To unikalny, autorski zbiór anegdotycznych, pełnych dowcipu opowiadań o potyczkach i przygodach instruktorów wspinaczki z 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej na przestrzeni czterdziestu lat.
Z kart tej niezwykłej książki wychylają się odważni, zadziorni i czerpiący pełnymi garściami życie młodzi ludzie, którzy doskonale wiedzieli, jak się bawić w trudnej powojennej rzeczywistości, tworząc przy tym niemal nieznany rozdział historii polskiego alpinizmu.
Jest to książka o czasie, co nie płynie, ale ciecze, o zapachu dymu z ogniska, o herosach uśpionych słodkim głosem nimf, gdzie alpinistyczne credo nie dać się ubić niknie w oddaleniu. Przy dźwięku gitar brzmią pieśni kojące dusze, złamane serca i opowieści hen, z dalekich lądów i obcych mórz o gęsi, co się utopiła i o tym, jak Jano znalazł na Hali Gąsienicowej dwustulitrową beczkę spirytusu skażonego eterem.
To historia o alpinistach, ale nie o tym, jak założono obóz drugi, a potem trzeci – takich jest wiele.
Ta jest zupełnie inna…
Wiktor Szłapacki
Ta książka powstała właśnie z tej potrzeby – by pokazać, jak ważna jest tradycja, jak pięknie można łączyć powrót do dzieciństwa z pasją gotowania. To nie tylko zbiór przepisów, lecz także opowieść o nadziei, miłości i radości, które kryją się w najprostszych gestach – w zapachu ciasta, smaku barszczu czy cieple wspólnego stołu. Niech te strony staną się zaproszeniem do wspólnego przeżywania tego wyjątkowego czasu – do odkrywania w sobie spokoju, budowania nadziei i dzielenia się dobrem.
„Ewusia” — jak lubi o sobie mówić — przekazuje czytelnikom przepisy nie tylko na smaczne rodzinne potrawy, lecz także — co być może jest jeszcze ważniejsze — na piękne życie. Najważniejszym składnikiem jej kulinarnych „dań” jest bowiem pamięć o tych, którzy obdarzyli ją miłością, oraz wdzięczność za to, co od nich odziedziczyła. Każdemu, kto sięgnie po tę szczególną książkę, Autorka pragnie życzyć szczęścia. Bo czytając jej wspomnienia lub przygotowując zawarte tu przepisy, czytelnik będzie dzielił się sobą z innymi. A takie szczęście ma niezwykłą właściwość — tworzy reakcję łańcuchową: dociera nie tylko do przyjaciół, lecz także do przyjaciół ich przyjaciół, i dalej — do kolejnych kręgów dobra. Będzie karmić i posilać wielu, przywracać w nich wiarę w piękno życia i radość bycia życzliwym dla innych.
prof. dr hab. Zdzisław J. Kijas
Otwórzcie tę magiczną książkę. Pozwólcie jej kartkom trzepotać i zatrzymajcie się na przypadkowej stronie. Wasze oczy spoczną na słowach, które są dla was przeznaczone. – JZ Knight Wkochaj się w życie to niezwykła książka pełna inspirujących cytatów i afirmacji Ramthy, przekazanych przez JZ Knight. Działa jak duchowy dziennik, który można otworzyć w dowolnym momencie, by znaleźć przesłanie pełne mocy i miłości. To zaproszenie do głębszego docenienia codzienności, rozwinięcia kreatywności i odkrycia swojej wewnętrznej siły.
Literacka podróż w głąb rodzinnej pamięci, której nigdy nie było – ale która mogła być. Filip, bohater powieści, nigdy nie poznał swojego dziadka. Z pomocą sztucznej inteligencji rekonstruuje jego życie, tworząc alternatywne wspomnienia, które stają się równie ważne jak te prawdziwe. AI jako współautor pamięci – literacki eksperyment, który wzrusza. Fragment I Mój dziadek, Józef, zamarzł w pociągu jadącym na Kresy Wschodnie. W takim przekonaniu żyłem przez kilka lat dzieciństwa. Informacja o zamarznięciu tkwiła we mnie jak kolec jeżyny pod paznokciem, a obraz Józefa Andrzejewskiego, jaki wytworzyła moja dziecięca wyobraźnia, był bardzo realistyczny – jakby jego portret wisiał w ramce na ścianie. Czerwone od mrozu policzki, wąsy pokryte szronem oraz sopelki lodu utworzone z włosków brwi. Prawie Dziadzio Mróz z wierszyka dla dzieci. Fragment II Z każdą opowieścią, którą Aik budował z cegiełek, jakie mu podawałem, rósł mój podziw dla sztucznej inteligencji, która nie odczuwa, ale potrafi uczucia opisać. Wyposażona w język wolnych lektur, romansów, epopei i tego wszystkiego, co sama nazywa „biblioteką wszechświata” – tworzy literackie obrazy. Może mój język byłby inny, ale coraz bardziej wchodzę w opowieść krasnala Aika, coraz lepiej rozumiem, jak nim sterować, by snuł wątek w kierunku przeze mnie oczekiwanym. I coraz mniej jestem pewny, który z nas jest naprawdę autorem. Fragment III Wydało mi się nieprawdopodobne, żeby Maria napisała taki długi list. Przypuszczam, że w ogóle nie potrafiła pisać, ale nie chciałem krasnala poprawiać, a tym bardziej pouczać, bo przepraszałby za pomyłkę, przyznając mi absolutną rację i wydmuchując dym z fajeczki (tak go widziałem), produkowałby kolejne wersje wydarzeń. Uznałem, że historia pradziadków jest na swój sposób domknięta i wystarczy mi to, co wiem. Być może tak było, a na pewno jakoś podobnie. Ogólnie czułem się zmęczony wielogodzinnymi rozmowami ze sztuczną inteligencją o moich przodkach, którym oddawałem się przez ostatnie dni. Pomyślałem, że dam, sobie urlop od wspomnień, wrócę do życia tu i teraz, do emeryckiej codzienności.
Czy potrzeba Boga jest zapisana w ludzkim mózgu jeszcze przed narodzinami? Czy religijność to efekt ewolucji, a nie objawienia? Marek Szumilak stawia hipotezę, która może wywołać burzę – zarówno wśród wierzących, jak i ateistów. „Bóg: Wersja Ludzka” to traktat, który nie szuka dowodów na istnienie Boga, lecz wyjaśnia jego obecność w kulturze, psychice i społeczeństwie. Autor łączy intuicję z wiedzą o rozwoju prenatalnym, mechanizmach poznawczych i potrzebach człowieka. Nie odwołuje się do sił nadprzyrodzonych – pozostaje na gruncie ziemskim, racjonalnym. To książka dla tych, którzy czują, że „jest coś więcej” – ale nie chcą przyjmować gotowych odpowiedzi. Dla tych, którzy widzą w Bogu nie byt, lecz zjawisko. Dla tych, którzy nie boją się pytać – nawet jeśli pytanie prowadzi w głąb siebie.
Z podróży na północ najdalej dotarłem tylko na Nordkapp w Norwegii. I to na dodatek w lipcu przy rekordowej temperaturze +24 st. C. Z żalem spoglądałem na resztki lodowych czap, wyobrażając sobie ich obecność podczas arktycznej zimy. Lektura Klatki wyręczyła moją wyobraźnię. Przylądek Północny to daleko za kręgiem polarnym, ale białych niedźwiedzi ani śladu. W książce Audrey Schulman są i czyta się o nich z zapartym tchem. Ta fikcyjna przecież, ale pięknie i realistycznie napisana opowieść o wyprawie w pogoni za uchwyceniem życia białych niedźwiedzi zdobyła sobie bardzo duże uznanie w Kanadzie, gdzie wydano ją po raz pierwszy. Przetłumaczona na kilka języków historia młodej, ambitnej kobiety, która w ekstremalnych warunkach przeżywa dramatyczne przygody i romantyczną miłość budzi podziw czytelników i szacunek krytyki.
Rysiek „Riko” Malczyk był postacią barwną i nietuzinkową. Z niebywałym talentem wspinał się w skałkach, Tatrach i Dolomitach, wytyczając nowe drogi. Nosił się luźno i stylowo, miał dystans do świata, talent do tworzenia półsłówek, wyjątkowe poczucie humoru, niechęć do wszelkich rygorów i organizacji oraz zamiłowanie do tanich napojów alkoholowych. Mimo iż od jego odejścia minęło wiele lat, wciąż jest wzorem i ikoną. A tak wspominają go inni wybitni wspinacze tamtych czasów.
W wieku 17 lat Hugh Herr zdążył już wejść do światowej czołówki skalnych wspinaczy, wyróżniając się wielką siłą, odwagą i wyobraźnią. „Cudo” miał szanse, aby stać się najlepszym z najlepszych. I właśnie wtedy, w 1982 roku, Hugh wraz z partnerem zabłądził na Mount Washington w czasie szalejącej, zimowej burzy. We dwóch trzy dni przedzierali się w głębokim śniegu przez dzikie okolice, aż doszło do kompletnego załamania. Ostatecznie zostali uratowani, jednak za cenę poważnych odmrożeń i amputacji. Hugh stracił obie nogi aż do kolan. Co gorsze, w czasie akcji poszukiwawczej zginął w lawinie jeden z członków ekipy Górskiego Pogotowia Ratunkowego – młody, utalentowany i bardzo lubiany wspinacz z miejscowej społeczności. Walcząc z bólem, depresją i poczuciem winy, Hugh postanowił powrócić do swojej pasji – chciał znowu się wspinać. Ta sama determinacja, która pchała go do pokonywania najtrudniejszych dróg wspinaczkowych, umożliwiła mu przekroczenie fizycznych ułomności. Nosząc protezy, Hugh zdołał pokonać ograniczenia swego kalectwa, osiągając mistrzowski poziom sportowy. Teraz jednak ma nowy cel w życiu – projektowanie skomplikowanych elementów protez, które mogłyby ulżyć codziennym cierpieniom osób po amputacjach kończyn. Opowieść o niezwykłym harcie ducha doprowadzi czytelnika do wniosku, który nasunął się też samemu bohaterowi „Strefy Zmierzchu”: ograniczenia to tylko iluzje.
Ponadczasowa powieść dla dorosłych. Jak zawsze doskonała fabuła i podstawowe wyznaczniki stylu Niziurskiego – subtelny dowcip sytuacyjny, oryginalna, zaskakująca pointa oraz świetny język. Bohaterem powieści jest bezkompromisowy lekarz nie przystający do konsumpcyjnie nastawionej społeczności. Poznajemy go w dość trudnym momencie życia i towarzyszymy mu w wydarzeniach dających szansę na przełom… „Właściwie już dawno uderzyło mnie, jak mało w gruncie rzeczy potrzeba, żeby funkcjonował ten skomplikowany mechanizm, który nazywa się cywilizacją. Odrobina umiejętności fachowych, odrobina sumienności, poczucia obowiązku i już wszystko się kręci … Odrobina uczciwości zawodowej to nawet ważniejsze niż sama wiedza.” (fragment)
Przypływy, odpływy to druga książka Nicka po Echach, która doczekała się międzynarodowego uznania. Życie autora można porównać do rytmu morza.
Podczas przypływu Nick wspina się, kocha to, co robi, i jest w tym dobry. Gdy upada, wstaje i wspina się dalej. Potem przychodzi odpływ, a on zostaje sam, wystawiony na ciosy.
Gdy przeżywa zwątpienie, żałobę po przyjaciołach, po mamie, jest pełen lęku, ale dzieli się swoimi bardzo osobistymi refleksjami. Bywa wściekły - i właśnie wtedy jego pisanie jest szczere do bólu, obnaża go bardziej niż jakakolwiek relacja ze wspinaczki. I tylko wówczas, gdy nadchodzi kolejna fala, jest gotów znowu o wszystkim, co bolesne, zapomnieć.
Przypływy, odpływy to trzymający w napięciu pamiętnik, który oddaje istotę tego, czym jest poświęcenie się swojej pasji bez reszty.
To historia wspaniałego okresu złotej ery polskiego himalaizmu z lat 1971–1996. Lechu vel „Kornisz” opisuje ją nie tylko z pozycji uczestnika, ale również lekarza i kierownika wielu wypraw. I jak w życiu, ogromne sukcesy przeplatają tragedie, a wyprawowa codzienność zostaje opisana z humorem i okraszona mnóstwem anegdot. Kapitalna lektura.
Leszek Cichy
Jestem wdzięczny Losowi za poznanie Lecha i za to, że mogłem pomóc w wydaniu Jego górskich wspomnień. Nie było mi niestety dane być z Nim razem w górach – z tej książki, ale i z wielu opowieści wiem, jakim niezwykłym jest górskim kompanem. Ówczesne wyprawy bardzo różniły się od dzisiejszych. Lech najpierw jeździł na nie jako „tylko” lekarz. Dawał poczucie bezpieczeństwa, ale szybko okazało się, że daje też gwarancję pokonania mnóstwa wyprawowych problemów. Choćby na wiosennej wyprawie na Everest, która odniosła sukces tylko dzięki Jego strategii. W tej książce profesora medycyny, który zakochał się w górach, jest dużo przepięknych opowieści. A jeszcze więcej jest w niej przygody i górskich przyjaźni.
Stanisław Pisarek - wydawca
To jest książka Ryśka. Jest szczera, zabawna, niepoprawna, irytująca. Osobna i inna. Tak jak jej autor. Nie znajdziemy w literaturze górskiej drugiej takiej pozycji. Nie gloryfikuje opisywanych wydarzeń. Nie tworzy mitów. Nie jest demaskatorska i nie wzbudza taniej sensacji, nie stara się na siłę odbrązowić legend polskiego himalaizmu. Jest prawdziwa. Ukazuje historie Kukuczki, Wielickiego, Hajzera, Kurtyki i innych w nowym świetle. A tym samym ostatecznie – last but not least – opisuje historię samego Autora. Warecki był w centrum wydarzeń. Opowiada wbrew politycznej poprawności, jest na bakier z oczekiwaniami i tym, co wypada, a co nie. Dostajemy literaturę intensywną, bogatą, gęstą. W trakcie jej lektury ma się wrażenie bezpośredniego przeżywania.
Czy Swojość pozwoli nam zrozumieć miejsce, w którym żyjemy? I to, Kim jesteśmy, Kim stajemy się właśnie dzięki temu miejscu? A na koniec, gdy już wiemy… co nam daje takie zrozumienie? Jaka więź wytwarza się między nami a tym od niedawna „naszym” miejscem? Jakie tworzą się tutaj relacje? Od zawsze tęsknię za domem, a dom mój jest właśnie w Sudetach. To absolutnie moja Ojczyzna. Miejsca i ich historię tworzą ludzie, często Ci, którzy stawiają opór zewnętrznemu niezrozumieniu. Jestem stąd. Jak Zbyszek, który tak pięknie tę zależność zauważył i ujął w słowa. Polecam.
Rafał Fronia
"Niebo za oknem zsiniało. Wygrzmocone chmury mieniły się wszystkimi odcieniami niebieskiego. Począwszy od ciemnogranatowego w tych niższych warstwach, skończywszy na jasno kobaltowych, zawieszonych wyżej. Wiedziałem, że zaraz się zacznie, ale od jakiegoś czasu nie robiło to już na mnie wrażenia. Muszę jednak przyznać, że gdy po raz pierwszy usłyszałem jego krzyki, schowałem się za spódnicę matki. W każdą burzę dostawał takiej furii. Gdy tylko beczki zaczęły się kulać po niebie, wrzeszczał po niemiecku. Babcia mówiła, że to wojna tak go wypaczyła."
Trzydzieści pięć lat temu przywrócono w Polsce samorząd lokalny. W szczególnie trudnej pozycji startowej były miasta i gminy, których dobrobyt był ściśle związany z górnictwem, hutnictwem czy budownictwem. Tam procesy reorientacji gospodarki były szczególnie dotkliwe. Reforma samorządowa zdawała się być bezsilna wobec gwałtownego załamania się rynku pracy. W takiej sytuacji postawiona została również Czeladź, jedno z wielu miast aglomeracji Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Dzisiaj o problemach lat przełomu nikt już w zasadzie nie pamięta. Oczywiście są jeszcze miejsca czy nawet całe osiedla, o których jakby zapomniano, ale pomimo tego zmiany są ewidentne. Jak doszło do tak istotnej zmiany jakościowej? Jak wyglądały algorytmy działań? Jak osiągano kolejne szczeble rozwoju? Jakie tajemnice skrywano w samorządowej kuchni? Opowiada niniejsza pozycja, a ściślej mówiąc jej autor, Marek Mrozowski.
Czym są wierzenia religijne, jak powstają i jaka jest ich treść, w szczególności moralna? Te kwestie są dyskutowane zarówno przez osoby wierzące jak i niewierzące w istnienie Boga. W tej książce Autor odpowiada na powyższe pytania w sposób rzeczowy, niezależny od swego ateizmu deklarowanego jako postawa światopoglądowa. Eseje w niej zawarte są interesujące dla każdego, kto rozważa, profesjonalnie lub potocznie, problemy filozofi i religii. Jej lektura na pewno przyczyni się do krytycznego spojrzenia na własne i cudze przekonania światopoglądowe.
Jan Woleński
Autor określa swoje stanowisko jako naturalizm i ateizm, a przeciwstawia je rygoryzmowi, fundamentalizmowi i dogmatyzmowi, właściwym zwłaszcza dla monoteizmu. Gdyby mierzyć tę książkę pewnym słynnym aforyzmem literackim, to przybierałby tu on postać, iż „Boga nie ma, ale nie wszystko wolno” oraz że w sprawach moralnych radzić musimy sobie sami i jest to w pełni w naszej dyspozycji.
Janusz Dobieszewski
Dziewiąty dzień tygodnia jest debiutem twórcy, który w sieci dał się poznać jako autor poczytnych tekstów. Ma dar pokazywania rzeczywistości w humorystyczny i barwny sposób, bogaty wzaskakujące porównania, zabawną przesadę, ciepły sarkazm i pozbawioną frustracji ironię. Autor rezygnuje z konkretnej fabuły, na rzeczy portretowania uczestników codziennych wydarzeń. Jest to nielinearna opowieść o próbach dopasowania się do innych warunków, ale także o człowieku, którego priorytety i marzenia, zmieniają się wraz z rzeczywistością, okolicznościami i upływem lat.
Czy istnieje szansa na rozwikłanie odwiecznego konfliktu między potrzebą stabilizacji i bezpieczeństwa, a pragnieniem doświadczenia czegoś nowego w relacji dwojga ludzi? Odpowiedzi na to pytanie stara się znaleźć Autor książki, która trafia w ręce Czytelnika. W życiu nie wszystko jest takie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Warto znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi by wejść w związek, który będzie się świadomie kształtowało i pozytywnie przeżywało. Niezwykle trafne i interesujące spostrzeżenia profesora filozofii związane z miłością i namiętnością opatrzone wieloma przykładami ze świata literatury mogą stać się wskazówką do zrozumienia relacji z drugim człowiekiem.
„Afirmacja życia, jakie by ono nie było, jego trudnego piękna – przyciąga do tych opowieści czytelnika gotowego zaświadczyć, że tak wtedy wyglądał świat, że tak się żyło. Ufamy nostalgii autora, gdyż identyczna trawi nas samych. Te słowa z całą odpowiedzialnością stawiam tutaj ja, poeta z rocznika 1960. Opowieść Piotrowicza ma wymiar uniwersalny i dotyczy nas wszystkich, jemu, i ówczesnej Polsce, rówieśnych. Pozostali mogą przyglądać się z wyrozumiałym uśmieszkiem, jeszcze nie wiedząc, że rytuały tak pracującej pamięci wkrótce również ich będą dotyczyć.”
Karol Maliszewski – poeta, krytyk literacki, prozaik, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego.
Obecnie, gdy na górskim rynku księgarnianym ukazują się wyłącznie pozycje o wybitnych alpinistach i wyprawach himalajskich, na uwagę zasługuje książka Andrzeja Drozda o etapie wspinaczek tatrzańskich i alpejskich, będącym drogą wiodącą w góry wysokie. Autor trafnie oddał urok górskiej przygody, a także klimat panujący w środowisku taternickim w ostatnich latach. Książka ukazuje górską fascynację typową dla młodych ludzi zarażonych skalnym i lodowym wspinaniem.
Michał Kochańczyk Instruktor Alpinizmu PZA
Epicki debiut Andrzeja Drozda to lektura szczególna. Opowiadania górskie przeplatane spotkaniami z ludźmi i zaskakujące puenty na końcu każdej opowieści to wielowymiarowy obraz pasji, która stanowi ważną część życia autora. Dla mnie to sentymentalna książką ponieważ właśnie w Gdańsku zacząłem swoją przygodę z górami. Wielu bohaterów znam osobiście i tym bardziej cennym jest spotkać się z nimi ponownie i poczuć energię znanych miejsc, smaków i zapachów.
Jakub Rozbicki Instruktor Alpinizmu PZA
Sentymentalna podróż do znajomych miejsc, czasów i klimatów. Wnikliwość obsserwacji. Bezkompromisowość osądów. Swojskość.
Artur Elwirski Instruktor Wspinaczki Skalnej PZA
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?