Szczęśliwe dziecko to szczęśliwy dorosły. Każdy z nas ma w sobie „wewnętrzne dziecko”. Jak je usłyszeć i zrozumieć jego potrzeby? Jak mądrze wykorzystać jego potencjał? Ten bestsellerowy poradnik powinni przeczytać wszyscy rodzice. Autorzy pokazali w nim pozornie prostą prawdę – jeśli rodzice pragną, by ich dziecko było zadowolone z życia, powinni przede wszystkim zatroszczyć się o siebie. Zatroszczyć, nie zaniedbując przy tym dziecka i relacji z nim. Od pierwszego wydania tej książki do dziś aktualna pozostała zasada walizki – „co włożysz, to wyjmiesz”. I druga – „tyle wymagań, ile miłości”. Genialnie proste, a czasem tak trudne w relacjach z dziećmi. Wojciech Eichelberger – psycholog i psychoterapeuta, współtwórca pierwszych ośrodków psychoterapii w Polsce. Prowadzi Instytut Psychoimmunologii (ipsi) w Warszawie. Autor i współautor wielu bestsellerowych książek, m.in. Męskie pół świata, Życie w micie (Wydawnictwo Zwierciadło), uświadamiających czytelnikom istotne źródła ich życiowych problemów i wskazujących drogę do ich przekraczania. Anna Mieszczanek – dziennikarka, w stanie wojennym sprzedawczyni warzyw, potem wydawca książek a także inicjatorka kampanii „Zrobione–Zapłacone” na rzecz gratyfikacji domowej pracy kobiet. Od dwunastu lat przede wszystkim mediatorka i family coach w Ośrodku Mediacji i Pomocy Rodzinie. Pomaga odnaleźć wygodną ścieżkę wszystkim pogubionym w relacjach z partnerami czy rodziną.
Dzięki tej książce porozumienie między lekarzem a pacjentem stanie się łatwiejsze.
Książka dotyczy relacji lekarz – pacjent i pacjent – lekarz. Relacja ta jest szczególna, ponieważ uruchamia mnóstwo projekcji, przeniesień, uczuć. Warto o nich wiedzieć, gdyż wtedy łatwiej sobie z nimi radzić. Obie strony mogą z książki dowiedzieć się, na co w tym trudnym kontakcie zwracać uwagę, by przebiegał w miarę bez zakłóceń i służył leczeniu. Bo na wynik leczenia ma wpływ zarówno lekarz, jak i pacjent – to wspólna odpowiedzialność. Dlatego relacja między nimi musi być uświadamiana i w sposób mądry, celowy podporządkowana leczeniu.
Z książki skorzystają zarówno lekarze, personel medyczny, studenci medycyny i nauk pokrewnych, jak i pacjenci.
Wybrany fragment książki
PRZEDMOWA
Profesora Cezarego Szczylika
Pierwsze wrażenie - wreszcie ktoś to opisał! Opisał dwa światy funkcjonujące obok siebie. Świat chorego i świat lekarza. Światy, którym w polskiej rzeczywistości nie dane jest się spotkać, gdyż oba nie są nauczone sztuki porozumienia. Pacjent boi się choroby i wszystkiego co się z nią wiąże -szpitala, inwazyjnej diagnostyki, lekarzy, pielęgniarek i salowych. A lekarz?
Współczesna Polska po odzyskaniu niepodległości, uwolnieniu się z tyranii nakazowego myślenia burzy dotychczasowe stereotypy. Stereotyp darmowej opieki medycznej, nieomylności lekarzy, wyglądu pacjentów „opakowanych" we wszechobecne szaro-niebieskie szpitalne piżamy, identyczne z tymi w więzieniach i wojsku. Ale nie tylko to wspominam z tej już zamierzchłej przeszłości. Pamiętam moje akademickie podręczniki - wiele z nich przypominało treścią książki telefoniczne; zakuwanie tysięcy terminów, nazw organów, niezliczonych przyczepów mięśni i więzadeł. Rozszerzone i skrócone zalecenia badania lekarskiego, podmiotowego, przedmiotowego. Wszystkiego się nauczyłem, dostałem wybitnie dobre oceny i... Gdy po raz pierwszy stanąłem przy *óżku chorego, zdałem sobie sprawę, że całe to akademickie wyposażenie jest niekompletne. Brak mi języka porozumie-nią, brak mi wiedzy o drugim świecie, o świecie chorego i cierpiącego pacjenta. Dziś wiem też, że to ja powinienem być profesjonalnie przygotowany do rozmowy z moim p cjentem, że to dla mnie - studenta, a później lekarza - powinny istnieć podręczniki przygotowujące do pracy z chorym.
Podręczników dla chorych o tym, jak się przygotować do rozmowy z lekarzem, nie ma.
To po mojej stronie, po naszej lekarskiej stronie, jest przygotowanie się do pracy z pacjentem, do rozmów o bólu, stra-j chu, wstydzie, samotności. Może też Państwo nie uwierzycie, ale po przeczytaniu spisu treści stanęło mi przed oczami moje całe zawodowe życie, blisko czterdzieści lat pracy. Czterdzieści lat i świadomość że nikt takiego podręcznika dotychczas nie napisał. Przecież ten podręcznik powinienem dostać właśnie czterdzieści lat temu. Z pewnością byłbym lepszym lekarzem. I uczucie ulgi, katharsis. Wojciech Eichelberger z Ireną Stanisławską opisują wspomniane dwa światy - ze zrozumieniem, empatią i delikatnością. Jest w tej książce mądrość i szacunek. Jest ta książka swoistym memento, zachętą do zastanowienia, refleksji. Dla mnie jest też bardzo osobista, bo wiem, że wszystko, co opisali, jest we mnie gotowe.
Polecam tę książkę rektorom i dziekanom wszystkich uczelni medycznych. Od tej książki, od tego podręcznika powinniśmy zaczynać swą przygodę z medycyną.
prof. dr hab. n. med. Cezary Szczylik
Kierownik Kliniki Onkologii
Wojskowego Instytutu MedycznegoPRZEDMOWA Profesora Jerzego Woy-Wojciechowskiego 7
PRZEDMOWA Profesora Cezarego Szczylika 11
1. LĘK, BÓL, CIERPIENIE 13
2. WSTYD 25
3. DOTYK 37
4. SŁOWA, DIAGNOZA, PRAWDA 49
5. TRUDNY PACJENT 65
6. PACJENT W SZPITALU 79
7. MŁODY PACJENT 87
8. ODDANIE BLISKIEJ OSOBY 97
9. CHOROBY PRZEWLEKŁE I TERMINALNE 105
10. NARODZINY I UMIERANIE 121
11. WSPÓŁODCZUWANIE 133
12. ODPOWIEDZIALNOŚĆ, WYPALENIE 143
Wyobraź sobie, Drogi Czytelniku, że ta książka to pokład statku kosmicznego, a Ty jesteś wyjątkowym podróżnikiem. Gdy uruchomisz silniki, wyruszysz w drogę, by wytyczyć nowy gwiezdny szlak i odnaleźć skarb, którego każdy z nas poszukuje. Aby wykonać to zadanie, musisz przemierzyć galaktyki poglądów, które tylko pozornie wydają się przyjazne, minąć gwiazdozbiory przekonań, które wabią udawaną ludzką twarzą. Nie wolno Ci dać się zwieść rojom meteorów, które mamią obietnicą wskazania prawidłowego kursu. Do celu dotrzesz, jeśli zignorujesz fałszywe drogowskazy - gwiazdy świecące odbitym blaskiem - a będziesz się kierował tymi prawdziwymi! Nie wszystko, co napotkasz w tej podróży, będzie takie, jakie się wydaje. Nie wolno dać się oszukać i zboczyć ze szlaku! W podróży, którą są kartki tej książki, napotkasz wiele niebezpieczeństw. Pomożemy Ci rozpoznać i ominąć czternaście fałszywych gwiazd, planet i rojów meteorów, które mogą zaprowadzić na kosmiczne pokuszenie, na kosmiczne manowce.
Nazwaliśmy je mitami współczesnej kultury, bo to właśnie mity od zawsze tłumaczyły ludziom świat i rzeczywistość, wskazywały, co w życiu ważne, i podpowiadały, jak to zdobyć1. Mity mają bowiem niezwykłą moc-, zmieniają obowiązujące w jakichś czasach ideologie, zasady ekonomii i światopoglądy w coś, co zdaje się wynikać z samej natury i istoty człowieczeństwa. Dlaczego tak się dzieje? Odczuwamy wielką potrzebę mitologizowania rzeczywistości i samych siebie po to właśnie, by zyskać bezsprzeczną pewność: jak żyć, jak myśleć, w co wierzyć, a nawet czego pragnąć czy lękać się i czego unikać. Potrzebujemy mitów.
Człowiek współczesny - mimo całej swojej wiedzy i sceptycyzmu wobec tego, czego nie może dotknąć (jak smartfona), zważyć (jak torbę z laptopem) albo zjeść (jak balonik) - podobnie jak jego przodkowie, nie potrafi żyć w poczuciu braku sensu. Szuka więc mitów, co samo w sobie nie jest niczym złym, gdyż to także mity torowały nam drogę ku nowemu i lepszemu światu, wspierały nas w naszych poszukiwaniach. O takich mitach opowiemy, a nawet sięgniemy do jednego z nich nieco później.
Dziś jednak tę naszą skłonność do nadawania sensu życiu i szukania najlepszej drogi wykorzystują specjaliści od marketingu, public relations, politycy i ekonomiści, a nawet naukowcy i kapłani. Dzięki ich staraniom żyjemy z głową wypełnioną medialnym szumem i łatwo wmówić nam, że wystarczy kupować i konsumować podsuwane przez nich produkty i idee, by trafić do krainy wiecznej szczęśliwości, do Konsumpcyjnego Raju. Dzięki ich staraniom odczuwamy coraz to nowe, sztuczne potrzeby, a nowe produkty (jak na przykład dezodorant, który uwodzi anioły) czy idee (wiara w nieomylnego boga wolnego rynku) trafiają w porządek mitów i są przedstawiane jako odwieczne. W stworzonym przez specjalistów od budzenia naszych apetytów Konsumpcyjnym Raju wszystko jest idealne i nie podlega upływowi czasu. A my, jeśli tylko tam trafimy, tacy właśnie mamy się stać: piękni, sławni, kochani, bogaci i wiecznie młodzi. Równi bogom konsumpcji. Wystarczy tylko kupować, jeść i mieć! To wydaje się tak łatwe do zdobycia i tak kuszące, że świat kreowany przez media staje się tym, o którym marzymy, otwierając oczy o poranku i zamykając je przed snem. Ale taki świat nie istnieje
i dlatego sami nie wiemy, czego pragniemy ani za czym gonimy. Tym bardziej więc odczuwamy potrzebę mitologizowania, bo ona pozwala nam ustalić: co powinniśmy czuć, czego pragnąć i za czym gonić, a nawet czy jesteśmy szczęśliwi, czy też nie.
Chcemy więc mitów, bo dają nam złudzenie bezpieczeństwa i ładu, a na dodatek zwalniają nas z obowiązku czujności i odpowiedzialności za nasze wybory, cele i decyzje. Mity pozwalają zaniechać działań, które mogłyby sprawić, że zobaczylibyśmy, jak naprawdę rzeczy się mają. Chętnie i ofiarnie współtworzymy więc baśniową rzeczywistość, słuchając podpowiedzi, jaka to ona ma być.
Wygląda jednak na to, że nadeszły trudne, lecz zarazem wyzwalające czasy kryzysu, gdy wiele z naszych ulubionych mitów upadnie i z konieczności zostanie poddanych rewizji na naszych oczach. Ale czy to źle? Może w tym nadzieja na znalezienie własnej drogi, prawdziwych skarbów?
Zacznijmy od przyjrzenia się mitom, które dziś szczególnie nachalnie narzucają nam sposób widzenia świata i naszej w nim roli. Warto odróżnić je od tych, które leżą u podstaw naszej kultury, są jej krwiobiegiem, jak mit będący kanwą wszystkich opowieści, czyli podróż bohatera. Opowiada on o człowieku, który opuszcza swój dom, swoją wioskę, by odnaleźć skarb, a gdy pokona już przeciwności losu, wraca, wzbogacając życie wszystkich mieszkańców, sam zaś zyskuje miłość.
Wyobraźmy więc sobie, że ta książka to kolejna podróż bohatera/bohaterki, że Ty nim/nią jesteś. Wyrusz zatem w podróż, by rozprawić się ze współczesnymi mitami, ich twórcami i strażnikami. Podczas tej podróży spotkasz innych wędrowców i sprzymierzeńców, którzy pomogą Ci uniknąć niebezpieczeństw i odnaleźć skarb. Poznasz również tych, którzy z mitami współczesnymi walczą i wytyczają nowe szlaki. A także tych, którzy mitom współczesnym ulegli nieświadomie lub świadomie - nie dostrzegając innej drogi. Jeśli, Drogi Czytelniku, dotrzesz do celu i wrócisz, zdobyte przez Ciebie wiedza, refleksje, doświadczenia i przeżyte emocje wzbogacą nas wszystkich.
Beata Pawłowicz, Wojciech Eichelberger
Wojciech Eichelberger – psycholog, psychoterapeuta, trener, pisarz. Współzałożyciel nowatorskiego Oddziału Terapii i Rozwoju Osobowości – OTIRO oraz Laboratorium Psychoedukacji – pierwszej w Polsce placówki psychoterapii, treningu i szkolenia. Współtwórca i dyrektor Instytutu Psychoimmunologii (IPSI). Autor i współautor kilkunastu książek poświęconych psychologii wychowania, religii, antropologii i rozwojowi ludzkiego potencjału. W latach 1997-1999 prowadził program „Okna” w TVP 2 a w roku 2005 w TVP Kultura program „Nocny stróż”. Od lat związany z miesięcznikiem „Zwierciadło”.
Beata Pawłowicz – poetka, dziennikarka, autorka książki „Dekalog szczęścia”. Związana z magazynem „Zwierciadło”.
Aby dziecko było zadowolone z życia, rodzic musi zatroszczyć się o siebie. Spełnieni życiowo rodzice dają dziecku poczucie bezpieczeństwa i oparcie niezbędne do rozwoju. To jeden z podstawowych paradoksów rodzicielstwa - jeśli poświęcając się bez reszty maluchowi zaniedbuje się swój związek, prędzej czy później obraca się to przeciwko dziecku. (nowe wydanie wzbogacone o porady praktyczne)
Wojciech Eichelberger – psycholog, psychoterapeuta, trener, pisarz. Współzałożyciel nowatorskiego Oddziału Terapii i Rozwoju Osobowości – OTIRO oraz Laboratorium Psychoedukacji - pierwszej w Polsce placówki psychoterapii, treningu i szkolenia. Współtwórca i dyrektor Instytutu Psychoimmunologii (IPSI). Autor i współautor kilkunastu książek poświęconych psychologii wychowania, religii, antropologii i rozwojowi ludzkiego potencjału. W latach 1997-1999 prowadził program „Okna” w TVP 2 a w roku 2005 w TVP Kultura program „Nocny stróż”. Od lat związany z miesięcznikiem „Zwierciadło”.
Baśniowe stereotypy płci
Klasyczna baśń uczy dziecko, że dobro zawsze zwycięża, a zło zostaje ukarane. Coraz częściej się pisze, że baśń utrwala patriarchalny obraz świata oraz stereotypy związane z męskością i kobiecością.
Agnieszka Suchowierska dowodzi słuszności tej tezy. Posłużyła się bardzo prostym zabiegiem: zmieniła płeć bohaterów kilku najbardziej znanych baśni. I oto widzimy, jak Czerwony Kapturek – chłopiec nieco niemrawy – wędruje przez las do dziadka, Królewicz Śnieżek sprząta w chatce siedmiu krasnoludek i zostaje uratowany przez dzielną królewnę, a Kopciuszka, młodzieńca pracowitego i zahukanego, szuka po balu zakochana w nim Prezeska.
To, co z tego wynikło, może niektórych wręcz wprawić w osłupienie. Dlatego Autorka zaprosiła do rozmowy psychoterapeutę Wojciecha Eichelbergera i razem z nim komentuje treść zarówno klasycznych baśni, jak i ich wersji na opak. Wspólnie omawiają stereotypy związane z płcią. Obalają utarte wizerunki kobiety i mężczyzny w społeczeństwie. Zmuszają do refleksji nad życiem i wychowaniem następnych pokoleń.
Agnieszka Suchowierska jest z zawodu nauczycielką, a także autorką materiałów edukacyjnych, m.in. dwóch książek do nauki języka polskiego. Od kilkunastu lat interesuje się psychoterapią (humanistyczną i egzystencjalną). Pisuje teksty do pism i portali internetowych. Wspólnie z Wojciechem Eichelbergerem napisała dwie książki Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki i Królewicz Śnieżek. Baśniowe stereotypy płci.
Wojciech Eichelberger psycholog, psychoterapeuta i trener. Współtwórca Laboratorium Psychoedukacji i Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, specjalizującego się w szkoleniach i coachingu antystresowym. Autor i współautor wielu popularnych książek, m.in. Kobieta bez winy i wstydu, Zatrzymaj się, Zdradzony prze ojca, Quest, Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki (wspólnie z Agnieszką Suchowierską).
Fragment książki
Królewicz Śnieżek
Tym razem historia zaczyna się na pałacowym korytarzu. Jest on długi, przestronny i ciemny. Rozjaśniają go prostokąty światła płynącego z wielu otwartych drzwi Pójdźmy tym korytarzem. Zajrzyjmy do mijanych komnat -niezwykle harmonijnie urządzonych. A kiedy napatrzymy si> do woli, zauważmy, że długi korytarz nie kończy się ścianą Są tam ostatnie drzwi, uchylone najwyżej na pół centymetra Wyziera zza nich wąziutki, ostry promyk porannego słońca
Za tymi drzwiami znajduje się prywatna komnata kro la, do której nikt nie może wejść bez jego pozwolenia. Na wet królowa. Nawet jego syn. Pod drzwiami stoją cichutki trzy służące. Próbują oddychać jak najciszej. Co tu robią' Podglądają!
- Boże! Jaki on męski! - szepcze bezgłośnie pierwsza i pa trzy na króla jak na największą tęczę świata.
Król stoi nagi przed lustrem. Wie, że ktoś jest za drzwia mi i patrzy na niego z głodnym zachwytem. Tak jest prawi> codziennie. To miłe. Król ogląda z pewnym siebie zadowolę niem swoje odbicie. W jego oczach błyszczy siła. Ma wspa niałe ciało. Sprawne, imponujące. Ciało namagnesowani męskością, którym przyciąga nie tylko królową. Żeby mu sl oprzeć, trzeba być chyba z drewna.
Król patrzy na siebie, mruży uwodzicielsko oczy, poten przechyla jedno ze skrzydeł lustra, żeby zobaczyć swój muskularne, twarde pośladki (i nie tylko). Staje tyłem. Pręży* ramiona, plecy, uda...
- Co w nim jest najwspanialsze? Sama nie wiem - poMB jówka porusza bezgłośnie ustami, nabiera powietrza i znów nieruchomieje w niemym zachwycie.
- Nie wiesz? - prycha trochę za głośno druga. - Cały pałac wie, tylko ty jedna nie? Biedactwo...
Naraz król poważnieje. Patrzy w lustro intensywnie, zef skupieniem. Jakby chciał mu coś rozkazać.
- Zwierciadełko, powiedz przecie, kto najbardziej męski, w świecie? - pyta śmiertelnie poważnie. Głos ma władczy i zniewalający.
Panny przechylają głowy w oczekiwaniu na tę samą odpowiedź co zawsze.
- Tyś męski jak słońce na niebie. Nie ma bardziej męskie-1 go od ciebie - odpowiada uroczyście lustro.
- A nie mówiłam? - szepcze pokojówka z triumfem, a jej oczy lśnią.
Nagle, nie wiadomo skąd, wyrasta za ich plecami królowa. ;
- Wynocha - mówi krótko.
Przyłapane na gorącym uczynku panny rozpierzchają się posłusznie, a ona nieśmiało pociąga za dzwoneczek.
- Mogę? - pyta i z wahaniem zatrzymuje się w progu. Niepewny uśmiech zastyga na jej twarzy. Stoi w pozie
grzecznej dziewczynki i czeka na pozwolenie... Tyś męski jak słońce na niebie, bardziej męskiego nie ma od ciebie...
- Witaj, moja droga. Za godzinę będę gotowy - ta odpo- ' wiedź to znak, że królowa nie może wejść. Uprzejma forma odmowy.
f
Królowa zawraca. Znowu rozczarowanie uderzyło ją w twarz. Król ma inne plany. A ona musi się zadowolić byciem żoną. Już od dawna nie kochanką... Król jej nie chce. To boli.
- Stara prukwa - słyszy szept kogoś ukrytego za kolumną.
potem do jej uszu dochodzi jakiś prawie dziecięcy siniech... Szelest sukni i ciche kroki? Może jej się zdawało...
Wraca do swoich obowiązków. Wie, że dziś wieczorem znowu będzie płakać.
Dawno, dawno temu w pewnym królestwie żył najbardziej męski król na świecie. Król alfa. Jego życie było pasmem rozkoszy i przyjemności, a jednocześnie zmuszało go do ciężkiej pracy Król wstawał codziennie o świcie, potem ćwiczył trzy kwadranse w pałacowej siłowni. Jadł dietetyczne owocowe śniadanie, po którym rozpoczynał nadzwyczaj staranną dwugodzinną toaletę. Na zakończenie wszystkich zabiegów codziennie zadawał swojemu lustru - najlepszemu przyjacielowi - to samo pytanie:
- Zwierciadełko, powiedz przecie, kto najbardziej męski w świecie?
A ono niezmiennie odpowiadało:
- Tyś męski jak słońce na niebie. Nie ma bardziej męskiego od ciebie.
Król nigdy nie zapomniał zadać lustru tego pytania. Od odpowiedzi zależało bowiem całe jego jestestwo. Bez lustra byłby tylko królem jakich wielu. To dzięki lustru stawał się
wyjątkowy.
Poddani z całego królestwa go uwielbiali. Pisano o nim książki i układano piosenki. Ludzie marzyli, żeby zobaczyć go na własne oczy. Mężczyźni ubierali się jak on, to samo jedli naśladowali jego gust. Mieli cichą nadzieję, że to upodobni ich do idola. Ale stawali się tylko jego karykaturami. „Najbardziej męski jest jeden" - mawiał z niezachwianą pewnością król w czasie przemówień. I tak miało pozostać na zawsze.
Wiele razy miał we śnie koszmary, w których zwierciadło milczało albo mówiło o kimś innym. W takie dni, tuż po prze^i budzeniu, zamiast trzech kwadransów ćwiczył pięć, rezygnował ze śniadania, a po jeszcze dłuższej niż zwykle toalecie zapraszał do siebie trzy służące.
Pewnego dnia jego sen stał się rzeczywistością.
- Zwierciadełko, powiedz przecie, kto najbardziej męski w świecie? - spytał jak zwykle.
Miał świetny humor. Nic nie zapowiadało katastrofy. Katastrofy zawsze przychodzą znienacka. Król umilał sobie czas oczekiwania na odpowiedź oglądaniem swojego imponującego torsu, gdy nagle lustro powiedziało:
- Tyś męski jak słońce na niebie, ale Śnieżek bardziej męski od ciebie.
Król ze zdziwienia zaniemówił na pół minuty, a potem zaczęło do niego docierać, co usłyszał. Wiadomość wlewała się w jego ciało powolną falą gorąca, aż nagle poczuł się tak, jakby go ktoś kopnął w brzuch. Jak to możliwe? Przemijanie, starzenie się, utrata sił i brzydnięcie to coś, co dotykało wszystkich, tylko nie jego.
Wiele lat temu umówił się z życiem, że będzie zawsze młody, zdrowy i gotowy na przyjęcie wielu darów. Patrzył z politowaniem na desperackie wysiłki żony walczącej ze swoim ciałem, które bezradne kapitulowało w walce z czasem, hormonami i grawitacją. Była w tej walce godna pożałowania i jak ktoś, kto wierzy, że uda mu się namówić spadającą kroplę deszczu do lotu. „Trzeba umieć starzeć się z godnością" '
- mawiał król i wtedy budził się w nim diabelski śmiech. Na szczęście jego to upokorzenie omijało. Nie był tak żałosny jak większość ludzi.
- A któż to taki ten Śnieżek? - zapytał szeptem.
- Twój syn - odparło beznamiętnie lustro.
Król był wstrząśnięty. Miał wrażenie, że Ziemia usunęła mu się spod nóg. Poczuł się tak, jakby przestał na chwilę istnieć. „Rozpacz to smutek, z którego nie ma wyjścia" - pomyślał. Poczuł ją pierwszy raz w życiu. Bardzo bolała.
- Ale przecież to jeszcze dziecko... chłopiec. To nie mężczyzna - wyjąkał.
- Tyś męski jak słońce na niebie, ale Śnieżek bardziej męski od ciebie - powtórzyło nieubłaganie lustro.
Nie bało się króla. Nie kochało go i nie podziwiało, nie starało się o jego względy.
Następnego poranka trzy pokojówki stały na końcu innego, jeszcze dłuższego korytarza i próbowały podglądać przez uchylone drzwi. W komnacie spał nago królewski syn. Kołdra, którą się okrywał, spadła na ziemię i służące z zachwytu nie mogły wydusić z siebie słowa. A on, nieświadomy niczego, spał. Rozgrzewał ich krew. Uderzał im do głów. Przenikał do ich jutrzejszych snów. Oczami wyobraźni unosiły jego śpiące dłonie do swych piersi, pochylały jego ciało nad swoim, przesuwały jego ustami po swojej skórze, przywierały do jego gorącego brzucha. Tęskniły, stojąc tak blisko. Biła od niego nowa, młoda siła. Siła życia i miłości. Siła ognia.
- Sama nie wiem, co w nim jest najwspanialsze - wykrztusiła w końcu jedna z nich i podniosła dłoń do twarzy.
- Ani ja - szepnęła druga, przytulając się do framugi drzwi.
- Musimy na siebie uważać - powiedziała trzecia, bezwiednie dotykając piersi. - I to bardzo.
Kiedy wracały długim korytarzem do swych komnat, milczały zatopione w myślach. Każda w swoich marzeniach była tą jedyną.
Lustro miało rację.[...]
Królewicz Śnieżek
Spis treści:
Czerwony Kapturek i Czerwony Kapturek
O oryginalnej baśni
Czerwony Kapturek
O wersji na opak
Śpiąca Królewna i Śpiący Królewicz
O wersji oryginalnej baśni
Śpiący Królewicz
O wersji na opak
Księżniczka na ziarnku grochu i Książę na ziarnku prochu
O oryginalnej baśni
Książę na ziarnku prochu
O wersji na opak
Dziewczynka z zapałkami i Chłopiec z petardami
O oryginalnej baśni
Chłopiec z petardami
O wersji na opak
Królewna Śnieżka i Królewicz Śnieżek
O oryginalnej baśni
Królewicz Śnieżek
O wersji na opak
Nowe szaty cesarza i Nowe życie cesarzy
O oryginalnej baśni
Nowe życie cesarzy
O wersji na opak
Kopciuszek i Kopciuszek
O oryginalnej baśni
Kopciuszek
O wersji na opak
Co powiedzieć dziecku, gdy mówi, że nikt go nie lubi? Czy dobrze robimy, krzycząc na nie? Jak nie wpaść w pułapkę nadopiekuńczości? Jak postępować, gdy nasz partner jest alkoholikiem?
Na te i wiele innych pytań odpowiada Wojciech Eichelberger w książce "O co pytają dzieci?". Jest ona owocem rozmów przeprowadzonych ze znanym psychologiem przez Ewę Szperlich.
Wojciech Eicheberger i Tomasz Jastrun w rozmowach o mężczyznach.Wojciech Eicheberger i Tomasz Jastrun w rozmowach o mężczyznach.
Część I „Meżczyzna wobec kobiet" to rozmowy o kobietach w życiu mężczyzny - matkach, siostrach, żonach, kochankach i przyjaciółkach. A także o jędzach i babsztylach. O tym co łączy, a co dzieli kobiety i mężczyzn. O stereotypach oraz iluzjach tworzonych od setek lat. O męskich wyobrażeniach na temat pań i sposobach, w jaki archetypowe kobiece postacie pojawiają się w życiu mężczyzny. W części II zatytułowanej „Męskie tajemnice” panowie rozmawiają o tym, czego mężczyźni się obawiają, co jest dla nich trudne i jakie tajemnice skrywają.
Książka ta pomoże kobietom poruszać się w labiryncie męskiego świata, a mężczyznom - zrozumieć siebie.
Sny ceniono już w starożytności, traktowano je jednak jako przepowiednię lub ostrzeżenie. Dopiero Zygmunt Freud odkrył prawdziwą wagę tego niezwykłego produktu ludzkiej podświadomości, lecz nadał snom głównie erotyczne znaczenia. Jego uczeń Jung zanegował to, odczytując sny w sposób głęboki i wyrafinowany. Nie ma jednak wątpliwości - sen jest niezwykle ważną informacją wydobytą z głębin ludzkiej duszy. Ostrzega, podpowiada, wyjaśnia. Wszelkie schematyczne interpretacji snów, których tak wiele w sennikach, nie zdają egzaminu - snu nie można bowiem pojąć bez umiejscowienia go w kontekście życia danej osoby. W rozmowach z Tomaszem Jastrunem znany psycholog - Wojciech Eichelberger - interpretuje sny i nadaje im literacką formę. Sny, które budzą to zbiór przypowieści psychoterapeutycznych z życia wziętych.
...w rozmowach z Renatą Dziurdzikowską
Wstęp
To się musiało wydarzyć. Spotkanie Wojciecha Eichelberger a i miesięcznika ZWIERCIADŁO.
Potrzebowaliśmy zmian, głębokich przeobrażeń. Wiedzieliśmy ze naszym czytelniczkom bardziej niż lifting twarzy potrzebny jest lifting duszy.
Wojciech Eichelberger podjął to wyzwanie. I tak rozpoczął się cykl „Sam na sam z terapeutą". Przez blisko dwa lata spotykaliśmy się co miesiąc, aby rozmawiać o tym, co najważniejsze. O trudnej drodze w poszukiwaniu siebie.
„Wszyscy prawdziwi nauczyciele, mędrcy, prorocy mówią: patrz w siebie, szukaj w sobie".
I to miałoby być takie trudne? Co miesiąc dowiadywaliśmy się, jak bardzo. Jak wielkim wysiłkiem jest samopoznanie, wyzbywanie się wyobrażeń na własny temat, zagłębianie w odległe zakamarki swojego dziecinna, w to wszystko, co nas ukształtowało. Ale też oddaliśmy, jak wiele możemy zyskać, jak bardzo satysfakjonujące może stać się nasze życie, jak rzeczywiście prawdziwe mogą być kontakty z sobą samym i z innymi. Nasi czytelnicy (ZWIERCIADŁO czytają nie tylko kobiety) reagowali bardzo spontanicznie. W tysiącach listów nadchodzących do redakcji dziękowali za każdy wywiad Renaty Dziurdzikowskiej z Wojciechem Eichebergerem, pisali, jak mocno są poruszeni, jak bardzo jej, dotyczy, jakie niesie refleksje i jak niebywale motywy do pracy nad sobą.
Powodzenie cyklu „Sam na sam z terapeutą" mogło się skończyć wydaniem książkowym, to oczywiste. W ten sposób żywot i zasięg tych ważnych, mądrych rozmów zostanie przedłużony i poszerzony.
Mając przed sobą znane mi dobrze teksty, zebrane teraz w całość, uderza mnie, jak bardzo spotęgowała się ich siła.
Ta książka może zaboleć. I chyba zaboleć powinna. Tym bólem, który towarzyszy narodzinom. Bo jest to książka o tym, jak możemy się urodzić po raz drugi. Jeśli tylko zagubieni w całej tej nieświadomości i chaosie, w którym żyjemy, zechcemy się zatrzymać.
Beata Dzięgielewska Redaktor naczelna miesięcznika „Zwierciadło' Warszawa 1999
Fragment książki
-Jaką kobietę określiłbyś jako piękną? Podobno mężczyźni najbardziej zwracają uwagę na nasze nogi, potem biust, oczy, biodra, talię. Wolą blondynki niż brunetki...
-Jest tylko jeden jedyny rodzaj pięknych kobiet - to kobiety pogodzone ze sobą.
— Czyli jakie?
- Kobieta pogodzona ze sobą cieszy się, że jest kobietą, lubi siebie, swoje ciało, bez względu na to, jak się ono ma do aktualnie obowiązujących standardów estetycznych i mody. Piękna kobieta tak naprawdę nie interesuje się tym, jak wygląda, nie patrzy w lustro. Jest kobietą wewnętrzną. Z kobietami, i w ogóle ze wszystkimi ludźmi, jest tak jak z drzewami. Tyle drzew, każde inne - dąb, brzoza, buk, osika czy sosna — i każde na swój sposób piękne.
- Po czym poznajesz, że oto masz do czynienia z piękną, czyli pogodzoną ze sobą kobietą?
- To widać na pierwszy rzut oka: po sposobie, w jaki się porusza, jak nosi głowę, jak patrzy na świat, jak się uśmiecha, jak używa swojego głosu. Widać po niej, że daje sobie prawo do tego, by istnieć i cieszyć się życiem, będąc taką, jaka jest.
- Po prostu - „jestem i już"?
- Tak - taka jestem, jaka jestem. Taka się urodziłam i nie muszę się do niczego i do nikogo dostosowywać. Piękna kobieta nie traktuje ciała jako przedmiotu, który ma spełnić jakąś określoną rolę; ciało nie jest dla niej manekinem do ubierania ani czymś do podziwiania czy uwodzenia. Ubiera się przede wszystkim wygodnie, z troską, by dobrze się czuć. Modą potrafi się bawić. Nigdy nie jest jej niewolnicą.
— A jeśli czuje się świetnie właśnie wtedy, gdy jest ubrana według najnowszych wskazówek mody, gdy dwie godziny spędza przed lustrem, robiąc makijaż?
— W ten sposób często mówią kobiety, które nastawione są głównie na to, by swoim wyglądem sprawiać wrażenie. Oczywiście mogą dobrze się z tym czuć, ale z zupełnie innych powodów. Dobrze się czują, ponieważ widzą, że są akceptowane, podziwiane czy pożądane.
— Czy to źle?
— Nie najlepiej. Pogodzona ze sobą kobieta, czyli ta prawdziwie piękna, nie kieruje się tym, czy się podoba, czy nie, jak wygląda w oczach innych, jakie zrobi wrażenie, co o niej pomyślą. Ona szuka zgody ze sobą, sposobu na wyrażanie siebie, własnej indywidualności. I pokazuje to swoim wyglądem, który jest ponadczasowy, tak jak i ona sama jest ponadczasowa. Ubranie, które na siebie wkłada, jest po to, by oddawało jej nastrój i jej osobowość. Czuje się dobrze w swoim ciele i intuicyjnie robi to, co dla niej najlepsze. Traktuje siebie podmiotowo. Jeśli chcemy sprawiać wrażenie, traktujemy siebie przedmiotowo, sprzedajemy się. Można się czasem tak pobawić, ale nie o to chyba chodzi w życiu. Poza tym dobre samopoczucie spowodowane tym, że ktoś nas podziwia czy pożąda, to ulotna sprawa — i tak przecież nie zdołamy zadowolić wszystkich.
— Jeśli tak bardzo zależy mi, by robić na innych wrażenie, to znaczy, że głęboko w sobie czuję, że jest ze mną coś nie tak, że nie jestem w porządku?
— Oczywiście. Jedynym wyjściem jest budować w sobie wewnętrzne poczucie wartości, które nie ma nic wspólnego z wyglądem. Chyba od czasów, gdy kobiety były niewolnicami, pokutuje w ich umysłach bardzo mocne przeświadczenie, że o wartości kobiety decyduje to, czy będzie się podobać mężczyźnie. Stąd te ciągłe pytania: co lubią w kobietach mężczyźni? Czy to nie przypomina targu niewolnic?
— Same kręcimy na siebie bat. Bardzo interesuje nas, co lubią mężczyźni; mały czy duży biust, szerokie biodra, a może wąskie, płaski brzuch czy wręcz przeciwnie. I badania na ten temat ochoczo drukujemy w naszych pismach.
— Przekonanie, że najważniejsze to sprawiać wrażenie i podobać się, jest spuścizną niewolnictwa. Na szczęście wiele wrażliwych i świadomych kobiet czuje wewnętrzny sprzeciw na samą myśl o tym. To nieprawda, że mężczyźni mają jakiś określony gust, że preferują jakiś rodzaj kobiecej urody.
— Ale badania...
— Badania dotyczą czegoś innego — preferencji estetycznych. Ale przecież przy wyborze partnerki na życie nieważne jest ciało, które przecież tak szybko się zmienia. Sprawy o wiele ważniejsze to radość życia, przymioty serca i charakteru, a także żywotność, temperament.
— Cokolwiek by mówić o pięknie wewnętrznym, w świecie, w którym żyjemy, obowiązuje bardzo konkretne i wymierne piękno. I „obiektywnie" ładnym żyje się łatwiej — bardziej ich lubimy, jesteśmy dla nich uprzejmi, chętnie pokazujemy się w ich towarzystwie. Dostają lepszą pracę i szybciej awansują.
- To media lansuj ą Ładnego—w reklamach Ładny jeździ dobrym samochodem, używa luksusowych towarów, zarabia duże pieniądze, jest inteligentny i wszechstronny. W ludzkich umysłach powstaje skojarzenie, że Ładny jest lepszy, że należy do kasty ludzi szczególnych, swoistych aniołów. Dlatego Ładnych traktujemy lepiej i dajemy im więcej szans. Ale z moich doświadczeń z kobietami, nie tylko w gabinecie terapeutycznym, niezbicie wynika, że te najładniejsze są często najbardziej nieszczęśliwe.
— I najczęściej — ku zdumieniu świata — samotne.
— Ładna kobieta jako dorastająca dziewczyna jest częściej odrzucana przez matkę. Matka, świadomie lub nie, postrzega córkę jako rywalkę. Jak macocha w baśni o królewnie Śnieżce, z niepokojem zagląda do lusterka i pyta, kto jest najpiękniejszy na świecie. Gdy widzi w lusterku własną, niemłodą już twarz, postanawia córkę królewnę uśpić. Od tej pory dziewczyna po kilka razy dziennie słyszy, że jest brzydka, okropna, do niczego. Wyrasta w przekonaniu, że nie zasługuje na miłość. (...)
Zatrzymaj sięSpis treści
1. Wstęp 5
2. Księżniczka 7
3. Ciało 15
4. Wina 23
5. Wartość 31
6. Zabawa 39
7. Pierwsza miłość 47
8. Druga miłość 55
9. Wierność 63
10. Agresja 71
11. Dzieciństwo 79
12. Mężczyzna 89
13. Ojciec 99
14. Szef 109
15. Przyjaciel 117
16. Cicho 123
17. Zatrzymaj się 131
18. Szukaj w sobie 139
19. Od nowa 147
20. Śmierć, czyli Życie 157
Słowo quest oznacza w języku angielskim poszukiwanie, wyprawę odkrywczą. Autorzy tej książki proponują czytelnikowi wyprawę w poszukiwaniu samego siebie, swych prawdziwych marzeń, prawdziwych, godnych najwyższego wysiłku celów - i środków do ich urzeczywistnienia.
Nie jest to kolejny popularny poradnik psychologiczny, zawierający instrukcję w dziesięciu punktach, której ścisłe przestrzeganie zapewni sukces zawodowy i życiową pomyślność. Ta książka jest raczej jak mądry przewodnik, który wskazuje swym podopiecznym kierunek, uczy ich stawiania właściwych pytań i rozpoznawania rzeczywistych problemów, ale pozostawia im dość przestrzeni na samodzielne poszukiwania, wybory, także na błędy, które nie oznaczają klęski, lecz okazję do dalszego rozwoju.
Okraszona intrygującymi historiami życiowymi oraz anegdotami i przypowieściami zaczerpniętymi z różnych kultur duchowych, książka nie podsuwa gotowych recept, ale zmusza każdego do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem.
Kilkanaście współczesnych, nowych, zaskakujących swą wymową bajek - napisanych przez nauczycielkę-polonistkę z Białegostoku - staje się przedmiotem głębokiej, odkrywczej i niezwykle pouczającej analizy w wykonaniu doświadczonego psychologa i psychoterapeuty. Analiza ta zawarta jest w formie żywego, lekkiego, nierzadko zabawnego dialogu terapeuty z autorką bajek.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?