Koniec lat 50. XX wieku, apogeum zimnej wojny. Związek Radziecki skonstruował sztuczną inteligencję: prognozy komputera "Moskwa-2" sprawdzają się za każdym razem. W tokijskim laboratorium naukowym profesor Katsumi ma zbudować podobną maszynę. Testując możliwości swojego wynalazku, wydobywa z mózgu ofiary przypadkowego na pozór morderstwa informacje, które skierują go na trop wielopiętrowego spisku: ktoś prowadzi niepokojące badania ludzkich płodów.Katastrofa klimatyczna, rozwój sztucznej inteligencji i eksperymenty genetyczne: wizjonerski japoński kryminał science-fiction z 1959 roku przedstawia świat niedaleki od naszej codzienności. To pierwsza powieść fantastyczno-naukowa z Japonii przetłumaczona na zachodnie języki. Obok charakterystycznej dla Abe dusznej i wizyjnej atmosfery technokratycznego świata na krawędzi upadku pobrzmiewają w niej echa powstających w tym samym okresie najwybitniejszych dzieł Stanisława Lema: bezkompromisowość wizji, odwaga w stawianiu pytań i prorocza niemal wnikliwość.
Jak przestałem kochać design 3 wydanie Zmarnowałem dzieciństwo i młodość. Nie słuchałem Stonesów ani Depeche Mode. Moimi rockmanami byli graficy. Do domu architekta, Piotra Wichy, nie mają wstępu kapcie, pufy ani meblościanki. Po podłodze stukają drewniaki, zdobyte cudem odrzuty z eksportu. Plakaty Świerzego, klocki Lego, deska kreślarska ojca i rubryka "Wybraliśmy dla Ciebie" w piśmie "Ty i Ja" to pilnie strzeżone przyczółki w wojnie z peerelowską brzydotą. Potem syn architekta zostaje projektantem. W kraju zmienia się system. Wróg jednak pozostaje ten sam, jest tylko bardziej krzykliwy. "Nasze logoski są za małe!" - denerwują się klienci. W mediach emocje wypierają fakty, a rozmowy o kolorach wciąż przyprawiają grafików o zawał serca... "Zakochaj się w designie" - zachęcają ekrany w warszawskich tramwajach. Starannie zaprojektowane wnętrza dyscyplinują gości skuteczniej niż ochrona przy wejściu. Ktoś kiedyś mówił, że design miał zmieniać świat na lepsze? Te krótkie, finezyjne teksty są jak obrazki z kalejdoskopu - przegląda się w nich estetyczne oblicze Polski ostatnich czterdziestu lat. Łączą je poczucie humoru, erudycja i literacki talent autora. Marcin Wicha pokazuje, że design nie jest tak niewinny, jak by się mogło zdawać. Ale że choć w projektowaniu zdarzają się groteskowe sytuacje, nie przestaje ono być fantastycznym zajęciem.
Pierwsza miesiączka, pierwsze pocałunki, pierwsze orgazmy. Lęk, niepewność własnego ciała, pierwsze metafizyczne pytania. Nieszczęśliwa matka, która wpędza dziewczynkę w poczucie winy. Ojciec, który fascynuje i zawstydza. Ucieczka w literaturę. Pisanie. Narratorka wysnuwa opowieść ze strzępów wspomnień, urwanych zdań, zachowanych listów. Rekonstruuje swoje dzieciństwo i młodość w Szwecji lat 40. i 50., traumę rodzinnych relacji, przede wszystkim jednak siebie samą z tamtego czasu. Postać rozedrganej wewnętrznie, wrażliwej i czułej dziewczyny, która całą sobą doświadcza otaczającego ją świata i przeżywa go z wielką intensywnością. Widzimy ten świat jej oczami, współodczuwamy go razem z nią. Rwane zdania, elipsy i przemilczenia czynią z tej autobiograficznej prozy traktat o dojrzewaniu i potrzebie miłości. Piękna, pełna trudnych emocji powieść, która zostaje na długo.
Kolejna - po entuzjastycznie przyjętej Wróżbie - odsłona autobiograficznego cyklu szwedzkiej pisarki. Narratorka studiuje w Gteborgu, próbuje znaleźć własną życiową drogę, szuka równowagi w relacjach z matką i ojcem, który zostawił rodzinę. Przede wszystkim jednak chłonie świat, chce się rozwijać, doświadczać rzeczywistości wszystkimi zmysłami. Rekonstruując młodzieńcze lata, opowiada o miłości - tej zmysłowej, i tej do literatury, o odkrywaniu świata i siebie, o kreowaniu własnego życia i o pisaniu. Przez karty powieści przewijają się mężczyźni - przelotni kochankowie narratorki i ci, którzy zostali w jej życiu na dłużej - a przede wszystkim książki, które inspirują, napędzają, nie dają spokoju. W tle toczy się rewolucja obyczajowa lat sześćdziesiątych.
To książka dla wszystkich, którym brakuje oddechu. Barwna i ożywcza opowieść o fermencie nadziei, uporze roślin, twórczym charakterze prac domowych oraz o całkiem przyziemnej rzeczywistości sztuki.W oddzielnych, ale splecionych z sobą jak grzybnia esejach, Anka Wandzel wędruje po chaszczach i zapuszcza się za kulisy projektów ekologicznych znanych polskich artystek (Joanny Rajkowskiej, Diany Lelonek, Karoliny Grzywnowicz, Cecylii Malik i innych), aby w dobie zmian klimatu docenić kreatywność i wysiłek tych, którzy o przetrwaniu i współpracy wiedzą najwięcej: pracowników technicznych, migrantek, matek, aktywistek, ogrodniczek czy osób w kryzysie bezdomności. A także morw, trzcin, grzybów, porzeczek, mszaków, chwastów i bocianów. Bo w książce Wandzel ludzie, rośliny i zwierzęta nigdy nie są oddzielni - razem, metodą prób i błędów, współtworzą piękny, choć kruchy i niedoskonały świat.Tłem dla tej opowieści są doświadczenia autorki z trudnych ciąż i początków macierzyństwa w dobie pandemii, wojen i Czarnych Protestów. Szukając ukojenia w twórczej bliskości z przyrodą i międzygatunkowych spotkaniach, Wandzel przypomina, jak ważna dla naszego wspólnego przetrwania jest zasada "nigdy nie będziesz szła sama".
Akcja tej pierwszej, częściowo autobiograficznej powieści Baldwina toczy się w ciągu jednego dnia w latach trzydziestych w Harlemie. Jej główny bohater - czternastoletni John - dorastający w biednej wielodzietnej rodzinie staje wobec duchowych i moralnych dylematów. Mierzy się z gniewem wobec okrutnego ojczyma, pastora w zielonoświątkowym zgromadzeniu, przeżywa pierwsze niepokoje związane z budzącą się seksualnością i zwątpienie w wiarę. Kościół, będący dla afroamerykańskiej społeczności miejscem schronienia i nadziei, w oczach chłopca jest przestrzenią pełną fałszu i zakłamania. W tej lirycznej, a zarazem mocno symbolicznej prozie odnajdujemy najlepsze cechy pisarstwa Baldwina: psychologiczną głębię, wspaniały styl, pytania dotyczące amerykańskiej tożsamości i ludzkiej kondycji.W posłowiu Anna Pochmara przedstawia szerszy kontekst powieści, przybliża rolę Kościoła protestanckiego w życiu afroamerykańskiej społeczności, przygląda się wybranym motywom powieści, umieszczając je w perspektywie historyczno-literackiej.
Dokonuje się właśnie zasadnicza zmiana kulturowa. Dominujący przez dekady model sukcesu, produktywności i dążenia do celu ulega erozji, odsłaniając pokłady tego, co słabe, niedoskonałe, nieudane, zwyczajne. W sferze publicznej pojawia się przyzwolenie na okazywanie własnej niemocy i bezsilności. Porażka przestaje wzbudzać wstyd, coraz częściej bywa postrzegana jako jedno z najbardziej powszechnych i zarazem twórczych doświadczeń. Autorka stawia pytania o jego wymiary - jak przegrywać we własnym stylu, czerpać satysfakcję z porażki, ale i jak używać jej do forsowania zmiany społecznej. Zastanawia się nad wywrotowym potencjałem bezsilności, która czerpie siłę z intuicji i niepokoju.W pasjonującym eseju Agnieszka Dauksza przygląda się strategiom oporu i taktykom przetrwania - przewodniczkami w tych poszukiwaniach są performerki, osoby publiczne, artystki, postacie literackie oraz zwierzęta. Na przykład meduzy, które łącząc swoje komórki, wyznaczają trop w dążeniu do "my" przekraczającego wrogość i osobnicze podziały.Autorka pyta, co to znaczy być osobą nieznaczną, i pisze, dlaczego właśnie odczucie tego stanu może pomóc w przetrwaniu wielogatunkowej wspólnoty.
Legendarna książka martynikańskiego psychiatry, filozofa i działacza antykolonialnego.
Kiedy w 1961 roku Frantz Fanon pisał „Wyklęty lud ziemi”, miał już za sobą doświadczenie walki z trwającą wciąż francuską okupacją w Algierii. Przyjął algierskie obywatelstwo i był ambasadorem tego kraju w kilku państwach Afryki Subsaharyjskiej, które właśnie uzyskały niepodległość. Wieloletnia obserwacja systemowej opresji, jakiej poddawani byli Algierczycy, oraz praca z konkretnymi ludźmi cierpiącymi na skutek tej opresji na choroby psychiczne doprowadziły go do sformułowania wnikliwej i przejmującej analizy systemu. W książce opisuje mechanizm kolonialnej, rasistowskiej przemocy i wpływu, jaki wywiera ona na skolonizowanych – w wymiarach politycznym, ekonomicznym, kulturowym, egzystencjalnym i psychicznym. Opisuje także warunki konieczne do pełnego wyzwolenia spod kolonialnej okupacji oraz zastanawia się nad zagrożeniami, z którymi zmagają się kraje uzyskujące niepodległość – także w kontekście ówczesnego podziału świata na dwa bloki, socjalistyczny i kapitalistyczny, oraz ekonomicznej dominacji Zachodu.
Myśl Fanona wywarła wpływ na cały ruch antykolonialny oraz na kolejne pokolenia badaczek i działaczy dekolonialnych. Jest stałym punktem odniesienia w badaniach postkolonialnych, ale przede wszystkim stanowi inspirację dla osób i grup walczących z systemową przemocą, rasizmem, nierównościami i neokolonializmem.
Aktualne wydanie opatrzone jest nowymi wstępem i posłowiem. Tekst Jeana-Paula Sartre’a pierwotnie opublikowany jako wstęp do francuskiego wydania zamieszczony został na końcu książki.
Fragment:
„Miasto kolonizatora to miasto z kamienia i stali. Pełne światła i asfaltu oraz – śmietników pękających od resztek produktów nieznanych i nigdy niewidzianych, nawet w marzeniu. Stopy kolonisty zawsze są osłonięte, może z wyjątkiem plaży, ale tam nie można ich dostrzec z powodu odległości. Stopy te są chronione solidnym obuwiem, chociaż ulice są czyste, gładkie, bez dziur czy kamieni. Miasto kolonisty to miasto syte i leniwe, a jego brzuch – zawsze pełen dobrych rzeczy. Miasto kolonisty to miasto białych; obcych.
Miasto skolonizowanych, miasto tubylcze, miasto czarne, medina, rezerwat – to miejsce podejrzane, zamieszkane przez podejrzanych osobników. Na świat przychodzi się tu byle jak, byle gdzie. Umiera się byle gdzie, na byle co. To świat zagęszczony; człowiek na człowieku, lepianka na lepiance. Miasto wygłodniałe, spragnione chleba, mięsa, butów, węgla, światła. Miasto skulone, miasto na kolanach, miasto pełzające”.
Co z niej za matka, skoro porzuca własne dziecko? To pytanie zawiera w sobie oburzenie i pogardę spadające na kobiety, które z różnych powodów decydują się na taki krok. Autorka książki, hiszpańska dziennikarka i felietonistka, zadała je nie w trybie oskarżenia, a dociekania: dlaczego niektóre kobiety zostawiają swoje dzieci? Biorąc pod lupę tak znane postaci, jak Doris Lessing, Gala Dal, Maria Montessori, Joni Mitchell, Merc Rodoreda czy Muriel Spark, a także mniej znane, a nawet fikcyjne, jak Anna Karenina, przygląda się ich motywacjom i ocenom, z którymi musiały się mierzyć.Begoa Gómez Urzaiz z humorem tropi współczesne trendy związane z macierzyństwem, zagląda na konta instamatek, przeczesuje popkulturę i prześwietla własne życie, by dowiedzieć się, co to znaczy być idealną matką, o ile w ogóle takie istnieją. Interesuje ją napięcie między tym, czego kobiety pragną i jak chcą ułożyć swoje życie, a społecznymi oczekiwaniami. I zastanawia się, dlaczego matki obarcza się winą dosłownie za wszystko.
Rondo Wiatraczna Wieloznaczna proza, której narrator, podatny na objawienia, krąży ulicami warszawskiego Grochowa, drogami własnych natchnień i wyobraźni. Trudno powiedzieć, co tu jest czystą fantazją, co mistyfikacją, a co śladem pamięci; jak poważny jest każdy żart i jak żartobliwa jest powaga. Łatwo za to wpaść w nieoznaczony prześwit, zanurzyć się w mnogość dźwięków i barw, dać się porwać logolewitacji, wybrykom słowa, i spotkać mniej lub bardziej widmowe postaci zaludniające ten mikroświat. Bieńczyk tworzy wspaniałą, schulzowsko-bułhakowską mitologię swojej dzielnicy - niedokończonej, niepełnej, a przez to właśnie tym bardziej domagającej się opowieści: "Tego potrzebuje wyobraźnia, kiedy już pojmiemy, że miejsce, w którym przyszło nam żyć, okazuje się ostateczne, przez co niejako dla pocieszenia lub równowagi nabiera głębi i zdaje się odsłaniać korytarze wiodące wstecz, do pierwszych pokoleń pterodaktyli czy do bakterii rozpoczynających ciężkie zadanie przerobu".
Rytmiczna, komiczna, deliryczna i tragiczna historia baru „Śmierć kredytom” spisana bez kropek i wielkich liter przez jego stałego bywalca, Kielonka. Kiedy właściciel powierza Kielonkowi dwa zeszyty i misję uwiecznienia słynnej na całe Kongo spelunki, ten nie protestuje. Czuje się wolnym twórcą i nie zamierza nikogo oszczędzać. Tak powstaje jedyna w swoim rodzaju opowieść o klientach baru: człowieku w pampersach, o Drukarzu, który „zaliczył Francję”, ożenił się z białą kobietą i wrócił pokonany przez własnego syna, o słynnej Spłuczce, z którą nikt nie mógł się równać w wykonywaniu pewnej codziennej czynności, i jej legendarnym pojedynku z Kazimierzem, a także o samym Kielonku, niegdyś szanowanym obywatelu, dziś człowieku przegranym. Ta groteskowa, burleskowa wręcz powieść to metaliteracki fajerwerk. A zarazem satyra – na Afrykę, z jej kompleksami wynikającymi z kolonialnej historii, ale także na świat zachodni, fałszywy, próżny i traktujący innych z protekcjonalną wyższością. Mabanckou niczym Gombrowicz gra wszystkim na nosie. Rozbija klisze, wysadza w powietrze zasady interpunkcji i kulturowe klisze. Kielonek to łączy w sobie humor i powagę, lekkość formy i ważką treść. Tę książkę można skandować, rapować albo po prostu poddać się obezwładniającemu rytmowi jej fraz. Powieść weszła na stałe do kanonu literatury światowej i doczekała się licznych nawiązań, choćby w twórczości takich autorów, jak Fiston Mujila czy Mohamed Mbougar Sarr. Alain Mabanckou – urodził się w 1966 roku w Republice Konga. Powieściopisarz, poeta, eseista, wykładowca uniwersytecki. Jest uważany za jednego z najwybitniejszych pisarzy afrykańskich. W Polsce ukazało się dotąd sześć jego powieści: Kielonek, African Psycho, Black bazar, Jutro skończę dwadzieścia lat, Zwierzenia jeżozwierza oraz Papryczka (wszystkie w przekładzie Jacka Giszczaka, w wydawnictwie Karakter). Jest laureatem wielu nagród, w tym nagrody Renaudot (za „Kielonka”) i nagrody Akademii Francuskiej za całokształt twórczości w 2012 roku. W 2015 roku został finalistą The Man Booker International Prize.
Książka zbiera najciekawsze i najważniejsze eseje Susan Sontag dotyczące emancypacji. Znajdziemy tu przede wszystkim poruszający tekst na temat podwójnych standardów, jakimi nasza kultura operuje w odniesieniu do starzenia się kobiet i mężczyzn, refleksje na temat kategorii piękna, a także słynną polemikę z Adrienne Rich dotyczącą eseju poświęconego Leni Riefenstahl. Jak pisze autorka wstępu, Merve Emre, "nie ma w tu wtórnych idei czy zapożyczonej retoryki - niczego, co mogłoby zastygnąć w dogmat lub komunał. Utwory te są wyłącznie rezultatem niezwykłej pracy rozpalonego umysłu, który za cel postawił sobie to, by wyrazić doświadczenie bycia kobietą - w Stanach Zjednoczonych, obu Amerykach i na całym świecie - w jego politycznym i estetycznym wymiarze".
Wszyscy coś zbieramy. Otaczają nas rzeczy, przybywa ich, rodzą się kolekcje. Ale to nie jest książka o inwestowaniu w dzieła sztuki. Jej autorkę pochłania świat celuloidu, bakelitu i rzeczy znalezionych w błocie. Stanowią tło rozważań nad sensem kolekcjonowania, nieustającym poczuciem straty i udręką tych, którzy zbierają.
Kora Tea Kowalska, archeolożka, kulturoznawczyni i kolekcjonerka, w pasjonującym eseju bada, co powoduje, że w muzealnych lub prywatnych gablotach niektóre przedmioty umieszczamy chętniej niż inne. Proponuje własne zasady kolekcjonerstwa, by zaraz z nich zakpić. Sięga do swoich doświadczeń i wędrówek po rubieżach i piwnicach rodzinnego Gdańska, a niepoliczalna materia, pogrążająca się w entropii, zachwyca ją abstrakcyjnym pięknem.
W rzeczach dostrzega powidok dawnego świata. Tropi historie ukryte w drobiazgach, a ich wzajemne powiązania pozwalają jej zrekonstruować ułamki codzienności zwykłych ludzi. I przypominają, że rzeczy nie zawsze są tym, czym się wydają, i że nie można mieć wszystkiego.
Nowy przekład pozwala w pełni docenić niezwykłą ekspresję Baldwinowskiego stylu.
W centrum tego świata są międzyludzkie relacje i namiętności osadzone w konkretnym politycznym kontekście, naznaczonym lękiem, wykluczeniem i przemocą wobec czarnych obywatel
Czy dla pisarki istnieją jakieś tabu? - zastanawia się Agneta Pleijel w ostatniej części swojej autofikcjonalnej trylogii i podejmuje kolejną odważną próbę zmierzenia się z pamięcią o historii swojego życia.Praca krytyczki literackiej w gazecie, brak wiary w siebie, nieudany związek, niełatwa relacja z córką, opieka nad chorym ojcem stanowią tylko część tej opowieści. Najważniejsze dla kobiety są dwa trudne do zrealizowania pragnienia: pisania i miłości. Pisanie wymaga czasu i samotności. Miłość wydaje się mirażem. I właśnie kiedy autorka rozmyśla nad pierwszą powieścią, w jej domu zjawia się M. - młodszy o jedenaście lat polski emigrant Ta relacja wywróci jej życie do góry nogami i sprawi, że dowie się o sobie rzeczy, których nie była świadoma.Wspaniale napisana książka zabiera nas w podróż do Szwecji, Polski, Francji, Meksyku i Indonezji. Najważniejsze z pytań, jakie stawia, dotyczą granic poznania i wierności sobie."Tylko ty możesz postanowić, co zrobić, mówi. Zdecyduje twoje uczucie, twoja ocena i twoja wola. Niczego nie musisz brać pod uwagę, poza sobą".
Kiedy Azar Nafisi rezygnuje z prowadzenia zajęć z literatury na Uniwersytecie Teherańskim w proteście przeciw nakazowi noszenia chusty, tworzy u siebie tajne seminarium. Przez dwa lata co tydzień spotyka się ze swoimi siedmioma studentkami, by dyskutować o powieściach Nabokova, Fitzgeralda i Austen. Nawiązują z sobą na tyle bliską relację, że dyskusje o literaturze przeradzają się w rozmowy o tym, co w ich życiu najważniejsze - o poszukiwaniu osobistej wolności i sile płynącej z budowania wspólnoty, o dążeniu do samorealizacji i szczęścia w sytuacji, gdy kobietom odbierane są podstawowe prawa. W miarę jak na liście zakazanych w kraju książek pojawia się coraz więcej tytułów, coraz wyraźniej wybrzmiewa także pytanie o to, dlaczego reżim tak boi się fikcji. Jak pisze Nafisi, „tam, w tamtym salonie odkrywałyśmy na nowo, że my też jesteśmy żywymi, oddychającymi ludzkimi istotami. I bez względu na to, jak represyjna stałaby się władza, bez względu na to, jak bardzo byłybyśmy zastraszone i przerażone, podobnie jak Lolita próbowałyśmy wyrwać się z tego narzuconego nam świata i stworzyć sobie własne enklawy wolności. I podobnie jak Lolita przy każdej możliwej okazji dumnie demonstrowałyśmy naszą niesubordynację”.
Czasami zachodzę w głowę, jak to się stało, że tak dużo rozmawiamy o podróżach samolotami, odzieżowych sieciówkach, plastikowych słomkach i elektrycznych samochodach, a tak mało po prostu o budynkach. Wystarczyłoby powiedzieć, że ślad węglowy wynikający ze wznoszenia, użytkowania i ewentualnego demontażu budynków stanowi około 40 procent globalnych emisji pisze w najnowszej reportersko-eseistycznej książce Filip Springer. Pora więc zadać pytanie o to, jak w obliczu katastrofy ekologicznej powinna zmienić się architektura. Czy powinniśmy jeszcze w ogóle budować? Jaką przyszłość projektują dla nas współcześni architekci? Jakie miejsce w projektowaniu powinno zajmować środowisko? Czy w trosce o własny komfort mamy prawo narażać przyszłość naszych dzieci? W końcu: komu służy architektura? Springer przygląda się praktykom architektów i urbanistów, zarówno takim, które swoją krótkowzrocznością budzą zdumienie, jak i nowatorskim rozwiązaniom, które pozwalają wierzyć, że inna, bardziej przyjazna światu i środowisku architektura jest możliwa. I sprawdza, czy nawet ostrożne, ale rozsądne wizje nowej architektury mają szansę przebić się w świecie, który cały czas goni za zyskiem i wzrostem.
Betonowe przydomowe grzybki, łabędzie z opon, rycerze i dinozaury z nakrętek i śrubek, galanteria religijna to, co dla jednych jest nieinteresującym wykwitem bezguścia i szmiry, dla Olgi Drendy stanowi fascynujący materiał do badań nad polską innowacyjnością. Autorka, nawiązując do najlepszych tradycji rodzimej antropologii, w wernakularnej twórczości dostrzega przede wszystkim nieskrępowaną wyobraźnię, swobodne podejście do norm estetycznych i religijnych, szczyptę sentymentalizmu i przemyślność. Tropiąc wytwory pomysłowości, zarówno te z okresu PRL-u, jak i całkiem współczesne, Olga Drenda podróżuje po Polsce, odwiedza kolekcjonerów i twórców zwykłych-niezwykłych przedmiotów. Wyroby to świeże spojrzenie na zjawiska, które jedni chcieliby wyrugować z naszej przestrzeni publicznej, a inni uważają za niegodne uwagi.
Osobliwe, niepodobne do innych, eseje Eliota Weinbergera przesuwają granice gatunku, oscylują między prozą poetycką a naukowym zapisem czy opowiadaniem. Autor, znawca kultury starożytnych Chin i Ameryki Południowej, tłumacz Borgesa, Paza i poezji chińskiej na język angielski, dzieli się tu swoimi pasjami antropologa, archeologa, miłośnika natury i wprowadza nas w świat zapomnianych wierzeń, mało znanych zjawisk, fascynujących analogii, zadziwiających powiązań między kulturami. Rozmach jego zainteresowań jest ogromny od wierzeń Azteków po symbolikę gestów w średniowiecznym klasztorze benedyktyńskim i buddyzmie, od znaczenia wiatru w kulturze Chin po poezję Pounda i Yeatsa, nie pomijając świata roślin, zwierząt i czterech żywiołów. Te precyzyjne, wyciszone eseje są wyjątkowo oryginalną formą kontemplacji piękna i różnorodności świata.
Długo oczekiwany prozatorski powrót Doroty Masłowskiej. Trashowa powieść, która w obłąkańczo zabawny i zarazem śmiertelnie poważny sposób chwyta kawał współczesnej rzeczywistości.
Przez karty książki przewijają się osobliwe, choć jakby skądś nam znane postaci: kobiety w rozsypce i bywalcy siłki, wystylizowani mieszczanie i świadome swoich praw małolaty. Widzimy je w najróżniejszych miejscach – w ekskluzywnych mieszkaniach, na wege weselu, w craftowej piekarni i przeznaczonym do rozbiórki hotelu. Postaci te napędzane są przez rozmaite fantazmaty, mniej lub bardziej wygórowane aspiracje i niemożliwe do zaspokojenia pragnienia.
Autorka w niepodrabialny i sobie tylko właściwy sposób tropi popkulturowe schematy i językowe klisze tworzące ich sztucznie wygenerowany świat. I hakuje ten świat wyobraźnią, która podpowiada także surrealistyczne scenariusze.
Rewelacyjna proza, napisana z ogromnym literackim szwungiem. Mistrzostwo Polski w obserwowaniu Polski oraz krajów zagranicznych.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?