Pewnego dnia rozkochane we Włoszech warszawskie małżeństwo postanawia zrealizować tlące się w głębi serca marzenie o zamieszkaniu w Toskanii. Po wielu perypetiach znajdują i zaczynają remontować stary młyn pod Cortoną, z którego roztacza się widok na porośnięte oliwkami wzgórza oraz na willę Bramasole, należącą do Frances Mayes, autorki powieści Codzienność w Toskanii. Będą teraz sąsiadami.
Mogłaby się tak rozpoczynać fikcyjna opowieść, jednak w tym wypadku jest to zapis faktycznych wydarzeń, które pokazują, że „chcieć to móc”, a słoneczna Italia otwiera się nie tylko przed Amerykanami.
Czyta Anna Gajewska.
Pewnego dnia rozkochane we Włoszech warszawskie małżeństwo postanawia zrealizować tlące się w głębi serca marzenie o zamieszkaniu w Toskanii. Po wielu perypetiach znajdują i zaczynają remontować stary młyn pod Cortoną, z którego roztacza się widok na porośnięte oliwkami wzgórza oraz na willę Bramasole, należącą do Frances Mayes, autorki powieści Codzienność w Toskanii. Będą teraz sąsiadami. Mogłaby się tak rozpoczynać fikcyjna opowieść, jednak w tym wypadku jest to zapis faktycznych wydarzeń, które pokazują, że `chcieć to móc`, a słoneczna Italia otwiera się nie tylko przed Amerykanami.
Zasadniczy temat książki stanowi próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: Dlaczego właśnie ta, a nie inna osoba zapadła na raka? Podstawowym założeniem autorów ni jest traktowanie choroby jako problemu czysto fizycznego, ale raczej jako problemu całego człowieka, obejmującego oprócz ciała także umysł i emocje.
Historia podróży brytyjskiego małżeństwa , ich drogi do odnalezienia własnego miejsca – domu w południowej, słonecznej części Włoch w Kalabrii. Barwna opowieść o ich podróży, życiowych decyzjach, przeprowadzce i związanej z nią nie zawsze prostą logistyką i dalszym życiu w nowym, wymarzonym miejscu na ziemi. Głównych bohaterów poznajemy w momencie kiedy w nich samych powoli rodzi się decyzja o zmianie dotychczasowego życia. Kiełkujący pomysł szybko zaczyna nabierać realnych kształtów. Dotychczasowe życie spakowali w kilka kartonów i rozpoczęli nową przygodę w innym kraju. Pełna optymizmu opowieść, która przypomina nam, że nigdy nie jest za późno by spełniać swoje marzenia.
Autorka od wielu lat zajmuje się pracą z dziećmi, pomaga im za pomocą sztuki, czyli stosuje techniki arteterapii, takie jak: rysownie mandali, relaksację, wizualizację, zabawę z kolegom, dramę, teatr terapeutyczny. Książka jest owocem jej wieloletnich doświadczeń, znajdziecie w niej Państwo mnóstwo praktycznych porad, kolorowych zdjęć, technik i pomysłów na pracę z dziećmi.
Fragment książki
1. REMINISCENCJE AUTORA
Mija 20 lat mojej pracy zawodowej. Jest ona ukierunkowana na rozwój osobowości twórczej dziecka. Dziecka z innymi potrzebami rozwojowymi, zaburzonego emocjonalnie, dziecka z rodziny patologicznej, dziecka dysfunkcyjnego, dziecka z nowotworem. Dziecka, dla którego edukacja i rozwój mają być jedynie przyjemnością, a nie przymusem.
Przez 20 lat dzieci z różnymi potrzebami psychofizycznymi kształtowały moją osobowość i mój rozwój na wielu płaszczyznach i poziomach. Za najważniejszy uznaję tu poziom emocjonalny. Mija również 20 lat od rozpoczęcia wspaniałej przygody wychowywania mojego syna, wraz z którym doświadczałam różnych technik i metod w zakresie rozwoju osobowości twórczej. On był i jest moim mistrzem i nauczycielem.
Setkom, a może tysiącom dzieci, z którymi się spotkałam, winna jestem opracowania technik, metod, form pracy, które pozwoliły im i mnie na stawianie kolejnych kroków w rozwoju.
Dedykuję tę książkę również uczestnikom moich szkoleń i warsztatów, nauczycielom, pedagogom, rodzicom, psychologom i lekarzom, terapeutom i przyjaciołom, którzy nieustannie motywowali mnie do jej opublikowania.
Istotą mojej pracy jest edukacja i terapia dziecka poprzez sztukę. Ona sama w sobie jest pięknem, które rozwija. Arteterapia posługuje się komunikatem niewerbalnym, co daje szansę na rozwój każdemu zdrowemu dziecku, ale również temu, które nie mówi, nie chodzi, nie widzi. Jest ukierunkowana na rozwój przez doświadczenie – manualne, kinestetyczne, sensoryczne, wyobrażeniowe, emocjonalne i podświadome. Ponadto tworzenie sprawia dziecku przyjemność. Daje mu cudowną radość na drodze rozwoju.
Dostępne na naszym rynku publikacje dotyczą w większości arteterapii w kontekście manualnym, zaś edukacji w kontekście werbalnym. Oddaję do Państwa dyspozycji książkę, której treści oparte są na mojej dwudziestoletniej praktyce. Z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że wszystkie ćwiczenia „działają”. Praktykuje je już wielu terapeutów, nauczycieli i pedagogów. Przyniosły radość i poprawę w funkcjonowaniu. Wyleczyły z zaburzeń wiele dzieci, wspomogły procesy edukacyjne i stymulujące rozwój.
Każdy z rozdziałów opatrzony jest wiedzą ogólną, wyjaśnieniem i omówieniem techniki, metody czy formy pracy oraz ćwiczeniami. Niejednokrotnie pozwalam sobie na omówienie poszczególnych przypadków, które wydają mi się istotne ze względów praktycznych, co nie znaczy, że nie mogą być stosowane w wypadku innych dysfunkcji. Przypadki, o których piszę, to historie dzieci, z którymi pracowałam czy pracuję. Ćwiczenia zaś są ćwiczeniami autorskimi. W wypadku, kiedy korzystam z ćwiczeń innych autorów, zaznaczam to w tekście.
Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne. Inaczej pracuje mózg, inna jest wrażliwość zmysłowa, inne potrzeby ruchowe. Magia pracy z dzieckiem polega na indywidualnym podejściu do jego potrzeb, upodobań, a przede wszystkim odnalezieniu jego dominującej ścieżki emocjonalnej.
Edukacja twórcza i terapia przez sztukę są podstawami mojej pracy i wieloletnich badań. Często zadawałam sobie pytanie – co jest dla mnie priorytetem. Dziś wiem, że te dwa aspekty są nierozerwalne, stanowią całość w procesie rozwoju młodego człowieka. Terapię pojmuję również jako metodę wspomagającą w rozwiązywaniu problemów. Z moich obserwacji przeprowadzonych w 2004 roku w jednej ze szkół podstawowych (rysunek arteterapeutyczny – mandala) wynika, że 80 proc. uczniów cierpi na zaburzenia w rozwoju, głównie zaburzenia emocjonalne, które są skutkiem braku czasu „pędzących rodziców”, braku rozpoznawania i diagnozowania potrzeb dziecka przez nauczycieli, traktowania jednostki zespołowo, braku umiejętności przekazywania wiedzy poprzez zabawę i doświadczenie, braku wiedzy na temat stymulacji dziecka oraz anatomii.
Książka dotyczy głównie rozwoju dziecka w wieku przedszkolnym, wczesnoszkolnym i szkolnym, co nie znaczy, że nie można praktykować tych ćwiczeń w innych grupach wiekowych czy problemowych.
Drogi rodzicu i nauczycielu, czy pamiętasz, jak przez „magiczną szczelinę przeciskałeś się do swego świata zabaw? Pamiętasz place budowy, podwórka, skraj lasu, brzeg jeziora, pustą ulicę, pola i łąki?” Tam konstruowałeś najpiękniejsze zabawki świata z kijów, kamieni, wybrakowanych desek, rur pełnych sadzy, sprężystych materacy, zdeformowanych garnków. Tam powoływałeś do życia dziką pustynię, pole bitwy, szpital, zamek i więzienie. Zdobywałeś ten świat osnuty tajemnicą ze swymi towarzyszami i najlepszymi przyjaciółmi. Ten raj osiągalny był pieszo, hulajnogą czy pierwszym rowerkiem. Szczeliny, przez którą przeciskałeś się do swojego dziecięcego raju, strzegli wartownicy, by niewyrozumiały dorosły intruz nie mógł się przedostać i wydać jakiegokolwiek zakazu. Magicznie było w przeszłości, ponuro będzie, jeśli nasze dzieci dalej będą korzystać ze schematycznych, niewyzwalających żadnych emocji miejsc zabawy i nauki.
Proponuję podróż w poszukiwaniu szczeliny do twórczej edukacji i zabawy. Podróż, w której będziemy odkrywać to, co w dziecku jest uśpione. Zrezygnujemy z akcjonizmu, planowania, schematyzmu i nadzoru w trakcie zabawy i edukacji. Pozwólmy dzieciom kształtować własną osobowość. Uszanujmy wolę, dynamikę, naturalne emocje dziecka. Koncepcja budowania przestrzeni wewnętrznej zmienia się wraz z fantazjami użytkowników. Dzieci kochają sytuacje samodzielnego budowania, tworzenia własnych ról, konstruowania zabawek.
Nasza rola będzie trudna. Będzie polegać na tym, by „nic nie robiąc” – „robić” tak, by dziecku pozostawić czas, miejsce, wybór, by zrozumieć, dodać odwagi w tym procesie budowania i wyzwalania prawdziwych emocji. Pozwolić aktywnie kształtować przestrzeń i własny świat.
Nauczymy się przy okazji czegoś niezwykłego od dziecka – prostoty pojmowania świata. Obserwujmy je – nie obserwując wcale. Nie pozwólmy na zamknięcie dziecięcej wrażliwości do starej walizki i odstawienie jej na bok. Otwórzmy magiczną szczelinę, przez którą można się przecisnąć do twórczej edukacji i zabawy.
Sztuka, która pomaga dzieciomSpis treści
1. Reminiscencje autora 7
2. Poziomy w pracy arteterapeutycznej, czyli jak efektywnie pracować z dzieckiem 10
3. Funkcje mózgu w edukacji i terapii przez sztukę, o których warto wiedzieć 17
4. Jak skutecznie komunikować się z dzieckiem 20
5. Kreatywne myślenie jako klucz do osiągania sukcesów 28
6. Ścieżki emocjonalne jako dominujący aspekt stymulacji rozwoju 36
7. Magia kolorów w pracy z dzieckiem 45
8. Relaksacja, synchronizacja i wizualizacja elementami wprowadzającymi do pracy 74
9. Twórcze malowanie i rysowanie 116
10. Mandala 137
11. Drama 166
12. Teatr Forum 186
13. Teatr jako forma pracy edukacyjnej i terapeutycznej 189
14. Kotwice arteterapeutyczne 206
15. Zawsze bądź dzieckiem 211
Bibliografia 213
Metodą pięciu przemian gotuje się pożywienie zrównoważone energetycznie, które dostarcza energii podnoszącej witalność i jakość życia. Tajemnica harmonijnego posiłku tkwi w zachowaniu prawidłowej kolejności włączania składników do potrawy podczas gotowania.
Zobacz również Pakiet Pakiet książek Ewy Dobek - razem taniej 15 %
Gotowanie według pięciu przemian niektórym wydaje się trudne, jednak wystarczy trzymać się kilku zasad, a reszta dzieje się sama. Początkującym proponuję korzystanie z przepisów podanych w książce; każdy z nich jest rozpisany z uwzględnieniem obiegu odżywczego pięciu przemian.
Warto zaryzykować zmianę kuchennych nawyków, bo korzyści są ogromne. Po pierwsze, potrawy ugotowane tą metodą są dużo smaczniejsze - ich smak jest niezwykle harmonijny i głęboki. Po drugie, dzięki metodzie pięciu przemian każdy z nas może stać się mistrzem domowej kuchni, gdyż trudno jest zepsuć smak potrawy, przygotowując ją z zachowaniem zasad energetycznych.
Odżywianie się zgodnie z zasadą pięciu przemian zbliża nas do naturalnego rytmu życia. Dzięki temu ciało odżywa, reguluje się jego waga, skóra nabiera blasku. Coraz lepiej zaspokaja się nasza pierwotna potrzeba równowagi i harmonii.
Kilka porad praktycznych
Nie przejmujcie się, jeśli „zgubicie" jakiś smak w trakcie obiegu pięciu przemian. Po prostu zawróćcie, dodajcie produkt w tym smaku i idźcie dalej. Niech Was nie powstrzymują błędy - one są częścią nauki:)
W podanych przeze mnie przepisach czasami powtarzają się te same przyprawy w różnych obiegach - czasem trzeba tak zrobić, żeby zachować kolejność dodawania smaków w obiegu odżywczym.
Gotowanie potraw zaczynamy w dowolnej przemianie - zupy zaczynamy od wrzątku, gulasze warzywne od oleju na patelni itd. Koniecznością jest zrobienie co najmniej jednego obiegu - to wystarczy, żeby potrawa była „pełna". Jeśli robimy więcej niż jeden obieg - kończymy na dowolnej przemianie - tak jak nam pasuje i na co mamy ochotę:)
To, na jakiej przemianie kończymy, determinuje działanie potrawy na narządy wewnętrzne. Kończąc przemianą Ziemi, wzmacniamy śledzionę, trzustkę i żołądek, kończąc przemianą Metalu, wzmacniamy płuca i jelito grube itd.
Gotowanie według pięciu przemian to ćwiczenie uważności - trzeba pamiętać, na jakiej przemianie kończyliśmy przed zrobieniem przerwy w gotowaniu potrzebnej, na przykład, do ugotowania warzyw w zupie.
Jeśli łączymy w posiłku kilka potraw, na przykład kotlety warzywne, surówkę i kaszę, każdy ze składników posiłku traktujemy jako osobną całość (jeśli była przygotowana wg pięciu przemian).
Dla ułatwienia możecie traktować chleb i makarony jako produkty przemiany Ziemi - rozpatrywanie, z jakiego ziarna były zrobione, może Wam utrudnić przygotowywanie posiłku.
Kanapki wg pięciu przemian są możliwe! Nie zawsze uda się zachować kolejność, ale możemy użyć do zrobienia kanapek wszystkich pięciu smaków. Najprościej jest robić kanapki z chleba i past warzywnych przygotowanych właśnie wg pięciu przemian.
W przepisach rozpisanych według pięciu przemian trudno jest ściśle określić proporcje używanych produktów - szczególnie przypraw. Każdy z nas jest inny i ma indywidualne potrzeby i preferencje - osoby wychłodzone będą potrzebowały więcej przypraw rozgrzewających, osoby z nadmiarem gorąca instynktownie je ograniczają. Dlatego nie we wszystkich przepisach określam ilość przypraw, wierząc, że każdy z Was poczuje, ile mu ich w danej chwili potrzeba.
Rób co chcesz tylko gotuj
Spis treści:
Zagajenie
Drzewo
Ogień
Ziemia
Metal
Woda
Epilog
Indeks potraw
Dieta, jakkolwiek byśmy ją nazywali, ma być smaczna, aromatyczna, kolorowa i zdrowa!
Taka właśnie jest jesień, wraz z którą możemy rozpocząć zmianę naszego żywienia.
Jesień to pora roku pełna barw i opadających liści. Niech wraz z nimi spadną także nasze kilogramy! Chłodne wieczory i plucha na dworze bywają usprawiedliwieniem dla niezdrowego podjadania, którego skutki maskujemy ubraniem na cebulkę. Nie tędy droga! Mówią nam: "Bądź piękna na wiosnę!" Po co czekać tak długo? Sylwester jest wcześniej ;-)
Zdrowa dieta to całościowy styl jedzenia, nie tylko kilka wybranych przepisów na parę tygodni. Zmiana nawyków ma doprowadzić nas do zdrowej i smukłej sylwetki na zawsze! A na taką zmianę dobra jest każda pora roku, aczkolwiek inny jest styl przyrządzania potraw. W przepisach jesienno-zimowych dominują rozgrzewające dania przyprawione imbirem, papryką czy cynamonem, sycące, gorące i aromatyczne zupy, ciepłe śniadania.
A czy łatwiej jest chudnąć zimą, czy latem? Nie ma różnicy! Najtrudniej jest podjąć wyzwanie o zmianie stylu żywienia, a co za tym stoi stylu życia. Nie odkładajmy więc dbania o siebie, nie przykrywajmy kompleksów kożuchem, a własnych słabości zbliżającą się jesienną chandrą.
Kalorie? Kto by je liczył? Jedz mądrze, kontroluj spożywanie wyznaczonych produktów i kolejności posiłków, a na efekty nie trzeba będzie czekać do wiosny!
Nieautoryzowana biografia barbadoskiej wokalistki Rihanny. Jej kariera rozpoczęła się, gdy zauważył ją Evan Rogers – nowojorczyk współpracujący z takimi gwiazdami, jak Christina Aguilera, Jessica Simpson. Od razu zaproponował jej sesję nagraniową. Jej materiał demo zainteresował szefa Def Jam tak, że wokalistkę zaproszono na przesłuchanie i zaproponowano kontrakt płytowy. Sławę przyniósł jej singiel ‘Pon de Replay’ z debiutanckiego albumu ‘Music of the Sun’. 03 lipca 2013 Rihanna wystąpi w Polsce na Festiwalu Open'er. Gwiazda muzyki pop na Facebooku ma ponad 65 milionów fanów, a na You Tube jej teledyski obejrzano 3 miliardy razy. Rihanna sprzedała do tej pory ponad 41 milionów płyt i blisko 150 milionów utworów. ¼ singli wydanych przez Rihannę wylądowała na pierwszym miejscu setki Billboardu .
Pełen optymizmu i ciepła debiut. Pięknie i mądrze napisana historia, która może się zdarzyć każdemu. Opowieść o kobiecie, 30-letniej Ricie która poszukuje siebie, poszukuje własnej drogi do szczęścia. Przypadkowo w czasie kiedy najbardziej odczuwa w sobie niepokój, kiedy kontakt z partnerem staje się ciężarem, dostaje informację o odziedziczonym spadku gdzieś na " końcu świata" . Nowe wyzwania i nowe możliwości odkrywają przed nią inny świat, którego do tej pory nie znała. Cytat : " Kochana, ja już podjęłam decyzję! Wyprowadzam się na koniec świata i robię sobie rok przerwy od swojego dotychczasowego życia. A potem się okaże, co dalej. Zawsze mogę tu wrócić. " " Rok na końcu świata stał się moim wybawieniem. Była ukochana i znienawidzona samotność, był lęk, że nie nastanie już dzień i że zabije mnie jadem ropucha, poznałam tylu ludzi i zaczęłam znów się uczyć. Przecież to potwierdza trafność decyzji! Błędem był sposób, w jaki to zrobiłam. Uciekłam bez słowa wyjaśnienia, przekonana, że po prostu podejmuję wolne życiowe decyzje, odpowiedziałam sobie w myślach. Uciekłam z egoizmu i z braku dojrzałości. Dopiero w samotności, ciszy i potem w towarzystwie innych kobiet dogrzebałam się do siebie samej, moje lęki i niepokoje stopniowo znikły, robiąc miejsce na kochanie drugiej osoby. A mimo to, odkąd tu jestem, nie zainteresowałam się żadnym mężczyzną…" Książka, która umacnia Czytelnika w przekonaniu, że w każdym z nas jest siła do dokonywania zmian i mierzenia się z życiowymi problemami. Trzeba ją tylko odkryć, udając się choćby na koniec świata.O samej autorce : ogromnie uparta miłośniczka kotów, czekolady i dość złośliwego poczucia humoru, które odziedziczyła po Mamie. Nie znosi zmian, a ciągle je sobie funduje, bo nie może znaleźć swojego miejsca w życiu. Jedyną szaloną rzeczą, jaką zrobiła w życiu, była jazda bez biletu w komunikacji miejskiej. Nie wyobraża sobie odpoczynku bez książki, spacerów nad morzem i pracy w ogrodzie. Obdarzona licznymi talentami z wyjątkiem kulinarnego, ma na szczęście przyjaciół, którzy dobrze gotują.
Obudziła mnie piosenka w radiu. Po chwili dołączyło do niej pogwizdywanie i szum wody dochodzące z łazienki — Mikołaj brał prysznic. Przeciągnęłam się w cudownie ciepłej pościeli. „Niech dzisiaj będzie wolna niedziela" - wymruczałam zaklęcie, nie otwierając oczu. Kilka sekund zajęło mi przypomnienie sobie, że środa już była, czwartek też, a poprzedniego wieczoru odwiedziliśmy znajomych i do późna graliśmy w scrabble, popijając wino, i to był piątek. Dziś powinna zatem być sobota. Niestety nie wolna. Westchnęłam i spojrzałam na budzik na nocnej szafce, wskazywał 6.30. Czułam się tak, jakby w mojej głowie płynęła maleńka łódeczka po niespokojnym morzu, powodując delikatne nudności. Zawinęłam się szczelnie w kołdrę i obróciłam na drugi bok. Pogwizdywanie w łazience przeszło w murmurando, a potem w gardłowy śpiew — jak zawsze ten sam stary przebój Toma Jonesa. Nie byłam pewna, czy dziś rano mnie to rozśmiesza.
Wstałam niechętnie i, zamiast w kapeć, trafiłam stopą w zimną podłogę. Zasyczałam ze złością i owinęłam się ciasno szlafrokiem. Nasze maleńkie mieszkanie było przeraźliwie zimne. Odkąd się wprowadziłam dwa lata temu, spędzałam godziny, odkurzając, czyszcząc, wieszając obrazki, zdjęcia, ustawiając bibeloty i wyrzucając stopniowo i niepostrzeżenie wszystkie te rzeczy gromadzone latami przez Mikołaja, których nie lubiłam. W efekcie mieszkanko stało się dość przytulne, ale wcale nie cieplejsze, i z nastaniem pierwszych jesiennych dni musiałam wkładać na siebie warstwy swetrów, żeby jakoś przetrwać. Najgorsze były poranki, jak dzisiejszy.
Debiutancka i na poły autobiograficzna powieść piszącej pod pseudonimem Holenderki, która jeszcze niedawno parała się handlem bronią. Bohaterka książki Eva rozpoczyna pracę jako asystentka Jimmy’ego Liu, Chińczyka z kanadyjskim paszportem, znaczącej postaci na międzynarodowym rynku broni. Kontrakty zawierane są z rebeliantami i terrorystami, puczystami i urzędującymi rządami. Pomimo zawrotnych sum, na jakie opiewają transakcje zakupu Stingerów czy części zamiennych do czołgów, styl życia bohaterów daleki jest od luksusu. Aby dokonywać sprzedaży, Eva musi udawać się we wszelkie wstrząsane konfliktami rejony globu, takie jak bombardowany Grozny, pełne brutalnych kontrastów Chiny czy do cna skorumpowany Pakistan. Sytuacja komplikuje się, gdy Eva i Jimmy wpadają w pułapkę podczas negocjowania umowy w Pakistanie.
Równolegle do tego wątku toczy się historia opowiadana kilkanaście lat później. Wyjaśnia się przebieg miłosnego związku Evy z Martinem, zwykłym, uczciwie płacącym podatki obywatelem, który początkowo rozstaje się z nią, poznając prawdziwą naturę nowej profesji Evy. Z czasem jednak para łączy się ponownie, a życie przybiera nieoczekiwany obrót. Książka pełna złożonych emocji.
-Jedziecie na TEN Madagaskar? - z niedowierzaniem dopytywali nasi znajomi, gdy poinformowaliśmy ich o swoich zamiarach.
- Podróż dookoła świata na rowerach wam nie wystarczyła?
Kto raz zaznał prawdziwego życia w siodełku wie, że nawet stukrotne objechanie świata nie zaspokoi głodu podróży - bo przecież we włóczędze nie chodzi o bicie rekordów czy wypełnianie statystyk, ale o to, by nieustanie gonić za horyzontem. Tak, brakowało nam drogi. Tak, postanowiliśmy pojechać na TEN Madagaskar.
Dlaczego tam? A czyż jest jakieś inne miejsce na Ziemi, gdzie ludzie odkopują kości zmarłych w radosnej ceremonii, tańcząc przy tym i śpiewając? Gdzie od milionów lat w konarach drzew skaczą lemury, a od czasu do czasu (od lat kilkunastu) wskakują i na plecaki turystów, jeśli ci ma-ją w nich banana lub mandarynkę? Czynie chce się człowiekowi udać w miejsce, gdzie poranki pachną wanilią, w prastarym lesie łatwiej wypatrzyć kameleona niż rozbitą butelkę po piwie, a nawet najwytrawniejszy lingwista połamie sobie język, próbująć nauczyć się lokalnego narzecza lub choćby wymówić imię popularnego mal-gaskiego króla Andrianampoinimerinan-driantsimitoviaminandriampanjaka?Któż wkońcu nie chciałby pojechać do miejsca, którego już sama nazwa, jak pisał Arkady Fiedler, „jest jak magiczne hasło, jak nie-zwalczona pokusa, jak wyzwanie do szaleństw"?
Czy mogliśmy wybrać inne równie fascynujące miejsce jako cel swojej kolejnej podróży? Teoretycznie tak, ale dopóki nie zostaną uruchomione połączenia pasażerskie z Alfa Centauri pozostał nam „ósmy kontynent". - ze wstępu do ksiażki "Przez Madagaskar na rowerach"
Wstęp
W drodze na „Ósmy kontynent”
Madagaskar – Antananarivo
Madagaskar – Część południowa
Madagaskar – część północna
To i owo dodatkowo
Krótki informator praktyczny
Wyjątkowa powieść o zwyczajnej - niezwyczajnej kobiecie. Takiej jak każda z nas. Opowieść o 30-letniej Mai, która niespodziewanie wchodzi w sytuację matki samotnie wychowującej dziecko. Wkrótce będzie musiała stawić czoła wielu problemom, ukrywać przed szefem swoją sytuację, podjąć się opieki nad chorą mamą i spłacać kredyt we frankach. Będzie musiała znaleźć w sobie siłę i mądrość, by wyrwać się z zaklętego kręgu zależności od dwóch prezesów. Czy otworzy się na niespodziewaną miłość? Ta książka to powieść obyczajowa z wartką akcją, humorem i życiową mądrością. Autorka porusza tematy ważne społecznie - opowiada o realiach pracy w polskich firmach, o lęku przed zwolnieniem i trudnych wyborach, przed którymi staje codziennie wiele kobiet. Jednocześnie ta książka to świetna lektura - sprawnie napisana, która Czytelnika wzrusza, bawi i daje przyjemność z lektury. Barwni bohaterowie, szybka akcja, humor i potoczysty język sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Krystyna Mirek - Miałam pięć lat kiedy po raz pierwszy znalazłam drzwi do alternatywnego świata. Ludzie, którzy go zamieszkują to postacie fikcyjne, ale żyją tak samo prawdziwie jak my. Kochają się, zdradzają, śmieją i szukają swoich dróg w życiu. Ich historie są fascynujące. Minęło ponad trzydzieści lat, zanim uwierzyłam, że mogę spełnić marzenie i zacząć o nich opowiadać. Jest tych fabuł niezliczona ilość, a każda na swój sposób niezwykła. Każdy może tu odnaleźć własny los. Uśmiechnąć się i wzruszyć, a czasem zastanowić wspólnie nad tajemnicami miłości, która jest fundamentem każdego życia, nawet najbardziej pokręconego. Krystyna Mirek dotychczas wydała dwie książki: Prom do Kopenhagi (G+J 2011), Polowanie na motyle (G+J 2012)
Najlepsza kolekcja kolorowych zdjęć z życia zespołu One Direction. Fotorelacja z życia zespołu ukazuje niezwykłą historię One Direction uchwyconą w 150 specjalnie wyselekcjonowanych fotografiach.
Wszystko można zmienić, trzeba tylko wiedzieć, na czym nam zależy i dlaczego; co nowego ta zmiana przyniesie.
Różnica między patrzeniem a obserwowaniem
Świadomość siebie, świadomość innych
Wyobraźnia i wizualizacja
Znaczenie ruchu dla nauki, pamięci, twórczości
Ćwiczenia z zakresu gimnastyki umysłu
Obraz siebie a udana autoprezentacja
Formułowanie satysfakcjonujących celów
Warto odkrywać swoje marzenia, pragnienia, działać, ryzykując popełnienie błędu. Co prawda bezpieczniej jest, pozostawać w sferze marzeń, tyle, że wtedy niczego się nie osiąga... Warto również zadbać, by życie nie zepchnęło nas na ścieżkę, po której nie chcemy iść. Być wolnym, świadomie wybierać i zgadzać się na wszystkie konsekwencje twego wyboru.
Wiersze tomiku zatrzymane słowem obrazy, doświadczone ""w mgnieniu oka"". Czy są one jak sen, zanim zostanie opowiedziany? Czy istniały zanim zostały nazwane? Równoległy wątek tworzy grafika - spirala Fibonacciego, której wzór odzwierciedla geometria przyrody: układ płatków róży i droga mleczna.
zapiski spełnionych marzeń
A potem leniwie drepczemy na dół, podpatrując ogrody i sposoby na ozdobienie muru lub rozczulając się majtkami na sznurku, przesłaniającymi świat św. Antoniemu w malutkiej kapliczce. Zaglądamy do otwartych sklepików. Zatrzymujemy smaki z mercatino (ryneczku), kupujemy kawałek owczego sera i czerwone wino. Wszędzie mnóstwo mieszkańców, wylegli gromadnie na spacer.
Apetyczne są takie niedziele. Można potem wrócić do powszedniego dnia, porządków, prasowania, a mimo to z lekkością unosić się nad ziemią...
Książka zawiera 36 kolorowych stron ze zdjęciami z Toskanii.
Autorka ukończyła wychowanie plastyczne w PWSSP (obecnej ASP) w Poznaniu oraz reżyserię teatru dzieci i młodzieży przy PWSST we Wrocławiu. Przez kilka lat pracowała jako nauczycielka plastyki, by potem jako instruktor plastyki i teatru z sukcesami działać w Gminnym Ośrodku Kultury "Sokół" w Czerwonaku pod Poznaniem. W 2007 roku wyprowadziła sie z Polski i zamieszkała w Toskanii. Pracuje jako gospodyni u zaprzyjaźnionego księdza i z tej perspektywy spogląda na świat dookoła siebie. Założyła własną pracownię, wróciła do malarstwa, wytwarza świece artystyczne, tworzy aranżacje florystyczne.
Książka na podstawie ulubionego przez internautów bloga o ż yciu w Toskanii
Sylwia: Nie wyobrażam sobie picia porannej kawy bez czytania Pani bolga! To zapiski moich jeszcze niespełnionych marzeń :)
Darek: Od zeszłego tygodnia usiłuję nadrobić ponad dwa lata, czytając Pani zapiski, oglądając zdjęcia i przede wszystkim podziwiając decyzję. W blogu widać Pani toskańskie zauroczenie i czuję to do dziś. Wkłada Pani sporo serca w tworzenie tego swoistego okna na Toskanię, a Pani talnety artystyczne dopełniają całokształtu. Dziekuję za chęci dzielenia się radością z innmi.
Blisko sto lat temu zdesperowana młoda kobieta dociera na brzeg arktycznej wysepki, przynosząc ze sobą straszną rodzinną tajemnicę oraz drogocenny krucyfiks. Splot ludzkich losów, przemian przyrodniczych i wydarzeń historycznych sprawi, że stulecie później ten skrawek skutej lodem ziemi zagrozi wyniszczeniem cywilizacji człowieka, jaką znamy. Efekt cieplarniany sprawia, iż w rozmiękającej wiecznej zmarzlinie wysepki na północy Alaski zaczynają odsłaniać się zwłoki mieszkańców rosyjskiej kolonii, których w 1918 roku zabiła grypa hiszpanka - śmiertelna choroba zakaźna, która pochłonęła dziesiątki milionów istnień na początku XX wieku i na którą nauka wciąż nie zna remedium. Wojskowy epidemiolog ma sprawdzić, czy zabójczy wirus przetrwał w lodach alaskańskiego cmentarzyska. Jak się okazuje, kolonia była ongiś utworzona przez wyznawców rosyjskiego mnicha i mistyka Rasputina. Tam właśnie w 1918 roku dotarła tajemnicza młoda kobieta. Historia dynastii Romanowów, lokalna tradycja i dzień dzisiejszy tego miejsca szykują jednak znacznie więcej niespodzianek, wobec których czysto racjonalne podejście nowoczesnej techniki i wiedzy naukowej staje się bezradne. Gdy ludzkie emocje, namiętność i ignorancja wprowadzają elementy nieprzewidywalności, rozpoczyna się brutalny wyścig z czasem. Happy end na wszystkich frontach wcale nie jest gwarantowany. Masello połączył historię i mitologię ostatnich lat dynastii Romanowów oraz przerażającą pandemię, która wstrząsnęła ludzkością na początku XX wieku, ze scenariuszem współczesnych wydarzeń, które mogłyby być wzięte z pierwszych stron naszych gazet.
"Suspense Magazine"
Różne kobiety, które w różnych okolicznościach straciły w dzieciństwie lub młodości matkę, natrafiają potem na podobne problemy we własnym macierzyństwie. Ponieważ zabrakło im modelu macierzyństwa, czują się zagubione w wielu sytuacjach, które są dla ich rówieśniczek oczywiste. Autorka kontynuuje tu temat podjęty we wcześniejszej, pionierskiej książce "Córki, które zostały bez matki" - książce, która wzbudziła gorące emocje i głębokie refleksje u tysięcy czytelniczek identyfikujących się z przeżyciami kobiet opisanymi przez autorkę.
Matka która nie miała matki
Wstęp
W moim domu mieszkają teraz dwie małe dziewczynki. Ośmiolatka ma w sobie duszę chochlika; czterolatka — spokój anioła. Gdy wracam do domu po pracy, starsza już od progu rzuca się na mnie, krzycząc „Mamusia!", i ciasno oplata się wokół mojego ciała w małpiej manifestacji jedności. Za chwilę z uniesionymi rękoma nadbiega też druga, wołając: „Mama! Mama! Mama!", a aureola jej ciemnozłotych włosów pobłyskuje w ostrym, zachodzącym słońcu Kalifornii.
Schylam się do tej młodszej, próbując utrzymać równowagę, gdy starsza owija się wokół mojej prawej nogi. „Jak się ma mój króliczek?" — pytam Eden, ocierając się twarzą ojej gładką szyjkę. Mocno przyciskam patykowate ciało Mai, trzecioklasistki, cło swojego uda, ofiarowując jej najlepszy odpowiednik uścisku, na jaki mnie stać w tej sytuacji. „A jak tam mój Miś?"
Jest to niczym nieskrępowany spektakl uwielbienia, niemal zawstydzająca manifestacja obfitości uczuć. Dwie małe dziewczynki, których popołudnie nagle przepełnia radość i poczucie ulgi, ponieważ zobaczyły mnie w progu. Czy można czuć się bardziej potrzebnym, bardziej kochanym?
Moja mama też kiedyś tego doświadczała. Musiała. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wychowywała trójkę dzieci, które witały ją, gdy wracała z zebrania komitetu rodzicielskiego w szkole lub z wyjazdu na długi weekend z ojcem, choć nie pamiętam, aby którekolwiek z nas rzucało się na nią tak jak moje dzieci na mnie. Nie byliśmy skłonni do fizycznego okazywania sobie uczuć czy mówienia o miłości. Pamiętam tylko jeden jedyny raz, kiedy powiedziałam matce, że ją kocham. Było to latem 1981 roku. Miałam wtedy siedemnaście lat. Mama leżała w szpitalnym łóżku, a na dźwięk tych słów mocniej zacisnęła dłonie na jego prętach.
- leż cię kocham — powiedziała, ale jej głos był przytłumiony, jakby już była w drodze do innego świata.
Dwa dni później zmarła na raka, który zaatakował najpierw pierś, a później także wątrobę. Było to ponad dwadzieścia lat temu, ale obraz jej ostatnich dni nigdy nie stracił dla mnie wyrazistości. To moje wspomnienia związane z nią jako matką zaczęły blednąc. Nie potrafię sobie przypomnieć żadnej z lekcji gry na fortepianie, których mi udzielała, ani nawet tego, czy kiedykolwiek dostrzegłam jej twarz pośród publiczności na szkolnym przedstawieniu. Czyżbym nie była w stanie przywołać tych obrazów7, ponieważ momenty spędzane razem stały się tak odległe? A może zastępuję je wspomnieniami, które każdego dnia tworzę z własnymi dziećmi?
Przez długi czas, gdy proszono mnie, żebym opowiedziała o sobie, w pierwszym odruchu zawsze miałam ochotę powiedzieć: „Gdy miałam siedemnaście lat, zmarła moja matka". Wydawało mi się to najbardziej adekwatnym opisem mojej osoby, jaki można zaoferować. Gdy teraz słyszę to pytanie, bez zastanowienia odpowiadam najpierw: „Mam dwie córki. Jedna ma osiem lat, druga cztery". Niewiele momentów w życiu kobiety jest nasyconych taką mocą, by określać jej tożsamość, ale niewątpliwie utrata matki oraz własne macierzyństwo do nich należą.
Oczywiście rola matki nie jest jedyną, jaką odgrywam. Jestem też żoną, autorką książek, wykładowcą, panią domu, a od kwietnia do czerwca entuzjastycznym projektantem przydomowego ogrodu. Jednak ponieważ bard/o świadomie zdecydowałam się umieścić córki w centrum swojego świata, rola matki przyćmiewa
niemal wszystko inne, co robię. Kiedyś wydawało mi się, że określa mnie brak czyjejś obecności. Teraz zaś twierdzę, że definiuje mnie obecność dwóch małych istotek, które potrzebują większości mojego czasu.
Jednak moją tożsamość matki kształtuje coś więcej niż tylko relacje między naszą trójką. Funkcjonuje ona w zagmatwanym układzie międzypokoleniowej miłości i straty, znaczona wspomnieniami związanymi z życiem oraz śmiercią mojej matki i komplikowana technikami przetrwania, na których się opierałam, gdy musiałam sobie radzie sama. Moja niezłomna samowystarczalność, strach przed przedwczesną śmiercią, uwielbienie tego, co przewidywalne i bezpieczne — wszystkie te myśli i zachowania, od których przez lata próbowałam wybawić się na kozetkach u rozmaitych terapeutów, jak na złość zagościły na stałe w moim życiu po narodzinach pierwszej córki. Niektóre nieraz stawały mi na drodze.
Można by myśleć, że powinnam się tego spodziewać. W końcu przez poprzednie trzy lata prowadziłam prelekcje i pisałam teksty o istocie takich przełomowych wydarzeń jak ślub czy narodziny dziecka w życiu kobiety, która straciła matkę. Mimo wszystko jednak w 1997 roku nie byłam przygotowana na to, jak bardzo frustracja i złość, które miotały mną, gdy Maya przez pierwsze dziesięć tygodni nieustannie płakała, będą przypominać mi moją bezdenną rozpacz po śmierci matki w 1981 roku. Nie spodziewałam się też ogromu egzystencjalnej samotności, której miałam doświadczyć w okresie poporodowym mimo pomocy kuzynki i teściowej. Gdy zostałam mamą, nagle moja matka była wszędzie wokół mnie i jednocześnie nigdzie. Nawet najbardziej prozaiczne elementy opieki nad niemowlęciem sprawiały, że od razu pojawiała się w pokoju. Jak ona sobie dawala radę z tymi tetnnvymi? — zastanawiałam się, walcząc z pieluchą jednorazową. Pewnie w taki sposób mnie trzymala. gdy budzilamją w środku nocy - przelatywało mi mimowolnie przez głowę, gdy o trzeciej nad ranem spacerowałam z Mayą po pokoju.
Kiedy we wczesnych latach dziewięćdziesiątych pracowałam nad książką Córki, które zflstaly bez matki, postanowiłam zawrzeć w niej rozdział na temat matek, które same straciły matkę, lecz pisanie go było dla mnie raczej zadaniem intelektualnym niż okazją do wydobycia z siebie emocjonalnej prawdy. Będąc samotna i bezdzietna, nie spodziewałam się jeszcze - i jakże mogło być inaczej? - że doświadczenie wczesnej utraty matki pewnego dnia ukształtuje mnie samą niemal w każdym aspekcie roli matki. Miało ono wpływ na wszystko, począwszy od wyboru partnera (musiałam mieć pewność, że mój wybranek zaopiekuje się dziećmi, gdyby mi coś się stało), przez obsesję na punkcie dokumentacji wydarzeń z życia dziewczynek (odnotowywałam każdy najdrobniejszy szczegół, żeby dzieciom nic nie umknęło, gdyby coś mi się stało), decyzję, aby zabrać Mayę do Francji, gdy miała trzy latka (aby miała wczesne wspomnienia z podróży z mamą, nawet gdyby potem coś mi się stało), a skończywszy na sposobie, w jaki każdego ranka czeszę dziewczynkom włosy (wybieram proste dyżurki, które będzie w stanic ułożyć także mój mąż, gdyby coś złego miało mnie wkrótce spotkać).
Uważam też, że to doświadczenie sprawiło, iż jestem bardziej uważna jako matka - usiłuję przewidywać potrzeby dzieci i chronić je przed rozczarowaniami i smutkami. Ponieważ wiem, czym jest tęsknota za matką, staram się, aby wiedziały, że zawsze przy nicłi jestem. To prawda, że dla osoby pracującej próby zasłużenia na miano „supermamy" mogą być wykańczające, a poświęcanie godziny dziennie na zawiezienie dzieci do szkoły i przywiezienie
ich do domu (mimo że mąż lub opiekunka chętnie sami by to zrobili) niewątpliwie dezorganizuje pracę. Wiem jednak, jak cenny jest czas spędzony razem, głównie dlatego, że rozumiem, jak szybko może się skończyć. Mam teraz czterdzieści jeden lat, czyli o rok mniej, niż miała moja mama, gdy umarła; ta mentalna matematyka stanowi kontekst większości moich decyzji związanych z macierzyństwem.
Steruje mną nie tyle jakiś uchwytny strach przed przedwczesną śmiercią, ile towarzysząca mi nieustannie świadomość, iż jest ona możliwa. Podobnie jak większość matek, z którymi rozmawiałam w trakcie przygotowywania tej książki, nie zamartwiam się całymi dniami swoim stanem zdrowia i kruchością życia; przestałam nawet zbyt restrykcyjnie podchodzić do comiesięcznej samokontroli piersi. Kto ma teraz na to wszystko czas? Mimo to jednak instynkt samozachowawczy trawi spore zasoby mojej energii. Pewna moja znajoma, matka trójki dzieci, która w wieku ośmiu lat straciła ojca w wypadku samochodowym, opisując swój styl rodzicielstwa, używa sformułowania „oszczędność ruchów". Ponieważ od najmłodszych lat wie, że nieszczęścia mogą spaść jak grom z jasnego nieba, unika niepotrzebnego ryzyka. Doskonale ją rozumiem. Nigdy nie przekraczam dozwolonej prędkości na drodze. Nie latam małymi samolotami. Nieszczęścia chodzą po matkach, wiem o tym. A najistotniejszym elementem mojej roli jest być.
Matka która nie miała matki
Spis treści:
Podziękowania
Wstęp
1. Macierzyństwo i żałoba. Uzdrawiająca moc
Naprawa historii
Odnowienie dawnej więzi z matką
Zastępowanie straconej opieki
Powrót do przeszłości
Opieka nad pasierbami
Rola babci. Druga szansa na macierzyństwo
2. Ciąża. Czas na przygotowania
Sekretna strona ciąży - psychiczna, emocjonalna, intensywna
Kluczowa decyzja
Bezpłodność - inna forma straty
Kwestia preferencji - chłopiec czy dziewczynka?
3. Poród i narodziny. Przestąpienie progu
Od teraz jest ich dwoje
Dlaczego przebieg porodu ma znaczenie?
4. Okres poporodowy. Pierwsze sześć tygodni
Hipersamowystarczalność
Utrzymująca się lojalność w stosunku do matki
Te „drugie" babcie
Mit natychmiastowej więzi
5. Przywiązywanie się.
Powstawanie więzi między matką a dzieckiem
Krótkie podsumowanie problematyki przywiązania i straty
6. Do lat czterech. Opieka nad dziećmi w wieku niemowlęcym, poniemowlęcym i wczesnoprzedszkolnym
Szok macierzyństwa
Myśli na temat własnej śmierci
Nauka samodzielnego zasypiania
Rozłąka fizyczna
Pierwszy dzień w przedszkolu (żłobku)
Złość i odrzucenie
Rozwijanie niezależności
Kolejne dzieci
7. Nieobecna babcia. Zapełnienie pustki
Niewiadoma
Wcale nie tak nieobecna babcia
8. Babcia w niebie. Rozmowa z dziećmi o śmierci
Dzieci w wieku poniemowlęcym.
- od osiemnastu miesięcy do trzech lat
Dzieci w wieku przedszkolnym
od trzech do pięciu lat
Dzieci w wieku szkolnym
od pięciu do jedenastu lat
Dzieci w wieku dojrzewania i starsze
Jak mówić o trudnych sprawach
śmierć gwałtowna lub samobójcza
9. Rodzina pod specjalnym nadzorem
Żeby tylko nikomu nic się nie stało
„Nadopiekuńczy rodzice
Jeśli realizuje się czarny scenariusz
10. Pięć do dwunastu lat. Lata szkolne
Sprawy domowe
Gniew, odrzucenie, dyscyplina
Żcie szkolne
11. Matka pod specjalnym nadzorem. Żeby tylko nic mi się nie stało Migająca liczba.
Kolejna migająca liczba Plan idealny
Fotografie i wspomnienia
12. Tu chodzi o dziecko. Zachowanie ostrości spojrzenia No pain, no gain wartość cierpienia
13. Nastolatki w domu. Strefa nieznanego
Mit 1. Rozłąka jest niezbędna
Mit 2. Konflikty, bunt i odrzucenie oznaczają, że popełniłam jakiś błąd
Mit 3. Naszym dzieciom jest dużo łatwiej niż nam,
gdy byłyśmy w ich wieku
Mit 4. Wystarczy kochać
Mit S. Są już dorosłe moja rola się skończyła
Epilog
Dodatek A. Kwestionariusz Motherless Mothcr Survey
Dodatek B. Kwestionariusz grupy kontrolnej
Dodatek C. Przydatne adresy
Przypisy bibliograficzne
Bibliografia
Z paryskiego hotelu znika sześcioletnia Amerykanka, przebywająca z rodzicami na wakacjach we Francji. Szybko okazuje się, że w tle tajemniczego porwania trzeba brać pod uwagę nie tylko podziemie przemysłu pornograficznego czy ewentualne żądania finansowe, ale również motywy polityczne oraz korzyści technologiczne dla terrorystów. Mijają jednak kolejne godziny, a nikt nie wysuwa żadnych żądań. Dziewczynka przepadła jak kamień. Mglistymi tropami podąża za nią kontrowersyjny amerykański detektyw, obecny akurat w Paryżu. Śledztwo zaprowadzi go z Francji przez Niemcy do Polski i dalej na wschód, a jednocześnie w głąb jego własnej mrocznej historii rodzinnej. Sprzymierzy się z młodą polską prawniczką, a narazi między innymi mafiozom z Pruszkowa ? ale nie jest jasne, czy to wszystko wystarczy, by wygrać z czasem i niejasnymi motywami zleceniodawców zbrodni. Książka napisana jak film akcji. Wydarzenia i komplikacje piętrzą się w zawrotnym tempie, tak że brakuje czasem nawet chwili na oddech.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?