Bóg mi świadkiem to zabawny i przejmujący portret tego, co dręczy współczesne greckie społeczeństwo, ze wszystkimi jego sprzecznościami, widziany oczyma pełnego wad, ale sympatycznego antybohatera. Chrysowalantis ma pięćdziesiąt lat i niedawno stracił pracę. Podupada na zdrowiu, co sprawia, że postanawia opowiedzieć historię swojego życia. Głęboko religijny, naiwny i emocjonalnie niedojrzały mężczyzna wydaje się ofiarą swego złośliwego szefa, bezwzględnych kobiet i okrucieństwa, jakie cechuje całą jego rodzinę. Złego szefa najbardziej cieszy znęcanie się nad Chrysowalantisem, kobiety w jego życiu chcą tylko jego pieniędzy, a ojciec i siostry (z którymi wciąż mieszka) pogardzają nim i pomniejszają wszystkie jego dokonania.
Jako człowiek wielu skrajności, Chrysowalantis to mizogin, który uwielbia kobiety, tchórz, który nie przepada za obcokrajowcami, rozpieszczony chłopiec w średnim wieku, który pragnie być mężczyzną i tragiczny bohater z żywym i ostrym poczuciem humoru. Stopniowo opuszczany przez wszystkich, Chrysowanaltis zaczyna błąkać się ulicami Aten, po raz ostatni, w wigilię Bożego Narodzenia. Porzucony, z jedną walizką w ręku, staje się symbolem potworności, które okrutne społeczeństwo musi w końcu odrzucić.
Powieść została wyróżniona Nagrodą Literacką Unii Europejskiej.
Powieść Antonina Bajai mogłaby nosić wiele tytułów, na przykład: Koniec starych czasów w Zlínie albo Morawski Amarcord. To wspomnienia z tużpowojennego dzieciństwa, kiedy mieszkańcy Zlína witali wyzwolicieli chlebem i solą, na futbolowym boisku rozgrywało się karanie gestapowca, a przedstawiciele tak zwanej burżuazji wierzyli w powrót masarykowskiej republiki i prosperity spod znaku Bat`y. To dzieciństwo mogło nawet być szczęśliwe, gdyby nie żelazna kurtyna.
Co się dzieje, kiedy człowiek chciałby uciec od własnej płci? Jakie uczucia mogą towarzyszyć nastoletniemu piłkarzowi, gdy dociera do niego, że czuje się dobrze w damskim ubraniu i makijażu? Co przeżywa? A co jeśli to nie chwilowy kaprys, lecz długotrwały stan? Na co może liczyć, kiedy idzie ulicą w butach na wysokim obcasie i potyka się?
Incognito opowiada o załamaniu się tożsamości płciowej i pierwszych próbach poradzenia sobie w tej sytuacji. Daleko tej powieści do wszelkich uproszczeń czy wywoływania taniej sensacji. Utrzymana w konwencji wyznania, książka przytacza historię młodego człowieka, który jeszcze nie wie, jak bardzo świat, w którym żyje, może być destrukcyjny i prowadzić do upodrzędnienia wrażliwej jednostki.
Incognito to w każdym calu wybitny przykład współczesnej prozy, świetny debiut i ryzykowny coming out.
Bohaterowie Snu zimowego, opublikowanego po raz pierwszy w 1973 roku, to ludzie odizolowani od społeczeństwa, odklejeni od rzeczywistości – przeżywają życie w myślach i nie przestają żałować tego, co zdarzyło się w przeszłości. Nieustannie zaskakiwani przez świadomość upływającego czasu, sprawiają wrażenie bezwolnych i przekonanych o tym, że podejmowanie walki o własne życie jest pozbawione sensu.
Najlepsze wyprawy to te, podczas których człowiek w innej przestrzeni, dzięki nieuniknionej konfrontacji z nieznanym może lepiej zrozumieć własną kulturę i samego siebie. Opowieści Vadasa prowadzą czytelnika w podróż do tropikalnych lasów, zapadłych wiosek i rozwijających się miast Afryki, do miejsc, gdzie ludzie wciąż żyją z szamanami, duchami i mitycznymi istotami. W takim świecie skóra może nagle zmienić kolor, mężczyzna może przedzierzgnąć się w kobietę, a niewidzialny pies porwie wam przygotowaną kolację kurę. Sny i magia mieszają się z faktami, ale najważniejsze jest w końcu ludzkie doświadczenie - czasem pełne śmiechu, czasem łez. Stopniowo przywykamy do egzotycznej scenerii i dociera do nas, że najważniejsze w tych opowiadaniach nie jest to, że są afrykańskie, ale ludzkie.
Najlepsze historie z życia zawsze opowiada się po trochu, po kawałku. Ktoś coś zapamiętał i z tej pamięci rodzą się najpiękniejsze opowieści. Zupełnie tak, jakby siąść z przyjacielem i zacząć rozmowę: o sobie, o dzieciństwie na wsi, o Mamie, a jeszcze bardziej o Tacie, o wujkach, ciotkach, kuzynach. W takich chwilach chodzi o to, by mówić najprościej – bez zadęcia, bez patosu, bez wstydu: o pierwszych widzianych pożarach, o stratach, które przygotowują nas na kolejne odejścia, o czarach, o sikaniu na stojąco, o wsi, o „fuszkach życia”, o tym, że Mama mogłaby być Stingiem, ale jej się nie chce.
I właśnie tak, jak w zwykłym życiu, o najważniejszych sprawach, i o tych całkiem zwyczajnych, które zna każdy – Weronika Gogola opowiada w Po trochu.
Ole ma czterdzieści lat i jest właścicielem jednego z ostatnich barów, gdzie można palić, a matki z wózkami nie mają wstępu. Do jedzenia podaje się tu wyłącznie solankę i rolmopsy. Jako wieczne dziecko enerdowskiej epoki punku, Ole nie potrafi odnaleźć się w nowych wspaniałych czasach. Walcząc z demonami przeszłości, próbuje sobie wmówić, że pragnie tylko świętego spokoju. To jednak ostatnia rzecz, którą los ma Olemu do zaoferowania.
Jego opowieść przeplata pisany pod koniec lat 80. dziennik zbuntowanej czeskiej nastolatki. Nancy mieszka w położonym przy granicy z Polską Jeseniku, gdzie jedynie dzięki radiowej Trójce można posłuchać przyzwoitej muzyki. To właśnie zespoły takie jak Sex Pistols, Die Toten Hosen, Dezerter, Moskwa czy Siekiera czynią jej życie bardziej znośnym i nie pozwalają zwariować.
W swojej najnowszej powieści Jaroslav Rudiš opowiada o dojrzewaniu w cieniu radioaktywnego absurdu, ślepych uliczkach samotności oraz próżni, w której rozpływa się bunt. Wyrusz w podróż do Helsinek i przekonaj się, czy właśnie tam skończył się punk…
Rumunia. Banat. Odległe góry nad Dunajem. Wioski, w których od niemal dwustu lat żyją Czesi. Świat, w którym czas się zatrzymał. Do jednej z takich wsi przyjeżdża młody nauczyciel z Moraw. Przyjeżdża, by zapomnieć. Ale nieodłączne wspomnienia coraz bardziej przysłaniają mu codzienność wiejskiego życia i nieśmiałe próby włączenia się do zamkniętej społeczności. W izolacji i samotności, pośród upojnej banackiej scenerii każdy drobiazg przypomina o dzieciństwie, gorzkich latach spędzonych na sali gimnastycznej, utraconych kobietach, podróżach, ucieczkach…
Ece Temelkuran krzyczy o swoim kraju. Jej książka to rozpaczliwy, pełen gniewu i buntu krzyk skierowany do wolnego świata. To najlepsza książka o Turcji, jaką czytałem. Niesamowicie mocne świadectwo opresji i przemocy jakie rozgrywają się w tym fascynującym kraju. Datującej swoje początki gdzieś u zarania istnienia imperium osmańskiego.
To jest Turcja! – krzyczy Ece – tu morduje się kobiety tylko za to, że chcą być kobietami, że chcą być wolne.
Wiemy, że kobiety w Turcji, tak jak i w innych krajach muzułmańskich nie mają łatwo, ale czy ktoś w Polsce i na Zachodzie wie, że w ostatnich siedmiu latach wzrost tzw. „zabójstw honorowych” popełnianych na kobietach przekroczył tysiąc czterysta procent? Ece krzyczy, że kraj mężczyzn wypowiedział Turczynkom wojnę.
Być może istnieje podskórna tkanka świata wyznaczająca relacje ludzi i przedmiotów. A może to przypadek, że ścieżki murarza Jana i krawcowej Bożeny, początkowo oddalone, w pewnym momencie zbiegają się we wspólną drogę. Przyglądając się z bliska drobnym wydarzeniom, rzeczom i ludzkim zachowaniom Ján Púček wydobywa na powierzchnię sploty ludzkich historii.
Jan, działający podczas drugiej wojny światowej w antyfaszystowskim ruchu oporu, na ponad pięć lat staje się więźniem nazistowskich obozów koncentracyjnych i radzieckiego łagru. Nikt, nawet on sam, nie wierzy, że powrót do domu po wojnie będzie „nowym początkiem”, który rozpocznie się wraz z założeniem niewielkiej manufaktury odzieżowej.
Przez ucho igielne – trzecia z kolei (a pierwsza wydana w Polsce) książka Jána Púčeka, to nostalgicza, zabawna i jednocześnie smutna, opowieść o historii, rodzinie i domu.
Dziesięć dni w sercu Stambułu. Dziesięć dni w podziemnym więzieniu, w którym przebywa czterech więźniów. Kiedy nie są torturowani, snują – na podobieństwo bohaterów Dekameronu – opowieści o życiu i mieście, jakie znali w przeszłości. Stopniowo ich historie wyłaniają się z podziemi, mówiąc równie wiele o opowiadających, co o samym Stambule.
Stambuł, Stambuł to opowieść o sile ludzkiej wyobraźni, o ocalającej roli śmiechu i o tym, że wszędzie jest tyle samo nadziei, co cierpienia.
;Burhan Sönmez robi to, co wielu autorów na świecie chciałoby robić, ale naprawdę tylko niewielu z nich umie osiągnąć: oddaje głos tym, którzy są go pozbawieni, skupia uwagę na zapomnianych i wskrzesza nie tylko opowieści tej krainy, lecz również leczy jej poturbowane sumienie. Pisarz z pasją, sercem i dobrą pamięcią. /Elif Shafak
;Głęboko poruszająca powieść o przeobrażającej roli słów w czasach rozpaczy. /Ece Temelkuran
raga, rok 1948, krótko po lutowym zamachu stanu, w wyniku którego władzę przejmuje Komunistyczna Partia Czechosłowacji. Erik Brunner, żydowski intelektualista, miota się między strachem, który wzbudza w nim nowy reżim, a podświadomym pragnieniem poddania się sytuacji. Panuje nastrój paniki i nieufności.
Zaginionyto powieść szpiegowska pokazująca, jak wyobcowany jest człowiek z społeczeństwie zdominowanym przez totalitarną ideologię. To świat podwójnej agentury i bezwzględnego pragmatyzmu. Znakomicie nakreślona atmosfera thrillera świetnie oddaje wewnętrzny niepokój głównego bohatera i ukazuje centralną ideologię jako siłę chaosu.
Wydany w 1951 roku w USA Zaginiony sprzedał się w czteromilionowym nakładzie i do dziś pozostaje jedną z najciekawszych czeskich powieści XX wieku.
A jednak - da się żyć z utratą, po utracie, z bagażem pamięci utraty. ""tarapaty"" to wypisy z zaskoczenia i zawodu, gdy świat jednak nie chce się skończyć, choć przecież stracony. Bartosz Sadulski wypowiada zdumienie nieprzekraczalnością tego, co jest (być nieobecną to również być, może nawet wyraźniej i mocniej, bo jak usunąć nieobecność?). Śmierć matki, rozpad miłosnego związku, okruchy i drzazgi w spadku po stracie robią ból, który daje wiedzę (po czym bolejemy). W ""tarapatach"" Sadulski wykonuje gesty narracyjne, nakłada maskę ironisty, ale uchyla ją, na szorstko-czuły sposób (pamiętaj słowa matki: po prostu nie). Buduje schron z wierszy, choć w tym pustostanie i ty nie znajdziesz tego, czego szukasz. Gódź się z tym, wypowiedz stracone. Kamieniami rzucaj w rzekę (dlaczego nagrobki są z kamienia, nie z metalu, skoro metal lepszym jest przewodnikiem?) - nie chowaj po kieszeniach, zdobądź się na gniew. To nie my tym razem, przez żałobę trzeba przejść, choć nie da się na sucho i bez strat.Anna Marchewka
Po wyzwoleniu Czechosłowacji przez Armię Czerwoną w 1945 roku, młoda kobieta o imieniu Zuzana zostaje oskarżona o zdradę kochanka, radzieckiego partyzanta. Zesłana do Gułagu, rodzi syna. Chłopcu udaje się przeżyć. Codzienność Zuzany to wieloletnia walka o przetrwanie wśród kobiet, które więcej dzieli niż łączy. Po śmierci Stalina zesłańcy mogą wrócić do swoich domów. Syn Zuzany będzie jednak, jak przystało na sowieckiego obywatela, nosił czerwoną chustę pionierów wokół szyi... Sześćdziesiąt lat później kobieta rozmawia z pewną studentką, która przygotowuje pracę na temat macierzyństwa w trudnych warunkach.
Lucia i Jarka mieszkają na przedmieściach. Jarka ma dwanaście lat, często zostaje sama w domu, włóczy się po okolicy i chciałaby mówić do Lucie „mamo”, ale Lucie jej na to nie pozwala. Pewnego dnia Jarka ucieka – zabiera ze sobą wózek z półrocznymi bliźniętami i ośmioletniego Kristiana, który też uciekł z domu. W domku w ogrodzie próbują stworzyć „rodzinę”.
Kompaníková, dzięki swojemu talentowi do snucia opowieści, tworzy niesamowitą atmosferę. Książkę określa się mianem przełomowej słowackiej powieści, wielu krytyków uznaje ją za rzadki przykład współczesnej prozy społecznie zaangażowanej.
Historia dwóch młodych mężczyzn, którzy po opuszczeniu rodzinnego miejsca próbują znaleźć się w świecie pozbawionym perspektyw. Fedo studiuje w stolicy i zaczyna pracę w międzynarodowej korporacji. Staje się trybikiem w świecie współczesnego, cywilizowanego niewolnictwa. Jego przyjaciel, Vakso, kręci się w błędnym kole zmiennych wyjazdów do Niemiec, USA i na Ukrainę. Odskocznią od pozbawiającego złudzeń życia jest wędrówka w poszukiwaniu magii Floryńskiej monarchii – fikcyjnej nazwy ziem ruskich z tradycyjną osadą na pograniczu Słowacji, Polski i Ukrainy, luźno nawiązującej do nieudanej próby rusińskich Łemków o ogłoszenie tak zwanej Republiki floryńskiej.
Zamykająca „trylogię łemkowską” Informacja opowiada o czymś tylko pozornie banalnym: życie jest ciągłym poszukiwaniem i ucieczką, ale bez względu na jej kierunek staje się utopią. Zupełnie jak floryńska monarchia, po której ostatnim symbolicznym „tańcu”, wraz ze śmiercią stryja Michała, umiera pewien świat.
Premiera serii Tureckie Klimaty.Wschodni Bejrut, dom na wzgórzu Jetawi. Zeynab jest zgorzkniałą kobietą, która chciałaby pomagać biednym, ale w taki sposób, by nie musiała ich dotykać. Filipina to jej gosposia, pół-Filipinka, pół-Palestynka urodzona w Szatili, obozie dla uchodźców, podczas libańskiej wojny domowej. Pewnego dnia zakochuje się w niej Marwan, syryjski dozorca budynku.Jest tu też Deniz, turecka studentka, której wędrówka ku poznaniu samej siebie zaprowadziła ją z eleganckiego Oxfordu do Paryż i dalej na Wschód, dokładnie w to miejsce, skąd nieżyjący już ojciec Filipiny pisał do córki listy. To w tym miejscu można usłyszeć odgłosy dojrzewających bananów o ile oczywiście ktokolwiek zechce słuchać.Odgłosy rosnących bananów to coś więcej niż miłosna historia: to wiele historii splecionych w jedną opowieść. W swojej powieści Temelkuran pokazuje misterny splot łączący miłość i politykę i odsłania obraz Bejrutu, w którym mieszają się chaos i piękno Bliskiego Wschodu.
Quasi-autobiograficzna powieść, a właściwie zbiór powiązanych ze sobą opowiadań, o doświadczeniach węgierskiej Żydówki, dorastającej w rumuńskim Siedmiogrodzie w czasach dyktatury Ceau?escu. Historie, które przeżywa, są jednocześnie bliskie i dalekie polskiemu czytelnikowi: z jednej strony, poprzez paralelę komunizmu, rozumiemy tło historyczne i wszelkie ograniczenia, jakie reżim wnosił do życia przeciętnych obywateli, z drugiej jednak odkrywamy, jak spotęgowane piętno odcisnął na losach bohaterki fakt przynależności do pogardzanej mniejszości narodowej. Ta węgierska mniejszość, co ważne, przez kilkaset lat stanowiła na tych terenach większość, a język węgierski był językiem urzędowym. Dom kata uświadamia, że czasem historia nie daje nam wyboru i musimy dorosnąć szybciej niż inni.
Lata 50. XX wieku. Świat żyje w cieniu zimnej wojny, dominują dwa kolory: czerwona barwa rewolucji i szara – moralności. W październiku 1953 roku oddziały Armii Czerwonej i Policji Ludowej Wschodnich Niemiec przeczesują podberlińskie bagna. Ich zadaniem jest odnalezienie „uzbrojonego gangu morderców i terrorystów”, którym udało się uniknąć masowej obławy. „Gang” to pięciu wynędzniałych i głodnych Czechów, z których tylko dwóch jest na tyle dorosłych, by się golić. Przewodzą im dwudziestoletni Radek i osiemnastoletni Josef Mašínowie. Nic nie wskazuje na to, że wkrótce staną się najbardziej poszukiwanymi przestępcami w całej Czechosłowacji...
Gorzki czeski rachunek sumienia w stylu, którego w obawiającej się rozrachunków polskiej literaturze współczesnej trudno szukać. Opowieść o symbolicznym znaczeniu oporu, młodości, komunistycznym reżimie, w której próżno szukać Hrabalowskiej melancholii, dezynwoltury Haška pełnych humoru filmów Svěráka. Historia rodziny Mašínów tworzy fabułę niemal sensacyjną, zwieńczoną trwającą długie tygodnie ucieczką do Berlina Zachodniego przez wschodnie Niemcy. A choć trzem uciekinierom udało się dotrzeć do celu, trudno powiedzieć, by ich historia kończyła się happy endem.
Giorgios Doukarelis, archeolog i profesor Uniwersytetu Ateńskiego, powraca po 20 latach na maleńką wyspę Kufonisi na Cykladach. Ostatni pobyt w tym miejscu zmienił jego życie na zawsze: romans ze studentką zaważył na jego życiu rodzinnym, a prowadzone przez niego wykopaliska odkryły szczątki młodej kobiety, zamordowanej ponad 5 tysięcy lat temu. Niezwykła opowieść o czasie, zniszczeniu, pamięci i miłości, które jako jedyne wprowadzają harmonię pomiędzy dawniej i dziś.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?