyczne w języku pali. Zamieściłem je natomiast w przypisach, załącznikach i glosariuszu.
Stephen Batchelor
Akwitania,
we wrześniu 2009 roku - Z przedmowy do książki "Wyznania buddyjskiego ateisty"
Fragment książki Wyznania buddyjskiego ateisty
Rozdział 13
W Dźetawanie
Fotografowanie miejsc, w których żył i nauczał Budda, nastręcza trudności, bo wszystkie wyglądają dziś bardzo podobnie. Oprócz Radźagahy, z tamtejszym dramatycznie wyglądającym kręgiem wzgórz, pozostałe są położone na monotonnej równinie; fundamenty klasztorów i stup, z których większość wzniesiono kilkaset lat po śmierci Buddy. Większość odkryli dopiero w XIX wieku brytyjscy urzędnicy i pracownicy Kompanii Wschodnio-indyjskiej, którzy w wolnym czasie bawili się w archeologów. Te zakątki przestały być celem pielgrzymek przed ośmiuset laty, buddyzm został wyparty z Indii. Dziś są własnością Archeologicznego Instytutu Indii, instytucji świeckiej, która sprawuje nad nimi pieczę jako nad miejscami publicznymi i ledwie toleruje pielgrzymów buddyjskich.
Park Jeleni w Isipatanie (Sarnath), gdzie Budda wykonał obrót kołem Dhammy, jest dziś popularnym skupiskiem trawników, rabat kwietnych i drzew, oddzielonym żelaznymi balustradami od kurzu, kalek, namolnych sprzedawców i żebraczek z zasmarkanymi dziećmi. Po kompleksie monastycznym pozostały tylko posadzki, resztki murów i trzony małych stup - wszystko wzniesione z jednolitej czerwonobrązowej cegły.
W parku dominuje stupa Dhakemh, cylindryczna wieża szeroka na dwadzieścia siedem metrów i wysoka na trzydzieści. Upamiętnia podobno miejsce, w którym Gotama nauczał Czterech Szlachetnych Prawd, czyli wprowadził koło Dhammy w ruch. Na trawniku przed stupą zebrała się grupka młodych Tybetańczyków. Obserwuję mężczyznę z czerwonymi wstążkami wplecionymi we włosy: przyczepia kamyk na końcu długiego białego szala ofiarnego. Następnie, z głośnym stęknięciem, ciska szal do góry, celując w jedną ze zdobnych niszy u góry stupy. Szal frunie łukiem jak jedwabna kometa i ląduje w szczelinie. Przyjaciele wiwatują radośnie i klepią mężczyznę po plecach. Zastanawiam się, jak urzędasy Archeologicznego Instytutu Indii zdejmą ten szal.
Mojapodróż nie obfituje w okazje do robienia wspaniałych zdjęć, odsłania mi natomiast topografię świata, w którym żył Budda. Czytałem wiele o Sawatthi, Radźagasze i Wesali, nie miałem jednak pojęcia, gdzie dokładnie się znajdują i jak są usytuowane względem siebie. Znałem idee Buddy, ale brakowało mi poczucia tego, w jakich warunkach funkcjonował jako człowiek. W miarę jak świat konkretów stawał się dla mnie coraz bardziej namacalny, uświadamiałem sobie jego społeczno-polityczne oblicze. Miasta i miasteczka przestały być kropkami na mapie, a stały się ośrodkami władzy i polami konfliktu zaludnionymi przez konkretne postacie napędzane ambicjami i lękiem: zawierano małżeństwa, rodzono dzieci, rywalizowano, umierano. Wypatrywanie malowniczych scenerii przerodziło się w poszukiwanie historycznego Buddy. Moim oczom zaczął się powoli ukazywać człowiek zwany Siddhatthą Gotama.
Budda pozostał z pięcioma towarzyszami w Parku Jeleni w Isipatanie przez trzy miesiące pory deszczowej. Z pewnością dyskutowano wtedy o elementach jego nauczania. Przyciągnął niewielką grupę zwolenników, w większości krewnych i przyjaciół młodego bramińskiego kupca o imieniu Jasa. Mając uczniów, Budda stanął przed zadaniem zorganizowania społeczności. Musiał zająć się takimi praktycznymi kwestiami jak warunki bytowe. Powstało pytanie, jak sprawić, aby w tamtych czasach nasyconych fermentem religijnym jego idee się zakorzeniły i przetrwały. Należało znaleźć patronów: ludzi na tyle wysoko postawionych, aby mogli otoczyć opieką jego wspólnotę, dostatecznie bogatych, aby zaspokoić jej codzienne potrzeby.
Gdy tylko okres monsunów dobiegł końca, Gotama i jego zwolennicy opuścili Park Jeleni, przekroczyli Ganges i ruszyli na wschód przez Uruwelę (Bodhgaję) do Radźagahy, stolicy Magadhy, położonej wśród wzgórz siedziby króla Bimbisary. Gdy Bimbisara dowiedział się o powrocie Buddy, poszedł go wysłuchać. Pod koniec wystąpienia król „wyzbył się wątpliwości, zyskał nieustra-szoność i stał się niezależny" w swoim rozumieniu tego, czego nauczał Budda, a zatem wkroczył w strumień ścieżki środka. Bimbisara stwierdził, że spełniły się jego życiowe ambicje. Zaoferował Buddzie opuszczony lasek zwany Zagajnikiem Bambusowym w pobliżu gorących źródeł, na przedmieściach Radźagahy. Tam można było założyć wspólnotę. Wkrótce potem Śariputta i Moggallana, dwaj uczniowie znanego miejscowego guru Sandźai, stali się zwolennikami Buddy po wysłuchaniu nauk o współzależnym powstawaniu. Reszta uczniów poszła w ich ślady, zostawiając Sandźaję samego, „plującego gorącą krwią".
Było to niebywałe osiągnięcie w przypadku trzydziestopięcioletniego mężczyzny z wiejskiej prowincji konkurencyjnego królestwa Kosali. Gotama zyskał opiekę jednego z najpotężniejszych władców, a wśród jego uczniów znaleźli się nawróceni bramińscy kapłani, z których niejeden był wcześniej szanowanym nauczycielem. Pewnego dnia do Radźagahy przyjechał w interesach zamożny bankier z Sawatthi o imieniu Anathapindika. Słowa Gotamy wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że stał się jego uczniem. Przed powrotem do Kosali zaoferował mu schronienie w Sawatthi - on i jego uczniowie mogliby tam spędzać porę deszczową. Gotama przyjął propozycję - tym samym postanowił wrócić w rodzinne strony i założyć siedzibę w stolicy państwa, którym władał król Pasenadi.
Pomimo swojego entuzjazmu i zamożności Anathapindika dopiero po kilku latach zdołał znaleźć zakątek, który nadawał się na bazę dla Buddy i jego mnichów. Tymczasem Gotama wrócił do Kapilawatthu i pogodził się ze swoją rodziną. Ojciec, Śud-dhodana, przyjął jego nauki. Ośmioletni syn wstąpił w nowicjat. W następnym roku kilku arystokratów z rodu Sakjów - w tym kuzyni Ananda, Anuruddha i Dewadatta - dołączyli do mnichów. Podczas kolejnej wizyty w domu Budda rozsądził spór o czerpanie wody z rzeki Rohini, dzięki czemu zapobiegł wrogim działaniom między Gotamami i Kolijami, którzy byli rodem jego kuzyna Dewadatty. Wyglądało na to, że odtąd wszystko potoczy się dobrze.
Liczni członkowie rodu Sakjów prosili o możliwość przystąpienia do wspólnoty, w tym macocha i ciotka Buddy, Padźapati. Budda odmówił macosze, która okazała jednak determinację. Ogoliła głowę, włożyła żółte szaty i razem z kilkoma innymi kobietami od Sakjów ruszyła za Buddą do Wesali, gdzie kolejny raz poprosiła o wyświęcenie jej na mniszkę. Tym razem ją przyjął i zgodził się założyć wspólnotę bhikkhuni. Po raz pierwszy w Indiach kobietom pozwolono dołączyć do zakonu wędrownych mnichów na tej samej zasadzie co mężczyznom. Było to ryzykowne posunięcie ze strony Buddy, groziło bowiem zrażeniem nie tylko świeckich patronów, ale też własnych mnichów - zwłaszcza tych, którzy pochodzili ze stanu bramińskich kapłanów.
Po śmierci Suddhodany, zarządcy krainy Sakjów, rola, której w przeszłości wyrzekł się Siddhattha, przypadła jego kuzynowi Mahanamie. Niewiele o nim wiadomo. W kanonie palijskim został zaprezentowany jako człowiek o wybujałych ambicjach Politycznych. Wygląda na to, że spiskował ze swoją matką, aby nakłoniła jego brata Anuruddhę i politycznego rywala Bhaddiję do ^stąpienia do mniszej wspólnoty Buddy w Radźagasze, bo dzięki temu zostałby głową klanu Gautamów i ze słonecznego siedziska przewodniczył Zgromadzeniu Kapilawatthu. Podejrzewam, że był słabym i próżnym człowiekiem, który usiłował wykorzystać reputację kuzyna do własnych celów, nie potrafił jednak narzucić swojego autorytetu rozległej rodzinie.
Anathapindika nie szczędził grosza, żeby przygotować w Sawatthi odpowiednią siedzibę dla Gotamy. Za zawrotną kwotę kupił podmiejski gaj od księcia Dżety, brata (albo kuzyna) Pase-nadiego. Pod baldachimem z liści stworzył „mnisze cele, dormito-ria, ogrzewane sale, magazyny, ubikacje, przestrzeń do spacerów pod dachem i na dworze, studnie, łazienki, sadzawki i szopy". W samym sercu tego kompleksu stanęła Wonna Chata dla Sid-dhatthy. Zarażony entuzjazmem Anathapindiki książę Dźeta dostarczył drewna na budynki i przeznaczył wszystkie pieniądze uzyskane ze sprzedaży terenu na wspaniałą, wielopoziomową bramę. Mówi się, że wystawne uroczystości poświęcenia tego miejsca trwały miesiącami, a kosztowały tyle co same przygotowania. Z powodu swojej szczodrości Anathapindika zbankrutował i ostatnie lata życia spędził w ubóstwie.
Dźetawana stała się siedzibą Gotamy. Spędził tam dziewiętnaście pór deszczowych i wygłosił osiemset czterdzieści cztery mowy, a więc więcej niż gdziekolwiek indziej. W miarę jak mnichom przybywało lat, a wspólnota się rozrastała, Dźetawana przeobraziła się ze schroniska z okresu monsunów w klasztor z administracją. Długi środkowy okres w działalności Gotamy zbiega się z jego pobytem w Sawatthi, można zatem przypuszczać, że właśnie tam jego idee zostały dopracowane, ujęte w spójną całość, zapamiętane, były praktykowane we wspólnocie i wreszcie krzewione. Dźetawana stała się bazą dla działalności Gotamy, centrum, z którym łączyły się inne powstające ośrodki.
Wspierając Gotamę w tak spektakularny, a nawet ostentacyjny sposób, król Pasenadi, Anathapindika oraz inni arystokraci,
kupcy i wojskowi z Sawatthi pomagali człowiekowi, który pod wieloma względami był buntownikiem. Gotama odrzucał wszelką ideę Boga i Jaźni, otwarcie krytykował system kastowy, drwił z wiary braminów i innych nauczycieli oraz przyjmował do swojej wspólnoty kobiety na równi z mężczyznami. Być może patroni udzielali Gotamie pomocy między innymi dlatego, że był „jednym z nich", to znaczy arystokratą z Kosali, z którego osiągnięć byli dumni, jednak ich długotrwale oddanie dla niego wskazuje, że naprawdę przyjmowali jego nauki.
Sukces działalności Gotamy zależał od utrzymania serdecznych stosunków z prostackim królem Pasenadim. Gdyby monarcha obrócił się przeciwko Gotamie, całe przedsięwzięcie stanęłoby pod znakiem zapytania. Zachowane dialogi między nimi wskazują, że znali się dobrze, gdyż rozmawiali szczerze i bez nadmiernej oficjalności. Niekiedy można sądzić, że król droczy się prowokacyjnie z Gotama, jakby poddawał go sprawdzianowi. Gotama z kolei odpowiada ostrożnie, roztropnie - pilnując się, aby nie mówić niczego, co król mógłby uznać za atak.
Pewnego razu obaj obserwowali zgromadzenie religijne. Pasenadi wskazał na obecnych mnichów i ascetów, a następnie spytał Gotamę, czy jego zdaniem ci ludzie są „oświeceni". „Trudno orzec - stwierdza Gotama. - Tylko gdy przebywamy z kimś długo i zwracamy na niego uwagę, możemy poznać go na tyle, aby odpowiedzieć na to pytanie. Jak silny jest człowiek, dowiadujemy się wtedy, gdy widzimy go w obliczu przeciwności losu. Podobnie
0 jego mądrości możemy się przekonać, gdy z nim rozmawiamy". Odpowiedź ta wyraża przekonanie, że człowieka tworzy conti-nuum słów i czynów w określonym czasie, nie można go więc zredukować do zamrożonej „jaźni", która jest „oświecona" albo „nieoświecona".
„To moi szpiedzy - wyznaje Pasenadi. - Rozesłałem ich wszędzie. Gdy już przekażą wieści, pozwolę im zmyć z ciała kurz i brud, przystrzyc włosy i brodę, wdziać ładne szaty i oddać się przyjemnościom. Zapewnię im wszelkie uciechy cielesne, jakich zapragną". Gotama nie skrytykował króla. Nie zasugerował, że przebieranie szpiegów za mnichów jest niewłaściwym postępowaniem. Odparł tylko: „W przebraniu ludzi zdyscyplinowanych ludzie niezdyscyplinowani przemierzają krainę". Sens tych słów wydaje się jednoznaczny. Pasenadi dał do zrozumienia, że nawet wśród mnichów Gotamy mogą być szpicle. Że Gotama jest obserwowany. Że musi uważać na to, co mówi. Że nigdy nie będzie pewien, z kim naprawdę rozmawia i do czyich uszu ostatecznie trafią jego słowa.
Największym zmartwieniem Pasenadiego był brak potomka, a więc dziedzica. Choć wziął za żonę siostrę króla Bimbisary (prawdopodobnie była to część dynastycznego sojuszu z Maga-dhą, bo jego siostra została z kolei żoną Bimbisary), nie wiemy nic o tej królowej ani o dziecku narodzonym z ich związku. Jakiś czas potem Pasenadi wracał z wyprawy wojennej. Gdy przejeżdżał obok ogrodu wytwórcy girland, usłyszał kobiecy śpiew dochodzący zza muru. Wszedł na dziedziniec. Wtedy córka wytwórcy,
0 imieniu Mallika, przerwała pieśń, chwyciła konia za wodze
1 zaprosiła zdrożonego króla do środka. Popołudnie spędził na odpoczynku, z głową na jej kolanach. Był odurzony jej urodą i inteligencją. Wieczorem przysłał po nią rydwan. Odjechała do pałacu i zamieszkała tam jako królowa.
Z pewnością wielu ludzi na królewskim dworze, szczególnie kapłani bramińscy, było zgorszonych związkiem króla z dziewczyną z niskiej kasty. Być może obwiniali za to Gotamę, który odrzucał system kastowy i tym samym utorował królowi drogę do takiego mezaliansu. Mallika też przyjęła nowatorskie nauki Gotamy. Dworzanie z pewnością byli jeszcze bardziej wstrząśnięci pogłoskami o seksualnych wyczynach małżeńskiej pary. Pasenadi podglądał żonę w kąpieli. Pewnego ranka zobaczył, że pies pociera ją pyskiem. Zamiast go odpędzić, Mallika pozwoliła, aby ją dosiadł od tyłu. Gdy potem król jej to zarzucił, odparła,
że mu się przywidziało w półmroku. „Ty idź do łaźni - zaproponowała - a ja ci powiem, co stąd widzę". Król spełnił życzenie. „Widzisz mnie?!" - zawołał. „Tak! - odkrzyknęła. - Dlaczego się pieprzysz z tą kózką?!".
Również Gotamę oskarżano o niewłaściwe zachowania seksualne. Widziano, jak mniszka Sundari wchodzi wieczorem do Dźe-tawany skropiona perfumami i przystrojona kwiatami. Wyszła dopiero o świcie. Po pewnym czasie w ogóle zniknęła. Jej współ-towarzyszki oskarżyły Gotamę nie tylko o to, że z nią sypiał, ale że ją zamordował, a zwłoki ukrył pod stertą śmieci. Król Pasenadi nakazał przeszukanie terenu. Zwłoki znaleziono nieopodal Wonnej Chaty. Potem obnoszono je po mieście, a ludzie skandowali: „Patrzcie, oto czyny mnichów od Śakjów!" Ananda był tak przejęty całą sprawą, że zasugerował Gotamie natychmiastowe odejście z Sawatthi. Gotama kazał mu się uspokoić i zaręczył, że w ciągu kilku dni wszystko się wyjaśni.
Ostatecznie to zapewnienia Anandy przekonały Pasenadiego o niewinności Gotamy. Wydaje się, że Ananda był jedyną osobą, której władca ufał. Wkrótce potem szpiedzy królewscy podsłuchali rzeczywistych morderców, którzy w stanie upojenia alkoholowego wdali się w kłótnię. Aresztowani zabójcy wyznali, że zostali wynajęci przez mnichów, co było elementem planu mającego na celu zdyskredytowanie Gotamy.
W końcu Mallika zaszła w ciążę i urodziła córeczkę. Pasenadi usłyszał o tym w trakcie wizyty u Gotamy w Wonnej Chacie. Wpadł we wściekłość, że kobieta, którą wyciągnął z nizin społecznych i wziął za żonę, zawiodła go. Gotama usiłował go pocieszyć: „Niewiasta może się okazać lepsza od mężczyzny. Być może będzie mądra i cnotliwa, będzie oddaną żoną, będzie szanować teściową". Z czasem Pasenadi całym sercem pokochał swoją córkę Wadźiri. „Gdyby cokolwiek się jej stało - wyznał później żonie - moje życie nie byłoby już takie samo. Przytłoczyłyby mnie smutek, ból, żałoba i rozpacz". Jednak bez względu na miłość do córki król wciąż nie miał męskiego potomka. Mallika nie urodziła więcej dzieci.
Potrzebował więc drugiej żony. Tym razem postanowił ożenić się z dziewczyną z prowincji Śakjów. Być może uznał, że związek z „krewniaczką" Siddhatthy Gotamy zwiększy szansę na narodziny następcy tronu. Tak czy owak, decyzja o poszukiwaniu oblubienicy z prowincji Śakjów z pewnością stanowiła zaszczyt dla Gotamy. A ponieważ wybranką okazała się Wasabha - córka Mahanamy, zarządcy i kuzyna Gotamy - małżeństwo to wywyższało Gotamę, bo czyniło z niego członka rodziny królewskiej.
Wszystko potoczyło się dobrze. Wasabha urodziła syna, księcia Widudabhę. Gotama był teraz osobistym nauczycielem Pase-nadiego i krewnym następcy tronu. Wyniknął jednak poważny problem: Wasabha nie była „szlachcianką", lecz nieślubną córką Mahanamy i niewolnicy o imieniu Nagamunda. Obsesyjnie dumni Śakjowie nie zezwoliliby żadnej swojej kobiecie, aby zmieszała „czystą krew" z krwią mężczyzny spoza ich klanu, nawet mężczyzny o tak wysokiej pozycji jak król z Sawatthi. Mahanama znalazł się w potrzasku. Nie mógł odmówić królowi poszukującemu żony, nie mógł też spełnić jego życzeń bez narażenia się na konflikt z własnym rodem. Musiał wysłać królowi niewolnicę, która odtąd udawała arystokratkę.
Jeśli wziąć pod uwagę, że krewki Pasenadi miał na usługach rozległą siatkę szpiegowską, zastosowany fortel był brawurowym i niebezpiecznym posunięciem. Prawdopodobnie Gotama nie został wprowadzony w tajniki oszustwa, ale trudno sobie wyobrazić, że nie wiedział, co się stało, gdy plan został już zrealizowany. Sam również znalazł się w bardzo trudnej sytuacji: gdyby zdemaskował oszustwo, dzieło jego życia stanęłoby pod dużym znakiem zapytania; zachowując milczenie, był wspólnikiem. Wskutek ambicji, kłamstw i dumy krewnych jego pozycja w Sawatthi stała się zagrożona. Można przypuszczać, że każdego dnia boleśnie uświadamiał sobie niepewność swojej egzystencji
w Dźetawanie. Los jego wspólnoty zależał od umiejętnego postępowania niewolnicy.
Jest już ciemno, gdy docieram do Sahet-Mahet, podupadłej wioski w Uttar Pradeś, położonej najbliżej ruin Sawatthi. Uzbrojony strażnik otwiera ciężką żelazną bramę hotelu Lotus Nikko - nowego i, sądząc po wyglądzie, w pośpiechu wzniesionego budynku, aby czerpać zyski z rosnącej liczby pielgrzymów buddyjskich. Z głębi dociera dudnienie generatora, a do tego rytmu dostrajają się lampy błyskające jakby ze współczuciem. W jadalni jest pełno pucołowatych Koreanek: ondulacje w loki, jednolite luźne szare spodnie i bluzy. Podśpiewują i śmieją się, pochłaniają porcje kichmi i ryżu z plastikowych pudełek rozstawionych na stole. Gdy się okazuje, że ta grupka pochodzi z Songgwang-sa, mojego dawnego klasztoru, następują ukłony i cmokanie. Czcigodny Hyong-bong, znajomy stary mnich i uczeń Kusuna Sunima, obwozi te bosalnim po Indiach - z zawrotną koreańską prędkością zaliczają różne miejsca na „buddyjskim szlaku".
Nazajutrz z samego rana Khan wiezie mnie tam, gdzie dawniej stało miasto. Jest cicho i pusto. Wspinam się na najwyższe mury - być może w tym miejscu stał pałac króla Pasenadiego. W oddali dostrzegam krąg niemal złączonych kopców -zapewne dawnych wałów obronnych. Jeszcze dalej rozciągają się we wszystkich kierunkach, aż po mglisty widnokrąg, pola gdzieniegdzie upstrzone drzewami. Nie ma śladu po rzece Aci-rawati, która w czasach Gotamy uczyniła z miasta gwarny port. Po niegdyś potężnej stolicy królestwa Kosali pozostały tylko niezbadane przez archeologów nieużytki znaczone gruzami, zamieszkane przez szakale i pawie. Przez obiektyw aparatu fotograficznego obserwuję kolonię bocianów barwionych siedzących pod puchowcem wyrosłym wśród ruin. Co kilka minut któryś zrywa się do lotu i z wysiłkiem wzbija w niebo niczym białoróżowy pterodaktyl. Ruiny Dźetawany znajdują się w odległości mniej więcej półtora kilometra. Luksusowy park Anathapindiki jest dziś miejscem wykopalisk otoczonym nieskazitelnymi trawnikami i rabatami kwietnymi, odgrodzonym żelaznymi balustradami od tłumu zawodzących żebraków oraz sprzedawców świecidełek religijnych i napojów. Między stertami cegieł wiją się ścieżki, niektóre szersze od innych: widać posadzki, ściany i studnie dawnych klasztorów i świątyń. Dominująca budowla na podwyższeniu pośrodku parku została zidentyfikowana jako miejsce, w którym dawniej stała Wonna Chata. Jest to punkt, do którego podążają pielgrzymi; wcierają w cegły małe kwadraciki pozłoty, błyszczące w słońcu i trzepoczące na wietrze. Na uświęconym wierzchu siedzą ubrani na biało Cejlończycy; recytują nosowo po palijsku z dłońmi złożonymi do modlitwy. Zostawiają po sobie dogasające laski indyjskich kadzideł, płatki kwiatów i świece.
Ignorując zakazy, rozwijam bambusową matę i siadam ze skrzyżowanymi nogami na trawniku, w cieniu miodły indyjskiej. W ciągu kilku minut dołącza do mnie pół tuzina nędznych wyły-siałych kundli. Siadają przede mną i starannie liżą sobie strupy. Zamykam oczy - żeby odciąć się od widoku tych nieszczęsnych stworzeń i zarazem skupić na oddechu. Zastanawia mnie, że ani wśród ruin Sawatthi, ani tutaj, w Dźetawanie, nie zachowała się żadna stupa. Można by oczekiwać, że w miejscu, w którym Gotama przekazał sedno swoich nauk i spędził wiele pór deszczowych, przetrwają jakieś relikty. Ale o dziwo, Sawatthi nie figuruje wśród ośmiu miejsc, z których po śmierci Gotamy jego uczniowie zażądali relikwii. Dlaczego? Czy pod koniec życia Siddhattha Gotama był tak skompromitowany w oczach tutejszych mieszkańców, że nie chciano upamiętnić jego działalności?
Wyznania buddyjskiego ateisty
Spis treści:
Przedmowa
CZĘŚĆ PIERWSZA: MNICH
Buddyjski antytalent (I)
W drodze
Seminarzysta
Piskorz
Bycie-w-świecie
Wielkie wątpienie
CZĘŚĆ DRUGA: CZŁOWIEK ŚWIECKI
Buddyjski antytalent (II)
Siddhattha Gotama
Szlak Północny
Pod prąd
Wytyczanie ścieżki
Przyjąć cierpienie
W Dźetawanie
Ironiczny ateista
Zemsta Widudabhy
Bogowie i demony
Z uwagą kroczyć ścieżką
Świecki buddysta
ZAŁĄCZNIKI
I. Kanon palijski
II. Czy Siddhattha Gotama był w Takkasili?
III. Obracając kołem Dhammy
IV. Mapa: Indie za czasów Buddy
Przypisy
Glosariusz
Bibliografia
Podziękowania
Ho’oponopono to starożytna nauka, która bierze swój początek na malowniczych hawajskich wyspach i jest częścią Huny – tajemnej wiedzy kultywowanej przez Hawajczyków.
To metoda uzdrawiania, która jest duchowym procesem polegającym na oczyszczaniu siebie i swojego otoczenia oraz zaprowadzaniu harmonii.
Podstawą Ho’oponopono jest przyjęcie założenia, że każdy człowiek jest twórcą swojej rzeczywistości, a tym samym musi zaakceptować odpowiedzialność za wszystkie zdarzenia, które zaistniały w jego życiu. Świat zewnętrzny jest lustrzanym odbiciem tego, co nosisz w sobie. Dlatego praca z Ho’oponopono opiera się na miłości i przebaczeniu.
Dzięki tej książce poznasz proste wskazówki, które ułatwią ci rozpoczęcie praktyki Ho’oponopono i dowiesz się, jak stosować tę metodę do rozwiązywania wszelkich problemów życiowych.
Fragment książki Ho’oponopono
Co to jest Ho’oponopono
Ho’oponopono jest prostą metodą uzdrawiania. Dzięki niej możemy uzdrowić każdą część swojego ciała emocjonalnego i fizycznego - rozwiązać swoje problemy życiowe, konflikty partnerskie, pozytywnie wpływając na otaczający nas świat. Hobponopono to jedna z najbardziej uznanych i popularnych metod oczyszczania duchowego znanych na świecie. Hobponopono jest częścią starożytnej huny, tajemnej wiedzy kultywowanej przez Hawajczyków, jest esencją starożytnej psychologii i hawajskiej filozofii. Najpiękniejsze jest w hunie to, że nie żąda ona dla siebie wyłączności. Nie namawia do porzucenia swych przekonań, wierzeń, czy sposobu życia. Osoba stosującą metodę Hobponopono może być jednocześnie ateistą, buddystą, katolikiem, protestantem lub wyznawcą jakiejkolwiek innej religii. Jedynym wymogiem gwarantującym skuteczność tej techniki jest to, aby dana osoba uznała ten system za swój własny i po prostu używała go. Oprócz tego; jest jeszcze jedna wielka zaleta. Hobponopono uznaje, że do jednego celu prowadzi wiele ścieżek, niezależnie od tego, czy idziemy drogą duchową, umysłową czy fizyczną. Techniki osiągania celu, pochodzące z innych systemów, są w metodzie Hobponopono całkowicie dozwolone, a najważniejsze dla sprawy jest to, że działają i są skuteczne. Hobponopono w tłumaczeniu oznacza: ho 'o - zrobić, spowodować, doprowadzić do czegoś; pono - prawidłowo, perfekcyjnie, słusznie, w boskim porządku, w harmonii; wyraz ponopono - jest jakby wzmocnieniem znaczenia i oznacza - wprowadzenie rzeczy lub zdarzeń we właściwym porządku, aby zbudować harmonię. Można więc napisać, że Hobponopono jest duchowym procesem oczyszczającym nieharmonijne zdarzenia i wprowadzającym boski porządek. Dosłownie oznacza „poprawiać", „naprawiać". To jest proces, w którym oczyszczamy i uwalniamy negatywne emocje związane ze wspomnieniami i wydarzeniami z przeszłości. Oczyszczanie metodą Hobponopono jest prostym procesem wspomagającym uwolnienie wspomnień, które ukazują się jako problemy w naszym obecnym życiu. To jest prośba do Boskości o usunięcie wszelkich toksycznych energii ukrytych w naszej podświadomości. W miejsce negatywnych energii wprowadzana jest boska energia światła. Każdy nasz problem zaczyna się zawsze od jednej myśli. Każda myśl, bez względu na to czy jest dobrą myślą, czy złą, jest energią wysyłaną przez nas w przestrzeń. Wszechświat odpowiada na nasze myśli, dając nam dokładnie to, na czym się koncentrujemy. Po wielu latach negatywnego myślenia organizm i psychika ludzka jest tak bardzo wyuczona przyjmować tylko to co złe, że staje się to częścią naszej osobowości. Człowiek uzależnia się od negatywnych myśli i emocji. Najtrudniejsze w tym procesie jest zrozumienie faktu, że sami tworzymy naszą rzeczywistość. To nasz umysł kreuje to, jacy jesteśmy, ile zarabiamy, gdzie mieszkamy, jakiej jakości mamy życie, jakich ludzi spotykamy, co robimy itp. Jeśli jesteś w stanie zaakceptować to, że sam stworzyłeś warunki, w jakich żyjesz, początkowo może to być dla ciebie szokiem! Nie przejmuj się, to przeżycie jest właśnie początkiem twojego dalszego rozwoju duchowego. Pomyśl, jeśli byłeś w stanie wykreować sobie to wszystko co masz, nieświadomie, to co jesteś w stanie stworzyć, jeśli zaczniesz świadomie kierować swoimi myślami. Zadaniem Hobponopono jest oczyszczanie, uwalnianie i neutralizowanie wszelkich energii o niskich wibracjach i przekształcanie ich w energię o najwyższych wibracjach, w energię miłości. Stosując metodę Hobponopono, nie potrzebujemy wiedzy o przyczynie wywołującej problem. Jedyna informacja jaka jest nam potrzebna to świadomość naszego aktualnego problemu. Nasza podświadomość zna przyczynę, a nasza świadomość prosi o wybaczenie. Oczyszczając siebie, oczyszczamy też wszystkich i wszystko, co mamy dookoła siebie: rodzinę, przodków, zdarzenia, miejsca, przedmioty, rośliny. Hobponopono zawsze działa we wszystkie strony. Praca metodą Hobponopono jest bardzo przydatna w zawodach takich, jak: nauczyciel, terapeuta, uzdrowiciel, pedagog, psycholog i w wielu innych, które na co dzień wymagają kontaktu z innymi ludźmi. Dla terapeuty na przykład ważne jest, aby zrozumiał, dlaczego ta konkretna osoba pojawiła się właśnie w jego gabinecie i jego życiu. Oczyszczenie tej sytuacji automatycznie oczyszcza stan fizyczny i psychiczny pacjenta, który przyszedł do niego po pomoc. Najsłynniejszym przykładem działania Hobponopono jest działalność dr. HewLena, który wyleczył cały oddział psychicznie chorych więźniów, nawet ich nie widząc. Stosując technikę Hobponopono był świadomy, że jest odpowiedzialny za to, że tacy ludzie pojawili się w jego życiu. Przez cały okres terapii, a trwała ona około czterech lat, doktor oczyszczał siebie i tylko siebie, jako bezpośrednio odpowiedzialnego za sytuację, a oczyszczając siebie podświadomie leczył pacjentów. Hobponopono można posługiwać się w zasadzie zawsze i wszędzie. Można używać jej samemu i tylko dla siebie, można też stosować ją w grupie. Metoda ta umożliwia znalezienie przyczyn chorób, rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich, indywidualnych problemów rodzinnych, finansowych i firmowych. Jest wiele przykładów wyzdrowienia ludzi, u których zastosowano Hobponopono. Posługiwanie się tą metodą nie wyklucza w żadnym przypadku opieki lekarza prowadzącego. Wyjątkowe w tej metodzie jest to, że wszystkie energie uzdrawiania konkretnego problemu, określonej osoby, przenoszone są jednocześnie na otaczający nas świat, czyli uzdrawiając siebie, uzdrawiamy automatycznie nasz świat. Możliwości stosowania Hobponopono są w zasadzie nieograniczone. Problemy w miejscu pracy, poszukiwanie posady, problemy finansowe, konflikty z klientami, kłopoty rodzinne i kłótnie partnerskie, szukanie celu życia, chęć poprawienia stanu zdrowia, są tylko malutkim wycinkiem olbrzymich możliwości terapeutycznych metody Hobponopono. Na Hawajach technikę tę stosuje się również w pracy socjalnej z trudną młodzieżą, narkomanami i więźniami.
Ho’oponopono Siła tworzenia
Spis treści:
Od Autora
Co to jest Ho'oponopono?
Dr Len i jego słynny przykład
Zasady Ho'oponopono
Wylecz siebie i swój świat
Klasyczne Hobponopono
Aktywna odpowiedzialność
Nasza podświadomość
Negatywne myśli szkodzą
Ho'oponopono w grupie i indywidualnie
Krótka historia Ho'oponopono
Hobponopono w praktyce
Klasyczne Hobponopono - seans jednej osoby
Nieznalezione rozwiązanie
Oczyszczanie przyszłości
Pewność siebie i poczucie własnej wartości
Problemy finansowe z „efektem jo-jo",
Dlaczego ludzie mają bóle pleców?
Duchowe rozwiązania materialnych problemów
Kim jesteśmy naprawdę?
Dualizm
Miłość i szczęście
Negatywne energie
Nowy sposób myślenia
Nasz autoportret
Największa siła jest w samoprzebaczeniu
Literatura
21 grudnia 2012 roku kończy się kalendarz Majów, w czym wielu widzi znak końca świata. Ale czy rzeczywiście mają rację? Może to tylko symboliczna data końca starego świata i początku nowej epoki, epoki prawdziwej duchowości… W Dwunastym Wtajemniczeniu, długo oczekiwanej najnowszej książce autora światowych bestsellerów Dziesiąte Wtajemniczenie i Niebiańska Przepowiednia, odbywamy wraz z bohaterami niezwykłą duchową podróż, której zwieńczeniem ma być przemiana całej ludzkości. Do znanego z poprzednich książek Redfielda narratora zgłasza się jego przyjaciel Wil, który odnalazł fragment nieznanego wcześniej nikomu manuskryptu. Ten starożytny dokument opisuje tajemniczą duchowość, która niezauważenie ujawni się w drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku. Nikt nie zna całości manuskryptu, w różnych regionach świata ujawniają się jedynie jego fragmenty. Aby zrozumieć w pełni jego znaczenie dla ludzkości, Wil i jego towarzysz rozpoczynają poszukiwania brakujących części. Kiedy zrozumieją siłę, jaką daje Synchroniczność i wagę kolejnych informacji zawartych w manuskrypcie, na drodze stają im religijni ekstremiści i agenci tajnych organizacji, którzy chcą poznać tajemnice ukryte w dokumencie dla swych własnych celów.
Odkryłem, że Dwunaste Wtajemniczenie nie było tylko teorią. To był nowy poziom istnienia, który mógł być odkryty i przeżyty przez ludzi różnych kultur i religii. Jeśli świadomość obecności Najwyższego będzie nam towarzyszyła przez cały czas, a pozostaniemy czujni i gotowi na poświęcenie, to świat stanie się lepszy.
Wiedziałem, że prawdziwym problemem w utrzymaniu świadomości jest powszechne przywiązanie do materializmu. Słyszymy ze wszystkich stron, że świat jest zły i bezwzględny, a kierowanie się w życiu zasadami duchowymi prawie niemożliwe. Jest to prawda, ale tylko wtedy, kiedy myślimy, że nikt nas nie rozumie i jesteśmy samotni we wszechświecie. Ale tak nie jest. Możemy pozostać w ustawieniu i udowodnić, że żyjemy po to, aby zmienić otaczający nas świat.
Dwa dni później, kiedy przybyłem do Sedony, natychmiast udałem się na lotnisko Vortex, wspiąłem się na skały, aby popatrzeć na zachód słońca. Nie byłem sam. Siadłem prawie na samym szczycie i zamknąłem oczy, czując ciepło promieni słonecznych na swojej twarzy.
Nagle ktoś usiadł obok mnie. Obejrzałem się i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Tommyego.Spis Treści
Dwunaste wtajemniczenie
Podziękowania 9
Podtrzymywanie synchroniczności Świadoma rozmowa 38
Wkroczenie w ustawienie 70
Ideologia rozpoznawania 99
Boskie połączenie 123
Wielkie zlecenie 144
Sztuka nastawienia się 172
Zgodność intencji 193
Otwarcie na spostrzeżenie 218
Co wiedzą niebiosa 242
Wzrost wpływu 266
Powrót 287
Zakończenie 304
Kody zawarte w Biblii pozostawały ukryte przez trzy tysiące lat. Teraz, dzięki komputerowym programom deszyfrującym, mogą odsłonić naszą przyszłość. Z kodów odczytano wybór Baracka Obamy na prezydenta - doszło do tego na rok przed jego elekcją. Ostrzegają one również przed niemal pewnym terrorystycznym atakiem jądrowym, któremu prezydent Obama musi zapobiec. W okresie giełdowej hossy kod przewidywał wielką recesję, a teraz wskazuje na ryzyko kolejnego głębokiego kryzysu. Przepowiada również "rozstrzygającą bitwę", którą amerykański prezydent będzie musiał stoczyć, by uratować świat. To my zdecydujemy o swoim losie. Mimo że kod objawia nam jedynie przyszłość prawdopodobną, którą potrafimy zmieniać świadomym działaniem - jednak ostrzeżenia te mogą mieć charakter ostateczny. Kod Biblii III jest kolejną z serii bestsellerowych książek, przykuwających uwagę milionów czytelników z różnych stron świata, różnych wyznań i narodowości. Prowadzi ona za kulisy władzy, gdzie w najgłębszej tajemnicy tworzone są strategie wojny z terroryzmem - wojny, która już trwa.
Michael Drosnin - jest dziennikarzem, mieszka i pracuje w Nowym Jorku. Pisał dla The Washington Post i The Wall Street Journal. Trzy jego książki znalazły się na liście bestsellerów New York Timesa: Citizen Hughes, Kod Biblii i Kod Biblii II. Od czasu gdy na podstawie kodu Biblii przewidział zamach na Icchaka Rabina, spotyka się ze światowymi przywódcami, by przekazać zawarte w Biblii przestrogi. Prawa do ekranizacji serii książek Kod Biblii Michaela Drosnina kupiła firma Relativity Media, producenci filmu Social Network.
Niesamowita historia kontaktów z zaświatami – osobiste wspomnienia bestsellerowej autorki. Wyjątkowa więź miedzy ojcem a córką jest jedyną w swoim rodzaju. Ta fascynująca i wzruszająca opowieść to wspomnienia
Jacky Newcomb, znanej jako Angel Lady, oraz jej siostry Madeline. Ukochany ojciec kontaktuje sie z nimi „z zaświatów”, aby udowodnić rodzinie, że istnieje życie po śmierci.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?