Fotografia z 1902 roku, na niej kamienica. I jej mieszkańcy, którzy niebawem znikną z pamięci. Dziadek wiedział tylko, że jego ojciec kupił kamienicę od Żyda, który potem wyjechał do Berlina. Nawet nazwisko poprzednich właścicieli domu nie zachowało się w rodzinnej pamięci. Gdy więc Michał Kuźmiński odkupił od niemieckiego antykwariusza starą fotografię rynku Golubia w ówczesnych Prusach Zachodnich, a widoczni na niej ludzie jakby na moment wrócili do życia wiedział już, że nie może przestać szukać. Z metryk, ksiąg wieczystych, archiwaliów i map, z odkrytych wspomnień i świadectw, odtworzył losy Israela Isacsohna i jego rodziny.To mikrohistoria na tle epoki o kupcu, który w XIX wieku budował w miasteczku swoją pozycję; o jego dzieciach, które przeżyły I wojnę światową i hiperinflację; o wnukach, które dosięgnęła Zagłada; i o odysei ocalałych. O oglądanej przez pryzmat maleńkiego Golubia i metropolitalnego Berlina katastrofie tamtego świata. I o poszukiwaniu jego okruchów.
Na krakowskim Kazimierzu, pustka po Żydach, którzy zostali wymordowani podczas II wojny światowej jest szczególnie widoczna i odczuwalna. Kazimierz obecnie jest pełen ludzi, gwaru, śmiechu, muzyki, zabawy do późnych godzin wieczornych, ale tak naprawdę jest jednak pusty, nie ma tu bowiem dawnych mieszkańców ani ich potomków, zniknął świat, który tworzyli, świat, który można odnaleźć na kartach ksiąg i w opowieściach nielicznych już świadków. Resztki tego świata zachowały się jeszcze wśród niewielkiej społeczności spotykającej się w szabat i w inne święta żydowskie w Synagodze Remu. Ten świat świat pełen muzyki, miał w sobie Leopold Kozłowski Kleinman i dopóki żył dzielił się nim obficie z nami którzy mieliśmy szczęście być przy nim. Jeśli zdarzy ci się trafić na krakowski Kazimierz idź na ul. Szeroką. Stań i nadstaw ucha. Jeżeli tylko zatrzymasz na chwilę pęd życia, ściszysz bicie serca, przy odrobinie szczęścia, możesz usłyszeć głos i melodie tego zaginionego żydowskiego świata. Jeżeli jednak ten eksperyment się nie powiedzie, możesz otworzyć tę książkę i wtedy już na pewno usłyszysz ten głos i te melodie. Marta Kozłowska-Woźniak, Wojciech Ornat
ICH TROJE 2002 Odbieram telefon Dziadek umiera krzyczy babcia Co? mówię Dziadek umiera. Wołaj tatę, niech przyjeżdża. Rozłącza się Po latach zapyta mnie, kto odebrał ten telefon Ja, czy siostra Ja odpowiadam nie pamiętasz? Pamiętam, że wsiadłem do samochodu Radio było włączone Leciało Wstań powiedz nie jestem sam Ich Troje I tylko to pamiętam
Laureatka Konkursu im. Anny Świrszczyńskiej na Książkowy Debiut Poetycki 2025 Łódź miejsce urodzenia, moje miejsce na ziemi (nie tylko tej obiecanej): tu stoję, tu jestem, stąd pochodzę i stąd wychodzę. I łódź, którą płynę i którą wypłynęłam w świat. Jak się te łodzie/Łodzie mają do siebie? W ostatnim domykającym wersie książki: Łódź się przechyla wypada za burtę cóż to oznacza? Przekonajmy się, spróbujmy. Odczytajmy. Czytajmy Bronisław Majz Lutomierskiej na Bałutach
Każdej księgi jesteśmy przeżytą śmiercią jednej i tej samej księgi, mawiał. Zgłoska nas wiąże i zarazem zrywa nasze więzi. Której z nich będę zawdzięczał pewnego dnia mą wolność?Jednej tylko. Twojemu rozszarpanemu imieniu. Bóg zabił Imię, które Go zabiło.Drapieżna, o jakże drapieżna wolność. Jeśli El, lub ostatnią księgą, postawiłem ostatnią kropkę Księgi Pytań, to wraz z Księgą Podobieństw kończy się być może księga pewnego życia w księdze; lecz dokąd się zapuściłem?Wszelkie życie zderzone z wiecznością jest tylko krótkim życiem bez znaczenia. To nie życie nas pokona, lecz my je. Umrzemy z naszych rąk, naszej nicości i naszej winy.Każdy z naszych gestów jest skierowany przeciw życiu, jakkolwiek staramy się przekazać coś przeciwnego.W naszym pragnieniu życia udajemy, że nie wiemy, iż ciało i duch, za pośrednictwem zmysłów i myśli, są tylko uświęconymi chwilami śmierci; że wiedza jest tylko przynętą czuwającej pustki.A gdyby w tym leżało wyjaśnienie grzechu pierworodnego: wypalać aż do wiekowych pni zalesione aleje życia; zatykać popiołem, zgarnianym szuflami, coraz głębszy otwór śmierci?, pisał reb Assayas.Reb Simhon: Nie donosi się do końca. Znosi się zupełnie.
Antoni Zając wie chyba wszystko, co dziś można wiedzieć o Leo Lipskim. W jego osobie Niespokojni, powieść na przemian genialna i drażniąca, znaleźli wreszcie idealnego czytelnika. Anarchiwa i kryptografie po prostu kipią od najrozmaitszych odkryć: archiwalnych, interpretacyjnych, literaturoznawczych i filozoficznych. Zgłębiając tajniki przedziwnej powieści Lipskiego z tak niebywałą znajomością rzeczy, Zając napisał zarazem wielką, bardzo mądrą książkę o niepokoju, utracie i miłości no i o samym pisaniu. Adam Lipszyc Osiadły w Tel Awiwie tuż po ii wojnie światowej, schorowany i biedny, Leo Lipski miał jeden cel: ukończyć i wydać Niespokojnych powieść z czasów krakowskich, wyłącznie prawie erotyczną, w której cień katastrofy kładzie się na przedwojennym świecie młodości. Jej widmo odbiera piszącemu dostęp do czystych wspomnień naznacza piętnem zniszczenia rzeczywistość, która o swoim przyszłym losie nic jeszcze nie wie albo dopiero zaczyna go przeczuwać. Lipski dąży do rejestracji ulotnych, trudno uchwytnych w języku aspektów istnienia, które czynią je żywotnym i utrzymują w ruchu, sprawiając, że jest ono niespokojne, nieustępliwie pragnie bycia w świecie. Niespokojni to literackie archiwum przedwojennego życia, widzianego z perspektywy zmartwiałej, pogrążonej w kryzysie teraźniejszości. Pisarz posłużył się nie tylko wspomnieniami, lecz także własnymi utworami pisanymi w latach trzydziestych, czasem cytując ich długie fragmenty. Próbował w ten sposób zrekonstruować swój niewydany przedwojenny debiut.
Tylko liście Bezchmurnie Ani śladu deszczu, wiatru, mgły. Ani jednej typowo jesiennej chwili. Na termometrze stopni plus dwadzieścia trzy Dziwne Zaduszki w ten annus horribilis. Tylko liście rdzawozłote, tylko liście Tylko liście rzeczywiście się właściwie zachowały i z każdego spadły drzewa, pod stopami nam szeleszcząc martwo teraz 2022
Dlaczego więc człowiek po prostu i człowiek pogranicza zyskali w ówczesnej Rzeczypospolitej status obcych? Czyżbyśmy żyli w kraju radykalizujących się mniejszości oraz zagubionej większości, która nie jest do końca pewna swego, nie potrafi znaleźć dla siebie silnego wyrazu w przestrzeni publicznej i uwiarogodnić się jako swoja?Pytam o to ponownie 14 stycznia 2019 roku i wciskam te słowa w litą skałę polskiej ściany płaczu. Nie do Boga są adresowane. Tylko my możemy sprawić, że Paweł Adamowicz jest i będzie dla nas wszystkich swój. I to wobec jego tragicznej śmierci wszystko, co ludzkie raz na zawsze przestaje być obce. FragmentCzłowiek po prostu. Paweł Adamowicz (14 I 2019)
Skrajny eksperymentator, samotnik, pisarz niezrozumiały i hermetyczny, fikcjonalizujący swoją autobiografię do takiego wizerunku Leopolda Buczkowskiego przyzwyczaili nas i jego badacze, i on sam. Listy rodzinne pod redakcją Justyny Staroń to pierwszy tom serii książek, które mają ten obraz zweryfikować, a może nawet zmienić.Serię otwieramy edycją listów pisarza pozwalających rzucić nowe światło na tę sylwetkę, zrekonstruować na ile to możliwe biografię, odsiać legendę i fantazję od historii, osadzić tę postać i jej sztukę w życiu: zarówno tym najbardziej dramatycznym w czasach wojny i ucieczki z Podola, jak i tym wcale nie łatwym, powojennym, naznaczonym biedą, głodem, tułaczką i wieczną troską o utrzymanie rodziny. Listy wymieniane z członkami rodziny pozwalają ukazać tę postać z innej perspektywy niż dotychczas, jako osobę otoczoną kręgiem bliskich, skupioną na powszednich kłopotach i trudnościach, piszącą codziennym językiem o zwyczajnych sprawach. Przybliżają one również źródła inspiracji i sieć relacji jednego z najoryginalniejszych pisarzy i malarzy XX wieku.W kolejnych tomach będziemy docierać do archiwaliów o różnym charakterze. Koncepcje artystyczne Buczkowskiego ukażą tomy zbierające korespondencję pisarza z innymi artystami i krytykami, a także niepublikowane dotąd drobne prozy czy scenariusze filmowe oraz rozmowy i wywiady z Buczkowskim.Zebrane źródła dostarczą wiedzę o twórczości i życiu pisarza, otwierającą na jej nowe badania i próby rozumienia. Agnieszka Karpowicz, Maciej Libich, Piotr Sadzik
Ilekroć jadę na Kurdwanów ulicą Starowiślną, czuję, jak za gmachem Poczty Głównej głowa automatycznie odchyla mi się w lewo: do okna. I gdy na następnym przystanku tramwaj staje, od razu widzę: to ONA. Moja kamienica. Odkąd ze szpitala Narutowicza mama przywiozła moją trzykilogramową istność, mieszkałem tu niemal siedem lat. To była wtedy wieczność. Opowiadałem o tym domu już parę razy, toteż sądziłem, że wiem o nim wszystko. Tymczasem jesienią 2020 roku napisał do mnie z Zurychu Ami Toren. Nienaganną angielszczyzną donosił, że w wychodzącym w Tel Awiwie hebrajskim piśmie o polskim tytule Nowiny Krakowskie przeczytał mój apel o informacje na temat kamienicy w Krakowie, przy ul. Dietla 99. Pytał, czemu mnie to interesuje.
Po latach lektur zarówno świadectw Żydów, którzy w Polsce przeżyli wojnę, jak i tekstów autorstwa nie-Żydów odsłonił się przede mną obraz, z którym nie oswoiłem się do dzisiaj i który mnie przeraża – obraz głębi i zasięgu antysemityzmu polskiego społeczeństwa podczas okupacji. No i złączone z nim i równie bulwersujące zjawisko (napisałem na ten temat oddzielną książkę, pod tytułem Strach): jak można było w Polsce być antysemitą po wojnie?!
Nie wiem czy przeświadczenie, że takie pytanie jest urgujące wymaga w ogóle uzasadnienia, już choćby dlatego, że przecież połowa, z grubsza biorąc, trzech milionów polskich Żydów została wymordowana w miejscu zamieszkania, albo tuż obok, to znaczy na widoku okolicznej ludności. Czyż tego rodzaju krwawy spektakl, którego byli świadkami, nie powinien był raz na zawsze wyleczyć Polaków z antysemickich uprzedzeń? Ale żeby nie potraktowali Państwo mojego zdumienia za dowód pięknoduchostwa oderwanego od realiów i konkretów życia społecznego, pozwolę sobie zacytować polskiego chłopa, który większą część okupacji spędził w podrzeszowskiej wsi, z której pochodził, a poza tym, zasłużył się literaturze polskiej jako jeden z ważniejszych poetów XX wieku.
Od pierwszych wierszy poetyckie i surrealistyczne obrazy Lipskiej proponują niezwykłe zestawienia, stawiając na równi rzeczywistości na ogół nie do pogodzenia, pozornie obce sobienawzajem. Dzięki swojej oryginalności przełamują wszelkie schematy myślowe i wywołują uczucie zagubienia, podważając i zaprzeczając każdej pewności. Zdrowy rozsądek zostaje wywrócony do góry nogami, podczas gdy z nową siłą wyłania się nowa wizja świata, filtrowana przez język który tworzy poetycki wszechświat pełen analogii, metafor, paradoksów i frazeologizmów, stosowanych poprzez przesuwanie lub wymuszanie ich znaczeń i umieszczanie ich w osobnym kontekście. W tej rzeczywistości przedmioty i rzeczy dematerializują się i zyskują duszę, podczas gdy idee, uczucia i emocje nabierają ciała, stają się konkretne, obdarzone ludzkimi cechami, w wirze wzajemnych i niespodziewanych przenikań. Jako figury niemożliwego i niekonwencjonalnego, te liryki stanowią traumatyczne zerwanie z wszelką strukturą czy ochronną barierą sensu i demaskują złudzenia możliwych oczyszczających katharsis oraz jakiejkolwiek wizji spójności i ciągłości. Jak w projekcie rzeczywistości wirtualnej, przenoszą czytelnika do równoległego wymiaru, w którym można interagować wyłącznie za pomocą narzędzi poetyckiego słowa i wyobraźni potężnych instrumentów naszego świata, jedynego i nieuchwytnego. Fin dalle poesie dellesordio, le immagini poetiche e surreali di Lipska propongono accostamenti inconsueti, mettono sullo stesso piano realta di solito inconciliabili, apparentemente estranee luna allaltra che, con la loro originalita, forzano ogni schema mentale e provocano una sensazione di spaesamento che mette in discussione e contraddice ogni certezza. Il senso comune ne esce stravolto, mentre emerge con vigore una nuova esperienza del mondo, filtrata da un linguaggio che tesse un universo poetico ricco di analogie, metafore, paradossi e fraseologismi utilizzati spostando o forzando il significato e inserendoli in un contesto a s stante: in questa cornice gli oggetti, le cose si smaterializzano e assumono unanima, mentre le idee, i sentimenti, le emozioni acquistano corpo, divengono concreti, dotati di qualita umane, in un turbine di contaminazioni reciproche e inaspettate. Figure dellimpossibile e del non convenzionale, queste liriche rappresentano la rottura traumatica di ogni assetto o barriera protettiva di senso e smascherano gli inganni di possibili catarsi redentive e di qualsiasi universo di coerenza e continuita. Come in un progetto di realta virtuale, trasportano chi legge in una realta parallela in cui interagire usando i soli dispositivi della parola poetica e dellimmaginazione, potenti strumenti del nostro mondo, unico ed inafferrabile.
Arktyka baśń i marzenie XIX wieku. Bieguna północnego nie dało się wówczas osiągnąć, ani nawet sobie wyobrazić, więc wciąż wyprawiano się do niego: w pustkę, ciemność, mróz, wicher i lód, gdzie wmarznięte okręty tkwiły nieraz latami. Zbiegały się tu interesy mocarstw i osobiste ambicje, mistyka i technologia; szukano wiedzy, technik przetrwania i sensu egzystencji. Wobec próżni każdy daje własny występ: relacje z tych występów drukowano masowo, przetwarzano w fikcji, słowie i obrazie; nic dziwnego w końcu, że na przykład małe rodzeństwo Bront w zabawach i fantazjach przybierało imiona sławnych polarnych zdobywców: bohaterów dziecięcej wyobraźni To książka niezwykła! Książka znakomita! [] Tomasz Kubikowski napisał utwór z pogranicza gatunków. Ta książka jest opowieścią, powieścią, esejem, relacją z podróży; sama jest pasjonującą wyprawą do bieguna opowiadania, niezwykle udaną podróżą po tajemnych fiordach i cieśninach (samo)świadomości. Krzysztof Rutkowski Temat do rozmyślań nad tym, [] jak przetrwać w otaczającym nas świecie, jak ułożyć sobie relacje z innymi przedstawicielami naszego gatunku (a też przyrodą ożywioną i nieożywioną) i jak w ogóle pojąć, co i dlaczego się z nami dzieje. Joanna Szczęsna, Dwutygodnik Jest to dzieło zdumiewające i w jakiś sposób totalne. Teoretyczny szkielet, który zresztą odsłania się stopniowo, obleczony został w ciało niezliczonych postaci o mniej lub bardziej dramatycznych losach. Niebywała galeria postaci Ross, wielki przegrany; Parry; Franklin; Kane. No i oczywiście Nansen, bohater główny. [] Niemal powieść przygodowa i kawał historii kultury. Lektor, Tygodnik Powszechny
Krajobraz światłoczuły ten koncept w tytule przekazuje jednocześnie kilka znaczeń. W świetlistości piękno rzeczy ulega spotęgowaniu, gdyż jawią się one w pełnych kształtach i barwach, opisywane pejzaże przyciągają światło, nie tylko reprezentują same siebie, ale też zawierają w sobie emocje patrzącego zachwyt i dziękczynienie, a nade wszystko pozwalają przetrwać chwilom, tak przecież ważnym, choć ulotnym. Mgnienia fascynacji objawiają się zatem w blasku. Domeną cienia są natomiast doznania utraty, kiedy u Eligiusza Dymowskiego radosne obietnice lata przechodzą w jesienny smutek. Fragment Wstępu Wojciecha Ligęzy
Międzynarodowa Karta PEN
Literatura, aczkolwiek w swojej genezie narodowa, nie zna granic i winna pozostać wspólną własnością narodów, bez względu na polityczne czy narodowościowe wstrząsy.
W żadnych okolicznościach, a zwłaszcza podczas wojny, dziełom sztuki i bibliotekom – spuściźnie całej ludzkości – nie powinna zagrażać zaciekłość narodowa czy polityczna.
Członkowie PEN Clubu winni zawsze wszelkim dostępnym im wpływem przyczyniać się do porozumienia i wzajemnego szacunku między narodami. Zobowiązują się czynić wszystko, co w ich mocy, by przeciwdziałać nienawiści rasowej, klasowej i narodowej, i bronić ideału jednej ludzkości żyjącej w pokoju na świecie.
PEN Club opowiada się za zasadą nieskrępowanego przekazu myśli wewnątrz każdego narodu i między wszystkimi narodami, a jego członkowie zobowiązują się w swoim kraju lub społeczności, do której należą, występować przeciwko wszelkim formom tłumienia wolności słowa.
PEN Club opowiada się za wolnością prasy i przeciwstawia się arbitralnej cenzurze w czasach pokoju – w przeświadczeniu, że nieuchronne dążenie świata ku wyższym formom organizacji politycznej i gospodarczej wymaga swobody krytyki władz, urzędów i instytucji. Ponieważ zaś wolność zakłada dobrowolne ograniczenie, członkowie zobowiązują się występować przeciwko takim nadużyciom wolności prasy, jak kłamliwe publikacje, rozmyślne fałsze lub wypaczanie faktów dla celów politycznych i osobistych.
Międzynarodowa karta PEN prowadzi, jednoczy i inspiruje członków od ponad 70 lat. Została zatwierdzona na Kongresie PEN w Kopenhadze w 1948 r.
Antologie towarzyszą żydowskiej tradycji piśmienniczej od jej zarania. Można zaryzykować pogląd, że odkąd Żydzi zaczęli pisać, zaczęli układać swoje teksty w zbiory. […] Po Zagładzie doszło jeszcze jedno wyzwanie – zbierać, tłumaczyć i komentować, by większa część żydowskiej Atlantydy nie przepadła. Żeby czytały dzieci i wnuki. Wydaje się, że wszystkie te cele przyświecały Belli Szwarcman-Czarnocie, kiedy układała swoją antologię. Jej przekłady żydowskiej prozy i poezji oraz towarzyszące im komentarze ukazywały się przez lata na łamach „Midrasza”. Już wcześniej tworzyły bibliotekę. Teraz, dla wygody, biblioteka jak Biblia staje się pojedynczym tomem. […]. Można ją czytać po kolei i na wyrywki, jak kto lubi. […] Mam dla was historię to żydowskie życiopisanie. Niech trwa i pączkuje. Ze wstępu Piotra Pazińskiego
Antychryst, późny tekst Josepha Rotha, wówczas już wygnańca z hitlerowskich Niemiec, nie jest podobny do niczego, co ten wcześniej napisał; nie jest ani powieścią, ani felietonową obserwacją. Obcy jest mu też charakterystyczny styl Rotha, czyli ostry niczym brzytwa groteskowy realizm, portretujący rzeczywistość w szybkim ekspresjonistycznym skrócie. Bo też Antychryst to zupełnie inny gatunek literacki, wywodzący się z rejestru religijnego. Jego prototypem jest Księga Objawienia, czyli dzieło obwieszczające nadejście końca świata. To tam pojawia się tytułowy Antychryst jako Bestia o imieniu 666, która wychodzi z morskich otchłani, by zalać świat błotem bluźnierstwa i kłamstwa. Antychryst-Arcywróg pojawia się jako oszust, którego uwodzicielska siła polega na tym, że zaspokaja on powszechne pragnienie sprawiedliwości, ale czyni to na opak i perwersyjnie: to duch, który zawsze dobra pragnąc (bądź twierdząc, że go pragnie), zawsze czyni zło. ze wstępu Agaty Bielik-Robson
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?