Słynne dzieło Michaiła Bułhakowa - jedna z najważniejszych powieści XX wieku.
W tłumaczeniu Andrzeja Drawicza
Mistrz i Małgorzata - jak wiele genialnych utworów - wymyka się jednoznacznemu opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Ta powieść szkatułkowa, bogata w odniesienia do literatury światowej, wciąż zadziwia bogactwem tematyki. Znaleźć w niej można rozważania na temat kondycji sztuki, echa nieustannego konfliktu twórcy z otoczeniem, klasyczny filozoficzny motyw walki dobra ze złem, ale także ciętą satyrę oraz ironiczne odniesienia do ocierającej się wielokrotnie o absurd radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych. A także - rzecz jasna - cudowny wątek miłosny tytułowych Mistrza i Małgorzaty, który dla wielu czytelników jest jedną z największych zalet tej książki.
Michaił Bułhakow (1891-1940) to wybitny rosyjski prozaik i dramaturg. Z wykształcenia lekarz, po kilku latach rzucił praktykę i poświęcił się literaturze. Współpracował z wieloma pismami, ale znane są głównie jego opowiadania i powieści ( Notatki na mankietach, Fatalne jaja, Psie serce, Biała Gwardia ) oraz dramaty ( Dni Turbinów, Ucieczka, Ostatnie dni, Zmowa świętoszków ). Ukoronowaniem twórczości Bułhakowa jest powstała w latach 1928-1940, zaliczona już do światowej klasyki powieść Mistrz i Małgorzata.
Fragment książki Mistrz i Małgorzata
Za mną, czytelniku! Kto ci powiedział, że na świecie nie ma prawdziwej, wiernej i wiecznej miłości? Takiemu kłamcy trzeba odciąć jego parszywy język!
Za mną, mój czytelniku, i tylko za mną-ja zaś pokażę ci taką właśnie miłość!
Tak więc Mistrz mylił się, kiedy o północnej porze mówił w lecznicy Iwanowi, że ona go zapomniała. To się nie mogło stać. Ona go, oczywiście, nie zapomniała.
Przede wszystkim ujawnijmy tajemnicę, której Mistrz nie zechciał powierzyć Iwanowi. Ukochana Mistrza nazywała się Małgorzata Nikołajewna. Cała reszta, opowiedziana przez Mistrza biednemu poecie, była absolutnie prawdziwa. Wiernie opisał swą ukochaną. Była piękna i mądra. Dodajmy do tego jeszcze jedno: można z całym przekonaniem powiedzieć, że wiele kobiet chciałoby za wszelką cenę /.amienić się losem z Małgorzatą Nikołajewna. Bezdzietna, trzydziestoletnia Małgorzata była żoną bardzo wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał ważnego odkrycia o znaczeniu ogólno-państwowym. Mąż Małgorzaty był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał swoją żonę. Małgorzata Nikołajewna wraz z mężem zajmowała całe górne piętro pięknej willi z ogrodem mieszczącej się w jednym z zaułków arbackich. Cudowne miejsce! Przekona się o tym każdy, kto zechce udać się do ogrodu. Niech tylko zwróci się do mnie, a podam mu adres i wskażę drogę; willa stoi po dziś dzień.
Małgorzata Nikołajewna nie miała problemów z pieniędzmi i mogła kupić sobie wszystko, co jej przypadło do gustu. Wśród znajomych jej męża zdarzali się bardzo ciekawi ludzie. Nigdy nie dotknęła prymusa i nie zaznała koszmarów wspólnego mieszkania. Jednym słowem... czy była szczęśliwa? Ani przez moment! Od czasu, kiedy w wieku dziewiętnastu lat wyszła za mąż i trafiła do willi, nie zaznała szczęścia. O bogowie, bogowie moi! Czego jeszcze było trzeba tej kobiecie? Czego było trzeba kobiecie, w której oczach pełgał zawsze niepojęty ognik? Czego było trzeba tej lekko zezującej na jedno oko czarownicy, która owej wiosny ozdobiła się mimozami? Nic wiem. Nie dane mi wiedzieć. Widocznie mówiła prawdę: nie trzeba jej było gotyckiej willi, własnego ogrodu i pieniędzy. Potrzebny jej był on, Mistrz. Mówiła prawdę; kochała go.
Nawet mnie, który opowiadam szczerą prawdę, lecz jestem człowiekiem postronnym, ściska się serce na myśl o tym, czego doświadczyła Małgorzata, przyszedłszy następnego dnia do domku Mistrza i dowiedziawszy się, że już go tam nie ma. Na szczęście nie zdążyła porozmawiać z mężem, który nie wróci) o zapowiedzianej porze. Zrobiła wszystko, by się czegoś o Mistrzu dowiedzieć, i oczywiście, nie dowiedziała się absolutnie niczego. Wróciła zatem do swojej willi i żyła jak przedtem.
(idy tylko jednak z chodników i jezdni zniknął brudny śnieg, a w lufciki powiało niespokojnym, lekko pachnącym zgnilizną wiosennym wiaterkiem, Małgorzatę Nikołajewną ogarnął smutek większy niż zimą. Często zanosiła się potajemnie długim, gorzkim płaczem. Nie wiedziała, kogo kocha: żywego czy umarłego. Im więcej dni mijało w beznadziejności, tym częściej, zwłaszcza o zmierzchu, trapiła ją myśl, że jest związana z umarłym. Trzeba było albo zapomnieć o nim, albo samej umrzeć. Inaczej nie sposób było żyć. Więc zapomnieć go, za wszelką cenę! Bieda w tym jednak, że zapomnieć się nie dawał.
- Tak, tak, to był ten sam błąd! - mówiła sobie Małgorzata, siedząc przy piecu i spoglądając w ogień rozpalony na pamiątkę tego, który płonął, gdy Mistrz pisał o Piłacie. - Dlaczego odeszłam od niego tamtej nocy? Dlaczego? Przecież to było nierozsądne! Wróciłam następnego dnia, uczciwie, jak obiecałam, ale już było za późno. Tak jak nieszczęsny Mateusz Lewi: wróciłam za późno!
Słowa te były naturalnie bezsensowne, bo cóż by się w rzeczy samej zmieniło, gdyby owej nocy została u Mistrza? Czy mogłaby go ocalić? Moglibyśmy w tym miejscu zawołać - śmiechu warte! Jednakże nie zrobimy tego wobec doprowadzonej do ostateczności kobiety.
Tego samego dnia - kiedy w związku z pojawieniem się w Moskwie czarnego maga nastąpił szalony zamęt, owego piątku, gdy Berliozowy wujek został odesłany do Kijowa, aresztowano księgowego i zaszło wiele innych głupich i niepojętych wypadków- Małgorzata obudziła się koło południa w swej sypialni mieszczącej się w wieżyczce willi.
Zbudziwszy się zaś, nie zapłakała, jak często bywało, ponieważ ocknęła się w przeczuciu, że dziś wreszcie coś się stanie. Doznawszy tego przeczucia, zaczęła je podsycać i umacniać w duchu, bojąc się, by nie zniknęło.
- Wierzę! - szeptała uroczyście. - Werze! Coś się stanie![...]
Mistrz i Małgorzata Rebis
Spis treści
CZĘŚĆ PIERWSZA
I Nigdy nie rozmawiajcie z nieznajomymi
II Poncjusz Piłat
III Siódmy dowód
IV Pościg
V A działo się to w Gribojedowie
VI Jako się rzekło, schizofrenia
VII Niedobre mieszkanie
VIII Pojedynek między profesorem i poetą
IX Numery Korowiowa
X Wiadomości z Jałty
XI Iwanowe rozdwojenie
XII Czarna magia oraz jej demaskacja
XIII Przybycie bohatera
XIV Chwała kogutowi!
XV Sen Nikanora Iwanowicza
XVI Kgzekucja
XVII Niespokojny dzień
XVIII Pechowi goście
CZĘŚĆ DRUGA
XIX Małgorzata
XX Krem Azazella
XXI Lot
XXII Przy świecach
XXIII Wielki bal u szatana
XXIV Odzyskanie Mistrza
XXV Jak namiestnik próbował ocalić Judę z Kerijoth
XXVI Pogrzebanie
XXVII Koniec mieszkania numer pięćdziesiąt
XXVIII Ostatnie przypadki Korowiowa i Behemota
XXIX Rozstrzyga się los Mistrza i Małgorzaty
XXX Już czas!
XXXI Na Wróblich Górach
XXXII Przebaczenie i wieczyste schronienie
Epilog
Wyzwolenie i sposób na życie
Wiosenne słońce świeci nad Linköpingiem. Na lazurowym niebie krążą jaskółki, tulipany na straganach cieszą oczy wszystkimi kolorami tęczy. Zmęczeni zimą mieszkańcy wyszli z domów, by przysiąść w ogródkach kawiarnianych na rynku. W jednej chwili ta sielanka zmienia się w koszmar. Ciszę rozdziera przeraźliwy wybuch.W tym samym momencie, gdy cały dobrze znany świat na zewnątrz wali się w gruzy, komisarz Malin Fors stoi nad trumną swojej matki i próbuje wzbudzić w sobie smutek, którego nie czuje. Nie ma jednak czasu, by się nad tym zastanawiać. W wybuchu zginęły dwie dziewczynki, a ich matka została ciężko ranna. Malin musi poprowadzić śledztwo i znaleźć sprawcę, który być może szykuje kolejny zamach...
Dzięki tej książce kobiety dowiedzą się, jak poradzić sobie ze zmianami dokonującymi się w ich organizmie, by móc się cieszyć jak najlepszą formą fizyczną, psychiczną i umysłową i z powodzeniem stawiać czoło wszystkiemu, co przynosi im życie.Radość bycia kobietą
Witam i zapraszam, byśmy wspólnie cieszyły się naszą kobiecością. Pragnę cię zainspirować, żebyś postarała się być sprawną, szczęśliwą, seksowną i zdrową kobietą niezależnie od wieku.
Kobiety to naprawdę wyjątkowe istoty! Radzimy sobie ze wszystkim, robimy mnóstwo rzeczy i trzymamy rodzinę razem, co oznacza, że trzymamy razem świat. No i gdyby nie my, nie byłoby następnych pokoleń. Wykonujemy kilka zadań naraz, rodzimy dzieci, pracujemy zawodowo, utrzymujemy ład w domu, szydełkujemy, a nawet pieczemy ciasta. Jesteśmy żołnierzami i przywódcami, a niektóre z nas kierują firmami i państwami. Mamy umiejętności, które pozwalają nam to wszystko robić. Dlatego niech nikt się nie waży obrażać kobiet!
Nie jestem wrogo nastawiona do mężczyzn. Kocham ich, wielu z nich mi się podoba, a niektórych nawet podziwiam. Ale też zależy mi, żeby kobiety nie musiały dłużej spotykać się z niesprawiedliwymi uwagami dotyczącymi ich zdrowia. Zapewne jak my wszystkie nieraz musiałaś wysłuchiwać uszczypliwości na temat „kobiecych problemów", „doli kobiety", „hormonalnego piekła" czy przypuszczeń, że „pewnie zbliża ci się okres". Pewnego dnia moja dziewięcioletnia córka powiedziała do mojego męża: „Tatusiu, ale masz szczęście, że nie jesteś kobietą! Nie masz okresu i nie musisz rodzić dzieci", l skąd jej się to wzięło?! W tej książce zamierzam się rozprawić z tymi odwiecznymi stereotypami, bo po prostu nie zgadzam się z nimi. Od niemal dwudziestu lat przyjmuję klientów obu płci i mogę zapewnić, że kobiety zostały obdarzone wspaniałą fizjologią, z której naprawdę mogą się cieszyć. Żadna z nas nie powinna traktować swojej płci jako przekleństwa losu, bo nie ulega wątpliwości, że jesteśmy wyjątkowe, l ta książka to udowadnia.
Co prawda, jeśli przeżywasz bolesne i obfite miesiączki albo doświadczasz objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego czy uderzeń gorąca, to zapewne po przeczytaniu tych słów chętnie sprowadziłabyś mnie na ziemię! Ale zanim ciśniesz tę książkę do kosza, pozwól sobie wyjaśnić, że moje optymistyczne podejście opiera się na bogatym doświadczeniu. Wieloletnia współpraca z kobietami nad poprawą ich zdrowia i samopoczucia przekonała mnie, że większość rozpowszechnionych chorób i dolegliwości kobiecych można wyeliminować lub złagodzić -a także im zapobiegać - poprzez właściwe odżywianie, zmianę stylu życia i odpowiednie nastawienie psychiczne.
Ponad 75% moich klientów to kobiety. Mężczyźni, którzy się do mnie zgłaszają, robią to najczęściej pod wpływem żon, matek lub sióstr. Wynika z tego, że naprawdę troszczymy się o swoje zdrowie oraz wynikające z jego stanu samopoczucie i wygląd, a także o zdrowie swoich bliskich. Wiemy, jak ważne jest aktywne przeciwdziałanie chorobom. Zdajemy sobie sprawę, że nasz sposób odżywiania i tryb życia wpływają na codzienne samopoczucie i wygląd. Problem w tym, że nie zawsze wykorzystujemy tę wiedzę w praktyce, zasłaniając się brakiem czasu lub zmęczeniem. Często zapominamy o sobie, natomiast starcza nam sił, by troszczyć się o dzieci, małżonków, partnerów, rodziców, rodzeństwo, a nawet przyjaciół. W nawale codziennych zajęć łatwo się zatracić. Kiedy byłam młoda, słyszałam nieraz, jak starsze osoby mówią, że chciałyby odnaleźć siebie. Wówczas budziło to mój śmiech i zastanawiałam się: „Ciekawe, gdzie się zgubiły". Jednak kiedy zostajesz matką, szybko się przekonujesz, co to oznacza, i pragniesz odnaleźć się na nowo. Co prawda zagubienie grozi nie tylko matkom, ale też wszystkim, którzy zapominają o tym, kim naprawdę są. Ta książka pomoże ci jako kobiecie odkryć prawdziwą siebie, skupić się na sobie i stać się dla siebie priorytetem, którym być powinnaś.
Nie można należycie
zadbać o inną osobę, jeśli najpierw
nie zadba się o siebie.
Przypuszczam, że sięgając po tę książkę, miałaś określone oczekiwania co do jej treści, l rzeczywiście dotyczy ona tego, jak, jako kobieta, możesz osiągnąć i utrzymać zdrowie poprzez prawidłowe odżywianie. Będziemy mówiły o tym, jaką żywność wybierać i jakie suplementy diety przyjmować. Jednak zajmuję się pomaganiem klientom w osiąganiu lepszego zdrowia i samopoczucia już od tylu lat, że moje metody rozwinięty się i obejmują obecnie znacznie więcej niż samo żywienie - i również tę wiedzę chciałabym przekazać w tej książce. Sednem mojego życiowego dorobku zawodowego jest koncentrowanie się zarówno na fizycznej, jak i metafizycznej energii życiowej. Sfera fizyczna dotyczy tego, co postrzegamy, co możemy łatwo zobaczyć lub powąchać, czego możemy spróbować. Natomiast metafizyczna jest poza zasięgiem naszych zmysłów. Uważam, że dopiero ich połączenie, nadanie im w życiu jednakowego znaczenia, pozwala nam osiągnąć prawdziwe wyżyny zdrowia. Pozwolę sobie wyjaśnić to dokładniej...
Mówiąc o energii fizycznej, mam na myśli żywność. Codziennie wraz zjedzeniem i piciem dostarczasz organizmowi energii niezbędnej do życia. Spożywany przez ciebie pokarm jest dla niego paliwem, a jednocześnie pomaga zwalczać choroby, regulować stężenie hormonów i radzić sobie ze stresem. Przy tym rodzaj żywności i sposób jej jedzenia wpływają na to, jak organizm pełni swoje funkcje i jak się czujesz. Różne rodzaje energii mają różną częstotliwość wibracji, a żywność o największej wartości odżywczej ma też najwyższą energię wibracyjną. Jak zatem możesz się spodziewać, gorąco zachęcam do jedzenia tych właśnie artykułów spożywczych! Połączenie prawidłowego stylu życia, naturalnych terapii oraz dobrej diety, obejmującej produkty o wysokiej energii wibracyjnej, zioła i od czasu do czasu suplementy, ma moc leczenia, pielęgnowania i odmładzania twojego organizmu, l na tym opiera się moje doradztwo w sferze fizycznej.
A jak wygląda strona metafizyczna dbałości o zdrowie i dobre samopoczucie? Jest to całkiem proste i każdy, kto troszczy się o swoje zdrowie umysłowe i emocjonalne, z pewnością już wykorzystuje energię metafizyczną, nawet o tym nie wiedząc.
Na energię metafizyczną składają się nasze myśli, odczucia, uczucia i przeżycia duchowe. Ona również, podobnie jak energia fizyczna z żywności, ma określone wibracje. Oba te rodzaje energii oddziałują na siebie wzajemnie, a jeśli są odpowiednio zsynchronizowane, dobrze się czujesz, wspaniale wyglądasz, jesteś w dobrym nastroju i zachowujesz zdrowie. No dobrze, przyznaję, że czasem może cię dopaść jakaś choroba, ale wówczas jesteś lepiej przygotowana do jej zwalczenia. Jeśli potrzebne ci inne wyjaśnienie wpływu energii metafizycznej, to rzecz w tym, że osiągnięcie optymalnego zdrowia zależy nie tylko od tego, co jesz i pijesz, ale też od twojego nastawienia, działania czy reakcji -tego, jak przeżywasz, chłoniesz i odczuwasz swoje życie.
W tej książce pomogę ci odkryć, jak synchronizować energię na poziomie fizycznym i metafizycznym. Przy każdej z przedstawionych faz życiowych przedstawiam dostosowane do niej ćwiczenie rozwijające umiejętność synchronizowania energii. Wykorzystuje się w nich techniki oddychania, wizualizację, autohipnozę, medytacje i inne metody. Dzięki nim nauczysz się wykorzystywać własną energię uzdrawiającą oraz uwalniać głęboko ukryte uczucia i usuwać blokady umysłowe, które mogą ci przeszkadzać w osiągnięciu optymalnego zdrowia. Wypróbuj te ćwiczenia, nawet jeśli na razie nie jesteś do nich przekonana. Obiecuję, że wkrótce uznasz je za cenne umiejętności życiowe - słyszę to od wszystkich moich klientów!
U podstaw tej książki leżą konkretne problemy i troski kobiet, a dzięki zastosowaniu zawartych w niej wskazówek osiągniesz trwałe rezultaty, którymi będziesz się cieszyć do końca życia. Zajmuję się tu sprawami, z którymi najczęściej stykałam się przez lata swojej praktyki, bo wiem, jak bardzo są dla was ważne. Przedstawiam praktyczne porady, jak wydobyć to, co w człowieku najlepsze, i osiągnąć oraz utrzymać dobre zdrowie w każdym wieku, tak by móc w pełni realizować swój potencjał.
Jest to poradnik przydatny dla kobiet w każdym wieku, z którego warto korzystać przez całe życie.
Z życzeniami miłości i światła
Gillian McKeith Zdrowie kobiety Spis Treści
Radość bycia kobietą
Jak korzystać z tej książki
lO zasad Gillian McKeith, które zapewnią poczucie siły i panowania nad sytuacją każdej kobiecie
Twój stan zdrowia: pora zadać sobie kilka pytań
Hormony żeńskie
Okres dojrzewania płciowego
Okres rozrodczy
Perimenopauza
Postmenopauza
Zakończenie
Indeks
Indeks przepisów kulinarnych
Podziękowania
Arcydzieło inteligentnego humoru pełne błyskotliwych spostrzeżeń, freudowskich pomyłek i gier słownych
W połowie lat siedemdziesiątych w Ameryce ogarniętej rewolucją seksualną pastor Tom Marshfield, choć żonaty, cudzołoży bez umiaru. Gdy sprawa wychodzi na jaw i w parafii wybucha skandal, trafia do specjalnego ośrodka dla "upadłych" księży. Przez miesiąc ma za zadanie - w ramach terapii - codziennie prowadzić zapiski. I każdego dnia rano, spisując swoją historię, wspominając dzieciństwo i lata młodości, snuje rozważania na temat życia i śmierci, seksu, Boga, natury cudów, małżeństwa, zdrady, chrześcijaństwa, wiary i wielu innych kwestii. Siłą nawyku "wygłasza" również kilka kazań, w których prezentuje dość niekonwencjonalne podejście do biblijnych treści.
Z tej miejscami zabawnej, miejscami zaś poruszającej spowiedzi, pełnej błyskotliwych spostrzeżeń, freudowskich pomyłek i gier słownych, wyłania się jedna z najbardziej barwnych i kontrowersyjnych postaci stworzonych przez Updike'a - lubieżnego duchownego, którego jedyną przypadłością, według własnej diagnozy, jest człowieczeństwo.
Spośród utworów Johna Updike'a (1932-2009) Rebis opublikował w serii "Mistrzowie literatury" jego powieści Szukajcie mego oblicza i Miasteczka oraz zbiory opowiadań A potem... i Łzy mojego ojca, natomiast w serii z Salamandrą - Terrorystę, powieść zaliczaną do najważniejszych dzieł literackich ostatnich lat, oraz Czarownice z Eastwick i Wdowy z Eastwick.
Miesiąc niedziel - fragment książki
Najmocniej przepraszam za moje wyznanie i pochodzenie; jestem chrześcijańskim pastorem, do tego Amerykaninem. Zapisuję te stronice w czasie, gdy rozwikływane są tajemnice prezydenta Nixona. Choć to ja uległem, pokusa należy do innych: moi strażnicy położyli przede mną plik niezapisanych kartek - jak szacują, powinny mi wystarczyć na cały miesiąc. Kalanie ich ma być moją jedyną terapią.
Mój biskup, niech mu mitra lekką będzie, zarządził (a raczej zaproponował jako inne wyjście niż groteskowy rytuał suspen-sy), aby sprowadzono mnie na tę pustynię, z dala od zielonej i gęsto zaludnionej krainy, gdzie moja parafia, jak to ładnie ujmują Francuzi, se trouve. Ma to być miesiąc regeneracji - myślę o nim raczej w kategoriach „deprywacji", mój stan bowiem oficjalnie określono mianem seksualnej ńksacji, niepohamowanego pociągu do kobiet. A może by „pociąg" zamienić na „wyciąg", co należałoby zinterpretować w ten sposób, że jestem oto duchowym bratem połamanych sportowców, którzy muszą spędzić bezczynnie miesiąc pośród białych wydm pościeli i północnych dawek. Wątpię (zaprawdę, na imię mam Thomas), czy to zadziała. Według mojej diagnozy, nie cierpię na nic groźniejszego niż człowieczeństwo, i to właśnie zamierzam głosić. Choć choroba jest poważna, powinienem skromnie dodać, że w moim przypadku prawie nie ma mowy o gorączce, a plamy owszem, występują, ale tylko jeśli zbada się prześcieradło. Masturbacja!
Twa wybawcza nuta na zdumionym akordzie „ja"! Peany do świętego Onana później.
Czuję, że zaczynam się rozkręcać, co wcale nie jest moją intencją. Niechaj mój niepohamowany pociąg pozostanie nieuleczalny. Żaden stary prestidigitator pośród przekrzywionych luster empatycznej terapii nie da się wyciągnąć, popiskujący, z tego lśniącego kapelusza ostatniej szansy.
Konkrety!* Motel - sprzeciwiam się nazwaniu go sanatorium, ośrodkiem resocjalizacji lub zakładem karnym - ma kształt litery O, a ściślej mówiąc, litery omega. Pierścień pokoi wokół basenu wieńczą od frontu dwa proste korytarze, gdzie mieszczą się, na lewo, recepcja, biura, toalety oznaczone płciowo bydlęcymi sylwetkami oraz maleńka świetlica mocno udekorowana plastikowymi paciorkami i pocztówkami z kośćmi dinozaurów, pozbawiona jednak wszelkich magazynów i czasopism, które mogłyby nadmiernie podniecić pacjentów - o, przepraszam: gości - aktualnościami. Po przeciwnej stronie, przy drugiej stopce Q, znajdują się stołówka i bar. Szklana ściana baru jest przyciemniana chemicznym fioletem, przez który przenika pustynny krajobraz karłowaciejącej bylicy i bladych, bogatych w skamieliny gór w oddali. Ściana stołówki, przynajmniej podczas śniadań, przybrana jest w ciężkie waniliowe zasłony, spomiędzy których na grejpfruty i szkło zastawionych stołów z niemal słyszalnym trzaskiem jasności padają sztylety światła. Ośrodek ten wydaje się, jeśli nie wyludniony, to przynajmniej nawet w połowie niezapełniony. Wyłącznie mężczyźni w średnim wieku, każdy siedzi przy swoim stole z oschłym gardłem, odchrząkując co chwila i powstrzymując się od nerwowych po-gaduszek pośród stołowych sreber. Czuję, że tworzymy świeżą „partię", w większości niedawno przybyłą. Jesteśmy bladzi. Jesteśmy powściągliwi. Jesteśmy oszołomieni. Personel, który zerka i czai się, jak gdyby przygotowywał zasadzkę, składa się po części z zaciągających białych babiszonów o niebieskich oczach wyblakłych do koloru alkalicznego nieba i siedzeń ich wytartych dżinsów, reszta zaś to ponętne autochtonki, których bezgłośny krok i sztywne czarne włosy gryzą się z falbaniastymi pistacjowymi uniformami, które są zmuszane wkładać kelnerki. Gdy rano podawano mi posiłek, czułem, że traktuje się mnie z szacunkiem albo strachem, jak gdyby dla uniknięcia zakażenia. Potencjalny temat: dotyk i świętość. Bóg jako Najwyższa Zaraza. Noli me ta«gere. Zarazki i ołtarz. Wspólny kielich kontra jednorazowe papierowe kubeczki: ileż to godzin mego zawodowego życia schrupała ta liturgiczna debata (apokaliptyczni antysep-tycyści wśród diakonów kontra holistyczni obrońcy wielkiego Graala). Mniejsza z tym. Uwolniłem się od tego, na miesiąc lub na zawsze. Krzyżyk (nomen omen) na drogę.
Cóż mogę ci powiedzieć? Przyjechałem o północy, skołowany. Lotnisko piekielnie czyste, lekka sucha bryza. Zielony busik z pseudokowbojem za kółkiem wwiózł nas w olbrzymią godzinę pochłaniającej pustynnej ciemności. Przy szklanych drzwiach czekała pokaźnych rozmiarów jejmość, niezniekształcona, ale nieatrakcyjna, co bez wątpienia zaważyło na powierzeniu jej tej delikatnej funkcji. Najwyraźniej jest tu szefową. Jej godność, jeśli mnie nie mylą zatkane wciąż po locie uszy, brzmi pani Prynne. Twarz dużego, białego, z niewiadomych powodów zachwyconego sobą żółwia. Wyciągnięta biała szyja, jak przy dumnym uniesieniu głowy lub jakby uwierał ją kołnierzyk. Szczekliwym głosem przedstawiła nam regulamin. Nam: muskularnemu irlandzkiemu księdzu i trzeciemu nowicjuszowi - mamroczącemu nieśmiałemu przybyszowi z Tennessee, drobnemu, zgarbionemu mężczyźnie z pełnym nadziei uśmieszkiem niepoprawnego grzesznika, prawdopodobnie jakiś wykolejony głosiciel odnowy religijnej, który dorabiał sobie jako oszust ubezpieczeniowy. Regulamin (przekazany naszej gospodyni przez finansujące pobyt biskupstwa i zarządy): posiłki o ósmej, dwunastej trzydzieści i dziewiętnastej. Bar otwierany w południe. Świetlica zamknięta od czternastej do siedemnastej. Rano: pisać, ad libidum. Po południu: ćwiczenia fizyczne, najlepiej golf, choć istnieją też warunki do uprawiania jeździectwa, pływania i tenisa. Wieczorem: gry planszowe lub karty, najlepiej poker. Mnóstwo zakazów. Żadnych poważnych dyskusji, doktrynalnych tudzież interpersonalnych. Żadnych lektur prócz tych eskapistycznych: kolekcja angielskich powieści detektywistycznych i humorystycznych z okresu międzywojennego dostępna w biblioteczce świetlicy. Zakaz dotyczy przede wszystkim Biblii. Żadnej religii, żadnych odwiedzin, żadnych listów, ani wychodzących, ani przychodzących. Żadnych wycieczek do miasta (najbliższe, odległe o sześćdziesiąt kilometrów, nosi nazwę Sandstone), choć przewidziano kilka wycieczek autokarowych w teren w późniejszym czasie.
Ale przecież już wiesz to wszystko. Kim jesteś, drogi czytelniku?
Kim ja jestem?
Podchodzę do lustra. Pokój wciąż poszturchuje mnie licznymi kątami obcości, choć jeden nocleg wygładził już kilka kanciastości. Wiem, gdzie jest łazienka. Och, ta nieskazitelna, niewidocznie odnawiana sanitas wynajmowanych łazienek, które kuszą, żeby nie tylko pozbyć się ubrań, ekskrementów, cząstek przesolonego steku wołowego spomiędzy zębów, ale też skóry z brudem i naszych bolączek ze skórą, a potem spuścić to wszystko w toalecie, której hałaśliwa łapczywość spłukiwania tak nagannie kontrastuje z zapchaną ospałością toalet pozostawionych przez nas w domu, tak już przepełnionych nami, że spłukują z największym trudem! Lustro obramowuje twarz. Nie rozpoznaję jej jako własnej. Nie pasuje do mego wewnętrznego światła podobnie jak abażur lampy mostowej do żarówki.
Ten abażur. Ten przekrzywiony abażur. Przetrącony. Ten ziemisty worek, który czas sprał na odcień papieru z makulatury, niezmazywalnie poplamionego i odbarwionego, papieru mimo wszystko z obwisłością topniejącej gumy i erozją widoku z lotu ptaka, gdzie każda z niezliczonych zmarszczek jest głębokim kanionem mogącym pomieścić wszystkie zwłoki z ostatnich czterech dziesięcioleci. Nie moje. Ale mruga, kiedy ja mrugnę; zajmuje, widzę to w lustrze, tę samą przestrzeń, gdzie krzyżowałyby się perspektywy, z których postrzegam różne wystające krawędzie pokoju, gdyby pojawił się eteryczny kreślarz. Te zęby należą do mnie. Każde wypełnienie, każda plomba jest żałosną historią, którą mógłbym wyśpiewać. Te oczy - otworami w masce. Przez które prześwituje błękit nieba, jak na jednym z tych przedziwnych obrazów Magritte'a. Oczy Boga, moje powieki.
Najbardziej błyskotliwa powieść w dotychczasowej twórczości CarrollaPowieść ta jest uważana za najbardziej błyskotliwą w dotychczasowej twórczości Carrolla. Walker Easterling, były aktor i scenarzysta, zakochuje się w Maris York, artystce i pięknej modelce. Rozkwitające uczucie powoduje, że jego życie nabiera nowego znaczenia, ale też coraz częściej przytrafiają mu się przedziwne historie. Easterling odkrywa w sobie zdolności do odczytywania przyszłości, ale równocześnie odczuwa potrzebę poznania własnej przeszłości. Przypadkowo poznaje Venasque´a, tajemniczego człowieka o reputacji szamana, który pomaga mu wydobyć z mroku wiele jego poprzednich wcieleń. Walker szybko uzmysławia sobie, że w jego życiu odżył nie rozwiązany konflikt z przeszłości, który zagraża jego miłości do Maris.
Krytyczne głosy o Janie Pawle II
Krytyczne głosy o Janie Pawle II
Zbiór sensacyjnych wywiadów ze znanymi postaciami polskiego życia publicznego na temat mrocznych stron pontyfikatu Jana Pawła II.
Pomiędzy rozmówców Piotra Szumlewicza są dziennikarze, politycy i naukowcy, przedstawiciele różnorakich wyznań i opcji światopoglądowych, m.in. Joanna Senyszyn, Magdalena Środa, Janusz Palikot, Jerzy Urban, Stanisław Obirek. Prawie każdy z bohaterów książki mówi o innym aspekcie działalności i nauczania Jana Pawła II.
Piotr Szumlewicz pyta o podejście Karola Wojtyły do kobiet, gejów i lesbijek, protestantów, otwartych katolików. Wiele spośród poruszonych tu problemów to tematy od dawna obecne na łamach europejskiej i światowej prasy, która nie żywiła obaw przed krytykowaniem Jana Pawła II. Jednakże w polskiej debacie publicznej tematyka nadal jest naznaczona piętnem tabu i prawie że nieobecna ze względu na niepisany zakaz poważnej krytyki Karola Wojtyły.
W książce znajdują się rozmowy o pedofilii w strukturach Kościoła Katolickiego, praniu brudnych gotówki i współpracy Watykanu z krwawymi dyktatorami. Skupiając się na faktach i merytorycznych opiniach, Szumlewicz i jego rozmówcy nie dają powodu do oskarżeń o „tańszy” antyklerykalizm. Po raz 1szy ukazuje się w Polsce całościowa krytyczna analiza pontyfikatu polskiego papieża. Powstała w ten metodę książka, która wielu z pewnością się nie spodoba, ale osobom ceniącym sobie świecki światopogląd i niezależność myślenia z pewnością otworzy oczy, zaś tych, którzy od dawna patrzyli sceptycznie na pontyfikat Jana Pawła II, zachęci do otwartego wyrażenia swych poglądów.
Piotr Szumlewicz – socjolog, filozof, publicysta, dziennikarz TVP. Redaktor kwartalnika „Bez Dogmatu” i serwisu www.lewica.pl. Publikował między innymi w „Trybunie”, „Przeglądzie”, „Gazecie Wyborczej”, polskiej edycji „Le Monde diplomatique”, „Krytyce Politycznej”, „Etyce”, „Przeglądzie Filozoficznym”, „Res Publice Nowej”. Autor książki Niezbędnik ateisty (2010) i współredaktor książek: Stracone szanse? Bilans transformacji 1989–2009 (2009) oraz PRL bez uprzedzeń (2010).
Fragment książki Ojciec nieświęty
Wywiad z Joanną Senyszyn
Toksyczny i przereklamowany
Czy spotkała się Pani kiedyś z Janem Pawłem II? Jakie były wrażenia?
Osobiście nigdy. Nie odczuwałam takiej potrzeby. Dzięki temu mam nieskażone spojrzenie na osobę i działalność Jana Pawła II. Podobno w bezpośrednich kontaktach potrafił być ujmujący, więc opinie tych, którzy się z nim zetknęli, są w znacznej mierze wypaczone i nieobiektywne. Z zasady nie dostrzegają oni, że polski papież, od politycznego wyboru do transmitowanej na żywo, teatralnej śmierci, jest produktem marketingowym. W dodatku mocno przereklamowanym.
A jak wspomina Pani pielgrzymki do Polski Jana Pawła II? Co Pani czuła, kiedy papież przyjeżdżał do Polski?
Papieskie pielgrzymki wspominam jako imprezy kosztowne dla państwa i obywateli oraz powodujące wiele zamieszania. Najgorzej wyszli na nich polscy emeryci. Pieniądze na podwyżki ich świadczeń premier Suchocka przeznaczyła w 1993 roku na sfinansowanie pielgrzymki na Litwę. Imprezy te robiły naturalnie wrażenie, gdyż poprzednicy Jana Pawła II poza Watykanem byli praktycznie niedostępni dla wiernych. Msze odprawiane na specjalnie w tym celu wybudowanych ołtarzach gromadziły tłumy. Zwłaszcza że były to starannie wyreżyserowane spektakle, a papież świetnie odgrywał rolę zatroskanego ojca narodu. Niemniej jednak nie czarujmy się, żadne z pielgrzymkowych spotkań z JPII nie było tak liczne jak wiec, który odbył się dwudziestego czwartego października 1956 roku na placu Defilad w Warszawie. Wówczas na cześć Gomułki entuzjastycznie skandowano: „Wiesław! Wiesław!". Potem do papieża: „Zostań z nami!". Wyjaśnienie jest proste: Polacy kochają bohaterów. A z jakiej bajki, to już inna sprawa. Najważniejsze, by byli żywi, bo wtedy można ich dotknąć, zrobić sobie fotkę do rodzinnego albumu, a na starość opowiadać wnukom, że brało się udział w historycznym wydarzeniu. Część wiernych pewnie odczuwała dumę, wzruszenie czy też religijną ekstazę, ale mnie jako ateistki to nie dotyczyło.
A jak Pani, jako wieloletnia uczestniczka polskiego życia publicznego, ocenia stosunek polskich polityków do papieża? Czy jest w nim zawarte kunktatorstwo, czy realny szacunek i uznanie dla papieża? Kim Jan Paweł II jest dla polskich parlamentarzystów?
Jest przyjęty wiernopoddańczy kanon wypowiedzi, zgodnie z którym o JPII można mówić tylko „na klęczkach" albo wcale. Politycy mu ulegają, gdyż nie widzą interesu w jakimkolwiek sprzeciwie. Są wręcz nadgorliwi i prześcigają się w kadzeniu. Stosunek do papieża stanowi swoistą mieszaninę podziwu, uznania, zawiści, konformizmu, strachu i nadziei na profity płynące z podporządkowania się stereotypowi wypowiedzi. Najmniej w tym wszystkim miłości. Nie tylko politycy stale powtarzają, że to autorytet moralny i że kierują się jego naukami.
A czy Pani zdaniem politycy stosują się do nauk papieża? Czy w ogóle je znają?
Może znalazłyby się nieliczne przypadki - posłowie, którzy czytali jakieś encykliki, kazania czy książki papieża, ale to zaledwie wyjątki. Nie widać, by te lektury w jakikolwiek sposób przekładały się na ich zachowanie i postępowanie. Chyba żeby uznać, że papieskie nauki są raczej nieetyczne.
Według sondażu przeprowadzonego w tym roku 28 procent parlamentarzystów uznało, że Jan Paweł II powinien być patronem Polski. Skąd taki wysoki odsetek?
Zapytałabym raczej, dlaczego tak niski. Najwyraźniej sondaż był anonimowy i dlatego zaledwie co czwarty parlamentarzysta uznał, że wypada tak powiedzieć. Reszta zachowała zdrowy rozsądek. To optymistyczne. Sześć lat temu odsetek pozytywnych odpowiedzi wynosiłby zapewne 80 procent, bo po śmierci JPII panował istny obłęd.
Matka Boska jest już patronką polskiego parlamentu...
Różne dziwne rzeczy dzieją się w polskim parlamencie. Były już modły o deszcz, relikwią jest fotel, na którym siedział Jan Paweł II. Do tej pory stoi w kaplicy sejmowej, ale kto wie - może teraz zostanie porąbany i podzielony na tysiące relikwii?
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, Franciszek Stefaniuk, niedawno powiedział, że papież to „największa postać w dziejach ludzkości od czasów Jezusa Chrystusa". Jak Pani ocenia tego typu sformułowania?
Są żenujące. Wszak JPII jest pod każdym względem przeciwieństwem Chrystusa. Niemniej akurat do posła Stefaniuka taka wypowiedź bardzo pasuje. Stale jest rozmodlony i chętnie eksponuje swoją religijność. Pamiętam, że w 2006 czy 2007 roku, podczas jednego z posiedzeń Komisji do spraw Rodziny i Praw Kobiet, której był wówczas wiceprzewodniczącym, odmawiał różaniec. To tłumaczy wiele, a nawet wszystko.
A jak Pani zdaniem kult papieża wpływa na kondycję polskiej demokracji i parlamentaryzmu?
Kult jednostki zawsze wpływa niekorzystnie na demokracje, a przecież w przypadku Jana Pawła II mamy do czynienia z takim właśnie kultem. W dodatku rozpoczętym za życia i akceptowanym przez jego podmiot. Papież wręcz zachęcał do okazywania mu uwielbienia. Z rozkoszą święcił swoje pomniki, aprobował nadawanie swojego imienia wszystkiemu, co nie ucieka. Wbrew rozpowszechnianemu mitowi nie był to w żadnej mierze człowiek skromny. Konkordat, który z demokracją raczej się kłóci, był prezentem dla polskiego papieża. Bardzo kosztownym. Jego ratyfikacja nie wynikała z oceny korzyści dla Polski, bo takich nie ma, ale ze źle pojętej poprawności politycznej. Takim szkodliwym prezentem była też ustawa antyaborcyjna z 1993 roku. Swoistym zaprzeczeniem demokracji jest uczestnictwo kościelnych dostojników w uroczystościach państwowych i przyznawanie im najwyższych miejsc w precedencji stanowisk publicznych w Polsce.
Jan Paweł II uchodzi w Polsce za największy autorytet. Czy Pani zdaniem zasługuje na to miano?
Uchodzi, bo tak wypada w Polsce mówić. Jednak absolutnie nic z tego nie wynika. We współczesnym świecie w zasadzie nie ma powszechnych autorytetów. Z badań przeprowadzonych w naszym kraju wśród młodzieży wynika, że do pewnego wieku takim autorytetem jest jedynie matka, a potem panuje całkowite rozdrobnienie idoli. Jeżeli papież w ogóle jest autorytetem, to najwyżej dla mniejszości. W dodatku bez jakiegokolwiek przełożenia na ich realne życie. To zresztą akurat bardzo dobrze. Jan Paweł II propagował poglądy wsteczne, szkodliwe dla rozwoju społecznego, a nawet dla zdrowia fizycznego i psychicznego jednostek. Dopiero w 1999 roku Watykan uznał, że dążenie kobiet do kariery zawodowej nie jest grzechem. A przecież - jak wynika z badań - zwiększenie udziału kobiet w gremiach decyzyjnych jednostek gospodarczych przynosi kilkuprocentowy przyrost PKB. Trudno zliczyć, ile śmierci i nieszczęść spowodował jego zdecydowanie negatywny stosunek do edukacji seksualnej, antykoncepcji, in vitro, prawa do aborcji, a ile tolerowanie i ukrywanie pedofilii duchownych. Naturalnie papież ma prawo do głoszenia katolickich poglądów, ale niedopuszczalne, wręcz skandaliczne jest ich przedstawianie jako jedynie słusznych, a tym bardziej wymuszanie ich przestrzegania za pomocą kodeksu karnego, jak ma to miejsce w Polsce. Trudno uznać za autorytet moralny człowieka, który ma na sumieniu miliony zarażeń wirusem HIV w Afryce i nie tylko, tysiące ofiar pedofilów w sutannach, który popierał zbrodnicze reżimy, w tym między innymi dyktaturę Augusta Pinocheta, i odegrał co najmniej dwuznaczną rolę w rozpętaniu wojny w byłej Jugosławii. W dodatku nie jest nawet najwybitniejszym papieżem XX wieku, bo to miano bezapelacyjnie przypada Janowi XXIII, który zaczął reformować skostniałe kościelne struktury i formuły oraz zapoczątkował nowe spojrzenie na świat. JPII zahamował te pozytywne procesy. Do grona książąt Kościoła awansował wyłącznie wiernych sobie katolickich ortodoksów, co uwsteczniło Kościół na kolejne lata. Podsumowując, Jan Paweł II to raczej moralny antyautorytet.
A dlaczego w polskim parlamencie nie krytykuje się papieża? Dlaczego nie krytykują go media?
Dla wygody i spokoju, a przede wszystkim, by nie narazić się na zarzut obrazy uczuć religijnych, co mogłoby słono kosztować.
A dlaczego SLD nigdy nie krytykowało papieża? Przecież jego poglądy były sprzeczne z tym, co głosiło, a w latach dziewięćdziesiątych konflikty kulturowe były szczególnie intensywne. Czy krytykę papieża SLD uznało za zbyt ryzykowną?
Partia polityczna nie ma obowiązku odnoszenia się ani do dogmatów religijnych, ani do wypowiedzi kleru. Zdecydowanie konieczne jest natomiast dbanie o świeckość państwa i przeciwstawianie się uchwalaniu przez Sejm dziesięciu przykazań jako obowiązującego prawa.
Przejdźmy do Pani wypowiedzi o Wojtyle i reakcji, z jakimi się spotkały. W 2006 roku w czasie Parady Równości w Warszawie powiedziała Pani: „Niech ta parada zmieni oblicze ziemi. Tej ziemi". Miała Pani wtedy konflikt nawet z szefostwem SLD, które odcięło się od tej wypowiedzi. Jak Pani dziś ocenia tamto wydarzenie? Czy świadomie chciała Pani sprawdzić, jaka będzie reakcja?
Użyłam tych słów przekonana, że parady równości rzeczywiście zmieniają oblicze Polski. To słowa z Ewangelii, których w 1979 roku użył w homilii Jan Paweł II. Uznałam, że doskonale pasują do nowych czasów, bo w III RP nadal jest wiele do zmienienia. Żadne słowa nie są zarezerwowane dla kogokolwiek. Uważam wręcz, że Kościół powinien być mi wdzięczny, gdyż w nauce miarą sukcesu jest liczba cytowań.
W 1997 roku miał miejsce słynny happening posła Marka Siwca i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy naśladowali pamiętny gest papieża całowania ziemi ojczystej. Jak Pani ocenia ów happening?
Był zabawny i dowcipny. Papież, całując ziemię każdorazowo po wyjściu z samolotu, urządzał swoisty spektakl pod tubylczą publiczkę. Wzbudzał niesamowity aplauz, pokazywały to wszystkie media. Z czasem przyklęk i muśnięcie ustami ziemi stały się znakiem firmowym pielgrzymek JPII. Wzorowany na tym spektakl w wydaniu Marka Siwca wywołał ogromne oburzenie. Niesłusznie. Każdy ma prawo całować ziemię. A już szczególnie po katastrofie smoleńskiej wszyscy wysiadający z rządowego samolotu powinni robić to obowiązkowo, okazując w ten sposób radość ze szczęśliwego lądowania. Jak bowiem twierdzi prezydent Komorowski, polski lotnik poleci nawet na drzwiach od stodoły, ale - czego prezydent już nie dodaje - niekoniecznie wyląduje.
A jak to się stało, że wkrótce później Kwaśniewski uznał papieża za największy autorytet? Skąd ta zmiana?
Zapewne dla równowagi. Odbijając się od ściany ironii, poleciał do ściany konformizmu. Ale oczywiście najlepiej zapytać prezydenta Kwaśniewskiego. Warto by się też dowiedzieć, czy to w ramach dalszego odreagowywania krytyki lotniskowego incydentu, jeszcze nie znając napisanej przeze mnie ustawy liberalizującej możliwości przerywania ciąży, zapowiedział w 2004 roku, że jej nie podpisze, choć była to jedna z jego obietnic wyborczych.
Po śmierci papieża wiele osób deklarowało zmianę w swoim życiu. Czy Pani zdaniem były wymierne rezultaty tych obietnic?
Jak najbardziej wymierne - w postaci śmiechu i politowania, które wzbudziły u ludzi rozsądnych. Kibole deklarowali koniec burd na stadionach, Beata Kozidrak częstsze chodzenie do kościoła, Michał Wiśniewski czytanie papieskich encyklik, a Lech Kaczyński ograniczenie picia alkoholu. Były też ślubowania niesamowite. Osiemdziesięcio kilkuletni aktor Leon Niemczyk ślubował wstrzemięźliwość seksualną, a Dariusz Michalczewski - że nie będzie się wyżywał na narzeczonej. Z kolei Jarosław Kukulski postanowił nie bać się śmierci. Tym torem, lecz na całość, poszła szerzej nieznana pani Grażyna z Gdańska, która postanowiła nie bać się braku pieniędzy, ciężkich chorób ani głodu. Wszystkich zakasowała telewizja publiczna, ogłaszając programowe zbliżenie z TV Trwam i Radiem Maryja. To ostatnie przyrzeczenie zostało w znacznej mierze dotrzymane. Ku rozpaczy widzów.
Pamiętam, że tuż przed beatyfikacją Jana Pawła II na portalu www.youtube.com pojawiły się filmy parodiujące papieża. Doniesienia w tej sprawie trafiły do prokuratury. Jak Pani ocenia tego typu przypadki?
Jan Paweł II był papieżem, ale zarazem celebrytą. W tej drugiej roli budził znacznie większe zainteresowanie. Stąd różne, lepsze i gorsze filmy, rysunki, piosenki. Donosy zgłaszają zazwyczaj związani z Kościołem, nic nieznaczący politycy i wierni podpuszczeni przez kler, a prokuratura musi zajmować się wszystkimi doniesieniami. Nawet najgłupszymi. W 2006 roku badała moją wypowiedź z Parady Równości, ale postępowanie umorzyła z powodu braku znamion obrazy uczuć religijnych.
Czy kult Jana Pawła II nie stanowi zagrożenia dla wolności słowa? Jerzy Urban został jednak skazany.
Kult jednostki zawsze jest zagrożeniem dla wolności słowa. Zwłaszcza w powiązaniu z odpowiednimi artykułami kodeksu karnego. Często ludzie nakładają sobie kaganiec, żeby się nie narażać na postępowanie prokuratorskie czy ewentualny proces. Występuje swoista autocenzura, a niepokorni, którzy się do niej nie stosują, są ciągani po prokuraturach i sądach. Czasem przegrywają procesy. Zawsze tracą czas, pieniądze i nerwy. To zabójcze dla wolności słowa, bo uczy, że lepiej siedzieć cicho. W Polsce bezkarnie można wszystko mówić tylko w Radiu Maryja. Panuje mit, że JPII nie akceptował działań Rydzyka. W rzeczywistości popierał ojca dyrektora, gdyż jest on guru najwierniejszych hufców Kościoła, jego pierwszą kadrową. Gdyby było inaczej, Rydzyk w ciągu pięciu minut zostałby misjonarzem na Grenlandii.
A jak Pani ocenia udział wielu polityków lewicy w uroczystości beatyfikacji Jana Pawła II? Czy uważa Pani tego typu postępowanie za właściwe, czy jednak politycy lewicy powinni być bardziej zdystansowani wobec takich ceremonii?
Nie tylko politycy lewicy powinni się dystansować wobec uroczystości typowo religijnych, a taką jest beatyfikacja. Można brać udział w pogrzebie papieża, bo to głowa obcego państwa, ale nie w beatyfikacji. Politycy nie powinni też demonstracyjnie uczestniczyć w mszach, pielgrzymkach, procesjach Bożego Ciała, gdyż nie należy łączyć sacrum i profanum. Walczę o to w Parlamencie Europejskim jako wiceprzewodnicząca Platformy na rzecz Swieckości Polityki.
A jak Jana Pawła II postrzegają przedstawiciele innych krajów Unii Europejskiej? Jakie są Pani obserwacje jako europarlamentarzystki w odniesieniu do tej kwestii?
W Parlamencie Europejskim kultywowana jest świeckość, a nie pamięć Jana Pawła II. W dodatku nikt nie widzi powodu, dla którego akurat ten papież miałby być szczególnie honorowany. Polska stanowi pod tym względem ewenement. Niemniej nawet nasi rozmodleni w kraju, prawicowi europarlamentarzyści w swoich wystąpieniach raczej nie powołują się na papieża. Tutaj nie byłoby to dobrze widziane.
Odnosząc się do wypowiedzi arcybiskupa Stanisława Dziwisza, że „Jan Paweł II otworzył perspektywy cywilizacji życia i miłości w świecie zdominowanym przez cywilizację strachu i śmierci", napisała Pani na swoim blogu, że „ta miłość wydaje się mocno toksyczna". Co Pani miała na myśli?
Miłość toksyczna to taka, która szkodzi. Poglądy dotyczące życia seksualnego i reprodukcyjnego, głoszone i wymuszane - nie tylko na katolikach - przez Jana Pawła II, przynoszą ludziom, których papież rzekomo kochał, zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. JPII, zabraniając edukacji seksualnej i skutecznej antykoncepcji, w tym zwłaszcza prezerwatyw, przyczynił się do zwiększenia liczby niechcianych ciąż, a tym samym aborcji, oraz do rozprzestrzenienia się epidemii HIV/AIDS. W wyniku głoszonych przez Kościół nauk katolicy żyją w poczuciu ciągłego strachu i grzechu. Frustrują się, uprawiając seks przed- i pozamałżeński, stosując antykoncepcję, korzystając z in vitro. Oznacza to, że Jan Paweł II tworzył cywilizację strachu i śmierci, a nie życia i miłości.
W innym tekście napisała Pani, że „papieska chęć dostosowania świata do Rzymu spowodowała więcej nieszczęść, niż przyniosła korzyści. Tysiącom ludzi wręcz zrujnowała życie". Kogo Pani miała na myśli?
Miałam na myśli między innymi mieszkańców Afryki, którzy w dobie epidemii HIV/AIDS uwierzyli papieżowi, że nie należy stosować prezerwatyw, katolików, którzy w imię religijnej ideologii przeciwnej in vitro zrezygnowali z radości bycia rodzicami, kobiety, które w wyniku nielegalnych aborcji straciły życie lub zdrowie, księży zmuszonych do celibatu, a wreszcie tysiące ofiar duchownych pedofilów. Nie wolno zapomnieć, że za pontyfikatu Jana Pawła II obowiązywała tajna instrukcja nakładająca ekskomunikę na tych, którzy ujawnią przypadki pedofilii popełnianej przez kler. Ofiary miały z pokorą przyjmować swój los i milczeć. Jan Paweł II moralność miał za nic. Dla niego liczył się tylko interes Kościoła i jego własny. Popierał wzrost wpływów półtajnej integrystycznej organizacji Opus Dei. Zwalczał teologię wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, czyli tak zwany Kościół ubogich, gdyż jako zawzięty antykomunista, wbrew pozorom, zawsze trzymał z bogatymi. Tolerował wszelkie obyczajowe patologie i finansowe przekręty. Za jego pontyfikatu wzrosło rozpasanie i rozbestwienie kleru, bo sutanna dawała ochronę przed prawem.
Jak Pani zdaniem będzie ewoluowało podejście do Jana Pawła II w polskim społeczeństwie? Czy ten kult będzie jeszcze długo trwał?
Źle się stało, że Jan Paweł II został błogosławionym, mimo wątpliwości, które budziła jego osoba, życie i postępowanie, a nawet sam proces beatyfikacyjny. Mówi się żartobliwie, że są dwa cudy związane z Janem Pawłem II: pierwszy to uzdrowienie francuskiej zakonnicy, a drugi - uznanie tego faktu za cud. Zasadniczą kwestią będzie kanonizacja. Im później, tym lepiej. Błogosławiony oznacza bowiem, że kult jest dopuszczony tylko regionalnie. Trudno dociec, jakiego regionu u nas dotyczy. Skoro ogarnął całą Polskę, najwyraźniej sami się uważamy za zaścianek. Warto zauważyć, że beatyfikacja wzbudziła nieporównanie mniejsze emocje niż śmierć JPII. Wtedy przez wiele dni panował istny obłęd podsycany przez media. Ludzie autentycznie płakali, ulice miast zastawione były zniczami. ówczesny prezydent stolicy, Lech Kaczyński, zabronił wyrzucania wypalonych skorup, gdyż uznał je za relikwie godne przerobienia. Sprawa oczywiście się rozmyła. Podobnie jak natychmiastowe uświęcenie papieża Polaka. Proces beatyfikacyjny na tyle się przeciągnął, że większość straciła zainteresowanie.
A myśli Pani, że możliwy jest w Polsce proces podobny do tego, który ma miejsce w Irlandii, gdzie ludzie masowo występują z Kościoła? Stopniowo zmienia się tam również ocena pontyfikatu Jana Pawła II - od pozytywnej po niezwykle krytyczną.
Taki proces już postępuje. Wprawdzie jeszcze niewielu katolików dokonuje apostazji i zaledwie kilku znanych duchownych odeszło z Kościoła, ale większość wiernych nie uczestniczy w niszach i nie stosuje się do katolickich nauk, zwłaszcza w sprawach seksu, antykoncepcji, in vitro, aborcji. Życie biegnie własnym torem. Coraz częściej z dala od papieskich zaleceń, by nie powiedzieć: wbrew tym zaleceniom. Zmiana oceny pontyfikatu Jana Pawła II to tylko kwestia czasu. Polacy kochają go jedynie za to, że jest ich rodakiem. Coraz częściej uświadamiają sobie, że poza odrobiną nacjonalistycznej dumy nie wniósł do ich życia niczego, co byłoby warte choćby zapamiętania. Każda ujawniona afera pedofil-ska polskiego kleru przybliża dzień krytycznej oceny pontyfikatu. Prawda ostatecznie wyzwoli Polaków z miłości do santo subito.
Ojciec nieświęty
Spis treści:
Piotr Szumlewicz
Wstęp. Koniec złudzeń
Stanisław Obirek
Janusowe oblicze pontyfikatu Jana Pawła II
Adam Cioch
Pedofilia za zasłoną władzy
Tomasz Żukowski
Jan Paweł II i katolicki naród polski
Joanna Senyszyn
Toksyczny i przereklamowany
Agnieszka Zakrzewicz
Nie można rządzić Kościołem samymi zdrowaśkami
Janusz Palikot
Bez papieża bylibyśmy nowocześniejsi
Katarzyna Nadana-Sokołowska
„Nowy feminizm", czyli stary dogmatyzm
Marek Balicki
Jan Paweł II grzeszył przeciwko życiu
Artur Zawisza
Ewangelizacja Ameryki Łacińskiej
Magdalena Środa
Pontyfikat straconych szans. Od personalizmu do dogmatycznego tomizmu
Jerzy Urban
Papież ludowo-obrzędowo-dekoracyjny
Jerzy Krzyszpień
Toksyczny ojciec lesbijek i gejów
Jakub Majmurek
Jan Paweł II - ślepa uliczka antykomunizmu
Tomasz Piątek
Jan Paweł II oddzielał ludzi od Boga
Jarosław Klebaniuk
Autorytarne dzieci Jana Pawła II
Corrado Augias, znany dziennikarz i ważna postać włoskiego życia publicznego, podejmuje w tej książce przeważnie pomijany milczeniem temat Watykanu jako państwa, które obok swej roli religijnej posiada także wymiar świecki: posiada terytorium, hymn i flagę, wojsko, dyplomację, bank i walutę. Jak Kościół próbował utrzymywać delikatną równowagę między swą misją duchową a polityczną naturą państwa? Jak udaje mu się to dzisiaj? W jaki metodę istnienie Kościoła jako instytucji religijnej, lecz zarazem struktury świeckiej wpływa na życie ludzi, którzy się z nim stykają? Z bogatych dziejów Watykanu autor wybrał kilkanaście znaczących historii - począwszy od czasów Nerona aż po współczesność - i w ten metodę oddaje napięcie, jakie za sprawą Stolicy Apostolskiej towarzyszy zarówno pełnym społeczeństwom, jak również pojedynczym osobom, wywierając niebagatelny wpływ na ich życie, niezależnie od wyznania i poglądów na religię. Czytelnik spotka tu Nerona, Konstantyna Wielkiego, templariuszy, jezuitów, inkwizytorów, organizację Opus Dei i papieży, jak przynajmniej pokornego Celestyna V, aroganckiego Bonifacego VIII, kontrowersyjnego Piusa XII czy cichego Jana Pawła I. Są tu też barwne postaci kobiece: papieska konkubina Marozja, całkiem możliwe, że będąca pierwowzorem legendarnej papieżycy Joanny, i Krystyna Szwedzka, która wraz z królewskim tronem porzuciła luteranizm i zamieszkała w Rzymie. Autor rekonstruuje historię morderstwa dowódcy Gwardii Szwajcarskiej Aloisa Estermanna i jego żony; opowiada o tajemniczym zniknięciu nastoletniej obywatelki Watykanu Emanueli Orlandi; mówi o międzynarodowych uwikłaniach banku watykańskiego i jego związkach z niepokojącą serią zabójstw. Wszystkie te chłopcy i dziewczęta i zdarzenia łączy jedno: zgubne w skutkach wymieszanie sfery duchowej i władzy ziemskiej. Za próby pojednania tych dwóch wymiarów Kościół katolicki płaci bardzo wysoką cenę. Corrado Augias (ur. 1935) to znany dziennikarz i publicysta telewizyjny, aktywny uczestnik włoskiego życia publicznego. Poprzez wiele lat był korespondentem zagranicznym dziennika La Repubblica, z którym do obecnie współpracuje. W latach 1994-1999 był członkiem Parlamentu Europejskiego. Jest autorem powieści, dramatów i esejów historycznych. Polski czytelnik zna jego Sekrety Rzymu i Sekrety Londynu.
Cień pada na Kolegium. Panuje wątły pokój, ale Stenwold Maker wie, że Imperium powróci do jego miasta. Próbuje się przygotować na ponowną falę czerni i złota, ale w tym samym czasie na jego naród czyha ukryte zagrożenie. Statki, które wypływają z portu Kolegium są atakowane i zatapiane przez piratów albo zwyczajnie gdzieś giną. Sojusznicy Stenwolda, uśpieni szerzącymi się kłamstwami i fałszywymi obietnicami powoli go opuszczają. Imperium tylko czeka na pierwszą oznakę słabości, by natychmiast na niego napaść, ale zdrada jest możliwa z każdej strony - Imperium to niestety nie jedyna siła, która bacznie obserwuje Kolegium. Może Osowcy okażą się dostatecznie silni, by stawić czoło siłom, które gromadzą się w mroku i stamtąd wygłodniałym wzrokiem obserwują miasto Stenwolda...
Grudzień 2008 roku, dolina w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia. Tego samego dnia młoda absolwentka psychologii obejmuje posadę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla przestępców, położonym w tej samej dolinie. W ciągu kilku dni okolicą wstrząsają kolejne zbrodnie. Śledztwo prowadzi komendant Martin Servaz, czterdziestoletni policjant z Tuluzy, znany ze swej przenikliwości i intuicji. Tym razem przyjdzie mu się jednak zmierzyć z wyjątkowo okrutnym i przebiegłym mordercą. Wkrótce okaże się, że bajkowe miasteczko ukryte wśród malowniczych pirenejskich dolin kryje mrożące krew w żyłach tajemnice. Czy będzie to dla Servaza początek koszmaru?
Księga historii miłosnych opisująca wszystkie aspekty relacji w związkach
Miliony czytelników globalnie znają bestsellerowe książki Johna Graya i wprowadzają w życie jego porady. Pary, które dzięki nim naprawiły, a w zdecydowanej większości przypadków nawet uratowały swój związek, z entuzjazmem dzielą się w Zakochanych Marsjanach i Wenusjankach swoim doświadczeniem. Autor w rzeczywistości oddaje głos tym kobietom i mężczyznom, żeby opowiedzieli, jakie mieli dylematy we wzajemnych relacjach i jak sobie z nimi poradzili; czego nauczyli się od siebie; jak poprawili metodę porozumiewania się; co specjalnego zrobili dla siebie; jak rozwinęło się łączące ich uczucie dzięki wspólnej pracy nad pokonaniem kryzysu w małżeństwie lub związku partnerskim. Krótka i jednoznaczna konkluzja wynikająca z tych rozważań brzmi: nad miłością warto popracować - w każdej sytuacji i w każdych okolicznościach.
John Gray jest ekspertem w dziedzinie związków międzyludzkich, autorem kilkunastu światowych bestsellerów, które przetłumaczono na 45 języków i wydano w nakładzie przekraczającym 50 milionów sztuk. Poprzez trzydzieści lat był terapeutą małżeńskim i rodzinnym. Ogromną popularność przyniósł mu tytuł Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus - w ciągu ostatnich kilkunastu lat najlepiej sprzedająca się na świecie książka o stosunkach damsko-męskich.
Jako autor książki Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus często mam okazję słuchać inspirujących opowieści partnerów o ich udanym życiu. Prawie codziennie ktoś' mnie rozpoznaje i z uśmiechem dziękuje za napisanie „tej książki". Kiedyś mnie to dziwiło. Wiedziałem, że moje seminaria prowadziły do doświadczenia przemiany i pomogły uratować tysiące małżeństw, nie sądziłem jednak, że samo czytanie książki może wywoływać podobny efekt.
Podczas prezentacji, kiedy słuchają mnie tysiące ludzi, zdarza mi się obserwować, jaki wpływ ma jakaś idea lub anegdota na tłum i jak sprawia, że tu i ówdzie twarze rozjaśniają się niczym latarnie. Opowiadam jakąś historię i przez prawie cały czas widzę, że słuchacze w okamgnieniu ulegają wyraźnym przemianom. Narasta fala zrozumienia i ogromnej ulgi, której towarzyszy niekiedy wybuch śmiechu, najczęściej wyrażający takie reakcje:
On wie, co czuję. Inni ludzie pewnie odczuwają to samo. A mnie się wydawało, że jestem jedynym człowiekiem na świecie, który nie ma szczęścia w miłości.
O problemach małżeńskich mówi bardzo rzeczowo, nie ma w tym żadnej ekstrawagancji. Czy to oznacza, że kłopoty w naszym małżeństwie są zupełnie normalne?
A więc nie jestem osamotniony! Inni przeżywają to samo.
Aha, to dlatego... Teraz rozumiem. Mogę temu zaradzić. Nie jest tak źle.
Przeżycie takiego „olśnienia" to sprawa wielkiej wagi. Choć pojawia się w mgnieniu oka, nie przemija. Problemy w intymnych związkach są chyba doświadczeniem skazującym na największą samotność. Trudno jest je sprecyzować i o nich rozmawiać, zwłaszcza w sposób budzący współczucie i zrozumienie partnera. Kiedy nam się nie wiedzie i nie potrafimy ująć tego w słowa lub zrozumieć, co się dzieje, oczywiście ogarnia nas zwątpienie. W czasie poprzedzającym olśnienie, tu i tam można dostrzec na sali, jak słuchacze wyraźnie się zmieniają po usłyszeniu takiej czy innej wypowiedzi - tej, która ma dla nich osobiste znaczenie:
Przeszliśmy przez to samo! Wcale nie jest z nami tak źle!
To o mnie. Nie jestem osamotniony.
Zawsze sądziłam, że sama miłość wystarczy, ale teraz przekonuję się, że trzeba wiedzieć o pewnych sprawach, które są potrzebne do szczęścia.
Podczas seminariów zapraszam osoby i pary, aby wstawały i dzieliły się doświadczeniami z własnego życia. Wiedza płynąca ze zrozumienia różnic pomiędzy mężczyzną a kobietą jest na pewno bardzo pomocna, lecz dopiero prawdziwe historie najlepiej krystalizują pewne idee - działają najszybciej, najbardziej dramatycznie i najłatwiej je zapamiętać.
Gdy współuczestnicy zaczynają podawać własne przykłady na to, jak wykorzystują poznane reguły w celu ulepszenia swojego związku, nagle wszystko staje się jasne. Opowiedziana przez kogoś historia, która często okazuje się wspólna również dla innych, wywołuje na twarzach promienną radość, zapał i odprężenie. Zakochani Marsjanie i Wenusjanki to książka zawierająca przykłady udanych związków - zbiór opowieści z życia. Może nie w każdej historii rozpoznacie siebie, ale na pewno znajdzie się kilka takich, z których wykrystalizuje się wasza własna prawda, objawi się coś z waszej miłości, coś, czego mogliście dotychczas nie dostrzegać.
Opowiadania pochodzą wprost od osób uczestniczących w moich seminariach, a także z listów do mojego biura. Co roku otrzymuję tysiące pisanych spontanicznie listów przedstawiających historie miłości. Ich autorzy to mężowie i żony lub kochankowie albo poszukujący miłości, którym wydawało się, że ich związki znajdują się na krawędzi rozpadu, lecz zostały uratowane dzięki temu, co odkryłem w mojej pracy. Niektórzy czytelnicy i słuchacze wprawdzie bardzo kochali swoich partnerów, ale dopiero dzięki moim książkom, taśmom i seminariom potrafili wzbogacić wspólne życie. Inni z kolei to ludzie samotni, tęskniący do miłości, którzy jednak nigdy nie potrafili związać się z kimś całkowicie, dopóki nie nauczyli się rozpoznawać różnic pomiędzy mężczyznami a kobietami i doceniać ich.
Czasami na końcu listu ktoś dopisywał: „Jeśli uważa pan, że moja opowieść może pomóc innym, proszę ją wykorzystać zgodnie z własnym życzeniem". Pewnego dnia, zastanawiając się nad tym, doszedłem do wniosku, że to bardzo dobry pomysł. Jeżeli prawdziwe historie i przykłady podawane podczas seminariów mogą powodować natychmiastowe i trwałe przeobrażenia w bezpośrednich kontaktach, dlaczego nie zebrać ich w książce?
Zakochani Marsjanie i Wenusjanki potwierdzają główne tezy znane z moich poprzednich książek, kaset i seminariów, jednak dzięki prawdziwym historiom, przedstawianym od wewnątrz, pozwalają zobaczyć siebie w opowiadaniach innych i rozpoznać w opisywanych przez nie okolicznościach poznane prawidłowości. Mówiąc językiem psychologii, książka daje bezpieczną możliwość utożsamiania się z innymi; mówiąc językiem potocznym, na tysiące różnych sposobów wskazuje pewne uspokajające fakty:
że problemy w miłości są normalne,
że nie ma w tym nic złego, jeśli przeżywacie kłopoty w swoim związku,
że prawie każdy, kto stara się kochać, zastanawia się, jak czynić to najlepiej,
że nawet tak poważne błędy jak niewierność można wybaczyć i naprawić,
że nawet gdy ludzie bardzo się kochają, ich związek może być nieudany, jeżeli nie zważają na pewne prawdy o mężczyznach i kobietach,
że mężczyźni i kobiety rzeczywiście się różnią,
że kluczem do zakochania i trwałej miłości jest rozpoznawanie i uwzględnianie tych różnic.
Niektóre z zamieszczonych tu opowieści dodają otuchy, niektóre są radosne i zabawne. Cóż może być przyjemniejszego niż czytanie historii o niemal wygasłych uczuciach, które znowu rozpaliły się i odżyły? Próbując zrozumieć, jak do tego doszło, zatrzymujemy się przy kuchennym stole długo po śniadaniu nad kolejną filiżanką kawy, aby jeszcze raz zastanowić się dogłębnie nad sytuacją - własną lub cudzą. Mam nadzieję, że ta książka przedłuży i wzbogaci wasze posiłki o rozmyślania o miłości i zakończy je olśnieniem: „Przecież to o mnie!" albo: »Popatrz, kochanie! Oni mówią o nas!".
Z wprowadzenia
Zakochani Marsjanie i Wenusjanki
Spis Treści
Podziękowania
Wprowadzenie
Rozdział l. Zakochani Marsjanie i Wenusjanki
Nierealne oczekiwania. Przegląd przypadków. Magia wspólnych doświadczeń
Rozdział 2. Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
Nie jesteśmy sami. Uczenie się wycofywania. Uczenie się słuchania. Mniej działać, bardziej kochać. Zacząć od nowa. Wspólne dojrzewanie w miłości. Odnaleźć najpierw siebie, a potem nas. Cud zrozumienia
Rozdział 3. Mężczyźni i ich jaskinie
On nadal mnie kocha. To nie moja wina. Wenusjanki też potrzebują jaskiń! Potrzebuję więcej przestrzeni. Wrócę. Powrót z jaskini. Cieszyć się jaskinią. Akceptowanie jaskini. Latające jaskinie. Zmienić oczekiwania. Mężczyzna moich marzeń. Zaangażowanie w działaniu. On nie dzwonił. Kontrolowanie złości. Moje myśli wciąż krążą wokół pracy. Zdrowa intymność. Kiedy pobyt w jaskini trwa za długo? Powtórzenie małżeństwa własnych rodziców
Rozdział 4. Mówienie różnymi językami
Ułatwienie porozumienia. Mówienie nie tego, co trzeba. Wytyczne dla związku. Uczenie się zwyczajów panujących na Wenus. Przeprosił, że był tak niewrażliwy. Nie potrzebowałam frazesów. To ona miała kłopoty, nie ja. Nie potrzebuję ulepszania. Nic nie rozumiesz! Przestać się złościć i upomnieć się o swoje. Sygnały alarmowe. Pójść na ryby. Słucham, bo cię kocham. Kiedy próbujemy rozmawiać, rodzi się gniew. Poczuć się lepiej. Nasze małżeństwo było w porządku, ale brakowało w nim ekscytacji. Miłość od pierwszego wejrzenia. Mówcy i myśliciele
Rozdział 5. Marsjanie nadchodzą
Jak mężczyźni dojrzewają w miłości. Jak kobiety dojrzewają w miłości. Wyzwanie miłości. Nie zniósł tego i pewnego dnia po prostu odszedł. Kochałem ją, ale nie byłem zakochany. Odbudowa zaufania. Bądźmy po prostu przyjaciółmi. Decyzja o małżeństwie. Ustalanie norm. Podręcznik współżycia. Rozpoznanie! Na zwolnionych obrotach
Rozdział 6. Pozdrowienia z Marsa i Wenus
Dzięki niemu czuję się kimś wyjątkowym. Nie mogliśmy przestać się kłócić. Czułość i seks. Wreszcie odnaleźliśmy miłość. Klasyczny dylemat Marsjanina i Wenusjanki. Zostaliśmy razem. Wiedziałam, czego chcę. Pokonać lęk przed zaangażowaniem. Uczenie się szczerości. Zacząć od nowa
Rozdział 7. Marsjanie i Wenusjanki na zawsze razem
Przebaczenie i przeprosiny. Chore związki. Zdrowsze stosunki. Jak wracają do zdrowia mężczyźni. Jak wracają do zdrowia kobiety. Uzdrawiający kryzys. Lisa i Steven. Jeri i Matt. Julie i Larry. Jan i David. Robert i Crystal. Nancy i Bili
Posłowie
Większość z nas ma znajomego lub krewnego, który po wejściu do zatłoczonej sali potrafi w ciągu kilku minut wypatrzyć osoby samotne i nawiązać z jedną z nich rozmowę. Tacy mistrzowie rzadko są odrzucani przez płeć przeciwną, nigdy nie usiłują zawrzeć znajomości za pomocą żenujących odżywek, bez trudu znajdują chętnych na randkę i nie muszą przesiadywać przy telefonie, czekając, aż zadzwoni. Wydaje się, że po prostu mają dar rozumienia płci przeciwnej i - co ważniejsze - budowania trwałych związków. Zatem na czym polega ich sekret? Krótko mówiąc, rozumieją mowę ciała i jej znaczenie w życiu miłosnym. Chciałbyś być do nich podobny? Z naszą pomocą będziesz.
W wieku jedenastu lat rozpocząłem karierę domokrążcy i sprzedawałem gąbki, żeby zarobić na kieszonkowe. Szybko nauczyłem się odczytywać mowę ciała, co pozwalało mi przewidzieć, kto dokona zakupu. Wkrótce zacząłem odnosić sukcesy w handlu, a na dodatek okazało się, że moje umiejętności są bardzo przydatne również w innej dziedzinie. Otóż dzięki nim bez trudu zawierałem znajomości z dziewczynami na dyskotekach i niemal zawsze potrafiłem przewidzieć, która zgodzi się ze mną zatańczyć. Z upływem lat zrozumienie mowy ciała oddało mi nieocenione usługi w życiu miłosnym i pomogło stworzyć trwały, przepełniony uczuciem związek - i tak samo może pomóc tobie. Jeśli nie masz wrodzonych zdolności ani nie uczyłeś się rozszyfrowywania mowy ciała, zapewne nie dostrzegasz większości sygnałów, które do ciebie płyną. Umiejętności, których nabędziesz dzięki tej książce, przydadzą ci się we wszystkich aspektach życia miłosnego, czy chodzi o zwiększenie własnej atrakcyjności dla płci przeciwnej, ustalenie, kto jest tobą zainteresowany, wyjście na randkę czy stworzenie trwałego związku.
ALLAN PEASE
Mowa ciała stanowi podstawowy element zalotów, ponieważ ujawnia, na ile jesteśmy dostępni, atrakcyjni, gotowi, zapaleni, seksowni czy zdesperowani. Niektóre zalotne gesty są przemyślane i celowe, lecz wiele jest zupełnie nies'wiadomych. Nadal nie ma pewności, jak się uczymy wysyłać i odbierać te sygnały, ale badania wskazują, że mogą to być umiejętności wrodzone. Stanowią one nieodłączną część procesów budowania i utrzymywania związków, bo umożliwiają nam wypracowanie wzajemnego zrozumienia i wrażliwości niezbędnych, żeby się nawzajem uszczęśliwiać. Każdy może się nauczyć odczytywać te sygnały. O tym właśnie jest Mowa dala w miłości.
Większość gatunków zwierząt bez trudu dobiera się w pary i radzi sobie w związkach. Zazwyczaj samica wchodzi w okres rui, samiec się z nią parzy - i po wszystkim. Tymczasem jeśli chodzi o gatunek ludzki, niewielu jego przedstawicieli z powodzeniem dokonuje wyboru partnera, a jeszcze mniejsza jest liczba tych, którzy naprawdę rozumieją, na czym polega ten proces.
Człowiek jest jedynym gatunkiem, który ma problemy z rytuałem godowym.
W dzisiejszych czasach miłość może się narodzić w okolicznościach absolutnie niedostępnych dla naszych przodków. Mamy szansę poznać nowego partnera za pośrednictwem internetowych biur matrymonialnych, możemy się wybrać na szybką randkę, upiększyć za pomocą kosmetyków lub chirurgii plastycznej, a także wielokrotnie zawierać związki małżeńskie. A jednak pomimo tych nowych możliwości i mnóstwa miejsc, gdzie możemy znaleźć miłość, świat jest pełen singli. Szacuje się, że do roku 2020 dwadzieścia pięć procent kobiet w krajach Zachodu będzie niezamężnych. W wielu krajach wskaźniki rozwodów sięgają obecnie pięćdziesięciu procent. Nie ulega wątpliwości, że zaloty i miłość pozostają najsłabiej rozumianym aspektem ludzkich zachowań, a u podstaw tego problemu leży nieumiejętność odczytywania sygnałów mowy ciała drugiej osoby.
Mowa dala w milośd wyjaśni niektóre najbardziej dręczące cię zagadki dotyczące płci przeciwnej i na zawsze zmieni twoje zachowanie.
Odniesiesz wrażenie, jakbyś wcześniej stale przebywał w ciemnym pokoju, w którym mogłeś wyczuć dłonią meble, draperie i drzwi, ale nie miałeś pojęcia, jak wyglądają. Przeczytanie tej książki będzie jak zapalenie światła, które ujawni wszystko, co zawsze znajdowało się w pokoju. Będziesz też dokładnie wiedział, co tam jest, gdzie i co można z tym zrobić. I z pewnością będzie to korzystne dla ciebie i twojego życia miłosnego!
BARBARA PEASE Mowa ciała w miłości Spis Treści
Podziękowania
Wstęp
Zrozumienie rytuałów godowych:
Dlaczego to kobiety ustalają zasady... a mężczyźni nawet się z nimi nie zapoznają
Jak zaprezentować taniec godowy:
Sztuka wykonywania i odczytywania zalotnych gestów
Jak mieć powodzenie u płci przeciwnej:
Wykorzystanie mowy ciała do podniesienia swojej klasy atrakcyjności przy doborze w pary
Szybkie randki, pierwsze randki, randki internetowe, przyjęcia i inne misje samobójcze
Na dobre i na złe:
Znajdowanie stałego partnera, oświadczyny i radzenie sobie z problemami w związku
Sekrety udanych związków
Podsumowanie
Siedmiotygodniowy program dyscyplinowania i wychowywania dzieci. Czy przeprowadziłabyś wykład z zakresu fizyki nuklearnej, gdyby ktoś cię o to poprosił? Zapewne nie. Bo nie można nauczyć innych tego, czego się samemu nie umie. Dlaczego więc wymagamy od dzieci posługiwania się umiejętnościami, jakich sami nie posiadamy? Walczymy ze sobą, a potem żądamy od dzieci, aby pokojowo rozwiązywały własne konflikty. A teraz wyobraź sobie, że tylko raz prosisz dziecko, by poszło się umyć, a ono zaraz maszeruje do łazienki! Niniejsza książka pomoże ci zrealizować to marzenie i wiele, wiele innych. Dowiesz się, jak wyjść poza rolę strażnika pilnującego porządku i wyciągającego konsekwencje za nieposłuszeństwo. Odkryjesz, jak stworzyć dom, w którym kwitną zdrowe relacje, a dzieci chętnie i bez przymusu podejmują współpracę. Musisz jednak zacząć od udoskonalenia siebie, bo to samokontrola stanowi klucz do sukcesu. Becky A. Bailey koncentruje się w swojej działalności na wczesnym rozwoju dzieci i edukacji. Autorka wielu artykułów naukowych i książek, a także laureatka Parent's Guide Children's Media Award. Często występuje w radiu i telewizji, a jej inspirujących wykładów każdego roku słucha ponad pięćdziesiąt tysięcy rodziców.
Nowa edycja utworów z cyklu o Conanie, obejmująca wszystkie teksty autorstwa Roberta E. Howarda w oryginalnych wersjach. ""Pomiędzy czasy, kiedy oceany pochłonęły Atlantydę z jej błyszczącymi miastami (...) była ongiś niewyobrażalna era. Wówczas to lśniące królestwa rozpościerały się po świecie niczym granatowa tarcza nieba pod gwiazdami. (...) Tam też dotarł Conan Cimmeryjczyk, czarnowłosy, o posępnym wejrzeniu, z mieczem w dłoni (...,) by swymi obutymi w sandały stopy deptać błyszczące klejnotami trony Ziemi"". Conan jest jednym z największych literackich bohaterów w historii - człowiekiem z mieczem, który sieje śmierć i zniszczenie pośród krain epoki hyboryjskiej, mierząc się z potężnymi czarnoksiężnikami, zabójczymi potworami oraz armią bezlitosnych złodziei i łajdaków. Podczas swej błyskawicznej, choć krótkiej kariery Robert E. Howard stworzył nowy gatunek, który nazwano potem literaturą ""magii i miecza"". W tym bogato ilustrowanym tomie zostało zebranych trzynaście pierwszych opowiadań o Conanie w oryginalnych wersjach i ułożonych w takiej kolejności, w jakiej pisał je Howard. Oprócz klasyki mrocznej fantasy ( Wieża Słonia ) oraz tekstów wypełnionych niezwykłymi przygodami ( Królowa Czarnego Wybrzeża ) zbiór Conani pradawni bogowie zawiera liczne nigdy niepublikowane materiały, m.in. pierwszą złożoną u wydawcy wersję debiutu Conana Feniks na mieczu, szkice do Szkarłatnej Cytadeli i Czarnego kolosa oraz mapy hyboryjskiego świata narysowane przez samego autora. Oto pierwszy tom ponadczasowych opowieści, których bohaterem jest Conan - nieokrzesany i niebezpieczny młodzieniec, zuchwały złodziej, wymachujący mieczem pirat oraz dowódca całych armii. Oto również unikatowe wejrzenie w zamysł pisarskiego geniusza, którego brawurowy i przejrzysty styl, kopiowany przez tak wielu, okazuje się nieosiągalny dla nikogo. Nowa edycja utworów o Conanie, obejmująca wszystkie teksty Roberta E. Howarda w oryginalnych wersjach, będzie się składać z trzech tomów: 1. Conan i pradawni bogowie 2. Conan i skrwawiona korona 3. Conan i miecz zdobywcy ""Uwielbiam te książki. Howard ma styl szorstki, tętniący życiem - to pisarstwo, które mieczem wycina sobie drogę wprost do serca, zaludnione naprawdę ponadczasowymi bohaterami. Z wielkim zapałem polecam je każdemu miłośnikowi fantasy"". David Gemmell, autor powieści Legenda oraz White Wolf ""Co do absolutnego, żywego strachu... Jakiż inny pisarz może równać się w swych dokonaniach z Robertem E. Howardem?
Hit tegorocznych list bestsellerów - początek epickiej sagi o burzliwym życiu Harryego Cliftona.Przyjęło się sądzić, że pochodzenie determinuje całe nasze życie...Czy Harry Clifton, syn dokera i kelnerki, który nie widzi dla siebie losu lepszego niż wieczność spędzona w dokach, ma szansę dorównać dziedzicowi bogatego właściciela linii żeglugowej?Jeffrey Archer w pierwszej części sagi o rodzinie Cliftonów, przez ""Timesa"" porównywanej do Sagi rodu Forsyteów, przedstawia losy nieprzeciętnego młodego człowieka uwikłanego w ciąg wydarzeń tak skomplikowanych, że nikt nie życzyłby sobie ich przeżyć. Podróż Harryego wiedzie go z ubogich dzielnic Bristolu, przez ekskluzywną szkołę dla chłopców, na pokład statku w przededniu II wojny światowej. Akcja, przedstawiana z perspektywy coraz to innej postaci, powoli wypełnia szczegółami obraz życia głównego bohatera.Do ostatniej strony, dosłownie po ostatnie zdanie nie mamy pewności, jak potoczą się jego losy. A to dopiero początek historii.""Gdyby przyznawano Nagrodę Nobla za sztukę opowiadania, Archer by ją zdobył"".""Daily Telegraph""""Archer jest niesamowitym pisarzem, z powodzeniem zdaje u czytelnika najważniejszy egzamin - wzbudza w nim chęć przewrócenia kartki, by się dowiedzieć, co będzie dalej"".""Sunday Times""Jeffrey Archer to jeden z najpopularniejszych obecnie pisarzy na świecie. W 1992 roku otrzymał tytuł szlachecki, zasiadał też jako poseł w Izbie Gmin i w Izbie Lordów. Debiutował powieścią Co do grosza, która zyskała popularność w Wielkiej Brytanii. Kolejna, Kane i Abel, stała się wielkim bestsellerem. Obie książki zostały sfilmowane. Jego sławę ugruntowały następne powieści i opowiadania: Córka marnotrawna, Stan czwarty, Więzień urodzenia, Synowie fortuny, Sprawa honoru, Ścieżki chwały oraz Ale to nie wszystko.
Sherlock Holmes - ikona detektywistyki powraca!Najnowsza część przygód Sherlocka Holmesa dotyczy historii, której wcześniej nie można było ujawnić ze względu na charakter sprawy i pozycję zamieszanych w nią osób.Gdy doktor Watson przybywa z kilkudniową towarzyską wizytą na Baker Street, nie spodziewa się, że dane mu będzie wziąć udział w kolejnej niezwykłej przygodzie u boku najwybitniejszego z detektywów. I nawet gdy z prośbą o pomoc zjawia się u Sherlocka Holmesa pewien marszand z Wimbledonu, zaplątany w transatlantycką awanturę, nic jeszcze nie zwiastuje rychłego ujawnienia afery z udziałem czołowych postaci londyńskiej socjety. Afery tak ohydnej, że nawet wierny kronikarz Holmesa, doktor Watson, nie pozwolił opublikować swej relacji wcześniej niż po stu latach...Anthony Horowitz jest pisarzem i scenarzystą popularnych seriali telewizyjnych, mistrzem budowania napięcia. Za scenariusz do Wojny Foylea otrzymał nagrodę BAFTA (British Academy of Film and Television Arts). Adaptował na potrzeby telewizji powieści Agaty Christie o Herculesie Poirot, zaopatrywał w historie także inne produkcje, jak Morderstwa w Midsomer czy Wypadek. Horowitz jest także autorem m.in. serii ""Księga Pięciorga"" oraz bestsellerowego cyklu o nastoletnim detektywie Aleksie Riderze.
Misternie sporządzony portret Coco Chanel to nie tylko jej burzliwe związki, ale także fascynujące okoliczności, jakie towarzyszyły pomysłowi na „małą czarną” czy ukazaniu się na rynku słynnych perfum Chanel nr 5, tajemny język i symbolika, którymi kreatorka opatrywała swoje dzieła, niezwykłe znajomości i przyjaźnie, wpływ dzieciństwa i wczesnej młodości na późniejsze lata jej życia – wszystko wywiedzione z imponującej ilości materiałów źródłowych, do których dotarła Justine Picardie.
Opowieść o Coco Chanel otwiera historia porzuconego dziecka, zagubionego jak mała dziewczynka z mrocznej baśni: nowe, dotychczas nieznane szczegóły z początkowych lat życia Gabrielle Chanel spędzonych w zakonnym sierocińcu i zakończonych ucieczką w niekonwencjonalną dorosłość posłużyły autorce tej znakomicie napisanej biografii do wydobycia na światło dzienne tego, co kryło się pod lśniącą powierzchnią mitycznej ikony świata mody.
Coco Chanel, przedmiot strachu i kultu ze strony całego świata mody, zmarła w 1971 roku w wieku osiemdziesięciu siedmiu lat. Ale jej spuścizna wciąż żyje. Justine Picardie wydobywa Gabrielle Chanel z ukrycia i demaskuje to, co Coco Chanel starała się zatuszować, zacierając granice między prawdą a mitem, by ostatecznie uczynić najpotężniejszą kreację z samej siebie.
„Malownicza opowieść o życiu Coco Chanel ma wszelkie elementy charakterystyczne dla powieści: tajemnicę, poczucie straty, poszukiwanie sławy i bogactw, słynnych kochanków /…/ – bardzo to przypomina stylem samą Chanel”.
„Daily Mail”
Justine Picardie jest autorką czterech książek, w tym znakomicie przyjętych przez krytyków wspomnień If the Spirit Moves You oraz niedawno wydanej powieści Daphne. Pracowała dla „Vogue’a” i „Observera”, obecnie prowadzi rubrykę poświęconą modzie w „Sunday Telegraph” i pisuje do innych czasopism, w tym „Harper’s Bazaar” i „Times of London”. Mieszka w Londynie razem z dwoma synami.
Ta książka to pochwała konstruktywnego rozwoju chłopców, kompetentny poradnik mówiący o tym, czym jest okres dorastania i czego się w związku z nim spodziewać.W dzisiejszych czasach presja na odnoszenie sukcesów dosięga już nie tylko dorosłych, lecz także dzieci. Mali chłopcy nierzadko przeżywają trudności: mają kłopoty z nauką lub zachowaniem. Są częstymi gośćmi w poradniach i kandydatami do terapii zaburzeń rozwoju.Doktor A. Rao napisał wspaniały poradnik mówiący o tym, jak przebiega rozwój chłopców, czego można się spodziewać i jak sobie radzić z problemami: brakiem koncentracji, nadpobudliwością, lękliwością czy agresją. To świetna lektura dla rodziców obawiających się o swoich małych urwisów, a także nauczycieli, pedagogów i psychologów dziecięcych - pomaga przejść przez ciężkie etapy i z ufnością patrzeć w przyszłość.
Ten zbiór pięciu przepełnionych mistycyzmem opowiadań był ostatnią książką Karen Blixen podpisaną pseudonimem Isak Dinesen. Zdaniem krytyków osiągnęła w nich szczyt literackiego wyrafinowania i wrażliwości. Motywem przewodnim łączącym wszystkie te opowieści jest przeznaczenie, dotknięcie losu, które spada na bohaterów jako olśnienie, cicha przystań, cios lub odkrycie samego siebie.
Najbardziej znana z tego zbioru jest Uczta Babette ? na jej podstawie Gabriel Axel nakręcił film, który w 1988 roku zdobył Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego.
Drugi tom ""Trylogii Valisa"" Philipa Dicka.W Bożej inwazji przeplata się światło i ciemność, Bóg i szatan... To trochę barokowe teatrum z objawieniami, słupem różowego światła i gorejącym krzewem. ""Są książki, które wspomina się po latach. Są takie, które robią wrażenie. Ale są i takie, które... dosłownie wywracają świat na drugą stronę. Tę inną, tajemniczą, magiczną, a czasem lekko przerażającą.Tym była dla mnie niewątpliwie ""Trylogia Valisa"" Philipa Dicka, szczególnie zaś jej dwie pierwsze części - ""Valis"" i ""Boża inwazja""...Czytając ""Bożą inwazję"", doceńmy jej głębię. Jej tragiczny rys, pytania o sens świata, o istnienie Boga, zła, dobra, śmierci i szaleństwa. Jej przewrotność, krzywy uśmiech, drwinę i groteskę...Ale także obcowanie z nieznanym. Z nadprzyrodzonym.""(z przedmowy Mai Lidii Kossakowskiej)
Historia Polski zapisana w rodzinnym albumie Tadeusza Kisielewskiego. Do zainteresowania własnymi korzeniami trzeba dojrzeć, a żeby uświadomić sobie wartość swojego archiwum rodzinnego, czasem konieczny jest impuls, chwila olśnienia. Tadeusz A. Kisielewski nie ukrywa goryczy, że w jego wypadku zarówno dojrzałość, jak i ów impuls przyszły zbyt późno, aby przy pisaniu tej bardzo osobistej książki mógł skorzystać z pamięci tych, którzy odeszli... Autor przedstawia dzieje rodzin swoich dziadków, rodziców i innych najbliższych mu osób. Gorycz i chłodne oceny przeszłości i postaci, zdarzenia tragiczne i zabawne, a wszystko podane - jak pisze - z właściwym mu cynizmem, choć bywa, że i z nutą sentymentalną. Narrację przeplata duża liczba zdjęć - w większości z archiwum rodzinnego, często nieoczekiwanie skontrastowanych z fotografiami ukazującymi obecny stan bliskich mu miejsc i krajobrazów.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?