Wspólnie z autorką pochylamy się z jednej strony nad odmiennością społeczności LGBT+, a z drugiej – nad dystansem społecznym, aż nazbyt bezpardonowo manifestowanym wobec osób nieheteronormatywnych w Polsce, i to w czasach, kiedy w całym świecie euro-amerykańskim mamy do czynienia z wielką zmianą postaw.
Książka przynosi szeroko zakrojoną wiedzę na temat sytuacji osób homoseksualnych i postaw społeczeństwa polskiego wobec tej mniejszości społecznej, a także wobec dążeń społeczności LGBT+, by osoby nieheteronormatywne były traktowane na równi ze wszystkimi innymi obywatelami. Omówienia prac innych badaczy, a także relacja z własnych badań są tu bardzo klarowne i przemawiają do wyobraźni czytelnika, mają walor nie tylko informacyjny, ale w pewnej mierze także perswazyjny i zmuszający do refleksji nad całym zjawiskiem. Wspólnie z autorką pochylamy się zatem z jednej strony nad odmiennością, a z drugiej – nad dystansem społecznym, manifestowanym wobec osób nieheteronormatywnych w Polsce aż nazbyt bezpardonowo, i to w czasach, kiedy w całym świecie euro-amerykańskim mamy do czynienia z wielką zmianą postaw. Książka, napisana rzetelnie, przekonująco i prosto (mimo precyzji naukowej), ma jeszcze jeden atut. Popularyzuje ważną wiedzę społeczną i zachęca do krytycznej rewizji własnych przekonań.
Małgorzata Skowrońska, doktor nauk społecznych, pracuje w Instytucie Socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół problematyki uprzedzeń i dyskryminacji oraz edukacji antydyskryminacyjnej. Prywatnie pasjonuje się teatrem, muzyką i sztuką współczesną.
Studia zawarte w monografii ukazują społeczności dwóch wyludniających się, peryferyjnych miasteczek: Murafy na ukraińskim Podolu, gdzie wśród prawosławnych zamieszkują od wieków rzymscy katolicy, oraz Białego Boru, gdzie po drugiej wojnie światowej osiedlono deportowanych z Bieszczad grekokatolików. Dla obu mniejszości wyznaniowych religia pozostaje ważnym zwornikiem tożsamości, a ich życie nadal koncentruje się wokół świątyń. Murafscy katolicy, wraz ze zmianą języka liturgii i modlitwy, odrzucają bagaż pamięci, który łączył ich z polską tradycją. Grekokatolicy w Białym Borze konstruują swoją ukraińską tożsamość wokół traumy przesiedleń, w opozycji wobec prawosławia. Ich etnoreligię przezwycięża mistyka zaprojektowanej przez Jerzego Nowosielskiego cerkwi, nawiązującej do wzorów starochrześcijańskich. W kontrze do niej wyrastają w okolicy kopulaste cerkiewki, wznoszone przez niezadowolonych z modernizacji wiernych. W Murafie starsze pokolenie rzymskich katolików pozbawiono części lokalnej, polskiej tradycji, a wraz z nią części tożsamości. Jednak murafska parafia pozostaje ogródkiem Matki Boskiej objętym Bożą ochroną, w przeciwieństwie do bardziej zsekularyzowanego i zróżnicowanego świata białoborskich grekokatolików, którzy postrzegają się jako lud bez ojczyzny, a swoje główne dziedzictwo upatrują w języku i liturgii.
W PRL-u zaczął obowiązywać pewien model normatywny, stanowiący, że człowiek socjalizmu winien być człowiekiem kulturalnym. Uczestnictwo w kulturze było źródłem prestiżu, a postulat rozwoju osobowości ludzkiej, rozumiany jako stawanie się człowiekiem kulturalnym, stał się popularnym i niemal powszechnym składnikiem modelu awansu społecznego. Od inteligencji oczekiwało się działań mających na celu podnoszenie poziomu kulturalnego, przede wszystkim wprowadzania w kulturę narodową warstw słabiej wykształconych. []Powojenne dekady są w tym kontekście o tyle specyficzne, że wtedy już na dobre pogrzebano takie wyznaczniki prestiżu, jak rodowód szlachecki, tzw. dobre urodzenie i dziedziczny majątek, w zamian proponując ideał człowieka socjalistycznego, dla którego oświata i kultura mają być powszechnie dostępne, a stawanie się człowiekiem kulturalnym modelem rozwoju osobowości, przedmiotem aspiracji i składnikiem awansu społecznego.W naszych badaniach okresu PRL-u chcieliśmy się skupić przede wszystkim na pamięci o doświadczeniu codzienności osób, które okres ten świadomie przeżyły. Perspektywa nasza dotyka więc doświadczenia odnoszącego się nie tyle do świadków historii, rozumianej jako sekwencja znaczących zdarzeń, ile raczej po prostu do codzienności osób, które w tej historycznej epoce żyły. Celem badań nie jest pokazanie, jak PRL funkcjonował, ale jak wyglądało odnajdywanie się w nim jednostki, zwłaszcza jej sposoby radzenia sobie, życia, doświadczania. Dlatego też nie tyle koncentrujemy się na badaniu pamięci kulturowej PRL-u, ile staramy się odnieść do pamięci komunikacyjnej o okresie PRL-u. Pamięci zbieranej w formie narracji osobistych i biograficznych, takiej która jest analogiczna do pamięci opowiadanej.
Przełożyła Krystyna Krzemieniowa Książka jest rekonstrukcją filozoficznego podłoża, na którym rodzą się nowe formy obrazów w XX wieku. Skupiając uwagę na zagadnieniu widzialności obrazu, autor wskazuje na wewnętrzną konieczność, z jaką następuje rozwój twórczości od malarstwa Dawnych Mistrzów do wideoklipu, od abstrakcyjnego kolażu do cyfrowej symulacji. Tę wizję rozwoju sztuki wspiera argumentami zaczerpniętymi z dorobku estetyki formalnej, dotąd często nie docenianej. Za reprezentatywnych myślicieli tego nurtu estetyki uznał sześciu uprawiających ją filozofów XIX i XX wieku: Roberta Zimmermanna (1824-1898), Alois Riegla (1858-1905), Heinricha Wólfflina (1864-1945), Konrada Fiedlera (1841-1895) Maurice'a Merleau-Ponty'ego (1908-1961), Charles'a Williama Morrisa (1901-1979). Omówienie ich koncepcji w sześciu kolejnych rozdziałów książki pozwoliło autorowi przedstawić pojęcia i kategorie stosowane w nowoczesnej teorii obrazu oraz ujawnić widzialne i semiotyczne cechy szczególne rozmaitych form obrazowych. Lektura książki może okazać się zaskakującą, ujawnia bowiem procesy prowadzące do wyników wydawałoby się nieprzewidywalnych. Jest adresowana w równej mierze do filozofów, znawców sztuki, teoretyków mediów, co do artystów i designerów.
Wszystko, co żyje - podobnie jak my, ludzie - do czegoś dąży. Uznanie tego stanu rzeczy należy do istoty człowieczeństwa i w liczącej przeszło dwa tysiące lat tradycji filozoficznego myślenia zadomowiło się jako stały temat refleksji. Poznanie dziejów Ideologicznego myślenia, które w tej książce zostały po raz pierwszy tak obszernie, wnikliwie i dokładnie przedstawione, pozwoli podważyć scjentystyczny przesąd, przywracając naturalnemu podejściu do przyrody poczucie pewności. Stawianie pytania "Po co?", za którego sprawą czujemy się zadomowieni w przyrodzie, nie jest kwestią przymusu, ale też nie jest mniej uprawnione niż pytania "Skąd?" i "Jak?", które musimy sobie stawiać, aby móc nasze panowanie nad przyrodą utrzymać i potęgować. Pogląd, że interpretowanie naturalnych procesów jako ukierunkowanych na cel jest niedopuszczalnym przenoszeniem charakteru kierowanych przez wolę działań człowieka na dziedzinę życia organicznego, jest przesądem tyleż nieuzasadnionym, co zatwardziałym. Ustanawianie z rozmysłem celów możliwe jest dlatego tylko - to jedna z głównych tez Roberta Spaemanna - że z samej natury jesteśmy już tacy, że do czegoś dążymy. Wykazuje on Jasno, że wszelkie próby wyeliminowania teleologii, lub też zastąpienia jej tolerowaną przez scjentyzm formułą "Jak-gdyby", wikłają się nieuchronnie w sprzeczności, obciążając nasz stosunek do przyrody zgubnymi konsekwencjami. Przemawia więc za tym, by leżące u podłoża tych prób scjentystyczne przesądy przemyśleć na nowo. s. 158-160
Przełożyła Krystyna Krzemieniowa"Co przychodzi po postmodernie? Ja sądzę, że moderna. Formuła "postmoderna" jest hasłem albo antymodernistycznym, albo pluralistycznym. Jako hasło antymodernistyczne byłoby niebezpieczną iluzją: odrzucenie świata nowoczesnego nie jest przecież czymś pożądanym".
"Po co sztuka? Krytycy sztuki, ci nastawieni poważnie, czyli (...) socjodyletanci pośród estetyków, tylko różnie odpowiadali na to pytanie - ze szkodą sztuki i jej pogodności. Chodzi zaś o to, aby stawić im czoła. (...) Po co żądza stawiania wszystkiego pod osąd trybunału właśnie w estetyce (...)
Nasza epoka naznaczona jest wyraźnie spuścizną XX wieku, który był stuleciem manipulacji i kłamstwa. Piętnem tym odcisnęła się przede wszystkim wojenna funkcja kłamstwa. W czasie dwu wielkich wojen światowych kłamstwo było orężem podstawowym.
Książka, którą czytelnik ma właśnie przed sobą, to w większości lektura niezbyt budująca. Dwa tomy wypełnione tematem kłamstwa, analizami jego metod, technik mechanizmów manipulacji itp. mogą sprawić wrażenie, że kłamstwo wciska się w każdą dziedzinę życia człowieka.
Człowiek jest swego rodzaju nieszczęśliwą amfibią, która żyje w dwóch światach, ale nie jest zadomowiona w żadnym z nich. Próbujemy uwolnić się myślowo od naszych zwierzęcych warunków życia, ale mimo to nadal pozostajemy w nie uwikłani.
Przełożył Jarosław MereckiCzłowiek jest swego rodzaju nieszczęśliwą amfibią, która żyje w dwóch światach, ale nie jest zadomowiona w żadnym z nich. Próbujemy uwolnić się myślowo od naszych zwierzęcych warunków życia, ale mimo to nadal pozostajemy w nie uwikłani.
Przełożył Jarosław MereckiTradycyjna definicja znaku, wedle której znak "reprezentuje" jakieś "znaczenie", implikuje określoną ontologię znaczenia, która w dziejach filozofii stawała się coraz bardziej problematyczna. Przez znaki rozumiemy raczej znaki czasu, które poruszają myślenie poza przyjęty dotąd punkt widzenia - jako to, co rzeczywiste w relacji do myślenia i w relacji do pojęcia możliwych dla tego myślenia "przedmiotów doświadczenia". Znakiem jest to, co jest istotne dla doświadczenia tej rzeczywistości. Znakiem jest wszystko, co rozumiemy w nieograniczonym sensie.Filozofię znaku można jednak dzisiaj uprawiać tylko w języku metafizyki. Nie mamy zresztą żadnego innego pojęcia filozofii, jak tylko pojęcie metafizyczne.
Przełożyła Krystyna Krzemieniowa "Z [...] retorycznie ujętymi kryteriami niemetafizycznej wzniosłości łączy się pewien brak, który można przewidzieć w świetle teoretycznych aspiracji "filozofii sztuki": Kierują one uwagę na modalność świadomości estetycznej, a nie na samo to, co się przejawia. Są one "psychologią sztuk" w rozumieniu Schellinga i Hegla. Mnie natomiast zależałoby raczej na pojęciu "fenomenologii sztuk", ponieważ w ostatecznym rachunku nie chodzi o zainteresowanie psychicznymi procesami w doznającym podmiocie, co charakteryzowało moralno-pychologiczną estetykę recepcji (Arystoteles/Lessing) lub zainteresowanie transcendentalne (Kant/Schiller), przy czym obydwa te stanowiska były raczej antropologią niż estetyką, ale o stan doświadczenia estetycznego, które jest właśnie stanem estetycznym, a nie odmianą stanu psychicznego. Pojęcie doświadczenia estetycznego należałoby zbadać raz jeszcze w kontekście estetyki wzniosłości (groza, nagłość).Na wstępie powoływałem się na "sztukę" jako kryterium "teorii estetycznej". Oddzieliłem ją w ten sposób przede wszystkim od "filozofii sztuki" Teraz na koniec można wskazać na drugie oddzielenie, zapewne jeszcze bardziej prowokujące: oddzielenie od życia - tak jak wielka sztuka nie odzwierciedla życia wprost, tak też i "teoria estetyczna" nie jest adwokatem życia. Oczywiście, zachodzi pewna relacja. Jest rzeczą możliwą, że życie albo społeczeństwo na dłuższą metę nie produkuje już takiej sztuki i literatury, która by spełniała kryteria opisanej tu "teorii estetycznej". Jakkolwiek byśmy to oceniali, "teoria estetyczna" byłaby wówczas w stanie dokładnie określić taką radykalną zmianę paradygmatu kulturowego. Nie dałaby się uwieść hedonizmowi życia powszedniego ani estetyzującemu się dyskursowi, by tę zmianę teleologicznie wynieść na wyżyny procesu cywilizacyjnego, albo też metodę krytyki kultury zdewaluować jako upadek. [...] Nie dałaby się też zwieść rzekomym powrotem historii, tzn. pozornie zawartym implicite nawrotem historiozoficznych możliwości myślowych. Rzeczywista zmiana, na którą się zanosi, dotyczy aisthesis jako postrzeżenia estetycznego. O tyle "teoria estetyczna" czyli estetyka jest właściwą teorią epoki. "Zamilknięcie filozofii w obliczu sztuki" ma przyczynę nie w tym, że filozofia zachowuje milczenie wobec problemów życia, ale w tym, że sztuka a priori przewyższa ją pojęciowo bądź do niej nie dorasta".
Jerzy Kmita swą książką włącza się do toczącej się obecnie na terenie filozofii i nauk szczegółowych (głownie humanistycznych) debaty postmodernistycznej. Uczestnikami jej są z jednej strony zwolennicy modernizmu, z drugiej zaś uczeni próbujący upowszechnić nowe postmodernistyczne myślenie o świecie i o ludzkiej tożsamości. Debata ta nie ma znamion spokojnej, rzeczowej dyskusji, przeciwnie - przebiega z naruszeniem reguł racjonalności.(...) Jerzy Kmita w swej książce próbuje zracjonalizować debatę, ustawiając ją w płaszczyźnie naukowej. Zdaje się zakładać, że ma miejsce taka przemiana w kulturowym obrazie świata, że bezpośrednie porozumienie między zwolennikami dotychczasowego myślenia a rzecznikami nowego nie jest możliwe; możliwe jest jednak przeanalizowanie sytuacji i wskazanie punktów, w których myślenie o charakterze postmodernistycznym (w tym także niefundamentalistyczne) zdolne jest nawiązać do tradycyjnego, uznając niektóre z jego źródeł (z recenzji wydawniczej).
Przełożył Andrzej Maciej Kaniowski"Filozofii przypada pewien formalny priorytet: filozofia jest teorią rozumowej struktury wiedzy skończonej, realizowaną środkami pojęciowej refleksji. Zgodnie ze swą zarazem historyczną i systematyczną samokrytyką nie może ona uważać się za rozum absolutny, lecz już tylko za rozum krytyczny, który sam z siebie potrafi zaprojektować jedynie ramy określające inne postaci ducha, ale nie ich treści. Dlatego w stosunku do nauki, sztuki i religii filozofia może występować tylko jako krytyczny, ale nie jako sprawujący kuratelę. Inne postacie ducha są zatem samodzielnymi współkonkurentami w interpretowaniu sensu ludzkiego życia".
Takson występujący w tytule książki to pojęcie z dziedziny biologii, oznaczające jednostkę systematyczną dowolnego stopnia. Pojęciami tego rodzaju są np. gatunek, rodzaj, rodzina, rząd. Może nim być także rasa. Na przykład w stosunku do zwierząt określenie to ma charakter naukowy, porządkujący. Zastosowane jednak wobec ludzi jest właśnie owym tytułowym taksonem ""za dużo"". Jest swoistym nadużyciem. Staje się bowiem nie tylko problematyczne, ale prowadzi wręcz do rasizmu, czyli bezpodstawnego poczucia wyższości jednej rasy ludzkiej nad drugą, a w następstwie do wzajemnej eksterminacji.Radosław Tyrała urodził się w 1979 roku. W ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu ukończył socjologię, obecnie zaś jest na ostatnim roku filozofii. Interesuje się problematyką z pogranicza socjologii, filozofii i biologii ewolucyjnej, zwłaszcza zagadnieniami rasizmu, ras ludzkich, ewolucji kierowanej i eugeniki.
Znaczna część zamieszczonych w tym tomiku tekstów ukazywała się w ostatnich latach w biuletynie Polskiego Towarzystwa Socjologicznego Informacja Bieżąca, najczęściej pod kryptonimem Ankor.Najżywszy odzew wywołały limeryki. Niektórzy socjologowie, a nawet ich spadkobiercy, poczuli się bardzo urażeni, autor zaś wzywany był do publicznych przeprosin. Nie uczynił tego, musiałby bowiem przyznać, że imiona Jana, Piotra czy Stefana oznaczają konkretne osoby, a tak nie jest. Wszelako w sytuacji, jaka zaistniała, autor czuje się w powinności, aby stwierdzić, że jakiekolwiek podobieństwo postaci i sytuacji tutaj przywołanych do żyjących i nieżyjących socjologów (a także przedstawicieli innych zawodów) jest najzupełniej przypadkowe.Co się tyczy anegdot, które Merriam Webster's Dictionary & Theasaurus definiuje jako short narrative of interesting, amusing, or biographical incident, to spotkały się z zarzutem, że ten czy ów socjolog (zwłaszcza rodzimy socjolog!) nie mógł powiedzieć lub zrobić tego lub owego, kłóciłoby się to bowiem z jego wizerunkiem, jego charakterem, temperamentem, poczuciem humoru lub innymi znanymi(?) jego przymiotami. Według tej opinii jeden z nadzwyczaj sympatycznych profesorów (notabene promotor doktoratu autora tych słów, a także, notabene, mąż kilku żon), nie mógł porównać wykładanego przez siebie przedmiotu do kostiumu bikini, bo to jakoby nie licowało z jego z sylwetką i stylem bycia...Niedorzeczną pretensją jest oczekiwanie, że każda anegdota będzie opatrzona stemplem autentyczności. Do anegdotycznej narracji nie stosuje się bowiem kryterium prawdy i fałszu, co najwyżej prawdopodobieństwa. Nie ma więc sensu dociekać, czy opisana w anegdocie sytuacja na pewno się wydarzyła i czy jej bohaterem była ta właśnie, a nie inna osoba.Zapewne sporną jest kwestią, czy powtarzane z pokolenia na pokolenie anegdoty, złote myśli, aforyzmy, maksymy, sentencje, facecje, dykteryjki, powiastki, dewizy, kalambury i fabulacje należą do dóbr (kanonu) kultury, czy też powinno się im przyznać znacznie niższą rangę. Zdaje się natomiast nie ulegać wątpliwości (choć nie jest to oczywiste dla wszystkich socjologów), że owe drobne, ulotne w większości utwory, mniej lub bardziej udane lub zupełnie chybione, są nośnikiem nie tyle treści poznawczych, choć i takie w nich się znajdzie, ile emocjonalnych pobudzeń i nastrojów raczej żartobliwych niż poważnych.
Assisted reproductive technology (ART) because of the interference with the processes occurring in the very stuff of life has raised many problems concerning its medical, ethical, social, economic and legal aspects. In our book, we take a closer look at some of the questions we consider especially puzzling yet of great importance for ART. We have not attempted an exhaustive presentation of all ART-related issues that have been discussed since the inception of this form of medical intervention, but rather have focused on the questions that seem especially worthy of inquiry as being of a fundamental significance (the status of the human embryo), those relating to the ART procedure so frequently performed that it refers to the broad swathe of ART cases (egg donation), to a procedure that is especially challenging morally (preimplantation genetic diagnosis), and to the ART problem which is very often overlooked or misrepresented (parental age).
Teoria społeczna jest próbą dostarczenia studentom przewodnika po obszernym zbiorze ujęć i ram teoretycznych kształtujących współczesne analizy rzeczywistości społecznej oraz ukazania opinii wiarygodnych ekspertów na temat bieżących dokonań i problemów. Student znajdzie tu nie tylko szeroki obraz dzisiejszego stanu teorii społecznej, ale także pogłębione omówienia poszczególnych dziedzin.Teoria społeczna to uniwersalny zbiór esejów dotyczących teorii społecznej od jej okresu klasycznego do postmodernistycznego. Przedstawia bieżące osiągnięcia tej dziedziny wiedzy, nie pomija jednak problemów podstawowych, które wzajemnie wiążą społeczeństwo, politykę, kulturę, płeć i rasę.Załączona bibliografia jest zarazem przewodnikiem po współczesnej literaturze przedmiotu.
Przeszło sto lat temu socjalista i działacz społeczny Edward Milewski określił kooperację mianem „socjologii stosowanej”. Niniejsza książka jest próbą przybliżenia splotu socjologii i spółdzielczości, a więc ukazania styku teorii naukowej i kolektywnego działania. Pragniemy pokazać, jak polska myśl spółdzielcza problematyzowała zagadnienia socjologiczne i jak jeden z ważniejszych ruchów społecznych na ziemiach polskich rozwijał samoświadomość, odwołując się do teorii naukowych. Czytelnik znajdzie w tomie zarówno pisma klasyków polskich nauk społecznych, takich jak Stanisław Ossowski czy Stefan Czarnowski, jak i teksty działaczy spółdzielczych, którzy zajmowali się refleksją nad funkcjonowaniem i rozwojem ruchu. Zadaniem książki jest więc ponowne przyjrzenie się historii związanych ze spółdzielczością idei naukowych, które pozwalają w niej widzieć coś więcej niż wyłącznie jeden z rodzajów gospodarki uspołecznionej. W świetle tekstów zamieszczonych w niniejszej antologii spółdzielczość to oddolne „laboratorium” zmian społecznych.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?