To książka dla wszystkich, którym brakuje oddechu. Barwna i ożywcza opowieść o fermencie nadziei, uporze roślin, twórczym charakterze prac domowych oraz o całkiem przyziemnej rzeczywistości sztuki. W oddzielnych, ale splecionych z sobą jak grzybnia esejach, Anka Wandzel wędruje po chaszczach i zapuszcza się za kulisy projektów ekologicznych znanych polskich artystek (Joanny Rajkowskiej, Diany Lelonek, Karoliny Grzywnowicz, Cecylii Malik i innych), aby w dobie zmian klimatu docenić kreatywność i wysiłek tych, którzy o przetrwaniu i współpracy wiedzą najwięcej: pracowników technicznych, migrantek, matek, aktywistek, ogrodniczek czy osób w kryzysie bezdomności. A także morw, trzcin, grzybów, porzeczek, mszaków, chwastów i bocianów. Bo w książce Wandzel ludzie, rośliny i zwierzęta nigdy nie są oddzielni – razem, metodą prób i błędów, współtworzą piękny, choć kruchy i niedoskonały świat. Tłem dla tej opowieści są doświadczenia autorki z trudnych ciąż i początków macierzyństwa w dobie pandemii, wojen i Czarnych Protestów. Szukając ukojenia w twórczej bliskości z przyrodą i międzygatunkowych spotkaniach, Wandzel przypomina, jak ważna dla naszego wspólnego przetrwania jest zasada „nigdy nie będziesz szła sama”.
"Małe cnoty" - Zbiór esejów znakomitej włoskiej pisarki, który inspiruje do dziś. Klasyk literatury światowej, a zarazem książka niezwykle bliska naszemu życiu bez względu na to, gdzie i jak żyjemy. Jonathan Safran Foer powiedział, że to najlepszy self-help, jaki kiedykolwiek przeczytał. Łącząc mądrość z prostotą, Ginzburg porusza tu najważniejsze tematy ludzkiej egzystencji. Pisze o miłości, przyjaźni, powołaniu, pracy, pieniądzach, wychowaniu czy potrzebie ciszy. Przy okazji kreśli wspaniały portret Włoch połowy XX wieku. "Jeśli chodzi o wychowanie dzieci, uważam, że należy im wpajać nie małe, lecz wielkie cnoty - czytamy w eseju tytułowym. - Nie oszczędzanie, lecz hojność i beznamiętny stosunek do pieniędzy. Nie ostrożność, lecz odwagę i lekceważenie niebezpieczeństwa. Nie przebiegłość, lecz prostoduszność i umiłowanie prawdy. Nie dyplomację, lecz miłość do bliźniego i ofiarność. Nie pragnienie sukcesu, lecz pragnienie, żeby być i wiedzieć". Do fascynacji "Małymi cnotami" przyznaje się wiele współczesnych pisarek, między innymi Vivian Gornick, Maggie Nelson, Zadie Smith, Sally Rooney czy Elena Ferrante. Mało jest książek tak skromnych i zarazem tak okazałych. "To książka powinna być lekturą obowiązkową dla każdego. Dobrze by było dostawać jej egzemplarz wraz z aktem urodzenia". Lisa Taddeo "Zima w Abruzji to jeden z najdoskonalszych i najbardziej wstrząsających esejów, jakie kiedykolwiek napisano". Maggie Nelson "Naprawdę kocham i podziwiam Małe cnoty". Zadie Smith "Jeśli Ferrante jest przyjaciółką, to Ginzburg mentorką". Lara Feigel "Uwielbiam Małe cnoty Natalii Ginzburg. Styl tych tekstów jest prosty i złożony zarazem. Uspokaja i porusza - to nie jest takie oczywiste w literaturze". Deborah Levy "Twórczość Natalii Ginzburg zmieniła moje życie". Sally Rooney
Wszystko w rozpadzie? Pawła Kłoczowskiego to ostatnia część autobiograficznej trylogii intelektualnej jednego z najciekawszych polskich myślicieli politycznych (poprzednie tomy to: Prawidłowa kolejność rzeczy, 2012, i Rewolucja kartezjańska i inne szkice, 2017). Na książkę składa się dwanaście esejów, które łączą refleksję filozoficzną i polityczną.
Tym bardziej. 100 najlepszych felietonów z Polityki Stanisław Tym był legendą, twórcą kultowych ról filmowych, mistrzem satyry, autorem scenariuszy i skeczy, felietonistą. Przez blisko 20 lat miał swoje stałe miejsce na łamach tygodnika POLITYKA i prawie co tydzień z Suwalszczyzny, gdzie osiadł przed wielu laty, komentował celnie i zwięźle polską rzeczywistość polityczną, rozpisywał się na tematy historyczne, nie omijając kwestii obyczajowych czy religijnych. Ze swojego wiejskiego dystansu pokazywał absurdy nie tylko politycznego życia, bywał ironiczny, czasem nawet zjadliwy. I zawsze celnie puentował. W książce publikujemy wybór felietonów z lat 20142023. Koncentrował się w nich głównie na nonsensach polityki uprawianej przez prezesa PiS i jego środowisko (PiS = pic), wyśmiewał rewolucyjne zapędy i polityczną hucpę (Nasza pralnia narodowa), piętnował religijną hipokryzję (Krucjata). W wielu tekstach ze szczegółami i odwołaniem się do własnych życiowych doświadczeń przypominał realia PRL-u, zestawiając je z niedorzecznościami tworu PRL bis. Przypominamy, jak wzruszająco przedstawiał konfrontacje ludzi ze zwierzętami i pięknie wspominał swoich zmarłych przyjaciół. Tym bardziej warto i trzeba czytać Tyma.
Śmierć dziecka - koszmar wszystkich rodziców.Ponad stuletni profesor wydaje ostatnie tchnienie w klinice eutanazyjnej w Szwajcarii, co spotyka się z powszechnym zrozumieniem jako rozsądna decyzja.W jednym ze szwedzkich więzień osadzony odmawia jedzenia, co prowadzi do jego śmierci - nikt go nie powstrzymuje.Człowiek jest jedyną istotą, która sama odbiera sobie życie - próba samobójcza jest częstszą przyczyną zgonu niż wojny i morderstwa razem wzięte. W dwunastu rozdziałach profesor psychiatrii Christian Rck rzuca nieco światła na ten tragiczny w skutkach czyn i różne jego niuanse.Szwecja jako pierwszy kraj na świecie zamierza ograniczyć liczbę samobójstw do zera, chociaż szwedzkie społeczeństwo w dużym stopniu popiera samobójstwa wspomagane. Kto ma prawo umrzeć i o czym mówi sam fakt, że w ogóle dochodzi do samobójstw? Czy zdołamy lepiej zrozumieć życie, z całym jego pięknem i kruchością, jeśli zestawimy je z tym, co najkoszmarniejsze? Rck pisze w swojej książce także o nadziei - o tym, jak człowiek odnajduje poczucie, że życie ma sens.Czym więc właściwie jest życie warte życia?Książka zdobyła prestiżową nagrodę August Prize 2024 w kategorii Najlepsza książka non-fiction. W uzasadnieniu werdyktu jury pisze:Książka o samobójstwie w historii, kulturze i ludzkiej świadomości. Christian Rck, profesor psychiatrii z Instytutu Karolinska w Szwecji, pisze z ogromną wrażliwością, głębokim zrozumieniem i niezwykłą klarownością o tym wyjątkowo trudnym zagadnieniu. Choć na pierwszy rzut oka tekst wydaje się anegdotyczny, jednak krótkie historie osób, które odebrały sobie życie, chciały to zrobić lub obawiały się tego, tworzą spójną, poruszającą całość. Książka przemawia do tych, którzy doświadczyli mroku życia, tych, którzy stali obok, oraz tych, którzy tylko słyszeli o tym, nie będąc bezpośrednio zaangażowani. To publikacja, która przełamuje wszystkie tabu otaczające ten temat.Christian Rck jest psychiatrą, profesorem psychiatrii w sztokholmskim Instytucie Karolinska, doradcą do spraw naukowych w American Foundation for Suicide Prevention oraz jednym z ekspertów w największym szwedzkim dzienniku "Dagens Nyheter". "Życie warte życia" to jego druga książka, wcześniej napisał Olyckliga i paradiset. Varfr mr vi dligt nr allt r s bra? (2020, Nieszczęśliwi w raju. Dlaczego czujemy się tak źle, kiedy mamy tak dobrze?).
Robert Nozick (1938-2002) należał do najbardziej znanych amerykańskich filozofów polityki, chociaż wczesne dzieło "Anarchia, państwo i utopia" (1974) było praktycznie jego jedyną publikacją w tej dziedzinie. Później, jako profesor Harvardu, zajmował się epistemologią i teorią racjonalności. W "Anarchii" zarysowuje z pozycji libertarianizmu swoje rozumienie i uzasadnienie państwa. Locke, Kant i Rawls to główne postacie z dziejów filozofii politycznej, do których nawiązuje, a z Rawlsem spiera się o rozumienie sprawiedliwości. Słynna stała się stworzona przez Nozicka i przedstawiona w tym tomie teoria "państwa minimalnego", ograniczonego do bardzo specjalnych, ochronnych funkcji. Wszelkie "większe" państwo wykracza już poza naturalną zasadność. Własność pozyskana dzięki "wolnej wymianie" jest sprawiedliwa, nawet jeśli prowadzi do nierówności społecznych. Te idee oraz żywy język i żywa myśl, za pomocą których zostały przedstawione, zyskały sobie uznanie wśród neokonserwatywnych przeciwników "państwa opiekuńczego", chociaż Nozickowi, w przeciwieństwie do Rawlsa, obce były konserwatywne koncepcje moralnych podwalin państwa liberalnego. Jego książka jest mimo zmiennych mód politycznych nadal atrakcyjna intelektualnie i stopniowo staje się klasyką nie mniej niż traktaty Locke'a. "Times Literary Supplement" umieścił ją na liście stu najbardziej wpływowych książek XX wieku.
To nie jest książka naukowa, lecz raczej swobodny esej, nie stroniący od osobistych wtrętów i uwag. Nie jest to także kompendium wiedzy o Czechach lub czeskiej historii. Ktoś szukający tutaj sposobu pozyskania wiedzy o kraju naszych południowych sąsiadów, srodze się zawiedzie, bo dostanie jedynie pewien wycinek tejże. Moje zadanie jest bowiem skromne: zaprezentowanie polskiemu Czytelnikowi tych fragmentów z dziejów "Pepików" i charakterystycznych dla nich sposobów reagowania na wydarzenia polityczne, które pomogą zrozumieć dlaczego przy ograniczonych środkach i możliwościach, potrafili bardzo często ugrać nieporównanie więcej, niż my. Celem jest naświetlenie ich realizmu politycznego i skonfrontowanie go z polskim modus operandi.Dla Czechów naświetlone tu epizody z ich historii mogą się wydawać banalne i oczywiste. Gdyby kiedyś sięgnęli po tę książkę, pewnie westchnęliby: "No i co w tym interesującego?". Ale dla polskiego Czytelnika konfrontacja metod prowadzenia polityki przez czeskich liderów, może okazać się nie tylko szokująca, ale nawet pożyteczna. Dla tego efektu zadaję siebie trud napisania tego eseju - w nadziei, że kolejne pokolenia moich rodaków nie będą popełniać wciąż tych samych błędów, tkwiąc w toposach wtłoczonych do ich głów przez przodków, literaturę, panią od polskiego i pana od historii. Że mając wiedzę o tym, jak radzą sobie z polityką nasi południowi sąsiedzi, zadadzą sobie pytanie: a może tym razem postąpmy po czesku?
Staram się w tej książce wyjaśnić sobie, gdzie jestem - pisze Jerzy Sosnowski. Jednocześnie jednak dyskretnie wskazuje na istotne punkty, które każdemu z nas mogą pomóc odpowiedzieć sobie na to samo pytanie. Gdzie ja jestem? Gdzie jesteśmy my, w wymiarze międzyludzkim, a wreszcie jako wspólnota społeczna i kulturowa, także jako ludzie wierzący lub niewierzący. Sosnowski nie ukrywa, że obszar duchowości jest dla niego ważny, tym mocniej wybrzmiewa jego rozczarowanie obecną kondycją Kościoła. Nie ton żalu oraz buntu dominuje jednak w tej książce, lecz otwarcie na Tajemnicę przejawiającą się w najbardziej nieoczekiwanych momentach życia. Eseje Jerzego Sosnowskiego stanowią świetną literaturę. Budzą podziw fraza, kompozycja tekstu, obrazowanie, logika argumentacji. Kontynuuje on najlepsze wzory polskiego eseju, zarówno w sposobie pisania, jak też w powadze poruszanych problemów, wśród których znalazły się współczesna duchowość, zemsta i przebaczenie, zahipnotyzowanie uproszczoną ideą narodu. To tradycja Stempowskiego, Micińskiego, Miłosza czy Kijowskiego.Prof. Krzysztof Biedrzycki
Spojrzenie i obraz jest rodzajem podsumowania doświadczenia artystycznego Jacka Antoniego Zielińskiego (ur. w 1936 r. w Warszawie), malarza i rysownika, który jako artysta piszący ktoś łączący odmienne rodzaje sztuk, zwłaszcza sztuki piękne i literaturę wypowiada się w różnych pisarskich gatunkach i to nie tylko na temat sztuk plastycznych. Książka ta jest ukoronowaniem jego działalności pisarskiej, czymś na kształt artystycznego wykładu światopoglądu sumą refleksji na temat sztuki, zdobytych przez kontemplację dzieł (od czasów prehistorycznych po współczesność), naukową wiedzę o bycie i charakterze ludzkiej percepcji oraz własnych, wieloletnich doświadczeń artysty i pedagoga sztuki. O sztuce Zieliński pisać zaczął na studiach i debiutował w 1957 roku, tworzył między innymi teksty do katalogów wystaw, które organizował lub współorganizował, a znany był również jako autor podręczników dla uczniów, dla nauczycieli i instruktorów plastyki. Jako myśliciel w swoich artykułach i książkach wykazywał się znajomością zarówno zachodniego, jak i wschodniego kręgu kultury, w którym szczególną uwagą darzy dorobek chiński i indyjski. Swoje przemyślenia dotyczące wszystkich epok i wielu kręgów kulturowych często ilustruje celnie dobranymi przykładami z literatury, muzyki i osiągnięć nauki. Przez całe dojrzałe życie dążył do poznania człowieka i bytu, można w jego poszukiwaniach dostrzec ducha Pierrea Teilharda de Chardin SJ, ale też egzystencjalistów. Spojrzenie i obraz. Traktat o malarstwie jest traktatem specyficznym w kontrze do głównego nurtu współczesnej kultury w którym autor nie trzyma się zobiektyzowanej formy traktatowej i przeplata wykład o najważniejszych elementach obrazu ilustrującymi go przykładami, ożywia partie dyskursywne anegdotami, wspomnieniami, wypisami z prac artystów, myślicieli czy historyków sztuki. Książka ta zawiera również przykłady fikcjonalnego pisarstwa Zielińskiego, które uzupełnia być może najważniejszą jego myśl, że człowiekiem się nie jest, a człowieczeństwo trzeba budować w sobie niemałym wysiłkiem i przez wiele lat.
Żądło Ta głośna książka przez wielu krytyków została okrzyknięta najlepszą powieścią ostatnich lat. Autorowi przyniosła liczne nagrody, między innymi Eason Novel of The Year oraz Nero Gold Prize. Znalazła się też w finale Nagrody Bookera. Niegdyś zamożnych Barnesów poznajemy w chwili, gdy globalny kryzys finansowy pogrzebał ich majątek. Materialna katastrofa pociąga za sobą emocjonalną - upadek lukratywnego biznesu Dickiego odsłania grę pozorów, w której uczestniczyli wszyscy bohaterowie. Mieszkańcy prowincjonalnego miasteczka zastanawiają się, czy o bankructwie salonu samochodowego nie zadecydował przypadkiem pierwiastek moralny. Tymczasem żona byłego potentata, Imelda, za młodu najpiękniejsza dziewczyna w całym hrabstwie, udaje przed sąsiadami, że wszystko jest w porządku, choć w domu rozgrywa się dramat. Córka Barnesów, Cass, utalentowana poetka i najlepsza uczennica w klasie, zamiast uczyć się do matury, raz po raz upija się na umór. Jej młodszy brat, PJ, boi się przyznać rodzicom, że ma za małe buty, i marzy o tym, by uciec z domu. Coraz bardziej ucieka też jego ojciec, który spędza czas w lesie z miejscowym renegatem, budując schron przed rzekomo zbliżającą się apokalipsą. Wszyscy zadają sobie pytanie o swoje miejsce w życiu i o to, dlaczego sprawy potoczyły się tak źle. Nikt jednak z nikim nie rozmawia, każdy chowa swojego trupa w szafie, a scalić rodzinę próbuje tylko mały PJ. Czy mu się to uda, skoro żadna z bliskich mu osób nie dopuszcza do głosu swoich uczuć? Paul Murray bywa określany odpowiedzią Dublina na Jonathana Franzena. "Żądło" jest bowiem rozległą realistyczną sagą rodzinną, w której dysfunkcje rodziny stanowią zwierciadło słabości całego społeczeństwa. Perspektywa każdego z bohaterów jest tutaj oddana z empatią, składając się na misterną, trzymającą w napięciu opowieść, od której nie sposób się oderwać i której zakończenie pozostaje z nami na długo. "Zabawne, ironiczne, wzruszające i po prostu piękne - Żądło trzeba określić mianem arcydzieła []. Powieść ta ugruntowuje pozycję Paula Murraya jako jednego z najlepszych pisarzy ostatnich dwudziestu lat". "The Los Angeles Times"
W esejach o twórczości znakomitego pisarza wyraźnie widoczny jest on sam. Odzyskuje głos, temperament, poczucie humoru. Spotykamy go w towarzystwie przyjaciół, rodziny, osób, które miały wpływ na jego życiopisanie. Także tych, które się jego dorobkiem zachwycały i go rekonstruowały. W kolejnym tomie z serii Jubileusze Wydawnictwa NCK badanie wybranych zagadnień z utworów Gombrowicza odsłania istotę fenomenu autora "Ferdydurke".
A nam kusa sukmana to zbiór felietonów powstałych w latach 2023-24, które w znacznej części ukazały się na łamach czasopism.
Kurza stopa!
Tytułowa „kurza stopa” to chyba najłagodniejsze z przekleństw, jakie cisną się na usta, gdy słucha się prezesa naszego banku centralnego, a zwłaszcza, gdy potem konfrontuje się jego słowa z realiami, innymi niż te tworzone na użytek TVP. Wprawdzie jest jeszcze przekleństwo „kurka wodna”, ale ponoć zarezerwowano je dla literatów, więc zwykłym zjadaczom chleba pozostaje kurza stopa. To taka hipotetyczna stopa NBP.
Nasz prezes centralnego banku jest z jednej strony mało skomplikowanym osobnikiem, bo wiadomo, iż powie, jak nam dobrze; pomacha przy tym rękoma, popuka się w głowę niezbyt mocno, byśmy nie usłyszeli, że jest pusta. Wszyscy mogliśmy się o tym przekonać wielokrotnie, bo jest przewidywalny, czego nie należy mylić z przewidującym. Nawet kierunków rozwoju sytuacji w zakresie spadku wartości złotego nie przewidział: kiedy mówił, że grozi nam zbyt niska inflacja, okazało się, że ta hydra zaciska nam pętlę na szyi, z mocą, której nie doświadczaliśmy od lat; a młode pokolenie – to już w ogóle nigdy. Szczególny popis jako stand-uper dał prezes na spacerniaku, chyba gdzieś nad morzem, skąd – gdyby nie jego nadzwyczaj rezolutna żona – musiałby ulotnić się chyba chyłkiem i biegiem.
Na swoich konferencjach prasowych, na których pewnie nikt obok niego wystąpić nie chce (jak to było w zwyczaju za poprzednich prezesów NBP), opowiada więc o tym, jak nam jest dobrze. I jeszcze o tym, że tylko głupcy tego nie dostrzegają. Nie widzą na przykład „wungla” w składach opałowych, którym są one – te składy – wręcz zawalone. Prezes głównego banku kraju został namaszczony na to stanowisko przez – a jakżeby inaczej – prezesa naczelnego, prezesa wszystkich prezesów, ba! wszystkich Polaków. À propos tego namaszczenia: prezes namaszcza, co jest przejawem wielkiej miłości do danej osoby, ale też odbiera namaszczenie, co oznacza z kolei kłopoty wcześniej namaszczonego. Prezes albo kocha, albo nienawidzi, nie zna stanów pośrednich, przy czym kłopoty osobnika z cofniętym namaszczeniem, niczym klątwa, rozciągają się na całą jego rodzinę i następne pokolenia. Mógł się o tym przekonać szef NIK-u, który dość szybko z kryształu przerodził się – w opinii prezesa – w szwarccharakter.
Prezes nie jest w NBP sam. Dostał do pomocy wiernych kompanów, co skutkowało tym, że do niedawna wszyscy głosowali jak szef. Pod dyktando naczelnego, można to łatwo sprawdzić, zapoznając się z protokołami z głosowań wychodzącymi po pewnym czasie na światło dzienne. Większość z drużyny prezesa to partyjni nominaci, których nazwiska nic nie mówią znawcom zagadnień bankowych, albo też osoby słynne z zupełnie innych, czyli politycznych, wcześniejszych aktywności. Ostatnio pojawili się w Radzie Polityki Pieniężnej ludzie, którzy mają odwagę – a ta odwaga wynika z kompetencji, jakie posiadają w zakresie polityki pieniężnej – by głosować inaczej, niż wskazuje prezes. Ostatnie oświadczenia najnowszej członkini RPP wskazują, że może być ciekawie, choć prezes i partyjni nominaci zachowują większość.
Gdzie te czasy, gdy – bez wielkiej przesady – świat wstrzymywał oddech przed wystąpieniem szefa polskiego banku centralnego? Wtedy to wystąpienie miało wartość, coś z niego wynikało. Tak było na przykład w czasach, gdy – jak to można zobaczyć na archiwalnych zdjęciach – obecny szef z prezesem wszystkich prezesów maszerowali z antysystemowym transparentem i palącą się kukłą ówczesnego prezydenta. Tak i dziś prezes NBP stawia się na każde wezwanie na Nowogrodzką, by pokazać swoją zależność, swoje chodzenie na niezbyt długiej smyczy.
Esej, w którym autor z wielką erudycją ukazuje Marzec jako zdarzenie powiązane z Zagładą. Choć te dwa wydarzenia w polskiej historii mają swoją specyfikę, kontekst i w wielu aspektach nie da się ich porównywać (liczby, realia społeczne i etyczne dylematy), obydwa stały się fundamentalne dla naszej tożsamości; dotykają nie tylko tych, którzy byli ich uczestnikami lub świadkami, ale i kolejnych pokoleń. Sławomir Buryła wyznacza cztery płaszczyzny, w których podobieństwa między Marcem a Zagładą stają się szczególnie widoczne: pierwsza to retoryka tekstów publicystycznych i politycznych wystąpień, druga – przestrzeń dzieł sztuki, trzecia – pamięć ofiar i czwarta – pamięć zbiorowa. Książka jest zatem w dużej mierze szkicem o pamięci narodu, tej problematycznej i bolesnej.
Forma wybrana przez autora w pełni oddaje jego intencję i postawę badawczą: zagadnień tak obszernych jak Marzec (o których powiedziano już wiele, ale których wciąż nie można uznać za tematy omówione i zamknięte) nie da się przedstawić inaczej niż przez mapowanie, zestawianie, skojarzenia. Praca ta to jednocześnie rodzaj niewielkiej encyklopedii Marca – zestawia wiele perspektyw i faktów, które autor stara się oddzielić od późniejszych interpretacji i narosłych mitów. Każdy rozdział to niemal osobny esej z mnóstwem świadectw, skontrastowanych stanowisk, zebranych z różnych źródeł: dokumentów, ale i egodokumentów, a także utworów literackich, które – mimo że przez historyków traktowane bywają jak źródła niższej rangi – potrafią w jednym zdaniu czy metaforze uchwycić sedno problemu. Jak choćby przywoływane przez autora pytanie z Włoskich szpilek Magdaleny Tulli: „Czy można wierzyć narratorowi, który zajął mieszkanie pożydowskie?”.
– na podstawie recenzji prof. Andrzeja Zieniewicza
W Wolności. Chorobie, na którą nie ma lekarstwa zgodnie ze swoją dialektyczną metodologią (dla jasności: Slavoj Zizek uważa się za spadkobiercę myśli K. Marksa) rozpatruje zagrożenia związane z radykalnym rozumieniem pojęcia wolności, wskazując, że w niektórych formach, w skrajnym rozumieniu wolność może się stać zagrożeniem. Bo przecież wolno nam niszczyć planetę, wolno lekceważyć zalecenia nauki, wolno zachwycać się turbokapitalizmem. W końcu jak pisze iek oczywiście uderzenie asteroidy lub erupcja super wulkanu mogą nas zniszczyć, największym zagrożeniem dla ludzkiej populacji, piątym jeźdźcem [apokalipsy], jeśli wolicie, jesteśmy my sami. Oznacza to, że jako ludzkość stoimy teraz przed kluczową decyzją: jesteśmy piątym jeźdźcem, który może spowodować swoją zagładę lub się uratować. Chociaż globalna świadomość zagrożenia rośnie, nie idą za tym odpowiednie działania, więc czterej jeźdźcy galopują coraz szybciej:
Zaraza: pod koniec 2019 roku wybuchł COVID 19 i zmienił nasze życie na zawsze - wciąż z nami jest, możemy więc spodziewać się nowych zachorowań, a także innych pandemii wirusowych.
Wojna: wraz z rosyjskim atakiem na Ukrainę, mamy w Europie prawdziwą gorącą wojnę trzeźwe i dające do myślenia przypomnienie, że nikt nie może sobie pozwolić na obserwowanie wojny z bezpiecznej odległości. Nawet jeśli zostanie zawarty jakiś rodzaj rozejmu, wojna z całą mocą potwierdziła, że należy do ogólnych warunków naszego życia, a pokój bywa tylko tymczasowym wyjątkiem. Bez względu na to, w którą stronę się zwrócimy, trzecia wojna światowa jest na horyzoncie. Potrzebujemy nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, siły, by przeciwstawić się agresorom, ale także radykalnej zmiany całego globalnego systemu.
Głód: również staje się coraz większym zagrożeniem oto niektóre z ostatnich tytułów w mediach: Wojna w Ukrainie doprowadziła do największego kryzysu żywnościowego od II wojny światowej. Wojna w Ukrainie może być przyczyną zamieszek z powodu braku żywności w biedniejszych krajach. Z powodu globalnego ocieplenia Fale upałów w Indiach i Pakistanie testują granice ludzkiej zdolności przetrwania, twierdzi ekspert; są też przyczyną ogromnego nieurodzaju. Czy jesteśmy gotowi na masowe migracje i zamieszki, które mogą być spowodowane przez globalny głód?
Książka zawdzięcza swój tytuł słynnej frazie z Manifestu surrealistycznego Andr Bretona, służącej tutaj zresztą za motto: Droga wyobraźnio, najbardziej w tobie kocham to, że nie przebaczasz. W stulecie pierwszej publikacji manifestu (1924) autor podejmuje rozważania nad dziedzictwem nadrealizmu teorii estetycznej zorientowanej wokół kategorii wyobraźni oraz awangardowej praktyki eksplorowania podświadomości, snu i rozmaitych stanów wtórych, technik automatyzmu, badania przypadku obiektywnego i prowokowania konwulsyjnego piękna. Nie jest to jednak opowieść o nadrealizmie, ten ostatni stanowi tylko punkt odniesienia; maksymalistyczny program stworzenia nowej wrażliwości i zrewolucjonizowania całokształtu życia poniósł fiasko. W pewnym sensie musiał je ponieść po prostu podzielił los innych estetyczno-politycznych utopii Wielkiej Awangardy. Ale jego bankructwo sprowokowała też przyspieszająca historia, która postanowiła przelicytować pomysły najśmielszych fantastów, zwłaszcza w dziedzinach fuzji różnych porządków, groteski i makabry. Od epoki pieców, poprzez erę lotów kosmicznych i wyścigu zbrojeń, po czasy rewolucji cyfrowej wyobraźnia spychana była na pozycje obronne. Odzyskiwała swoje prawa w literaturze, przybierając najróżniejsze kształty i służąc najrozmaitszym celom. Pierwsza część książki zawiera szkice o pisarzach i pisarkach wprawiających w ruch pracę nieskrępowanej fantazji, a przy tym szukających dystansu do nadrealistycznej ortodoksji. Są wśród nich twórcy luźno związani z ruchem, ale podążający osobną ścieżką (Michel Leiris, Leonora Carrington, Henri Michaux), budujący własną propozycję estetyczną w kontrze wobec jego programu (Roland Topor, Georges Perec) oraz ci opracowujący poza horyzontem nakreślonym przez Bretona kluczowe dla niego problemy, takie jak bunt i zaangażowanie (Albert Camus) czy przygodność i absurd (Eugene Ionesco). Tę galerię postaci zamykają autorki i autorzy przełomu wieków, którzy zaprzęgają wyobraźnię do krytycznej pracy nakierowanej na zbadanie szaleństwa (David Vann), frenetycznej konsumpcji (Marie Darrieussecq) i nowych form duchowości (Emmanuel Carrere). Część drugą otwierają inspirowane Słownikiem miejsc wyobrażonych Alberto Manguela dywagacje o imaginacyjnych podróżach i nieistniejących krainach. Z tych rozważań wywodzą się refleksje nad różnymi postaciami nowoczesnej utopii i dystopii (Herbert George Wells, George Orwell, Stanisław Lem, Margaret Atwood) oraz nad współczesnymi fantazjami o zmierzchu Zachodu (Michel Houellebecq, Boualem Sansal). Osobne miejsce zajmuje problematyka kultury nuklearnej i późnonowoczesnego katastrofizmu oraz postapokaliptycznych wizji końca świata (Inger Christensen, Richard Matheson, Cormac McCarthy, Dmitrij Głuchowski), aktualizująca się w zadziwiający sposób pod postacią współczesnej powieści wojennej (Serhij Żadan). Ta ostatnia podpowiada niepokojącą pointę dla podjętych w książce rozważań: koncept surrealizmu i odpowiadający mu typ wyobraźni zrodziły się w księżycowym krajobrazie okopów Wielkiej Wojny, aby powrócić sto lat później w spowitym wojenną mgłą Donbasie.
Złożony z 12 rozdziałów esej dotyczy współczesnego człowieka oraz fundamentów świata, w którym on żyje. Jest to jednak nowa jakość eseju. Towarzyszem rozmyślań autora jest Wiliam Szekspir, którego dramaty powracają niczym refren w kolejnych rozdziałach. Mistrzów jest zresztą w tej książce wielu. Bronisław Wildstein - publicysta, dziennikarz i pisarz - zadbał jednak, by namysł nad współczesnością nie był oderwany od różnych rejestrów kultury. I tak w jego rozważaniach znajdziemy odwołania do Todda Philipsa, Agnieszki Osieckiej, Samuela Becketta czy zespołu Queen. Równie szeroki jest zakres poruszanych przez niego tematów: bioetyka, pycha racjonalizmu i odrzucenie perspektywy religijnej, figura błazna, idee postępu i regresu, alienujący efekt cywilizacji, władza feudalna oraz barbarzyństwo rewolucji w imię humanizmu. Doskonale napisany i prowokujący do dyskusji tom jest jednocześnie wielkim hymnem do sztuki, która odsłania naturę rzeczy i ludzkich spraw.
W trzynastu esejach, składających się na niniejszą książkę, konfrontuję rozmaite teksty literackie z koncepcjami zaczerpniętymi z tradycji psychoanalitycznej. Nie interesuje mnie stosowanie psychoanalizy do literatury. Teorię psychoanalityczną traktuję raczej jako skrzynkę z pojęciowymi narzędziami, które pozwalają rozpocząć lekturę tekstu literackiego. Czy też, inaczej mówiąc, jako zestaw zagajeń, dzięki którym można zaczepić ten czy inny tekst, tak by odpowiedział w nieoczywisty sposób. Odpowiedzi staram się słuchać uważnie, zwłaszcza wówczas, gdy każą zmodyfikować założenia leżące u podstaw owych teoretycznych zagajeń. Z reguły literatura jest tutaj górą: jej odpowiedzi wypadają zawsze subtelniej, dziwniej, weselej lub smutniej niż to przewiduje nawet najbardziej wyrafinowana teoria. Tyle że bez owej teoretycznej interwencji potencjał literatury nie mógłby się raczej ujawnić w pełnej krasie: ciekawe odpowiedzi dostaje się tylko wówczas, gdy zada się czujne pytanie.
Inicjując tego rodzaju konfrontacje między literackim pisaniem a psychoanalizą, staram się więc demonstrować zarówno olśniewającą pomysłowość tradycji postfreudowskiej, jak i jeszcze bardziej olśniewajacą żywotność literatury. Ostatecznie jednak za każdym razem idzie mi o coś jeszcze: w każdym przypadku staram się wynotować, czego z tych spotkań dowiadujemy się o tym szczególnym bycie, jakim jest człowiek. Odczytując kolejne teksty w asyście psychoanalitycznych pojęć, próbuję się dowiedzieć czegoś nowego o ludzkiej cielesności, o naszych sposobach zamieszkiwania przestrzeni, o rozpaczy, lęku, grozie, seksualności i miłości, o naszych relacjach z innymi ludźmi i otaczającymi nas przedmiotami, o naturze języka, głosu i pamięci, o życiu w cieniu minionych, nadchodzących i trwających obecnie katastrof. Tym wszystkim zajmuje się, powinna zajmować się filozofia, która skądinąd – jak sądzę – nie ma w istocie innego przedmiotu niż ludzki podmiot. Owszem. Tyle że jakoś zawsze wychodzi na to, że psychoanaliza i literatura mają na te wszystkie tematy coś znacznie ciekawszego do powiedzenia. Dlatego filozofia powinna bez ustanku się u nich douczać. Te trzynaście esejów – a także domykająca je coda – to rezultat takich korepetycji.
Dwie części książki tworzą splątaną ars poetica: Zabić Platona i Pisanie. Pierwsza część to numerowany ciąg dwudziestu ośmiu wierszy zorganizowanych wokół opisu wypadku: pieszy potrącony przez ciężarówkę umiera na środku jezdni. Pojawiają się tam różne postaci jak filozof Michel Serres, Robert Musil, kobieta wygładzająca pończochę, kierowca ciężarówki, dziecko na balkonie, hiszpański poeta Jesús Aguado. Na dole stron, pod kolumnami wierszy, opowiedziana jest inna historia: kobieta spotyka starego przyjaciela, poetę, który napisał książkę pt. Zabić Platona, książkę o kobiecie, która „została zmiażdżona przez uderzenie dźwięku”. Druga część, Pisanie, to liryczna medytacja wokół tematów śmiertelności i twórczości literackiej.
Legendarna książka martynikańskiego psychiatry, filozofa i działacza antykolonialnego.
Kiedy w 1961 roku Frantz Fanon pisał „Wyklęty lud ziemi”, miał już za sobą doświadczenie walki z trwającą wciąż francuską okupacją w Algierii. Przyjął algierskie obywatelstwo i był ambasadorem tego kraju w kilku państwach Afryki Subsaharyjskiej, które właśnie uzyskały niepodległość. Wieloletnia obserwacja systemowej opresji, jakiej poddawani byli Algierczycy, oraz praca z konkretnymi ludźmi cierpiącymi na skutek tej opresji na choroby psychiczne doprowadziły go do sformułowania wnikliwej i przejmującej analizy systemu. W książce opisuje mechanizm kolonialnej, rasistowskiej przemocy i wpływu, jaki wywiera ona na skolonizowanych – w wymiarach politycznym, ekonomicznym, kulturowym, egzystencjalnym i psychicznym. Opisuje także warunki konieczne do pełnego wyzwolenia spod kolonialnej okupacji oraz zastanawia się nad zagrożeniami, z którymi zmagają się kraje uzyskujące niepodległość – także w kontekście ówczesnego podziału świata na dwa bloki, socjalistyczny i kapitalistyczny, oraz ekonomicznej dominacji Zachodu.
Myśl Fanona wywarła wpływ na cały ruch antykolonialny oraz na kolejne pokolenia badaczek i działaczy dekolonialnych. Jest stałym punktem odniesienia w badaniach postkolonialnych, ale przede wszystkim stanowi inspirację dla osób i grup walczących z systemową przemocą, rasizmem, nierównościami i neokolonializmem.
Aktualne wydanie opatrzone jest nowymi wstępem i posłowiem. Tekst Jeana-Paula Sartre’a pierwotnie opublikowany jako wstęp do francuskiego wydania zamieszczony został na końcu książki.
Fragment:
„Miasto kolonizatora to miasto z kamienia i stali. Pełne światła i asfaltu oraz – śmietników pękających od resztek produktów nieznanych i nigdy niewidzianych, nawet w marzeniu. Stopy kolonisty zawsze są osłonięte, może z wyjątkiem plaży, ale tam nie można ich dostrzec z powodu odległości. Stopy te są chronione solidnym obuwiem, chociaż ulice są czyste, gładkie, bez dziur czy kamieni. Miasto kolonisty to miasto syte i leniwe, a jego brzuch – zawsze pełen dobrych rzeczy. Miasto kolonisty to miasto białych; obcych.
Miasto skolonizowanych, miasto tubylcze, miasto czarne, medina, rezerwat – to miejsce podejrzane, zamieszkane przez podejrzanych osobników. Na świat przychodzi się tu byle jak, byle gdzie. Umiera się byle gdzie, na byle co. To świat zagęszczony; człowiek na człowieku, lepianka na lepiance. Miasto wygłodniałe, spragnione chleba, mięsa, butów, węgla, światła. Miasto skulone, miasto na kolanach, miasto pełzające”.
Wznowienie słynnych esejów o sztuce Michała Rusinka. Książka stanowi próbę odczytania obrazu za pomocą narzędzi wypracowanych przez retorykę rozumianą jako teorię dyskursu, skoncentrowaną na perswazji, topice i figuratywności. Można też rozumieć ją na odwrót: jako próbę potraktowania struktur dyskursywnych tak, jakby to były struktury obrazowe. Mówi więc ona zarazem o obrazie językiem literaturoznawstwa, jak i o słowie językiem teorii sztuk plastycznych: nosi tytuł Retoryka obrazu, ale dotyczy także obrazowości retoryki.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?