Był tam na drugim piętrze i wykonywał swoją codzienną pracę, gdy wszystko się zmieniło. Mały skrawek papieru wręczony mu przez sekretarkę zawierał wiadomość, której nie mógł się spodziewać w najśmielszych oczekiwaniach. Najpierw przypuszczał, że może zapomniał jakichś akt, ale zapisane na kartce zdanie, które tępo się w niego wpatrywało, brzmiało: „Michael Shore został zastrzelony”. Larry nie pamiętał, czy coś wtedy powiedział sędziemu, ale był pewien, że musiał wymamrotać jakieś usprawiedliwienie, zanim wybiegł z sali rozpraw.
To na pewno była pomyłka. Umysł Larry’ego przestał logicznie myśleć, choć w dalszym ciągu miał nadzieję, że szybki telefon do biura natychmiast wszystko wyjaśni. Wciąż nie mógł opanować drżenia rąk.
Wyjaśnienie, którego oczekiwał, nie padło, zamiast niego w słuchawce usłyszał jedynie szlochający głos i słowa: „Natychmiast przyjeżdżaj”.
Przez lata wygnania Księgi Prorockie, będąc jedną z najważniejszych części żydowskiego kanonu religijnego, pozostawały na uboczu. Fragmenty odczytywane jako haftara (pojedyncze rozdziały z Proroków czytane w szabaty i święta po przypisanym na ten dzień fragmencie Tory) były powszechnie znane, często przywoływane i analizowane. Rzadko jednak w bet midraszach i jesziwach studiowano w całości Księgę Jozuego, Sędziów czy inne. Zmieniło się to wraz z narodzinami myśli syjonistycznej i szeroką ideą powrotu i osiedlenia w Ziemi Izraela. Słowa proroków nabrały realności nie tylko jako moralne pouczenia, ale również jako opisy konkretnej przestrzeni i przyrody. Żydowscy pionierzy w Galilei czy Judei odnajdywali widziane po raz pierwszy góry czy doliny także na stronach Pism. Nadawali nowo wybudowanym kibucom czy osiedlom nazwy miast i wiosek, w których mieszkali ich praprzodkowie. Wiele z nich zachowało dawne nazwy do dnia dzisiejszego, stąd też mapa Państwa Izraela jest jakby odwzorowaniem mapy sprzed trzech tysięcy lat.
Bo Schnborn, proszę państwa, to największy w Krakowie lunatyk, zakochany po uszy w mieście. Zna absolutnie każdy kąt Krakowa, wszystkie portale, attyki, podworce, załamania murów, każdy metr kwadratowy Wawelu, ulice, kościoły, walące się chałupy przedmieść i pałace. [] I z teką kartonów i ołówkiem, z benedyktyńską co tam benedyktyńską z Schnbornowską arcycierpliwością i precyzją odtwarza cały Kraków.W Krakowie do dziś można spotkać ludzi, którzy pamiętają nie tylko prace Bronisława Waldemara Schnborna, ale wspominają i podziwiają nieprzeciętną osobowość artysty i człowieka oddanego całym sercem ukochanemu miastu, z którym związał wszystkie swoje życiowe pasje.Przybył tu 9 maja 1945 roku, w sam dzień zakończenia wojny, by na papierze utrwalić to, co po wojennych zniszczeniach pozostało najcenniejsze dla Polski: ocalały Kraków z królewskim zamkiem na Wawelu. Zamieszkał na Zwierzyńcu, przy malowniczo wijącej się nad Rudawą ulicy Emaus przypadkowo tam właśnie, gdzie stoi kościół Najświętszego Salwatora, jeden z najstarszych zabytków miasta, którego legendę o grajku i złotym trzewiczku w dzieciństwie opowiadała mu matka. Pisał wówczas do rodziny: miasto, jakby wymarzone dla mnie, z jego sztuką i chwalebną przeszłością. Oby tylko wojny nie było [] odtworzę cały średniowieczny Kraków. Cel życia mam już jasno skrystalizowany.
Obrazki z krainy d'oc to druga po Notatkach z Prowansji książka Adama Wodnickiego. Ale nie jest to książka o piękności Prowansji polach lawendy, słonecznikach, igraszkach światła i cienia, lekkości życia. O urokach tego kraju powiedziano już wszystko, albo prawie wszystko.Prowansja, o której piszę mówi autor nie jest zwykłą Prowansją. To kraina z drugiej strony lustra, miejsce magiczne. Krótko mówiąc, ta Prowansja istnieje tylko we mnie, jest mitem próbą zaspokojenia głodu cudowności, który od dziecka każdy z nas w sobie nosi, a którego naprawdę nigdy nie daje się zaspokoić; marzeniem, które się spełnia w wyobraźni nie w rzeczywistości.Przeżyłem Prowansję jak rodzaj święta, zauroczony jej niezwykłością. I tak próbowałem ją opisać. Próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego za nią tęsknię nawet kiedy tam jestem. Ale na to pytanie chyba nie ma odpowiedzi. I pewnie być nie może.
Celem przedstawianego czytelnikowi zbioru źródeł do dziejów chasydyzmu w Królestwie Polskim w latach 1815?1867 jest wpisanie się we współczesną tendencję rozszerzania granic badań nad tym zjawiskiem. Jeśli bowiem jedną z największych bolączek wcześniejszych studiów nad chasydyzmem było zawężenie bazy źródłowej do klasycznych tekstów hebrajskich i jidyszowych, to wprowadzenie nowych, nieznanych dotąd źródeł o innej proweniencji wydaje się mieć zasadnicze znaczenie dla powodzenia podjętego przez historyków przedsięwzięcia. Nowy typ źródeł nie tylko bowiem rozszerza bazę materiałową studiów nad chasydyzmem, lecz także zmienia gruntownie jego postrzeganie. Zgromadzone w tym tomie dokumenty dostarczają przede wszystkim informacji o politycznych dziejach ruchu chasydzkiego, ale też wielu danych o społecznej strukturze ruchu, o relacjach z innymi grupami ludności żydowskiej i nieżydowskiej, o mentalności, życiu codziennym czy wreszcie liczebności zwolenników chasydyzmu w Królestwie Polskim.
Oto więc kolejny, specjalny wybór wierszy Zuzanny Ginczanki, zatytułowany (z ginczańska) Krzątanina mglistych pozorów. Powstały na pamiątkę, jak kamyk kładziony żydowskiej autorce. Bez napuszenia, mimo że w tej specjalnej formie. Tym ciekawiej jest, że to wydanie dwujęzyczne (polsko-włoskie) wierszy znakomitej poetki (i polskiej, i żydowsko-polskiej, i żydowskiej), żyjącej przed inaczej, niestety, być nie chciało Zagładą.Prezentuje się monumentalnie: wielka, biała, jakby niewymiarowa stela z papieru. Drukowana odpowiednio, ostrożnie (ręcznie numerowane egzemplarze), ale z mocą. Ogromna i niezwykła. Wychodząca na przeciw (i trochę na przekór) wszystkim tym osobom, dla których niepotrzebność (np. następnego wyboru wierszy) jest kategorią nadrzędną i, przecież, nieprzemyślaną.Oto więc kolejny, specjalny wybór wierszy Zuzanny Ginczanki, zatytułowany (z ginczańska) Krzątanina mglistych pozorów. Powstały na pamiątkę, jak kamyk kładziony żydowskiej autorce. Bez napuszenia, mimo że w tej specjalnej formie. Tym ciekawiej jest, że to wydanie dwujęzyczne (polsko-włoskie) wierszy znakomitej poetki (i polskiej, i żydowsko-polskiej, i żydowskiej), żyjącej przed inaczej, niestety, być nie chciało Zagładą.Niewątpliwie cenny jest wstęp Alessandro Amenty, owo szybkie i znakomite podsumowanie wszystkiego, co już wiemy i wiedzieć chcemy o Zuzannie Ginczance. A. Amenta korzysta zarówno z opracowań twórczości tej poetki (zwłaszcza: historyczna I. Kiec i feministyczna, psychoanalityczna A. Araszkiewicz), jak też z omówień i wspomnień krytyków i pisarzy znających artystkę. Badacz zbiera każdą drobinkę tekstu i wizerunku, by dokładnie i wielowymiarowo przedstawić sylwetkę (twórczości) tej artystki. Sytuuje poezję Ginczanki w literackiej przestrzeni międzywojnia, prezentuje różnorodne spectrum motywów, toposów i tematów poetyckich w jej twórczości. Pisze też czasem o gestach Ginczanki, które spełnione zostaną tylko w wyobraźni. Zajmuje go recepcja tekstów poetki oraz, zwłaszcza w dwudziestoleciu właśnie, problem silnego ucieleśniania jej tekstów, niemożliwość odłączenia wizerunku Żydówki/kobiety/obcej od jej twórczości. Tu zatem, we wstępie, dzieje się dużo i mądrze się dzieje.A wstęp wszakże wędrówkę rozpoczyna; wreszcie będzie się czytać Ginczankę metonimicznie, a nie chociażby orientalizująco. Każdy utwór ma tu dużo miejsca na zaistnienie, bez strachu, że umknie osobie czytającej, że zostanie wchłonięty przez papier. Ów wybór wierszy, spośród tych do dziś zachowanych i opublikowanych 160 tekstów Z. Ginczanki, jest skromny: oto w Krzątaninie zaledwie 33 utwory. Na szczęście to zbiór stawiający na zaprezentowanie różnorodności pomysłów i języka Ginczanki, ukazujący jej twórczość procesualnie, czyli prezentujący teksty z każdego okresu poetyckiego. To niewątpliwie ważny gest: wielowariantywność przeciw jednolitości interpretacji. W tym akcie demitologizacji (wizerunku twórczyni oraz samej twórczości) wydarza się wszystko, także początek: moment zachłyśnięcia się tekstem.I gdzieniegdzie zdjęcia: duże, oczywiście czarno-białe, ukazujące Zuzannę w różnych kontekstach (z przyjaciółkami i przyjaciółmi, w zabawie na plaży i na spacerze po ulicy, w ujęciu portretowym, z pieskiem). Twórczyni ta okazuje się zatem także w sferze ikonicznej wielowymiarowa, wplątana w ludzkie i nieludzkie (zwierzęce, roślinne) sprawy.
Sefer sziwchej ha ?Beszt jest bez wątpienia najważniejszym źródłem do badań nad początkami chasydyzmu besztiańskiego. Długotrwały monopol na przekaz hagiograficzny (następne książki tego gatunku zaczęły ukazywać się dopiero 50 lat później) sprawił, że książka ta zyskała niemal kanoniczny charakter a zawartych w niej opowieści nie był w stanie podważyć żaden inny przekaz.
Ozjasz (Abraham Jo szua) Thon urodził się we Lwowie w 1870 r. Od wczesnej młodości był zagorzałym aktywistą syjonistycznym. W 1890 r. przeprowadził się do Berlina, aby tam rozpocząć studia filozoficzne i socjologiczne, które zakończył uzyskując tytuł doktora. Podczas pobytu w Berlinie uczęszczał także do Instytutu Nauk Judaistycznych i otrzymał tytuł rabina. W czasie studiów przyłączył się do zwolenników Teodora Herzla, któremu pomagał przy organizacji Pierwszego Kongresu Syjonistycznego. W 1897 roku przyznano mu rabinat Krakowa w Postępowej Synagodze Tempel, który piastował aż do śmierci w 1936 roku. Członkowie jego gminy, zasymilowani Żydzi, choć nie byli wówczas antysyjonistami, krytycznie odnosili się do koncepcji stworzenia państwa żydowskiego. Pomimo tego Thon w kazaniach nigdy nie ukrywał swoich syjonistycznych poglądów. W 1919 roku wybrano go na posła do pierwszego polskiego Sejmu. Niniejsza antologia jego kazań z lat 1895-1906 po raz pierwszy opublikowana była w 1938 roku. To wielka zasługa wydawnictwa Austeria, że podjęło się wydania tych kazań po tak wielu latach. Książka ta stanowi bardzo ważną pozycję dla współczesnego czytelnika. Ukazuje Ozjasza Thona jako religijnego a zarazem liberalnego Żyda, myśliciela i człowieka czynu, filozofa i rabina, zagorzałego syjonistę a jednocześnie entuzjastycznego zwolennika polskiego języka i literatury. Osobowość skomplikowaną, łączącą w sobie pozorne sprzeczności, ale faktycznie dającą przykład na jedyne w swoim rodzaju polsko-żydowskie współistnienie.
Shoshana Ronen
Zakład Hebraistyki UW
Na zadane pytanie: "Czym jest dialog i w jaki sposób może nawiązać się między dwoma nieznajomymi"? - odpowiedział: "Naprzód jest przed-dialog, będący naszym powolnym albo gorączkowym przygotowaniem do dialogu. Nie wiemy, oczywiście, jak się potoczy, ani jaką przybierze formę, nie mogąc go wszakże wyrazić, z góry jesteśmy przekonani, że już się nawiązał: milczący dialog z nieobecnym rozmówcą.
E.J.
Dybuk. Na pograniczu dwóch światów. Przypowieść dramatyczna w czterech aktach według hebrajskiej wersji dramatu Chaima Nachmana Bialika.Andrzej WajdaZ notatnika reżysera.Książka """"podwójna"""" - z jednej strony znajduje się sztuka autorstwa An-skiego, poprzedzona esejem Anny Madeyskiej-Pawlikowskiej. Gdy zaś tom obrócimy, znajdziemy słowo wstępne Andrzeja Wajdy, a potem jego rysunki, sporządzone podczas przygotowań do krakowskiej inscenizacji Dybuka.""PODWÓJNY ŚWIATNa pograniczu dwóch światów. Dybuk - zdumiewające są zarówno losy tego dramatu, jak i powikłana biografia jego autora. Urodzony w 1863 r., pochodził z ortodoksyjnej rodziny żydowskiej spod Witebska. W młodości zwolennik haskali (oświecenia żydowskiego), związał się następnie z rosyjskimi radykałami z Narodnej Woli; zagrożony aresztowaniem, wyjechał na Zachód. Początkowo pisał w języku rosyjskim; pod wpływem Bundu, partii żydowskich socjalistów, zwrócił się ku jidysz, i w tym języku napisał tekst hymnu Bundu. W 1905 r. wrócił do Rosji, sześć lat potem stanął na czele wyprawy etnograficznej badającej folklor Żydów na Wołyniu i Podolu.Zorganizowano ją jakby w ostatniej chwili, u progu wojny światowej, która miała się okazać początkiem końca świata sztetli i chasydzkich wspólnot na tamtych ziemiach. Przesuwające się fronty, pogromy, wreszcie rewolucja w Rosji zmieniły ten świat nieodwracalnie, choć ostateczny kres przyniosła mu Zagłada. An-ski organizował pomoc dla żydowskich ofiar wojny, dokumentował zniszczenia, jakie przyniosła żydowskiej kulturze, a rewolucja bolszewicka zmusiła go członka partii eserów (socjalistów-rewolucjonistów) do wyjazdu do Polski, najpierw do Wilna, potem do Warszawy, gdzie zmarł w 1920 r.Historia Dybuka, którego źródeł szukać trzeba w etnograficznych zainteresowaniach An-skiego i w materiale zebranym podczas trzyletniej wyprawy, jest dość skomplikowana. Wiadomo, że dramat powstał w dwóch wersjach, rosyjskiej i jidysz, że wpływ na jego ostateczny kształt miały rady Konstantina Stanisławskiego, słynnego dyrektora Chat-u, czyli Moskwowskogo Chudożestwiennogo Akadiemiczeskogo Tieatra, że jedyny egzemplarz w jidysz zaginął i An-ski odtwarzał tekst w oparciu o przekład na hebrajski, dokonany przez wskrzesiciela hebrajskiej poezji Chaima Nachmana Bialika. Wiadomo też, że początkowo uznano Dybuka za rzecz nienadającą się na scenę, co podobno miało przyspieszyć śmierć załamanego tym werdyktem autoraIronia losu sprawiła, że inscenizacja Dawida Hermana, której premiera odbyła się niedługo po pogrzebie An-skiego, stała się największym sukcesem Trupy Wileńskiej żydowskiego teatru założonego przez Hermana. Sukcesem był też spektakl w wersji hebrajskiej, przygotowany w moskiewskim teatrze Habima. W cztery lata po premierze teatr ten wyjechał w tourne po Europie, z którego już nie wrócił, a zespół Habimy dał początek działającemu dziś w Tel-Awiwie narodowemu teatrowi izraelskiemu o tej samej nazwie. Posypały się przekłady w Polsce w Dwudziestoleciu trzy, jeden dostępny dziś w Internecie i premiery na deskach polskich już teatrów, a przedwojenna ekranizacja Dybuka, dokonana w 1937 r. przez Michała Waszyńskiego, jest nie tylko jednym z najważniejszych osiągnięć kina jidysz, ale być może najlepszym filmem zrealizowanym w II Rzeczypospolitej
To jeden z najpopularniejszych utworów autora, o którym Mojżesz Kanfer pisał, że "wszystkie właściwości poety skupiają się jak gdyby w soczewce w najdoskonalszym dotychczas jego dziele".
Ta pełna namiętności i polityki powieść przenosi nas do Palestyny w okresie brytyjskiego protektoratu. Arabowie, Brytyjczycy i Żydzi żyjący obok siebie ukazani są na tle kolonialnego przepychu i niepokojów społecznych.Jest rok 1924. Mark Bloomberg, niespełniony londyński artysta, zachęcony syjonistyczną kampania propagandową, przyjeżdża do Jerozolimy. Wraz z żoną Joyce są świadkami morderstwa prominentnego ortodoksyjnego Żyda. Udział w śledztwie okaże się próbą dla ich małżeństwa i charakterów.To niezwykła historia, w której miłość okazuje się być nie mniej potężna niż polityka.
Julien Gracq zmarł 22 grudnia 2007 roku w swoim rodzinnym domu w Saint Florent- le- Veil. Z okien domu widać zielone brzegi Sekwany i ujście Evrw, bohaterski poetyckiego eseju Les eaux etroites, który w polskim przekładzie - za zgodą autora- nosi tytuł Bliskie wody.
Król rybak jest pierwszym i jedynym utworem scenicznym Juliena Gracq'a. Sztuka, wystawiona 25 kwietnia 1949 roku w Teatrze Montparnasse w Paryżu, mimo wspaniałych dekoracji i kostiumów Lenor Fini, nie porwała publiczności. Uznana została za mało teatralną. Jej wyrafinowany język, głębia i subtelność w kreśleniu sytuacji dramatycznych zyskały znanie dopiero po latach, po ukazaniu się sztuki w wydaniu książkowym. Tłumaczona na wiele języków, w polskim ukazuje się po raz pierwszy.
Księga Hioba traktuje o odwiecznym problemie ludzi - cierpieniu bez widocznego powodu. Stawia też problem wiary. Jest równie aktualna jak zawsze. Czy cokolwiek się zmieniło od czasów Hioba, kogokolwiek to imię reprezentuje i jakkolwiek spróbujemy określać okres, w którym żył.
Artur Szyk ? artysta i ilustrator, Polak i Żyd. W przeciągu całego swojego artystycznego życia konsekwentnie wypełniał wyznaczoną sobie misję - służył ludzkości, Polsce oraz narodowi żydowskiemu. Artur Szyk był naocznym świadkiem najważniejszych historycznych wydarzeń XX wieku. Losy rzuciły go z Polski do Francji, a następnie do Anglii. Ostatecznie zamieszkał w Stanach Zjednoczonych.
Wśród Żydów najbardziej znany jest z ilustrowanej Hagady, choć znakomita większość jego prac dotyczy współczesnych problemów politycznych i społecznych. W swoim rodzinnym kraju artysta propagował idee wolności, tolerancji i godności człowieka. Szyk uważał, że do jego obowiązków, jako żydowskiego artysty, należy troska nie tylko o Żydów, ale także o inne mniejszości narodowe.
Jego znana iluminacja historycznego Statutu Kaliskiego jest dowodem głębokiej wiary artysty w to, że nowe państwo polskie zapewni wszystkim swoim obywatelom, niezależnie od wyznania czy pochodzenia etnicznego, równe prawa. Mimo że artysta przebywał poza Polską, przez długie lata kontynuował swoją współpracę z polskim rządem.
Przyjął się pogląd, że dzieci nie rozróżniają faktów od fikcji, nie rozumieją, że film, nawet gdy rysunkowy, dzieje się na niby. Obserwujemy więc dzieci bawiące się w wojnę czy w złodziei i policjantów, często z troską, na ile grają, a na ile „żyją” tę rolę? Jak bardzo wierzą w tę wykreowaną zabawą tożsamość? A przecież wystarczy cofnąć się myślami we własne dzieciństwo: Bawiliśmy się i my w złodziei i policjantów, zabijaliśmy podczas zabawy w wojnę, uczestniczyliśmy w rytuale wróżb zakopując polne kwiatki pod kawałkiem stłuczonego szkiełka, przebieraliśmy za księżniczki i czarownice, zakładaliśmy sobie na głowę tekturowe korony, by w słoneczne letnie popołudnie przez kilka godzin b y ć królem i królową. Co więcej: czyż my, już dorośli, zawsze umiemy oddzielić realność od fikcji? Czyż nie przejmujemy się do łez oglądaną w kinie lub w teatrze historią? Czyż nie praktykujemy guseł, nie czytamy z zawsze taką samą ciekawością horoskopów, nie słuchamy przepowiedni, nie wierzymy w skuteczność zaklęć?
Kreatywność? Być może powrót do Chaosu, do greckiej bogini tworzącej świat do doświadczania wulkanu w umyśle jak powiedział Nietzsche: Trzeba jeszcze mieć w sobie chaos, aby urodzić tańczącą gwiazdę KreAKTywność aKtywna (AKTorKA)
Muzyka w świecie chińskim, zdominowanym, jak wiemy, przez światopogląd taoizmu przenikniętego jak to również wiemy duchem panteizmu, a nawet animizmu, funkcjonuje odmiennie i zajmuje stanowisko odmienne niż w cywilizacji Zachodu (choć ceniona jest tam równie wysoko). Jej funkcje estetyczne są drugoplanowe, przede wszystkim bowiem jest ona potężnym narzędziem oddziaływania magicznego, rozciągającego się na sferę zarówno psychologii jednostkowej, jak i stosunków społecznych i wreszcie kosmicznego porządku. Jest tak, ponieważ między tymi sferami zachodzą istotowa tożsamość i funkcjonalna ekwiwalencja. Dlatego muzyka nie pełni tu roli pośredniczącej nie musi tego czynić, skoro sfery naturalna, ludzka i boska są dla Chińczyka zbieżne, nie zaś, jak dla człowieka Zachodu, rozdzielone czy nawet rozbieżne.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?