Pełen optymizmu i ciepła debiut. Pięknie i mądrze napisana historia, która może się zdarzyć każdemu. Opowieść o kobiecie, 30-letniej Ricie która poszukuje siebie, poszukuje własnej drogi do szczęścia. Przypadkowo w czasie kiedy najbardziej odczuwa w sobie niepokój, kiedy kontakt z partnerem staje się ciężarem, dostaje informację o odziedziczonym spadku gdzieś na " końcu świata" . Nowe wyzwania i nowe możliwości odkrywają przed nią inny świat, którego do tej pory nie znała. Cytat : " Kochana, ja już podjęłam decyzję! Wyprowadzam się na koniec świata i robię sobie rok przerwy od swojego dotychczasowego życia. A potem się okaże, co dalej. Zawsze mogę tu wrócić. " " Rok na końcu świata stał się moim wybawieniem. Była ukochana i znienawidzona samotność, był lęk, że nie nastanie już dzień i że zabije mnie jadem ropucha, poznałam tylu ludzi i zaczęłam znów się uczyć. Przecież to potwierdza trafność decyzji! Błędem był sposób, w jaki to zrobiłam. Uciekłam bez słowa wyjaśnienia, przekonana, że po prostu podejmuję wolne życiowe decyzje, odpowiedziałam sobie w myślach. Uciekłam z egoizmu i z braku dojrzałości. Dopiero w samotności, ciszy i potem w towarzystwie innych kobiet dogrzebałam się do siebie samej, moje lęki i niepokoje stopniowo znikły, robiąc miejsce na kochanie drugiej osoby. A mimo to, odkąd tu jestem, nie zainteresowałam się żadnym mężczyzną…" Książka, która umacnia Czytelnika w przekonaniu, że w każdym z nas jest siła do dokonywania zmian i mierzenia się z życiowymi problemami. Trzeba ją tylko odkryć, udając się choćby na koniec świata.O samej autorce : ogromnie uparta miłośniczka kotów, czekolady i dość złośliwego poczucia humoru, które odziedziczyła po Mamie. Nie znosi zmian, a ciągle je sobie funduje, bo nie może znaleźć swojego miejsca w życiu. Jedyną szaloną rzeczą, jaką zrobiła w życiu, była jazda bez biletu w komunikacji miejskiej. Nie wyobraża sobie odpoczynku bez książki, spacerów nad morzem i pracy w ogrodzie. Obdarzona licznymi talentami z wyjątkiem kulinarnego, ma na szczęście przyjaciół, którzy dobrze gotują.
Obudziła mnie piosenka w radiu. Po chwili dołączyło do niej pogwizdywanie i szum wody dochodzące z łazienki — Mikołaj brał prysznic. Przeciągnęłam się w cudownie ciepłej pościeli. „Niech dzisiaj będzie wolna niedziela" - wymruczałam zaklęcie, nie otwierając oczu. Kilka sekund zajęło mi przypomnienie sobie, że środa już była, czwartek też, a poprzedniego wieczoru odwiedziliśmy znajomych i do późna graliśmy w scrabble, popijając wino, i to był piątek. Dziś powinna zatem być sobota. Niestety nie wolna. Westchnęłam i spojrzałam na budzik na nocnej szafce, wskazywał 6.30. Czułam się tak, jakby w mojej głowie płynęła maleńka łódeczka po niespokojnym morzu, powodując delikatne nudności. Zawinęłam się szczelnie w kołdrę i obróciłam na drugi bok. Pogwizdywanie w łazience przeszło w murmurando, a potem w gardłowy śpiew — jak zawsze ten sam stary przebój Toma Jonesa. Nie byłam pewna, czy dziś rano mnie to rozśmiesza.
Wstałam niechętnie i, zamiast w kapeć, trafiłam stopą w zimną podłogę. Zasyczałam ze złością i owinęłam się ciasno szlafrokiem. Nasze maleńkie mieszkanie było przeraźliwie zimne. Odkąd się wprowadziłam dwa lata temu, spędzałam godziny, odkurzając, czyszcząc, wieszając obrazki, zdjęcia, ustawiając bibeloty i wyrzucając stopniowo i niepostrzeżenie wszystkie te rzeczy gromadzone latami przez Mikołaja, których nie lubiłam. W efekcie mieszkanko stało się dość przytulne, ale wcale nie cieplejsze, i z nastaniem pierwszych jesiennych dni musiałam wkładać na siebie warstwy swetrów, żeby jakoś przetrwać. Najgorsze były poranki, jak dzisiejszy.
Debiutancka i na poły autobiograficzna powieść piszącej pod pseudonimem Holenderki, która jeszcze niedawno parała się handlem bronią. Bohaterka książki Eva rozpoczyna pracę jako asystentka Jimmy’ego Liu, Chińczyka z kanadyjskim paszportem, znaczącej postaci na międzynarodowym rynku broni. Kontrakty zawierane są z rebeliantami i terrorystami, puczystami i urzędującymi rządami. Pomimo zawrotnych sum, na jakie opiewają transakcje zakupu Stingerów czy części zamiennych do czołgów, styl życia bohaterów daleki jest od luksusu. Aby dokonywać sprzedaży, Eva musi udawać się we wszelkie wstrząsane konfliktami rejony globu, takie jak bombardowany Grozny, pełne brutalnych kontrastów Chiny czy do cna skorumpowany Pakistan. Sytuacja komplikuje się, gdy Eva i Jimmy wpadają w pułapkę podczas negocjowania umowy w Pakistanie.
Równolegle do tego wątku toczy się historia opowiadana kilkanaście lat później. Wyjaśnia się przebieg miłosnego związku Evy z Martinem, zwykłym, uczciwie płacącym podatki obywatelem, który początkowo rozstaje się z nią, poznając prawdziwą naturę nowej profesji Evy. Z czasem jednak para łączy się ponownie, a życie przybiera nieoczekiwany obrót. Książka pełna złożonych emocji.
-Jedziecie na TEN Madagaskar? - z niedowierzaniem dopytywali nasi znajomi, gdy poinformowaliśmy ich o swoich zamiarach.
- Podróż dookoła świata na rowerach wam nie wystarczyła?
Kto raz zaznał prawdziwego życia w siodełku wie, że nawet stukrotne objechanie świata nie zaspokoi głodu podróży - bo przecież we włóczędze nie chodzi o bicie rekordów czy wypełnianie statystyk, ale o to, by nieustanie gonić za horyzontem. Tak, brakowało nam drogi. Tak, postanowiliśmy pojechać na TEN Madagaskar.
Dlaczego tam? A czyż jest jakieś inne miejsce na Ziemi, gdzie ludzie odkopują kości zmarłych w radosnej ceremonii, tańcząc przy tym i śpiewając? Gdzie od milionów lat w konarach drzew skaczą lemury, a od czasu do czasu (od lat kilkunastu) wskakują i na plecaki turystów, jeśli ci ma-ją w nich banana lub mandarynkę? Czynie chce się człowiekowi udać w miejsce, gdzie poranki pachną wanilią, w prastarym lesie łatwiej wypatrzyć kameleona niż rozbitą butelkę po piwie, a nawet najwytrawniejszy lingwista połamie sobie język, próbująć nauczyć się lokalnego narzecza lub choćby wymówić imię popularnego mal-gaskiego króla Andrianampoinimerinan-driantsimitoviaminandriampanjaka?Któż wkońcu nie chciałby pojechać do miejsca, którego już sama nazwa, jak pisał Arkady Fiedler, „jest jak magiczne hasło, jak nie-zwalczona pokusa, jak wyzwanie do szaleństw"?
Czy mogliśmy wybrać inne równie fascynujące miejsce jako cel swojej kolejnej podróży? Teoretycznie tak, ale dopóki nie zostaną uruchomione połączenia pasażerskie z Alfa Centauri pozostał nam „ósmy kontynent". - ze wstępu do ksiażki "Przez Madagaskar na rowerach"
Wstęp
W drodze na „Ósmy kontynent”
Madagaskar – Antananarivo
Madagaskar – Część południowa
Madagaskar – część północna
To i owo dodatkowo
Krótki informator praktyczny
Wyjątkowa powieść o zwyczajnej - niezwyczajnej kobiecie. Takiej jak każda z nas. Opowieść o 30-letniej Mai, która niespodziewanie wchodzi w sytuację matki samotnie wychowującej dziecko. Wkrótce będzie musiała stawić czoła wielu problemom, ukrywać przed szefem swoją sytuację, podjąć się opieki nad chorą mamą i spłacać kredyt we frankach. Będzie musiała znaleźć w sobie siłę i mądrość, by wyrwać się z zaklętego kręgu zależności od dwóch prezesów. Czy otworzy się na niespodziewaną miłość? Ta książka to powieść obyczajowa z wartką akcją, humorem i życiową mądrością. Autorka porusza tematy ważne społecznie - opowiada o realiach pracy w polskich firmach, o lęku przed zwolnieniem i trudnych wyborach, przed którymi staje codziennie wiele kobiet. Jednocześnie ta książka to świetna lektura - sprawnie napisana, która Czytelnika wzrusza, bawi i daje przyjemność z lektury. Barwni bohaterowie, szybka akcja, humor i potoczysty język sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Krystyna Mirek - Miałam pięć lat kiedy po raz pierwszy znalazłam drzwi do alternatywnego świata. Ludzie, którzy go zamieszkują to postacie fikcyjne, ale żyją tak samo prawdziwie jak my. Kochają się, zdradzają, śmieją i szukają swoich dróg w życiu. Ich historie są fascynujące. Minęło ponad trzydzieści lat, zanim uwierzyłam, że mogę spełnić marzenie i zacząć o nich opowiadać. Jest tych fabuł niezliczona ilość, a każda na swój sposób niezwykła. Każdy może tu odnaleźć własny los. Uśmiechnąć się i wzruszyć, a czasem zastanowić wspólnie nad tajemnicami miłości, która jest fundamentem każdego życia, nawet najbardziej pokręconego. Krystyna Mirek dotychczas wydała dwie książki: Prom do Kopenhagi (G+J 2011), Polowanie na motyle (G+J 2012)
Najlepsza kolekcja kolorowych zdjęć z życia zespołu One Direction. Fotorelacja z życia zespołu ukazuje niezwykłą historię One Direction uchwyconą w 150 specjalnie wyselekcjonowanych fotografiach.
Wszystko można zmienić, trzeba tylko wiedzieć, na czym nam zależy i dlaczego; co nowego ta zmiana przyniesie.
Różnica między patrzeniem a obserwowaniem
Świadomość siebie, świadomość innych
Wyobraźnia i wizualizacja
Znaczenie ruchu dla nauki, pamięci, twórczości
Ćwiczenia z zakresu gimnastyki umysłu
Obraz siebie a udana autoprezentacja
Formułowanie satysfakcjonujących celów
Warto odkrywać swoje marzenia, pragnienia, działać, ryzykując popełnienie błędu. Co prawda bezpieczniej jest, pozostawać w sferze marzeń, tyle, że wtedy niczego się nie osiąga... Warto również zadbać, by życie nie zepchnęło nas na ścieżkę, po której nie chcemy iść. Być wolnym, świadomie wybierać i zgadzać się na wszystkie konsekwencje twego wyboru.
Wiersze tomiku zatrzymane słowem obrazy, doświadczone ""w mgnieniu oka"". Czy są one jak sen, zanim zostanie opowiedziany? Czy istniały zanim zostały nazwane? Równoległy wątek tworzy grafika - spirala Fibonacciego, której wzór odzwierciedla geometria przyrody: układ płatków róży i droga mleczna.
zapiski spełnionych marzeń
A potem leniwie drepczemy na dół, podpatrując ogrody i sposoby na ozdobienie muru lub rozczulając się majtkami na sznurku, przesłaniającymi świat św. Antoniemu w malutkiej kapliczce. Zaglądamy do otwartych sklepików. Zatrzymujemy smaki z mercatino (ryneczku), kupujemy kawałek owczego sera i czerwone wino. Wszędzie mnóstwo mieszkańców, wylegli gromadnie na spacer.
Apetyczne są takie niedziele. Można potem wrócić do powszedniego dnia, porządków, prasowania, a mimo to z lekkością unosić się nad ziemią...
Książka zawiera 36 kolorowych stron ze zdjęciami z Toskanii.
Autorka ukończyła wychowanie plastyczne w PWSSP (obecnej ASP) w Poznaniu oraz reżyserię teatru dzieci i młodzieży przy PWSST we Wrocławiu. Przez kilka lat pracowała jako nauczycielka plastyki, by potem jako instruktor plastyki i teatru z sukcesami działać w Gminnym Ośrodku Kultury "Sokół" w Czerwonaku pod Poznaniem. W 2007 roku wyprowadziła sie z Polski i zamieszkała w Toskanii. Pracuje jako gospodyni u zaprzyjaźnionego księdza i z tej perspektywy spogląda na świat dookoła siebie. Założyła własną pracownię, wróciła do malarstwa, wytwarza świece artystyczne, tworzy aranżacje florystyczne.
Książka na podstawie ulubionego przez internautów bloga o ż yciu w Toskanii
Sylwia: Nie wyobrażam sobie picia porannej kawy bez czytania Pani bolga! To zapiski moich jeszcze niespełnionych marzeń :)
Darek: Od zeszłego tygodnia usiłuję nadrobić ponad dwa lata, czytając Pani zapiski, oglądając zdjęcia i przede wszystkim podziwiając decyzję. W blogu widać Pani toskańskie zauroczenie i czuję to do dziś. Wkłada Pani sporo serca w tworzenie tego swoistego okna na Toskanię, a Pani talnety artystyczne dopełniają całokształtu. Dziekuję za chęci dzielenia się radością z innmi.
Blisko sto lat temu zdesperowana młoda kobieta dociera na brzeg arktycznej wysepki, przynosząc ze sobą straszną rodzinną tajemnicę oraz drogocenny krucyfiks. Splot ludzkich losów, przemian przyrodniczych i wydarzeń historycznych sprawi, że stulecie później ten skrawek skutej lodem ziemi zagrozi wyniszczeniem cywilizacji człowieka, jaką znamy. Efekt cieplarniany sprawia, iż w rozmiękającej wiecznej zmarzlinie wysepki na północy Alaski zaczynają odsłaniać się zwłoki mieszkańców rosyjskiej kolonii, których w 1918 roku zabiła grypa hiszpanka - śmiertelna choroba zakaźna, która pochłonęła dziesiątki milionów istnień na początku XX wieku i na którą nauka wciąż nie zna remedium. Wojskowy epidemiolog ma sprawdzić, czy zabójczy wirus przetrwał w lodach alaskańskiego cmentarzyska. Jak się okazuje, kolonia była ongiś utworzona przez wyznawców rosyjskiego mnicha i mistyka Rasputina. Tam właśnie w 1918 roku dotarła tajemnicza młoda kobieta. Historia dynastii Romanowów, lokalna tradycja i dzień dzisiejszy tego miejsca szykują jednak znacznie więcej niespodzianek, wobec których czysto racjonalne podejście nowoczesnej techniki i wiedzy naukowej staje się bezradne. Gdy ludzkie emocje, namiętność i ignorancja wprowadzają elementy nieprzewidywalności, rozpoczyna się brutalny wyścig z czasem. Happy end na wszystkich frontach wcale nie jest gwarantowany. Masello połączył historię i mitologię ostatnich lat dynastii Romanowów oraz przerażającą pandemię, która wstrząsnęła ludzkością na początku XX wieku, ze scenariuszem współczesnych wydarzeń, które mogłyby być wzięte z pierwszych stron naszych gazet.
"Suspense Magazine"
Różne kobiety, które w różnych okolicznościach straciły w dzieciństwie lub młodości matkę, natrafiają potem na podobne problemy we własnym macierzyństwie. Ponieważ zabrakło im modelu macierzyństwa, czują się zagubione w wielu sytuacjach, które są dla ich rówieśniczek oczywiste. Autorka kontynuuje tu temat podjęty we wcześniejszej, pionierskiej książce "Córki, które zostały bez matki" - książce, która wzbudziła gorące emocje i głębokie refleksje u tysięcy czytelniczek identyfikujących się z przeżyciami kobiet opisanymi przez autorkę.
Matka która nie miała matki
Wstęp
W moim domu mieszkają teraz dwie małe dziewczynki. Ośmiolatka ma w sobie duszę chochlika; czterolatka — spokój anioła. Gdy wracam do domu po pracy, starsza już od progu rzuca się na mnie, krzycząc „Mamusia!", i ciasno oplata się wokół mojego ciała w małpiej manifestacji jedności. Za chwilę z uniesionymi rękoma nadbiega też druga, wołając: „Mama! Mama! Mama!", a aureola jej ciemnozłotych włosów pobłyskuje w ostrym, zachodzącym słońcu Kalifornii.
Schylam się do tej młodszej, próbując utrzymać równowagę, gdy starsza owija się wokół mojej prawej nogi. „Jak się ma mój króliczek?" — pytam Eden, ocierając się twarzą ojej gładką szyjkę. Mocno przyciskam patykowate ciało Mai, trzecioklasistki, cło swojego uda, ofiarowując jej najlepszy odpowiednik uścisku, na jaki mnie stać w tej sytuacji. „A jak tam mój Miś?"
Jest to niczym nieskrępowany spektakl uwielbienia, niemal zawstydzająca manifestacja obfitości uczuć. Dwie małe dziewczynki, których popołudnie nagle przepełnia radość i poczucie ulgi, ponieważ zobaczyły mnie w progu. Czy można czuć się bardziej potrzebnym, bardziej kochanym?
Moja mama też kiedyś tego doświadczała. Musiała. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wychowywała trójkę dzieci, które witały ją, gdy wracała z zebrania komitetu rodzicielskiego w szkole lub z wyjazdu na długi weekend z ojcem, choć nie pamiętam, aby którekolwiek z nas rzucało się na nią tak jak moje dzieci na mnie. Nie byliśmy skłonni do fizycznego okazywania sobie uczuć czy mówienia o miłości. Pamiętam tylko jeden jedyny raz, kiedy powiedziałam matce, że ją kocham. Było to latem 1981 roku. Miałam wtedy siedemnaście lat. Mama leżała w szpitalnym łóżku, a na dźwięk tych słów mocniej zacisnęła dłonie na jego prętach.
- leż cię kocham — powiedziała, ale jej głos był przytłumiony, jakby już była w drodze do innego świata.
Dwa dni później zmarła na raka, który zaatakował najpierw pierś, a później także wątrobę. Było to ponad dwadzieścia lat temu, ale obraz jej ostatnich dni nigdy nie stracił dla mnie wyrazistości. To moje wspomnienia związane z nią jako matką zaczęły blednąc. Nie potrafię sobie przypomnieć żadnej z lekcji gry na fortepianie, których mi udzielała, ani nawet tego, czy kiedykolwiek dostrzegłam jej twarz pośród publiczności na szkolnym przedstawieniu. Czyżbym nie była w stanie przywołać tych obrazów7, ponieważ momenty spędzane razem stały się tak odległe? A może zastępuję je wspomnieniami, które każdego dnia tworzę z własnymi dziećmi?
Przez długi czas, gdy proszono mnie, żebym opowiedziała o sobie, w pierwszym odruchu zawsze miałam ochotę powiedzieć: „Gdy miałam siedemnaście lat, zmarła moja matka". Wydawało mi się to najbardziej adekwatnym opisem mojej osoby, jaki można zaoferować. Gdy teraz słyszę to pytanie, bez zastanowienia odpowiadam najpierw: „Mam dwie córki. Jedna ma osiem lat, druga cztery". Niewiele momentów w życiu kobiety jest nasyconych taką mocą, by określać jej tożsamość, ale niewątpliwie utrata matki oraz własne macierzyństwo do nich należą.
Oczywiście rola matki nie jest jedyną, jaką odgrywam. Jestem też żoną, autorką książek, wykładowcą, panią domu, a od kwietnia do czerwca entuzjastycznym projektantem przydomowego ogrodu. Jednak ponieważ bard/o świadomie zdecydowałam się umieścić córki w centrum swojego świata, rola matki przyćmiewa
niemal wszystko inne, co robię. Kiedyś wydawało mi się, że określa mnie brak czyjejś obecności. Teraz zaś twierdzę, że definiuje mnie obecność dwóch małych istotek, które potrzebują większości mojego czasu.
Jednak moją tożsamość matki kształtuje coś więcej niż tylko relacje między naszą trójką. Funkcjonuje ona w zagmatwanym układzie międzypokoleniowej miłości i straty, znaczona wspomnieniami związanymi z życiem oraz śmiercią mojej matki i komplikowana technikami przetrwania, na których się opierałam, gdy musiałam sobie radzie sama. Moja niezłomna samowystarczalność, strach przed przedwczesną śmiercią, uwielbienie tego, co przewidywalne i bezpieczne — wszystkie te myśli i zachowania, od których przez lata próbowałam wybawić się na kozetkach u rozmaitych terapeutów, jak na złość zagościły na stałe w moim życiu po narodzinach pierwszej córki. Niektóre nieraz stawały mi na drodze.
Można by myśleć, że powinnam się tego spodziewać. W końcu przez poprzednie trzy lata prowadziłam prelekcje i pisałam teksty o istocie takich przełomowych wydarzeń jak ślub czy narodziny dziecka w życiu kobiety, która straciła matkę. Mimo wszystko jednak w 1997 roku nie byłam przygotowana na to, jak bardzo frustracja i złość, które miotały mną, gdy Maya przez pierwsze dziesięć tygodni nieustannie płakała, będą przypominać mi moją bezdenną rozpacz po śmierci matki w 1981 roku. Nie spodziewałam się też ogromu egzystencjalnej samotności, której miałam doświadczyć w okresie poporodowym mimo pomocy kuzynki i teściowej. Gdy zostałam mamą, nagle moja matka była wszędzie wokół mnie i jednocześnie nigdzie. Nawet najbardziej prozaiczne elementy opieki nad niemowlęciem sprawiały, że od razu pojawiała się w pokoju. Jak ona sobie dawala radę z tymi tetnnvymi? — zastanawiałam się, walcząc z pieluchą jednorazową. Pewnie w taki sposób mnie trzymala. gdy budzilamją w środku nocy - przelatywało mi mimowolnie przez głowę, gdy o trzeciej nad ranem spacerowałam z Mayą po pokoju.
Kiedy we wczesnych latach dziewięćdziesiątych pracowałam nad książką Córki, które zflstaly bez matki, postanowiłam zawrzeć w niej rozdział na temat matek, które same straciły matkę, lecz pisanie go było dla mnie raczej zadaniem intelektualnym niż okazją do wydobycia z siebie emocjonalnej prawdy. Będąc samotna i bezdzietna, nie spodziewałam się jeszcze - i jakże mogło być inaczej? - że doświadczenie wczesnej utraty matki pewnego dnia ukształtuje mnie samą niemal w każdym aspekcie roli matki. Miało ono wpływ na wszystko, począwszy od wyboru partnera (musiałam mieć pewność, że mój wybranek zaopiekuje się dziećmi, gdyby mi coś się stało), przez obsesję na punkcie dokumentacji wydarzeń z życia dziewczynek (odnotowywałam każdy najdrobniejszy szczegół, żeby dzieciom nic nie umknęło, gdyby coś mi się stało), decyzję, aby zabrać Mayę do Francji, gdy miała trzy latka (aby miała wczesne wspomnienia z podróży z mamą, nawet gdyby potem coś mi się stało), a skończywszy na sposobie, w jaki każdego ranka czeszę dziewczynkom włosy (wybieram proste dyżurki, które będzie w stanic ułożyć także mój mąż, gdyby coś złego miało mnie wkrótce spotkać).
Uważam też, że to doświadczenie sprawiło, iż jestem bardziej uważna jako matka - usiłuję przewidywać potrzeby dzieci i chronić je przed rozczarowaniami i smutkami. Ponieważ wiem, czym jest tęsknota za matką, staram się, aby wiedziały, że zawsze przy nicłi jestem. To prawda, że dla osoby pracującej próby zasłużenia na miano „supermamy" mogą być wykańczające, a poświęcanie godziny dziennie na zawiezienie dzieci do szkoły i przywiezienie
ich do domu (mimo że mąż lub opiekunka chętnie sami by to zrobili) niewątpliwie dezorganizuje pracę. Wiem jednak, jak cenny jest czas spędzony razem, głównie dlatego, że rozumiem, jak szybko może się skończyć. Mam teraz czterdzieści jeden lat, czyli o rok mniej, niż miała moja mama, gdy umarła; ta mentalna matematyka stanowi kontekst większości moich decyzji związanych z macierzyństwem.
Steruje mną nie tyle jakiś uchwytny strach przed przedwczesną śmiercią, ile towarzysząca mi nieustannie świadomość, iż jest ona możliwa. Podobnie jak większość matek, z którymi rozmawiałam w trakcie przygotowywania tej książki, nie zamartwiam się całymi dniami swoim stanem zdrowia i kruchością życia; przestałam nawet zbyt restrykcyjnie podchodzić do comiesięcznej samokontroli piersi. Kto ma teraz na to wszystko czas? Mimo to jednak instynkt samozachowawczy trawi spore zasoby mojej energii. Pewna moja znajoma, matka trójki dzieci, która w wieku ośmiu lat straciła ojca w wypadku samochodowym, opisując swój styl rodzicielstwa, używa sformułowania „oszczędność ruchów". Ponieważ od najmłodszych lat wie, że nieszczęścia mogą spaść jak grom z jasnego nieba, unika niepotrzebnego ryzyka. Doskonale ją rozumiem. Nigdy nie przekraczam dozwolonej prędkości na drodze. Nie latam małymi samolotami. Nieszczęścia chodzą po matkach, wiem o tym. A najistotniejszym elementem mojej roli jest być.
Matka która nie miała matki
Spis treści:
Podziękowania
Wstęp
1. Macierzyństwo i żałoba. Uzdrawiająca moc
Naprawa historii
Odnowienie dawnej więzi z matką
Zastępowanie straconej opieki
Powrót do przeszłości
Opieka nad pasierbami
Rola babci. Druga szansa na macierzyństwo
2. Ciąża. Czas na przygotowania
Sekretna strona ciąży - psychiczna, emocjonalna, intensywna
Kluczowa decyzja
Bezpłodność - inna forma straty
Kwestia preferencji - chłopiec czy dziewczynka?
3. Poród i narodziny. Przestąpienie progu
Od teraz jest ich dwoje
Dlaczego przebieg porodu ma znaczenie?
4. Okres poporodowy. Pierwsze sześć tygodni
Hipersamowystarczalność
Utrzymująca się lojalność w stosunku do matki
Te „drugie" babcie
Mit natychmiastowej więzi
5. Przywiązywanie się.
Powstawanie więzi między matką a dzieckiem
Krótkie podsumowanie problematyki przywiązania i straty
6. Do lat czterech. Opieka nad dziećmi w wieku niemowlęcym, poniemowlęcym i wczesnoprzedszkolnym
Szok macierzyństwa
Myśli na temat własnej śmierci
Nauka samodzielnego zasypiania
Rozłąka fizyczna
Pierwszy dzień w przedszkolu (żłobku)
Złość i odrzucenie
Rozwijanie niezależności
Kolejne dzieci
7. Nieobecna babcia. Zapełnienie pustki
Niewiadoma
Wcale nie tak nieobecna babcia
8. Babcia w niebie. Rozmowa z dziećmi o śmierci
Dzieci w wieku poniemowlęcym.
- od osiemnastu miesięcy do trzech lat
Dzieci w wieku przedszkolnym
od trzech do pięciu lat
Dzieci w wieku szkolnym
od pięciu do jedenastu lat
Dzieci w wieku dojrzewania i starsze
Jak mówić o trudnych sprawach
śmierć gwałtowna lub samobójcza
9. Rodzina pod specjalnym nadzorem
Żeby tylko nikomu nic się nie stało
„Nadopiekuńczy rodzice
Jeśli realizuje się czarny scenariusz
10. Pięć do dwunastu lat. Lata szkolne
Sprawy domowe
Gniew, odrzucenie, dyscyplina
Żcie szkolne
11. Matka pod specjalnym nadzorem. Żeby tylko nic mi się nie stało Migająca liczba.
Kolejna migająca liczba Plan idealny
Fotografie i wspomnienia
12. Tu chodzi o dziecko. Zachowanie ostrości spojrzenia No pain, no gain wartość cierpienia
13. Nastolatki w domu. Strefa nieznanego
Mit 1. Rozłąka jest niezbędna
Mit 2. Konflikty, bunt i odrzucenie oznaczają, że popełniłam jakiś błąd
Mit 3. Naszym dzieciom jest dużo łatwiej niż nam,
gdy byłyśmy w ich wieku
Mit 4. Wystarczy kochać
Mit S. Są już dorosłe moja rola się skończyła
Epilog
Dodatek A. Kwestionariusz Motherless Mothcr Survey
Dodatek B. Kwestionariusz grupy kontrolnej
Dodatek C. Przydatne adresy
Przypisy bibliograficzne
Bibliografia
Z paryskiego hotelu znika sześcioletnia Amerykanka, przebywająca z rodzicami na wakacjach we Francji. Szybko okazuje się, że w tle tajemniczego porwania trzeba brać pod uwagę nie tylko podziemie przemysłu pornograficznego czy ewentualne żądania finansowe, ale również motywy polityczne oraz korzyści technologiczne dla terrorystów. Mijają jednak kolejne godziny, a nikt nie wysuwa żadnych żądań. Dziewczynka przepadła jak kamień. Mglistymi tropami podąża za nią kontrowersyjny amerykański detektyw, obecny akurat w Paryżu. Śledztwo zaprowadzi go z Francji przez Niemcy do Polski i dalej na wschód, a jednocześnie w głąb jego własnej mrocznej historii rodzinnej. Sprzymierzy się z młodą polską prawniczką, a narazi między innymi mafiozom z Pruszkowa ? ale nie jest jasne, czy to wszystko wystarczy, by wygrać z czasem i niejasnymi motywami zleceniodawców zbrodni. Książka napisana jak film akcji. Wydarzenia i komplikacje piętrzą się w zawrotnym tempie, tak że brakuje czasem nawet chwili na oddech.
Blisko sto lat temu zdesperowana młoda kobieta dociera na brzeg arktycznej wysepki, przynosząc ze sobą straszną rodzinną tajemnicę oraz drogocenny krucyfiks. Splot ludzkich losów, przemian przyrodniczych i wydarzeń historycznych sprawi, że stulecie później ten skrawek skutej lodem ziemi zagrozi wyniszczeniem cywilizacji człowieka, jaką znamy. Efekt cieplarniany sprawia, iż w rozmiękającej wiecznej zmarzlinie wysepki na północy Alaski zaczynają odsłaniać się zwłoki mieszkańców rosyjskiej kolonii, których w 1918 roku zabiła grypa hiszpanka - śmiertelna choroba zakaźna, która pochłonęła dziesiątki milionów istnień na początku XX wieku i na którą nauka wciąż nie zna remedium. Wojskowy epidemiolog ma sprawdzić, czy zabójczy wirus przetrwał w lodach alaskańskiego cmentarzyska. Jak się okazuje, kolonia była ongiś utworzona przez wyznawców rosyjskiego mnicha i mistyka Rasputina. Tam właśnie w 1918 roku dotarła tajemnicza młoda kobieta. Historia dynastii Romanowów, lokalna tradycja i dzień dzisiejszy tego miejsca szykują jednak znacznie więcej niespodzianek, wobec których czysto racjonalne podejście nowoczesnej techniki i wiedzy naukowej staje się bezradne. Gdy ludzkie emocje, namiętność i ignorancja wprowadzają elementy nieprzewidywalności, rozpoczyna się brutalny wyścig z czasem. Happy end na wszystkich frontach wcale nie jest gwarantowany. ,,Masello połączył historię i mitologię ostatnich lat dynastii Romanowów oraz przerażającą pandemię, która wstrząsnęła ludzkością na początku XX wieku, ze scenariuszem współczesnych wydarzeń, które mogłyby być wzięte z pierwszych stron naszych gazet."" ,,Suspense Magazine`
Moi klienci w trakcie kuracji odchudzającej obchodzą różne uroczystości rodzinne i towarzyskie, organizują święta i kinderbale – i świetnie sobie z tym radzą. Po urządzeniu takiej „zdrowej uczty” przychodzą do mnie zachwyceni łatwymi do zrobienia i pysznymi potrawami, które przyrządzili z zaproponowanych przeze mnie przepisów.
O ile trzymamy się najważniejszych reguł nowego stylu odżywiania, takie „imprezowe szaleństwa” nie wpływają negatywnie na naszą wagę, a jednocześnie są miłymi przerywnikami w codziennym jadłospisie. Gotując z pasją, wkładając serce w każdą potrawę, jesteśmy w stanie w krótkim czasie wyczarować kulinarne majstersztyki, które przyniosą radość innym i nam samym, a co najważniejsze nie spowodują, że przybędziemy na wadze.
Odchudzajmy się z głową. Niech jedzenie pozostanie przyjemnością, ale nie zastępuje przyjaciół. Niech sprawia rozkosz, ale nie zastępuje rozkoszy. Niech zaspokaja głód, ale nie koi nerwów. Znajdźmy swoje małe przyjemności w sporcie, tańcu, ciekawej literaturze, pięknej muzyce. Jedzenie niech będzie dopełnieniem, a nie pocieszycielem. Znajdźmy radość w odkrywaniu nowych smaków, wyszukiwaniu nowych potraw i komponujmy je z głową, wyzbywając się „sztuczności” i chemii w jedzeniu.Jedz pysznie chudnij cudnie PRZEPISY
Spis Treści
Wprowadzenie - czyli pokonać słabą "silną wolę"
Sedno sprawy, czyli dodatki i przyprawy
Sól soli nierówna
Porady na utrzymanie wagi
Przed przyjęciem i po nim - program oczyszczający
Rozdział l
Imieniny - czyli spływaj śledziku w śmietanie
Sałatki
Dania na ciepło
Desery
Napoje
Rozdział 2 Boże Narodzenie w wersji light
Lżejsza wersja - nie mniej świąteczna
Pomysły na święta
Ciepłe i słodkie
Rozdział 3
Wielkanoc - powiew wiosny
Jajka - pokarm doskonały
Wiosenne sałatki
Ryby
Wypieki
Mięsa
Świąteczne zupy
Lekkie desery wiosenne i słodkie mazurki
Rozdział 4 Wielkie grillowanie
Czy grillowanie to zdrowy sposób przyrządzania potraw?
0 czym należy pamiętać, by grillować pysznie i zdrowo
Marynaty do mięs
Wrzućmy coś na ruszt, czyli mięsa z grilla
Grillowane warzywa
Ekspresowe dodatki, czyli letnie sałatki
Owocowe co nieco
Letnie orzeźwienie, czyli co podać do picia?
Rozdział 5 Kinderbal - szaleństwa dziecięcej wyobraźni
Czas pomyśleć o menu!
Bezcenne dodatki, czyli sztuka kamuflażu
A co, jeśli maluch jest uczulony na czekoladę?
Napoje
Potrawy na zimno i ciepło
Owocowe szaleństwo - wariacje na temat owoców
Zdrowe słodkości - wypieki
Lody, lody dla ochłody
Naleśniki, placuszki - one nigdy się nie nudzą!
Ciasteczka
Małe co nieco dla misiowego brzuszka
Kolorowe kanapeczki
Podsumowanie Kultura stołu, kultura jedzenia
Przyjaciel na talerzu, czyli comfort food
Jemy po to, żeby żyć, nie żyjemy po to, żeby jeść
Indeks potraw
Większość z nas przynajmniej raz w życiu doznaje tego cudownego uczucia bycia w ciąży. U każdej kobiety ciąża objawia się inaczej, ale mimo to zawsze poznajemy odmienność tej sytuacji. U mnie na przykład objawiła się ona miłością do znienawidzonych wcześniej ogórków kiszonych, u mojej przyjaciółki - odruchem wymiotnym na aromat ukochanej wcześniej kawy. W każdym razie jesteśmy w stanie zawsze odróżnić to uczucie.
Zobacz Zestaw Jedz pysznie i zdrowo w ciąży oraz Jedz pysznie razem z dzieckiem - razem taniej 15 %
Kiedy już wiemy na pewno, że jesteśmy w ciąży, wpadamy w panikę: „Co mi teraz wolno robić, a czego nie? Czy mogę jeść to, co dotychczas? Czy muszę uwielbianą jogę puścić w odstawkę?".
Panika powoli przeradza się w przewrażliwienie i paranoję. Zaczynamy obchodzić się ze sobą jak z jajkiem lub efekt jest zupełnie odwrotny i mówimy sobie: „Trudno, stało się, nic nie zmieniam".
W ciąży, zarówno tej zaawansowanej, jak i na samym początku możemy sobie i bardzo pomóc, i bardzo zaszkodzić. Chociaż musimy przyznać, że „ciąża to nie choroba", to jednak pamiętajmy, że nosimy pod sercem nowego człowieka. Dlaczego by tego nie wykorzystać i przez te dziewięć miesięcy nie wyposażyć malucha w świetny pakiet startowy?
Wiele kobiet w ciąży miewa zachcianki i traktuje ten okres jako czas dla siebie, okazję do popuszczania sobie pasa i pozwalania na wszystko, na co ma się ochotę, często także niezdrowe fast foody, napoje gazowane, słodycze itp. Tymczasem zdrowe odżywianie się jest jednym z najważniejszych elementów dla życia i rozwoju jeszcze nienarodzonego dziecka. Oczywiście, hormony szaleją i lody truskawkowe zimą bywają niezbędnym elementem nowej diety, ale warto te dwie sprawy pogodzić. Po co potem, po ciąży narzekać, że „po dziecku zostały nam zbędne kilogramy" ? To przecież nie wina dziecka, ale naszego podejścia do całej sytuacji.
„Jedz za dwoje, nie odmawiaj sobie", „Pozwól sobie na lampkę wina", „Jeden kebab ci nie zaszkodzi", „Możesz jeść słodycze, bo i tak przecież przytyjesz"... Dobre rady zawsze w cenie... Ale czy na pewno warto poddawać się pierwotnym instynktom i jeść, co popadnie? Przecież w dzisiejszych czasach nie panuje głód, nie musimy robić zapasów na gorsze czasy...
„Jedz dla dwojga, nie za dwoje".
Warto ten czas poświęcić sobie i dziecku, to będzie korzyść dla obojga. W tym cudownym i wyjątkowym dla kobiety okresie warto wczuć się w potrzeby swojego organizmu i wtedy na pewno prawidłowo odczytamy wysyłane przez nasze ciało sygnały. Nagłe ochoty na kiszone ogórki czy buraki to właśnie te sygnały, zdradzające ukryte potrzeby.
To, co jemy, wpływa na rozwijającego się w naszym łonie malucha, i to w ogromnym stopniu. A co ciekawsze, na każdym etapie swojego rozwoju ma on inne potrzeby i warto o tym wiedzieć, warto skoncentrować się na całości ciążowego menu, bo to inwestycja w zdrowie i dziecka, i nasze. Po co mamy sobie potem pluć w brodę, że nie zrobiłyśmy dla naszego malucha wszystkiego, co było w naszej mocy?
Niejedna z nas pomyśli: „No tak, ale przecież wiele kobiet w ciąży je, co chce, spełnia swoje zachcianki, pije hektolitry kawy i coli, a i tak rodzą zdrowe dzieci!". Czy na pewno? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak te najważniejsze miesiące życia dziecka w naszym brzuchu wpływają na jego zdrowie? Większość alergii, dziecięcej nadwagi czy gorszy rozwój psychoruchowy ma swoje podłoże właśnie na tle żywieniowym. Pomyśl o tym, zanim sięgniesz po lampkę wina czy puszkę coli, mając zaokrąglony brzuszek.
Ja uważam, że ciąża nas do czegoś zobowiązuje. Na początku wszyscy pytają, czy będzie chłopczyk, czy dziewczynka, my same też zadajemy sobie to pytanie, ale już po pierwszym USG, na którym dostrzegamy bijące serce małej fasolki, jedyne, czego sobie życzymy, to aby tylko dziecko było zdrowe.
Zróbmy więc wszystko, co w naszej mocy, aby tak było. Aby dziecko było zdrowe i dobrze odżywione, bo to będzie mieć wpływ na jego dalsze życie, zdolności, a nawet inteligencję! Ale po kolei...
- fragment wprowadzenia Jedz pysznie i zdrowo w ciąży
Czyli kochanie przez gotowanie. Pomysły kulinarne na pierwsze lata dziecka.
Czy zdajesz sobie sprawę, że dbając o prawidłową dietę malutkiego dziecka, wpływasz jednocześnie na stan jego zdrowia w dorosłym życiu? Nawyki żywieniowe wynosi się z dzieciństwa. Można właściwie ukierunkować preferencje smakowe dziecka.
Zobacz Zestaw Jedz pysznie i zdrowo w ciąży oraz Jedz pysznie razem z dzieckiem - razem taniej 15 %
Choć może trudno w to uwierzyć, posiłki, które podaje się dziecku w pierwszym roku jego życia, mogą służyć kształtowaniu odporności na choroby i wpływać na jego zdrowie w późniejszym wieku. Specjaliści nazywają to „programowaniem żywieniowym”. Okazuje się bowiem, że organizm ludzki można w pewien sposób zaprogramować. Takie kodowanie działa potem niemal przez całe życie, kierując tempem przemiany materii i wykorzystywania przez organizm środków odżywczych. Pierwszy rok życia w sporym stopniu decyduje o zdrowiu i jakości życia w kolejnych latach. Im wcześniej zadbasz o odpowiednią dietę maluszka, tym lepiej!
Nawyki żywieniowe to przyzwyczajenia związane z odżywianiem, które wynosimy z dzieciństwa.
Troskę o to, by dziecko nabrało dobrych nawyków, mama powinna zacząć od siebie, dbając o to, co spożywa w ciąży, oraz zapewniając dziecku możliwie jak najdłuższy (do półtora roku) okres karmienia piersią. Chroni to dzieci przed alergiami, wzmacnia odporność i zabezpiecza przed otyłością.
Jak wynika z powyższego, już w okresie przed narodzinami dziecka – kiedy ukryte jest ono w naszym brzuszku – w pewnym sensie kształtują się jego preferencje kulinarne! Wydałoby się, że smak należy do doznań pojawiających się dopiero po narodzinach, podczas pierwszego karmienia, jednak dziecko już w łonie ćwiczy zmysł smaku, połykając lekko słodkawy płyn owodniowy, który ma smak charakterystyczny dla diety preferowanej przez mamę. Noworodek rozpoznaje potem podobne smaki w mleku z piersi. Doznania smakowe są mu już znane, a po smaku mleka dziecko może rozpoznać mamę. Natura zadbała o to, by maluch lubił to, co jest mu niezbędne do życia.
Kilkumiesięczne dziecko rozpoznaje smak słony, ale reaguje na niego grymasem i pluciem. Nie jest jeszcze natomiast w stanie wyczuć gorzkiego i kwaśnego.
Dieta niemowlęcia powinna zawierać wszystkie niezbędne składniki, ale należy uważać, by nie było w niej za dużo tłuszczów i białka. Ich nadmiar, przekraczający dzienne zapotrzebowanie organizmu, prowadzi do wzrostu liczby i objętości komórek tłuszczowych. Inaczej mówiąc, może powodować otyłość. A jeżeli brzdąc będzie miał nadwagę już w pierwszych miesiącach życia, może mieć problemy z utrzymaniem właściwej wagi również w późniejszych latach.
W drugim półroczu życia gust coraz bardziej się indywidualizuje. Dziecko powinno dostawać urozmaicone potrawy, stymulujące jego mózg za pośrednictwem zmysłu smaku. W ten sposób kształtujesz jego upodobania, stwarzasz szansę, by stawało się smakoszem, pozytywnie reagującym na nowości, a przy okazji zapoznajesz malca z całym pysznym bogactwem naszego świata. Po szóstym miesiącu życia warto więc urozmaicać dietę dziecka, powoli wprowadzając takie produkty jak dynia, marchewka i ziemniak – w formie zupek ugotowanych na wywarze warzywnym bez dodatku soli. Na podwieczorek zaczynajmy podawać utarte lub uprażone jabłuszko, ryż, kaszki ryżowe i kukurydziane. Z nabiału wprowadzajmy masło.
Pomiędzy porami takich posiłków maluch nie powinien otrzymywać żadnych dodatkowych pokarmów, które mogłyby zmniejszyć apetyt na podstawowe posiłki. Pomiędzy posiłkami podajemy jedynie butelkowaną wodę mineralną.
Nie wolno dziecka zmuszać do jedzenia, bo przyniesie to skutek odwrotny od oczekiwanego. Jeśli dziecko mówi, że już się najadło, nie wciskamy jeszcze jednej łyżeczki za zdrowie babci.
Pamiętajmy też, że podanie dziecku dodatkowo soczku owocowego i chrupek kukurydzianych sprawia, że nie ma ono potem chęci zjeść obiadu, bo takie przekąski mają dla niego wielkość posiłków podstawowych.
Dziecko starsze – po skończeniu roczku – powinno jadać o stałych porach.
W diecie dziecka powinno się unikać cukru. Najlepiej zrezygnować z dosładzania posiłków, a na deser podawać naturalnie słodkie owoce lub zdrowe smakołyki przeznaczone specjalnie dla małych dzieci. Dla dziecka powyżej półtora roku życia możemy brać do słodzenia odrobinę miodu (oczywiście jeśli nie ma alergii) lub melasy buraczanej.
Nie zmuszajmy maluchów do jedzenia porcji przekraczających ich możliwości. Niech jedzą mniej, a częściej, i niechaj będą to potrawy przyrządzone w domu. Nie wciskajmy chrupek kukurydzianych czy gotowych soczków, bo te pozornie malutkie przekąski wypełniają żołądek dziecka jak cały obiad! Nie wpadajmy ze skrajności w skrajność, bo nie wiadomo, co lepsze: mały małojadek czy mały obżartuszek. Ja mam małojadka, ale rodzice coraz częściej martwią się dziećmi z niepohamowanym apetytem, które w wieku 7–8 lat cierpią na nadwagę 15–20 kg.
Rodzice są wtedy w rozterce. Co w takiej sytuacji robić? Odmawiać dziecku jedzenia? Przechodzić na dietę odchudzającą i pozbawiać malucha dzieciństwa? Zwykle takie jest właśnie skojarzenie w związku z odchudzaniem małych grubasków. Rodzice wolą więc łudzić się, że może wyrośnie, może samo się zrobi... Niestety, konsekwencje naszego nic nierobienia takie dzieci ponoszą potem w swym dorosłym otyłym życiu, w które wchodzą z kompleksami z dzieciństwa. Na samym starcie w dorosły świat daje im to mniejsze szanse adaptacyjne, bo otyłość jest źródłem wstydu, wycofania, niskiej samooceny. A to nasza wina. Wina rodziców, którzy tłumacząc się brakiem czasu, skazują swoje pociechy na gorszy start.
Co z tym fantem zrobić? Na pewno należy zacząć od edukacji, od uświadamiania rodzicom, a również dzieciom konsekwencji, jakie niesie otyłość. Są nimi groźne choroby, takie jak cukrzyca, nadciśnienie, miażdżyca z powodu nadmiaru cholesterolu, niewydolność serca, udar. Trzeba sprawić, żeby rodzice wręcz wstydzili się mieć otyłe dzieci. Dzieci to przecież inwestycja w przyszłość. Każdy prawdziwie kochający rodzic powinien należycie dbać o zdrowie swych pociech, a otyłość to świadome skazywanie ich na chorobę.
Z kolei u dzieci warto pobudzić wyobraźnię i w ten sposób uświadomić im, co to znaczy być otyłym dorosłym, z czym to się wiąże, a także nauczyć je rozsądnie wybierać produkty spożywcze i widzieć niekorzystny wpływ fast foodów na zdrowie. W tym roku prowadziłyśmy z przyjaciółką projekt w przedszkolu zatytułowany Rosnę zdrowo, bo wiem, co jem. Podczas omawiania tematu o śmieciowym jedzeniu zrobiłyśmy trzy doświadczenia, które unaoczniły maluchom skład coli, chipsów i kolorowych soków z butelek.
Prosty eksperyment z colą i jajkiem. Jajko zanurzone w coli po paru dniach zaczyna mięknąć, aż w końcu traci skorupkę. Pokazuje to, że zawarte w coli kwasy (głównie ortofosforanowy) rozpuszczają wapń ze skorupki. Podobnie dzieje się z wapniem z ząbków dzieci.
Zrobiłyśmy mieszankę przypraw w proszku z olejem i wyjaśniłyśmy, że to właśnie oprócz ziemniaków wchodzi w skład chipsów.
Pokazałyśmy, ile cukru dodaje się do napojów potocznie uznawanych za zdrowe dla dzieci, ustawiając odpowiedni stos kostek cukru.
Dzieciaki zrozumiały, że często jedzą śmieciowe jedzenie, a relacje rodziców o tym, jak podczas zakupów nie wybierają już coli, bo „rozpuszcza zęby”, tylko wodę, potwierdziły skuteczność naszych działań. W odróżnieniu od takiej edukacji straszenie dzieci i karanie ich za zbytnie objadanie się nie wpływa pozytywnie na ich psychikę, a w dalszej konsekwencji może doprowadzić do zaburzeń odżywiania typu bulimii czy anoreksji.
Pamiętajmy też, że nadwaga u dzieci (i dorosłych) może występować na różnym podłożu. Podstawą walki z otyłością powinno być prawidłowe zdiagnozowanie, czy wynika ona ze złych nawyków żywieniowych, z zaburzeń przemiany materii, z problemów zdrowotnych albo wiąże się może z przyjmowaniem leków (np. w przypadku astmy często podaje się kortykosteroidy, sprzyjające przybieraniu na wadze). Dlatego przed rozpoczęciem odchudzania warto wybrać się z dzieckiem na dokładne badania krwi, by dowiedzieć się, czy nie ma np. anemii lub początków cukrzycy.
Jeśli otyłość dziecka wynika z przyczyn żywieniowych, a nie zdrowotnych, często wiąże się z brakiem odpowiedniej świadomości rodziców. Bombardowani zewsząd reklamami, w końcu sami nie wiedzą oni, co jest dobre dla ich pociech. Reklamy płatków czekoladowych na śniadanie czy kolorowych napoi i słodkich przekąsek zapadają w pamięć i utwierdzają w błędnym przekonaniu, że są to zdrowe produkty.
Odchudzanie dziecka to w istocie odchudzanie całej rodziny.
Wymaga to przyjęcia zdrowych nawyków żywienia i opanowania napadów głodu, które być może są spowodowane brakiem określonych składników w diecie. Trzeba nauczyć się gotować zdrowo i smacznie. Wizyta raz na pół roku u dietetyka na pewno nie zapewni tych rezultatów.
Często pada argument, że zdrowe jedzenie jest drogie. Postaram się dalej wykazać, że można zjeść mniej, a lepiej pod względem jakościowym. Dzieci zwykle jadają to, co im damy. Dlatego od najmłodszych lat powinniśmy starać się wprowadzać produkty różnorodne, a nie skupiać się na samej ilości. Trzeba powiedzieć sobie – a również babciom – by nie wciskać dziecku samych kluseczek, ale nauczyć je jeść także surówki i owoce, zachęcić do wspólnego przyrządzania posiłków, robienia sałatek owocowych i różnych zdrowych deserów (np. ciasta marchewkowego), do tego, by zamiast zwykłego cukru dodawać trzcinowy oraz jeść orzechy zamiast lizaczków. Nie chodzi o to, żeby dzieci w ogóle nie znały czekolady, ale żeby nie jadły jej zamiast obiadu!
Przede wszystkim należy postawić na edukację – na uświadamianie, co jest zdrowe, a czego lepiej unikać, oraz na naukę dzieci i rodziców, jak przygotowywać wartościowe posiłki. Ważną sprawą w tym względzie jest wyeliminowanie z jadłospisu śmieci typu chipsów, lizaków, coli, batoników, ciasteczek. Trzeba też nalegać na wprowadzanie do szkolnych sklepików zdrowych przekąsek w miejsce śmieciowego jedzenia.
W tym poradniku skupię się zarówno na kwestii niedożywienia, jak i otyłości u dzieci. Jako dietetyk, pedagog, a przede wszystkim mama postaram się Wam pomóc, Drodzy Rodzice, dokonywać właściwych wyborów. Napisałam tę książkę taką, jaką chciałam znaleźć po urodzeniu swojego dziecka, tak żebym nie musiała zastanawiać się nad różnymi aspektami odżywania, tylko mieć przed sobą twarde i przejrzyste fakty. Mam nadzieję, że będziecie z niej zadowoleni.
Czy miłość może być zła?Czy niektórzy ludzie spotykają się za późno, a inni za wcześnie?Bohaterka książki jest zdolna zarówno do miłości, jak i nienawiści, do tego aby zadać ból i odejść, toteż powyższe pytania ważą na losach wszystkich, z którymi się wiąże.Książka o odnalezionej po latach ""wielkiej miłości"", wielkich namiętnościach i wielkich oczekiwaniach. Książka o sile współczesnych kobiet i odwadze dążenia do realizacji własnych pragnień.
"Kalendarz mojej ciąży" to osobisty "dziennik podróży", a także piękna pamiątka dla kobiety pragnącej poszerzyć swą wiedzę o fizycznych i emocjonalnym zmianach wywołanych ciążą i wczesnym macierzyństwem."Kalendarz mojej ciąży" to osobisty "dziennik podróży", a także piękna pamiątka dla kobiety pragnącej poszerzyć swą wiedzę o fizycznych i emocjonalnym zmianach wywołanych ciążą i wczesnym macierzyństwem. Szczegółowy, podzielony na tygodnie opis zmian, którym podlegają kobieta i dziecko a także liczne porady zdrowotne pomogą w przygotowaniu się do porodu i życia tuż po nim.Kalendarz mojej Ciąży
Spis Treści
Planowanie z wyprzedzeniem
Zanim zajdziesz w ciążę, weź pod uwagę ogólny stan swojego zdrowia, ubezpieczenie medyczne, swoją sytuację finansową oraz zawodową
Pierwszy trymestr
Dowiedz się o ogromnych zmianach, które zajdą w twoim organizmie podczas pierwszych 13 tygodni ciąży
Drugi trymestr
W tygodniach od 14 do 26 przeżyjesz emocje związane z pierwszymi wyczuwalnymi ruchami twojego dziecka
Trzeci trymestr
Podczas gdy w tygodniach od 27 do 40 twoje dziecko intensywnie rośnie, ciebie rozpiera radość, ale jednocześnie jesteś wyczerpana
Po porodzie
Znajdziesz tu informacje o tym, czego można się spodziewać w pierwszyt sześciu tygodniach macierzyństwa - od radości z urodzenia dziecka po przyuczanie się do nowej życiowej roli
Dziennik noworodka
Zapisuj tutaj wszelkie informacje dotyczące narodzin dziecka oraz kolejny przełomowych etapów w jego rozwoju; zaplanuj uroczystość chrztu
Słownik terminów medycznych
Ten rozdział zawiera listę powszechnie używanych pojęć medycznych
Wymiana samochodu, kiedy ten się popsuje, jest stosunkowo łatwa. Niestety sama wiesz, że wymiana mężczyzny jest bardzo trudna.
Dlatego przygotowaliśmy dla Ciebie instrukcje, pozwalające usprawnić funkcjonowanie najczęściej występujących w przyrodzie modeli facetów:
Pedanticus Nervus, Empaticus Rzepus, Figofago Bestus, Dramaticus Histericus, Encyklopedicus Mondralus, Scpeticus Strachus, Cokietus Energeticus, Generalissimus Kontrolus, Cluchus Lenius.
Książka szokuje bezpośredniością, bezpretensjonalnością, czasami bolesną prawdą. Ale - jak twierdzą autorzy - tylko prawda może nas wyzwolić ze sztuczności i pozoranctwa, zrywa maski, powoduje, że łatwiej zrozumieć sposób myślenia i zachowania mężczyzn.
- czynniki ryzyka - nad wieloma mamy kontrolę.
- indywidualne badania profilaktyczne.
- porady dla osób starszych, jak uniknąć upadków i złamań.
- ustrata wzrostu wskutek zapadania się kości kręgosłupa.
- leczenie po złamaniu stawu biodrowego.
Osteoporoza a ciąża i karmienie piersią.
Osteoporoza a alkohol.
Osteoporoza a odchudzanie i anoreksja.
Osteoporoza u mężczyzn
Fragment książki
Wstęp
Co to jest osteoporoza
i dlaczego jest dla ciebie ważna?
Zagraża ci osteoporoza - może nie od razu, ale z pewnością po czterdziestce, a jeśli nie masz szczęścia, to i wcześniej. Nie należy zbywać tego ostrzeżenia pobłażliwym uśmieszkiem. Osteoporoza może oznaczać chroniczny ból, groźną deformację z powodu złamanych i słabnących kości oraz 20-procentowe ryzyko przedwczesnej śmierci. Na dodatek nie przydarza się ona tylko „innym". W USA i zachodniej Europie osiągnęła już rozmiary epidemii.
W Wielkiej Brytanii na chorobę tę narażona jest co trzecia kobieta i co dwunasty mężczyzna. Po 60. roku życia prawdopodobieństwo zachorowania zwiększa się u kobiet dojednej na dwie, a u mężczyzn do jednego na ośmiu. W tym wieku istnieje 25-procentowe ryzyko złamania zmiażdżeniowego jednego lub większej liczby kręgów (małych kości, które tworzą kręgosłup) oraz zatrważające 30-procentowe ryzyko złamania stawu biodrowego. Amerykańskie dane liczbowe nie są lepsze, szczególnie jeśli chodzi o białe kobiety. Szacuje się, że ponad 50 proc. z nich zdradza oznaki osteoporozy, zanim osiągną wiek 45 lat, a odsetek ten wzrasta do 85 proc. po 70. roku życia. Jest to najbardziej rozpowszechniona przewlekła choroba wśród Amerykanek.
Innymi słowy, prawdopodobieństwo złamania stawu biodrowego z powodu osteoporozyjest większe niż zachorowania na raka piersi, jajników czy macicy (razem wziętych) i obciążone jest 20-procento-wym ryzykiem śmierci w ciągu roku. Łączne koszty leczenia problemów spowodowanych osteoporoza są astronomiczne i cały czas wzrastają.* Wprawdzie koszt przypadający na jednego pacjenta maleje, ale liczba przypadków zwiększa się rocznie o l O proc. Ponieważ obecnie wszyscy żyjemy dłużej, stale zwiększa się populacja osób po sześćdziesiątce, a jest to grupa najbardziej podatna na osteoporozę. Osteolodzy — specjaliści ds. kości — przewidują, że w roku 2050 na całym świecie nastąpi 6,25 milionów złamań stawu biodrowego. Obecnie w samej Wielkiej Brytanii ponad tysiąc osób tygodniowo doznaje złamania stawu biodrowego z powodu osteoporozy.
CO KONKRETNIE CZYNI TAKIE SPUSTOSZENIE?
Słowo osteoporoza, pochodzące od greckich słów oznaczających „kość" i „otwór", sugeruje, że dotknięte chorobą kości mają w swej strukturze dziury. Mimo że zewnętrznie nie zmieniają kształtu (z wyjątkiem zmiażdżonych kręgów), w ich strukturze jest mniej faktycznego materiału. Powoduje to, że kości stają się kruche i łamliwe -jak czekolada bąbelkowa w porównaniu ze zwykłą.
DLACZEGO DO TEGO DOCHODZI?
Problem tkwi w jednym ze zmyślnych mechanizmów przyrody, który niekiedy się zacina. Do wieku 35-40 lat zwykle potrzebujemy mocnych kości i mięśni - do ciężkiej pracy fizycznej (mężczyźni) oraz noszenia i wychowywania dzieci (kobiety). Mniej więcej po przekroczeniu tego progu fizyczne wymagania w stosunku do naszego ciała maleją. W wieku 50 lat z reguły nie podrzuca się ciężkiego bobasa ani nie gra zawodowo w piłkę. Ponieważ nie jest już konieczne posiadanie tak solidnego szkieletu, kości zmniejszają się i stają lżejsze, a mięśnie tracą nieco swej siły. Problem w tym, że proces ten może zajść zbyt daleko, a kości stać się niebezpiecznie kruche. To właśnie jest osteoporoza.
Zwykle dotyczy ona osób starszych, ale nie oszukuj się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, dopóki jesteś młodszy. Pewna forma tej choroby dotyka nawet dzieci. Czasem występuje po urodzeniu dziecka już u kobiet w wieku 20 czy 30 lat. Często spowodowana jest zażywaniem steroidów. Niektóre przewlekłe choroby, np. reumatoidalne zapalenie stawów, stwardnienie rozsiane i anoreksja, a nawet trwałe stosowanie diety odchudzającej mogą prowadzić do rozwoju osteoporozy.
W późnym wieku pewne ryzyko jest nieuchronne, lecz rokowania nie są całkiem beznadziejne.
OSTEOPOROZIE MOŻNA ZAPOBIEGAĆ
Środki zapobiegawcze, które należy podjąć, są tanie i proste, pod warunkiem że zastosuje się je jak najwcześniej. Najlepiej byłoby, gdyby już matka prowadziła cię właściwą drogą przez pierwszych dwadzieścia lat twojego życia. Raczej jednak dopiero jako dorosły zaczniesz myśleć o stylu życia., w którym uwzględnisz niebezpieczeństwo osteoporozy.
Najprawdopodobniej zaś stanie się to dopiero, gdy przekroczysz 50 lat i zrobisz bilans swego pierwszego półwiecza. Nie jest jeszcze za późno, ale podjęcie działań jest na pewno sprawą coraz pilniejszą. Gdyby zanosiło się na kolizję samochodową, czy czekałbyś z naciśnięciem hamulca i gwałtownym skrętem kierownicą, aż znajdziesz się tuż przed przeszkodą? Zasada z osteoporoząjest dokładnie taka sama. Zapobieganie jest opłacalne.
Jednak nie ma też potrzeby rozpaczać, jeśli już ucierpiałeś z powodu złamania osteoporotycznego. Nieżyjąca już brytyjska Królowa Matka odzyskała formę po złamaniu stawu biodrowego w wieku 98 lat! Możesz uczynić wiele, by zwalczyć osteoporozę, ale bez względu na to, ile masz lat i jaki jest twój stan zdrowia, zacznij od zaraz.
Jak radzić sobie z osteoporozą
Spis treści
Co to jest osteoporoza i dlaczego jest dla ciebie ważna? 7
l.Twoje żyjące kości 10
2.Jak objawia się osteoporoza? 17
3.Rodzaje osteoporozy 30
4.Osteoporoza wtórna 41
5.Czynniki ryzyka 51
6.Wykrywanie choroby: badania diagnostyczne 60
7.Terapia hormonalna 71
8.Terapia wapniem 86
9.Bisfosfoniany i teryparatyd 93
l0.Powrót do formy po złamaniu stawu biodrowego i innych kości 103
11.Upadki 120
12.Nastroje i emocje 126
13.Zapobieganie - Styl życia i ruch 132
14.Zapobieganie — Prawidłowe odżywienie kości 141
Użyteczne adresy 154
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?