KATEGORIE [rozwiń]

Wydawnictwo Feeria

Okładka książki Zakochaj się w życiu (Audiobook) - Audiobook
audiobook

29,90 zł 18,23 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Podręcznik małych i duzych kroków dla pszukującej duszy. Dodatkowo trzy nowe eseje niepublikowane w wydaniu drukowanym. Ewa jest jedną z najabrdziej oryginalnych, prowokujących i niezwykłaych osób, które poznałem w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Jej głęboka i wnikliwa książka wciąga do czytania, zmusza do myslenia, korci do natychmiastowego działania. Jest kwintesencją całej wiedzy o radości, szczęściu i dającej się spelnić wymarzonej przyszłości. prof. dr hab. Zbigniew Królicki Czyta Autorka Czas nagrania 12 godz 30 min
Okładka książki Zaklinaczka słoni. Rok z życia lekarza zwierząt...

34,90 zł 20,24 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

 Zaczynam o siódmej: inspekcja słoni, szczotkowanie, podanie leków, zabiegi kosmetyczne i krótki trening. Potem na każdego słonia wsiada jeden jeździec i rusza się z nimi na wyżerkę do dżungli. Pracuję w Elephant Whispers– ośrodku pomocy i tresury dla słoni „z problemami” i zwierząt osieroconych.Gdyby nie on, wszystkie te słonie zostałyby odstrzelone jako nadwyżka niemieszcząca się już w Parku Narodowym.   By uniknąć różnych, czasem nawet zabawnych, nieporozumień, muszę zacząć uczyć się tutejszego języka. Pierwszy problem polega na tym, że rodzimych języków jest wiele i nie wiem, od którego zacząć. Dziewczyny doradziły mi zuluski, najpopularniejszy w regionie. Wiem już, że „witaj” to po zulusku kusile, a „dziękuję” nja-bąga. Jednak to nie wystarczy…   Tutejsze władze, próbując pomóc najuboższym, zakupiły dla nich stado krów. Jednak miejscowym nie chciało się nimi zajmować i puścili je wolno. Nikt ich nie leczy ani o nie nie dba. Można powiedzieć, że krowy te żyją prawie dziko. Łapie się je i zawiesza im na szyi dzwonek jedynie po to, by można je było odróżnić z daleka od jakiegoś niebezpiecznego zwierzęcia. Inaczej konie mogłyby się łatwo spłoszyć, dostrzegając jakiś podejrzany ruch w krzakach, a tak słyszą dzwonek i wiedzą, że to bydło.   Zadziwiające jest, jak wyglądają tu rodziny. Od pokoleń jest tak, że młoda kobieta zachodzi w ciążę, a potem zostawia dziecko dziadkom i w ogóle nie bierze za nie odpowiedzialności. Poznałam taką dziewczynę pomagającą w kuchni. W wieku 21 lat ma już trójkę dzieci. Pierwsze urodziła, będąc 14-latką. Każde dziecko ma innego ojca. Dzieci zostawia pod opieką swojej matki, a sama zarabia w kuchni tyle, że ledwie starcza na wyżywienie rodziny. Żaden z ojców dzieci jej nie pomaga, ale ona – choć nie stać jej na zapewnienie choćby podstawowej edukacji swych pociech – marzy już o kolejnym dziecku.
Okładka książki W plątaninie uczuć

35,90 zł 19,74 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Siłą tej powieści jest jej niezwykła prawda emocjonalna, właściwie każda kobieta może się silnie zidentyfikować z wybrana bohaterką. Co istotne wszystkie postaci zarówno głównych bohaterek ale też dzieci, partnerów, rodziców są zbudowane celnie i autentycznie. Poruszająca. Zobacz Zestaw w plątaninie uczuć i Jutra może nie być - razem taniej - 15 % Kilka słów streszczenia: Opowieść o sile prawdziwej kobiecej przyjaźni, cierpieniu, miłości, zdradzie. Opowieść o tym jak trudną sztuką jest pięknie żyć. Trzy historie, trzy różne kobiety. Każda inaczej żyje swoje życie, walczy o siebie i swoje marzenia. Są do bólu prawdziwe, a przy tym nie pozbawione autoironii i poczucia humoru. Książka ukazuje całą panoramę spraw, problemów czasem śmiesznych , czasem poważnych. Codzienne problemy, zmaganie z przeciwnościami losu, udane związki i mniej udane rozwiązki. Dorota - mężatka, matka dwójki dzieci. Zaniedbana, sfrustrowana poddaje się bezwolnym schematom codzienności. Funkcjonuje niczym mrówka w mrowisku. Pędzi przez życie bez wytchnienia. Tak jak wiele kobiet cierpi na nadmierne poczucie odpowiedzialności za rodzinę i jej sprawne funkcjonowanie. Od pewnego czasu jej małżenstwo przeżywa kryzys. Czy miłość wybaczy zdradę? Hanna- trzydziestopięcioletnia singielka. Pnie się po szczeblach kariery w międzynarodowej korporacji. Miała kiedyś kota, ale nie miała dla niego czasu, oddała go koleżance. Potem hodowała rybkę, której nie poświęcała za dużo uwagi. Rybka zdechła. Na związki też nie ma czasu, a może nie chce mieć. Miłość przecież boli, zawsze... Kalina – w szczęśliwym związku od dziesięciu lat. Właścicielka eksluzywnego butiku. Życie przynosi niespodzianki, w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy wszystko wydawało się być poukładane i zapięte na ostatni guzik, kiedy myślała, że już nic ciekawego jej nie spotka, wtedy pojawił się ON. Jej pierwsza „wielka miłość”. Wywrócił jej poukładany świat do góry nogami. Życie kobiet zmienia się kiedy stają w obliczu śmiertelnej choroby. Ich przyjaźń nabiera siły i nowego wymiaru. Prawdziwa przyjaźń potrafi pokonać czas, życiowe trudności a nawet śmierć. Fragment książki w Plątaninie uczuć Dorota Robert znowu dłużej pracował, a ona już nie miała siły. Nieprzespana noc i pracowity dzień dawały o sobie znać. Całe ciało domagało się odpoczynku. Mięśnie były napięte i sztywne, kosmyki włosów lepiły się do spoconej twarzy. Pranie, sprzątanie, gotowanie, mycie okien - nikt tego za nią nie zrobi. Karmi piersią. Michaś uwielbia jej cyca. Po prostu nie może się bez niego obejść. Jego malutki świat kręci się wokół jej sutka. Karmienie, zmiana pieluchy, dwudziestominutowa drzemka i cyc. I tak w kółko. Bolą ją sutki od tego memłania, ciągnięcia, ssania. Czasami czuje się jak dojarka. Tomek jest radosnym czterolatkiem, który przeżywa okres dziecięcego buntu. Rozbrykany i pełen energii, ani przez chwilę nie może usiedzieć w miejscu. Dorota kocha swoje dzieci, jednak chwilami ma dość wszystkiego. Czas przecieka jej przez palce. Samotna, sfrustrowana, zła, poddaje się bezwolnym schematom codzienności. Funkcjonuje niczym mrówka w mrowisku. Pędzi przez życie bez wytchnienia. Tak jak wiele kobiet, cierpi na nadmierne poczucie odpowiedzialności za rodzinę i jej sprawne funkcjonowanie. Spojrzała w lustro. W wieku trzydziestu czterech lat wygląda gorzej od swojej teściowej. Szare kręgi pod oczami wchodziły na policzki, ziemista cera dodawała jej lat, a usta już dawno szczerze się nie śmiały. Kochała męża i dzieci, ale w tej miłości zatracała siebie. Zapomniała już, kim jest i dokąd zmierza. Na półkę odłożyła swoje marzenia. Ktoś kiedyś jej powiedział, że gdy człowiek przestaje marzyć, to tak jakby umarł. Stała się robotem. Bez zastanowienia, a tym bardziej pasji, odbębniała swoje życie. Żyła od wieczora do wieczora, bo tylko wtedy miała chwilkę dla siebie. Choć i to nie zawsze. Wynajdowała sobie prace: a to trzeba poskładać pranie, a to rozmrozić mięso na następny dzień. - Cześć, wróciłem! - Mąż trzasnął drzwiami tak mocno, że obudził Michałka, którego usypiała przez ostatnią godzinę. Jakbym nie zauważyła... - wypowiedziała w myślach, a na głos dodała: - Czy ty zawsze musisz tak trzaskać drzwiami, że o mało nie wylatują z futryn? Maluch zaczął głośno płakać. Wzięła go na ręce. - A ty zawsze musisz się czepiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Gdybyś zamknął te przeklęte drzwi, a nie je zatrzaskiwał, nie czepiałabym się - czuła, że zaraz wybuchnie. - Miałem ciężki dzień w pracy - oświadczył chłodno. - A ja w domu. - W domu? - parsknął i szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. Pewnie myślał, że skoro nie pracuje, to wyleguje się na kanapie, piłuje paznokcie i ogląda seriale. Poczuła, że w gardle rośnie jej ogromna gula. Przerabiali ten temat dziesiątki razy. Tłumaczyła mu, że też może być zmęczona domowymi obowiązkami. Nie docierało. - Wyobraź sobie, że jestem zmęczona. Michał miał cały dzień kolkę. A Tomek pomalował ściany farbami i musiałam je szorować. Ugotowałam obiad, poprałam, poprasowałam, zmieniłam pościel. Mało? Nie słuchał jej. Wszedł do kuchni, a ona podreptała za nim z krzyczącym dzieckiem. - Mówiłem ci już, że możemy zatrudnić opiekunkę. Stać nas na to. - A ja ci mówiłam, że nie chcę, aby obca kobieta zajmowała się naszymi dziećmi. - Skoro nie chcesz, to masz problem - podniósł pokrywkę od garnka, w którym gotowało się mięso. - Zjesz obiad? - zapytała, aby zakończyć tę bezsensowną dyskusję. - Znowu gulasz? - pokręcił z dezaprobatą głową. - Poprzednio był tydzień temu. Jeśli masz ochotę na coś innego, to mi powiedz. - Nie jestem głodny - rzucił oschle w jej stronę i wyszedł z kuchni. - To nie - odburknęła. Podszedł do barku i nalał sobie whisky. Lubił whisky. Po szklaneczce whisky najszybciej zapominał o tej kobiecie, która ciągle narzekała. Ostatnio zauważył, że siedzi w pracy po godzinach tylko dlatego, żeby opóźnić powrót do domu. Dom, który miał być ostoją i azylem, był dla niego kolczastą, kanciastą klatką. Nieustannie kaleczył się o jej słowa. Ciskała w niego śmiertelne kule żalu i gniewu. Strzelała w niego pretensjami niczym serią z karabinu maszynowego. Kochał swoje dzieci nad życie, ale był już nimi zmęczony, a Dorota? Wiecznie niezadowolona i zmęczona. Przestała o siebie dbać. Nie pamięta, kiedy ostatnio widział jaw sukience, z odrzuconymi na plecy, rozpuszczonymi włosami. Teraz wiązała je ciasno w kucyk; tak było praktyczniej. Miała piękne falujące, kasztanowe włosy, którymi on kiedyś nieustannie się bawił. Przeczesywał je palcami i zanurzał w nich swój nos. Pachniały morelami i wiatrem. Seks z nią nie sprawiał mu już przyjemności. Spowszedniał i stracił urok. Dzikość przerodziła się w rutynę. Zresztą praktycznie go nie uprawiali, bo albo Michałek miał kolkę, albo Tomek wskakiwał do ich łóżka, albo Dorotę bolała głowa. Kochali się raz w miesiącu albo i rzadziej, w łazience lub w kuchni. Szybko, gwałtownie, w obawie, że któreś z dzieci może się obudzić. Nie umieli siebie zadowolić, nie potrafili się już kochać. Wszystko przepadło. Bezpowrotnie? „Znowu pije - pomyślała z obrzydzeniem. - Będę musiała sama zajmować się dziećmi. Cały dzień, kolejny wieczór, a nawet noc. Wybuchnęła płaczem. - () co ci znowu chodzi? - znowu płakała. - Pijesz!!! - wykrzyczała mu w twarz. Dziecko, które przez chwilę ucichło, teraz znowu zaczęło spazmatycznie szlochać. - Byłem w pracy dziesięć godzin! - Ja też pracuję w domu! - Przestań histeryzować - denerwowała go ta teatralna dramaturgia. Kiedy była zła, jej głos stawał się piskliwy. Michałek płakał coraz bardziej. Robert stał z opuszczonymi rękoma, jakby nie wiedział, co ma zrobić. - No, weź go i ucisz! - wręczyła mu w ręce krzyczące zawiniątko w żółtym kocyku. Szklanka z whisky wypadła mu z ręki. Złoty płyn rozlał się po podłodze. Kapu kap, kap, kap. Wziął synka na ręce i mocno przytulił. Malutkie rączki chwyciły go za koszulę. Rozczulił go ten widok. - Mamusiu, co się dzieje? - do kuchni wleciał jak burza Tomek. - Nic, synku, tatusiowi wypadła szklanka. - Niegrzeczny tatuś - malec już był przy ojcu i kurczowo złapał się jego nogawki, jakby w obawie, że może znów gdzieś wyjść. Dorota w przypływie gniewu chwyciła torebkę i kluczyki do samochodu. Jej mąż stał bez ruchu z jednym synem na ręku, z drugim u boku. - Gdzie idziesz? - zapytał. - Wychodzę - rzuciła przez ramię. Nie mogła się teraz rozmyślić. Musi wyjść i zapomnieć. Zapomnieć na chwilę o tym, że jest matką, żoną i kurą domową. Tą przeklętą umęczoną kobietą, którą nigdy nie chciała się stać. - Ale ja?... - usłyszała za sobą głos męża. - Bawcie się dobrze - otworzyła drzwi i wybiegła na podjazd. Wyskoczyła na dwór w powyciąganym dresie i poplamionej koszulce. Wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon. Jechała przed siebie, naciskając pedał gazu. Uciekała. Zatrzymała się dopiero po kilkunastu kilometrach na skraju lasu. Zamknęła oczy, po policzkach potoczyły się gęste łzy. Po raz kolejny wróciła do przeszłości. Ostatnio coraz częściej odpływała w zamierzchłe czasy. Poznali się na ulicy. Mało romantycznie. Ona szła na egzamin, on wyszedł na spacer z psem. Pies ów stał się przyczyną nieszczęścia, a raczej ich wielkiego szczęścia. Wpadł na nią z impetem, zostawiając odciski łap na jej białej spódnicy. - Przepraszam cię - chłopak zaczął nerwowo strzepywać błotniste plamy z jej spódnicy, rozmazując je przy tym jeszcze bardziej. Zamiast dwóch małych plamek na białej tkaninie pojawiła się ogromna szaro-czarna plama wielkości piłki. - Nic nie szkodzi - odpowiedziała. W zasadzie najchętniej by go opieprzyła, jednak wzruszyła ją jego nieporadność i skrępowanie. - Spróbuję ci to jakoś wynagrodzić. Nie masz ochoty na kawę, ciastko? - zarumienił się. - Nie mogę, właśnie pędzę na egzamin - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Pójdziemy z tobą i na ciebie zaczekamy. W rezultacie nie zdała egzaminu, bo jak tu myśleć o rachunkowości, kiedy za oknem czeka ON? Zakochali się w sobie błyskawicznie. Oszalała na jego punkcie. Latała w chmurach, nie dotykając ziemi. Cud, że jej serce wytrzymało taką dawkę emocji. Nieustanne zawirowanie, radosne szczęście, głębokie pożądanie, dzika namiętność. Urzekła ją jego pracowitość i zaradność. Choć był od niej tylko pięć lat starszy, pracował jako dyrektor generalny w firmie reklamowej swojego ojca. już wtedy firma dobrxe prosperowała, a on nie narzekał na brak pieniędzy. Jednak to nie jego pieniądze jej zaimponowały. Zawsze twierdziła, że woli być biedna i szczęśliwa niż bogata i pogrążona w smutku. Stał się cud: miała to i to. Oczarował ją poczuciem humoru i pięknymi zielonymi oczami, które spoglądały na świat spod firanek długich, gęstych rzęs. Był przystojny, szalenie przystojny. Do tej pory jest. Uganiały się za nim tabuny dziewczyn, a on był prawdziwie zakochany w niej. Wzięli ślub w drugą rocznicę poznania. Byli młodzi, szaleni i mieli cały świat u swych stóp. Przez pięć lat ich małżeństwo było sielanką. Jeździli po świecie i odkrywali najdziksze zakątki globu. Po sześciu latach wciąż było wspaniale. Zdecydowali się na dziecko. Urodził się Tomek, oczko w głowie tatusia. Trzy i pół roku później na świat przyszedł Michaś. Od tego czasu wszystko się zmieniło, zaczęło się psuć. Może to ona była zbyt zmęczona, a może to on nie miał wystarczająco czasu dla rodziny? Otworzyła oczy. Teraz ich związek jest już fikcją. Dzisiejszy Robert nie lubi psów. Ponoć ma alergię na ich sierść. A może ma alergię na nią? Miłość ustąpiła miejsca rutynie. Czy tak jest w każdym długoletnim związku? Przestali ze sobą rozmawiać. Ciepłe słowa zastąpił krzyk. Przez tyle lat jej nie było, jej świat zniknął. Pochłonęło go tsunami miłosnych uniesień i wyobrażeń. Jego świat stał się dla niej ich wspólnym światem. Była zlepiona z Robertem w jedną całość, a raczej doklejona do niego. Kiedy klej wysechł, mąż zaczął od niej odstawać... Ona jeszcze łatała pęknięcia między nimi papką poświęceń. Jednak szczelin było coraz więcej i konstrukcja zaczęła się sypać. Marzyła o tym, aby znów się z nim całować, poczuć te motyle w brzuchu i te dreszcze, które przebiegają po plecach. Pamięta, jak ją dotykał. W tym dotyku było tyle czułości i zaangażowania. Kochała jego ręce, które potrafiły zdziałać cuda. Muskać, masować, głaskać, delikatnie uciskać jej sterczące sutki. Wszystko w niej nabrzmiewało tam na dole od samych jego pocałunków i dotyku. Teraz nic nie nabrzmiewa... Hanna Jest ładna, nawet bardzo ładna, jednak z jej oczu wyziera pustka. Brak jej tego błysku, charakterystycznego dla szczęśliwych kobiet, tej energii i uśmiechu. Wysoka i szczupła, bardzo szczupła. Nosi ubrania w rozmiarze 34 lub XS. Ma mały biust i kościste ręce, oczy w kształcie migdałów i delikatne rysy twarzy. Mogłaby być modelką, gdyby była młodsza, ale nie jest. Pnie się po S2czeblach kariery w międzynarodowej korporacji. Nowoczesna singielka. Miała kiedyś kota, ale brakowało jej dla niego czasu, oddała go koleżance. Potem hodowała rybkę, której nie poświęcała dość uwagi. Rybka zdechła. Na związki też nie ma czasu, a może nie chce mieć. Miłość przecież boli, zawsze... Pamięta, jak była zakochana w NIM. Kochała tak bardzo, jak tylko można kochać. Poświęciła mu swój cenny czas, swoje marzenia i swoje jestestwo. Cała położyła siebie na tacy, wołając: „Jestem twoja! Bierz mnie!" A potem... hm... sprawy za bardzo się skomplikowały. Została ze złamanym sercem i poturbowaną duszą. Stała się zimna i cyniczna, tak było prościej. Pustkę zapełniała przelotnymi romansami z pracownikami korporacji, w zimnych, bezdusznych hotelowych pokojach. Odbywała stosunek na skrzypiących łóżkach, w sztywnej pościeli. Miłosne igraszki utaplane w bezsensie, bez jakiejkolwiek przyszłości. Jej koledzy chcieli się rozerwać, bo znudził im się seks z żoną lub długoletnią partnerką. Była dla nich odskocznią, trampoliną od szarej rzeczywistości. Taką chwilą zapomnienia... Każdy dzień miała zawsze zaplanowany. Jeden był klonem drugiego. Budziła się pięć minut przed dzwonkiem budzika o piątej czterdzieści. Brała prysznic. Po zmyciu z siebie resztek snu wklepywała w buzię lekki enetgetyzujący krem. Następnie wcierała w ciało balsam. Po skończonym zabiegu tuszowała korektorem wszystkie niedoskonałości na twarzy, po czym pokrywała buzię podkładem. To była jej maska ochronna przed uśmiechem, za bardzo ludzkim w świecie, gdzie musiał panować profesjonalizm. Następnie pociągała rzęsy maskarą, a na usta nakładała błyszczyk. Minimalizm z klasą. O szóstej czterdzieści piła kawę i jadła musli z jogurtem o obniżonej zawartości tłuszczu. O siódmej piętnaście ubierała się. Wkładała białą bluzkę. Lubiła ten kolor, doskonale pasował do biura. Do tego ciemny żakiet i spódnica lub dopasowane spodnie. O siódmej czterdzieści pięć wychodziła z domu. Była przed biurowcem za pięć ósma. Wraz z innymi „garsonkami" i „garniturami" wchodziła prężnym krokiem do firmy. Pochłaniał ją bez reszty system. Bez uczuć, człowieczeństwa, z zaplanowanym grafikiem spotkań. W szumie drukarek, szeleście papierów poświęcała swoje cenne godziny. W imię czego? Jakich wartości? Pieniędzy, których i tak miała wystarczająco? Izolacji od rodziny? A może tutaj, w tym szklanym biurowcu, było łatwiej niż w domu? Nie trzeba było się wysilać, by okazać komuś uczucia, zrozumieć, przytulić. Jej palce dotykały zimnego ksero, klawiatury komputera i przycisków telefonicznych. Życie z maszynami jest łatwiejsze. Gdyby nie przyjaźń z Kaliną i Dorotą stałaby się robotem. Tylko one nadawały jej życiu sens. Kalina Natknęli się na siebie w supermarkecie. Oboje stali w jednej kolejce do kasy. Ona obładowana sprawunkami. On kupował tylko colę. - To ty? - jej serce trzepocze jak oszalałe. To był naprawdę on - Krzysztof. - To ja - potwierdziła, jakby to nie było oczywiste. - Tyle lat - mówi on. - Tak - powtarza ona. Napięcie rośnie z minuty na minutę. Jedna krótka chwila, a potrafi zmienić wszystko. Nic już nie będzie takie samo. W jednej minucie powracają wszystkie wspomnienia. Chciała odejść, tak po prostu, tak jak kiedyś zrobił on, ale nie mogła. Stała jak słup soli i patrzyła w jego piękne, duże, orzechowe oczy. Znów ujrzała w nich psotne figliki. - Masz chwilę? - zapytał. Nie miała chwili, spieszyła się do domu, by ugotować obiad, a potem pędziła na aerobik. - Mam - odparła bez namysłu. Dla niego chciała mieć znów mnóstwo chwil. Ich historia była banalna. Ktoś powiedziałby, że dziecinna. Bo przecież kiedy się w sobie zakochali, byli dzieciakami, nieokrzesanymi nastolatkami. Chodzili do jednej klasy w liceum. Ona - wzorowa uczennica, prymuska. On - leser, ale zdolny. Któregoś dnia poprosił ją, aby wytłumaczyła mu coś z matematyki, to były chyba sinusy czy cosinusy. Zgodziła się. Nawet nie otworzyli zeszytów. Rzucili się na siebie. Rozpaleni nastolatko-wie. Całowali się nieumiejętnie, zachłannie, gorąco. Wysysali ze swoich ust całą młodość i szaleństwo. Nie wie, dlaczego, ale zapamiętała, jak lizali lodowe sople. Był środek zimy, siarczysty mróz, a im zachciało się lodów. Żadne z nich nie miało przy sobie pieniędzy, dlatego z daszku pobliskiego warzywniaka zerwali sople. Lizali je i śmiali się do rozpuku. A potem całowali się pod jej domem, aż nie czuli ust, spierzchniętych od zimna i ich śliny. Pisał dla niej wiersze, takie nieudolne rymowanki. Była dla niego muzą i boginią. Z nim przeżyła swój pierwszy raz. Kobiety pamiętają swoich pierwszych mężczyzn. Nieważne, czy było im z nimi dobrze, czy źle, ale pamiętają. Jej było z nim bardzo dobrze, a może była tak bardzo w nim zakochana, że tylko jej się zdawało. Co może wiedzieć o seksie i spełnieniu osiemnastolatka? Do tej pory zastanawia się, co on w niej widział. Zwyczajna dziewczyna, raczej szara myszka, a on wysoki, przystojny blondyn o orzechowych oczach i silnie zarysowanej szczęce. Jego pełne usta smakowały migdałami. To też doskonale pamięta, a wszystko przez to, że tonami jadł ciasteczka migdałowe, które piekła mu babcia. Chciała odgonić od siebie przeszłość, jednak nie była w stanie, kiedy na niego patrzyła. Mężczyzna z przeszłości stał przed nią. Tak samo bosko przystojny, a ona topniała pod jego spojrzeniem niczym lody w lipcowe południe. Nie! - pomyślała. - On przecież mnie skrzywdził. - Przepraszam cię, ale przypomniałam sobie, że jestem umówiona - powiedziała po chwili milczenia, jakie zapadło między nimi. - Może kiedy indziej? Jutro, pojutrze? Kawa, lampka wina? Powspominamy stare, dobre czasy. Tu masz na mnie namiary - wcisnął jej w rękę wizytówkę. Mogła ją wyrzucić, zgnieść, zdeptać, jednak zacisnęła dłoń na białym kartoniku i schowała go do portfela. - Zadzwonisz? - spytał swoim lekko ochrypłym głosem. - Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. - Będę czekał - powiedział z uśmiechem. - Pięknie wyglądasz - rzucił jakby mimochodem w jej stronę, kiedy już odchodziła. „Pięknie wyglądasz" - w jej sercu kolejna burza. W głowie kłębi się tabun sprzecznych emocji. Wyszła ze sklepu na deszcz. Chciała złapać autobus, ale zrezygnowała z tego. Musiała przewietrzyć umysł z głupich myśli, które ją nachodzą. Przystanęła przy kiosku, bezmyślnie gapi się w wystawę, po czym kupuje miętówki. Po półgodzinnym spacerze jest cała mokra. Jakoś dziwnie jej to nie przeszkadza. Wchodzi do mieszkania i stawia torby z zakupami na blacie w kuchni. Z pokoju dobiegają ją dźwięki spokojnej muzyki. Uchyla drzwi. Miękkie światło lampki oświetla mężczyznę, jej mężczyznę, z którym jest już od dziesięciu lat. Dziesięciu długich lat. Były wzloty i upadki, jednak mimo wszystko się kochali, a przynajmniej tak się jej wydawało. Chociaż ostatnio w ich związku coś się psuło. Sama dokładnie nie wiedziała, w czym tkwi problem. Może za dużo kurzu osiadło na tej długoletniej znajomości? Odczuwała pewien niedosyt. Czuła, że tkwi w martwym punkcie. Męczył ją ten niezalegalizowany związek. Dokoła niej koleżanki już dawno powychodziły za mąż i mają śliczne, pyzate dzieci. A ona? Nie jest nawet zaręczona. Potrzebuje pewności, poczucia bezpieczeństwa. Nie mogą całe życie ze sobą chodzić. Żyć z doskoku. Zawsze marzyła o cichym ślubie, gdzieś w małym, drewnianym kościółku w górach. Bez pompy i przepychu. Wypowiedzieliby sakramentalne „tak" w magicznym miejscu, a potem wspięli się na jakąś górę i rozkoszowali wzniosłą chwilą. Kiedy tylko poruszała temat małżeństwa z Piotrem, on stawał się nerwowy, bąkał pod nosem, że jeszcze „nie teraz", że „nie jest gotowy". I to „nie teraz" trwało już dobre osiem lat. Może z tamtym mężczyzną, mężczyzną z przeszłości, już dawno założyłaby rodzinę? - Cześć, kochanie! - muskularne ramiona otuliły ją wpół. - Cześć! - Jak minął dzień? - całuje ją w kark, a ona odskakuje jak oparzona. - Dobrze. - Coś nie tak? - wyczuwa napięcie. - Wszystko w porządku. Kłamie. Nie jest w porządku. - Skoro tak twierdzisz... - Piotr odsuwa się od niej, po czym z powrotem siada na kanapie. -Przyszedł rachunek za światło. - Znowu? Ile? - Dużo. - Nie wiem, dlaczego tyle płacimy za te cholerne rachunki! - wybucha Kalina. Piotr od trzech miesięcy nie pracuje. Redukcja etatów. Był grafikiem komputerowym w potężnej korporacji. Wydawać by się mogło, że to ciepła i pewna posadka. Aż tu któregoś dnia bach! Praktycznie z dnia na dzień został wysadzony z fotela przez dziewiętnastoletniego siostrzeńca prezesa. Początkowo popadł w jakiś marazm. Nie, to nie była depresja, raczej zwątpienie, brak wiary w siebie, pewne rozgoryczenie. Rozumiała, wspierała. Tylko że sama ledwo wiązała koniec z końcem. Pół roku temu zdecydowała się na otwarcie swojego biznesu - butiku z ekskluzywnymi kreacjami. Na razie tonęła w długach i kredytach. Biznes dopiero raczkował. Co prawda, z dnia na dzień przybywało klientów, ale droga do prawdziwych pieniędzy była jeszcze bardzo długa. Po miesiącu zaczął szukać pracy, jednak żadna mu nie odpowiadała. Po trzech jakby spoczął na laurach. Jej cierpliwość się kończyła. - Może poszedłbyś do pracy? - Kochanie... - Nie, kochanie! - przerywa mu Kalina. - Zawsze możesz być dostawcą pizzy. Duma ci na to nie pozwala? Ambicja? Mam to w nosie. Nie mam zamiaru dłużej cię utrzymywać, darmozjadzie - wiedziała, że przegięła. Przez pewien czas to on ją utrzymywał i nie usłyszała od niego żadnego słowa skargi. Piotr otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. - Właśnie chciałem ci powiedzieć, że zadzwonili do mnie z agencji reklamowej w sprawie pracy. Zaczynam w przyszłym tygodniu. Poczuła się cholernie głupio. To wszystko przez to spotkanie w sklepie. Nie potrafiła racjonalnie myśleć i wszystko dookoła ją drażniło, a najbardziej Piotr. - Przepraszam - wymamrotała. Zrobiło się jej smutno. - Nie ma sprawy - Piotrek kładzie dłoń na jej dłoni - po prostu miałaś gorszy dzień. - Tak. Masz rację, gorszy dzień - westchnęła ciężko. Jej mężczyzna, jak gdyby nigdy nic, uśmiecha się do niej promieniście, ale ona myślami jest już gdzieś indziej. Wspomina dawne czasy ze swoją „pierwszą miłością". Wieczorem bierze prysznic. Ciepła woda otula jej ciało, a ona myśli o tamtym przypadkowo spotkanym po latach. Coś się w niej budzi, czuje, że odradza się w niej kobieta. Rozkwita. Myśli o nim. Roztrząsa wciąż od nowa każde wypowiedziane przez niego słowo. Analizuje. Wyobraża sobie siebie w jego ramionach. Jak jedzą wspólnie kolację, w blasku świec. On otwiera butelkę wina i nalewa purpurowy płyn do kieliszków. A potem karmi ją ostrygami, które jeszcze bardziej rozbudzają pożądanie. Już po chwili jego usta wędrują po jej szyi. Są ciepłe i lepkie. Cała drży, tak jak wtedy... Tylko że to było wieki temu. Dzwoni do Doroty i opowiada o spotkaniu z Krzyśkiem. To Dorota uratowała ją przed totalnym zatraceniem się w rozpaczy, kiedy z nią zerwał... telefonicznie. Na konfrontację twarzą w twarz nie miał odwagi. Siedziała wtedy całymi dniami w mieszkaniu i ryczała. To nawet nie był płacz, a ryk. Dziki, przepełniony bólem. Była jedną z tych żałosnych kobiet, które potrafią miesiącami płakać za facetem. Ba, każdy jest w takiej sytuacji żałosny, mężczyźni też... Ale on nie rozpaczał. Już dwa dni po ich rozstaniu miał czelność pokazać się na imprezie u ich wspólnych znajomych z tamtą - jego „nową blond miłością". Obściskiwali się namiętnie na jej oczach. [...]Dorota Robert znowu dłużej pracował, a ona już nie miała siły. Nieprzespana noc i pracowity dzień dawały o sobie znać. Całe ciało domagało się odpoczynku. Mięśnie były napięte i sztywne, kosmyki włosów lepiły się do spoconej twarzy. Pranie, sprzątanie, gotowanie, mycie okien - nikt tego za nią nie zrobi. Karmi piersią. Michaś uwielbia jej cyca. Po prostu nie może się bez niego obejść. Jego malutki świat kręci się wokół jej sutka. Karmienie, zmiana pieluchy, dwudziestominutowa drzemka i cyc. I tak w kółko. Bolą ją sutki od tego memłania, ciągnięcia, ssania. Czasami czuje się jak dojarka. Tomek jest radosnym czterolatkiem, który przeżywa okres dziecięcego buntu. Rozbrykany i pełen energii, ani przez chwilę nie może usiedzieć w miejscu. Dorota kocha swoje dzieci, jednak chwilami ma dość wszystkiego. Czas przecieka jej przez palce. Samotna, sfrustrowana, zła, poddaje się bezwolnym schematom codzienności. Funkcjonuje niczym mrówka w mrowisku. Pędzi przez życie bez wytchnienia. Tak jak wiele kobiet, cierpi na nadmierne poczucie odpowiedzialności za rodzinę i jej sprawne funkcjonowanie. Spojrzała w lustro. W wieku trzydziestu czterech lat wygląda gorzej od swojej teściowej. Szare kręgi pod oczami wchodziły na policzki, ziemista cera dodawała jej lat, a usta już dawno szczerze się nie śmiały. Kochała męża i dzieci, ale w tej miłości zatracała siebie. Zapomniała już, kim jest i dokąd zmierza. Na półkę odłożyła swoje marzenia. Ktoś kiedyś jej powiedział, że gdy człowiek przestaje marzyć, to tak jakby umarł. Stała się robotem. Bez zastanowienia, a tym bardziej pasji, odbębniała swoje życie. Żyła od wieczora do wieczora, bo tylko wtedy miała chwilkę dla siebie. Choć i to nie zawsze. Wynajdowała sobie prace: a to trzeba poskładać pranie, a to rozmrozić mięso na następny dzień. - Cześć, wróciłem! - Mąż trzasnął drzwiami tak mocno, że obudził Michałka, którego usypiała przez ostatnią godzinę. Jakbym nie zauważyła... - wypowiedziała w myślach, a na głos dodała: - Czy ty zawsze musisz tak trzaskać drzwiami, że o mało nie wylatują z futryn? Maluch zaczął głośno płakać. Wzięła go na ręce. - A ty zawsze musisz się czepiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Gdybyś zamknął te przeklęte drzwi, a nie je zatrzaskiwał, nie czepiałabym się - czuła, że zaraz wybuchnie. - Miałem ciężki dzień w pracy - oświadczył chłodno. - A ja w domu. - W domu? - parsknął i szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. Pewnie myślał, że skoro nie pracuje, to wyleguje się na kanapie, piłuje paznokcie i ogląda seriale. Poczuła, że w gardle rośnie jej ogromna gula. Przerabiali ten temat dziesiątki razy. Tłumaczyła mu, że też może być zmęczona domowymi obowiązkami. Nie docierało. - Wyobraź sobie, że jestem zmęczona. Michał miał cały dzień kolkę. A Tomek pomalował ściany farbami i musiałam je szorować. Ugotowałam obiad, poprałam, poprasowałam, zmieniłam pościel. Mało? Nie słuchał jej. Wszedł do kuchni, a ona podreptała za nim z krzyczącym dzieckiem. - Mówiłem ci już, że możemy zatrudnić opiekunkę. Stać nas na to. - A ja ci mówiłam, że nie chcę, aby obca kobieta zajmowała się naszymi dziećmi. - Skoro nie chcesz, to masz problem - podniósł pokrywkę od garnka, w którym gotowało się mięso. - Zjesz obiad? - zapytała, aby zakończyć tę bezsensowną dyskusję. - Znowu gulasz? - pokręcił z dezaprobatą głową. - Poprzednio był tydzień temu. Jeśli masz ochotę na coś innego, to mi powiedz. - Nie jestem głodny - rzucił oschle w jej stronę i wyszedł z kuchni. - To nie - odburknęła. Podszedł do barku i nalał sobie whisky. Lubił whisky. Po szklaneczce whisky najszybciej zapominał o tej kobiecie, która ciągle narzekała. Ostatnio zauważył, że siedzi w pracy po godzinach tylko dlatego, żeby opóźnić powrót do domu. Dom, który miał być ostoją i azylem, był dla niego kolczastą, kanciastą klatką. Nieustannie kaleczył się o jej słowa. Ciskała w niego śmiertelne kule żalu i gniewu. Strzelała w niego pretensjami niczym serią z karabinu maszynowego. Kochał swoje dzieci nad życie, ale był już nimi zmęczony, a Dorota? Wiecznie niezadowolona i zmęczona. Przestała o siebie dbać. Nie pamięta, kiedy ostatnio widział jaw sukience, z odrzuconymi na plecy, rozpuszczonymi włosami. Teraz wiązała je ciasno w kucyk; tak było praktyczniej. Miała piękne falujące, kasztanowe włosy, którymi on kiedyś nieustannie się bawił. Przeczesywał je palcami i zanurzał w nich swój nos. Pachniały morelami i wiatrem. Seks z nią nie sprawiał mu już przyjemności. Spowszedniał i stracił urok. Dzikość przerodziła się w rutynę. Zresztą praktycznie go nie uprawiali, bo albo Michałek miał kolkę, albo Tomek wskakiwał do ich łóżka, albo Dorotę bolała głowa. Kochali się raz w miesiącu albo i rzadziej, w łazience lub w kuchni. Szybko, gwałtownie, w obawie, że któreś z dzieci może się obudzić. Nie umieli siebie zadowolić, nie potrafili się już kochać. Wszystko przepadło. Bezpowrotnie? „Znowu pije - pomyślała z obrzydzeniem. - Będę musiała sama zajmować się dziećmi. Cały dzień, kolejny wieczór, a nawet noc. Wybuchnęła płaczem. - () co ci znowu chodzi? - znowu płakała. - Pijesz!!! - wykrzyczała mu w twarz. Dziecko, które przez chwilę ucichło, teraz znowu zaczęło spazmatycznie szlochać. - Byłem w pracy dziesięć godzin! - Ja też pracuję w domu! - Przestań histeryzować - denerwowała go ta teatralna dramaturgia. Kiedy była zła, jej głos stawał się piskliwy. Michałek płakał coraz bardziej. Robert stał z opuszczonymi rękoma, jakby nie wiedział, co ma zrobić. - No, weź go i ucisz! - wręczyła mu w ręce krzyczące zawiniątko w żółtym kocyku. Szklanka z whisky wypadła mu z ręki. Złoty płyn rozlał się po podłodze. Kapu kap, kap, kap. Wziął synka na ręce i mocno przytulił. Malutkie rączki chwyciły go za koszulę. Rozczulił go ten widok. - Mamusiu, co się dzieje? - do kuchni wleciał jak burza Tomek. - Nic, synku, tatusiowi wypadła szklanka. - Niegrzeczny tatuś - malec już był przy ojcu i kurczowo złapał się jego nogawki, jakby w obawie, że może znów gdzieś wyjść. Dorota w przypływie gniewu chwyciła torebkę i kluczyki do samochodu. Jej mąż stał bez ruchu z jednym synem na ręku, z drugim u boku. - Gdzie idziesz? - zapytał. - Wychodzę - rzuciła przez ramię. Nie mogła się teraz rozmyślić. Musi wyjść i zapomnieć. Zapomnieć na chwilę o tym, że jest matką, żoną i kurą domową. Tą przeklętą umęczoną kobietą, którą nigdy nie chciała się stać. - Ale ja?... - usłyszała za sobą głos męża. - Bawcie się dobrze - otworzyła drzwi i wybiegła na podjazd. Wyskoczyła na dwór w powyciąganym dresie i poplamionej koszulce. Wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon. Jechała przed siebie, naciskając pedał gazu. Uciekała. Zatrzymała się dopiero po kilkunastu kilometrach na skraju lasu. Zamknęła oczy, po policzkach potoczyły się gęste łzy. Po raz kolejny wróciła do przeszłości. Ostatnio coraz częściej odpływała w zamierzchłe czasy. Poznali się na ulicy. Mało romantycznie. Ona szła na egzamin, on wyszedł na spacer z psem. Pies ów stał się przyczyną nieszczęścia, a raczej ich wielkiego szczęścia. Wpadł na nią z impetem, zostawiając odciski łap na jej białej spódnicy. - Przepraszam cię - chłopak zaczął nerwowo strzepywać błotniste plamy z jej spódnicy, rozmazując je przy tym jeszcze bardziej. Zamiast dwóch małych plamek na białej tkaninie pojawiła się ogromna szaro-czarna plama wielkości piłki. - Nic nie szkodzi - odpowiedziała. W zasadzie najchętniej by go opieprzyła, jednak wzruszyła ją jego nieporadność i skrępowanie. - Spróbuję ci to jakoś wynagrodzić. Nie masz ochoty na kawę, ciastko? - zarumienił się. - Nie mogę, właśnie pędzę na egzamin - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Pójdziemy z tobą i na ciebie zaczekamy. W rezultacie nie zdała egzaminu, bo jak tu myśleć o rachunkowości, kiedy za oknem czeka ON? Zakochali się w sobie błyskawicznie. Oszalała na jego punkcie. Latała w chmurach, nie dotykając ziemi. Cud, że jej serce wytrzymało taką dawkę emocji. Nieustanne zawirowanie, radosne szczęście, głębokie pożądanie, dzika namiętność. Urzekła ją jego pracowitość i zaradność. Choć był od niej tylko pięć lat starszy, pracował jako dyrektor generalny w firmie reklamowej swojego ojca. już wtedy firma dobrxe prosperowała, a on nie narzekał na brak pieniędzy. Jednak to nie jego pieniądze jej zaimponowały. Zawsze twierdziła, że woli być biedna i szczęśliwa niż bogata i pogrążona w smutku. Stał się cud: miała to i to. Oczarował ją poczuciem humoru i pięknymi zielonymi oczami, które spoglądały na świat spod firanek długich, gęstych rzęs. Był przystojny, szalenie przystojny. Do tej pory jest. Uganiały się za nim tabuny dziewczyn, a on był prawdziwie zakochany w niej. Wzięli ślub w drugą rocznicę poznania. Byli młodzi, szaleni i mieli cały świat u swych stóp. Przez pięć lat ich małżeństwo było sielanką. Jeździli po świecie i odkrywali najdziksze zakątki globu. Po sześciu latach wciąż było wspaniale. Zdecydowali się na dziecko. Urodził się Tomek, oczko w głowie tatusia. Trzy i pół roku później na świat przyszedł Michaś. Od tego czasu wszystko się zmieniło, zaczęło się psuć. Może to ona była zbyt zmęczona, a może to on nie miał wystarczająco czasu dla rodziny? Otworzyła oczy. Teraz ich związek jest już fikcją. Dzisiejszy Robert nie lubi psów. Ponoć ma alergię na ich sierść. A może ma alergię na nią? Miłość ustąpiła miejsca rutynie. Czy tak jest w każdym długoletnim związku? Przestali ze sobą rozmawiać. Ciepłe słowa zastąpił krzyk. Przez tyle lat jej nie było, jej świat zniknął. Pochłonęło go tsunami miłosnych uniesień i wyobrażeń. Jego świat stał się dla niej ich wspólnym światem. Była zlepiona z Robertem w jedną całość, a raczej doklejona do niego. Kiedy klej wysechł, mąż zaczął od niej odstawać... Ona jeszcze łatała pęknięcia między nimi papką poświęceń. Jednak szczelin było coraz więcej i konstrukcja zaczęła się sypać. Marzyła o tym, aby znów się z nim całować, poczuć te motyle w brzuchu i te dreszcze, które przebiegają po plecach. Pamięta, jak ją dotykał. W tym dotyku było tyle czułości i zaangażowania. Kochała jego ręce, które potrafiły zdziałać cuda. Muskać, masować, głaskać, delikatnie uciskać jej sterczące sutki. Wszystko w niej nabrzmiewało tam na dole od samych jego pocałunków i dotyku. Teraz nic nie nabrzmiewa... Hanna Jest ładna, nawet bardzo ładna, jednak z jej oczu wyziera pustka. Brak jej tego błysku, charakterystycznego dla szczęśliwych kobiet, tej energii i uśmiechu. Wysoka i szczupła, bardzo szczupła. Nosi ubrania w rozmiarze 34 lub XS. Ma mały biust i kościste ręce, oczy w kształcie migdałów i delikatne rysy twarzy. Mogłaby być modelką, gdyby była młodsza, ale nie jest. Pnie się po S2czeblach kariery w międzynarodowej korporacji. Nowoczesna singielka. Miała kiedyś kota, ale brakowało jej dla niego czasu, oddała go koleżance. Potem hodowała rybkę, której nie poświęcała dość uwagi. Rybka zdechła. Na związki też nie ma czasu, a może nie chce mieć. Miłość przecież boli, zawsze... Pamięta, jak była zakochana w NIM. Kochała tak bardzo, jak tylko można kochać. Poświęciła mu swój cenny czas, swoje marzenia i swoje jestestwo. Cała położyła siebie na tacy, wołając: „Jestem twoja! Bierz mnie!" A potem... hm... sprawy za bardzo się skomplikowały. Została ze złamanym sercem i poturbowaną duszą. Stała się zimna i cyniczna, tak było prościej. Pustkę zapełniała przelotnymi romansami z pracownikami korporacji, w zimnych, bezdusznych hotelowych pokojach. Odbywała stosunek na skrzypiących łóżkach, w sztywnej pościeli. Miłosne igraszki utaplane w bezsensie, bez jakiejkolwiek przyszłości. Jej koledzy chcieli się rozerwać, bo znudził im się seks z żoną lub długoletnią partnerką. Była dla nich odskocznią, trampoliną od szarej rzeczywistości. Taką chwilą zapomnienia... Każdy dzień miała zawsze zaplanowany. Jeden był klonem drugiego. Budziła się pięć minut przed dzwonkiem budzika o piątej czterdzieści. Brała prysznic. Po zmyciu z siebie resztek snu wklepywała w buzię lekki enetgetyzujący krem. Następnie wcierała w ciało balsam. Po skończonym zabiegu tuszowała korektorem wszystkie niedoskonałości na twarzy, po czym pokrywała buzię podkładem. To była jej maska ochronna przed uśmiechem, za bardzo ludzkim w świecie, gdzie musiał panować profesjonalizm. Następnie pociągała rzęsy maskarą, a na usta nakładała błyszczyk. Minimalizm z klasą. O szóstej czterdzieści piła kawę i jadła musli z jogurtem o obniżonej zawartości tłuszczu. O siódmej piętnaście ubierała się. Wkładała białą bluzkę. Lubiła ten kolor, doskonale pasował do biura. Do tego ciemny żakiet i spódnica lub dopasowane spodnie. O siódmej czterdzieści pięć wychodziła z domu. Była przed biurowcem za pięć ósma. Wraz z innymi „garsonkami" i „garniturami" wchodziła prężnym krokiem do firmy. Pochłaniał ją bez reszty system. Bez uczuć, człowieczeństwa, z zaplanowanym grafikiem spotkań. W szumie drukarek, szeleście papierów poświęcała swoje cenne godziny. W imię czego? Jakich wartości? Pieniędzy, których i tak miała wystarczająco? Izolacji od rodziny? A może tutaj, w tym szklanym biurowcu, było łatwiej niż w domu? Nie trzeba było się wysilać, by okazać komuś uczucia, zrozumieć, przytulić. Jej palce dotykały zimnego ksero, klawiatury komputera i przycisków telefonicznych. Życie z maszynami jest łatwiejsze. Gdyby nie przyjaźń z Kaliną i Dorotą stałaby się robotem. Tylko one nadawały jej życiu sens. Kalina Natknęli się na siebie w supermarkecie. Oboje stali w jednej kolejce do kasy. Ona obładowana sprawunkami. On kupował tylko colę. - To ty? - jej serce trzepocze jak oszalałe. To był naprawdę on - Krzysztof. - To ja - potwierdziła, jakby to nie było oczywiste. - Tyle lat - mówi on. - Tak - powtarza ona. Napięcie rośnie z minuty na minutę. Jedna krótka chwila, a potrafi zmienić wszystko. Nic już nie będzie takie samo. W jednej minucie powracają wszystkie wspomnienia. Chciała odejść, tak po prostu, tak jak kiedyś zrobił on, ale nie mogła. Stała jak słup soli i patrzyła w jego piękne, duże, orzechowe oczy. Znów ujrzała w nich psotne figliki. - Masz chwilę? - zapytał. Nie miała chwili, spieszyła się do domu, by ugotować obiad, a potem pędziła na aerobik. - Mam - odparła bez namysłu. Dla niego chciała mieć znów mnóstwo chwil. Ich historia była banalna. Ktoś powiedziałby, że dziecinna. Bo przecież kiedy się w sobie zakochali, byli dzieciakami, nieokrzesanymi nastolatkami. Chodzili do jednej klasy w liceum. Ona - wzorowa uczennica, prymuska. On - leser, ale zdolny. Któregoś dnia poprosił ją, aby wytłumaczyła mu coś z matematyki, to były chyba sinusy czy cosinusy. Zgodziła się. Nawet nie otworzyli zeszytów. Rzucili się na siebie. Rozpaleni nastolatko-wie. Całowali się nieumiejętnie, zachłannie, gorąco. Wysysali ze swoich ust całą młodość i szaleństwo. Nie wie, dlaczego, ale zapamiętała, jak lizali lodowe sople. Był środek zimy, siarczysty mróz, a im zachciało się lodów. Żadne z nich nie miało przy sobie pieniędzy, dlatego z daszku pobliskiego warzywniaka zerwali sople. Lizali je i śmiali się do rozpuku. A potem całowali się pod jej domem, aż nie czuli ust, spierzchniętych od zimna i ich śliny. Pisał dla niej wiersze, takie nieudolne rymowanki. Była dla niego muzą i boginią. Z nim przeżyła swój pierwszy raz. Kobiety pamiętają swoich pierwszych mężczyzn. Nieważne, czy było im z nimi dobrze, czy źle, ale pamiętają. Jej było z nim bardzo dobrze, a może była tak bardzo w nim zakochana, że tylko jej się zdawało. Co może wiedzieć o seksie i spełnieniu osiemnastolatka? Do tej pory zastanawia się, co on w niej widział. Zwyczajna dziewczyna, raczej szara myszka, a on wysoki, przystojny blondyn o orzechowych oczach i silnie zarysowanej szczęce. Jego pełne usta smakowały migdałami. To też doskonale pamięta, a wszystko przez to, że tonami jadł ciasteczka migdałowe, które piekła mu babcia. Chciała odgonić od siebie przeszłość, jednak nie była w stanie, kiedy na niego patrzyła. Mężczyzna z przeszłości stał przed nią. Tak samo bosko przystojny, a ona topniała pod jego spojrzeniem niczym lody w lipcowe południe. Nie! - pomyślała. - On przecież mnie skrzywdził. - Przepraszam cię, ale przypomniałam sobie, że jestem umówiona - powiedziała po chwili milczenia, jakie zapadło między nimi. - Może kiedy indziej? Jutro, pojutrze? Kawa, lampka wina? Powspominamy stare, dobre czasy. Tu masz na mnie namiary - wcisnął jej w rękę wizytówkę. Mogła ją wyrzucić, zgnieść, zdeptać, jednak zacisnęła dłoń na białym kartoniku i schowała go do portfela. - Zadzwonisz? - spytał swoim lekko ochrypłym głosem. - Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. - Będę czekał - powiedział z uśmiechem. - Pięknie wyglądasz - rzucił jakby mimochodem w jej stronę, kiedy już odchodziła. „Pięknie wyglądasz" - w jej sercu kolejna burza. W głowie kłębi się tabun sprzecznych emocji. Wyszła ze sklepu na deszcz. Chciała złapać autobus, ale zrezygnowała z tego. Musiała przewietrzyć umysł z głupich myśli, które ją nachodzą. Przystanęła przy kiosku, bezmyślnie gapi się w wystawę, po czym kupuje miętówki. Po półgodzinnym spacerze jest cała mokra. Jakoś dziwnie jej to nie przeszkadza. Wchodzi do mieszkania i stawia torby z zakupami na blacie w kuchni. Z pokoju dobiegają ją dźwięki spokojnej muzyki. Uchyla drzwi. Miękkie światło lampki oświetla mężczyznę, jej mężczyznę, z którym jest już od dziesięciu lat. Dziesięciu długich lat. Były wzloty i upadki, jednak mimo wszystko się kochali, a przynajmniej tak się jej wydawało. Chociaż ostatnio w ich związku coś się psuło. Sama dokładnie nie wiedziała, w czym tkwi problem. Może za dużo kurzu osiadło na tej długoletniej znajomości? Odczuwała pewien niedosyt. Czuła, że tkwi w martwym punkcie. Męczył ją ten niezalegalizowany związek. Dokoła niej koleżanki już dawno powychodziły za mąż i mają śliczne, pyzate dzieci. A ona? Nie jest nawet zaręczona. Potrzebuje pewności, poczucia bezpieczeństwa. Nie mogą całe życie ze sobą chodzić. Żyć z doskoku. Zawsze marzyła o cichym ślubie, gdzieś w małym, drewnianym kościółku w górach. Bez pompy i przepychu. Wypowiedzieliby sakramentalne „tak" w magicznym miejscu, a potem wspięli się na jakąś górę i rozkoszowali wzniosłą chwilą. Kiedy tylko poruszała temat małżeństwa z Piotrem, on stawał się nerwowy, bąkał pod nosem, że jeszcze „nie teraz", że „nie jest gotowy". I to „nie teraz" trwało już dobre osiem lat. Może z tamtym mężczyzną, mężczyzną z przeszłości, już dawno założyłaby rodzinę? - Cześć, kochanie! - muskularne ramiona otuliły ją wpół. - Cześć! - Jak minął dzień? - całuje ją w kark, a ona odskakuje jak oparzona. - Dobrze. - Coś nie tak? - wyczuwa napięcie. - Wszystko w porządku. Kłamie. Nie jest w porządku. - Skoro tak twierdzisz... - Piotr odsuwa się od niej, po czym z powrotem siada na kanapie. -Przyszedł rachunek za światło. - Znowu? Ile? - Dużo. - Nie wiem, dlaczego tyle płacimy za te cholerne rachunki! - wybucha Kalina. Piotr od trzech miesięcy nie pracuje. Redukcja etatów. Był grafikiem komputerowym w potężnej korporacji. Wydawać by się mogło, że to ciepła i pewna posadka. Aż tu któregoś dnia bach! Praktycznie z dnia na dzień został wysadzony z fotela przez dziewiętnastoletniego siostrzeńca prezesa. Początkowo popadł w jakiś marazm. Nie, to nie była depresja, raczej zwątpienie, brak wiary w siebie, pewne rozgoryczenie. Rozumiała, wspierała. Tylko że sama ledwo wiązała koniec z końcem. Pół roku temu zdecydowała się na otwarcie swojego biznesu - butiku z ekskluzywnymi kreacjami. Na razie tonęła w długach i kredytach. Biznes dopiero raczkował. Co prawda, z dnia na dzień przybywało klientów, ale droga do prawdziwych pieniędzy była jeszcze bardzo długa. Po miesiącu zaczął szukać pracy, jednak żadna mu nie odpowiadała. Po trzech jakby spoczął na laurach. Jej cierpliwość się kończyła. - Może poszedłbyś do pracy? - Kochanie... - Nie, kochanie! - przerywa mu Kalina. - Zawsze możesz być dostawcą pizzy. Duma ci na to nie pozwala? Ambicja? Mam to w nosie. Nie mam zamiaru dłużej cię utrzymywać, darmozjadzie - wiedziała, że przegięła. Przez pewien czas to on ją utrzymywał i nie usłyszała od niego żadnego słowa skargi. Piotr otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. - Właśnie chciałem ci powiedzieć, że zadzwonili do mnie z agencji reklamowej w sprawie pracy. Zaczynam w przyszłym tygodniu. Poczuła się cholernie głupio. To wszystko przez to spotkanie w sklepie. Nie potrafiła racjonalnie myśleć i wszystko dookoła ją drażniło, a najbardziej Piotr. - Przepraszam - wymamrotała. Zrobiło się jej smutno. - Nie ma sprawy - Piotrek kładzie dłoń na jej dłoni - po prostu miałaś gorszy dzień. - Tak. Masz rację, gorszy dzień - westchnęła ciężko. Jej mężczyzna, jak gdyby nigdy nic, uśmiecha się do niej promieniście, ale ona myślami jest już gdzieś indziej. Wspomina dawne czasy ze swoją „pierwszą miłością". Wieczorem bierze prysznic. Ciepła woda otula jej ciało, a ona myśli o tamtym przypadkowo spotkanym po latach. Coś się w niej budzi, czuje, że odradza się w niej kobieta. Rozkwita. Myśli o nim. Roztrząsa wciąż od nowa każde wypowiedziane przez niego słowo. Analizuje. Wyobraża sobie siebie w jego ramionach. Jak jedzą wspólnie kolację, w blasku świec. On otwiera butelkę wina i nalewa purpurowy płyn do kieliszków. A potem karmi ją ostrygami, które jeszcze bardziej rozbudzają pożądanie. Już po chwili jego usta wędrują po jej szyi. Są ciepłe i lepkie. Cała drży, tak jak wtedy... Tylko że to było wieki temu. Dzwoni do Doroty i opowiada o spotkaniu z Krzyśkiem. To Dorota uratowała ją przed totalnym zatraceniem się w rozpaczy, kiedy z nią zerwał... telefonicznie. Na konfrontację twarzą w twarz nie miał odwagi. Siedziała wtedy całymi dniami w mieszkaniu i ryczała. To nawet nie był płacz, a ryk. Dziki, przepełniony bólem. Była jedną z tych żałosnych kobiet, które potrafią miesiącami płakać za facetem. Ba, każdy jest w takiej sytuacji żałosny, mężczyźni też... Ale on nie rozpaczał. Już dwa dni po ich rozstaniu miał czelność pokazać się na imprezie u ich wspólnych znajomych z tamtą - jego „nową blond miłością". Obściskiwali się namiętnie na jej oczach. [...]    
Okładka książki W stronę Toskanii - Audiobook
audiobook

35,90 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Pewnego dnia rozkochane we Włoszech warszawskie małżeństwo postanawia zrealizować tlące się w głębi serca marzenie o zamieszkaniu w Toskanii. Po wielu perypetiach znajdują i zaczynają remontować stary młyn pod Cortoną, z którego roztacza się widok na porośnięte oliwkami wzgórza oraz na willę Bramasole, należącą do Frances Mayes, autorki powieści Codzienność w Toskanii. Będą teraz sąsiadami. Mogłaby się tak rozpoczynać fikcyjna opowieść, jednak w tym wypadku jest to zapis faktycznych wydarzeń, które pokazują, że „chcieć to móc”, a słoneczna Italia otwiera się nie tylko przed Amerykanami. Czyta Anna Gajewska.
Okładka książki W stronę Toskanii. Mój młyn nad Cortoną

34,90 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Pewnego dnia rozkochane we Włoszech warszawskie małżeństwo postanawia zrealizować tlące się w głębi serca marzenie o zamieszkaniu w Toskanii. Po wielu perypetiach znajdują i zaczynają remontować stary młyn pod Cortoną, z którego roztacza się widok na porośnięte oliwkami wzgórza oraz na willę Bramasole, należącą do Frances Mayes, autorki powieści Codzienność w Toskanii. Będą teraz sąsiadami. Mogłaby się tak rozpoczynać fikcyjna opowieść, jednak w tym wypadku jest to zapis faktycznych wydarzeń, które pokazują, że `chcieć to móc`, a słoneczna Italia otwiera się nie tylko przed Amerykanami.
Okładka książki Triumf życia. Możesz mieć przewagę nad rakiem

34,90 zł 22,78 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Zasadniczy temat książki stanowi próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: Dlaczego właśnie ta, a nie inna osoba zapadła na raka? Podstawowym założeniem autorów ni jest traktowanie choroby jako problemu czysto fizycznego, ale raczej jako problemu całego człowieka, obejmującego oprócz ciała także umysł i emocje.
Okładka książki Skrobiąc czubek włoskiego buta

39,90 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Historia podróży brytyjskiego małżeństwa , ich drogi do odnalezienia własnego miejsca – domu w południowej, słonecznej części Włoch w Kalabrii. Barwna opowieść o ich podróży, życiowych decyzjach, przeprowadzce i związanej z nią nie zawsze prostą logistyką i dalszym życiu w nowym, wymarzonym miejscu na ziemi. Głównych bohaterów poznajemy w momencie kiedy w nich samych powoli rodzi się decyzja o zmianie dotychczasowego życia. Kiełkujący pomysł szybko zaczyna nabierać realnych kształtów. Dotychczasowe życie spakowali w kilka kartonów i rozpoczęli nową przygodę w innym kraju. Pełna optymizmu opowieść, która przypomina nam, że nigdy nie jest za późno by spełniać swoje marzenia.
Okładka książki Sztuka, która pomaga dzieciom

29,90 zł 18,23 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Autorka od wielu lat zajmuje się pracą z dziećmi, pomaga im za pomocą sztuki, czyli stosuje techniki arteterapii, takie jak: rysownie mandali, relaksację, wizualizację, zabawę z kolegom, dramę, teatr terapeutyczny. Książka jest owocem jej wieloletnich doświadczeń, znajdziecie w niej Państwo mnóstwo praktycznych porad, kolorowych zdjęć, technik i pomysłów na pracę z dziećmi. Fragment książki 1. REMINISCENCJE AUTORA Mija 20 lat mojej pracy zawodowej. Jest ona ukierunkowana na rozwój osobowości twórczej dziecka. Dziecka z innymi potrzebami rozwojowymi, zaburzonego emocjonalnie, dziecka z rodziny patologicznej, dziecka dysfunkcyjnego, dziecka z nowotworem. Dziecka, dla którego edukacja i rozwój mają być jedynie przyjemnością, a nie przymusem. Przez 20 lat dzieci z różnymi potrzebami psychofizycznymi kształtowały moją osobowość i mój rozwój na wielu płaszczyznach i poziomach. Za najważniejszy uznaję tu poziom emocjonalny. Mija również 20 lat od rozpoczęcia wspaniałej przygody wychowywania mojego syna, wraz z którym doświadczałam różnych technik i metod w zakresie rozwoju osobowości twórczej. On był i jest moim mistrzem i nauczycielem. Setkom, a może tysiącom dzieci, z którymi się spotkałam, winna jestem opracowania technik, metod, form pracy, które pozwoliły im i mnie na stawianie kolejnych kroków w rozwoju. Dedykuję tę książkę również uczestnikom moich szkoleń i warsztatów, nauczycielom, pedagogom, rodzicom, psychologom i lekarzom, terapeutom i przyjaciołom, którzy nieustannie motywowali mnie do jej opublikowania. Istotą mojej pracy jest edukacja i terapia dziecka poprzez sztukę. Ona sama w sobie jest pięknem, które rozwija. Arteterapia posługuje się komunikatem niewerbalnym, co daje szansę na rozwój każdemu zdrowemu dziecku, ale również temu, które nie mówi, nie chodzi, nie widzi. Jest ukierunkowana na rozwój przez doświadczenie – manualne, kinestetyczne, sensoryczne, wyobrażeniowe, emocjonalne i podświadome. Ponadto tworzenie sprawia dziecku przyjemność. Daje mu cudowną radość na drodze rozwoju. Dostępne na naszym rynku publikacje dotyczą w większości arteterapii w kontekście manualnym, zaś edukacji w kontekście werbalnym. Oddaję do Państwa dyspozycji książkę, której treści oparte są na mojej dwudziestoletniej praktyce. Z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że wszystkie ćwiczenia „działają”. Praktykuje je już wielu terapeutów, nauczycieli i pedagogów. Przyniosły radość i poprawę w funkcjonowaniu. Wyleczyły z zaburzeń wiele dzieci, wspomogły procesy edukacyjne i stymulujące rozwój. Każdy z rozdziałów opatrzony jest wiedzą ogólną, wyjaśnieniem i omówieniem techniki, metody czy formy pracy oraz ćwiczeniami. Niejednokrotnie pozwalam sobie na omówienie poszczególnych przypadków, które wydają mi się istotne ze względów praktycznych, co nie znaczy, że nie mogą być stosowane w wypadku innych dysfunkcji. Przypadki, o których piszę, to historie dzieci, z którymi pracowałam czy pracuję. Ćwiczenia zaś są ćwiczeniami autorskimi. W wypadku, kiedy korzystam z ćwiczeń innych autorów, zaznaczam to w tekście. Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne. Inaczej pracuje mózg, inna jest wrażliwość zmysłowa, inne potrzeby ruchowe. Magia pracy z dzieckiem polega na indywidualnym podejściu do jego potrzeb, upodobań, a przede wszystkim odnalezieniu jego dominującej ścieżki emocjonalnej. Edukacja twórcza i terapia przez sztukę są podstawami mojej pracy i wieloletnich badań. Często zadawałam sobie pytanie – co jest dla mnie priorytetem. Dziś wiem, że te dwa aspekty są nierozerwalne, stanowią całość w procesie rozwoju młodego człowieka. Terapię pojmuję również jako metodę wspomagającą w rozwiązywaniu problemów. Z moich obserwacji przeprowadzonych w 2004 roku w jednej ze szkół podstawowych (rysunek arteterapeutyczny – mandala) wynika, że 80 proc. uczniów cierpi na zaburzenia w rozwoju, głównie zaburzenia emocjonalne, które są skutkiem braku czasu „pędzących rodziców”, braku rozpoznawania i diagnozowania potrzeb dziecka przez nauczycieli, traktowania jednostki zespołowo, braku umiejętności przekazywania wiedzy poprzez zabawę i doświadczenie, braku wiedzy na temat stymulacji dziecka oraz anatomii. Książka dotyczy głównie rozwoju dziecka w wieku przedszkolnym, wczesnoszkolnym i szkolnym, co nie znaczy, że nie można praktykować tych ćwiczeń w innych grupach wiekowych czy problemowych. Drogi rodzicu i nauczycielu, czy pamiętasz, jak przez „magiczną szczelinę przeciskałeś się do swego świata zabaw? Pamiętasz place budowy, podwórka, skraj lasu, brzeg jeziora, pustą ulicę, pola i łąki?” Tam konstruowałeś najpiękniejsze zabawki świata z kijów, kamieni, wybrakowanych desek, rur pełnych sadzy, sprężystych materacy, zdeformowanych garnków. Tam powoływałeś do życia dziką pustynię, pole bitwy, szpital, zamek i więzienie. Zdobywałeś ten świat osnuty tajemnicą ze swymi towarzyszami i najlepszymi przyjaciółmi. Ten raj osiągalny był pieszo, hulajnogą czy pierwszym rowerkiem. Szczeliny, przez którą przeciskałeś się do swojego dziecięcego raju, strzegli wartownicy, by niewyrozumiały dorosły intruz nie mógł się przedostać i wydać jakiegokolwiek zakazu. Magicznie było w przeszłości, ponuro będzie, jeśli nasze dzieci dalej będą korzystać ze schematycznych, niewyzwalających żadnych emocji miejsc zabawy i nauki. Proponuję podróż w poszukiwaniu szczeliny do twórczej edukacji i zabawy. Podróż, w której będziemy odkrywać to, co w dziecku jest uśpione. Zrezygnujemy z akcjonizmu, planowania, schematyzmu i nadzoru w trakcie zabawy i edukacji. Pozwólmy dzieciom kształtować własną osobowość. Uszanujmy wolę, dynamikę, naturalne emocje dziecka. Koncepcja budowania przestrzeni wewnętrznej zmienia się wraz z fantazjami użytkowników. Dzieci kochają sytuacje samodzielnego budowania, tworzenia własnych ról, konstruowania zabawek. Nasza rola będzie trudna. Będzie polegać na tym, by „nic nie robiąc” – „robić” tak, by dziecku pozostawić czas, miejsce, wybór, by zrozumieć, dodać odwagi w tym procesie budowania i wyzwalania prawdziwych emocji. Pozwolić aktywnie kształtować przestrzeń i własny świat. Nauczymy się przy okazji czegoś niezwykłego od dziecka – prostoty pojmowania świata. Obserwujmy je – nie obserwując wcale. Nie pozwólmy na zamknięcie dziecięcej wrażliwości do starej walizki i odstawienie jej na bok. Otwórzmy magiczną szczelinę, przez którą można się przecisnąć do twórczej edukacji i zabawy. Sztuka, która pomaga dzieciomSpis treści 1. Reminiscencje autora 7 2. Poziomy w pracy arteterapeutycznej, czyli jak efektywnie pracować z dzieckiem 10 3. Funkcje mózgu w edukacji i terapii przez sztukę, o których warto wiedzieć 17 4. Jak skutecznie komunikować się z dzieckiem 20 5. Kreatywne myślenie jako klucz do osiągania sukcesów 28 6. Ścieżki emocjonalne jako dominujący aspekt stymulacji rozwoju 36 7. Magia kolorów w pracy z dzieckiem 45 8. Relaksacja, synchronizacja i wizualizacja elementami wprowadzającymi do pracy 74 9. Twórcze malowanie i rysowanie 116 10. Mandala 137 11. Drama 166 12. Teatr Forum 186 13. Teatr jako forma pracy edukacyjnej i terapeutycznej 189 14. Kotwice arteterapeutyczne 206 15. Zawsze bądź dzieckiem 211 Bibliografia 213
Okładka książki Rób co chcesz tylko gotuj

34,90 zł 20,24 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Metodą pięciu przemian gotuje się pożywienie zrównoważone energetycznie, które dostarcza energii podnoszącej witalność i jakość życia. Tajemnica harmonijnego posiłku tkwi w zachowaniu prawidłowej kolejności włączania składników do potrawy podczas gotowania. Zobacz również Pakiet Pakiet książek Ewy Dobek - razem taniej 15 % Gotowanie według pięciu przemian niektórym wydaje się trudne, jednak wystarczy trzymać się kilku zasad, a reszta dzieje się sama. Początkującym proponuję korzystanie z przepisów podanych w książce; każdy z nich jest rozpisany z uwzględnieniem obiegu odżywczego pięciu przemian. Warto zaryzykować zmianę kuchennych nawyków, bo korzyści są ogromne. Po pierwsze, potrawy ugotowane tą metodą są dużo smaczniejsze - ich smak jest niezwykle harmonijny i głęboki. Po drugie, dzięki metodzie pięciu przemian każdy z nas może stać się mistrzem domowej kuchni, gdyż trudno jest zepsuć smak potrawy, przygotowując ją z zachowaniem zasad energetycznych. Odżywianie się zgodnie z zasadą pięciu przemian zbliża nas do naturalnego rytmu życia. Dzięki temu ciało odżywa, reguluje się jego waga, skóra nabiera blasku. Coraz lepiej zaspokaja się nasza pierwotna potrzeba równowagi i harmonii. Kilka porad praktycznych   Nie przejmujcie się, jeśli „zgubicie" jakiś smak w trakcie obiegu pięciu przemian. Po prostu zawróćcie, dodajcie produkt w tym smaku i idźcie dalej. Niech Was nie powstrzymują błędy - one są częścią nauki:) W podanych przeze mnie przepisach czasami powtarzają się te same przyprawy w różnych obiegach - czasem trzeba tak zrobić, żeby zachować kolejność dodawania smaków w obiegu odżywczym. Gotowanie potraw zaczynamy w dowolnej przemianie - zupy zaczynamy od wrzątku, gulasze warzywne od oleju na patelni itd. Koniecznością jest zrobienie co najmniej jednego obiegu - to wystarczy, żeby potrawa była „pełna". Jeśli robimy więcej niż jeden obieg - kończymy na dowolnej przemianie - tak jak nam pasuje i na co mamy ochotę:) To, na jakiej przemianie kończymy, determinuje działanie potrawy na narządy wewnętrzne. Kończąc przemianą Ziemi, wzmacniamy śledzionę, trzustkę i żołądek, kończąc przemianą Metalu, wzmacniamy płuca i jelito grube itd. Gotowanie według pięciu przemian to ćwiczenie uważności - trzeba pamiętać, na jakiej przemianie kończyliśmy przed zrobieniem przerwy w gotowaniu potrzebnej, na przykład, do ugotowania warzyw w zupie. Jeśli łączymy w posiłku kilka potraw, na przykład kotlety warzywne, surówkę i kaszę, każdy ze składników posiłku traktujemy jako osobną całość (jeśli była przygotowana wg pięciu przemian). Dla ułatwienia możecie traktować chleb i makarony jako produkty przemiany Ziemi - rozpatrywanie, z jakiego ziarna były zrobione, może Wam utrudnić przygotowywanie posiłku. Kanapki wg pięciu przemian są możliwe! Nie zawsze uda się zachować kolejność, ale możemy użyć do zrobienia kanapek wszystkich pięciu smaków. Najprościej jest robić kanapki z chleba i past warzywnych przygotowanych właśnie wg pięciu przemian. W przepisach rozpisanych według pięciu przemian trudno jest ściśle określić proporcje używanych produktów - szczególnie przypraw. Każdy z nas jest inny i ma indywidualne potrzeby i preferencje - osoby wychłodzone będą potrzebowały więcej przypraw rozgrzewających, osoby z nadmiarem gorąca instynktownie je ograniczają. Dlatego nie we wszystkich przepisach określam ilość przypraw, wierząc, że każdy z Was poczuje, ile mu ich w danej chwili potrzeba.  Rób co chcesz tylko gotuj Spis treści: Zagajenie Drzewo Ogień Ziemia Metal Woda Epilog Indeks potraw
Okładka książki Schudnij pysznie jesienią i zimą

29,90 zł 16,44 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Dieta, jakkolwiek byśmy ją nazywali, ma być smaczna, aromatyczna, kolorowa i zdrowa! Taka właśnie jest jesień, wraz z którą możemy rozpocząć zmianę naszego żywienia. Jesień to pora roku pełna barw i opadających liści. Niech wraz z nimi spadną także nasze kilogramy! Chłodne wieczory i plucha na dworze bywają usprawiedliwieniem dla niezdrowego podjadania, którego skutki maskujemy ubraniem na cebulkę. Nie tędy droga! Mówią nam: "Bądź piękna na wiosnę!" Po co czekać tak długo? Sylwester jest wcześniej ;-) Zdrowa dieta to całościowy styl jedzenia, nie tylko kilka wybranych przepisów na parę tygodni. Zmiana nawyków ma doprowadzić nas do zdrowej i smukłej sylwetki na zawsze! A na taką zmianę dobra jest każda pora roku, aczkolwiek inny jest styl przyrządzania potraw. W przepisach jesienno-zimowych dominują rozgrzewające dania przyprawione imbirem, papryką czy cynamonem, sycące, gorące i aromatyczne zupy, ciepłe śniadania. A czy łatwiej jest chudnąć zimą, czy latem? Nie ma różnicy! Najtrudniej jest podjąć wyzwanie o zmianie stylu żywienia, a co za tym stoi stylu życia. Nie odkładajmy więc dbania o siebie, nie przykrywajmy kompleksów kożuchem, a własnych słabości zbliżającą się jesienną chandrą. Kalorie? Kto by je liczył? Jedz mądrze, kontroluj spożywanie wyznaczonych produktów i kolejności posiłków, a na efekty nie trzeba będzie czekać do wiosny!
Okładka książki Rihanna. Nieautoryzowana biografia

34,90 zł 20,81 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Nieautoryzowana biografia barbadoskiej wokalistki Rihanny. Jej kariera rozpoczęła się, gdy zauważył ją Evan Rogers – nowojorczyk współpracujący z takimi gwiazdami, jak Christina Aguilera, Jessica Simpson. Od razu zaproponował jej sesję nagraniową. Jej materiał demo zainteresował szefa Def Jam tak, że wokalistkę zaproszono na przesłuchanie i zaproponowano kontrakt płytowy. Sławę przyniósł jej singiel ‘Pon de Replay’ z debiutanckiego albumu ‘Music of the Sun’. 03 lipca 2013 Rihanna wystąpi w Polsce na Festiwalu Open'er. Gwiazda muzyki pop na Facebooku ma ponad 65 milionów fanów, a na You Tube jej teledyski obejrzano 3 miliardy razy. Rihanna sprzedała do tej pory ponad 41 milionów płyt i blisko 150 milionów utworów. ¼ singli wydanych przez Rihannę wylądowała na pierwszym miejscu setki Billboardu .
Okładka książki Rok na końcu świata

34,90 zł 23,09 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Pełen optymizmu i ciepła debiut. Pięknie i mądrze napisana historia, która może się zdarzyć każdemu. Opowieść o kobiecie, 30-letniej Ricie która poszukuje siebie, poszukuje własnej drogi do szczęścia. Przypadkowo w czasie kiedy najbardziej odczuwa w sobie niepokój, kiedy kontakt z partnerem staje się ciężarem, dostaje informację o odziedziczonym spadku gdzieś na " końcu świata" . Nowe wyzwania i nowe możliwości odkrywają przed nią inny świat, którego do tej pory nie znała. Cytat :  " Kochana, ja już podjęłam decyzję! Wyprowadzam się na koniec świata i robię sobie rok przerwy od swojego dotychczasowego życia. A potem się okaże, co dalej. Zawsze mogę tu wrócić. " " Rok na końcu świata stał się moim wybawieniem. Była ukochana i znienawidzona samotność, był lęk, że nie nastanie już dzień i że zabije mnie jadem ropucha, poznałam tylu ludzi i zaczęłam znów się uczyć. Przecież to potwierdza trafność decyzji! Błędem był sposób, w jaki to zrobiłam. Uciekłam bez słowa wyjaśnienia, przekonana, że po prostu podejmuję wolne życiowe decyzje, odpowiedziałam sobie w myślach. Uciekłam z egoizmu i z braku dojrzałości. Dopiero w samotności, ciszy i potem w towarzystwie innych kobiet dogrzebałam się do siebie samej, moje lęki i niepokoje stopniowo znikły, robiąc miejsce na kochanie drugiej osoby. A mimo to, odkąd tu jestem, nie zainteresowałam się żadnym mężczyzną…" Książka, która umacnia Czytelnika w przekonaniu, że w każdym z nas jest siła do dokonywania zmian i mierzenia się z życiowymi problemami. Trzeba ją tylko odkryć, udając się choćby na koniec świata.O samej autorce : ogromnie uparta miłośniczka kotów, czekolady i dość złośliwego poczucia humoru, które odziedziczyła po Mamie. Nie znosi zmian, a ciągle je sobie funduje, bo nie może znaleźć swojego miejsca w życiu. Jedyną szaloną rzeczą, jaką zrobiła w życiu, była jazda bez biletu w komunikacji miejskiej. Nie wyobraża sobie odpoczynku bez książki, spacerów nad morzem i pracy w ogrodzie. Obdarzona licznymi talentami z wyjątkiem kulinarnego, ma na szczęście przyjaciół, którzy dobrze gotują.  Obudziła mnie piosenka w radiu. Po chwili dołączyło do niej pogwizdywanie i szum wody dochodzące z łazienki — Mikołaj brał prysznic. Przeciągnęłam się w cudownie ciepłej pościeli. „Niech dzisiaj będzie wolna niedziela" - wymruczałam zaklęcie, nie otwierając oczu. Kilka sekund zajęło mi przypomnienie sobie, że środa już była, czwartek też, a poprzedniego wieczoru odwiedziliśmy znajomych i do późna graliśmy w scrabble, popijając wino, i to był piątek. Dziś powinna zatem być sobota. Niestety nie wolna. Westchnęłam i spojrzałam na budzik na nocnej szafce, wskazywał 6.30. Czułam się tak, jakby w mojej głowie płynęła maleńka łódeczka po niespokojnym morzu, powodując delikatne nudności. Zawinęłam się szczelnie w kołdrę i obróciłam na drugi bok. Pogwizdywanie w łazience przeszło w murmurando, a potem w gardłowy śpiew — jak zawsze ten sam stary przebój Toma Jonesa. Nie byłam pewna, czy dziś rano mnie to rozśmiesza. Wstałam niechętnie i, zamiast w kapeć, trafiłam stopą w zimną podłogę. Zasyczałam ze złością i owinęłam się ciasno szlafrokiem. Nasze maleńkie mieszkanie było przeraźliwie zimne. Odkąd się wprowadziłam dwa lata temu, spędzałam godziny, odkurzając, czyszcząc, wieszając obrazki, zdjęcia, ustawiając bibeloty i wyrzucając stopniowo i niepostrzeżenie wszystkie te rzeczy gromadzone latami przez Mikołaja, których nie lubiłam. W efekcie mieszkanko stało się dość przytulne, ale wcale nie cieplejsze, i z nastaniem pierwszych jesiennych dni musiałam wkładać na siebie warstwy swetrów, żeby jakoś przetrwać. Najgorsze były poranki, jak dzisiejszy.  
Okładka książki Pytaj w kostnicy

29,90 zł 18,54 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Debiutancka i na poły autobiograficzna powieść piszącej pod pseudonimem Holenderki, która jeszcze niedawno parała się handlem bronią. Bohaterka książki Eva rozpoczyna pracę jako asystentka Jimmy’ego Liu, Chińczyka z kanadyjskim paszportem, znaczącej postaci na międzynarodowym rynku broni. Kontrakty zawierane są z rebeliantami i terrorystami, puczystami i urzędującymi rządami. Pomimo zawrotnych sum, na jakie opiewają transakcje zakupu Stingerów czy części zamiennych do czołgów, styl życia bohaterów daleki jest od luksusu. Aby dokonywać sprzedaży, Eva musi udawać się we wszelkie wstrząsane konfliktami rejony globu, takie jak bombardowany Grozny, pełne brutalnych kontrastów Chiny czy do cna skorumpowany Pakistan. Sytuacja komplikuje się, gdy Eva i Jimmy wpadają w pułapkę podczas negocjowania umowy w Pakistanie. Równolegle do tego wątku toczy się historia opowiadana kilkanaście lat później. Wyjaśnia się przebieg miłosnego związku Evy z Martinem, zwykłym, uczciwie płacącym podatki obywatelem, który początkowo rozstaje się z nią, poznając prawdziwą naturę nowej profesji Evy. Z czasem jednak para łączy się ponownie, a życie przybiera nieoczekiwany obrót. Książka pełna złożonych emocji.
Okładka książki Przez Madagaskar na rowerach...

35,90 zł 21,31 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

-Jedziecie na TEN Madagaskar? - z niedowierzaniem dopytywali nasi znajomi, gdy poinformowaliśmy ich o swoich zamiarach. - Podróż dookoła świata na rowerach wam nie wystarczyła? Kto raz zaznał prawdziwego życia w siodełku wie, że nawet stukrotne objechanie świata nie zaspokoi głodu podróży - bo przecież we włóczędze nie chodzi o bicie rekordów czy wypełnianie statystyk, ale o to, by nieustanie gonić za horyzontem. Tak, brakowało nam drogi. Tak, postanowiliśmy pojechać na TEN Madagaskar. Dlaczego tam? A czyż jest jakieś inne miejsce na Ziemi, gdzie ludzie odkopują kości zmarłych w radosnej ceremonii, tańcząc przy tym i śpiewając? Gdzie od milionów lat w konarach drzew skaczą lemury, a od czasu do czasu (od lat kilkunastu) wskakują i na plecaki turystów, jeśli ci ma-ją w nich banana lub mandarynkę? Czynie chce się człowiekowi udać w miejsce, gdzie poranki pachną wanilią, w prastarym lesie łatwiej wypatrzyć kameleona niż rozbitą butelkę po piwie, a nawet najwytrawniejszy lingwista połamie sobie język, próbująć nauczyć się lokalnego narzecza lub choćby wymówić imię popularnego mal-gaskiego króla Andrianampoinimerinan-driantsimitoviaminandriampanjaka?Któż wkońcu nie chciałby pojechać do miejsca, którego już sama nazwa, jak pisał Arkady Fiedler, „jest jak magiczne hasło, jak nie-zwalczona pokusa, jak wyzwanie do szaleństw"? Czy mogliśmy wybrać inne równie fascynujące miejsce jako cel swojej kolejnej podróży? Teoretycznie tak, ale dopóki nie zostaną uruchomione połączenia pasażerskie z Alfa Centauri pozostał nam „ósmy kontynent". - ze wstępu do ksiażki "Przez Madagaskar na rowerach"   Wstęp W drodze na „Ósmy kontynent” Madagaskar – Antananarivo Madagaskar – Część południowa Madagaskar – część północna To i owo dodatkowo Krótki informator praktyczny
Okładka książki Pojedynek uczuć

29,90 zł 16,44 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Wyjątkowa powieść o zwyczajnej - niezwyczajnej kobiecie. Takiej jak każda z nas. Opowieść o 30-letniej Mai, która niespodziewanie wchodzi w sytuację matki samotnie wychowującej dziecko. Wkrótce będzie musiała stawić czoła wielu problemom, ukrywać przed szefem swoją sytuację, podjąć się opieki nad chorą mamą i spłacać kredyt we frankach. Będzie musiała znaleźć w sobie siłę i mądrość, by wyrwać się z zaklętego kręgu zależności od dwóch prezesów. Czy otworzy się na niespodziewaną miłość? Ta książka to powieść obyczajowa z wartką akcją, humorem i życiową mądrością. Autorka porusza tematy ważne społecznie - opowiada o realiach pracy w polskich firmach, o lęku przed zwolnieniem i trudnych wyborach, przed którymi staje codziennie wiele kobiet. Jednocześnie ta książka to świetna lektura - sprawnie napisana, która Czytelnika wzrusza, bawi i daje przyjemność z lektury. Barwni bohaterowie, szybka akcja, humor i potoczysty język sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Krystyna Mirek - Miałam pięć lat kiedy po raz pierwszy znalazłam drzwi do alternatywnego świata. Ludzie, którzy go zamieszkują to postacie fikcyjne, ale żyją tak samo prawdziwie jak my. Kochają się, zdradzają, śmieją i szukają swoich dróg w życiu. Ich historie są fascynujące. Minęło ponad trzydzieści lat, zanim uwierzyłam, że mogę spełnić marzenie i zacząć o nich opowiadać. Jest tych fabuł niezliczona ilość, a każda na swój sposób niezwykła. Każdy może tu odnaleźć własny los. Uśmiechnąć się i wzruszyć, a czasem zastanowić wspólnie nad tajemnicami miłości, która jest fundamentem każdego życia, nawet najbardziej pokręconego. Krystyna Mirek dotychczas wydała dwie książki: Prom do Kopenhagi (G+J 2011), Polowanie na motyle (G+J 2012)
Okładka książki One Direction. Fotorelacja z życia zespołu

39,90 zł 21,94 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Najlepsza kolekcja kolorowych zdjęć z życia zespołu One Direction. Fotorelacja z życia zespołu ukazuje niezwykłą historię One Direction uchwyconą w 150 specjalnie wyselekcjonowanych fotografiach.
Okładka książki Odnaleźć siebie

24,90 zł 14,77 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Wszystko można zmienić, trzeba tylko wiedzieć, na czym nam zależy i dlaczego; co nowego ta zmiana przyniesie. Różnica między patrzeniem a obserwowaniem Świadomość siebie, świadomość innych Wyobraźnia i wizualizacja Znaczenie ruchu dla nauki, pamięci, twórczości Ćwiczenia z zakresu gimnastyki umysłu Obraz siebie a udana autoprezentacja Formułowanie satysfakcjonujących celów Warto odkrywać swoje marzenia, pragnienia, działać, ryzykując popełnienie błędu. Co prawda bezpieczniej jest, pozostawać w sferze marzeń, tyle, że wtedy niczego się nie osiąga... Warto również zadbać, by życie nie zepchnęło nas na ścieżkę, po której nie chcemy iść. Być wolnym, świadomie wybierać i zgadzać się na wszystkie konsekwencje twego wyboru.
Okładka książki Mgnienia

16,00 zł 9,75 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Wiersze tomiku zatrzymane słowem obrazy, doświadczone ""w mgnieniu oka"". Czy są one jak sen, zanim zostanie opowiedziany? Czy istniały zanim zostały nazwane? Równoległy wątek tworzy grafika - spirala Fibonacciego, której wzór odzwierciedla geometria przyrody: układ płatków róży i droga mleczna.
Okładka książki Mazurki. Pyszne i łatwe

12,90 zł 7,09 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Bajecznie kolorowe niczym obrazy, słodkie jak miód i radosne jak gromadka dzieci biegających wiosną po łące - takie są polskie mazurki.
Okładka książki Mój pierwszy rok w Toskanii. Zapiski spełnionych..

34,90 zł 22,78 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

zapiski spełnionych marzeń A potem leniwie drepczemy na dół, podpatrując ogrody i sposoby na ozdobienie muru lub rozczulając się majtkami na sznurku, przesłaniającymi świat św. Antoniemu w malutkiej kapliczce. Zaglądamy do otwartych sklepików. Zatrzymujemy smaki z mercatino (ryneczku), kupujemy kawałek owczego sera i czerwone wino. Wszędzie mnóstwo mieszkańców, wylegli gromadnie na spacer. Apetyczne są takie niedziele. Można potem wrócić do powszedniego dnia, porządków, prasowania, a mimo to z lekkością unosić się nad ziemią... Książka zawiera 36 kolorowych stron ze zdjęciami z Toskanii. Autorka ukończyła wychowanie plastyczne w PWSSP (obecnej ASP) w Poznaniu oraz reżyserię teatru dzieci i młodzieży przy PWSST we Wrocławiu. Przez kilka lat pracowała jako nauczycielka plastyki, by potem jako instruktor plastyki i teatru z sukcesami działać w Gminnym Ośrodku Kultury "Sokół" w Czerwonaku pod Poznaniem. W 2007 roku wyprowadziła sie z Polski i zamieszkała w Toskanii. Pracuje jako gospodyni u zaprzyjaźnionego księdza i z tej perspektywy spogląda na świat dookoła siebie. Założyła własną pracownię, wróciła do malarstwa, wytwarza świece artystyczne, tworzy aranżacje florystyczne. Książka na podstawie ulubionego przez internautów bloga o ż yciu w Toskanii Sylwia: Nie wyobrażam sobie picia porannej kawy bez czytania Pani bolga! To zapiski moich jeszcze niespełnionych marzeń :) Darek: Od zeszłego tygodnia usiłuję nadrobić ponad dwa lata, czytając Pani zapiski, oglądając zdjęcia i przede wszystkim podziwiając decyzję. W blogu widać Pani toskańskie zauroczenie i czuję to do dziś. Wkłada Pani sporo serca w tworzenie tego swoistego okna na Toskanię, a Pani talnety artystyczne dopełniają całokształtu. Dziekuję za chęci dzielenia się radością z innmi.

Promocje

Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj