W siedmiu rozdziałach Chasydyzm. Wszystko, co najważniejsze omawia najważniejsze cechy jednego z najbardziej dynamicznych i długowiecznych ruchów religijnych powstałych kiedykolwiek na ziemiach polskich. Są to po kolei: definicja, role genderowe, charakter przywództwa, wielkość demograficzna, geografia, gospodarka i schyłek okresu klasycznego chasydyzmu. Jest to pierwsza próba odpowiedzi na te pytania w jednym tomie i pierwsze tak szerokie i multidyscyplinarne ujęcie tego tematu.Książka stawia sobie ambitny cel rewizji najważniejszych strukturalnych zaniedbań i błędów w dotychczasowych studiach nad chasydyzmem. Chodzi przede wszystkim o wprowadzenie do analizy chasydyzmu nowych metod badawczych stosowanych dotychczas niedostatecznie, radykalne rozszerzenie bazy źródłowej i chronologicznych ram analizowanego zjawiska oraz odejście od paradygmatu dziejów chasydyzmu jako historii przywódców. Ostatecznym i najważniejszym celem książki jest jednak zbudowanie intelektualnie wartościowej, metodologicznie nowoczesnej, źródłowo innowacyjnej i atrakcyjnej narracji, która wyznaczy nowe kanony myślenia, pisania i mówienia o chasydyzmie, zarówno w Polsce, jak i w literaturze naukowej na świecie.
Kto weźmie do ręki ten wybór, niech wie, że czytając pisma Leonarda i natrafiając co chwilę na poruszającą myśl, wspominałem z wdzięcznością kochaną Mistrzynię i Przyjaciółkę Julię Hartwig, która w swoich Błyskach, prócz całkiem oryginalnych zapisów własnych, zamieszczała niekiedy także zdania cudze, na przykład Mickiewicza. Otóż mam wrażenie, że energia, jaką wyzwoliły we mnie pewne fragmenty Leonarda, pokrewna jest energii Błysków wielkiej Julii tych myśli, które wyrywają się do samoistnego bytu.Jest w zdaniach Leonarda tych, które mnie rozświetliły szlachetna gnomiczność, niedokończoność, fragmentaryczność, czasem apodyktyczność prawdy oczywistej i absolutnej, uwolnionej od jakiegokolwiek wstydu, by prawdę tę wypowiedzieć. Jest jak w zapisku o pragnieniu nieoczekiwane uruchomienie całego życiowego doświadczenia obserwatora i naturalisty, służące wyrażeniu lirycznej, w dodatku zaskakującej myśli.
Czemu służyć ma sztuka w miejscach zbrodni i śmierci, co czyni lub uczynić może artysta dla pamięci o ofiarach i pamięci żyjących, wreszcie jak przy jej udziale kształtuje się „krajobraz po zbrodniach” Europy drugiej połowy wieku XX, a także nowego stulecia? Czy sztuka przynieść może katharsis, wzbudzić uczucia trwogi i współczucia, spowodować narastanie empatii wobec losu wielkich, grupowych podmiotów wojennych tragedii? Czy dzieła sztuki zdołają poprzez artystyczny ład i kreatywną ekspresję wyciszyć poczucie porażającego okrucieństwa, bezsensu i chaosu, doprowadzić do uspokojenia, oczyszczenia uczuć? Na te pytania odpowiedzieć może przede wszystkim indywidualny odbiorca owe dzieła w miejscach zbrodni postrzegający zgodnie ze swymi psychicznymi potrzebami i estetyczną wrażliwością. Zebrane w książce przykłady i analizy, gdy spotkają się z osobistymi doznaniami czytelników, mogą ich wspomóc w doświadczaniu dzieł sztuki upamiętniającej cywilne ofiary drugiej wojny światowej i w poszukiwaniu odpowiedzi na egzystencjalne pytania o moc sztuki i współczującej pamięci.
Od chwili zakończenia drugiej wojny światowej Europa wznosi nieprzerwanie pomniki i różnorodne znaki pamięci dla swych żołnierzy i bojowników, a także cywilnych ofiar – tych wszystkich, których z jakichkolwiek powodów uznano za wrogich niemieckiej władzy, niejednokrotnie z tej racji, że byli patriotami lub elitą swego narodu.
Inspiracją dla książki była refleksja nad wielkimi, masowymi zbrodniami popełnionymi na cywilnej ludności, a poświęcona jest w głównej mierze tym, których mordowano nie za to, co uczynili lub mogliby przeciwko najeźdźcom uczynić – ale za to, czym byli – wedle narodowości, etnicznego pochodzenia, wyznawanej wiary, odmienności orientacji seksualnej czy piętna choroby psychicznej lub kalectwa.
(ze wstępu)
Książka powstała we współpracy z Marianem Turskim.
„Rok 1926 był dobrym momentem na wizytę w Związku Radzieckim – rozkwit NEP-u, czas poluzowania gospodarczego i w związku z tym rozbudzenie życia obywatelskiego po czasie wojny domowej, głodu i terroru. Jak wszyscy myślący młodzi ludzie wówczas w Europie, Roth był bardzo zaciekawiony sowieckim eksperymentem. Teorie i doktryny polityczne bolszewików mniej go interesowały wszelako niż konkret ludzkiego życia. Znał dobrze wszystkie hasła, ale żeby ocenić wiarygodność rewolucji, chciał zobaczyć jej codzienność. (…) Roth jest mistrzem krótkiej formy literackiej (…) Pisze w swoich korespondencjach z Rosji o sprawach, o których zwykle mówi się, patrząc z dystansu na kształtowanie się nowego świata w krainie rządzonej przez bolszewików – na przykład o rewolucji obyczajowej i emancypacji kobiet, ale też o tym, co można zobaczyć, patrząc tylko z bliska, będąc na miejscu – na przykład o muchach w Astrachaniu (pasjonująca lektura!). A każdy temat opowiedziany jest bez zbędnego słowa, bo ograniczona długość tekstu narzuca dyscyplinę. Tłumaczenie Małgorzaty Łukasiewicz wspaniale oddaje wymuszoną przez gazetową objętość felietonu muskularność prozy Rotha”.
(Jan T. Gross, „Rosyjska lokomotywa nie gwiżdże, ale wyje…”)
Wydanie zbioru poezji Aldy Merini w języku polskim, w znakomitym przekładzie Jarosława Mikołajewskiego, wzbogaca znaną już serię poetycką Zeszyty z ulicy Grodzkiej, poświęconą klasykom poezji włoskiej dwudziestego wieku, która przybliżyła polskim czytelnikom dzieła poetów takich jak: Giuseppe Ungaretti, Salvatore Quasimodo, Cesare Pavese, Primo Levi i Valerio Magrelli.Ta antologia poetycka Aldy Merini składa hołd jednej z najważniejszych przedstawicielek współczesnej poezji włoskiej, odkrytej dość późno przez szeroką publiczność po latach milczenia, lecz cenionej przez krytyków i autorów takich jak Quasimodo, Pasolini, Raboni, Manganelli czy Maria Corti. Będzie ona niewątpliwie zaliczana do najważniejszych i najbardziej wymownych głosów naszego czasu. Nie przypadkiem dzieło poetyckie Merini wpisuje się w wielką tradycję kobiecej poezji klasycznej (Safona) czy bliższej nam (Achmatowa, Dickinson, Yourcenar) pod względem tematów jej wierszy, związanych z uczuciami i emocjami oczekiwania, oderwania, radości, obecności czy wspomnień, a przede wszystkim miłości.W wierszach Aldy Merini znajdziemy cały patos egzystencjalny; była ofiarą, a potem w pełni bohaterką życia trudnego i pełnego cierpień, które pozornie może się wydać nieuporządkowane, a potem, stopniowo zmienia się w siłę twórczą jej pisarstwa pełnego dysonansów i nieregularności, pełnego tonów lęku, niepokoju, radości i inspiracji religijnych. Na takich podwalinach Merini opiera swój talent i siłę twórczą, dotykając szaleństwa uczuć w głębokiej otchłani miłości pierwotnej, która należy do nas i dotyczy nas wszystkich.(ze wstępu Roberta Cincotty i Ugo Rufino)
Czy komentarze do tekstu Tory, a ogólniej- Biblii, mogą zainteresować ludzi niereligijncyh? Biblia zajmuje się sprawami ludzkimi, które nas wszystkich żydowotnie obchodzą, a zawarte w niej sposoby ujmowania świata należą do funamentów naszych światopoglądów. Wychodząc od stwierdzenia Emmanuela Lvinasa, że judaizm znajduje się zawsze na skrzyżowaniu wiary z logiką, Stanisław Krajewski podejmuje rozważania nad tekstem Tory z perspektywy filozofa, praktykującego Żyda, osoby zaangażowanej w dialog chrześcijańsko- żydowski. Komentarze ilustrowane są subtelnymi wycinankami Moniki Krajewskiej.Bunt Koracha, Datana i Abirama oraz dwustu pięćdziesięciu książąt i innych osobistości ówczesnego Izraela zakończył się dla nich tragicznie: ziemia pochłonęła ich wraz z rodzinami. Nie jest szczególnie istotne, czy akurat dokładnie tak działo się naprawdę. Ważne jest, jaka nauka płynie z tego dla nas. Czym ci nieszczęśnicy zasłużyli na taki los?Spór, który wszczęli, jest traktowany przez tradycję jako przykład sporu, który nie jest w imię Niebios. Wedle talmudycznego traktatu Pirke awot kontrowersja w imię Niebios (le-szem szamajim) to spory szkoły Hillela ze szkołą Szamaja. Natomiast na przeciwnym biegunie jest właśnie Korach i jego kompania. Już samo to sformułowanie jest znaczące. Ponieważ najpierw jest mowa o sporze Hillela z Szamajem, więc oczekiwalibyśmy stwierdzenia, iż przykładem kontrowersji, która się nie ostanie będzie spór Koracha (i ewentualnie innych uczestników buntu) z Mojżeszem. Chodziło wszak o bunt przeciw Mojżeszowi (oraz Aaronowi) i o różnicę zdań w kwestii zasadniczej: cała społeczność, wszyscy są świętymi i pośród nich jest Pan; dlaczego więc wynosicie się ponad zgromadzenie Pana? (Lb 16,3). Tymczasem w przytoczonej talmudycznej uwadze imię Mojżesza jest całkowicie pominięte. Nechama Leibowitz proponuje dość dosłowne rozumienie tekstu: malkontenci mieli różne pretensje, każdy na miarę swoich ambicji. Łączyła ich tylko chęć podważenia autorytetu Mojżesza. Gdyby im się to udało, rozpoczęliby kłótnie pomiędzy sobą. Byłby to więc zaiste spór wewnętrzny pomiędzy Korachem i jego kompanią.Rzuca się w oczy trafność tego spostrzeżenia, jego podobieństwo do losów różnych buntowników w naszych czasach. (Nie mogę powstrzymać się od dopowiedzenia, że gdy o tym wspominam, od razu przychodzi mi na myśl historia z moich czasów, ważna w moim życiu dzieje Solidarności). Ogólniej mówiąc, spór w imię Niebios jest wtedy, gdy chodzi o wspólne, wyższe cele, natomiast przeciwna sytuacja mówi Malbim gdy chodzi o egoistyczne cele, o osobiste korzyści. Takie ujęcie przeciwieństwa między różnymi typami kontrowersji może chyba przemówić do najbardziej niereligijnych spośród nas.
„Chasydyzm. Atlas historyczny” to pierwsza kartograficzna wizualizacja i interpretacja mistycznego ruchu chasydyzmu, jednego z najważniejszych ruchów religijnych Europy Środkowo-Wschodniej i współczesnego Izraela i Ameryki Północnej.
W dziewięciu rozdziałach praca omawia powstanie i ekspansję chasydyzmu, jego formy instytucjonalne (dynastie, dwory, domy modlitwy), XX-wieczną emigrację do Nowego Świata, kryzys dwóch wojen światowych i Holocaust, a wreszcie odrodzenie po 1945 roku. 74 wielkoformatowe i pełnokolorowe mapy oraz towarzyszący im tekst, 99 ilustracji, wykresy i tabele prezentują w atrakcyjnej wizualnie, łatwej do zrozumienia formie wymiar przestrzenny, fizyczny i wizualny mistycznego ruchu chasydów. Co więcej, atlas pokazuje znaczące zależności między przestrzennością i duchowością ruchu: chasydyzm jest uwarunkowany swymi cechami geograficznymi nie tylko w organizacji społecznej, ale także w życiu duchowym, typie przywództwa religijnego czy artykulacji kulturowej. Atlas dowodzi, że możliwe jest ukazanie tych zależności za pomocą map.
Atlas poszerza rozumienie chasydyzmu na trzy ważne sposoby. Po pierwsze, spogląda nie tylko na chasydzkich przywódców, ale przede wszystkim na tysiące ich wyznawców mieszkających daleko od swych religijnych centrów. Po drugie, bada chasydyzm w jego historycznej całości od początku w XVIII wieku do dziś. Po trzecie, odpowiadając na wyzwania humanistyki cyfrowej, wykorzystuje ogromny zbiór jakościowych, ale przede wszystkim ilościowych danych o zróżnicowanym pochodzeniu, w tym obszernych baz danych opracowanych narzędziami cyfrowymi (Geographic Information Systems).
A przede wszystkim – atlas jest atrakcyjną wizualnie i fascynującą intelektualnie lekturą.
Bajki:
*** (Bo od tego jest w bajkach morał)
Biedny przecier
Łabędź i żyrafa
I komu tu ufać
Księżniczka
Smok, dziewica i szewczyk
Z Andersena
Borsuk i norka
Jeż i wieża
Duchy
Lis i sowa
Kruki
Kot i mysz
Sroka sroce
Kmieć i księżniczka
Królewicz i jego żony
Lew i jagnię
*** (Jest granica)
Podstawę niniejszej publikacji stanowi zbiór oryginalnych opowieści chasydzkich o życiu i działalności cadyka Dawida Bidermana, wydanych w Piotrkowie w 1930 roku pod tytułem „Migdal Dawid” (Wieża Dawida). Ich przekładowi, dokonanemu przez Agatę Paluch i Wojciecha Tworka, towarzyszą artykuły opisujące rozwój ruchu chasydzkiego, ze szczególnym uwzględnieniem postaci Dawida Bidermana jako założyciela dynastii cadyków lelowskich oraz dziejów chasydów lelowskich. Jan Doktór omawia znaczenie i najważniejsze cechy tego ruchu religijnego oraz sytuuje w nim postać Bidermana i ukształtowaną przez niego doktrynę. Uriel Gellman przedstawia funkcjonowanie „chasydyzmu Lelów” w Ziemi Izraela. Tekst autorstwa Mirosława Skrzypczyka prezentuje mapę najważniejszych wydarzeń związanych z pielgrzymkami chasydów do Lelowa oraz kwestią przywracania pamięci o obecności Żydów w Lelowie, a także zarysowuje trajektorię relacji polsko-żydowskich w tej miejscowości. Poprzez dzieje chasydów lelowskich można zobaczyć, czym był i czym jest chasydyzm, a także zrozumieć, jakie znaczenie mają przyjazdy chasydów na jorcajt (rocznicę śmierci cadyka) do wielu polskich miast i miasteczek.
„Tom stanowi interesujący, a zarazem zasługujący na uznanie przykład determinacji naukowców zajmujących się dziejami ruchu chasydzkiego, związanych z różnymi ośrodkami naukowymi w Polsce i za granicą, oraz tłumaczy tekstów z języków żydowskich, którym zależy na pogłębianiu i popularyzowaniu badań nad dziejami i kulturą chasydów z Lelowa. Cele, jakie sobie postawili autorzy i tłumacze tekstów tego tomu, wychodzą naprzeciw coraz większemu zainteresowaniu chasydyzmem, w tym także grupą chasydów lelowskich, której założycielem był Dawid Biderman, będący jednocześnie założycielem znanej dynastii cadyków z Lelowa. Warto przy tym podkreślić, że grupa lelowskich chasydów do chwili obecnej wykazuje bardzo dużą aktywność, widoczną szczególnie w Izraelu. Natomiast o ich znaczeniu w Polsce świadczą nie tylko organizowane każdego roku pielgrzymki do grobu cadyka Dawida do Lelowa, w rocznicę jego śmierci, ale także chociażby to, że tworzą oni komitet zajmujący się powstającym centrum chasydzkim w Leżajsku, dedykowanym pochowanemu na tamtejszym cmentarzu żydowskim cadykowi Elimelechowi” (dr hab. Wacław Wierzbieniec prof. UR)
Zbiór opowieści chasydzkich, zebranych i przetłumaczonych na język niemiecki przez Eliasberga, rosyjskiego Żyda, który korzystał przy tym z żydowskich modlitewników i popularnej książki "Kehal chasidim". Zbiór, wydany po raz pierwszy w 1916 r. w Monachium, był zapewne lekturą Bubera i Scholema. "Legendy" (tłum. Małgorzata Szlaga) opatrzone są posłowiem Henryka Halkowskiego i Lidii Kośki.
Książka jest zapisaną w wierszach historią przeżyć młodej dziewczyny wygnanej na pomarcową emigrację w 1969 roku. Otwiera ją kilka stron prozą o ostatnich miesiącach w Polsce. Jest ona przestrogą dla następnych pokoleń, pokazując cenę ksenofobii.
Wiersze te stanowią dla mnie świadectwo tamtych czasów i odbicie nas samych z tamtych lat (…).
Odarci z utraconego obywatelstwa, przynależności narodowej, utraconej tożsamości, a nawet związku z rodzimym krajobrazem wyjeżdżaliśmy stąd na dobre, zabierając razem z nami cząstkę tamtej, ówczesnej Polski.
Z Przedmowy Michała Sobelmana
Nie wiem, jak Bóg czuwał nad wierszami Ewy, że przez niemal pół wieku nie zaginęły gdzieś w rwetesie życia. Zapomniane, przeleżały prawie 50 lat, by wreszcie wypłynąć na światło dzienne. Książka nosi tytuł “Dokument podróży”.
Hańbiąca do dziś historię Polski niebieska okładka dokumentu podróży w wierszach Ewy nabiera innego znaczenia. Staje się kluczem do życia – pracowitego, godnego i spełnionego, pomimo faktu, że przecież zaczęło się tak naprawdę na wygnaniu. Ale są w tej książce jeszcze inne rzeczy i sprawy. Jest to zapis wydarzeń, myśli i uczuć, które były udziałem młodej, niedoświadczonej i zdziwionej takim a nie innym obrotem spraw młodej dziewczyny. Jest tu i żal i miłość i pożegnanie. Nie chcę używać słowa rozpacz, może właściwiej będzie napisać smutek. Bezbrzeżny smutek. Zapraszam Państwa na wieczór wspomnień. Wysłuchanie tych wierszy to nasz obowiązek.
Izabela Barry, Biblioteka na Greenpoincie, Nowy Jork, USA
Jest rok 1942. Tolunia, bohaterka książki, ucieka z mamą z rodzinnego miasta przed niemieckim oprawcą. Aby przygotować czteroletnią córkę na ucieczkę i życie w ukryciu, matka mówi: „Zaczynamy nową historię. W tej historii wszystko będzie inne. Od teraz jesteś prawdziwą polską dziewczynką, a nie żydowską. Ja nie jestem twoją mamą. Jestem ciocią Lolą”…
To autentyczna historia mądrej i wrażliwej dziewczynki, w której życiu w czasie wojny zachodzą wielkie zmiany. Poznajemy ją, gdy ma cztery lata i mieszka w przedwojennym Tarnobrzegu, a żegnamy w roku 1949, gdy ma lat dwanaście, przybywa do Izraela i otrzymuje hebrajskie imię, by ponownie stać się żydowską dziewczynką.
Tirza Dvir urodziła się w 1936 roku w Tarnobrzegu. Po wojnie studiowała literaturę hebrajską i anglistykę na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Zajmowała się nauczaniem w szkołach średnich. Jej opowiadania ukazywały się w izraelskiej prasie. Poza „Córeczką cioci Loli” była autorką trzech innych książek: „To nie moje imię”, „Moje Indie”, „Zohar chce latać”. Zmarła nagle w 2016 roku, mając do ostatniej chwili wiele pomysłów i planów na przyszłość.
Literackie eseje poświęcone kulturze, historii i sztuce – a szerzej: pięknu – dawnej i współczesnej Italii oraz tworzącym je postaciom, sławnym i popularnym, ale także mniej znanym czy wręcz zapomnianym. Na kartach książki spotkamy więc Giacoma Pucciniego, Carla Collodiego (autora Pinokia) i Igora Mitoraja, poznamy włoskie losy polskich arystokratów i artystów, a przede wszystkim odetchniemy atmosferą miast i krajobrazów Toskanii i Sycylii, które szczególnie ukochała autorka.
„Nie planowałam zamieszkania we Włoszech – pisze autorka. – Wydawało się, że po wyjeździe z Krakowa moje życie potoczy się dalej w środkowoeuropejskich szarościach, los zrządził jednak inaczej i znalazłam się na promie do Palermo, by niebawem znów pakować bagaże, tym razem do Toskanii. Nie było zatem Południa w moich planach na przyszłość, ale odkąd pamiętam, błękitne niebo w pewne wiosenne i jesienne dni, gdy jaskrawe, wymyte światło podkreśla kontury i barwy, sugerując jakieś ukryte w nich treści, zawsze poruszało we mnie czułe struny. […] Zanim znalazłam się we Włoszech, odwiedziłam parę innych krajów i stamtąd też zachowałam migawki blasku i nieba. Białej od słońca alei Wersalu w szpalerze płonących cytrynowo liści. Kolorowych sukienek i białych koszul na niedzielnym koncercie w badeńskim parku […]. Kamieniczek z piernika odbijających się w błękitnych kanałach Gandawy, ciemnego lazuru nieba, jak woda ze snów o wakacjach, nad terakotowym morzem brugijskich dachów i amarantowych latawców na białej plaży w Ostendzie… Później pomyślałam, że światło i barwy, na które polowałam, były może marzeniem Północy o idealnym Południu”.
Jeżeli czytać Lekcję łaciny jako dziennik pożegnań z Arles, to wtedy trudno nie myśleć o Tryptyku oksytańskim. Rodan płynie tu wolniej, mniej jest ekstatycznych momentów, widać za to "klarowność przęseł", które odbija rzeka czasu. Ale można ją czytać inaczej, w perspektywie, którą otwiera tytuł książki: jako powrót do pierwszych zasad, do fundamentów cywilizacji, która na naszych oczach ulega przyspieszonemu rozpadowi
Joanna Zach
Opowiadania: Prymus, Barbara, Kariera, Kwiecień. Historia pewnej miłości, Ślepe zwierciadło, Wspaniały dom naprzeciwko, Dzisiaj rano nadszedł list…, Triumf piękności, Legenda o świętym pijaku w przekładzie Tadeusza Zawieruchy, ze wstępem Roberta Makłowicza.
Legenda o świętym pijaku, wspaniałe opowiadanie, enigmatyczne w swojej dwuznacznej prostocie, jest baśnią o okresowym i stałym niespełnieniu, o miękkim i samotnym pogrążaniu się w nicość. […] „Lekka śmierć” z Legendy o świętym pijaku nie znaczy nic innego jak wygaszenie zmysłów, pokój zapomnienia: to pożegnanie całkowite, również żydowskiego etosu. Jest ono wyborem niebytu, pożegnaniem z indywidualnością, a więc, pośrednio, z tą kategorią historyczną par excellence indywidualności, jaką była cywilizacja żydowsko-mitteleuropejska: nie przypadkiem Andrzej pochodzi ze wschodu Polski.
(Claudio Magris, Daleko, ale od czego? Joseph Roth i tradycja Żydów wschodnioeuropejskich)
"Wiedeńskie znaki czasu" to nie tylko zbiór felietonów, ale i uwertura do późniejszych wielkich dzieł Josepha Rotha. To nie tylko książka o wielkim mieście, ale może przede wszystkim opowieść o końcu świata mającym epicentrum w Wiedniu. Katastrofa Wiednia pomogła zrozumieć Rothowi katastrofę monarchii. Katastrofa monarchii uczyniła z Rotha „stronnika Habsburgów bez ojczyzny [oraz] kosmopolitę i mnicha, dla którego świat cały był pustelnią”. Joseph Roth będzie później mitologizował Cekanię, ale w jego gorących felietonach o życiu wielkiego miasta z lat 1918–1919 trudno dopatrzyć się mitologizowania. To raczej znakomity barometr problemów, przed jakimi stanął Wiedeń i Wiedeńczycy w wyniku upadku ich monarchii i końca pewnego świata.
Jacek Purchla
„Książka Marka Tuszewickiego jest bez wątpienia nowatorska. Zebrany w niej materiał porównawczy jest wyczerpujący i znakomicie oddaje medycynę ludową Żydów aszkenazyjskich. Nakreślone przez niego wierzenia i praktyki zdrowotne oddają ich bogactwo z licznymi powiązaniami kulturowymi i znaczeniami. Są wręcz wzorcowym katalogiem środków i metod leczniczych właściwych kulturze Żydów w środkowej Europie”. (Dr hab. Leszek Hońdo)
„Marek Tuszewicki zrekonstruował przekonania i działania odnoszące się do koncepcji zdrowia, choroby, śmierci, reguł klasyfikacji symptomów schorzeń, ich nazywanie, tabu słów. Opisał przekonania o anatomii, fizjologii i patologii, znaczenie dla lecznictwa związków duszy i ciała, traktowanie choroby jako «okazji» do oczyszczenia duszy z grzechu, spopularyzowane w tradycjach żydowskich stare teorie mikro- i makrokosmosu, traktowanie człowieka jako przekroju bytów. Z tym przedstawił związki konceptualizacji chorób z zasadami ich zwalczania, regułami wyboru środków roślinnych i zwierzęcych jako leków. Napisał o patologii humoralnej, astrologii, życiu regulowanym systemami zakazów i nakazów religii, tradycji i obyczajów, których nierespektowanie skutkowało grzechem, chorobą, nieszczęściem, o personifikacji chorób, o związkach lecznictwa z demonologią, czarownictwem, o magicznych sposobach zwalczania nieszczęść”.
(Prof. dr hab. Zbigniew Libera)
Roth umarł proroczo w 1939 roku. Jeszcze wszyscy żyli za chwilę to się miało zmienić. W ostatnim roku życia pisze obfitującą w pogodne rozwiązania Legendę o świętym pijaku. Tak umie rozklepać swą pozornie realistyczną prozę, że te pełne słodyczy epizody nikomu nie przeszkadzają. Przeciwnie. Roth, jak często bywa u ludzi o sentymentalnym usposobieniu, lubi dobre zakończenia. Księga Hioba kończy się dobrze, I żył jeszcze Ijob potem sto czterdzieści lat i oglądał dzieci swoje, i dzieci dzieci swych, aż do czwartego pokolenia. I umarł Ijob stary i syt dni. Roth, ma się rozumieć, przebija to zakończenie. Jego Hiob (udręczony końcowymi cudami) żyje nadal. I nie dziwota. Nieskazitelne opowieści mają zapewniony żywot wieczny.
W ""Krypcie kapucynów"", kontynuacji wybitnego ""Marsza Radetzky'ego"", Roth po raz ostatni roztacza przed czytelnikiem universum Austrii. Jej główny bohater Franciszek Ferdynand, ostatni z Trottów, słoweńskiego rodu obdarzonego szlachectwem pod Solferino, przygląda się końcowi republiki austriackiej.
Akcja ""Fałszywej wagi"" rozgrywa się w galicyjskim miasteczku Złotogród na krańcach Cesarstwa, do którego przybywa Anzelm Eibenschtz, by objąć posadę cechmistrza. Cesarstwo chwieje się w posadach, już za chwilę o jego losach zdecydują gwałtowne ruchy odśrodkowe.Jak trafnie zauważył brytyjski krytyk Julian Evans, jego proza ma dziewiętnastowieczny lan, natomiast jego poczucie absurdu egzystencji jest całkowicie nowoczesne i stawia go w rzędzie największych pisarzy XX wieku. Istnieje takie określenie angielskie, a poets' poet, poeta ulubiony przez poetów. W odniesieniu do Josepha Rotha można by je zmodyfikować i nazwać go a writers' writer. Z najwyższą atencją odnoszą się do jego twórczości nobliści Nadine Gordimer i J. M. Coetzee, autorzy przenikliwych szkiców poświęconych jego dziełu.Często wracam do Fałszywej wagi, by jeszcze raz dać się oczarować tej nostalgicznej opowieści, rytmicznej jak poemat prozą, w doskonałym przekładzie Aleksandra Wata. Swego czasu usiłowałam nakłonić do jej ekranizacji nieżyjącego już reżysera. Nie zdawałam sobie sprawy, że w latach siedemdziesiątych zrealizowano w Niemczech film telewizyjny na jej podstawie. A zresztą czy to konieczne? Powieści Rotha charakteryzują się taką plastycznością opisu, że czytelnik w trakcie ich lektury sam ogląda swój indywidualny film.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?