Publicystyczna rozprawka jest przeglądem dokonań Polaków na przestrzeni dziejów. Od wielu lat obserwuje się zjawisko „obowiązującej” historiografii, czego nawet znacząco nie zmieniła ustrojowa zmiana z 1989 r. Zauważa się troskę o bezdyskusyjną rzetelność „zawodowych” historyków, co jawi się jako pretekst do zachowania obowiązującej poprawności.
Symbolem książki jest prezentowana na okładce „ławeczka” – to pomnik wzniesiony na krakowskich plantach w pobliżu Wawelu. Siedzą na niej ludzie światowego formatu. W tekście są opisy ich dokonań i nie tylko ich, ponieważ jest więcej takich przykładów – ludzi skromnych, a jednocześnie z rodu tytanów...
Autor jest inżynierem i ekonomistą, ale oprócz opisywania swoich branżowych prac badawczych, od zawsze – za pomocą pióra (i klawiatury) – uczestniczył w życiu społecznym. To były głównie artykuły zamieszczane na społecznościowych portalach i memoriały wysyłane do władz (także do tych w UE). O ile te pierwsze zyskały ponadmilionową rzeszę czytelników, o tyle władze, poza rutynowym „dziękujemy”, więcej nie reagowały. Zaprezentowana książka jest próbą dotarcia do innej jeszcze społecznej grupy niekoniecznie śledzącej Internet.
„Nie wytrzymałem dłużej z powodu ciekawości tego świata i urodziłem się 19 marca. Dokładnie tydzień przed imieninami i nie na porodówce ani w szpitalu, a w domu rodzinnym. Na drugie imię mam Józef, od mojego patrona z daty urodzenia. Jest to również – według podań ludowych – data przylotu bocianów. Znaczy to, że przyniósł mnie pierwszy bocian przylatujący w tamtym roku. Może z Afryki albo gdzieś z międzylądowania w drodze do lęgowiska w Polsce. W efekcie przez całe życie przypisywano mi urodę południowca. Pierwsze imię, bardzo oryginalne, zawdzięczam swojej babci po mieczu. Chyba zastrzegła to wcześniej, bo przy porodzie nie była obecna. Zaraz po przyjściu na świat chciałem umrzeć, co w gwarze świętokrzyskiej znaczy, że o mało nie umarłem. Byłem kompletnie siny i nie mogłem złapać oddechu. Obecny przy porodzie doktor ginekologii i położnictwa, do którego przez szacunek nasza sąsiadka zwracała się per panie lekarzu, orzekł, że nic z tego dziecka nie będzie. Nie przeżyję, więc zalecił mnie ochrzcić. Zrobił to mój ojciec wodą z wiadra, to znaczy nabrał z niego wody, a nie polewał mnie aż tak obficie. Ponieważ urodziłem się w czepku, więc oczywiście miałem szczęście i nie umarłem […]”.
Autor od wielu lat jest emerytem. Nadal aktywny, pełny energii i optymizmu, niezmiennie pozostaje pasjonatem przyrody, hoduje kwiaty doniczkowe, jest akwarystą, od czasu do czasu wędkuje, pasjonuje się też hodowlą pszczół i dzieli się z innymi wiedzą na temat tych owadów oraz apiterapii, czyli leczenia różnych chorób produktami pszczelimi. Śpiewa w wysokiej klasy chórze amatorskim, jest bacznym obserwatorem ludzi i otaczających go zjawisk. W okresie pracy zawodowej odwiedził lub przebywał dłużej w ponad trzydziestu krajach i ma na koncie olbrzymią liczbę ciekawych historii ze swoich podróży, a także interesujących przeżyć w kraju. Opowiadał o nich chętnie przy różnych nadarzających się okazjach. W końcu, naciskany przez grono znajomych, przeniósł to wszystko na papier z dużą dozą specyficznego dla siebie humoru.
Kiedy zastosowano już wszystko, a waga nie drgnęła, opadasz z sił. Dosłownie – masz dość. Robisz tak dużo i nadal nic. Dieta, wysiłek fizyczny, systematyczność. Walczysz. Budzisz się i widzisz w lustrze tę samą osobę, bez zmian. Poddajesz się i twierdzisz, że już nie da się nic z tym zrobić. Zmęczenie zatacza koło i znowu jest tak, jak było wcześniej. W końcu – czy odchudzasz się z wysiłkiem, czy nie robisz nic – wyglądasz tak samo. Zadajesz sobie pytanie: w zasadzie po co? Potem widzisz osoby, które nie mają problemu z otyłością, jedzą, co chcą, nie ćwiczą, a mają sylwetkę, o której można tylko pomarzyć. To niesprawiedliwe. To czas na to, aby przeczytać tę książkę. Ona jest właśnie dla Ciebie.
W jaki sposób przejść od „Dzień dobry, w czym mogę pomóc?” do „Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie”? Gdyby Dante Alighieri żył w XX wieku, okrasiłby tą sentencją drzwi wejściowe do korporacyjnego biurowca. W "Kotce w korpo", wbrew tytułowi, nie znajdziecie jednak zajadłego pamfletu na seksistowskie praktyki prezesów zarządu, czy spowiedzi wypalonego ex-szczura. Spojrzenie Zosi, tytułowej „kotki” o czarnych włosach, bursztynowej skórze i zwinnych ruchach, pozostaje świeże i sięga znacznie dalej – ponad boksy w biurze obsługi klienta. Podróżuje do kresu nocek przy telefonie, kiedy ze słuchawki z równym prawdopodobieństwem popłynąć może ciąg wyzwisk, co prośba o bajkę na dobranoc. Plotki spod automatu do kawy puszcza mimo uszu, ignoruje biurowe romanse, by zatrzymać się na tym prawdziwym. Zawiesza spojrzenie na Krzysztofie, jej najważniejszej przygodzie, a ten odsłania przed nią świat z dala od abonentów, grafików, monitorów i portali społecznościowych; od osaczających nad źródeł coraz powszechniejszej nadwrażliwości elektromagnetycznej. Nowela Krzysztofa Sofulak podsuwa niebezpieczny pomysł, że życie na planetach poza zasięgiem lub bez dostępu do sieci też jest możliwe, choć nie sposób opisać je biurową nowomową. Za to ujmuje mądrością pszczół i ucieczką nie tyle na wieś, co do analogowej krainy dzieciństwa. Polega na pielęgnowaniu ciekawości poznawczej, chociażby wobec tajemnic starożytnej medycyny, jak i na odnajdywaniu czasu. Czasu dla siebie.
Włosi mieli faszyzm, Niemcy narodowy socjalizm, Anglosasi liberalizm, a Rosjanie komunizm. Zobacz pierwszy i jedyny polski -izm (Mesjanizm!) podrasowany i przełożony na język XXI wieku, w którym zmagania toczą się na rynkach finansowych, a nie na polach bitewnych.
Przez wiele lat szukałem odpowiedzi na pytanie: jak żyć? Gdy ją znalazłem, postanowiłem podzielić się nią ze światem. Napisałem na ten temat dwie książki, które są od siebie zależne. Z dnia na dzień staram się ulepszać ten świat. Dzięki temu, że realizuję swoje pragnienia, spełniam marzenia innych ludzi. Być może kiedyś spełnię Twoje… Uwierz w to, że jesteś bogiem, a w Twoim życiu zaczną dziać się cuda! Prawo Przyciągania to jedno z Praw Wszechświata. Mówi o tym, że wolno Ci się stać takim człowiekiem, jakim pragniesz być. Ponadto możesz dostać wszystko,
o czym marzysz, więc wykorzystaj swoją szansę, bo czemu nie? Książka skierowana jest do osób, które chcą polepszyć swój byt, ale nie wiedzą, w jaki sposób mogą to zrobić. Jeśli mi zaufasz, nic już nie będzie takie samo jak wcześniej… Zabiorę Cię w magiczną podróż przez moje życie, abyś zobaczył efekty korzystania z Mocy Boskiej Inteligencji. Wywołam w Tobie prawdziwą sinusoidę uczuć względem mojej osoby. Poznasz także wszelkie tajniki działania Prawa Przyciągania, dzięki czemu staniesz się kreatorem swojej rzeczywistości i być może zrobisz ze swojego życia taki film, za który otrzymasz maksymalną liczbę nagród i wyróżnień. Życzę Ci wszystkiego, co najlepsze! Grzegorz Glinka
Ci dojrzalsi sami pamiętają te peerelowskie bloki. Ci młodsi są przerażeni ich szarością i brzydotą, gdy oglądają je na zdjęciach. I były brzydkie, nie da się zaprzeczyć, jednak ich szarość to tylko pozory, bo dla dzieci to był świat kolorowy, pełen przygód, wyzwań, przyjaźni, wartości… Świat, do którego nawet dziś, dorośli już, tęsknią. Kto nie wie dlaczego, niech przeczyta "Mieszkaliśmy w bloku". Kto wie, znajdzie tam i swoje dzieciństwo.
Pełna humoru i wzruszająca jednocześnie lektura.
Zuerst ist da nur Peter – Peter Petersilie. Ein fröhlicher Junge, der vielleicht ein bisschen zu viele Ideen hat, die nicht unbedingt immer sehr durchdacht sind. Peter ist schon Stammgast in verschiedenen Gutenachtgeschichten. Bald schon schließt sich ihm Karolin Karotte an. Sie ist genauso nett, vor allem aber duldet sie mit großer Nachsicht Peters Streiche. Sie spielen gerne zusammen, nicht nur, weil sie Nachbarn sind. Und als eine weitere Familie in ihre Straße zieht, stößt auch Tom Tomate zu ihnen – wie könnte er auch anders heißen? Von nun an verbringen die drei ihre gesamte freie Zeit miteinander: zu Hause, in der Schule, auf Ausflügen oder in den Ferien. Es sind gerade die Ferien, um die es in diesem Buch geht. Keine allzu außergewöhnlichen Ferien, sicher, aber gerade diese intensiven gemeinsamen Wochen machen aus den dreien die allerbesten Freunde. Alle Ferienabenteuer erfordern von den Kindern beherztes und entschlossenes Handeln, deswegen endet auch jedes Kapitel mit Aufgaben, die du, junger Leser, selbst zu erledigen hast.
Na początku pojawił się Piotrek – Piotrek Pietruszka. Wesoły chłopiec… no może mający zbyt wiele pomysłów, i to niekoniecznie przemyślanych. Piotrek na dobre zagościł w historyjkach
opowiadanych na dobranoc. Wkrótce dołączyła do niego Karolina Marchewka. Równie miła, a co więcej spokojnie znosząca Piotrkowe psikusy. Lubili bawić się razem i to nie tylko dlatego, że mieszkali obok siebie. Ale kiedy do domu na ich ulicy sprowadziła się jeszcze jedna rodzina, dołączył do nich Tomek Pomidor – bo jakże mógłby nazywać się inaczej. Teraz cała trójka mogła spędzać wspólnie czas – w domu, w szkole, na wycieczkach czy podczas wakacji. To właśnie opisane w tej książce wakacje, choć może nie obfitujące w nadzwyczajne wydarzenia, ale spędzone razem, uczyniły ich prawdziwymi przyjaciółmi. Wszystkie wakacyjne przygody wymagały od dzieci rezolutnego działania, dlatego każdy rozdział książki kończą „Zadania do wykonania” – tym razem już przez Ciebie, młody czytelniku.
Dwudziestoletnia Ann wiedzie ciche i spokojne życie, które składa się głównie z nauki i spotkań z przyjaciółmi. Po zdradzie chłopaka, z którym była związana, postanawia rozerwać się i trochę zaszaleć. Nie spodziewa się jednak tego, że jeden wieczór może wywrócić jej ułożone życie do góry nogami, a ona sama nigdy już nie będzie taka jak wcześniej.
Dylan Bruce to lekkoduch, dla którego życie to wieczna zabawa, zjazdy motocyklowe, przelotny seks i lejące się litry alkoholu. Wszystko jednak zmienia się, gdy doznaje poważnego wypadku, a dziewczyna, którą zdążył pokochać – znika z jego życia.
Deportacja latem 1947 roku unicestwiła powstałą na przestrzeni setek lat społeczność, a wraz z nią – trwające w małej wiosce nad Sanem – bogate, wielowiekowe nawarstwienia kulturowe. Po zburzonej cerkwi zwieńczonej bizantyjską kopułą, która dotąd górowała nad Łazami, pozostały jedynie skryte wśród wysokich chwastów, niemal na metr grube mury cokołowe. Światek tysięcy chrztów, komunii, ślubów i pogrzebów przepadł w konfrontacji z wizją świata kolonizatorów. Zniknął wiejski teatr i czytelnia, spalono biedakom, gromadzone kosztem tylu wyrzeczeń, księgozbiory. Nie darowano nawet umarłym, rozbijając ryte cyrylicą katolickie groby. Kryte strzechami drewniane chałupy wyparła chaotyczna zabudowa pod eternitem i falistą blachą. Poza małą kapliczką nic w zasadzie nie przetrwało. Nic, gdyż przede wszystkim przepadli tworzący tę krainę ludzie. Miałem jeszcze to szczęście spotkać wysiedlonych i pośród chóralnych śpiewów poznać smak potraw i zwyczaje oraz wysłuchać wspomnień w języku galicyjskich Rusinów, choć wojna zabrała większość bohaterów. Historia spisana ich językiem, dokładnie tak jak czasy te zapamiętali, pokazuje całą absurdalność konfliktu i toczonego po dziś dzień zajadłego sporu. Ocalone strzępy wspomnień, wyrwane z najgłębiej skrywanych zakamarków pamięci, składają sie na prawdziwą historię Emilii Moszczańskiej Kosiur Niewęgłowskiej – jednej z niewielu osób, od której nie usłyszałem nigdy złego słowa. Grzegorz Dżus
Usiądź wygodnie i zastanów się, kiedy ostatnio byłaś szczęśliwa? Być może już nie pamiętasz…
Wiesz, kiedy człowiek jest naprawdę szczęśliwy? Nie wtedy, kiedy uśmiecha się pośród grona znajomych, lecz wówczas, gdy idzie ulicą i uśmiecha się do obcych ludzi. Na takie szczęście zasługujesz. Nieważne, ile czasu zmarnowałaś z nieodpowiednim mężczyzną, nieważne, ile masz lat. Na prawdziwą miłość i szczęście nigdy nie jest za późno. Przed Tobą jeszcze dużo pięknych chwil. Przestań się bać, kiedy już postanowisz, że to KONIEC. Kiedy już nie będziesz miała siły znosić dalej zdrady, braku szacunku czy upokorzeń. Kiedy już świat Cię osądzi i oceni, ja uścisnę Twoją dłoń i Ci pogratuluję. Jesteś odważną, silną i mądrą kobietą. Wystarczy już tych łez! Teraz będziesz szczęśliwa!
Ta książka będzie dla Ciebie receptą na zdradę, samotność czy śmierć bliskiej osoby. Będzie jak pomocna dłoń za każdym razem, kiedy na Twojej twarzy pojawią się łzy.
Książka napisana przez kobietę, która w morzu łez znalazła swoje szczęście. Kobietę, która poradziła sobie ze wszystkimi problemami i nieszczęściami w swoim życiu.
Ty też dasz radę!
Historia szesnastoletniej Layli Rain, która usiłuje połączyć dwa światy: rzeczywistości, gdzie prowadzi z pozoru życie przeciętnej nastolatki oraz fantasy. Tam niestety nie jest już tak łatwo, przychodzą bowiem do niej zmarli. Mają przeróżne historie, ale jeden, wspólny cel: naprawić przeszłość i dotrzeć do rodzin bądź ukochanych osób. Więc wyciągała dłoń. Robiła to, co podpowiadało jej serce. Dla kogoś, do kogo już dawno nie biło. To zaprowadzi ją do odkrycia prawdy, która odmieni wszystko.
Książka jest skierowana do kobiet i dziewczyn z zespołem Aspergera (zdiagnozowanym lub bez diagnozy) oraz ich bliskich, a także każdego, kto interesuje się tym zagadnieniem i chciałby poznać historię osoby w spektrum autyzmu, dorastającej w niełatwych czasach, gdy zespół Aspergera nie był obecny w mediach i ludzkiej świadomości - także nauczycieli - a osoby nim dotknięte często były prześladowane przez otoczenie i otoczone murem niezrozumienia lub agresji.
Karolina Dec – urodziła się i mieszka w Krakowie, blogerka i autorka recenzji. W swojej pierwszej książce, w dużej mierze autobiograficznej, dzieli się z czytelnikami własnymi doświadczeniami od dzieciństwa po wiek dojrzały, poruszając takie trudne tematy, jak przemoc szkolna oraz molestowanie seksualne.
Jadamy za dużo, bo zbyt często chcemy jeść, a jak już zaczniemy, trudno jest nam przestać. Tkwi w nas jakaś przemożna siła, która sprawia, że chce nam się jeść. Często nie potrafimy się jej przeciwstawić. Można ją porównać do żywiołu. Niekiedy staramy się z nią walczyć, zmuszając się do jedzenia mniej oraz wyrzekania się niektórych produktów. Niestety, nazbyt często głównym skutkiem tych wysiłków jest obniżenie przyjemności jedzenia.
Zamiast walczyć z żywiołem, lepiej go ujarzmić i wykorzystać dla swojego dobra. Opracowałem i opisałem receptę na to, jak zmienić ukierunkowanie tej tkwiącej w nas siły. Skłonić ją, żeby działała w naszym interesie. Powodowała, że nasz organizm będzie dawał nam dobre sygnały, kiedy i co jeść, aby odżywiać się zdrowo. Żeby sam, w trakcie jedzenia, trafnie informował nas, że już wystarczy i powodował, że w odpowiednim momencie ustanie chęć sięgania po więcej. Z pewnością każdy przyzna, że warto postarać się o to, żeby nasz organizm stał się naszym przyjacielem i sam dbał o to, żeby jedzenie nie prowadziło do tycia, ale dawało możliwie najwięcej zdrowia i radości.
Zbigniew Młynarski
Opracowanie Zbigniewa Młynarskiego „Jedz dobrze i nie tyj” jest pozycją oryginalną na naszym rynku wydawniczym, kładzie bowiem duży nacisk na walory smakowe pożywienia oraz przyjemność związaną ze spożywaniem posiłków. Znajdujemy tu szerokie omówienie takich pojęć, jak głód, sytość, smakowość, nawyki i przyzwyczajenia żywieniowe, najczęściej popełniane błędy w sposobie odżywiania się, a także propozycję zastosowania w praktyce oryginalnego, komputerowego systemu samodzielnego poprawiania swoich jadłospisów. Naczelną zasadą systemu jest to, że ma on zapewnić każdemu dostarczanie w diecie odpowiednich ilości składników pokarmowych, a jednocześnie jest oparty na potrawach ulubionych, smakowitych, dających pełną satysfakcję ze spożywania posiłków.
Prof. dr hab. Janusz Stanisław Keller (†)
Jadamy za dużo, bo zbyt często chcemy jeść, a jak już zaczniemy, trudno jest nam przestać. Tkwi w nas jakaś przemożna siła, która sprawia, że chce nam się jeść. Często nie potrafimy się jej przeciwstawić. Można ją porównać do żywiołu. Niekiedy staramy się z nią walczyć, zmuszając się do jedzenia mniej oraz wyrzekania się niektórych produktów. Niestety, nazbyt często głównym skutkiem tych wysiłków jest obniżenie przyjemności jedzenia.
Zamiast walczyć z żywiołem, lepiej go ujarzmić i wykorzystać dla swojego dobra. Opracowałem i opisałem receptę na to, jak zmienić ukierunkowanie tej tkwiącej w nas siły. Skłonić ją, żeby działała w naszym interesie. Powodowała, że nasz organizm będzie dawał nam dobre sygnały, kiedy i co jeść, aby odżywiać się zdrowo. Żeby sam, w trakcie jedzenia, trafnie informował nas, że już wystarczy i powodował, że w odpowiednim momencie ustanie chęć sięgania po więcej. Z pewnością każdy przyzna, że warto postarać się o to, żeby nasz organizm stał się naszym przyjacielem i sam dbał o to, żeby jedzenie nie prowadziło do tycia, ale dawało możliwie najwięcej zdrowia i radości.
Zbigniew Młynarski
Opracowanie Zbigniewa Młynarskiego „Jedz dobrze i nie tyj” jest pozycją oryginalną na naszym rynku wydawniczym, kładzie bowiem duży nacisk na walory smakowe pożywienia oraz przyjemność związaną ze spożywaniem posiłków. Znajdujemy tu szerokie omówienie takich pojęć, jak głód, sytość, smakowość, nawyki i przyzwyczajenia żywieniowe, najczęściej popełniane błędy w sposobie odżywiania się, a także propozycję zastosowania w praktyce oryginalnego, komputerowego systemu samodzielnego poprawiania swoich jadłospisów. Naczelną zasadą systemu jest to, że ma on zapewnić każdemu dostarczanie w diecie odpowiednich ilości składników pokarmowych, a jednocześnie jest oparty na potrawach ulubionych, smakowitych, dających pełną satysfakcję ze spożywania posiłków.
Prof. dr hab. Janusz Stanisław Keller (†)
Niniejsza książka ukazuje życie i funkcjonowanie osób zamieszkujących domy pomocy społecznej (DPS). Przedstawia codzienność seniorów, zajęcia jakie wypełniają ich czas, kontakty z innymi mieszkańcami, ze społecznością lokalną, z rodzinami. Autorka zagłębia się w tematykę dotyczącą potrzeb oraz jakości życia podopiecznych; charakteryzuje niektóre choroby występujące u ludzi starszych mieszkających w DPS, ich problemy, bolączki, cierpienia. W książce znajdziemy rozdziały poświęcone problemowi samotności, odrzucenia, a także dyskryminacji ludzi starszych zarówno przez osoby z młodszego pokolenia, jak i osób starszych – współmieszkańców. W końcu autodyskryminacji, która także ma miejsce wśród podopiecznych PDS.
Autorka poświęca szczególną uwagę osobom zatrudnionym w domach pomocy społecznej, które opiekują się osobami starszymi, chorymi, z niepełnosprawnościami, których praca wymaga szczególnych predyspozycji fizycznych i psychicznych, a jednocześnie jest niedoceniana przez społeczeństwo, niezauważana, i nisko opłacana.
Publikacja ukazuje prawdy i mity na temat życia mieszkańców DPS oraz istotę funkcjonowania placówek opieki całodobowej, które są oparte na doświadczeniu i obserwacji.
Pamiętnik z czasu milczenia skierowany jest głównie do tych Czytelników, którzy poczuli niedosyt po lekturze trylogii Władca pierścieni, Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Został on pomyślany jako próba ukończenia Niedokończonych Opowieści autorstwa tego wielkiego pisarza. Jako główne źródło natchnienia posłużyły pisarce takie utwory, jak: „Nowy Cień” oraz „Fragment historii Aragorna i Arweny”. Niniejsze wątki stały się punktem wyjścia do rozwoju ośmiotomowej serii, zatytułowanej TOLQUENTA. WYSPA ODNALEZIONYCH OPOWIEŚCI. Jest ona dedykowana pamięci zmarłego w tym roku Christophera Reuela Tolkiena, syna i spadkobiercy bogatej spuścizny literackiej ojca.
Niniejsza publikacja inauguruje pracę Wydawnictwa Księgard, na którego stronach można znaleźć zapowiedzi kolejnych części TOLQUENTY. Ostatnia część ma się pojawić w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Tolkiena, która przypada za dwa lata.
Pisanie wierszy
jest grzechem
pięknym - stwierdził ks. Jan Twardowski
Oto więc ośmielam się "zgrzeszyć" kolejną garścią poetyckich refleksji religijnych, wydobytych z pękatej szuflady.
Dzielę się nimi z Czytelnikami w cichej nadziei, że zapisałam je piórem maczanym a atramencie Ducha Świętego
Przynajmniej "tak sobie myślę, Panie…"
Adam Kostrzewski, pseudonim literacki Adam Koss. Mieszka i pracuje w Łodzi. Wraz z żoną są właścicielami kliniki medycznej „NZOZ ARES Centrum Medyczne”. Jest zafascynowany podwodnym światem i wielką głębią. Miłośnik podróży i poznawania nowych, niezbadanych miejsc.
Każdą wolną chwilę przeznacza na penetrowanie i poznawanie fascynujących odkryć morskich. Z uwielbieniem i zapałem podgląda tajemniczy podwodny świat. Poświęcił się swojej pasji z takim zapałem, że osiągnął uprawnienia do głębinowego nurkowania bez żadnych limitów.
Ta ogromna pasja zainspirowała go do napisania książki Per aqua ad astra, która jest debiutem literackim autora. Opowiada w niej o przygodach dwóch przyjaciół, którzy postanawiają zanurkować w wodach opływających Wyspy Kanaryjskie na Oceanie Atlantyckim. Organizują wyjazd i wynajmują odpowiedni statek. Uporczywie trenują, aby w końcu podjąć próbę zejścia na głębokość dwustu metrów. Podczas tych prób spotykają wielkiego żarłacza tygrysiego, który nie opuszcza ich i cały czas towarzyszy nurkom. Okazuje się, że rekin jest strażnikiem i pilnuje tajemniczej góry w kształcie piramidy. Swoją obecnością chce wystraszyć przybyszów. Ostatniego dnia postanawiają zejść jeszcze głębiej. Udaje im się zanurkować na niewiarygodną głębokość dwustu pięćdziesięciu metrów. Niespodziewanie przestają panować nad sytuacją, ponieważ z niesłychaną magnetyczną siłą wir wody wciąga ich coraz głębiej. W końcu udaje im się zatrzymać i uderzają w skalną ścianę.
Co dalej?
Zapraszam do lektury.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?