Książka Joanny Olkiewicz o Sycylii zaczyna się tak jak trzeba od mitu, od starcia Zeusa z Tyfonem, a kończy mniej poetycko uwagami o biedzie, zacofaniu, polityce. Ale najważniejsza jest w niej zawsze historia. Sycylii nie da się bowiem zrozumieć bez znajomości jej dziejów, na ogół zagmatwanych. Trzeba wielkiego talentu, aby uprościć to, co złożone, nie gubiąc przy tym szczegółu, nie uogólniając. Olkiewicz widzi Sycylię w kalejdoskopie historii i legendy. Co rusz zmienia punkt widzenia, czasami coś powiększa, przybliża, kiedy indziej spogląda z dystansu. Miesza dziedziny, krajobrazy, zrównuje to, co wzniosłe, z tym, co bliskie życiu. Nie zapomina o ludziach tworzących historię wyspy, zarówno tych zapisanych w annałach, stojących w pierwszym szeregu, jak i tych ginących w pomroce dziejów. Sycylia Olkiewicz jest areną zmagań potężnych sił historii, narodów i religii, a zarazem kameralną sceną, przez którą jak w teatrze defiluje galeria postaci-aktorów, o wyrazistej fizjonomii. Są Grecy, Rzymianie, Arabowie, Żydzi, Normanowie, Andegaweni i Aragończycy, są Burbonowie, współcześni Włosi i Amerykanie. Są królowie, żołnierze, spiskowcy, dziwacy i subtelni miłośnicy sztuki. Są kroniki historyczne i współczesne powieści, jest architektura i film, a obok nich, a właściwie pod nimi surowce naturalne, zmieniające wygląd wyspy. Są morze i góry, są miasta i wsie. Olkiewicz należy do nielicznego grona wielkich popularyzatorów, miłośników Italii, piszących ze znawstwem i miłością. Powtarza to, co winno być powtórzone, i zachęca, aby szukać własnych tropów, wytyczyć prywatny dukt pośród tego, co już istnieje w historii, literaturze, w sztuce. Bo tylko w ten sposób da się poznać i zrozumieć wyspę, o której Sciascia pisał, że jest tajemnicza, bezlitosna, mściwa i przepiękna.
Opowiadanie „Dos meserl” zostało po raz pierwszy opublikowane w tygodniku „Jidiszes Folkslblat” w Sankt Petersburgu, w 1887 roku, a więc jest to wczesny utwór Szolema Rabinowicza, czyli Szolema Alejchema (1859–1916). Sam pisarz dość sceptycznie odnosił się do swoich młodzieńczych utworów. Nie wierzył, że zostanie pisarzem, dopóki – jak sam pisze – „nie zdarzyła się historia z «Dos meserl», która zmieniła charakter mojej twórczości i całe moje życie”.
Prezentowane wydanie zawiera zarówno tekst oryginalny opowiadania (reprint), jak i przekład autorstwa Belli Szwarcman-Czarnoty. Tekst polski poprzedzony jest krótkim wprowadzeniem tłumaczki.
„Nie ma sensu streszczanie Bajek Leonarda. Są krótkie i same, bez ociągania, od pierwszych słów prezentują swoje postaci i sytuacje, nie kryją nauki, jaka z nich płynie. Ich bohaterami są elementy natury. Nie tylko zwierzęta, także kamienie, rośliny. Bywają ofiarami ludzi, lecz głównie dzielą z nimi sumienie, refleksję i losy. W domyśle – jakieś dalekie, wspólne ich źródło” (ze wstępu Jarosława Mikołajewskiego).
„Poezja Anny Pawlikowskiej jest od razu antyczna. Jest pisana archaicznym skupieniem, archaicznym namysłem, ciężarem lekkich odczuć i uczuć. Jej muzykę i spektakl skomponował ktoś, kto potrafi wpatrywać się, przysłuchiwać, kto ma cierpliwość odczekać, aż przeżycia przejdą przez filtry doraźności i osiągną trwałość. Nie jest to jednak trwałość spiżowa. To trwałość zwiewnych stworzeń i krajobrazów, kruchych stanów, mijających chwil. W tym właśnie widzę archaiczność tych wierszy – że z intymnej ulotności zachowują to, co w ulotności niezmienne. Godność i piękno bycia mimo wszystko, w łasce tego, co wbrew powszechnemu prawu przemijania, jednak się zdarza. Do takiego patrzenia, odczuwania, wypatrywania, zachowywania – tak znaczącego, zmysłowego, tak uwidocznionego – potrzebna jest siła serca. Zmysł powagi i trwałości rzeczy, których w chwili ich nazywania pozornie już nie ma”. (Jarosław Mikołajewski)
Przywołanie w rozmowie mądrości starożytnych Greków nie jest tylko popisem pustej erudycji. Stanowi odwołanie się do rzeczywistego fundamentu naszej kultury, nauki i sztuki we wszystkich jej przejawach. Jest świadectwem – świadomego lub nie – uczestnictwa w dziedzictwie, które ukształtowało zręby naszego rozumienia świata, nasz język i naszą literaturę.
Grecka mądrość jest rozproszona w dziełach filozofów, tragików, poetów, historyków i mówców. Rzadko bywa skondensowana; wielką karierę zrobiły wyjęte z kontekstu bon moty, powtarzane cierpliwie przez kolejne pokolenia, a będące niejednokrotnie złotą igłą w stogu siana obszernego dialogu czy mowy. Wśród nich – najbardziej znane: „Poznaj samego siebie” i „Nic nad miarę”.
Przetrwał wszak jeden zbiór tekstów, w którym cała ta rozrzucona mądrość znalazła swój wyraz. To zestawienie 148 sentencji nazywanych delfickimi, ponieważ według tradycji z Delfami właśnie – religijnym, kulturowym i politycznym centrum greckiego świata – były związane i pochodzeniem, i wielowiekową ekspozycją. Miały być wykute na tablicach umieszczonych przy wejściu do świątyni Apollona w Delfach, którą większość Greków przynajmniej raz w życiu odwiedzała, szukając dwóch rzeczy: odpowiedzi wyroczni na nurtujące już to jednostkę, już to społeczność pytania oraz mądrości – rady na życie.
Książka do pisania autorstwa Krzysztofa Bielawskiego to wybór 30 sentencji w oryginale i przekładzie, opatrzonych kulturowym i filologicznym komentarzem.
„Miasto, o którym opowiada pasażer, jest martwe w trzech aspektach: formalno-prawnym, instytucjonalnym i społecznym. Nie miało prawa do istnienia, ale istniało jak gdyby w zawieszeniu. Perec pokazuje to między innymi za pośrednictwem motywu aguny (powracającego dwukrotnie), aż wreszcie samo miasto staje się niczym aguna – przykute do swego losu, zawieszone, pozbawione perspektyw, nieautonomiczne. Ocalenie musi nadejść z zewnątrz, ale czy nadejdzie?
Czy wobec powyższego martwe miasto może podlegać kwalifikacji moralnej? Nawet kary i nagrody – powiada Perec – nie mają tu przecież zastosowania, albowiem ci, którzy nie dokonują wyborów, nie czynią dobra ani zła – nie mogą być karani czy nagradzani.
Czy jest możliwe inne życie, jeśli nie ma się praw do życia? Czy można mieć moralną siłę, jeśli się jest wyzutym z realnych praw? Czy religia może w tej konkretnej sytuacji pomóc mieszkańcom wznieść się na wyższy poziom etyczny?
Odpowiedź Pereca jest twarda: nie. Społeczność miasta jest martwa w samych swoich fundamentach, łącznie z rabinem, łącznie z bal tfile, całą elitą miasta. Miasto jest w całkowitym rozkładzie. Cuchnie”.
W siedmiu rozdziałach Chasydyzm. Wszystko, co najważniejsze omawia najważniejsze cechy jednego z najbardziej dynamicznych i długowiecznych ruchów religijnych powstałych kiedykolwiek na ziemiach polskich. Są to po kolei: definicja, role genderowe, charakter przywództwa, wielkość demograficzna, geografia, gospodarka i schyłek okresu klasycznego chasydyzmu. Jest to pierwsza próba odpowiedzi na te pytania w jednym tomie i pierwsze tak szerokie i multidyscyplinarne ujęcie tego tematu.Książka stawia sobie ambitny cel rewizji najważniejszych strukturalnych zaniedbań i błędów w dotychczasowych studiach nad chasydyzmem. Chodzi przede wszystkim o wprowadzenie do analizy chasydyzmu nowych metod badawczych stosowanych dotychczas niedostatecznie, radykalne rozszerzenie bazy źródłowej i chronologicznych ram analizowanego zjawiska oraz odejście od paradygmatu dziejów chasydyzmu jako historii przywódców. Ostatecznym i najważniejszym celem książki jest jednak zbudowanie intelektualnie wartościowej, metodologicznie nowoczesnej, źródłowo innowacyjnej i atrakcyjnej narracji, która wyznaczy nowe kanony myślenia, pisania i mówienia o chasydyzmie, zarówno w Polsce, jak i w literaturze naukowej na świecie.
„To już Twój drugi tomik haiku, Elżbieto, nauczycielko nurkowania w głąb słowa, unoszenia się na jego falach. Łagodnie pozwalasz, aby same tworzyły relacje i wiązały mowę. Po niepełnej pustce przyszedł nowy czas, kiedy w dłoni znajdujesz malutką łupkę pistacji. Jeszcze zatrzaśniętą, ale to nie młotek ją otwiera, tylko haiku. W każdej Twojej strofie ze zdziwieniem odkrywam inną pestkę, która zaraz wypuszcza kiełek – w moim wnętrzu.
Pokazujesz ważną rzecz: od formy, którą kształtuje rodzima kultura, ważniejszy jest duch. Duch haiku, mimo że zamknięty w łupince formy, pozostaje całkowicie wolny, a jego piękno – ponadkulturowe. Mówiły mi o tym zawsze japońskie wartości estetyczne, którymi na Archipelagu mierzy się piękno różnych przejawów kultury duchowej. A teraz odkrywam je w Twoich haiku!” (Agnieszka Żuławska-Umeda)
András Pályi (1942) jest węgierskim pisarzem, tłumaczem i dziennikarzem. Opublikował kilkanaście tomów opowiadań i esejów oraz przekładów z języka polskiego. W latach 1991–1995 pełnił funkcję dyrektora Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie.
„Te bardzo piękne, dopracowane teksty (…), te ascetyczne, pozbawione ozdób zdania, te historie w każdym calu wiarygodne pod względem psychologicznym, dobre są jedynie na to, by odsłaniać świat, o którym dające się wypowiedzieć słowa niczego w gruncie rzeczy nie mówią. (…) András Pályi to pisarz spirytualny, należy do tej samej rodziny, co Dostojewski, Kafka, Buber, Weil, Blixen, Pilinszky i jest obok Kurtága jedynym współczesnym mistykiem węgierskim. (…) Bohaterowie Pályiego żyją tak intensywnie, że niemal duszą się swymi doznaniami, choć przecież to, czego doświadczają, nie jest niczym szczególnym, nie mają własnej historii. Świat, w którym żyją, ma wprawdzie jakąś mętną i nieuchwytną przeszłość, ale nie ma teraźniejszości i donikąd nie zmierza. (…) Z braku zbawienia ich życie jest najwyżej krótką chwilą zmysłowej rozkoszy, przerwą w szaleńczym cierpieniu między strasznym cierpieniem, zwątpieniem, zdradą, kłamstwem czy grzechem”. (Péter Nádas)
Kto weźmie do ręki ten wybór, niech wie, że czytając pisma Leonarda i natrafiając co chwilę na poruszającą myśl, wspominałem z wdzięcznością kochaną Mistrzynię i Przyjaciółkę Julię Hartwig, która w swoich Błyskach, prócz całkiem oryginalnych zapisów własnych, zamieszczała niekiedy także zdania cudze, na przykład Mickiewicza. Otóż mam wrażenie, że energia, jaką wyzwoliły we mnie pewne fragmenty Leonarda, pokrewna jest energii Błysków wielkiej Julii tych myśli, które wyrywają się do samoistnego bytu.Jest w zdaniach Leonarda tych, które mnie rozświetliły szlachetna gnomiczność, niedokończoność, fragmentaryczność, czasem apodyktyczność prawdy oczywistej i absolutnej, uwolnionej od jakiegokolwiek wstydu, by prawdę tę wypowiedzieć. Jest jak w zapisku o pragnieniu nieoczekiwane uruchomienie całego życiowego doświadczenia obserwatora i naturalisty, służące wyrażeniu lirycznej, w dodatku zaskakującej myśli.
Wydanie zbioru poezji Aldy Merini w języku polskim, w znakomitym przekładzie Jarosława Mikołajewskiego, wzbogaca znaną już serię poetycką Zeszyty z ulicy Grodzkiej, poświęconą klasykom poezji włoskiej dwudziestego wieku, która przybliżyła polskim czytelnikom dzieła poetów takich jak: Giuseppe Ungaretti, Salvatore Quasimodo, Cesare Pavese, Primo Levi i Valerio Magrelli.Ta antologia poetycka Aldy Merini składa hołd jednej z najważniejszych przedstawicielek współczesnej poezji włoskiej, odkrytej dość późno przez szeroką publiczność po latach milczenia, lecz cenionej przez krytyków i autorów takich jak Quasimodo, Pasolini, Raboni, Manganelli czy Maria Corti. Będzie ona niewątpliwie zaliczana do najważniejszych i najbardziej wymownych głosów naszego czasu. Nie przypadkiem dzieło poetyckie Merini wpisuje się w wielką tradycję kobiecej poezji klasycznej (Safona) czy bliższej nam (Achmatowa, Dickinson, Yourcenar) pod względem tematów jej wierszy, związanych z uczuciami i emocjami oczekiwania, oderwania, radości, obecności czy wspomnień, a przede wszystkim miłości.W wierszach Aldy Merini znajdziemy cały patos egzystencjalny; była ofiarą, a potem w pełni bohaterką życia trudnego i pełnego cierpień, które pozornie może się wydać nieuporządkowane, a potem, stopniowo zmienia się w siłę twórczą jej pisarstwa pełnego dysonansów i nieregularności, pełnego tonów lęku, niepokoju, radości i inspiracji religijnych. Na takich podwalinach Merini opiera swój talent i siłę twórczą, dotykając szaleństwa uczuć w głębokiej otchłani miłości pierwotnej, która należy do nas i dotyczy nas wszystkich.(ze wstępu Roberta Cincotty i Ugo Rufino)
„Ten bogaty, ponad 600-stronicowy tom, to pierwsza polska antologia utworów poetek tworzących w języku jidysz – wynik wieloletniej pracy zespołu znakomitych współczesnych tłumaczek. Włączono także do niego przekłady dokonane dawniej przez poetów polskich i żydowskich, m.in. Maurycego Szymla, Julię Hartwig czy Mieczysławę Buczkównę. Wśród autorek uwzględnionych w antologii są znane nazwiska, jak Debora Vogel, Kadia Mołodowska czy Anna Margolin, ale większość jest prezentowana po raz pierwszy w polskim przekładzie. Dzięki temu pionierskiemu przedsięwzięciu słyszymy głosy poetek, które długo czekały na odkrycie”. (z recenzji prof. Moniki Adamczyk-Garbowskiej)
„Otrzymujemy obszerną, przekrojową antologię poetycką i to w dodatku z rąk badaczek, które w swojej pracy skupiają się właśnie na przecięciu dwóch niezwykle interesujących obszarów, czyli na krytyce feministycznej i kulturze jidysz. Nie sposób przecenić prezentowanego zbioru utworów – zarówno pod względem objętości, jak i wysokiego poziomu przekładów. Antologia ta ma szansę na stałe wpisać się w analizy historycznoliterackie oraz znacząco wpłynąć na przesunięcie zainteresowań badawczych w polskojęzycznej krytyce feministycznej”. (z recenzji prof. Agnieszki Gajewskiej)
"Naprawdę niewielu z nas chciałoby uczestniczyć w historii sztetla. A przecież nieliczne zachowane ślady przeszłości - takie jak pieczątka z napisem "Stowarzyszenie drwali dla studiowania Miszny w Berdyczowie", którą w Nowym Jorku odnalazł po latach Abraham Joshua Heschel - zastanawiają, budząc jakiś rodzaj zazdrości. Mimo biedy, konfliktu, wreszcie śmierci, powstało tu wielkie, nie rozpoznane jeszcze do końca dziedzictwo duchowości, kultury i cywilizacji. I można by się zastanawiać, na ile wielkość tego dziedzictwa wynika właśnie z konfliktu, wpisanego w dzieje sztetla."
Notes do prowadzenia prywatnych zapisków, ilustrowany zdjęciami Marcina Giżyckiego i tekstami Agnieszkiej Taborskiej
„Bretania – w środku lasy, wokół morze – tak się tam powiada.Jest tam na tyle pięknie, że prędzej czy później dopada człowieka melancholia. Może to ona właśnie pchnęła Gauguina dalej w świat? Może też czuł potrzebę odrobiny niedoskonałości, na której można by przez chwilę zawiesić oko? (…) Są tu: gotyckie katedry; kalwarie – kamienne sceny opłakiwania pod krzyżem zajmujące sporą część placyków przed kościołami; klify, nad którymi unosi się wspomnienie rycerzy Okrągłego Stołu; dryfujące po zatoce żaglóweczki, w których dzieci uczą się nawigacji i które optymistycznie zwą się espérances. Są stojące przy źródełkach, obrosłe mchami i porostami kapliczki odstraszające celtyckie duchy miejsc. W otoczonej przez ocean krainie ujścia słodkiej wody sprzyjają cudom. Kąpiel w kamiennej sadzawce przy źródełku działa tak, jak zanurzenie się w napoju magicznym, do którego wpadł w dzieciństwie Obeliks: dodaje sił”. Tak zaczyna się niedługa, lecz gęsta opowieść zapraszająca do podróży przez kilka tysiącleci: od celtyckich menhirów po André Bretona i teorię piękna konwulsyjnego.
Wersja francuskojęzyczna.
Przekład: Nathalie Le Marchand
Joseph Roth mieszkał i pracował w hotelach, które kochał i na które cierpiał. Widzę go w dworcowych poczekalniach, w pociągach, w melancholijnych pejzażach. Bagażowy pakuje na wózek cale jego życie. „Żółta poświata fotografii”. Powroty do czegoś, czego już nie ma, a może w ogóle nie było. Fotograficzne atelier. Fotograf w czarnym garniturze. A może tylko grabarz o woskowej twarzy. Lalki, peruki, utracone piękno. Czasem widoki z okna. Niby nie dzieje się nic. Ktoś gra w domino. „Na trzecim piętrze mieszka gramofon. Żywe stworzenie, które wykrzykuje radość i smutek na podwórze”. Na ulicy ruch: pies, piłka, żebrak. Apatia kolejek miejskich. Szyny. Druty. Spowite dymem miasta. „Gorycz metropolii”. Porzucone zdjęcia. Uśmiech zatrzymany w biegu. Retusz umykającego czasu.
W tych felietonach-wierszach – Autor żegluje po miejscach pozornie błahych, nic nie znaczących. I znaczących tyle, ile nasze życie i śmierć. Wie, że nie ma miejsc stałych. Jest zawsze jakaś podróż, czyjaś twarz, pan w „szarym flauszowym kapeluszu”, młody Fritz z matką, blondynka w oknie, aukcja berlińskiego panoptikum. „Wszystko się rozsypało”. Woskowe życie się stopiło…
(Ewa Lipska)
Niemieckojęzyczna edycja Opowiadań z zabitego miasteczkaPrzedmowa: Magdalena RutaIlustracje: Leon GetzKalman Segal (19171980) był pisarzem polskożydowskim, który w swojej prozie wiele uwagi poświęcił żydowskiemu miasteczku. Motyw ten nie jest czymś nowym w twórczości żydowskiej, jednak na obrazach sztetl w powojennej literaturze żydowskiej i polskiej nostalgia i tęsknota w szczególny sposób odcisnęły swoje piętno. Jest to tęsknota nie tylko za utraconą rodzinną okolicą dzieciństwa, lecz także za przestrzenią żydowską, która została unicestwiona przez Holokaust. Segal wpisuje się w ten nurt literacki, który jest nie tylko wspominaniem, ale przede wszystkim zaświadczaniem o istnieniu formacji kulturowej, która przeminęła bezpowrotnie. Miasteczko, pisane z dużej litery, staje się w opowiadaniach tego pisarza figurą symboliczną, synonimem przestrzeni podwójnie świętej.(z przedmowy Magdaleny Ruty)Nie przypadkiem opowiadania Segala, urodzonego i wychowanego w Sanoku, ilustrują obrazy Leona Getza (18961971). Ten pochodzący z Ukrainy artysta, mimo że drugą połowę życia spędził w Krakowie, przez 19 lat po ukończeniu studiów mieszkał i pracował w Sanoku. Stworzył tam wiele obrazów, które z dzisiejszej perspektywy są niezastąpionym materiałem dokumentującym przedwojenny wygląd miasta, szczególnie jego dzielnicy żydowskiej.
Literaturoznawczo-filozoficzne studium poezji Paula Celana, bez którego – jak napisał Jakub Momro – trudno już sobie wyobrazić nie tylko „badania nad Celanem, ale i współczesną humanistykę, która chce się mierzyć z najwybitniejszymi, ale i najbardziej wymagającymi tekstami literackimi i tekstami nowoczesnej kultury”.
„Książka Moniki Gromali jest wyjątkowa i wywrotowa. Wyjątkowa – dlatego, że Autorka z immanentnej lektury tekstów Celana wywodzi nie tylko właściwości jego idiomu, ale również (może przede wszystkim) określoną strategię filozoficzną i teoretyczną. Wywrotowa – dlatego, że Gromala czyta poezję Celana «pod włos», wydobywając albo wątki nieznane, albo dotychczas niewidoczne.
Stąd ogólna rama wywodu nie jest, rzecz jasna, argumentacją ściśle literaturoznawczą czy kulturologiczną, ale krytyczną w ścisłym sensie tego słowa. Autorka, przyjmując podstawowe pojęcia i zasady dyskursów widmontologicznych, za metodę (ale i za cel) swojej pracy wybiera strategiczne zajmowanie pozycji wobec tekstów Celana i rozbrajanie mitów, którymi obrosły (tak jest w przypadku Zagłady i jej możliwych i niemożliwych reprezentacji, czy – z innej strony – w olśniewających poznawczo analizach oddechu tyleż jako figury tekstowej, co pewnego rodzaju «fizjologii poezji»). Spektralne analizy dostarczają nie tylko epistemicznej nowości, nie tylko widzimy zupełnie «innego» Celana (co jest wartością samą w sobie), ale czytamy czy raczej postrzegamy właśnie ekspozycję owej «inności». Ale krytyczność książki Moniki Gromali polega także jeszcze na czymś innym. Celan «widmowy» nie jest bowiem poetą traumy, ale poetą życiodajnej aporii, a ściślej mówiąc: nieprzezwyciężalnego kryzysu, tyleż konstytuującego jego poezję, co stanowiącej jej cel”. (dr hab. Jakub Momro)
„W Resuscytacjach Celana Monika Gromala demonstruje płodność ujęcia widmontologicznego, pozwalającego odsłonić spektralne wymiary literatury. Jej suwerenne, uważne i ekscytujące odczytania, wsparte znakomicie pomyślaną konstrukcją teoretyczną, potrafią tchnąć nowe życie w analizowane utwory. Na szczególną uwagę zasługują medytacje nad cielesnością w poezji Celana oraz błyskotliwe interpretacje tych z jego wierszy, w których zaznacza się obecność Róży Luksemburg. Po prostu świetna książka”. (dr hab. Adam Lipszyc, prof. PAN)
Zbiór filmo- i kulturoznawczych analiz poświęconych kinu izraelskiemu pod redakcją Joanny Preizner. Czytelnik znajdzie tu teksty: Joanny Andrysiak, Marty Brzezińskiej-Pająk, Bartosza Całusa, Ewy Fiuk, Anny Frątczak, Alicji Helman, Bożeny Keff, Mirosława Kołodzieja, Andrzeja Pitrusa, Bolesława Racięskiego, Grażyny Stachówny, Jakuba Wydrzyńskiego i Anny Zawadzkiej, a przedmiotem ich refleksji są filmy Ariego Folmana, Yoava Shamira, Ariego Libskera, Erana Kolirina, Hadar Friedlich, Yossiego Madmoni, Eytana Foxa, Yael Hersonski, Josepha Cedara, Haima Tabakmana, Aharona Keshalesa i Navota Papushado oraz rodzeństwa Elkabetz.
Collection of chasidic stories, collected and translated into German by Alexander Eliasberg, a russian Jew, who based his stories on Jewish prayerbooks and a very popular book ?Kehal chasidim?. ?Legends of Polish Jews?, originaly published in 1916 w Munich, were certainly read by Buber and Scholem.
Wiedeń, 1938 rok. Czternastoletnia Lisa Jura, młoda pianistka zakochana w muzyce klasycznej, obserwuje zmiany zachodzące w jej ukochanym mieście: nazistów przemierzających ulice, prześladowania Żydów, zamieszki. Po nocy kryształowej rodzice postanawiają wysłać Lisę w bezpieczne miejsce. Pociągi ewakuujące żydowskie dzieci (tzw. Kindertransporty) opuszczają stolicę Austrii, kierując się do Holandii i Anglii. Na kilka miesięcy przed początkiem wojny Lisa trafia do Londynu, gdzie wraz z innymi nastoletnimi uchodźcami zostaje umieszczona w internacie na Willesden Lane 243, który wkrótce staje się jej drugim domem. Poznaje Ginę, Aarona, Güntera, Paula i Johnny’ego. Wspólnie zakładają Komitet do Zniesienia Wszelkiego Zła, którego tajnym sygnałem rozpoznawczym stają się pierwsze akordy Koncertu fortepianowego Edvarda Griega. Lisa dojrzewa, przeżywa pierwszą miłość, spotyka ludzi, dzięki którym może realizować marzenie o karierze pianistki koncertowej. Odcięta od rodziny, nigdy nie zapomina słów, którymi pożegnała ją matka: „Musisz mi obiecać… że nie rozstaniesz się z muzyką. Muzyka ci pomoże, dasz sobie radę. Niech będzie twoją najlepszą przyjaciółką, Lisełe”…
Bohaterka książki, Lisa Jura-Golabek, po wydarzeniach opisanych w książce wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1949 roku wyszła za mąż za poznanego w Europie żołnierza francuskiego ruchu oporu o polskim pochodzeniu – Michela Golabek. Para przeniosła się do Los Angeles, gdzie Lisa uczyła gry na fortepianie. Pasję muzyczną przekazała córkom oraz wnuczkom, które zostały pianistkami koncertowymi. W Los Angeles zamieszkały również siostry Lisy: Sonia, wraz z mężem Solem, oraz Rosie, z mężem Leo i córką Ester. Lisa JuraGolabek przez całe życie wspierała działalność charytatywną, uczestnicząc w koncertach na rzecz hospicjów dla chorych na AIDS oraz badań nad rakiem. Zmarła w 1997 roku.
Autorka książki, Mona Golabek, to światowej sławy pianistka nominowana do nagrody Grammy, laureatka wielu plebiscytów i konkursów pianistycznych. Wraz z siostrą Renée GolabekKeye poświęciła się popularyzacji muzyki klasycznej, kontynuując tym samym misję matki, Lisy JuraGolabek.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?